Którą ręka napisał Pilch Bezpowrotnie utraconą leworęczność? Pewnie "prawą" - z niej jest cała pisarska technika, biegłość wyrobionego stylu, "race humoru" itp., czyli, mówiąc ogólnie, cechy, którymi książka wdzięczy się do czytelnika. Do ręki lewej należy to wszystko, co psuje grę, zatrzymuje akcję, obnaża chwyty. Lewa ręka nie pisze sama, ona jedynie prawą powstrzymuje, robi jej kleksy na papierze, sprawia, że spoza tej miłej gry z czytelnikiem, którą uprawia każdy, kto zapełnia dolną połówkę ostatniej strony gazety, przeziera jakaś niepokojąca pustka, niemoc, nostalgia, ssąca potrzeba mniej doraźnych ładów i sensów, wreszcie - pytanie o władze "ja".
Poznám veľa vtipných kníh, ale máloktorá z nich ma rozosmiala už názvom. Pilochovej zbierke Moje první sebevražda sa to podarilo (a v Poľštine to znie snáď ešte lepšie: Moje pierwsze samobójstwo) a čo sa týka názvov je Pilch fakt neprekonateľný Vyberám pár názvov z Nenávratne ztraceného leváctví:
Zázrak záporného času Agentura psaní nekrologů a posmrtných vzpomínek Elegie o vození kuchyňského odpadu Nevysušená ctnost pořádku
...Pilch nie je u nás veľmi známy a pokiaľ môžem súdiť z recenzií, ani v Poľsku nie je nejak extra obľúbený, nechápem prečo, podľa mňa píše veľmi príjemné poviedkofejtóny.
Sięgnąłem po tę książkę aby zapoznać sie z twórczością Jerzego Pilcha po tym jak przeczytałem w internecie informację o jego śmierci. Niestety odstawiam książkę po przeczytaniu 1/3. Miałem wrażenie, że autor nie wiedział o czym chce pisać. Może najzwyczajniej Pilch nie jest dla mnie, bo nie lubię gdy ktoś pisze o przysłowiowej "dupie Maryny".
"Miałem dwadzieścia cztery lata, kończyłem studia, pisałem pracę magisterską o estetycznych koncepcjach 'Sztuki i Narodu', wszystko było przede mną i wszystko wiedziałem. Przyglądałem się światu z pełną politowania wyższością, mózg mój spowijała całkowita ciemność. Mówiąc po ludzku, byłem wtedy kompletnym debilem (...)"
"Weźmy na przykład tak wiele mówiącą scenę, jak rytualne wejście profesora Stali i lektora Fiałkowskiego do księgarni. Przecież ich wejście do księgarni (albo antykwariatu) jest jak wejście pary krwawych rewolwerowców do saloonu. Gwar rozmów cichnie, pianista przestaje grać, barman nieruchomieje za kontuarem, karty wypadają z rąk szulerów, w oczach ladacznic zapalają się żarłoczne płomienie podziwu oraz pożądania. Kiedy Stala i Fiałkowski wchodzą do księgarni, cichnie nawet szelest obracanych stronic, przypadkowe tomy wypadają z rąk przypadkowych czytelników, księgarki poprawiają fryzury i mobilizują władze poznawcze, w oczach studentów polonistyki zapalają się czarne znicze śmierci."
Już od jakiegoś czasu chciałem wziąć do ręki te książkę. Było to pierwsze spotkanie z Pilchem, mam nadzieję, że nie ostatnie, bo niezbyt się polubiliśmy. Luźno zebrane wspomnienia napisane w sposób felietonowy, ciekawe nawiązania do innych pozycji. Powaga przeplatana z ironią, bezpośredniością i niedopowiedzeniem. Najbardziej zapadł w pamięci fragment o czytaniu literatury, która kiedyś się czytało, a treści się nie pamiętało, tylko emocje. Emocje, które wywołała. 2.5/5 jak dla mnie