Upalne lato, bezkres chorwackiego nieba, beztroska, plaża i morze – tak wygląda raj, do którego przyjeżdżają na wakacje Daria z Markiem. Mieli mieć czas tylko dla siebie i syna, ale na miejscu poznają Szwedów: Johana i jego dużo młodszą seksowną żonę Verę. W dodatku Marek dostaje nagłą lukratywną propozycję zawodową i pogrąża się w pracy. W tym czasie Daria zbliża się do nowo poznanych ludzi. I z dnia na dzień jest nimi coraz bardziej zafascynowana. Pewnego wieczoru zostaje zaproszona do nich na kolację. Późnej atmosfera szybko staje się duszna od niewypowiedzianych pragnień, pożądania, zazdrości i poczucia odrzucenia. Chorwackie słońce rozpala zmysły i doprowadza ludzi do szaleństwa.
Które z nich ulegnie mu jako pierwsze? Jedno jest pewne – nie wszyscy wrócą do domu. Nie wszyscy przeżyją. To pierwsze i ostatnie takie lato w ich życiu.
W którym momencie fascynacja drugą osobą zamienia się w obsesję? Jak daleko można się posunąć, żeby zdobyć to, czego się pragnie? Czy pożądanie może smakować zemstą?
Opowieść o opętaniu i odrzuceniu, o tym, że nasze pragnienia mogą zniszczyć życie, a to, co wydaje się spełnieniem marzeń, szybko może stać się przekleństwem.
Polski pisarz i dziennikarz. Autor książek z cyklu Jakub Mortka, publikował między innymi dla "Pulsu Biznesu", "Polityki" czy "Nowej Fantastyki".
W 2013 oraz w 2014 nominowany do Nagrody Wielkiego Kalibru, w 2015 został jej laureatem za powieść Przejęcie. W 2019 roku laureat nagrody "Złoty Pocisk" w kategorii najlepszy kryminał 2018 roku, którą otrzymał za książkę Żmijowisko.
Z wielkim bólem serca, ale… no rozczarowanie. To nie jest Chmielarz, którego znam i lubię.
Bohaterka niezwykle irytująca, a te intrygi i plot twisty totalnie od czapy. Nie do tego przyzwyczaił mnie autor☹️ Za dużo tutaj absurdów, nieprzemyślane zabiegi…
Jest mi strasznie przykro🙈
Na plażę jako totalnie niezobowiązująca lektura może się nada😅
Ocena: 3,75/5 Gatunek: domestic thriller Motywy: rodzinne wakacje, para w lekkim kryzysie, fascynacja prowadząca do morderstwa . Mam słabość do powieści wychodzących spod pióra Wojciecha Chmielarza. Gdy - jeszcze przed premierą - przeczytałam okładkowego blurba "Za granicą", pomyślałam - oho, znów coś dla mnie! I właśnie tak było, ale też i nie, poniżej postaram się wyjaśnić, dlaczego.
Autor pisze niezwykle obrazowo, bez problemu wsiąknęłam w klimat gorącej Chorwacji, zaintrygowana parą Szwedów, ale też polskim małżeństwem i ich problemami w związku. Spoiler alert: ciężko tu kogokolwiek obdarzyć sympatią. Warstwa obyczajowa powieści jest mocno rozbudowana, napięcie powoli narasta, także to erotyczne - nie powiedziałabym jednak, że "Za granicą" to erotyk. Są "momenty", ale istotniejsze jest tu psychologiczne rozpracowanie postaci i tarcia między nimi.
Potrafię też zrozumieć osoby, którym książka nie przypadła do gustu - absurdy, zbyt duże zbiegi okoliczności, i raz jeszcze to powtórzę: miotający się (i trochę w tym miotaniu groteskowi) bohaterowie, którym chciałoby się co najmniej przywalić w czerep patelką. No i w końcu zakończenie - z dużym potencjałem, ale też chyba odrobinę śmieszne ;)
Podsumowując - "Za granicą" to czysta, niezbyt wymagająca rozrywka, ja całkiem nieźle się przy tej książce bawiłam, ale kilka przewrotów oczami też się zdarzyło ;)
Weekend przy basenie to nie to samo, co urlop z prawdziwego zdarzenia, jaki zaplanowali w Chorwacji bohaterowie najnowszej powieści Wojciecha Chmielarza „Za granicą”. Choć może i dobrze, bo nie chciałabym, aby i mój skończył się podobnie jak przygoda Darii i Marka.
