Osiem królestw zapomniało już czym jest wojna. Dawni odwieczni wrogowie, mieszkańcy stepów, dziś spokojnie wypasają bydło i z rozrzewnieniem wspominają minione dni. Jednak kiedy nastaje straszliwa susza, w oczy ponownie zagląda widmo zagłady.
Nadchodzi czas głodu i wojny, krwi i pustynnego wiatru.
Tylko jedna osoba jest w stanie pogodzić zwaśnionych władców. Lermett, król Najlisu, utalentowany dyplomata i polityk. Oczywiście, z drobną pomocą przyjaciół: kilku niesfornych elfów, młodocianego maga i przemądrzałego krasnoluda.
Ну, во-первых мне кажется, что писать чуваков братьями, когда их однозначно надо было бы писать партнерами - такой себе ход. И не очень люблю, когда каждому персонажу выдается по паре в конце, видимо по причине "ну как же иначе, персонаж же без пары не персонаж". Во-вторых в буквальном смысле здесь герой ВНЕЗАПНО видит, какая красивая баба и такой - о боже, как же я раньше без нее жил. Ну..эээ. Чот после деревянного меча хочется, чтобы оно было написано получше. Ну и серьезно - ВАЩЕ ВСЕМ ПО БАБЕ ИЛИ МУЖИКУ. В общем прям такое.
И в-третьих - это очень романтично, когда человек и эльф любят друг друга, человек будет жить чуть ли не вечно. Но простите, их детям тогда тоже нужно? Ну то есть это довольно грустная история получается, если внимательно в нее вдуматься.
Tył książki sugeruje "głód, wojnę, krew i pustynny wiatr". Początek powieści także. Ale wojen tu wcale nie będzie... Głodu też nie.
Prawie 500 stron barwnie przegadanej Wielkiej Rady, dygresji i wątków pobocznych. Około 40 nazwanych postaci, niektóre przewijające się w historii ciągle, inne na chwilę i bez większego sensu. Władcy każdego z królestw, a także ich świta/bliscy hurtem zostali przedstawieni i zalali czytelnika falą informacji, od których aż kręciło się w głowie.
Z początku opisowy styl autorki wydaje się ładny, wręcz poetycki, z czasem jednak nuży i męczy. Zwykłe sprawy opisane są zbyt wydumanie, gdzieś w 2/3 książki zaczęłam skakać wzrokiem od myślnika do myślnika, bo pomiędzy dialogami nie było nic znaczącego.
Trwa Rada, wokół niej polityczne zagrywki, zdrady, rozwijanie relacji, a główny wątek? Gubi się pomiędzy. Praktycznie całość książki przesiedzieli w jednej stolicy. Zero głodu. Zero wojny. Tylko konflikty między bohaterami. Ale były też wątki romantyczne. Tak bardzo zbędne! One zwyczajnie przeszkadzały. Nie pasowały do wydarzeń, ewidentnie były na siłę, nie cieszyły, nie satysfakcjonowały. A bardzo szkoda.
Jestem więc zawiedziona. O ile pierwszy tom był całkiem dobry, o tyle drugiego nie ma sensu czytać. Poszedł w całkiem odmiennym kierunku niż zapowiadano i to wcale nie na plus. Ja się zwyczajnie wynudziłam.
Recenzja pochodzi z instagrama @ofeti_fetio - tam możesz przeczytać ją w całości i zobaczyć zdjęcia oraz cytaty z powieści! :)