Niewierni to tętniący napięciem wielowątkowy thriller, w którym powracają bohaterowie Nielegalnych.
Autor, były oficer wywiadu, stworzył pasjonującą opowieść inspirowaną autentycznymi wydarzeniami.
Agenci polskiego wywiadu z zespołu Konrada Wolskiego wpadają na trop tajemniczego spotkania w hotelu Marriott. Nie podejrzewają, że wydarzenie to postawi na nogi służby wywiadowcze wielkich mocarstw. Nowe zagrożenie terrorystyczne uruchamia lawinę wydarzeń od Jemenu po Irlandię.
Nieuchwytny Safir as-Salam, polski terrorysta w szeregach Al-Kaidy jest gotowy do decydującego starcia. Wszystkie tropy prowadzą do Szwecji, gdzie uwagę służb zaprząta genialny haker antyglobalista...
Vincent Viktor Severski – polski pisarz, były oficer wywiadu. Tworzy pod pseudonimem, prawdziwe imię i nazwisko ze względu na byłą pracę ukrywa.
Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Był oficerem wywiadu PRL i RP, przepracował w polskim wywiadzie 26 lat z czego prawie połowę poza granicami kraju. Był szkolony w Ośrodku Kształcenia Kadr Wywiadowczych w Starych Kiejkutach oraz po 1990 roku w USA. W Agencji Wywiadu doszedł do jednego z najwyższych stanowisk kierowniczych.
Pracę zaczął w 1982 roku w wydziale do spraw “dywersji”, wówczas najważniejszego wydziału polskiego wywiadu. Zajmował się tropieniem działalności obcych służb specjalnych oraz rozpracowywaniem Solidarności.
W 1990 roku został pozytywnie zweryfikowany i zwolniony z pracy w wywiadzie. Na początku lat 90. został ponownie zwerbowany.
Uczestniczył w ok. 140 misjach w prawie 50 krajach. Zna biegle trzy języki.
Odszedł ze służby w 2007 roku na własną prośbę.
Wielokrotnie odznaczany i wyróżniany przez najwyższe władze RP, uhonorowany Legią Zasługi przez prezydenta Baracka Obamę.
Paradoksalnie po zakończonej lekturze zachciało mi się wyprawy promem. Do Szwecji. Śladami Lisbeth Salander, Kurta Wallandera, Konrada Wolskiego i Sary. Nie zawiodłem się. Druga część szpiegowskiej powieści Vincenta V. Severskiego trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego (nieco zaskakującego) rozdziału. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom „Nieśmiertelni”.
PS: Jagan i czarny kot = mistrz i majstersztyk ;-)
Nie czytałam dużo powieści szpiegowskich. O tej tematyce znam głównie filmy, charakteryzujące się szybkim tempem, akcją, strzelaninami, masą trupów zamordowanych długopisem przez głównego bohatera. W książce byłego pracownika wywiadu Severskiego tego nie ma. Jest za to dużo spacerów, jedzenia w restauracjach. Co nie znaczy że jest nudno. Napięcie jest budowane wolno lecz skutecznie. Na tyle dobrze to autorowi wychodzi, że w momencie zagrożenia życia głównej bohaterki, gdy rozdział się kończy a akcja w kolejnym przeskakuje do Rosji, a następnie Irlandii, się zdenerwowałam, musiałam podejrzeć. Żyje czy nie. To dobrze. Zaczęło mi zależeć na bohaterach. W końcu zaczęłam lubić Sarę. W poprzednim tomie mnie irytowała. To nagle zakochanie się w przypadkowo spotkanym facecie w autobusie, wydawało mi się tak głupie, nierealne. W duszy zaczęłam oskarżać Severskiego o Seksizm, a tu proszę. Nie seksista, ale romantyk. Karolka/Safirka też grom poraził. Terrorysta się zakochał. Cóż taka praca. Oboje nie mają czasu na randki to biorą co się nawinie. Wiem, czepiam się i jestem cyniczna, ale naprawdę wątki romantyczne są jedynym elementem który mi nie pasuje. Poza tym jestem pełna podziwu szczegówości książki. Wierności rzeczywistości, która jest dość rzadka. Niewierni są lepsi od Nielegalnych. Być może to zasługa historii, terrorysta jest ciekawszy od archiwum, być może Severski lepiej pisze. Nie wiem, ale wiem że przeczytam tom 3.
