Edyta Niewińska's Blog
July 20, 2021
Małgorzata Starosta: Nic nie jest czarno-białe | Rozmawia Edyta Niewińska
Edyta Niewińska: Czy zawsze wiesz, kto zabił?Małgorzata Starosta: Ależ skąd! Powiedziałabym nawet, że rzadko kiedy znam zarówno tożsamość jak i motywację zabójcy. Nie zawsze też wiem, kto zginie, a zdarza się, że mnie to zaskakuje.
To teraz ty mnie zaskoczyłaś! Jak w takim razie radzisz sobie z podwójnym zadaniem – pisarki, która panuje nad fabułą, sprawnie zaplatając mnożące się co chwila wątki i detektywki, która niemalże razem z bohaterami odkrywa kim jest zbrodniarz i dlaczego morduje?
Małgorzata Starosta: Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo nie do końca mam pewność, czy aby panuję. Myślę, że dużą pomocą w pilnowaniu logiki i przejrzystości są moje beta-czytelniczki, które na bieżąco poznają każdy napisany fragment. Mam więc papierek lakmusowy przez cały okres tworzenia tekstu i w razie jakiejś wpadki natychmiast mogę ją poprawić. W “Pruskich babach” zdarzył się cudowny kwiatek, kiedy w jednej scenie policjanci oddają narzędzie zbrodni do CSI, a kilka stron dalej twierdzą, że „ani śladu narzędzia zbrodni”. Na szczęście moja nieoceniona Patinka była czujna.
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2021...
Published on July 20, 2021 03:52
Podsumowanie 2020 - co warto przeczytać?
Lucia Berlin „Instrukcja dla pań sprzątających”, przełożyła Dobromiła Jankowska (W.A.B.): Mistrzyni krótkich opowiadań. Każde z nich znakomite, każde pełne życia, każde dotyka do żywego. Lucia Berlin pisze tak, że chciałoby się tam być z bohaterami jej opowiadań. Wspaniały język, znakomite opowieści, wielka wrażliwość na człowieka i jego problemy – od tych najmniejszy po te najważniejsze. Berlin wie, że życie składa się ze skrawków codzienności. Nikt tak pięknie o tym nie opowiada, jak ona.
Rebecca Makkai „Wierzyliśmy jak nikt”, przełożył Sebastian Musielak (Wydawnictwo Poznańskie): Gdybym miała wskazać najważniejszą książkę 2020 roku, to właśnie ta. Rebecca Makkai napisała powieść znakomitą, perfekcyjną warsztatowo i poruszającą ważny temat. Ten temat staje się szczególnie ważny w roku 2020, kiedy mierzymy się, dokładnie tak samo jak w latach osiemdziesiątych bohaterowie powieści „Wierzyliśmy jak nikt”, z nieznanym nam wirusem, który zabija szybko i nie zamierza nikogo oszczędzić. Warto przypomnieć sobie o tym, że nie po raz pierwszy i nie ostatni ludzkość staje w obliczu tak trudnej sytuacji. I warto obcować z doskonale opowiedzianą historią.
Oyinkan Braithwaite „Moja siostra morduje seryjnie”, tłumaczyła Maciejka Mazan (Wydawnictwo Świat Książki): To książka o kobiecej solidarności, o systemowej przemocy i o tym, w jaki sposób ofiara staje się oprawcą. Zabawna? Może tak się wydawać. Dla mnie jednak jest to powieść głęboko poruszająca, pokazująca odwieczny dylemat między „ja” i „my”. To wreszcie książka o siostrzeństwie. I straconych złudzeniach, których nie da się już odzyskać.
Sally Rooney „Normalni ludzie”, tłumaczył Jerzy Kozłowski (W.A.B.): Opowieść o zamożnej, ładnej i dobrze usytuowanej młodej kobiecie, która urodziła się w dobrej rodzinie? Chcielibyście. To opowieść o dojrzewaniu dziewczyny, która od urodzenia skazana jest na przemoc ze strony zarówno mężczyzn jak i kobiet. W wyrwaniu się z błędnego koła przemocy nie pomogą jej ani pieniądze, ani zamożni znajomi, ani dalekie podróże, ani dobre studia. To powieść, która przypomina nam o tym, ze warto otworzyć szeroko oczy i dostrzec ciche dramaty tych, którym zazdrościmy lepszego życia.
