Wszystkie anioły umarły, a bogowie odeszli. Magia dzieli się na srebrną i czarną; ta druga jest skażona, wyklęta. Po ziemi grasują demony, czyhające na dusze śmiertelników.
W Shan Vaola nad Zatoką Snów pojawia się obłąkany człowiek, który twarz ma pociętą ranami, a ze swej przeszłości pamięta jedynie urywki. Walcząc o byt w światku żebraków i przestępców, stopniowo buduje sobie nową tożsamość. Jego perypetie splatają się z losami całej gamy postaci – bezdomnego chłopca imieniem Znajda, alchemika, na którym ciąży paskudna klątwa, szczurołapa, którego córkę uwiódł i porzucił pewien nicpoń, arystokratki, której brat zginął zabity przez srebrnych magów… A w tle toczy się intryga uknuta przez Otchłań.
Mroczne, lecz bez epatowania makabrą, pełne plastycznych szczegółów obyczajowych, Dwie karty otwierają cykl powieściowy o świecie Zmroczy.
Historie o Krzyczącym w Ciemności podobały mi się, odkąd przeczytałam w „Feniksie” „Białe dłonie”, pierwsze opowiadanie z cyklu. Do gustu przypadł mi główny bohater, zagadkowy i niejednoznaczny moralnie (ale nie banalnie ewoluujący od złego do dobrego, o nie), zauroczył mnie świat, kojarzący się tyleż z mrocznym, jak na prawdziwą dark fantasy przystało, średniowieczem, co z barwnym steampunkiem. W „Dwóch kartach” powracamy do czasów, gdy Brune Keare otrzymuje swoje drugie imię, człowiek o zniszczonej przeszłości przemienia się w maga. A że powieść ta jest początkiem większej całości – tym lepiej dla czytelników, którzy jak ja lubią opowieści zarazem posępne i fascynujące, napisane z wielką wyobraźnią i subtelnym wyczuciem emocji.
— Anna Kańtoch
Na powierzchni rządzone przez magów bogate kupieckie miasto. Pod ziemią – lochy zamieszkane przez gildię śmieciarzy. Na nieboskłonie rozpięta zasłona utrudniająca przenikanie demonów… Tylko utrudniająca. W którymś z domów ukryty śmiertelnie niebezpieczny artefakt mogący przynieść zagładę. Tunelami błąka się okaleczony, na wpół obłąkany i pozbawiony pamięci przybysz… Na powierzchni dwa demony przybrawszy ludzką postać szukają magicznej kuli. Debiutancka powieść fantasy autorstwa Agnieszki Hałas przenosi nas do niezwykłego bogatego i starannie skonstruowanego świata. Pozwala zanurzyć się w przesyconej magią rzeczywistości. Uwagę czytelnika zwraca lekkość pióra, potoczystość narracji oraz perfekcja warsztatowa młodej autorki…
Nie mogę zarzucić „Dwóm kartom”, że to źle napisana książka. Agnieszka Hałas pisze naprawdę dobrze, zdania są takie okrągłe, naturalne i po prostu ładne, tak więc powieść czyta się bez bólu, a wręcz z pewną dozą przyjemności, zwłaszcza, jeśli dla kogoś styl pisania jest kwestią dominującą. Na plus mogę też policzyć bardzo spójne i interesujące choć proste stworzenie całego świata. Nie jest to może nic wybitnie oryginalnego, ale żyje i oddycha i bez trudu można w opisywany świat uwierzyć, autorka nie poprzestaje na dekoracjach z dykty. Dykta, niestety, zarezerwowana jest dla bohaterów.