Jak zawsze bawiłam się świetnie. Mam jednak ostatnio takie odczucie, że jest dużo rzeczy przegadanych, jest dużo budowania napięcia, a jak przychodzi co do czego to cała akcja nas omija. Trochę mi brakuje tego czynnego udziału w całej akcji.
Nie tak dawno miałem przyjemność, prawdziwą przyjemność, przeczytać dwa polskie debiuty powieściowe – „Wyrok” Mariusza Zielkie i „Nielegalnych” Vincenta V. Severskiego. Pierwsza raczej kryminał, druga powieść szpiegowska. I obie doczekały się kontynuacji. Zielkie dał nam „Formację trójkąta”, a Severski „Niewiernych”. W pierwszym wypadku niestety kontynuacja nie była tak udana jak inicjacja. To zresztą bolączka wielu autorów, którzy próbowali swych sił w cyklach powieściowych, nawet tak znanych jak Herbert i jego „Diuna”. A jak poszło drugiemu z naszych niedawnych debiutantów?
„Niewierni” szatą graficzną i grubością od razu podkreślają, iż są kontynuacją „Nielegalnych”. Swoją drogą, tym razem tomiszcze jest naprawdę opasłe – 863 strony zapełnione dość ścisłym drukiem, bez ozdobnych inicjałów, zamaszystych akapitów czy jakichkolwiek ilustracji. To ostatnie, to zresztą wielki plus. Rozpocząłem więc lekturę licząc na cechy, które były największymi atutami pierwszej części cyklu – autentyzm realiów świata tajnych służb, przekonywujące kreacje postaci i sytuacji, charakterystyczny styl.
Od pierwszej strony wita nas znany już zestaw bohaterów, zarówno po dobrej, jak i złej stronie mocy. Tym razem nie mamy do czynienia z rozgrywką wywiadowczą w klasycznym wydaniu, jak to miało miejsce poprzednio, ale z coraz modniejszym ostatnio motywem walki z terroryzmem, choć i prawdziwego wywiadu też trochę jest. Fabuły oczywiście nie będę zdradzał, nawet w przybliżeniu; wszak tajemnica i różne poziomy niewiadomych to jeden z atutów dobrej lektury tego gatunku. A fabuła jest dobra, pomysł samego aktu terrorystycznego realistyczny i przekonujący. Klimat świata służb oddany dobrze, z podkreśleniem różnic regionalnych i specyfiki różnych narodowości. Znów widać pięknie ukazane główne cechy dzisiejszego świata – komplikacja, przenikanie zbieżnych i sprzecznych interesów, nadmiar informacji przy jednoczesnym braku potrzebnych danych. Uważny czytelnik doceni świetnie zaznaczony w odpowiednim momencie paradoks tajnych służb uzależniających się od poufnych źródeł informacji do tego stopnia, że czasem tracą kontakt z rzeczywistością i nie mają nawet tej wiedzy, która jest dostępna każdemu w powszechnych środkach przekazu masowego. Miłośnicy analizy charakterologicznej i psychologii ucieszą się choćby z odważnej, odrzucającej powszechne sądy, sylwetki głównego czarnego charakteru, który wcale nie jest do końca postacią negatywną. W nim autor nam ukazuje, iż marzenia i fantazje, nawet wręcz bajkowe, mają często ludzie pragmatyczni, ludzie czynu, może właśnie dlatego, że nie mają czasu na zbieranie informacji o mechanizmach świata, które ich nie dotyczą, a przez to ich percepcja rzeczywistości jest infantylna, upośledzona i zawężona. Świetnie też można zobaczyć, jak pociągająca jest obietnica wynikająca z samej przynależności do klubów wybranych, zwłaszcza tajnych, dysponujących władzą nad życiem i śmiercią. I ideologia jest tutaj sprawą drugorzędną. Jak zauważył Herbert we wspominaniej już „Diunie”, takie rzeczy daje się robić po wielokroć, w różnych miejscach i różnych epokach. Magia tajnego przymierza, wspólnota przeszłych krzywd i poczucie własnej wyższości, wszystko podlane jakąś ideologią, wsparte bezwzględną selekcją i wzmocnione odpowiednim treningiem. Al-Ka’ida, służby specjalne, wywiad.
