Quand le maître italien du Neuvième art revisite le chef-d’œuvre d’Umberto Eco. En l'an 1327, dans une abbaye bénédictine du nord de l'Italie, plusieurs moines sont retrouvés morts. Pour mettre un terme à ces inquiétantes disparitions avant l’arrivée d’une importante délégation de l’Église, le frère Guillaume de Baskerville tente de lever le voile sur ce mystère qui attise toutes les superstitions. Assisté par son jeune secrétaire Adso de Melk, il va progressivement percer à jour les troubles secrets de la congrégation, et se heurter à la ferme interdiction d’approcher la bibliothèque de l’édifice. Pourtant, Baskerville en est persuadé, quelque chose se trame entre ses murs. Et bientôt, à la demande du pape, l'inquisiteur Bernardo Gui se rend à son tour au monastère et s'immisce dans l’enquête. Les morts s’accumulent et la foi n’est d’aucun secours… Événement ! Milo Manara s’attelle à l’adaptation en deux tomes du chef d’œuvre d’Umberto Eco, vendu à plusieurs millions d’exemplaires et traduit en 43 langues. Après Jean-Jacques Annaud au cinéma (1986), c’est un nouvel artiste de prestige qui s’empare du célébrissime polar médiéval. À la demande des héritiers Eco, Manara a eu carte blanche pour donner sa vision de l’œuvre, et a pour cela choisi un triple parti pris graphique très audacieux. Son adaptation s’ouvre en effet sur Umberto Eco lui-même s’adressant au lecteur, dessiné dans un noir et blanc classique. Puis commence l’intrigue médiévale elle-même, et là Manara renoue avec le noir et blanc au lavis, rehaussé d’effets de matières et de modelés qu’il a déjà utilisé pour Le Caravage . Enfin, chacun sait que les livres tiennent un rôle fondamental dans l’intrigue, et Manara s’amuse donc de temps à autre à recréer des enluminures d’époque, réalisées à la manière des moines copistes du Moyen Âge. L’ensemble est mis en couleurs par la propre fille de Manara sous la supervision de son père, là aussi selon la même méthode qui a présidé à la réalisation du Caravage .
Une BD très réussie qui rend hommage au roman d Umberto Ecco j ai particulièrement aimé le choix de la palette chromatique avec des tons ocres marrons ce qui contribue à l ambiance angoissante du monastère. Je trouve aussi que passer par la bd est un bon moyen pour rendre accessible le message du roman qui retranscrit les disputes de son temps. Bref j ai hâte de lire le deuxième tome.
No puedo contar demasiado de esta novela porque es muy cortita y aún me falta un segundo volumen para acabarla. . Si puedo decir que la edición es una maravilla, si deslizáis podéis ver un video de como es por dentro. . La historia ambientada en el año 1327, el fraile Guillermo de Baskerville llega con su noviciado Adso llegarán a un monasterio donde están ocurriendo muertes extrañas. . Un thriller histórico considerado un clásico de la literatura, que aunque el lenguaje es antiguo y en ocasiones lioso las imágenes aclaran bastante y te meten en el contesto.
Mucho mejor de lo que esperaba. Está claro que Milo pensó que Marlon Brando sería mejor Guillermo que Sean Connery. No le doy 5 estrellas ***** porque me ha dejado a medias, así que tocará esperar la continuación. Gráficamente como siempre muy bien y la historia todos deberían conocerla, así que poco más que añadir. Me ha gustado además el tratamiento de las escenas retrospectivas dibujadas con otro estilo más cercano a los libros iluminados de la edad media en un juego de metaficción. 4 estrellas **** y 100% recomendable
Considerando che i testi sono ripresi direttamente e fedelmente dall'originale di Eco, di cui si riprendono, seppure in maniera riassuntiva, anche le digressioni storiche e teologiche, salto le premesse e parto subito con il punto di forza di questo volume: i disegni di Milo Manara.
Il fumettista più famoso del Triveneto si diverte con la ricchezza di dettagli che Il Nome della Rosa gli offre: il paesaggio montano e le opulente architetture goticheggianti dell'abbazia sono raccontate con vignette di grande formato, che ben rendono l'ampiezza degli spazi. Anche con i numerosi personaggi, Manara non si tira indietro e ci restituisce una galleria di volti ben riconoscibili e francamente realistici. In un'opera così ricca di figure, difficilmente distinguibili dall'abbigliamento (sono pressoché tutti monaci), credo che sia importante. Fa eccezione, ovviamente, l'unico personaggio femminile dell'opera, che è ritratta come qualsiasi donna delle opere di Manara.