Jeśli zdarza Wam się czytać moje notki o książkach, to wiecie (bo podkreślam to średnio co drugą recenzję, cóż cóż), że w książkach najważniejsi są dla mnie bohaterowie, ich psychologia i relacje. Tutaj niestety temat raczej leży i w najlepszym razie jest poprawny. Główny bohater nie dostaje na początku za wiele do powiedzenia, cierpi na amnezję a wielki szok (domyślamy się od razu, czym spowodowany) miesza mu zmysły. Mogłoby się to udać (wszak jest to dość klasyczny zabieg), gdyby ktoś naszego bohatera szukał, coś mu zagrażało, był komuś do czegoś potrzebny… Jednak do setnej strony włącznie jedyne, co mogłoby nas zainteresować to przeszłość bohatera, o której nie wie on za wiele, a czytelnik jeszcze mniej. Niestety, sam Brune/Krzyczący w Ciemności nie wydaje się być tym specjalnie zainteresowany. Najpierw trafia do grupki śmieciarzy, postaci wybitnie do odstrzału (jeśli przeżywają i mają jakiekolwiek znaczenie w kolejnych częściach byłabym mocno zdziwiona), potem nagle odzyskuje pamięć dzięki wizycie u miastowej czarownicy (ot, jeden z wielu pomniejszych questów) i przypomina sobie wszystkie swoje umiejętności i moce, stając się nagle półbogiem nie do zdarcia przy dokładnie zerowym wysiłku. Kiedy grozi mu niebezpieczeństwo, jego myśli i komentarze sprowadzają się do „no i co z tego” – skoro jego to wszystko nie obchodzi, to dlaczego miałoby mnie…?
Oczywiście bywają takie zblazowane bądź oderwane od rzeczywistości postaci, które porywają. Nie w tym wypadku. Sama fabuła jest zwyczajnie nudna, do setnej strony nie dzieje się nic ważnego, źli szukają artefaktu, który da im władzę nad światem, dobry nic nie pamięta i ma wszystko w nosie. I tyle. Może dalej się rozwija, dlatego nie wystawiam oceny. Nic jednak nie nakłoniło mnie do czytania o przygodach Krzyczącego, a przeczytanie recenzji kolejnych tomów raczej upewniło mnie, że była to dobra decyzja.
A na koniec – nasz bohater jest tak strasznie oszpecony, zmasakrowany po prostu – ma na jednym policzku blizny po ranach ciętych. Wszyscy zwracają na to uwagę widząc go mimochodem na mieście. W dzielnicy ludzi-„odmieńców” o głowach psów czy kotów, porośniętych kurzajkami czy innymi naroślami. Mrok i tajemniczość razy tysiąc!
Słuchajcie, to jest naprawdę dobry kawał fantastyki! Pani Hałas jest niesamowicie dobra w fachu i swoimi pomysłami uderza dokładnie w moje tony. Obiektywnie powinnam pozostać przy ocenie 4 czy 4.5, ale dobijam do maksimum za delikatny pogłos Le Guin - a przynajmniej to moje skromne wrażenie, że można mówić o takiej inspiracji. Może omyłkowe, ale moje. Czytajcie, dzielcie się, bo autorka zasługuje na zdecydowanie więcej uznania!
This is a first volume of Polish fantasy ‘Theater of Snakes’ series, titled ‘Two Cards’. I’ve read it because the fifth volume of the series was nominated for the major Polish SFF award - Zajdel in 2021 and I try to read all nominees to get a taste of what is considered the best in modern Polish SFF.
The story starts with an infodump under a cover of ‘old sacred writings’ which state that after a great battle with demons, gods left the world, but left magic to protect humans. There are two kinds of magic, silver and dark, which is less good/evil and more order/chaos, even if silver mages consider themselves good and guardians of Equilibrium, playing a role roughly similar to medieval European church and hunting dark ones as witches. Then we shift to one of the demon courts, where local demon princess gets info that in one of the cities there is a sphere that keeps fire elementals. If the sphere is broken, hungry elementals with revenge humans for incarceration, which can be used to get more human souls – the main fuel for demon courts in their internal battles. She sends to demons to find and destroy the sphere.
At the same time, the city in question is Shan Vaola, located on a hill near the sea. Lower class inhabitants live in a multiple layers of underground city below the city proper. There are not only ‘pure’ humans, but changelings – something akin to anthropomorphized animals, with human bodies but heads of animal, fur and tails. One of such changelings group work as garbage collector – both from the city and from the sea, collecting wood for heating, old broken things, etc. During one of their search parties they stumble on a man with fresh scars on his face and no memories.