Autorowi należy się również plusik za wykorzystanie starej prawdy, że nie ma planów doskonałych, że najsłabsze miejsca każdego z nich to ludzie i przypadek. Oczywiście większość pisarzy się do tego stosuje jeśli, jak w tej powieści, plan jest autorstwa sił ciemności, ale ponieważ wyszło płynnie i przekonująco, więc warto o tym wspomnieć.
Wielu ludzi zastanawia się, jak to możliwe, że przy pomocy tych wszystkich satelitów, komputerów, kamer i podsłuchów jeszcze nie wyłapano wszystkich terrorystów. „Niewierni” dość dobrze na to pytanie odpowiadają – z jednej strony świadomość istnienia tych instrumentów pozwala zainteresowanym na ich zneutralizowanie w ten czy inny sposób, a z drugiej nadmiar informacji potencjalnie dostępnych dla służb w permanentnej sytuacji ograniczonych sił i środków, co jest immanentną cechą wszelkich operacji tego typu, sprawia, iż „nie wiadomo za co się chwycić”. Czasami jest tyle nitek mogących potencjalnie wieść do celu, że mając możliwość pójścia tylko za jedną z nich, tak jakby się żadnej nitki nie miało.
Takich perełek jest sporo, jak choćby jeszcze Utrecht i historia jego rodziny – świetnie wypuentowany bezsens gromadzenia dóbr i opierania na nich przyszłości rodu. Co jedno pokolenie, albo nawet wiele pokoleń, zgromadzi, nawet jeśli potęga i chwała będzie trwała wieki, któreś następne kiedyś utraci. Przegra w kości, przepije, albo po prostu przeje.
Klimat, znajomość realiów, szybka akcja i dobrze zarysowana fabuła, to ewidentne atuty „Niewiernych”. Niestety, są one dużo mniej przekonujące, niż w pierwszej odsłonie cyklu. Autor jakby jedną nogą stał w swoim własnym stylu, który tak mi się spodobał w „Nielegalnych”, a drugą w pisaniu pod publiczkę, pod Toma Clancy’ego czy innego Alistraira MacLeana. Jakby jedną nogą stał w komunie, a drugą w kapitalizmie, jedną w swych własnych osądach, a drugą w stereotypach. Do komplety trafiło się jeszcze kilka denerwujących mnie niezręczności, a nawet ewidentnych błędów.
Absolutnie zgadzam się z autorem w negatywnej ocenie polskiego kleru. Wykonania jednak, w jakim nam swe stanowisko zaprezentował, nie można zaakceptować. Wątek spowiednika dołującego upodloną kobietę bitą przez męża sprawa wrażenie sztucznego, wrzuconego na siłę i nijak mającego się do całości. Ponieważ tematyka ta więcej nie występuje, wygląda to jak zwykła cegła wstawiona we frontową ścianę wykonaną z pięknego klinkieru.
Coraz pilniejszy i narastający niczym rak problem islamu również został potraktowany jakoś tak płytko. A przecież jest to chyba najważniejsze wyzwanie, jakie stoi przed Zachodem, gdyż islam staje się zarazem ideologią biednych, taką jak komunizm, tyle że ożenioną z religią, a więc z irracjonalnym sposobem myślenia, a to może doprowadzić do czegoś znacznie gorszego niż rewolucja. Najgorsze zaś, że w ogóle nie pokazano, iż za większością aktów terroru stoją cele jak najbardziej świeckie, tylko ubrane w religijną retorykę. Wręcz przeciwnie, jako motor napędzający główny czarny charakter, a przez to i całą fabułę, wybrano infantylną wizję wielkiego konfliktu jako syntezy. Nie takie ofiary konfliktów religijnych bywały w historii i nigdy nic się z tego nie zsyntetyzowało. Religia zawsze rodzi konflikty. Nawet gdy zabraknie innej do zwalczania, ma tendencję do dzielenia się na odłamy i zwalczania się nawzajem. Opieranie całej powieści i wizji terroryzmu na takich podstawach niestety nie jest godne pochwały.
Trochę też mnie zniesmaczyła niezniszczalność wszystkich herosów w naszej powieści, których nie imają się inne niedyspozycje niż wszechobecny kac i śmierć sama. Wręcz z rozrzewnieniem zaczynam wspominać Carla Hamiltona, szwedzkiego 007, który mógł w środku tajnej operacji, jak każdy, paść do wyra z powodu grypy lub przeziębienia.