Co zdarzyło się za granicą, zostaje za granicą?
Autor w sielankową atmosferę urlopowego wypoczynku wrzuca wiele przemyśleń, na które może nie było czasu w codziennej gonitwie, a może brakowało impulsu, który by je aktywował. Dla Darii, którą na wymarzonym urlopie mąż praktycznie porzuca dla pracy, takim zapalnikiem jest fascynująca para Szwedów. Kobieta zaczyna zdawać sobie sprawę, że to, co ma nie przynosi jej satysfakcji. Nigdy tak naprawdę nie odkryła swojego celu w życiu i nie uświadomiła sobie własnych potrzeb. Zawsze były one mniej ważne niż potrzeby i oczekiwania innych.
Pod wpływem wakacyjnego impulsu, może trochę na złość mężowi egoiście, dla podbudowania własnego ego, a na pewno w wyniku ogromnej otwartości nowych znajomych kobieta pozwala sobie nie tylko na coraz odważniejsze myśli i fantazje, ale i czyny.
Jak to się może skończyć? Od samego początku wiemy, że z morza zostaje wyłowione ciało, więc przynajmniej dla jednej osoby nie skończy się dobrze.
Czy jednak rozwój wypadków i motywacje bohaterów mnie przekonały? Do momentu popełnienia zbrodni tak, bo zrozumiała jest chęć przeżycia na wakacjach czegoś szalonego, wartego wspominania choćby ktoś tego nie pochwalał, ale od tego momentu cała historia traci dla mnie sporo na wiarygodności. Miałam również odczucie niewyważenia obu części opowieści przedzielonych zbrodnią, z czego pierwsza jest znacznie bardziej rozbudowana, czasami niepotrzebnie, a druga potraktowana dość pobieżnie. A już na pewno zabrakło mi tu tych silnych emocji i niepokoju, które odczuwałam choćby przy „Żmijowisku” czy „Wyrwie”.
Sporo w niej za to erotyzmu i wielu trafnych spostrzeżeń i przemyśleń dotyczących relacji w związku, ale po lekturze niemal wszystkich wcześniejszych książek Autora od "Za granicą" oczekiwałabym więcej niż tylko dobrej rozrywki.
Błękitne niebo, upał i droga wiodąca wzdłuż wybrzeża. Każdy kto jechał na wakacje do Chorwacji samochodem wie jak oszałamiające może być panorama rozciągająca się z okien rozgrzanego samochodu. Daria i Marek wybrali się na wymarzone wakacje – cieszą się, że pokażą Adriatyk paroletniemu synowi. Na miejscu poznają małżeństwo Szwedów – młodą i piękną Verę oraz statecznego Johana. Mimo początkowych oporów Daria zaprzyjaźnia się z Verą. Atmosfera robi się gorąca i duszna. Nieprzewidziane zdarzenia wyzwalają w młodym polskim małżeństwie emocje, których się nie spodziewali. Zmuszeni są do podjęcia działań raczej sprzecznych z ich naturą. Brzmi zachęcająco, prawda? Ale…
W tej historii coś nie zagrało, jakby była pisana szybko, na siłę. Bohaterowie opisani płytko, z wydumanymi problemami. Przez pierwszą połowę książki nie działo się nic godnego uwagi, zakończenie nie oszołomiło. Spodziewałam się kryminału, a przeczytałam książkę obyczajową z elementami erotyki (zaznaczam, że kryminały z wątkiem obyczajowym lubię).
Nie chciałabym, żebyście odnieśli wrażenie, że książka była bardzo zła i niewarta czytania, ale przyzwyczaiłam się do naprawdę dobrych książek Chmielarza. Bardzo lubię serię o Mortce, zachwyciło mnie „Żmijowisko”, a i jego próby w fantastyce/horrorze były całkiem udane.
Jest to idealna lektura na plażę – przeczytam, nie zmęczę się, zapomnę zanim dojdę do apartamentu.
Rozumiem, dlaczego ta książka ukazała się w okresie wakacyjno-przygotowawczym. To jest właśnie tytuł, który można wrzucić do torby podróżnej, zabrać ze sobą na plażę i przeczytać na raz bez głębszej analizy treści.