Zadie Smith „O pięknie”, tłumaczył Zbigniew Batko (Znak): Z pozoru idealna rodzina, a jednak nic tam nie jest idealne. Znamy to? No jasne, to chyba najbardziej ograna klisza w literaturze i kinie. A jednak Zadie Smith rozprawia się z tym tematem mistrzowsko. Pokazuje z czułością zarówno kryzys małżeński, jak też upadek mężczyzny i wyzwolenie kobiety. Każdemu bohaterowi daje głos, każdej historii pozwala wybrzmieć. Znakomita lektura w czasie, kiedy ponownie przyglądamy się swoim wartościom i pytamy siebie, co z nich pozostało po burzliwym roku pełnym przykrych niespodzianek.
Published on July 20, 2021 03:46
October 30, 2020
Zaglądanie pod podszewkę rzeczywistości
Czarno-biały świat odszedł dawno do lamusa. A jednak nadal zbyt często serwuje nam się jednostronną wizję rzeczywistości, upierając się przy tym, że nie można być trochę dobrym, a trochę złym. Trochę wrażliwym, a trochę nieczułym. Otóż można, i kobiece autorki opowiadań dobrze o tym wiedzą.
Zdaniem wielu pisarzy, opowiadanie napisać jest trudniej niż powieść. I choć brzmi to dość paradoksalnie, być może jest przyczyną mniejszej ilości zbiorów opowiadań, jakie trafiają w nasze czytelnicze ręce. Do tego dochodzą jeszcze obawy wydawców niezbyt chętnie sięgających po zbiory opowiadań, szczególnie pisarzy debiutujących. Co prawda od jakiegoś czasu słyszy się nieśmiałe głosy z rynku wydawniczego, że opowiadania wracają do łask. Ale kluczem jest tu właśnie słowo „nieśmiałe”. Tym bardziej trzeba docenić tych, którzy mają odwagę, by opowiadania publikować.
W ostatnich miesiącach szeroki rozgłos zyskały pojawiające się po raz pierwszy na rynku w obszernych publikacjach opowiadania Flannery O’Connor “Ocalisz życie, może swoje własne”, Clarice Lispector „Opowiadania wszystkie” i Lucii Berlin „Instrukcja dla pań sprzątających”(wydane przez W.A.B.). Wszystkie autorki zyskały uznanie w swoich krajach pochodzenia, choć i tam doceniono jednak w pełni ich kunszt literacki dopiero pośmiertnie. Na rynku polskim są to ważne pozycje literackie, tym bardziej że autorki były dotąd nieobecne, bądź mocno niedoreprezentowane. 28 października ukazał się drugi tom opowiadań Lucii Berlin, zasłużenie nazywanej mistrzynią krótkiej formy. Flannery O’Connor zaś możemy aktualnie podziwiać także za zbiór esejów i wykładów poświęconych wszystkiemu, co zajmowało amerykańską pisarkę przez całe jej życie („Misterium i maniery”, Wydawnictwo Karakter).
Wszystkie te autorki pisały wyłącznie krótkie formy i wszystkie osiągnęły w nich wybitny poziom, dlatego wielbiciele opowiadań nie mogą przeoczyć tych publikacji – to znakomita, dojrzała proza, która pomimo upływu lat pozostaje aktualna także dzisiaj. Z tego grona moje serce zdobyła w szczególności Lucia Berlin, dlatego cieszy mnie drugi zbiór jej opowiadań, który właśnie trafia w moje ręce.
Ostatnio w polskich przekładach ukazały się też trzy znakomite zbiory opowiadań współczesnych pisarek: „Floryda” Lauren Groff, „Madame Zero” Sarah Hall i „Fauna północy” Andrei Lundgren (wszystkie w Wydawnictwie Pauza). To dojrzałe opowiadania, które pokazują kunszt literacki nagradzanych autorek. Co ciekawe, wszystkie trzy zbiory napisane zostały przez pisarki znane zagranicznym czytelnikom raczej z powieści, niż z opowiadań. Laureatki prestiżowych nagród, piekielnie zdolne i młode, w swoich opowiadaniach zachwycają celnością puent, trafnie uchwyconymi sylwetkami bohaterek i bohaterów, znakomitym językiem i głębokim wglądem w ludzkie dylematy i rozterki. A to przecież brzmi jak wydawniczy przepis na sukces.
A jak to wygląda w przypadku polskich autorów? Głośnym zbiorem opowiadań zadebiutowała ostatnio Barbara Sadurska („Mapa”, Wydawnictwo Nisza). Książka spotkała się z zachwytem krytyków oraz uznaniem środowiska literackiego, autorka otrzymała za nią nagrodę im. Gombrowicza....Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2020...