This man, Brune Keare is the story’s protagonist. He is a dark mage, but with no idea why and how he appeared there, what is his true name and history. He has his own honor codex and want to discover more about himself, on the way saving people of underground from the planned fire elementals massacre. To get another point of view on who he is, he even gets a new name, ‘Screaming in Darkness’…
The book is like a novella, which mostly relates to the affair with the sphere and world-setting, that takes the first half of the book, while the rest is a series of linked short stories about the protagonist. The book is easy to read but it isn’t a very memorable one, I cannot see myself wanting to re-read it any time soon.
Wciągająca, nieco mroczna, nie-z-księciem-na-białym-koniu-i-towarzyszącym-mu-magiem-lub-czarodziejką, książka Pani Hałas udanie się wpisuje w kanon polskiej fantastyki z nutą dark fantasy i to bez nastolatków budzących w sobie emocje ;) Nie, tu mamy mroczny klimat, ciemne miejsce akcji, interesujący świat magii i mechanizm nim rządzący. Mamy zagadkę pod postacią człowieka bez pamięci z ranami na twarzy, który pewnego nie-pięknego dnia trafia na drogę śmieciarzom zamieszkującym Podziemia miasta pozostającego pod opieką Srebrnych Magów, Elity, i ich golemów. Powieść do końca nie pokazuje wszystkich kart, wszak to ledwie pierwsza część cyklu, lecz nawet przy tak krótkiej formie radzi sobie obronną ręką i zaskakuje zwrotami akcji i smaczkami. Autorka wprowadza do historii cały szereg dodatkowych postaci, których obecność jest odczuwalna po tym, jak wydaje się pisarka ich już całkowicie porzuciła i spisała na zapomnienie... Od pierwszych ratowników, po najmroczniejszych przedstawicieli sił nieczystych, bohaterowie mają swoje uproszczone tła pozwalające zrozumieć ich wybory. Tła te jednak są bardzo ograniczone, w zamian książka serwuje podróż stopniowo i powoli odkrywającą uśpione talenty fragmenty historii mężczyzny bez pamięci, Krzyczącego w Ciemności... Ciekawie zorganizowany, prosty i specyficzny mechanizm magii i konstrukcji uniwersum oraz lokalizacji pozwala czytelnikom łatwo nadążać za prezentowanymi nadnaturalnymi interferencjami. Niedosyt może chwilami zostawiać brak epickiego rozmachu magicznego - nie znajdziecie tu Gandalfa, nie będzie śladu Allanona, a już tym bardziej HP... Chwilami książka przywodzić może na myśl umagicznienie i przeniesienie do tego uniwersum klimatów z kilku innych mrocznych dark fantasy - powieść Agnieszki broni się i odróżnia się od nich tym, iż główny bohater jest jeden, nie ma romantycznych aspiracji ani dam w potrzebie. Przypomina Wędrowca. Sam swiat zaś nieco chwilami wrysowuje się piekielne klimaty zmieszane z zamglonym miastem, z wielowarstwowością podobną do Butcherowego dzisiejszego odwzorowania. Czy mam jakieś poważne zarzuty? Bohaterowie poboczni pojawiają się to znikają na przestrzeni całej książki, nie wiadomo czy postać porzucona przez pisarkę przez ostatnie parę rozdziałów nie pojawi się za parę chwil, utrudnia to czasem "skojarzenie" kim była i na czym się zakończyły ostatnie zdarzenia związane z daną personą. Podobnież związane z nimi wątki są przeplatane, gubione, nagle wydobywane, czasami bez większego wpływu na samą historię. Książka się broni unikalnym klimatem i tym co lubię w takich historiach - czasem nawet zagadkowy i może nawet wszechpotężny mroczny mag nie jest zły, jego czarna magia jest po prostu tępiona przez wyznawców srebrnej dziedziny, ale nawet przy wykorzystaniu szczątków pamięci i odzyskiwanego talentu nie jest on w stanie pomóc do końca tym, na których mu zależy. Do końca nie jest wprost wyjaśnione kim nasz bohater jest, kim był, skąd się wziął, co robi na powierzchni uniwersum, kto pociąga za jego sznurki i dlaczego. Mroczny aspekt jest dodatkowo wzmacniany przez twarde realia mieszkańców Podziemii, traktowania ich przez kontrole ze strony Elity miasta, oraz przez wpływy mrocznych tysiącletnich konszachtów i gier politycznych pomiędzy demonicznymi władcami toczącymi swą mniej lub bardziej skrytą wojnę między sobą. Czy polecam tą książkę? Jak najbardziej, tym bardziej że czyta się ją lekko, łatwo i szybko, aż po chwili dociera się do ostatniej strony pierwszego tomu cyklu i trzeba rzucić okiem do drugiej części historii ;)
Po polecajce od Krzysztofa M. Maja spodziewałam się czegoś o wiele lepszego.