Per quanto riguarda la vicenda, essa si conclude al termine della seconda giornata; il frontespizio recita "Volume 1 di 2", ma risulta difficile credere che tutto si possa risolvere in soltanto altre sessanta pagine.
Un volume imperdibile sulle librerie di tutti coloro che hanno amato Il Nome della Rosa, ma può anche essere un punto di partenza per l'avvicinamento all'opera.
Idea adaptowania powieści na wersje komiksowe od dłuższego czasu naprawdę mnie interesowała, ale jakoś miałem problem, żeby się za tego typu dzieła zabrać. Na pierwszy ogień poszła komiksowa wersja "Roku 1984" George’a Orwella, zilustrowana przez Fido Nesti, i muszę przyznać, że zrobiła na mnie duże wrażenie. "Imię róży" poszło na drugi ogień i choć ponownie uważam je za udaną lekturę, to nie jestem już aż tak zachwycony. Ilustracje są piękne i fantastycznie oddają klimat pierwowzoru. Szczególnie podoba mi się otoczenie – pejzaże gór oraz sam klasztor wyglądają naprawdę monumentalnie i epicko. Projekty postaci również są udane – oddają charakter każdej z nich i są wierne opisom zawartym w książce. Problem w tym, że "Imię róży", w przeciwieństwie do "Roku 1984", nie jest łatwe do odwzorowania graficznie. Powieść Eco w dużej mierze składa się z rozważań filozoficznych i teologicznych, które na potrzeby komiksu zostały znacznie skrócone lub całkiem usunięte. W rezultacie utracona została głębia oryginału. O ile uważam, że graficzny "Rok 1984" mógłby stanowić zastępstwo dla pierwowzoru, o tyle komiksowe "Imię róży" traktuję raczej jako bardzo ciekawą pozycję dla fanów powieści. Kolejny tom, jeśli kiedyś się ukaże, chętnie przeczytam.
Bałam się tego komiksu bardzo. „Imię róży” to jedna z moich ukochanych książek i chciałabym żeby była potraktowana wyjątkowo, tym bardziej, że czytałam tyle adaptacji dużych książek w ostatnich latach i najczęściej powierzane były komuś ze świeżym podejściem, co przekładało się na nadanie tekstowi nowych znaczeń i możliwość ponownego odkrywania. Bałam się, że oddanie powieści Manarze, który jest już mocno starszym panem i specjalizuje się w komiksach o lekkim zabarwieniu erotycznym sprawi, że to się będzie czytać jak jakąś ramotkę z lat 90 z seksistowskim vibem. Na szczęście jest całkiem nieźle! Nie jest to może dzieło świeże i odkrywcze, ale bardzo solidne i starające się poświęcić należną wagę każdej płaszczyźnie bardzo potężnej przecież powieści Eco. Milo Manara stara się zachować równowagę pomiędzy wątkami teologicznymi, filozoficznymi, historycznymi, jednocześnie nie tracąc tempa intrygi kryminalnej. Pomimo doskonałej znajomości tekstu czytałam komiks z zainteresowaniem i wyłapywałam smaczki. Warstwa graficzna, pomimo kilku niewielkich przebłysków klasycznego manaryzmu, jest bardzo dobra, odpowiednio oddaje mroczny i duszny klimat klasztoru, ciekawie różnicuje wprowadzane opowieści, widać w niej miłość do ksiąg i pisma, a pejzaże i kadry architektoniczne naprawdę robią wrażenie. Jedyne, co mnie ubawiło, to że autor postanowił odciąć skojarzenia z filmem Annauda i obsadzić w rolach bohaterów inne hollywoodzkie gwiazdy, mamy więc nie tylko młodego Marlona Brando jako Wilhelma z Baskerville, ale całą gamę twarzy, na których widok myśli się „o tego to znam”. Podsumowując - jestem usatysfakcjonowana, wstydu nie ma. Teraz czekam na drugą część, żeby już zapomnieć o tym striptizie szczegółowo ukazanym na ostatnich stronach 🙃
Een schitterende samenwerking van twee geweldige auteurs: Schrijver Umberto Eco en striptekenaar Milo Manara.
