"Ja, inkwizytor: Bicz Boży" - pierwsza powieść Jacka Piekary o Mordimerze Madderdinie i jednocześnie najdłuższa książka z cyklu "inkwizytorskiego".
Jacek Piekara tak mówi o tej powieści: "Bicz Boży to nie tylko historia skomplikowanego śledztwa prowadzonego przez młodego jeszcze inkwizytora, śledztwa w którym główne role grają spryt, bezwzględność oraz wierność tezie, że sprawiedliwość jest ważniejsza od prawa. To również opowieść, w której Czytelnik między innymi dowie się o podejrzeniach co do zniknięcia Jezusa Chrystusa, pozna niektóre tajemnice Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium, a także usłyszy przepowiednię dotyczącą przyszłości samego Mordimera".
Od lat zajmuje się multimediami i szeroko pojmowaną popkulturą. Pracował jako zastępca redaktora naczelnego pism „Click” i „Game Ranking” oraz naczelny magazynu „Fantasy”. Prowadził programy autorskie w Radiu WAWA. Reżyserował dubbingi. Tworzył i tłumaczył scenariusze gier komputerowych. Od kwietnia 2008 – szczęśliwy tata małego Kacperka. Jeden z najpopularniejszych pisarzy fantastycznych. Prowokujący. Zaskakujący. Potrafi rozbawić, zbulwersować, dotknąć do żywego. Wymyka się oczekiwaniom. Ledwie okrzepł w szatach inkwizytora, niespodzianie wdział żupan.
Im więcej czytam powieści o Mordimerze Madderdin, tym mocniej uderza mnie to, w jak mistrzowski sposób udało się Piekarze oddać zjawisko hipokryzji. Tak naprawdę cały przedstawiony przez niego świat jest kwintesencją tego zachowania. Ciężko odnaleźć postać, która spełniałaby choć elementarne warunki, aby go nazwać dobrym i porządnym człowiekiem. Dorzućmy do tego cynicznego bohatera, bardzo seksistowski obraz społeczeństwa (kobieta i jej miejsca w świecie jest tutaj ukazane dość jednoznacznie) a powstaje nam o dziwo naprawdę dobra fantastyka. Wszystkie wyżej wymienione elementy idealnie wkomponowują się w groteskowy świat tej powieści.
The more I read the stories about Mordimer Madderdin the more I realize how brilliantly Piekara showed a phenomenon of hypocrisy. In fact the whole world created by him is the quintessence of such behaviour. It is hard to find a character who is able to fulfil even elementary conditions of being a good and moral man. We can add to it a cynical protagonist, a very sexist portrayal of the society (where woman and her place in the world are shown quite unambiguously) and we have, strangely enough, a really good fantasy book. All the elements mentioned before are incorporated very well into the grotesque world of this story.
Kiedy człowiek już z rezygnacją pogodził się, że nic się nie zmieni to nagle pojawia się coś co chociaż trochę robi robotę.
Ktoś zabija w bardzo brutalny sposób pewnego biskupa, a potem zostawia tajemnicze liściki do inkwizytorów z zapowiedzią kolejnych morderstw. Nasz uniżony sługa będzie musiał znaleźć sprawcę, ale jeszcze wiele trupów wypadnie z kilku szaf.
Co zrobiło tutaj choć tę odrobinę roboty? Jedno opowiadanie. Tyle albo aż tyle. Po prostu mamy w tej książce jedno, wielkie opowiadanie i możemy na nim skupić się całkowicie. Jednak z drugiej strony to opowiadanie nie należy do najlepszych, a przynajmniej ja miałam styczność z lepszymi. Ogólny pomysł na fabułę jak dla mnie super. Początek historii i tok sprawy prawie do połowy książki był bardzo ciekawy, ale potem zaczęło pojawiać się coraz więcej niepotrzebnych zapychaczy w opisach. Niby dostajemy to mięso, które jest w stanie nacieszyć oko, ale jest go na tyle mało, że ciężko się nim najeść. Miałam wrażenie, że Mordimer w tej książce jest bardziej chamski i taki buńczuczny niż zazwyczaj, ale jakby nie patrzeć to jego zachowanie zawsze zostawiało sporo do życzenia i można się do tego przyzwyczaić.