Daria i Marek wybierają się z synem Antkiem na wakacje do Chorwacji. Tuż przed celem podróży natykają się na autostopowiczkę Verę, którą postanawiają podwieźć. Okazuje się, że nowo poznana dziewczyna przez najbliższe dni będzie ich sąsiadką. Wraz z dużo starszym od siebie mężem.
Fabuła tej książki nie jest w żaden sposób odkrywcza. Do tego dość prosta, logiczna i od początku dążąca do jedynego rozsądnego rozwiązania. Nic męczącego dla wyobraźni. Ot, dobrze napisana i poprowadzona niewymagająca historia. Bohaterowie również napisani dosyć stereotypowo, zmęczona żona, która chciała odpocząć, mąż, który musi pracować na urlopie, co powoduje ciągle niesnaski. Do tego mieszkające obok małżeństwo, które z dnia na dzień staje się dla Darii coraz bardziej intrygujące i powoduje w bohaterce myśli, których na codzień się po sobie nie spodziewała. Ale czytelnicy się spodziewali.
Przyznać trzeba, że opisy Chorwacji są w tej książce niezwykle plastyczne I bez większych problemów można sobie wyobrazić plenery, po których poruszają się postaci.
"Za granicą" to lekka lektura na jeden dzień, która nie przysporzy jednak wielu emocji ze względu na swoją przewidywalność.
Z przykrością stwierdzam, że tendencja spadkowa trwa. Zarzuty względem tej książki to : - dłużyzny - brak rozwinięcia postaci i motywów - irytujące postaci - zatracenie wstępnej, dusznej atmosfery Na plus - autor przestał diagnozować i naprawiać świat. Rys socjopsychologiczny nie zabija kryminalnego charakteru.
Nudna historia o nudnych i irytujących ludziach (pół książki jest o tym, jak wykonują banalne czynności, sikają albo zabawiają dziecko), Polacy na wakacjach w najgorszym wydaniu, a kiedy akcja rusza, to jej przebieg jest pozbawiony logiki. Ja rozumiem, literatura "eskapistyczna", bez większych ambicji, ale bez przesady...A już ten motyw z kradzieżą portfela "rollingeye".
Chorwackie skalisto-żwirowe plaże, ciepły Adriatyk, lokalne tawerny, dźwięki cykad - właśnie w te rejony zaprasza nas autor Za granicą. Może najnowsze dzieło Wojciecha Chmielarza to tania wakacyjna rozrywka idealna na leżak, czy plażę jednak swoim stylem porwała mnie od pierwszych stron. Gdy Daria i Marek spotykają parę szwedzkich turystów ich urlop nabiera całkiem nowego wymiaru. U bohaterki górę bierze dziwna fascynacja nowo poznanymi, do głosu dochodzą głęboko skrywane pragnienia seksualne, kobieta za wszelką cenę pragnie, by coś przeżyć i mieć później o czym opowiadać. Atmosfera zagęszcza się i właśnie wtedy następuje zwrot akcji, po którym zupełnie nie chciało się czytać dalej. Autor pokazał jak nasze pragnienia mogą okazać się pułapką oraz co się stanie, gdy wyłączymy czujność. Tego mu zarzucić nie można, ale co do reszty niestety nie popisał się. Zabrakło widowiskowego zakończenia, spodziewałam się efektu zaskoczenia, wszystko zostało spłycone i spakowane w przewidywalny kryminał. Jedna z największych potrzeb fizjologicznych typu sikanie dostąpiła zaszczytu, by pisać o niej z niesamowitą częstotliwością. Pomysł z taczką trochę infantylny, zabrakło jeszcze zawijania w dywan. Na pewno dostaniemy tu mnóstwo informacji o tym, co bohaterowie robią po zamknięciu w toalecie... Zabrakło mi wyjaśnienia zagadki z portfelem, kilka błędów logicznych, brak głębi. Za to możemy się delektować mnóstwem informacji, co bohaterowie piją, co robią w toalecie. Jak na debiutanta może i przymknęłoby się oko, jednak nazwisko Chmielarza zobowiązuje. Często wyścig ilościowy sprawia, że uśmierca się jakość, bo to już trzecia książka tego autora w tym roku.