Published on October 30, 2020 03:16
March 13, 2020
Kto lubi łatwe wyzwania?
W dzieciństwie marzyłam o tym, żeby zostać scenarzystką filmową. W Polsce mi się to nie udało, nie miałam na to czasu. Postanowiłam więc zrobić to w Hiszpanii. Ale zanim zostałam scenarzystką – zakładając, że oficjalnie można się tak nazwać po pierwszym zrealizowanym scenariuszu – zostałam jurorką hiszpańskich festiwali filmowych.
Nie lubię dróg na skróty, ale też nie lubię utrudniania sobie życia. Myśląc więc o tym jak powinna wyglądać kariera zawodowa scenarzystki w Hiszpanii postanowiłam, że warto się zapisać do stowarzyszenia scenarzystów – dzięki temu będę miała dostęp do bieżących informacji o szkoleniach oraz będzie to dobra szansa na networking w branży filmowej. Jak postanowiłam, tak zrobiłam – zgłosiłam się do Andaluzyjskiego Stowarzyszenia Scenarzystek i Scenarzystów ASECAN czyli najstarszej gildii scenarzystów w Hiszpanii. Zostałam przyjęta. Plusem bycia scenarzystką jest możliwość, a nawet konieczność oglądania filmów. Nic nie kształtuje warsztatu tak znakomicie, jak własna analiza najlepszych i najgorszych dzieł filmowych. I o ile warto oglądać klasyki, o tyle wszyscy mamy świadomość, że kompozycja i sposób opowiadania świata zmieniły się znacznie w tym stuleciu. Dlatego też trzeba być na bieżąco, trzymać rękę na pulsie. I oglądać festiwalowe filmy – te, które najtrudniej zobaczyć w kinach...
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2020...
Nie lubię dróg na skróty, ale też nie lubię utrudniania sobie życia. Myśląc więc o tym jak powinna wyglądać kariera zawodowa scenarzystki w Hiszpanii postanowiłam, że warto się zapisać do stowarzyszenia scenarzystów – dzięki temu będę miała dostęp do bieżących informacji o szkoleniach oraz będzie to dobra szansa na networking w branży filmowej. Jak postanowiłam, tak zrobiłam – zgłosiłam się do Andaluzyjskiego Stowarzyszenia Scenarzystek i Scenarzystów ASECAN czyli najstarszej gildii scenarzystów w Hiszpanii. Zostałam przyjęta. Plusem bycia scenarzystką jest możliwość, a nawet konieczność oglądania filmów. Nic nie kształtuje warsztatu tak znakomicie, jak własna analiza najlepszych i najgorszych dzieł filmowych. I o ile warto oglądać klasyki, o tyle wszyscy mamy świadomość, że kompozycja i sposób opowiadania świata zmieniły się znacznie w tym stuleciu. Dlatego też trzeba być na bieżąco, trzymać rękę na pulsie. I oglądać festiwalowe filmy – te, które najtrudniej zobaczyć w kinach...
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2020...
Published on March 13, 2020 23:57
March 5, 2020
Brak działania to też zbrodnia
W Hiszpanii nikt nie pyta mnie, czym się zajmuję zarobkowo, kim są moi rodzice, albo czy mam dzieci. Za to często jestem pytana o to, skąd jestem. Za pierwszym razem, odpowiadając na to pytanie, spodziewałam się, że będę musiała wyjaśniać gdzie leży Polska i co to w ogóle za kraj. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam „A tak, my też mieliśmy komunizm”.
Od tamtej pory, zwłaszcza rozmawiając z ludźmi w wieku zbliżonym do moich rodziców, słyszałam to wielokrotnie. Za każdym razem niepomiernie mnie to dziwiło. Nigdy nie doczekałam się wyjaśnienia, jakby samo to stwierdzenie wystarczyło, albo też było wyjawieniem wielkiej tajemnicy, o której szczegółach nie można opowiadać. Pozostało mi więc poszukać odpowiedzi w książkach.