Aangezien Milo Manara is voornamelijk een erotisch striptekenaar, is hem wonder boven wonder gelukt om veeel meer vrouwelijke schoon in zijn stripversie te " smokkelen " dan ik in de gehele originele roman had ooit kans te zien.
Er is ook een schitterend verschil tussen grijze en bruine tinten van de gebouwen van de abdij complex of grouwe gestalten van andere monniken en alle kleuren van de regenboog die jonge monnik Adonso in zijn dromen, nachtmerries of wanen ziet.
Grouwe en grijze tinten van de werkelijkheid worden een kleurrijk spektakel wanneer Adonso de manuscripten zaal betreed en al die schitterend gekleurde ,prachtig getekende en fraai versierde manuscripten mag inzien.
De strip eigelijk zijn eerste deel eindigd met een ontmoeting van jonge Adonso met Gullivera ....pardon in een ontmoeting met een meisje die is zo schoon als een maagd en verschrikkelijk als een leger. zo beschrijft haar Umberto Eco.
Maar een attente lezer van verschillende werken van Milo Manara ziet haar voornamelijk. als zijn hoofdpersonage van de stripverhaal Gullivera of de heldin van Manara's reeks click.
Zoiezo is dit een prachtige versie van een beroemde klassieker.
„Imię róży” to książka, do której się zabieram od ponad dwudziestu lat. To był ten tytuł w domowej rodzinnej biblioteczce, który mnie przerażał od zawsze, podejmowałam nawet próby, ale za czasów nastoletnich i zostałam pokonana kilkukrotnie. Dlatego ogromnie się cieszę, że taki kaliber literatury autorstwa Umberto Eco został przeniesiony przez Milo Manara do formy graficznej. Plan jest taki, żeby zapoznać się z tą wersją, a dopiero potem sięgnąć po klasyczną. Przeczytałam już tom pierwszy komiksu i eureka wciągnęłam się w historię o franciszkaninie i jego uczniu, którzy trafiają do klasztoru Benedyktynów, by odkryć tajemnice morderstwa jednego z mnichów. Udało mi się nawet kilka razy parsknąć śmiechem, więc sztywniutko wcale nie jest :) A teraz z niecierpliwością czekam na drugą część! Wydanie książki jest zachwycające i z zewnątrz i w środku (choć do mojego dobrała się Bajk, więc mam ogryzione rogi okładki i grzbiet xD). Ilustracje typowo komiksowe i bardzo szczegółowe, dużo czasu można spędzić na samym wypatrywaniu wszystkich detali. Kolorystyka dobrana idealnie do wagi i atmosfery historii dodatkowo podbija odczuwanie klasztornego mrocznego klimatu. Polecanko, szczególnie nada się teraz na prezenty gwiazdkowe, choć fajnie by było podarować od razu z drugim tomem, a na jego wydanie jeszcze musimy poczekać.
Milo Manara es un conocido dibujante de comics en España, sus publicaciones podían encontrarse en todos los kioscos de prensa hace ya muchos años. En esta ocasión ha decidido realizar su versión del clásico de Umberto Eco. Manara aporta no solo la belleza de sus personajes femeninos, amplía esa belleza a todos loas habitantes del Monasterio. Destaca su gusto por la ilustración, en este caso muy justificada por los ejemplares del scriptorium y también un naturalismo en las figuras humanas muy apreciable en un clásico del mundo del comic. Un Must-Read clarísimo.
Manara è IL MAESTRO del fumetto italiano. I suoi disegni sono meravigliosi, la sua interpretazione del libro è suggestiva. Aspetto la seconda parte del libro...
De naam van de roos. Schrijver: Umberto Eco. Tekenaar: Milo Manara.
Het is jaren en jaren geleden dat ik De naam van de roos las (het boek) en keek (de film). Toch is iets van het verhaal altijd aan me blijven kleven, geen concrete verhaallijnen, wel de sfeer.