Bardzo arogancka jest też maniera, by w książce pełnej obcojęzycznych zwrotów w ogóle nie było przypisów ani słowniczka. Jeśli akurat czegoś nie wiemy, musimy sięgać do internetu (niektórych rzeczy nie ma nawet w słownikach), albo czytać bez głębszego zrozumienia.
Dziwnie też wygląda fascynacja poszczególnymi modelami motocykli czy samochodów. Jakieś to takie sztuczne. W poprzedniej powieści tego nie było. Jakaś forma reklamy?
Miłośników broni rzuci na kolana cytat: „Miał też wyjątkowo dobre oko i na dwieście jardów nie pudłował z żadnego karabinu.” Jeśli strzelał do monety, to pewnie tak, ale jeśli do człowieka, a z kontekstu raczej to drugie wchodzi w rachubę, to wystarczy przypomnieć, że właśnie dlatego wprowadzono karabinki i amunicję pośrednią, iż strzelanie z karabinu i amunicji karabinowej na odległość 300 jardów (a nie dwustu) było nadmiarem siły i zasięgu, a co się z tym wiąże, również efektywności i celności. Trafienie człowieka z 200 jardów nawet z karabinka powinno być dla dobrze wyszkolonego żołnierza raczej standardem niż wyczynem, a co dopiero mówić o karabinie i strzelcu wybitnym.
Zastanawiające są też ciągłe wycieczki pod adresem „Millenium” i Larssona obecne w prozie Severskiego. Myślałem, że to tylko taka aluzja, której nie łapię, ale jeśli prawdą jest to, co na okładce powieści napisała Miłada Jędrysik, czyli że Severski po przeczytaniu „Millenium” doszedł do wniosku, iż też tak potrafi pisać jak Larsson, to… Takie inteligentne niedomówienie, jak mawiano w Dudku*.
Na koniec perełka, która być może wyjaśnia, dlaczego w Polsce jest jak jest. Autor, oficer służb, pisarz i osoba na pewno w ten czy inny sposób wykształcona, liczy ustami swoich bohaterów w sposób następujący: sto milionów dolarów przy wymianie jeden do czterech daje dwa i pół miliona. Czego więc oczekiwać można od władzy, która jest z wyboru, i w przeciwieństwie do kandydatów na oficerów służb nie musi ani przechodzić badań, ani mieć wykształcenia, ani zaświadczenia o niekaralności. Nawet się nie chce myśleć, jak ona liczy.
Trochę tej goryczy poleciało, ale to głównie przez poczucie zawodu. Gdyby nie te całkowicie niepotrzebne minusy, byłaby powieść nie gorsza niż debiut. A tak nie jest zła; czytać się da, i to z tak dużą przyjemnością, że trudno się od niej oderwać, ale to tak jak w kuchni – nad przypalonym mlekiem nikt specjalnie płakać nie będzie, ale jeśli przesolimy główne danie na proszony obiad, w dodatku danie, które miało i potencjalnie mogło być kulinarnym objawieniem…
Reasumując – był dobry pomysł, było dobre pióro, i tylko czegoś zabrakło. Skupienia, by uniknąć wpadek? Odwagi, by utrzymać własny styl? Nie wiem, to trudno uchwycić, gdyż nawet nie w tych błędach jest sedno, ale w całości. Książka warta przeczytania, jeśli wpadnie Wam sama w ręce i lubicie klimaty tajnych służb, terrorystów oraz podobnej sensacji, ale nie jestem przekonany, czy warto za nią biegać jeśli gustujecie w innych obszarach literatury, i czy w ogóle warto za nią biegać
Muszę być szczera i powiedzieć, że II tom serii "Nielegalnych" był nudny jak flaki z olejem. Miałam wrażenie, że ta książka nigdy się skończy. Co takiego mi się dłużyło? O tym opowiem Wam w dalszej części recenzji.
Sprzątaczka w hotelu Marriott w teoretycznie pustym pokoju trafia na dziwne spotkanie. Informuje o tym swojego szefa, a ten z racji znajomości Sarę. Zespół Konrada Wolskiego próbuje dowiedzieć się o co chodziło w tym tym spotkaniu. Nie podejrzewają nawet, że to może być związane z Safirem as-Salamem - Polakiem w szeregach Al-Kaidy oraz Irlandią. Wyjątkowo wszystkie drogi nie prowadzą do Rzymu, a do Sztokholmu - stolicy Szwecji. Jakie znaczenie ma czeczeńskie rodzeństwo w tej sprawie? Co w tym wszystkim robi genialny haker antyglobalista? Czy tragedia z 11 września 2001 roku powtórzy się, ale w Europie?