Mieszkając w Polsce niewiele czytałam literatury hiszpańskiej, myląc często pisarzy z innego kontynentu i myśląc, że są Hiszpanami. Ze szkoły lat 90. pamiętam tylko, że w Hiszpanii nie było II wojny światowej, bo wszyscy tu byli zajęci wojną domową, swoją własną. Do tego masa stereotypów na temat Hiszpanów i już obraz kraju gotowy. Jak się okazuje, większość tej wiedzy nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Dopiero kiedy zamieszkałam w Andaluzji, zaczęła mnie interesować przeszłość tego kraju. Najpierw zainteresowało mnie flamenco, więc poczytałam trochę o wędrówce ludów zwanych dzisiaj Cyganami. Później zaintrygowała mnie architektura, poczytałam więc o Maurach i królestwie Al Andalus. A potem usłyszałam od pewnej kobiety, niebędącej Hiszpanką, ale mieszkającej dobre dwie dekady w górach Sierra de Cazorla: „W tym lesie jest pełno zbiorowych mogił z czasów Franco. Oni nigdy się z tego nie rozliczyli. Tu się na ten temat milczy. Ojciec mojego sąsiada zamordował ojca drugiego sąsiada, a teraz syn zbrodniarza chce drugiemu ukraść ziemię. To się nigdy nie skończy, dopóki nie zrobią porządku z przeszłością”.
I już wiedziałam, że muszę dowiedzieć się więcej. Ale, jak się okazało, w tym temacie ludzie rzeczywiście milczą. Jak grób...
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2020...
Od tamtej pory, zwłaszcza rozmawiając z ludźmi w wieku zbliżonym do moich rodziców, słyszałam to wielokrotnie. Za każdym razem niepomiernie mnie to dziwiło. Nigdy nie doczekałam się wyjaśnienia, jakby samo to stwierdzenie wystarczyło, albo też było wyjawieniem wielkiej tajemnicy, o której szczegółach nie można opowiadać. Pozostało mi więc poszukać odpowiedzi w książkach.
Mieszkając w Polsce niewiele czytałam literatury hiszpańskiej, myląc często pisarzy z innego kontynentu i myśląc, że są Hiszpanami. Ze szkoły lat 90. pamiętam tylko, że w Hiszpanii nie było II wojny światowej, bo wszyscy tu byli zajęci wojną domową, swoją własną. Do tego masa stereotypów na temat Hiszpanów i już obraz kraju gotowy. Jak się okazuje, większość tej wiedzy nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Dopiero kiedy zamieszkałam w Andaluzji, zaczęła mnie interesować przeszłość tego kraju. Najpierw zainteresowało mnie flamenco, więc poczytałam trochę o wędrówce ludów zwanych dzisiaj Cyganami. Później zaintrygowała mnie architektura, poczytałam więc o Maurach i królestwie Al Andalus. A potem usłyszałam od pewnej kobiety, niebędącej Hiszpanką, ale mieszkającej dobre dwie dekady w górach Sierra de Cazorla: „W tym lesie jest pełno zbiorowych mogił z czasów Franco. Oni nigdy się z tego nie rozliczyli. Tu się na ten temat milczy. Ojciec mojego sąsiada zamordował ojca drugiego sąsiada, a teraz syn zbrodniarza chce drugiemu ukraść ziemię. To się nigdy nie skończy, dopóki nie zrobią porządku z przeszłością”.I już wiedziałam, że muszę dowiedzieć się więcej. Ale, jak się okazało, w tym temacie ludzie rzeczywiście milczą. Jak grób...
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2020...
Published on March 05, 2020 22:55
•
Tags:
hiszpania
January 15, 2020
Żyjemy w czasach rozpaczy
Coraz częściej czuję się przytłoczona. Zmiany klimatu, plastik, czarne myśli, pożary na Syberii i w Australii, śmierć kolejnych gatunków zwierząt – to wszystko moja wina. Bo jem, żyję i konsumuję. Mimo, że od ponad dwudziestu lat pilnuję, żeby moja konsumpcja była jak najbardziej etyczna i less waste zanim jeszcze stało się to modne. Co ja właściwie mogę zrobić w tej sytuacji?
Mogę oczywiście przyjąć, że to moja wina i przenieść się do jaskini wykutej w skale na Gran Canarii. Nie, to nie żart, nawet w mojej okolicy, na wybrzeżu atlantyckim, jest taka możliwość i osobiście poznałam ludzi, którzy tak właśnie żyli przez jakiś czas, zarówno tutaj, jak i na Gran Canarii właśnie. Na pewno jest to sposób na samoświadomość, żeby zrozumieć lepiej siebie i swoje potrzeby. Ale problem chyba w tym, że ja tej samoświadomości mam aż za dużo. I to mnie obciąża.