Przede wszystkim brak tu fabuły. Każdy rozdział to osobna anegdotka z życia głównego bohatera. Razem te anegdotki łączą się w bardzo luźno powiązaną całość, której brak jakiegoś głównego motywu czy historii, która powiązałaby je w jakiś sensowny ciąg. Między nimi oraz w ich trakcie następują losowe skoki w czasie, które nie są niczym wytłumaczone i które tylko wzmagają chaos. Jakby tego było mało, to niemal każda historyjka (bo to określenie najtrafniej chyba oddaje to, czym są poszczególne rozdziały) zaczyna się w randomowym miejscu, w którym spawnują się randomowe postacie, żeby wcisnąć głównemu bohaterowi proceduralnie wygenerowane questy. Co, gamingowe słownictwo razi w oczy? Być może, ale za to pasuje jak ulał, bo całą powieść czyta się jak książkową adaptację gry MMORPG. Na każdym kroku spotykamy niewartych zapamiętania NPCów, wypełniamy generyczne questy (jest nawet jeden typu "wycraftuj 15 eliksirów"!), triggerujemy cutscenki przechodząc przez kompletnie nieznaczące zaułki i odwiedzamy w kółko te same lokacje. Jest quest z craftingiem, jest quest kończący się odblokowaniem "bazy", są frakcje i ich leaderzy, którzy ciągle czegoś chcą od głównego bohatera, a z czego nic tak naprawdę nie wynika dla głównej fabuły (której w zasadzie brak).
Główny bohater, Krzyczący w Ciemności, jest boleśnie nijaki. Stracił pamięć, ale zdaje się mieć do tego ambiwalentny stosunek - ani nie stara się jej odzyskać, ani nie wyraża żadnej opinii czy związanych z tym faktem uczuć. Fakt faktem udaje mu się odblokować ich część, na tyle, by być w stanie przypomnieć sobie, że jest magiem i by móc jako tako funkcjonować, ale najwyraźniej tyle mu wystarczy, bo szybko przestaje w ogóle przejmować się swoją amnezją. Nie przeszkadza to jednak autorce w rzucaniu komentarzy o tym, że Krzyczący "dawno tego nie robił" albo "długo czekał, by to zrobić" itp.; no to w końcu stracił pamięć czy "dawno nie robił" czegokolwiek? Poza tym bohater nie ma tak naprawdę żadnych wyróżniających go cech osobowości; jest wprawdzie uzależniony od opium, ale autorka czeka z ujawnieniem tego faktu (który powinien być chyba nawykiem praktykowanym regularnie?) do około 250 strony, po czym wspomina go jeszcze aż trzy razy.
Niczym nie wyróżniają się też lokacje - ot, wszystko jest szare, bure, brudne, ciemne, mroczne, śmierdzące. Każde miejsce, do którego kolejne questy przerzucają protagonistę jest właśnie takie. Podobnie jest z NPC... znaczy, postaciami pobocznymi. Autorka miała tutaj ciekawy pomysł na odmieńców zamieszkujących Podziemia. Szkoda tylko, że ostatecznie oni także niewiele się od siebie różnią; tak samo jak lokacje, wszyscy są brudni, burzy i brzydcy. Ci o zwyczajnych, ludzkich kształtach są podobnie nijacy i niewarci zapamiętania. O domniemanych antagonistach i innych złodupcach nawet nie warto wspominać, nie ma tu ani jednego, którego istnienie miałoby jakikolwiek sens.