Odpowiedź na końcowe pytanie czy polecam - jako dodatek do wakacyjnego bagażu, bez zbędnej analizy treści, ot aby przeczytać i zapomnieć.
Nie jest to książka bez wad, ale zapadła mi w pamięć bardziej, niż mogłem się spodziewać. Podoba mi się warstwa obyczajowa, podoba mi się (choć podczas samej lektury być może odrobinę frustruje), że do połowy to jest "rozczarowana życiem biurowa klasa średnia na urlopie w Chorwacji" i w zasadzie nic więcej, ale podoba mi się również (fakt, że nieszczególnie oryginalne) rozpędzenie wątku kryminalno-thrillerowego w drugiej połowie. Ogromnie mi się też podoba konstrukcja intrygi, a mianowicie to, jak prawie nic niemówiący prolog z biegiem czasu rzutuje na do domysły czytelnika co do dalszego ciągu fabuły. Nie przeszkadzają mi antypatyczni bohaterowie (to przecież celowe i działa), nie przeszkadzają mi zbiegi okoliczności (bo to właśnie zbiegi okoliczności robią taką fabułę i autor pisze o tym wprost słowami swoich postaci), przeszkadza mi natomiast przegadanie pierwszej części, naszpikowanie niepotrzebnymi dla fabuły szczegółami: to jest taka dość męcząca autorska maniera, żeby bardzo dokładnie opisywać, jak bohater otwiera lodówkę, co z niej wyjmuje, jakie programy włącza w komputerze, w którą stronę skręca ścieżką i jaka przy niej stoi budka, a wszystko po to, żeby zwiększyć realizm - zamiast pozostawić czytelnikowi miejsce na działanie wyobraźni, która wykonuje znacznie lepszą robotę. Ale na upartego można założyć, że tu również chodzi o stworzenie poczucia przyziemności tego urlopu na południu Europy. (Przyznaję, że czytając tę książkę na plaży jeszcze dalej na południu Europy, roześmiałem się ze zrozumieniem, kiedy bohater narzekał na wieszające się wifi w apartamencie - rzeczywiście rel). W sumie jednak: jest okej, nawet jeśli przy ostatnich zwrotach akcji coraz trudniej zawiesić niewiarę.
To chyba będzie moja pierwsza książka autora, której nie skończę. Dotarłam w końcu do trupa, że tak to ujmę. I zmęczyłam się tą pozycją tak bardzo, że w ogóle mnie nie ciągnie by dowiedzieć się co dalej. Właściwie dobrnęłam tutaj raczej siła rozpędu i przekonaniem, że na pewno za nastwpnym zakretem znajdzie się to coś. Więc czekalam tak ponad pół ksiazki a tu nic. Może kiedyś wrócę do tej pozycji ale bardzo mnie rozczarowała.
Thriller, w którym splatają się wątki psychologiczno - erotyczne z kryminalnymi. Niesamowicie męczący w odbiorze. Książka zawiera setki zdań, których można by się pozbyć bez obawy, że coś się straci z fabuły. Chmielarz raz za razem opisuje całkowicie nieistotne czynności, gesty i myśli bohaterów. Na ostatnich kilkudziesięciu stornach po prostu omijałem całe akapity. A sami bohaterowie są straszni. Najczęściej nabzdyczeni, przepełnieni pretensjami, stale reagują nieadekwatnie do sytuacji. Nijaka płochliwa para. Zwroty akcji subtelne niczym uderzenia obuchem.
nie wiem co można napisać o tej książce… napewno nic pozytywnego, dla mnie bardzo mocno przewidywalna, od początku do końca szło się domyślić o co chodzi, zakończenie totalnie niepotrzebne, nieciekawe i oczywiste.
w moim odczuciu mocno nieudana próba odejścia od tego co Pan Chmielarz pisze na codzień i zdecydowanie nie potrzebujemy kolejnych
[kryteria oceny] 0,2/1 logiczność i ciągłość wydarzeń 0,1/0,5 płynność i przyjemność w odbiorze 0,2/1 fabuła 0/0,5 intryga 0,1/0,5 kreacja bohaterów 0,2/0,5 styl pisania autora 0/0,5 „sedno”/ cel/ morał/ rozwiązanie 0/0,25 pozytywny odbiór całości 0,/0,25 ✨ to coś ✨
Zanim zaczęłam pisać opinię, zerknęłam na oceny. Niestety nie najlepiej to wygląda. I tu przeleciała mi przez głowę myśl: czy czytaliśmy tę samą książkę? A może po prostu ja lubię twórczość Wojciecha Chmielarza bardziej i nie potrafię być obiektywna? A może inni już się „przejedli” jego książkami? A może…? I tak można by gdybać w nieskończoność. Koniec końców – mnie się najnowsza powieść Chmielarza podobała.
