Esta es la historia de una pasion compartida por dos seres excepcionales. La heroina debe sin duda mucho a aquella «Reina de Corazones» cuya vida terminaria en tragedia poco despues de librarse de un matrimonio infeliz. Aqui conquista sin esfuerzo y casi sin desearlo a un eminente estadista. Asistimos a la relacion entre ambos, que se desarrolla en los palacios de la Republica Francesa y los de la monarquia britanica, al albur de los viajes oficiales y obligaciones de Estado. Y vemos como, a pesar de las presiones que dificultaran las vidas de las protagonistas, lo que habria podido ser solo una fantasia se convierte en un gran amor. ¿Sera una obra de ficcion la que finalmente le haga justicia a la figura de Lady Di? ¿Cuanto hay de realidad en la ficcion? Queda en manos de los lectores juzgarlo.
este libro es bonito, es una historia de amor pero no es historia, es algo también como una crónica y si tiene muchos interrogantes, da muchas pistas pero nunca dice si es real o no la historia de amor
Un libro con una historia normal. Creo que el autor no transmite mucho el romance que florece entre la princesa y el presidente. Lo cual hace que el lector no sienta tal emoción.
Ta książka to typowy trup z szafy, bo ma dobre siedem lat. Cóż na wszystko musi przyjść czas. Nie pamiętam dlaczego ją kupiłam. Pewnie głównym powodem był fakt, że jest to romans, których wtedy czytałam sporo. W końcu postanowiłam zobaczyć, co stworzył były prezydent Francji. I cóż… Już pierwsze strony zwiastowały kłopoty, bo wiało nudą. Ale nie poddawałam się, bo miałam nadzieję, że się rozkręci. Prezydent jak prezydent. W zasadzie normalna osoba – Jacques – Henri Lambertye. Kilka lat wcześniej zmarła mu żona, synowie są dorośli, a na jego drodze pojawia się angielska księżna Cardiff Patricia, która jest żoną następcy brytyjskiego tronu. O matko! Jeżeli księżna Patricia to odzwierciedlenie księżnej Diany to doszłam do przerażającego wniosku. Patricia była po prostu pusta. Już na pierwszym spotkaniu pyta się prezydenta czy ją pokocha! Nie, nie pytajcie mnie jak przez to przeszłam. Sama chciałabym to wiedzieć. Dla mnie to wszystko było trudne do czytania. Ja nawet nie wiem, co mam pisać… Jestem kompletnie zdegustowana tą książką. Z okładki bije, że istnieje prawdopodobieństwo, że prezydent Valery Giscard d’Estaing oraz księżna Diana mieli romans. Czy wierzę? Nie bardzo. Bardziej uważam, że prezydent chciał wzbudzić sensację. Nie wiem tylko, po co. Chyba nigdy się też nie dowiem. Styl książki marny. Nie zapamiętam jej na długo, a w zasadzie mam nadzieję, że szybko o niej zapomnę. Może, gdybym ją przeczytała zaraz po jej zakupie wtedy zostałaby przeze mnie o wiele lepiej odebrana. W końcu te siedem lat temu byłam młodsza niż jestem i możliwe, że ta cała historia wydawałaby mi się ciut bardziej romantyczna a nie cuchnąca tandetą na kilometr. Długo zastanawiałam się nad oceną. Postanowiłam dać jedną z niższych, bo po prostu nie jestem w stanie znaleźć żadnego atutu w tej pozycji… „Lubię to, co trwałe, ale nie lubię tego, co zbyt powolne.” ~ Valery Giscard d’Estaing, Księżna i prezydent, Warszawa 2010, s. 79.
Parece una historia instalove, sin mucho desarrollo, bastante simple y aburrida. Tuvo más desarrollo la historia del presidente Lambertye y Dominique quienes no eran la pareja protagonista destinada.
Che dire... dall'ex Presidente francese mi sarei aspettato qualcosa di più di un romanzo Harmony. Mi aspettavo maggiori approfondimenti della macchina presidenziale francese, più dettagli del cerimoniale presidenziale, più particolari sul rapporto e sulla confidenza tra Capi di Stato. Invece abbiamo una capricciosa e noiosissima fotocopia della principessa Diana - davvero odiosa - e un presidente che gioca - senza riuscirci - a fare il Richard Gere francese, scopandosi la giovane dottoressa ma al contempo diventando lo zerbino di una smorfiosa capricciosetta, con conversazioni inconcludenti e senza alcuna sostanza. Decisamente bocciato.