Mogę zatem zadbać o własne myśli. Oczywiście zaraz za tym pojawia się paniczne pytanie w głowie „ale jak???”. Spokojnie, biorę dwa głębokie wdechy. Bo jednak jest na to kilka sposobów. Nie mam na myśli jogi czy medytacji bądź technik afirmacyjnych czy relaksacyjnych. Mam na myśli rzeczy najprostsze, możliwe do wykonania każdego dnia. Oddycham więc głęboko, odzyskując trochę spokoju.
Moja osobista filozofia to działać. Siedzenie na kanapie i zamartwianie się świata nie zmieni. Nie mam też żadnej pewności, że moje działanie zmieni świat, ale mocno wierzę w to, że takie same, choćby i mikroskopijne w skali wszechświata, działania milionów ludzi są w stanie ten świat zmienić. I już wiem, że oprócz działania jest jeszcze jedna ważna rzecz – wytrwałość....
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2020...
Mogę oczywiście przyjąć, że to moja wina i przenieść się do jaskini wykutej w skale na Gran Canarii. Nie, to nie żart, nawet w mojej okolicy, na wybrzeżu atlantyckim, jest taka możliwość i osobiście poznałam ludzi, którzy tak właśnie żyli przez jakiś czas, zarówno tutaj, jak i na Gran Canarii właśnie. Na pewno jest to sposób na samoświadomość, żeby zrozumieć lepiej siebie i swoje potrzeby. Ale problem chyba w tym, że ja tej samoświadomości mam aż za dużo. I to mnie obciąża.
Mogę zatem zadbać o własne myśli. Oczywiście zaraz za tym pojawia się paniczne pytanie w głowie „ale jak???”. Spokojnie, biorę dwa głębokie wdechy. Bo jednak jest na to kilka sposobów. Nie mam na myśli jogi czy medytacji bądź technik afirmacyjnych czy relaksacyjnych. Mam na myśli rzeczy najprostsze, możliwe do wykonania każdego dnia. Oddycham więc głęboko, odzyskując trochę spokoju.
Moja osobista filozofia to działać. Siedzenie na kanapie i zamartwianie się świata nie zmieni. Nie mam też żadnej pewności, że moje działanie zmieni świat, ale mocno wierzę w to, że takie same, choćby i mikroskopijne w skali wszechświata, działania milionów ludzi są w stanie ten świat zmienić. I już wiem, że oprócz działania jest jeszcze jedna ważna rzecz – wytrwałość....
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2020...
Published on January 15, 2020 11:30
•
Tags:
zen
November 16, 2019
Nie ma złych wyborów?
Mieszkam w Hiszpanii już siedem lat, ale nigdy dotąd nie zdarzyło mi się, żebym biegła po gazetę z samego rana. Nigdy, aż do tej chwili. Dzień po przyznaniu Nobla Oldze Tokarczuk nie mogłam się powstrzymać. Chciałam jak najszybciej wiedzieć, co hiszpańscy dziennikarze napiszą o polskiej noblistce.
Kiedy około 2010 roku nowo poznany mężczyzna zapytał mnie „Gdzie pracujesz”, a po mojej odpowiedzi „Jestem pisarką”, usłyszałam druzgocącą i przydługą wypowiedź (cytuję): „O boże! To ja będę musiał zapraszać cię na kolacje, płacić za twoje taksówki i fundować nam wspólne wakacje, bo ty jesteś biedna jak mysz kościelna” – byłam wściekła. Tak, zapamiętałam te słowa. I byłam wściekła, bo ów pan wyraził przekonanie większości polskiego narodu dotyczące artystów – może coś tam tworzą, ale robią to głównie dla siebie, kasy z tego nie mają, więc są to kompletni frajerzy. Poczułam, że smutny jest kraj, w którym obywatele nie doceniają artystów tworzących kulturę i dobro narodowe, a wartość intelektualna nie ma żadnej ceny. Bo że wartości nie ma, to było już jasne.
Niecałe dwa lata później przeprowadziłam się do Hiszpanii. Pytanie o wykonywany zawód padało tu z rzadka, a jeśli się tak zdarzyło, wymyślałam coś na poczekaniu. Minęło trochę czasu, zanim w końcu przyznałam się do tego, że piszę powieści, a do tego w języku niezrozumiałym dla moich obecnych sąsiadów i przyjaciół. Ku mojemu zaskoczeniu zupełnie nie przeszkadzało im to wyrażać nieustannego zainteresowania tym, co aktualnie piszę, jak również podziwu dla polskich twórców...