Cieszy mnie fakt, że po tylu książkach autor jest w stanie mnie w pewien sposób zaskoczyć. Zostawiam 2,5 gwiazdki.
Mordimer wraz z 3 innych inkwizytorów bada sprawę samospalenia niezbyt cnotliwego biskupa. Po drodze wpada na trop innej sprawy - domu publicznego na terenie zakonu, z siostrami jako pracowniczkami. Poza grzesznikami musi też walczyć z humorami swego przełożonego cierpiącego na hemoroidy. W końcu przejmuje dowodzenie i rozwiązuję sprawę... poniekąd, bo jak to zwykle bywa, jest zbyt skomplikowana by zostać rozwiązaną całkowicie.
M. poznaje człowieka, rzekomego byłego inkwizytora, który uważa Święte Oficjum za instytucję która odeszła od swych ideałów i który podjął samotną walkę o swe ideały.
Kolejny tom przygód Mordmiera Madderina i kolejny który ma miejsce w przeszłości bohatera, jeszcze przed wydarzeniami z tomu o Słudze Bożym, który to był debiutem serii.
Mordimer rozwija się, jako Inkwizytor w tym świecie i nadal jest nadętym dupkiem, który z łatwością operuje swoim intelektem, aby ratować dusze grzeszników, szerzyć chwałę Boga i Inkwizytorium oraz przy okazji nabić sobie kabzę. Bo świat ukazany przez Piekarę to świat hipokryzji, która ma miejsce na każdym kroku. To także świat wybitnie szowinistyczny, gdzie kobieta jest traktowana przez większość jak rzecz, która służy pewnym czynnościom. I tyle.
Ginie lokalny biskup. Na stosie. Tyle, że nie został spalony przez Inkwizycję, a prawdopodobnie ktoś mu w tym wydatnie pomógł. Proceder groźny raczej dla wizerunku papistów, więc władza musi interweniować. Mordimer w towarzystwie kilku innych pobratymców zaczyna bardzo żmudne śledztw, które będzie wymagało sporo sprytu i uporu od naszego bożego posłańca. Szkopuł w tym, że na drodze do celu stoi wiele czynników, w tym przełożony naszego bohatera...
Ślady prowadzą do okolicznego klasztoru, gdzie ani lokalny klecha, który ma z nim jako "jedyny" kontakty, ani same siostry nie ułatwiają Mordimerowi zadania, przy czym już wkrótce na jaw wyjdą wszelkie brudy tego miejsca i to nie byle jakie. Niestety też dojdzie do kolejnych morderstw, a które na siebie ma brać niby lokalna grupka heretyków. Przynajmniej tak stoi w listach, jakie pozostawiają po sobie sprawcy...
Typowy dla Piekary proce-dural polegający na rozgryzaniu jakiejś zagadki kryminalnej nieco się załamuje pod koniec, bo wyniki rozwikłania sprawy są bardzo nietypowe i odstają od "piekarowego" schematu, co cieszy. Jednakże... Sprawa kończy się w 3/4 książki i dalej historia nadal się toczy. Mordimer nieco przypadkiem odgaduje kto jest sprawcą/sprawcami i całość kręci się wokół tej osoby, który co żywo jest zainteresowana Inkwizytorem i pogłębia lore całego tego świata. Tylko, że te sto stron ciągną się niemiłosiernie i wydają się rozwleczone, a na końcu i tak nic tego nie wynika. Po co Panie Jacku, takie rozwiązanie?