Jaren geleden werd mijn interesse voornamelijk aangewakkerd door de behoefte om mijn man (toen nog kersverse vriendje) te imponeren. Nu het verhaal opnieuw is verschenen, als stripboek deze keer (dank u uitgeverij Prometheus om jullie hieraan te wagen), komt de interesse helemaal vanuit mijzelf. Al mag mijn man het, nu ik het boek uit heb, ook lezen ;)
Ik vroeg me af wat ik me nog zou herinneren en of het me nu nog zou kunnen boeien: een boek gemaakt door mannen over een wereld vol mannen, waarin vrouwen quasi enkel verschijnen zonder kleren aan. Het antwoord is dat ik me nog weinig herinner maar dat tijdens het lezen en kijken stukjes en beetjes weer bij me opkomen. Dat ik me al snel weer voel meegesleept worden door het verhaal. En ja, het boeit me. Ik die al jaren bijna alleen nog maar boeken geschreven door vrouwen lees.
De tekeningen zijn donker en vaak lelijk, omdat ze over donkere en lelijke dingen gaan (de sfeer komt geweldig goed tot leven). Maar hun helderheid en gedetailleerdheid is ongelooflijk. Het zijn stuk voor stuk kleine miniatuurwereldjes. Mooi om te zien en heel boeiend. Knap gedaan door Manara! Geen wonder dat Eco fan van hem was. Een mooi eerbetoon! Ik kan niet wachten tot deel 2 verschijnt…
Premisa: Nos encontramos en el siglo XIV, y el franciscano Gullermo de Baskerville acompañado del novicio Adso llega a una abadía donde están sucediendo una serie de crímenes. Le es solicitado que investigue para conocer el origen de estos sucesos, pero prohibiéndole la entrada a su misteriosa y prestigiosa biblioteca.
Opinión: Hace mucho tiempo leí la novela de Umberto Eco, y pasó a ser una de las obras de mi vida, de esas que no se olvidan, que aunque pasen los años continúan en el top de los libros preferidos. Y cuando me enteré que existía esta novela gráfica, no pude hacer otra cosa que desear leerla. Y por fin ha llegado a mis manos y he tenido la oportunidad de adentrarme en ella. Me parece que está maravillosamente retratada, que el estilo de dibujo es muy adecuado a la narrativa de Umberto Eco, además de ser muy disfrutable para el lector. La única pega que le puedo poner es que ha intentado meter mucho contenido en muy poco espacio, y la evolución de la trama me ha resultado algo atropellada. Pero reconozco que es muy difícil plasmar una novela de tal complejidad y extensión en este tipo de formato. A pesar de ello, creo que es una lectura muy recomendable. Solo puedo esperar a que salga el segundo tomo y ya estoy planificando la fecha en la que releeré el texto original.
Imię róży” to książka, którą próbowałam zacząć czytać już kilka razy. Pierwszy raz, jeszcze w gimnazjum, kiedy miałam fazę na klasyki i chciałam przeczytać je wszystkie. Drugi raz na studiach, bo przecież jak to na polonistyce nie przeczytać Imienia róży… A trzeci raz, kiedy zaczęła się pandemia, miała dużo wolnego czasu, więc wydawało się, że to idealny moment. No cóż, nie udało się. Przerażała mnie grubość tej książki i przerażało mnie też, że wszyscy od zawsze powtarzali mi, że to bardzo trudna i ciężka historia. I właśnie dlatego, chętnie skorzystałam z możliwości otrzymania wersji graficznej – stwierdziłam, że to będzie dobry test i możliwość sprawdzenia czy mam szansę się w tej historii odnaleźć. To książka wyrazista, dopracowana i szczegółowa. Przepiękna, klimatyczna i tajemnicza kreska Milo Marana idealnie komponuje się z całym charakterem historii i tworzy świetną całość. I faktycznie, chce się wiedzieć więcej, czytać dalej! Czekam na kolejne tomy i kto wie, może w między czasie uda mi się sięgnąć po klasyczną wersję.
It pains me to give this one such a low rating but it is what it is!
I love the illustrations. I mean, it's Manara, how can one not like it?
And it was great to revisit a story I have visited many years ago through the movie with Sean Connery.
My problem is the writing. I know it's faithful to the original book but I just can't stand it. It's not a fun and practical reading experience for me, and at the end of the day, that is what is most important for me.
Maybe one day I'll get used to it and change my views about it but until then, it is what it is.