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2019...
Kiedy około 2010 roku nowo poznany mężczyzna zapytał mnie „Gdzie pracujesz”, a po mojej odpowiedzi „Jestem pisarką”, usłyszałam druzgocącą i przydługą wypowiedź (cytuję): „O boże! To ja będę musiał zapraszać cię na kolacje, płacić za twoje taksówki i fundować nam wspólne wakacje, bo ty jesteś biedna jak mysz kościelna” – byłam wściekła. Tak, zapamiętałam te słowa. I byłam wściekła, bo ów pan wyraził przekonanie większości polskiego narodu dotyczące artystów – może coś tam tworzą, ale robią to głównie dla siebie, kasy z tego nie mają, więc są to kompletni frajerzy. Poczułam, że smutny jest kraj, w którym obywatele nie doceniają artystów tworzących kulturę i dobro narodowe, a wartość intelektualna nie ma żadnej ceny. Bo że wartości nie ma, to było już jasne.
Niecałe dwa lata później przeprowadziłam się do Hiszpanii. Pytanie o wykonywany zawód padało tu z rzadka, a jeśli się tak zdarzyło, wymyślałam coś na poczekaniu. Minęło trochę czasu, zanim w końcu przyznałam się do tego, że piszę powieści, a do tego w języku niezrozumiałym dla moich obecnych sąsiadów i przyjaciół. Ku mojemu zaskoczeniu zupełnie nie przeszkadzało im to wyrażać nieustannego zainteresowania tym, co aktualnie piszę, jak również podziwu dla polskich twórców...
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2019...
Published on November 16, 2019 00:20
•
Tags:
nobel
November 5, 2019
Przesunąć granice rozumienia | Z Jarosławem Kamińskim o powieści "Psy pożrą ciało Jezebel" rozmawia Edyta Niewińska
Edyta Niewińska: Konsultowałeś się z jasnowidzem?
Jarosław Kamiński: Nie, dlaczego?
Twoja powieść jest przepowiednią. Jej akcja dzieje się w niedalekiej przyszłości, a to, czego w cyberprzestrzeni doświadcza Sylwia, za chwilę będzie możliwe. Właściwie w przestrzeni virtual reality już jest możliwe.
– Przypomina się słynne powiedzenie Sławomira Mrożka: „Jutro to dziś – tyle, że jutro”. Od czasu powieściowej akcji dzielą nas ledwie dwa lata. Cóż to jest? Dwa kliknięcia myszką.
Przeczytałam trzy z czterech twoich powieści i wciąż mnie nurtuje to pytanie: dlaczego bohaterkami twoich powieści są kobiety? I dlaczego mężczyźni w twoim literackim świecie wypadają przy nich tak blado?
– To kwestia percepcji. W moich powieściach najczęściej widzimy świat oczami kobiet, więc one zajmują pozycję dominującą. Czy to wystarczająco tłumaczy wrażenie, że mężczyźni jakby mieli słabszą moc istnienia niż kobiety? Nie. Dochodzi jeszcze jeden powód. Opowiadam mężczyzn innymi emocjami i innymi cechami charakteru niż stereotypowe: agresja, waleczność, decydowanie za innych, brak refleksji mylony z tym, że wie się, czego się chce.
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2019...
Jarosław Kamiński: Nie, dlaczego?
Twoja powieść jest przepowiednią. Jej akcja dzieje się w niedalekiej przyszłości, a to, czego w cyberprzestrzeni doświadcza Sylwia, za chwilę będzie możliwe. Właściwie w przestrzeni virtual reality już jest możliwe.
– Przypomina się słynne powiedzenie Sławomira Mrożka: „Jutro to dziś – tyle, że jutro”. Od czasu powieściowej akcji dzielą nas ledwie dwa lata. Cóż to jest? Dwa kliknięcia myszką.Przeczytałam trzy z czterech twoich powieści i wciąż mnie nurtuje to pytanie: dlaczego bohaterkami twoich powieści są kobiety? I dlaczego mężczyźni w twoim literackim świecie wypadają przy nich tak blado?
– To kwestia percepcji. W moich powieściach najczęściej widzimy świat oczami kobiet, więc one zajmują pozycję dominującą. Czy to wystarczająco tłumaczy wrażenie, że mężczyźni jakby mieli słabszą moc istnienia niż kobiety? Nie. Dochodzi jeszcze jeden powód. Opowiadam mężczyzn innymi emocjami i innymi cechami charakteru niż stereotypowe: agresja, waleczność, decydowanie za innych, brak refleksji mylony z tym, że wie się, czego się chce.