Liczyłam, że drugi tom "Nielegalnych" będzie lepszy niż debiut. Niestety mocno się rozczarowałam. "Niewierni" wlekli się jak flaki z olejem. Początek mocno rozwleczony, dużo za dużo przemyśleń bohaterów i ich retrospekcji. Liczyłam, że po około 100 stronach autor ruszy z akcją z kopyta. Niestety, ale tak nie było. Na dodatek zbędne dwa wątki miłosne: Sary i Konrada oraz Hasana i Harriet. Wszyscy w poprzednim tomie zorientowali się, że Sara i Konrad mają do siebie pociąg, ale jakby jednak komuś to umknęło to autor postanowił tym uderzyć czytelnika w oczy. Zbyt dużo zbędnych szczegółów.
Brakowało mi wyrazistości w tej książce. Wszystko było takie nijakie. Nie było ani jednego wątku, który by mnie wciągnął. Znaczy był i dotyczył on Safira, ale autor nie pociągnął kwestii jego przeszłości do końca. Szkoda, bo bardzo chciałam czemu Safir nie odzywa się z matką. Możliwe, że było to podane między wierszami, ale nie wyczytałam tego.
Naprawdę chciałam się wciągnąć w tę książkę, ale dodatkowo postaci tego nie ułatwiały. Nie było ani jednego bohatera, który by mnie przyciągnął swoją osobowością. Wszyscy byli mega nudni. Jednak najbardziej irytował mnie Marcin - pewniaczek od siedmiu boleści. Miał być zabawny, a był żenujący. Jakim cudem dostał się on do służb specjalnych? I to ciągłe podkreślanie, że ma zdolności paranormalne. Jak o nim czytałam to, aż mi ciśnienie skakało.
Podniosłam ocenę odrobinę za końcówkę, gdzie akcja nabrała odrobiny tempa, ale bez szału. Natomiast zakończenie było bardzo płaskie. Boję się "Nieśmiertelnych", ale mam nadzieję, że będą lepsi niż drugi tom.
Severski jako były agent wywiadu nie tylko świetnie zna arkana pracy agentów i policji oraz wszystkich organów państwa odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, ale także potrafi to świetnie przedstawić na kartach powieści. "Niewiernych" czyta (lub w moim przypadku słucha) się w napięciu i pełnym zaangażowaniu. Autor tak bardzo dobrze prowadzi narrację, że czytając miałam wrażenie, że oglądam świetny film lub że nawet jestem częścią tej historii. Dodatkowym plusem jest wersja do słuchania, gdzie narratorem jest Krzysztof Gosztyła, jeden z najlepszych głosów. Nie mogę doczekać się rozpoczęcia kolejnej części!
Wszystko co napisałam o 1, można powtórzyć o 2. Czyli - pomysł na książkę niezły, ale: - ponownie sporo dłużyzn, nadmiarowych wątków, które można by wyciąć bez szkody dla całości. - w niektórych miejscach kłania się korekta i redakcja ( aczkolwiek jest już tego znacznie mniej ). I do tego słaby wątek romantyczny. Niestety, jakoś nie potrafiłam sobie tego wyobrazić...
Przynajmniej sie coś dzieje więcej w przeciwieństwie do tomu pierwszego ( a naprawdę nie wymagam dużo od wakacyjnej lektury) Jedno nieco mnie znudziło : te wszystkie pary w środku których relacja opiera się na nakładaniu fałszywej kalki fikcji na świat, jak nie Blade Runner to Matrix.
Wciągająca fabuła szpiegowska rozwijająca się w kilku krajach z finałem w Szwecji. Wątki bieżące, sporo aktualnych zagrożeń z którymi zmagają się bohaterowie serii. Mi pasuje
Kontynuacja szpiegowskiej sagi Severskiego. Lepiej napisana niż pierwszy tom. Wiele wątków, który każdy jest interesujący, a splatają się na samym końcu w wielką intrygę. Dobrze się czyta.