Upalne lato, bezkres chorwackiego nieba, beztroska plaża i morze – tak wygląda raj, do którego przyjeżdżają na wakacje Daria i Marek z synem. To pierwsze zdanie z okładki. Przeczytałam je ja, przeczytać może każdy. Po tym zdaniu trochę zgłupiałam i pomyślałam: no tak Chmielarz dojrzał. Koniec pewnej epoki. Nie będzie już społecznie zaangażowanych kryminałów, które tak lubię. Ależ można się pomylić… Zaczęłam czytać książkę i okazało się, że nie miałam racji. Zaczęło się dobrze, a później było tylko lepiej.
Wspomniana para, Daria i Marek wyjeżdżają na wakacje do Chorwacji. Na miejscu poznają parę Szwedów, Johana i młodszą od niego, atrakcyjną Verę. Chmielarz przedstawia Polaka za granicą – Polaka, który nie jest rozrzutny i który nawet na wakacjach, jak pojawia się okazja do zarobku, to co robi? No tak!. Marek otrzymuje propozycję pracy i oczywiście musi z niej skorzystać, więc większość czasu spędza, nie z żoną na piaszczystej słonecznej plaży, tylko przed laptopem. Daria jest znudzona i samotna, i coraz bardziej zbliża się do nowo poznanych sąsiadów. Początkowa fascynacja przeradza się w pożądanie, atmosfera gęstnieje.
Taki mamy obecnie trend w literaturze, że prawie każdy pisarz „łapie za pióro” i próbuje swoich sił, aby udowodnić całemu światu, że on/ona także jest w stanie napisać dobry tekst erotyczny. Wbrew pozorom to wcale nie jest takie łatwe. Nie mam oczywiście na myśli tych wszystkich książek powstających, jak grzyby po deszczu, które rozpoznać można po rozebranych okładkach, nie pozostawiających miejsca na wyobraźnię. Dobry tekst erotyczny, to nie powieść tylko wtręt, fragment, opis, rozdział… Chmielarz chyba nie miał z tym problemu, bo takie sceny w powieści „Za granicą” budowały się same i wynikały jasno z fabuły. Napięcie rosło z minuty na minutę i było tylko kwestią czasu, gdy to pęknie. Ogromnie dziwią mnie więc głosy, że Chmielarz napisał powieść pseudoerotyczną. Tak nie jest. „Za granicą” to kryminał, a momentami nawet thriller. Autor nie zapomniał o zbudowaniu portretów psychologicznych bohaterów i owszem jest wątek erotyczny, który w moim odczuciu w niczym nie przeszkadza.
Akcja w książce płynie niespiesznie, świetnie budując atmosferę. Przekonuje mnie przedstawienie postaci i powolne opowiadanie historii. Jednak muszę przyznać rację wszystkim tym, którzy różnie się o tej książce wypowiadają w jednej kwestii – nie jest to najlepsza powieść Chmielarza. Porównując ją do najlepszego według mnie „Żmijowiska” wypada gorzej, ale przecież nie zawsze wszystko musi wychodzić na na piątkę z plusem. Uważam, że ciągle jest to fajny i godny polecenia Chmielarz, którego warto czytać. W końcu styl nadal ma bardzo czytelny, płynny i uporządkowany. Ciągle bardzo dobrze się czyta jego książki i wciąż są godne polecenia. Uważam że świetnie się składa, że akurat tego typu powieść zastała napisana właśnie teraz, gdy zbliżają się wakacje, bo na letni wypoczynek nada się idealnie. Tylko może nie bierzcie za bardzo do siebie treści, bo jednak wtedy z tego cudownego wypoczynku może nic nie wyjść – ci co przeczytają będą wiedzieli o czym napisałam.