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2019...
Published on November 05, 2019 01:31
•
Tags:
literatura
April 12, 2019
Wywiad z Agnieszką Krzyżanowską, autorką trzech poradników o dobrym życiu
Może udało mi się powiedzieć na głos to, czego głęboko pragniemy wszyscy: że chcemy tylko dobrego, spokojnego życia, bez wiecznej pogoni za byciem lepszym, że tak potrzebna nam jest akceptacja siebie – mówi Agnieszka Krzyżanowska, autorka książki „Prosto i uważnie na co dzień” w rozmowie z Edytą Niewińską.
Edyta Niewińska: Jakie ludzkie potrzeby sprawiły, że napisałaś tę książkę?
Aga Krzyżanowska: Potrzeba uważnego doświadczania życia. Nie, pędzenia przez nie, odhaczania celów i świętowania kolejnych, zdobytych gór. To wynikające z tego poczucie zwolnienia, zatrzymania się, spojrzenia w głąb siebie, rozejrzenia się. Zastanowienia się, po co tu jestem i co jest dla mnie ważne. W dzisiejszym szybkim świecie są to, wydaje mi się, potrzeby spychane na tor boczny. Wypierane przez naszą zmieniającą się rzeczywistość, hasła niekończącego się samorozwoju, sukcesu i wchodzenia na wyższy poziom kompetencji miękkich i twardych.
A potrzeby czytelników? Czy brałaś je pod uwagę?
Tak. Było dla mnie ważne, żeby napisać coś, czego fragment można byłoby zabrać do i dla siebie. Bardzo mi zależało, żeby uniknąć czysto poradnikowej konwencji, natomiast stworzyć coś, co dawałoby przestrzeń do zatrzymania się i może znalezienia podobieństwa z opisywaną tematyką. Często dostaję komentarze pod swoimi tekstami, prywatne maile od czytelników, którzy identyfikują się z tym, o czym piszę. Piszą, że coś ich poruszyło, spowodowało, że się zatrzymali, nagle chcieli wrócić do domu i przytulić bliskich ludzi, bo zdali sobie sprawę, co jest dla nich ważne. Ja mam w ogóle szczęście mieć takich czytelników: to są piękni, wrażliwi ludzie.
Jak rodził się pomysł na książkę?
Pomysł na książkę pojawił się zaskakująco z zewnątrz. Z wydawnictwa Pascal, które uznało temat esencjalizmu na tyle interesujący, że zaproponowano mi napisanie książki o tej tematyce.
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2019...
Edyta Niewińska: Jakie ludzkie potrzeby sprawiły, że napisałaś tę książkę?
Aga Krzyżanowska: Potrzeba uważnego doświadczania życia. Nie, pędzenia przez nie, odhaczania celów i świętowania kolejnych, zdobytych gór. To wynikające z tego poczucie zwolnienia, zatrzymania się, spojrzenia w głąb siebie, rozejrzenia się. Zastanowienia się, po co tu jestem i co jest dla mnie ważne. W dzisiejszym szybkim świecie są to, wydaje mi się, potrzeby spychane na tor boczny. Wypierane przez naszą zmieniającą się rzeczywistość, hasła niekończącego się samorozwoju, sukcesu i wchodzenia na wyższy poziom kompetencji miękkich i twardych.A potrzeby czytelników? Czy brałaś je pod uwagę?
Tak. Było dla mnie ważne, żeby napisać coś, czego fragment można byłoby zabrać do i dla siebie. Bardzo mi zależało, żeby uniknąć czysto poradnikowej konwencji, natomiast stworzyć coś, co dawałoby przestrzeń do zatrzymania się i może znalezienia podobieństwa z opisywaną tematyką. Często dostaję komentarze pod swoimi tekstami, prywatne maile od czytelników, którzy identyfikują się z tym, o czym piszę. Piszą, że coś ich poruszyło, spowodowało, że się zatrzymali, nagle chcieli wrócić do domu i przytulić bliskich ludzi, bo zdali sobie sprawę, co jest dla nich ważne. Ja mam w ogóle szczęście mieć takich czytelników: to są piękni, wrażliwi ludzie.Jak rodził się pomysł na książkę?
Pomysł na książkę pojawił się zaskakująco z zewnątrz. Z wydawnictwa Pascal, które uznało temat esencjalizmu na tyle interesujący, że zaproponowano mi napisanie książki o tej tematyce.Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2019...