Confession time: Despite trying twice, I've never managed to get through the 'Name of the Rose' (though I really liked the fim). This comic makes the story definitely more dumbed-down, I mean accessible, for Philistines like me. The medium also works quite well in showing the strange, Bosch-like illustrations, the menacing architecture, the strangeness of the some of the characters. Pity it's only half (?) of the story, but looking forward to reading more.
This is another book my mom had told me to read for years, so when this graphic novel adaptation came out, I decided to pick it up, and I'm very confused, but I also very much enjoyed it - the art is really well done and in a style that fits the story, and there's a good balance with text!!! My thing with this was this in no way fits all I thought I knew about this story... and supposedly this will just be two parts, so could it all be in the other one... the mystery solving part is not really here yet (but that's not really my thing), but I was curious about the idea of making up a classic text like it existed and still missing that... This is really good and if you've been curious about this classic, this a good chance to pick it up!!!
Se trata de la primera parte de la adaptación al cómic de la novela homónima de Umberto Eco, dibujada por Milo Manara.
La novela de Eco es uno de mis libros favoritos. Me faltaría una séptima estrella para calificarlo. Y Manara es toda una leyenda del cómic, reconocido incluso por alguien que, como yo, apenas conoce el género.
El dibujo es extraordinario, aunque el color quizá resulta un poco pobre, no en su ejecución (los degradados, pinceladas, texturas... están bien ejecutados) sino en su paleta, que me ha resultado demasiado plana y triste, con unas pocas viñetas que destacan en sus respectivas páginas. Me ha resultado maravillosa la página en la que se dibujan las miniaturas de Adelmo, tanto más cuanto que identifico en ellas algunas miniaturas medievales reales y sospecho que todas lo son.
Sin embargo, lo que sí me ha resultado fallido es el ritmo. En la novela original los días y las horas están claramente marcados por la oración (y lo mismo ocurre en la película de Annaud). Pero en este cómic me falta ese ritmo, algo que marque una pauta temporal, que dé la magnitud del paso del tiempo: los acontecimientos, ¿están separados horas, días...? ¿Es ya de noche? La acción se desarrolla de forma plana.
Esto le ha costado la quinta estrella.
Por lo demás, deseando tener ya en mis manos la segunda parte.
Quando se junta o brilhantismo de Umberto Eco, com a genialidade de Manara, o resultado só podia ser uma adaptação fantástica deste clássico da literatura. Além de belíssimo visualmente, é uma óptima oportunidade para aqueles que não tem paciência para ler a obra original acederem a sua história através desta fiel adaptação!! Não é o meu caso, que já li o Nome da Rosa vai para uns anitos largos… Único contra, o preço é absolutamente proibitivo para um álbum de banda desenhada, que, ainda por cima vai ter dois volumes…
Un volume fantastico! Illustrato magistralmente da Milo Manara, il romanzo di Eco prende vita. Un'esperienza bellissima. Mi sono goduta ogni pagina. Ovviamente aspetto il seguito...
Zarówno zachwyca, jak i nie powinna zachwycać. Nie ukrywam, że „Imię róży” Umberto Eco to książka, która mnie fascynowała i męczyła, gdy byłam nastolatką. Wieczna ambiwalencja. Podziwiam, chcę czytać, opowiadać o tej historii młodym ludziom, by sami się przekonali, jak na nich wpływa, a jednocześnie mam przeświadczenie, graniczące z pewnością, że w szkołach, gdzie przeprowadzane są testy z samej znajomości treści, zamiast o niej dyskutować, popełnia się wielki błąd. Chciałabym, by Umberto Eco potrafił wciągnąć młodszych czytelników w świat opowieści, ale to marzenie szaleńca. Mylenie mydła z powidłem – jakim cudem piękne wydania „Imienia róży”, liczące 760 stron, z czerwonymi brzegami, szkicami i planem biblioteki, napisane drobną czcionką, mają być czytane w spokoju i z czasem na refleksję, jeśli trzeba je wcisnąć między kilka sprawdzianów i kartkówek