Całość jest zwyczajnie nudna i nijaka. Rozumiem, że książka została napisana w ramach istniejącego uniwersum stworzonego przez autorkę i że Krzyczący w Ciemnościach był już istniejącą postacią z ustalonym lore - znaczy się, backstory - yyy, to jest, historią i biografią. Jeśli jednak to ma być jego origin story, to ja podziękuję za więcej.
Tak, tak, takie właśnie fantastyczne światy tętniące życiem, z pełnowymiarowymi postaciami, z wplecioną w te światy wciągającą intrygą i spiętrzonymi tajemnicami lubimy. Światotwórstwo w tej książce skojarzyło mi się z miejsca z cyklem Riverside Ellen Kushner. Nie ze względu na podobieństwo detali - po prostu świat Agnieszki Hałas jest tu równie dopracowany i malowniczy, choć większe jeszcze niż w "Swordspoint" miejsce zajmują w nim ulice w zwykłych dzielnicach, podziemia, brudne kąty świata, w którym są wszak i pałace, i ludzie możni, o szerokich perspektywach, realizujący ważne cele. Nie oni jednak wysuwają się na pierwszy plan, ale ci wegetujący na marginesie społeczeństwa, biedni i brudni, śmieciarze, szczurołapowie, praczki, żebracy, podejrzani alchemicy i najemnicy, lekarka ze szpitala dla ubogich, przygarnięty przez śmieciarzy ranny człowiek z dziurami w pamięci, które tylko częściowo zaczynają się wypełniać w tej części cyklu. Lubię, bardzo lubię - choć sądziłam, że ja i czyste fantasy rozstaliśmy się na dłużej - i polubić powinien każdy, kto ceni sobie "Niecnych dżentelmenów" Scotta Lyncha (ze względu na plejadę malowniczych charakterów) czy sposób budowania świata u Ellen Kushner. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Jednym z najmocniejszych atutów książki, jest protagonista. Brune Keare, bo pod takim mianem poznaje go czytelnik, od początku jest zagadką, nawet dla samego siebie. Bez pamięci, stopniowo odkrywa swoje umiejętności, a wraz z nimi wracają do niego strzępki wspomnień z jego dawnego życia. W Podziemiach, gdzie wiedzie swój żywot, dostaje nowe imię ‒ Krzyczący w ciemności, a wraz z nim możliwość nowego startu. I choć protagonista ‒ a wraz z nim czytelnik ‒ nie do końca wie co uczynił wcześniej, ile osób skrzywdził lub zabił, tak teraz stara się czynić dobro, aczkolwiek metody, z których korzysta, trudno określić jako kryształowe. Tym samym nie sposób jest określić charakter Krzyczącego w ciemności, jeszcze nie, zważywszy, że jego historia nie kończy się na "Dwóch kartach". Niemniej jednak przyznaję, że wzbudził we mnie sympatię swoją naturalnością i szczerością działania.
Spodziewałam się zdecydowanie więcej niż dostałam, ale to nie jest zła książka. Jest bardzo klasyczna, i w formie i w treści. I jak wszystkie bardzo klasyczne powieści, nie nadaje się za bardzo do podczytywania kilku stron raz na jakiś czas.
[PL] Dobra książka, napisana naprawdę ładną prozą, i to mimo mojej niechęci do patosu w klasycznym fantasy. Ale to, co przekonało mnie do "Dwóch kart" najmocniej, to poczucie, że świat stworzony przez Hałas jest żywy i kompletny; miasto ma swoje poziomy, warstwy, zróżnicowane grupy społeczne. Przymknęłam oko na to, że fabuła przypomina questy w kampanii rpg i że niemal wszystkie kluczowe postaci raz po raz spotykają się przypadkiem, bo chciałam wiedzieć, co będzie dalej. I co zapomniał Brune.
Bardzo mi się ta książka podobała. I świat i magia są dobrze przemyslane, a zgrabny styl pisania sprawia, że książkę świetnie sie czyta.