Published on April 12, 2019 00:23
•
Tags:
zen
October 26, 2017
Słucham swoich bohaterek | Z Jarosławem Kamińskim o powieści "Tylko Lola" rozmawia Edyta Niewińska
Edyta Niewińska: Podróżowałeś kiedyś za granicę “na nielegalu”? Od razu dodam – jazda bez biletu się nie liczy.
Jarosław Kamiński: Parę razy zdarzało mi się przekraczać granice bez wizy. To się działo jeszcze w latach 80. W czasach komuny ambasady krajów Europy Zachodniej niechętnie wydawały wizy. Czasem rodziło to absurdalne sytuacje. Chciałem jechać, powiedzmy, do Paryża. Zdobyłem wizę francuską, ale niemiecka ambasada odmówiła przyznania mi swojej. I co teraz? Trzeba było sporo ryzykować, żeby przejechać przez granicę z tirowcem albo jako nadliczbowy członek porządnej, mieszczańskiej rodziny z Hamburga. Poza Europą parę razy musiałem też odpalić celnikom jakiś “prezent”: a to karton papierosów, a to zestaw cieni do oczu. Albo zostawić kilka dolarów w paszporcie. Były to więc niewinne tricki, znane z filmów i powieści przygodowych.
Pytam, bo bohaterki “Tylko Lola” jadą nielegalnie do Hiszpanii.
– Takie rzeczy zdarzały się w latach trzydziestych, w których toczy się część akcji powieści. Szczególnie gdy “podróżnik” był zamieszany w działalność polityczną i nie mógł liczyć na zdobycie oficjalnych papierów. Zresztą dziewczyny mają wtedy osiemnaście, dwadzieścia lat. To czas szalonych decyzji, niekontrolowanej brawury.
Ale i czegoś więcej: ich zaangażowania ideowego. Wyruszają do Hiszpanii przecież nie w celach turystycznych, ale po to, żeby walczyć z faszystami.
– Wojna domowa, która wybuchła w Hiszpanii w 1936 r., była pierwszym otwartym konfliktem demokracji z totalitaryzmem. Szczególną rolę odgrywali w tej walce anarchiści….
…a Lola i Lidia to przecież zdeklarowane anarchistki!
– Tak, nawet jeśli trochę naiwne i idealistyczne. Wierzą przecież w rewolucję.
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2017...
Jarosław Kamiński: Parę razy zdarzało mi się przekraczać granice bez wizy. To się działo jeszcze w latach 80. W czasach komuny ambasady krajów Europy Zachodniej niechętnie wydawały wizy. Czasem rodziło to absurdalne sytuacje. Chciałem jechać, powiedzmy, do Paryża. Zdobyłem wizę francuską, ale niemiecka ambasada odmówiła przyznania mi swojej. I co teraz? Trzeba było sporo ryzykować, żeby przejechać przez granicę z tirowcem albo jako nadliczbowy członek porządnej, mieszczańskiej rodziny z Hamburga. Poza Europą parę razy musiałem też odpalić celnikom jakiś “prezent”: a to karton papierosów, a to zestaw cieni do oczu. Albo zostawić kilka dolarów w paszporcie. Były to więc niewinne tricki, znane z filmów i powieści przygodowych.Pytam, bo bohaterki “Tylko Lola” jadą nielegalnie do Hiszpanii.
– Takie rzeczy zdarzały się w latach trzydziestych, w których toczy się część akcji powieści. Szczególnie gdy “podróżnik” był zamieszany w działalność polityczną i nie mógł liczyć na zdobycie oficjalnych papierów. Zresztą dziewczyny mają wtedy osiemnaście, dwadzieścia lat. To czas szalonych decyzji, niekontrolowanej brawury.
Ale i czegoś więcej: ich zaangażowania ideowego. Wyruszają do Hiszpanii przecież nie w celach turystycznych, ale po to, żeby walczyć z faszystami.
– Wojna domowa, która wybuchła w Hiszpanii w 1936 r., była pierwszym otwartym konfliktem demokracji z totalitaryzmem. Szczególną rolę odgrywali w tej walce anarchiści….
…a Lola i Lidia to przecież zdeklarowane anarchistki!
– Tak, nawet jeśli trochę naiwne i idealistyczne. Wierzą przecież w rewolucję.
Czytaj całość: https://zupelnieinnaopowiesc.com/2017...
Published on October 26, 2017 01:38