tygodniowo? Nie da się. Dlatego od dawna marzyłam o adaptacji w formie powieści graficznej. Moje pragnienia zostały spełnione! Przekładu i adaptacji tekstu na podstawie powieści „Imię róży” w tłumaczeniu Adama Szymanowskiego dokonał Paweł Bravo, a komiks wydała Oficyna Literacka Noir sur Blanc. Właśnie ukazał się pierwszy z dwóch tomów autorstwa Milo Manary. Jego treść obejmuje historię opisaną przez Eco do mniej więcej trzeciego dnia pobytu Wilhelma i Adsa w klasztorze. Adaptacja zasługuje na uznanie – na 64 stronach formatu A4 udało się oddać wątek kryminalny, historyczny i zarysować dylematy moralne. Jest zachwyt księgami, komizm, groza. Może zabrakło rozważań teologicznych, ale forma powieści graficznej, rządzi się swoimi prawami. Ilustracje Manary doskonale oddają mimikę postaci i przekładają na język obrazu zarówno płaskorzeźby portalowe, jak i średniowieczne woluminy. Mamy tu różne rodzaje ilustracji. Te, które są współczesne - rysowane klasycznie, czernią, bielą – stanowią narrację Eco. Następnie mamy retrospekcje do wydarzeń ukazanych w powieści – to jedynie czarne kontury postaci i szkice wydarzeń. W odwzorowaniu świata przedstawionego artysta stosuje malarskie rozmycia i wyraźnie wyostrza rysy wszystkich postaci. Naprawdę otrzymaliśmy książkę o książkach, a przy tym wizualną opowieść o dojrzewaniu, odkrywaniu zmysłowości i niewygodnej historii. Postacie Adsa i Wilhelma nie przypominają aktorów odgrywających ich role w filmie Jeana-Jacques'a Annauda, ale młodzi duchowni i Adso mają wygląd typowy bardziej dla naszych czasów. Jednak to, co mnie naprawdę zaskakuje, to fakt, że Manara pozostaje sobą. Nie powinnam oczekiwać od rysownika komiksów erotycznych subtelności w ukazywaniu kobiet, ale w kontekście podziemi średniowiecznego klasztoru widok rudowłosej piękności o smukłej sylwetce, z wygolonymi miejscami intymnymi i podkreślonymi ustami, wywołuje dysonans. Można to jednak wytłumaczyć: w końcu to pierwsze zbliżenie Adsa. Widział ją tak, jak chciał. Aby współczesny czytelnik mógł zrozumieć, jaką teofanię przeżył bohater, na ilustracji widzimy rudowłosą, wyidealizowaną piękność, charakterystyczną dla komiksów Manary. Autor ukazuje też wszelką brutalność, jednak subtelnie – nie musimy przyglądać się zwłokom mnichów ze szczególną dokładnością. Wystarczy nam mimika postaci i kolory - za kolorowanie odpowiada córka autora, Simona Manara. Do tego opracowanie komiksu w matowej okładce, na kredowym papierze, niemalże przypominającym papirusy, wzmacnia niepowtarzalny klimat debiutanckiego kryminału napisanego przez Eco. Mamy zatem komiks, na który czekałam - dla mnie był wielką przyjemnością, kartkowałam go z ekscytacją – a przy tym taki, który jednak zadaje niewygodne pytania albo je prowokuje. To tak jak w „Imieniu róży” - wspieramy bohaterów, jesteśmy ciekawi historii i czujemy odrazę wobec obłudy świata. Jest w tym zatem i groza i erotyka i wielka tajemnica, a to wszystko przecież jest opowieścią o książkach. Bardzo dziękuję za współpracę i możliwość przeczytania komiksu Oficynie Literackiej Noir sur blanc.
Naprawdę fajnie i rzetelnie zrobiona adaptacja, która pozwala nam zerknąć do głowy Manary i obejrzeć, co on widział czytając powieść.
W komiksie przewija się dużo tekstu, do tego pozostano przy specyficznym i nieco trudnym języku, którym posłużył się Umberto Eco opisując przeżycia mnichów. Nie usunięto wstawek historycznych, a niektóre wątki, tak samo jak w książce, pozostawiały pewne niedomówienia, które czytelnik sam musi sobie sam ułożyć w głowie. Pozostał ten sam klimat błądzenia po omacku, po ciemnych korytarzach gmachu opactwa. To jednak sprawia, że osoby, które miały wiele zarzutów do oryginału, mogą spotkać się tutaj z podobnym problemem. Oczywiście komiks zawsze będzie formą krótszą niż powieść, ale osobiście nie odczułam tutaj chodzenia na skróty. A ci, którzy uznali tekst wyjściowy za przesadnie rozciągnięty, nie mogą spodziewać się tutaj czegoś innego. Powieść graficzna, można powiedzieć, z szacunkiem odnosi się do formy Umberto, co spodoba się jego zwolennikom, a wręcz przeciwnie osobom nieprzekonanym do jego pióra.