Zastrzeżenia mam dwa - irytujące przeskoki z głowy jednego bohatera do głowy drugiego, jakby autorka nie mogła się czasami zdecydować, z czyjego punktu widzenia opowiedzieć daną część historii. W jednym miejscu narracja przechodzi niespodziewanie z trzeciej osoby do pierwszej (tylko w jednym zdaniu, ale i tak jest to niezgrabne). Sama historia, mimo że wciagająca, kluczy i kluczy i nie do końca wiadomo o co chodzi. Nie przeszkadzało mi to szczególnie, ale innych może zaboleć.
Rzadko czytam polskie fantasy, i cieszę się, że sięgnąłem po te książkę. Wciągnęła mnie i planuję przeczytać kolejne tomy.
Good fantasy book with really strong characters and a lot of plots. Sometimes I felt as a reader of the short stories when the plot broke in some place and we jumped to the another character. I definitely want to read next parts to see what happened and how author will connect all plots in one. Brune looks like a main character but sometimes I am was confused whom we need to the best plot understanding. I really like Brune but the best is his familiar. Silver's magicians as a political power and demon's worlds plus them influence for world are interesting. I am really curious what is them real motive: safe the world or try to destroy it. Underworld with magicians, normal people and changelings whom try to survive build dark but realistic world.
Dobra książka fantasy z naprawdę silnymi postaciami i masą wątków. Czasami czułam się jak czytelnik zbioru opowiadań, kiedy fabuła się urywała i przeskakiwała do innego bohatera. Na pewno sięgnę po kolejne części, żeby zobaczyć co się stanie i jak autorka połączy wszystkie wątki. Brune jest prawdopodobnie głównym bohaterem, ale czasami byłam zdezorientowana, którą postać potrzebujemy do jak najlepszego zrozumienia fabuły. Naprawdę lubię Brunea, ale najlepszy jest jego chowaniec. Srebrni magowie jako siła polityczna i świat demonów + Ich wpływ na świat są interesujące. Jestem bardzo ciekawa jaki is prawdziwy motyw ich działania: ocalenie świata czy próba jego destrukcji. Podziemia z magami, zwykłymi ludźmi i odmieńcami, którzy próbują przetrwać buduje mroczny, ale realistyczny świat.
Napisane porządnie, ale jednak trochę wieje tropami przerabianymi sto tysięcy razy w ten sam sposób (aka post-sandmanowe wpływy + anioły, od których dostaję palpitacji w fantastyce) i postaciami, które są tak mdłe, że nawet nie chce się zapamiętywać, kim mieli być. A szkoda, bo zaczynało się tak fajnie, że zdążyłam sobie wyrobić jakieś nadzieje.
Nieskończona. Nie przebrnęliśmy przez toporną sztampę na początku i choć wiemy, że autorka pisze obecnie lepiej, to jednak nie było to dość, by nas przekonać do lektury tej książki.
Od dłuższego czasu przymierzałam się do cyklu Teatr węży Agnieszki Hałas. Świat Zmroczy i srebrnych magów wydawał mi się dokładnie tym, czego moja książkowa dusza potrzebuje. Dlatego z wielką przyjemnością sięgnęłam po pierwszą odsłonę serii pod tytułem Dwie karty. Czy spełniła ona moje oczekiwania? O tym kilka słów poniżej.
"Srebrni magowie bezlitośnie ścigają wyznawców czarnej magii, uznanej za skażoną. Demony z Otchłani przybierają ludzką postać i przenikają do świata śmiertelników… W Shan Vaola nad Zatoką Snów pojawia się na wpół obłąkany człowiek z twarzą pociętą bliznami, który pamięta jedynie urywki ze swej przeszłości. W tunelach podziemnego świata żywiołaków i chowańców, ifrytów i homunkulusów, żebraków i przestępców, stopniowo odkrywa swoje magiczne talenty."
Niezły początek, ale… Wrażenia z lektury podzieliłabym na dwie odrębne kategorie. ;)
W pierwszej umieściłabym te elementy, które mi się podobały. Na czele z bardzo plastyczną i uporządkowaną kreację świata, który raz prowadzi nas mrocznymi, cuchnącymi tunelami wśród zmutowanych i cierpiących, ale współczujących mieszkańców. By za chwilę wprowadzić nas w blasku słońca na powierzchnię zamieszkałą przez bogaczy i magów, którzy bez najmniejszych skrupułów wykorzystują mieszkańców podziemnego świata.