„Za granicą” oczywiście polecam może nie koniecznie wytrawnym „chmielarzoczytaczom” ale na pewno tym, którzy rozpoczynają przygodę z tym pisarzem. Na zachętę dodam jeszcze, że świetnie opisane zostały „fragmenty” Chorwacji – aż chciałoby się wsiąść w jakiś środek lokomocji i udać tam na wypoczynek.
TLDR: Wakacyjne czytadło. Jak na możliwości autora - średnie.
Tytułem być może niezbyt interesującego kogokolwiek wstępu: jak usłyszałam, że to ma być thriller erotyczny, to miałam, cytując pilota Sokoła Millennium, bardzo złe przeczucia co do tej książki. Bo z tym autorem to tak jest, że ma bardzo dużą rozpiętość. I na jednym końcu spektrum lądują rzeczy doskonałe (takie jak zeszłoroczna Długa noc, brak nominacji dla tej powieści do tegorocznego Wielkiego Kalibru jest prawdziwym skandalem, ogólnie - czytajcie cykl o komisarzu Jakubie Mortce, którego tom trzeci, czyli Przejęcie, dokładnie 8 lat temu, trzeba trafu, zgarnął Nagrodę Wielkiego Kalibru właśnie). A na drugim, niestety, pomyłki zakrawające na tragifarsę, takie jak Rana (w zasadzie to aż trudno uwierzyć, że spod tej samej klawiatury wyszła, a ja najchętniej bym zapomniała, że w ogóle ją przeczytałam, ale niestety, pamięć to mój dar i przekleństwo). Gdzieś pośrodku plasują się tytuły z rozdwojeniem jaźni, takie jak Wyrwa, z bardzo dobrym początkiem i skręcającą w bardzo dziwne rejony końcówką. I do tej ostatniej grupy zaliczyłabym Za granicą. Jest to takie idealne czytadło na plażę, bo im szybciej się je czyta (a czyta się naprawdę dobrze, całość przeczytałam w 2 dni, a nigdzie mi się nie spieszyło), tym mniejsza ochota na szukanie dziur w całym. Daria i Marek wyjeżdżają z małym Antkiem na z dawna wyczekiwane tygodniowe wakacje do Chorwacji. I wszystko byłoby dobrze, gdyby przed samą niemal kwaterą diabeł ich nie podkusił (a w zasadzie Darii), żeby zabrali młodą, atrakcyjną autostopowiczkę ze Szwecji. Która, trzeba trafu, będzie wraz z mężem ich sąsiadką. A potem robi się tylko coraz to dziwniej. Marek, jak się okazuje, wbrew pierwotnym planom musi pracować, zatem Daria zacieśnia znajomość z sympatyczną sąsiadką i jej sporo starszym mężem. Z tym ostatnim łączy Polkę wykonywany zawód - oboje są doradcami podatkowymi. Zaczyna ich też jednak łączyć coś na kształt fatalnego wakacyjnego zauroczenia. Jak się ta sprawa potoczy? O tym musicie doczytać, jeżeli, oczywiście, was to ciekawi. Ja, im dłużej o tej książce myślę, tym bardziej krytycznie ją oceniam. Zwłaszcza kluczową dla fabuły postać Darii. Naprawdę mamy wierzyć, że doradczyni podatkowa byłaby taka, brutalnie rzecz ujmując, głupia? No bo dogodne zbiegi okoliczności (np. że ktoś nurkuje akurat tam, gdzie ma coś znaleźć) czy iście komiksowe manewry z wywożeniem zwłok taczkami to można, powiedzmy, złożyć na karb konwencji. Ale tak wewnętrznie sprzeczną osobowość kluczowej postaci? Sorry, nie kupuję tego. Niemniej doceniam, jak sprawnie i w sumie wciągająco całość jest napisana. I ma elegancką klamrę kompozycyjną. Nawet jeśli główny twist całej historii jest bardzo mocno naciągany, jak żarty z poślizgnięciem się na skórce od banana. Tak że: jako lektura wakacyjna bez większych pretensji do spójności jak najbardziej może być. Ale Mortka to nie jest.
