This is a reproduction of a book published before 1923. This book may have occasional imperfections such as missing or blurred pages, poor pictures, errant marks, etc. that were either part of the original artifact, or were introduced by the scanning process. We believe this work is culturally important, and despite the imperfections, have elected to bring it back into print as part of our continuing commitment to the preservation of printed works worldwide. We appreciate your understanding of the imperfections in the preservation process, and hope you enjoy this valuable book.
„Książka jest dziś jak prostytutka: każdy, co ją kupi, rekomenduje ją przyjaciołom, gdy wszystkim jego wymaganiom dogodzi. W przeciwnym razie plwa na nią najbezkarniej na świecie. A więc książka jest jak świętość...?"
Do tej kokoty będę wracać!
A już mniej żenująco: usłyszawszy, że jest to książka wymagająca, podszedłem do niej z uprzedzeniami, które rozwiały się tak szybko, jak tylko zdążyłem przeczytać pierwsze kilka stron. Zresztą właśnie pierwsza część (bagatela – dwieście stron) wywarła na mnie największe wrażenie. Prawdopodobnie nie jestem w stanie objąć wszystkiego, co mnie zachwyca, dostatecznie dobrze, by móc to teraz wszystkim wyłożyć, w każdym razie najbardziej spodobały mi się trzy aspekty tejże książki.
Po pierwsze – sposób prowadzenia narracji. Zapewne najlepiej będzie, aby każdy przekonał się o tym na własnej... strunie (analogia powinna nabrać sensu po przeczytaniu książki), lecz gdybym miał ją jakoś zamknąć w słowach, rzekłbym: wysoce zindywidualizowana, rozczłonkowana (rozczłonkowana narracja! tak jest!). Stanisław Brzozowski opisał ją jako „kolisko monologów", jednakże ja nie jestem zdolny do wytworzenia porównań tej rangi.
Po drugie – atmosfera. Nastrój dekadencki, nie powiem, udzielił mi się wyraźnie. Książka kojarzy mi się nieco z Pożegnaniem jesieni (notabene jedną z moich ulubionych poświeci) i nie wiem na ile moje skojarzenie jest słuszne, lecz bynajmniej nie potrafię się go wyzbyć. I jakkolwiek nastrój Próchna oczarowuje mnie już od pierwszych stron, to jednak wydaje mi się, że nie porwie on wszystkich, na przykład takich antygombrowiczów, antywitkiewiczów, tudzież antyschulzów.
Po trzecie – Berenta głębokie oczytanie. Imponuje mi lekkość, z jaką autor cytuje wyimki ze Słowackiego, Baudelaire'a bądź Nietzschego (a tego ostatniego to nawet we własnym tłumaczeniu, podczas gdy ja wciąż nie jestem pewien czy poprawnie literuję jego nazwisko!!!). Pojawia się parę zwrotów z francuszczyzny, angielszczyzny, języka rosyjskiego, a zwłaszcza – niemieckiego, wszystko to zaś robi na mnie, nędznym okruchu, piorunujące wrażenie. Parafrazując jedno z porównań z książki, które zdążyło już wyryć się w mojej pamięci: Berenta głębokie oczytanie jest mi nie latarnią, a błyskawicą.
Słowem: mnie się podobało, z wypiekami na twarzy planuję wypożyczenie kolejnych powieści Berenta, a nawet – Synów ziemi Przybyszewskiego. (!)
Jeśli Pałuba. Sny Marii Dunin była mdła, to Próchno jest duszne i gorączkowe. 0,75⭐ za pieska (biedna chartko, biedna Vento, jedyna była bezproblemową postacią w tym całym burdelingu) + 0,25⭐ za szczyptę wątku homoerotycznego.
męczyłam się wybitnie, ale nie ze względu na kunszt i doskonałe oddanie nastrojów epoki. wybitnie niedogodnym jawi się ciężar brawurowego na swoje czasy portretu cierpienia wikłającego w relacje z tym, co destrukcyjnie mami zmysły, daje komfort poprzez lubowanie cierpienia: używki, dekadentyzm, szukanie tragedii w życiu i dramatyzmu tam, gdzie można go uniknąć. ważna lektura, ale zdecydowanie nie ważka
Świetny obraz epoki i dekadentyzmu. Bardzo klimatyczna, a więc ponura pozycja. Nie jestem największą fanką Młodej Polski, ale powieść Berenta jest doskonałym zebraniem tego wszystkiego, czym ta epoka była, a to zawsze coś ciekawego. Również pod względem technicznym, czysto językowym i kompozycyjnym jest nad czym się tutaj pochylić. Każde zdanie, użyte sformułowanie, ma swoją wartość i cel. Chyba cała siła tego utworu polega na tym, że autor jest tutaj zdystansowany; nie odnosi się do swoich bohaterów, ale jednocześnie prezentowany obraz tego dekadenckiego świata mówi jasno za siebie. Ostatecznie Próchno jest dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo spodziewałam się czegoś ciężkiego, nudnego, a dostałam coś, co potrafiło mnie zafascynować od pierwszej strony.
2,5/5 "A że myśli były bardzo przykre, węzeł stawał się beznadziejnie zawiły, więc - uczuł nagłą potrzebę napicia się czarnej kawy" Oh, man, wypiłam sporo kawy w trakcie lektury...
Rozumiem, dlaczego wypadałoby tą książkę przeczytać minimum dwa razy, dla jej pojmowania. . Nie oznacza to, że w przeciągu tego semestru akademickiego, rzeczywiście to zrobię.
Po tym jak wiele osób (łącznie z prowadzącą zajęcia) nagadało, że jest to ciężka lektura do czytania, nieźle się jej obawiałam. Ale szczerze mówiąc, nie jest tak źle. Choć nie zrozumiałam wszystkiego z niej xD
Mam ogromne skojarzenie ze Scenami z Życia Cyganerii połączonymi z jakąś dziwną odmianą dekadentyzmu rosyjskiego, ale to chyba esencja Młodej Polski... ⭐️⭐️⭐️⭐️