Co do samych rysunków - były fenomenalne. Całą historię zachowano w odcieniach brązu i żółci, co przynosi na myśl odcienie starej, zakurzonej i nieco wyblaklej książki znalezionej w kącie biblioteki. To co wyjątkowo urzekło mnie w wizji Manary to sposób w jaki przedstawił budynki opactwa, przy których człowiek wydaję się być niemal mrówką. Wielkie, toporne, tajemnicze i niepoznane. Czymże jest mały człowieczek w porównaniu z tak gigantycznym gmachem? Fantastycznie budowało to klimat tajemnicy, czegoś większego i potężniejszego od zwykłego człowieka.
Na obecną chwilę trudno mi jest oddzielić ten tekst od oryginału i ocenić go jako twór kompletnie niezależny, gdyż jest to dopiero pierwsza część historii. Trudno mi jest powiedzieć, jaki odbiór tekstu może mieć osoba niezaznajomiona z książką Umberto Eco. Już sam oryginał ma w sobie coś tajemniczego i trudnego do uchwycenia.
W każdym razie, szczerze polecam wszystkim fanom Imienia róży, którzy chcą poobcować ze sztuką, zarówno w formie języka, jak i pięknych ilustracji.
[Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z wydawnictwem]
Znacie "Imię Róży" Umberto Eco❓️Czytaliście książkę a może oglądaliście film❓️🤔
•współpraca reklamowa/barterowa z @oficyna_noir_sur_blanc •
Ta przyciągająca wzrok książka to pierwszy tom powieści graficznej powstałej na podstawie kultowego "Imienia Róży" U. Eco 📚
Milo Manara to mistrz współczesnego klasycznego komiksu, który za sprawą niesamowicie dopracowanej i szczegółowej kreski przeniósł nas do świata starych woluminów, tajemniczych zbrodni oraz życia w opactwie. O przekład i adaptację tekstu polskiego w tłumaczeniu Adama Szymanowskiego zadbał natomiast Paweł Bravo. Muszę przyznać, że naprawdę świetnie się to czyta i ogląda. Fabuła jest wciągająca i dobrze nakreślona a postaci wyraziste. Bez wahania można czytać tę pozycję nawet bez znajomości oryginału.
Bardzo chętnie sięgnę po dalsze tomy, ponieważ po lekturze zapragnęłam powtórnie przeczytać "Imię Róży"! Mój mąż jako pierwszy przeczytał tę pozycję. Skończyło się to tym, że również z tęsknotą patrzy na naszego grubaska, czyli prawie 800-stronicowy pierwowzór 😆 Jutro pożyczam powieść graficzną teściom, ciekawe czy nie skończy się podobnie... 😅
Daję 4,5 gwiazdki. Po przeczytaniu wszystkich części istnieje możliwość zmiany na 5 gwiazdek.
Há uns anos largos, eu li o complexo, mas fascinante volume de Umberto Eco - "O Nome da Rosa". É uma daquelas obras cuja ambição, abrangência e erudição deixam uma pessoa de boca aberta e com receio em tornar a escrever até a lista do supermercado. Eco, um génio e um poço de erudição, elabora aqui um "whodunnit" como pano de fundo para uma longa dissertação sobre estética medieval, que se não me engano, terá sido o assunto da sua tese de doutoramento em semiótica. (corrijam-me aqui, caso esteja a dizer algum disparate) Manara, um já amplamente conhecido virtuoso, dá corpo e imagem à história, através de uma arte de excelência, que permite sentir as texturas e ambiente da narrativa, personagens e, acima de tudo, o enquadramento cronológico. Em suma, é uma maravilha viajar por estas páginas, ver a junção de dois génios ao serviço de uma excelente história, e mal posso esperar pelo segundo volume (já que só a primeira parte foi publicada até agora), e não posso recomendar mais esta obra prima. (A título de nota pessoal e, sim, rancorosa, alguém diga ao João Vicente que este é um dos exemplos claros de que a sua posição quanto À Banda Desenhada é só ignorância idiota e pretensamente esclarecida.) Corram a adquirir e ler esta maravilha.