Pierwsza powiesc Severskiego "Nielegalni" bardziej przypadla mi do gustu. Moze dlatego, ze interesuje sie historia. W "niewiernych" glownym watkiem jest teroryzm, Al-Kaida, i jakos mniej interesuje mnie ten temat. Chociaz, to co bardzo mnie sie podobalo, to dialogi, szczegolnie miedzy Konradem i Popowskim podczas ich popijawy w Wilnie.
Druga część trylogii szpiegowskiej Severskiego jest moim zdaniem lepsza od pierwszej. Może to jednak wynikać z tego, że porusza temat bardziej mnie intrygujący, to znaczy kwestia terroryzmu w wydaniu fundamentalistów islamskich. Główny bohater to postać bardzo intrygująca, nie jest nim bowiem obywatel z kraju arabskiego ale Polak, który przeszedł na islam i uległ urokowi dżihadu, czyli wojny wymierzonej w tytułowych "niewiernych". Karol pokazuje nam perspektywę terrorysty i choć logiczną rzeczą jest, iż nie ma usprawiedliwienia dla ataków przeciw ludności cywilnej to trudno nie wykazać zrozumienia dla odczuwanego przez muzułmanów poczucia krzywdy wobec rządów i służb specjalnych "bezdusznego zachodu". To właśnie wokół przygotowanego przez Al-Kaidę - do której jak się okazuje należy Karol- zamachu skonstruowana jest akcja "Niewiernych" Vincenta V. Severskiego.
Jeżeli ktoś się zastanawia czy powinien sięgać po tą książkę jeśli nie czytał pierwszej części trylogii to z góry rozwiewam wątpliwości - spokojnie można czytać "Niewiernych," jako samodzielną powieść. Poza pewnymi odniesieniami do "Nielegalnych" i tym, że łączą te części bohaterowie jakoś specjalnie nie powinien doskwierać czytelnikowi brak znajomości wydarzeń z części pierwszej, a powtórzę jeszcze raz -,"Niewierni" są lepsi od "Nielegalnych". Poraz kolejny trzeba uzbroić się w koncentrację, gdyż Severski każe nam zapamiętać masę różnych informacji i nawet te z nich, które wydają się być nieistotne okażą się w ogólnym rozrachunku niezbędne do stworzenia pełnego obrazu wydarzeń, które składają się na tą międzynarodową intrygę. Będzie nas czekało wiele nazwisk do spamiętania, bo fabuła "Niewiernych" jest mocno rozbudowana i choć w tej kwestii można się sprawniej połapać w tych wszystkich pojawiających się postaciach niż było to w "Nielegalnych", to i tak nie zalecam się odrywać na długo od książki, bo potem trudno się znów wstrzelić. Severski serwuje nam również - jak to ma w zwyczaju - wiele wątków pobocznych, które niektórzy mogą uznać za zbytnio przekombinowane, ale moim zdaniem właśnie dzięki nim można poczuć klimat wielkich rozgrywek światowych wywiadów i ogromnego napięcia na najwyższym szczeblu.
Dla mnie największą korzyścią, a jednocześnie źródłem swego rodzaju przerażenia jeśli chodzi o "Niewiernych" jest obserwacja gier wywiadowczych, kupczenia informacją i wykorzystywanie jej na rzecz interesów wielkich oligarchów. Niby mamy tu do czynienia z fikcją literacką, ale patrząc na historię Vincenta V. Severskiego można śmiało zakładać, że fikcja ta jest mocno oparta na faktach. Trudno się żyje że świadomością, że zwykły prosty człowiek jest często tylko pionkiem w jakiejś grze, a interesy maluczkich nie znajdują zainteresowania u ludzi którzy dążą do zwiększenia stref wpływów, wzmocnienia władzy i nakręcenia koniunktury gospodarczej danego kraju. W "Niewiernych" rozgrywka toczy się pomiędzy wywiadem Rosji, Polski, Wielkiej Brytanii, Szwecji, USA i kto wie czy jeszcze o kimś nie zapomniałem. A no przecież jest jeszcze choćby IRA. Jak widać na załączonym obrazku nie może być inaczej jak ciekawie i możemy liczyć na emocje do samego finału.