"- Rzućcie to! - powtórzył ojciec. Mateo zareagował pierwszy. Puścił i westchnął z ulgą. Po nim zrobił to brat. Rozległo się nieprzyjemne, głuche pacniecie, kiedy sieć uderzyła o mokry, pokryty rybami pokład. (...) Kiedy otworzył oczy, zobaczył leżące zaledwie kilkanaście centymetrów przed nim, zawinięte w rybacką sieć ludzkie zwłoki. A właściwie to, co z nich zostało ."
°°°
A dziś opowiem Wam o moim koszmarze jaki mnie tam spotkał i wywrócił życie do góry nogami. Planowaliśmy ten urlop od dłuższego czasu, w końcu się udało. Zapakowany samochód i w drogę. Marek prowadził, ja z Antkiem z tyłu. Tuż przed granicą chorwacką spotkaliśmy dziewczynę, która łapała stopa. Ja chętnie przystałam na podwozke, Marek niechętnie. Traf chciał, że jechaliśmy wszyscy w tym samym kierunku i o dziwo do tego samego miejsca. Na dziewczynę o imieniu Vera, czekał mąż który także się z nami przywitał. Johan, bo tak miał na imię, to mężczyzna w dojrzałym wieku, dużo starszym od Very, ale w dzisiejszych czasach takie związki są normą.
Udaliśmy się do swojego domku. Rozpakowaliśmy się i gdy chcieliśmy już iść na plażę, Marek poczuł zmęczenie po całonocnej podróży samochodem jako kierowca, więc przystałam na to , by odpoczął. Poszliśmy z Antkiem w stronę morza i spotkaliśmy tam też Verę, naszą podróżniczke z samochodu, która pokazała mi gdzie warto się udać by zobaczyć piękne widoki.
Wieczorem okazało się, że fundacja Marka musi dopiąć bardzo ważny projekt i on musi być to nadzorować. A ja mam przejąć stałą opiekę nad Antkiem. I tak piękne, rodzinne wakacje zostały wspomnieniem. Zaczęliśmy się kłócić, a ja coraz częściej zaczęłam przebywać wśród nowych szkockich znajomych. I wszystko było świetnie, do czasu jednej kolacji, na którą zostałam zaproszona do Szwedów bez Marka. Johan liczył na coś więcej, a gdy mu się przeciwstawilam zostałam wplątana w nic kłamstw i intryg.
°°°°°°
Tą książka to nie jakieś wielkie Wow ! Ale na nudę tu nie będziesz narzekać. Momentami za bardzo wykreowana, ale tak bardzo chciałam poznać rozstrzygnięcia tych wszystkich tajemnic, że książki nie dało odłożyć się na bok.
Dziś przychodzimy do Was z recenzją przeczytanego przez Mariusza ostatniego kryminału Wojciecha Chmielarza @wojciechchmielarz “Za granicą”. Tę książkę mieliśmy okazję kupić przedpremierowo na ostatnich targach książki w Warszawie i w dodatku zdobyć podpis Autora! 🔥
Książka opowiada historię Darii i Marka, którzy wraz ze swoim 4-letnim synkiem wybierają się na tygodniowy urlop do Chorwacji 🏖. Na miejscu poznają parę Szwedów, którzy wynajmują domek obok nich - starszego i bogatego Johana oraz jego dużo młodszą i seksowną żonę Verę. Kiedy Marek dostaje zawodową propozycję nie do odrzucenia i popada w wir pracy, Daria przybliża się do Szwedów ujęta ich urokiem, ale i niezaspokojonymi potrzebami i pragnieniami. Kiedy żądze i rozpalone zmysły przejmują kontrolę, wydarzyć się może wszystko. 😮
Z początku historia może się wydawać dość prosta, a akcja toczy się swoim własnym wolnym tempem. Wszystko jednak w pewnym momencie nabiera takiego rozmachu i obrotu spraw, że ciężko nadążyć! Mariusz zdecydowanie nie spodziewał się tego, w jakim kierunku pójdzie główny wątek powieści. Nie zdradzając za dużo, jeśli myśleliście, że będzie to kolejny zwykły kryminał z poszukiwaniem rozwiązania zagadki i znalezienia mordercy, to zdecydowanie nie to! Wojciech Chmielarz zaskakuje zarówno motywem przewodnim, jak i samymi postaciami, których kreacja aż do samego końca nie jest jasna i sami nie jesteśmy pewni, za kogo trzymamy kciuki. 🤔
Nie jest to nasza pierwsza styczność z Autorem i mamy już za sobą kilka jego pozycji. “Za granicą” plasuje się pewnie gdzieś pośrodku, urzekając zwrotami akcji i bardzo dobrym wywiadem Autora, co przekłada się na szczegółowe opisy i brak logicznych luk.
Lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów dobrej kryminalnej rozrywki!🤩
Świetna lektura na wakacje? No ja poczułam się ciut zaniepokojona i mam wrażenie, że teraz Chorwacja jest na ostatniej pozycji mojej listy miejsc na urlop. A nie, przepraszam, ostatnia jest Kolumbia, po poprzedniej lekturze. 🤣 Książka ta jest bardziej książką obyczajową, czymś w rodzaju psychologicznego thrillera, mimo że i tu morderstwa nie zabraknie.
Daria i Marek - młode małżeństwo z Polski jedzie wyraz z synkiem na urlop do Chorwacji. Już zbliżając się do miejsca pobytu poznają młodą Szwedkę Verę. Dziewczyna szukała na autostradzie podwózki i okazało się, że zajmuje mieszkanie tuż obok nich. Vera przyjechała na wakacje z mężem Johanem – mężczyzną dużo od Niej starszym. Marek od początku nie pała do dziewczyny sympatią, coś mu w Niej nie pasuje, ale Daria bardzo szybko nawiązuje kontakt z parą. Gdy okazuje się, że Marek musi popracować, Daria spędza z nimi niemal każdą chwilę. Bohaterka jest osobą pełna lęków i fobii i nagle czuje, że coś ją w życiu omija, że powinna zaszaleć, coś zaryzykować. Tylko czy ta chwila zapomnienia będzie warta konsekwencji jakie później się pojawią…. Kryminał w którym nie ma szybkich akcji, brutalnych scen i pościgów. Akcja toczy się powoli, leniwie, w pełnym chorwackim słońcu. Autor tak prowadzi narrację, że czytając czułam się spocona, miałam wrażenie że słońce mnie przepala, a każda scena wywoływała jakieś drganie, niepokój wewnętrzny, przeczucie że coś jest nie tak i już za chwilę musi się coś stać. Jestem pełna podziwu, bo trzeba prawdziwego talentu by coś takiego wydobyć z czytelnika. Ale wiecie…jeśli wakacje, zwłaszcza w Chorwacji jeszcze przed Wami, to poczekajcie z lekturą na powrót. Oczywiście polecam.
Sama nie wiem, co myśleć o tej książce. Była inna niż te dotychczasowe napisane przez autora, które czytałam. Wiało tu trochę gatunkiem domestic noir. Klaustrofobiczne umieszczenie akcji w domku letniskowym w Chorwacji, odwiedzanie przez parę głównych bohaterów jednej plaży i jednych sąsiadów. Innym aspektem wskazującym na ten gatunek jest stosunkowa mała ilość postaci, która automatycznie zawęża krąg podejrzanych mogących dokonać zbrodni. W pierwszym rozdziale dowiadujemy się, kto był ofiarą, a potem cofamy się w czasie do wyjazdu na tygodniowe wakacje w Chorwacji Darii, Marka i ich synka Antka. Para po drodze zabiera autostopowiczkę Verę, która, wraz z dużo starszym mężem Johanem, okazuje się być ich sąsiadką.
Historia rozwijała się bardzo długo, przez 60% książki. Potem w końcu zaczęło się coś dziać. Początkowo dawało to nadzieję na iście zawiłą, mroczną intrygę, jednak finał okazał się zwyczajny, bez fajerwerków, bez zaskoczenia. Motywacja, która pchnęła do zbrodni była tą najprostszą do domyślenia. Słabą stroną powieści była też ta zapowiadana namiętność, niezwykłe pożądanie. To były męskie fantazje, ale opowiadane jako kobiece pragnienia. Mocną stroną były zmiany w sposobie myślenia postaci pod wpływem alkoholu lub medykamentów, jak tracili kontakt z rzeczywistością i od poważnych myśli przechodzili do trywialnych rozważań.
Podobała mi się ta powieść, ale żałuję, że nie była bardziej skomplikowana i zaskakująca.