Do tego pierwszego „koszyka” dorzuciłabym również niezwykle intrygującą kreację postaci, tych drugoplanowych. Ich losy chwytają za serce (Znajda, Szczurołap czy alchemik z ciążącą nad nim klątwą), a wraz z rozwojem fabuły czuć, że wszystko, co robią, ma sens i ich spotkanie z głównym bohaterem nie było przypadkowe.
No i właśnie jeżeli o tego całego głównego bohatera chodzi, to już niestety muszę przesunąć się do kategorii numer dwa. Bo Brune Keare jest owszem tajemniczy, ale i zarazem „toporny” i momentami miałam wrażenie, że snuje się jak ten przysłowiowy smród po gaciach.
Do tego jeszcze miałam wrażenie, że autorka nie bardzo wie, w jakim kierunku chce pchnąć całą kabałę. Już się wydawało, że będziemy szukać artefaktu, by „po pięciu minutach” go odnaleźć i zamknąć wątek. Zaraz łapałam się kolejnej „kotwicy”, by się przekonać, że znowu dokonałam złego wyboru.
Nie zmienia to jednak faktu, że świat mocno mnie zaintrygował, a te wszystkie niedopieszczenia jestem na razie skłonna przymknąć oko (tom pierwszy, rozkręcamy się powoli… ;)). I mogę stwierdzić, że debiut autorki uznaję za udany, a sama już planuję w swoim napiętym grafiku zapoznanie się z kolejną odsłoną cyklu.
Bardzo porządna fantastyka, choć z drobnymi zastrzeżeniami. Ciekawa konstrukcja świata, która mi akurat na myśl przywodziła świat znany z Planescape: Torment, co jest bardzo pozytywnym skojarzeniem. Bohater to dość typowy twardziel z zasadami i tendencją do porządnego zachowania, ale jest na tyle dobrze rozpisany, że budzi sympatię. No i tu też nie mogę uciec od porównań z Bezimiennym, a to przez wątek amnezji. Czytało mi się dobrze, gdyż mieszanka interesującego świata, intryg za intrygami i dającego się lubić protagonisty po prostu wciąga. I to pomimo mego głównego zastrzeżenia - momentami "Dwie karty" wyglądają na zbiór opowieści, a nie jedną spójną historię.
Historia nie jest płynna. Główny bohater przeskakuje z wydarzenia na wydarzenia co sprawia, że książka bardziej niż powieść przypomina zbiór opowiadań. Brakowało mi konkretnej fabuły. Przez całość towarzyszymy bohaterowi w jego przygodach. Niestety nie jest to postać ciekawa. Nie ma on wspomnień, ale używanie magii przychodzi mu z łatwością. Potrafi zrobić wszystko czego akurat wymaga od niego fabuła. Spotkałam się wcześniej z opinią, że książka przypomina grę, gdzie postać przechodzi "od zadania do zadania" i niestety jest to prawda. Raczej nie będę kontynuować serii.
Książka z polecenia - bardzo dobrego polecenia. Pierwsza pozycja tego typu. Bardzo mocne dark fantasy. W książce praktycznie nic się nie wyjaśnia, mam więcej pytań niż na początku. Bardzo dobra pozycja, szczerze to jestem zaskoczona jak dobrze, jak płynnie czyta się tę książkę.
Świetne opisy miejsc i postaci, bo jestem w stanie ich sobie wyobrazić.
Polecam całą sobą. Myślę, że całą serię przeczytam.
Na początku wydało mi się oklepane, ale im dalej tym więcej rzeczy jednak okazało się zupełnie nowe.
Mroczny świat pełen przeróżnych sekretów, magii i alchemii. Świetnie się bawiłem przy tej książce, jedyne moje zastrzeżenie, które w kolejnych tomach jest trochę mniej widoczne, to to jak wiele wątków tu się pojawiło. Po zakończeniu głównego wątku mamy tu serię opowiadań których jedynym celem jest lista checkpointów dla bohatera aby zdobył jakąś umiejętność i/lub przedmiot do dalszej podróży. Cała reszta? Świetna, polecam serdecznie.