Trylogia szpiegowska Severskiego nie należy do książek łatwych i myślę, że jest skierowana do koneserów powieści szpiegowskich, a dla czytelnika który nie jest fanem tego gatunku i słabo orientuje się w zależnościach politycznych i układach "niewierni" mogą być nawet męczące. Dlatego też myślę sobie, że jeśli ktoś należy do określonego "targetu" to albo ma tą powieść za sobą, albo w planach. Jeśli mówimy o drugiej opcji, to myślę że nie ma na co czekać :) Mi osobiście klimat tej trylogii przypomina mocno w swojej konstrukcji i wrażeniach towarzyszących lekturze inną słynną trylogię, a mianowicie "Millenium" Stiega Larssona. Zapewniam, że w tych podobieństwach nie chodzi tylko o objętość tych dwóch trylogii, która notabene jest zbliżona. Ja nauczony doświadczeniem po części pierwszej, zrobię sobie teraz dłuższą przerwę żeby odpocząć od wysiłku intelektualnego na najwyższych obrotach i za jakiś czas będę mógł się znów delektować Severskim - tym razem w finale serii.
Druga część serii Vincenta Severskiego niestety powiela błędy swojej poprzedniczki. Przede wszystkim występowały dłużyzny, które skutecznie spowalniały i tak niezbyt wartką akcję i tradycyjnie nie wprowadzały niczego wartościowego do fabuły. Nie sądziłam, że możliwe, ale w tej części jeszcze bardziej brakowało napięcia niż w poprzedniej. Bohaterowie, których nie da się lubić też nie zachęcali do kontynuowania czytania. Miałam wrażenie, że głupotę terrorystów równoważy niekompetencja służb wywiadowczych. Gdyby redaktor miał litość nad nami to by powycinał wszystkie opisy relacji damsko- męskich. Jedyne co czułam w trakcie ich czytania to zażenowanie- poziom infantylności i przemyśleń postaci był niestrawny. To była moja ostatnia próba przekonania się do tego autora. Sądzę, że jest wiele dużo lepszych książek o tematyce szpiegowskiej i nie ma sensu marnować czasu twórczość V. Severskiego.
O ile Nielegalni wciągnęli mnie od pierwszych stron i nie mogłam się oderwać, o tyle Niewierni od pierwszych stron mnie nudzili... Akcja przeciągnięta do granic wytrzymałości, można by wyciąć 300 z 800 stron i nic by to nie ujęło narracji. Dialogi raziły sztucznością, sytuacje trzymające czytelnika w napięciu były nieliczne a wątek romantyczny poprowadzono bardzo nieudolnie. Dodatkową gwiazdkę przyznałam za nawiązania do Mistrza i Małgorzaty oraz humor postaci Jagana i jego smoka ;) Po trzecią część, gdy się ukaże, już raczej nie sięgnę.
Książka trzyma poziom poprzedniej części (Nielegalnych), cieszy niemal równie duża rozpiętość fabularna i mnogość wątków. Tematyka powieści - problemy terroryzmu i fundamentalizmu religijnego - jest bardzo na czasie, dodatkowo lekkie pióro autora sprawia, że całość "połyka się" błyskawicznie. Tym razem akcja powieści skupia się na Szwecji, której aktualne realia i nawet najbłahsze detale codziennego życia zostały oddane z niesamowita dokładnością. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom!
Nielegalnych przeczytałem ponad rok temu i jakoś mnie nie skusiło na sięgnięcie po kolejne tomy, ale wreszcie się przełamałem i w zasadzie nie żałuje. Książka bardzo dobra, akcja rozwija się miarowo, a mnogość bohaterów nie pozwala się nudzić, ale całość psuje końcówka, która moim zdaniem została potraktowana po macoszemu, jakby autor chciał szybko zakończyć powieść, bo napisał już za dużo stron... stąd tylko 4 gwiazdki.
Ciekawa książka, choć gorsza od Nielegalnych. Problemy z tempem, niektóre dialogi bohaterów żenujące. Obok tego perełki, na przykład "Ta wiadomość mogła konkurować w mediach jedynie z wiadomością o wybuchu II WŚ lub zabójstwie Olofa Palmego. Parlament uchwalił w tym czasie wiele niepopularnych ustaw, na co nikt nie zwrócił uwagi". Widać doświadczenie człowieka ze służb specjalnych.
Jedna z tych książek, które są tak złe, że aż dobre. Dla pewnych specyficznych wartości "dobre", które oznacza raczej "nie modę oderwać wzroku, to jak katastrofa kolejowa w zwolnionym tempie". Wysoka srogość.
W drugim tomie dochodzi wątek science-fiction w postaci supermateriału ultrawybuchowego :-)