I gdyby nie to, to spokojnie znów dałbym się ponieść historii, nawet pomimo jej wtórności, bo imć Piekara to sprytna bestia. Daje nam kawalątek czegoś nowego, takie ździebko, aby rybka złapała przynętę i kupiła kolejną książkę. I to działa, co mnie przeraża, ale już nieco złości. Autor ma poczytną serię, więc doi ją ile może, co absolutnie rozumiem, tylko pytanie:
Ile jeszcze będę przetrzymać w stanie tego samego? Kiedy nastąpi przesyt. I doskonale wiem, że autor nadal będzie nas raczył okruszkami i wiem też, że będę dawał się "łowić". Bo Pan Jacek ma świetny styl pisania, przez co całość łyka się w zastraszającym tempie. I w sumie żal byłoby rozstać się z Mordimerem, mimo tego że z niego jest buc niesamowity. A tak 3.5, bez naciągania, przez tą rozwleczoną do granic końcówkę, która nie przynosi pożądanego finiszu.
Obraziłem się jakiś czas temu na autora, stąd mam wielkiego laga w czytaniu historii Mordimera. Jednakże czemu mam karać siebie i biednego uniżonego sługę Pana, skoro autor okazał się (jak wielu innych) bucem. Tak więc nadrabiam i nadrobię do końca. Stęskniłem się za tym uniwersum i bardzo się nie zawiodłem. Widzę, że jednak chyba jest większy plan niż na początku i zastanawiam się, czy w późniejszych w akcji tomach nie ma zmian (w nowszych wydaniach), jak było z Sługą Bożym (jedno dodatkowe opowiadanie). No nic, czekałem już wystarczająco długo, czas się brać za kolejną część :)
Nadal nie umiem się zdecydować, czy lubię Mordimera, czy mnie wkurza, ale końcówka tym razem była bardziej niż zadowalająca! Wszystko zaczyna się ładnie ze sobą łączyć, a nie ma rzeczy milszej memu sercu, od zbierania kolejnych elementów czającej się za kurtyną wielkiej układanki. Za to właśnie uwielbiam wielotomowe serie.
Tym razem zdecydowałam się na audiobooka i muszę przyznać, że to był strzał w dziesiątkę. Genialna realizacja i fantastyka w tej formie zdecydowanie do mnie przemawia :)
W końcu też doczekałam się dłuższej historii w uniwersum inkwizytorów. Podobało mi się. Trochę fantastyki, trochę kryminału - w to mi graj. Polubiłam się z Mordimerem. Czysta rozrywka :)
Pierwsze 90% książki zmiotło mnie z powierzchni ziemi i za nie 5 gwiazdek, które utrzymałam mimo że końcówka mi się średnio podobała - wolałam prowincjonalne zbereźności, nawiedzonych ogrodników, burdele w zakonach i wszechogarniające zepsucie obyczajowe niż luźne dywagacje na temat przyszłości i dziwaczne postacie; zakładam jednak, że końcówka ma być powiązaniem z resztą historii. I dlatego 5 gwiazdek zostało.
Mam ogromną nadzieję, że Piekara zdecyduje się na więcej powieści w tym klimacie. Nie żebym nie lubiła opowiadań, po prostu w różnorodności formy siła! ;)
Mordimer Madderdin nadal wypracowuje swoją pozycję jako inkwizytor. Tym razem musi przeprowadzić śledztwo w skomplikowanej sprawie, gdzie ktoś morduje ludzi z kręgu duchowieństwa (biskup, przeorysza, jej zastępczyni). Każda wpływowa instytucja, a zwłaszcza Święte Oficjum, ma swoich agentów i informatorów wszędzie.
Ciekawa, lecz nie na tyle żeby na długo pozostała w głowie. Dałem 4 ponieważ zaskoczyło mnie ( dosyć pozytywne) to, że Madderdin nie zakończył swojego śledztwa. Gdyby nie ten zabieg, ocena byłaby słabsza.