Irena Krzywicka wyprzedzała czasy, w których żyła. Odważnie głosiła swe poglądy, wywierając wpływ na innych. Nie bez powodu uważano ją za jedną z najbarwniejszych postaci przedwojennej Warszawy.
Pisarka i feministka, eseistka, tłumaczka, przyjaciółka skamandrytów, a ponadto propagatorka świadomego macierzyństwa, antykoncepcji i edukacji seksualnej.
Nieustannie towarzyszyła jej aura sensacji i skandalu. Jedni określali ją jako gorszycielkę i kobietę bezwstydną, inni uwielbiali za odwagę, konsekwencję i bezkompromisowość. Otaczała się najbardziej znanymi postaciami międzywojennej bohemy artystycznej, wielokrotnie portretował ją Witkacy. O jej romansie z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim plotkowała cała stolica.
Krzywicka oddała serce Boyowi, jednak jej największą miłością byli dwaj synowie. Wiele w życiu osiągnęła, wiele też straciła. Wojna zabrała jej męża i przyjaciela, choroba – uwielbianego syna.
Agata Tuszyńska najpierw w Wyznaniach gorszycielki spisała wspomnienia Krzywickiej, a po jej śmierci powróciła do tej historii w książce Długie życie gorszycielki łącząc biografię z narracją literatury faktu. Przeprowadziła dziesiątki rozmów, odnalazła niepublikowane wcześniej dokumenty. Dzięki temu książkę o Krzywickiej czyta się jednym tchem, jak najlepszą powieść.
"Pisarka, poetka, reportażystka, córka znanego reportera sportowego Bogdana Tuszyńskiego i dziennikarki Haliny Przedborskiej. Ukończyła Wydział Wiedzy o Teatrze na warszawskiej PWST. Wykłada na Uniwersytecie Warszawskim.
Jest autorką popularnych książek o teatrze i biografii m.in. Marii Wisnowskiej, Isaaca Bashevisa Singera oraz Ireny Krzywickiej. Również jej książki autobiograficzne: Rodzinna historia lęku oraz Ćwiczenia z utraty spotkały się z gorącym przyjęciem. Wydana w marcu 2005 bestsellerowa Rodzinna historia lęku (nominowana do Prix Medicis), to dramatyczna i wielowymiarowa opowieść o losach polskich i żydowskich przodków autorki. Zapis walki z chorobą nowotworową jej męża, Henryka Dasko jest tematem osobistej książki Ćwiczenia z utraty (2007), która ukazała się także po francusku i koreańsku. Oskarżona: Wiera Gran - historia śpiewaczki z warszawskiego getta oskarżonej po wojnie o kolaborację z Niemcami, była niekwestionowanym bestsellerem i tematem burzliwych dyskusji. Oskarżona doczekała się wielu zagranicznych wydań, między innymi we Francji, Hiszpanii, Włoszech, Holandii, Grecji i Izraelu, w Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Tyrmandowie. Romans amerykański (2012), to opowieść o ostatnim okresie życia autora "Złego" u boku jego amerykańskiej żony Mary Ellen Fox.
Ostatnio wydana Narzeczona Schulza, inspirowana postacią Józefiny Szelińskiej - jedynej kobiety, której B. Schulz zaproponował małżeństwo, była gorąco przyjęta zarówno w Polsce jak i we Francji. Równolegle z biografistyką i reportażem Agata Tuszyńska uprawia twórczość poetycką.
W swoim dorobku ma m.in. nagrodę im. Ksawerego Pruszyńskiego, przyznawaną przez polski PEN-Club za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu literackiego i literacką eseistykę."
Sięgając po „Długie życie gorszycielki” nastawiałam się opowieść o międzywojennych losach Ireny Krzywickiej i jej relacjach z ówczesną kulturalna i inteligencką elitą. Agata Tuszyńska, która spisała i opracowała wspomnienia Krzywickiej wydane pod tytułem „Wyznania gorszycielki” w poświęconej jej biografii opowieść zaczyna jednak od okresu drugiej wojny światowej i kończy na jej śmierci w 1994 roku. I choć to z pewnością długi okres w życiorysie bohaterki, to nie mam przekonania czy na tyle bogaty w wydarzenia, by wypełnić 600 stronicową biografię. Jednak świetne pióro i bogactwo źródeł, dzięki którym Tuszyńska stworzyła bardzo niejednoznaczny, a przez to ludzki obraz Krzywickiej, a jako dodatek ciekawa opowieść o powojennej Polsce sprawiły, że nie znużyła mnie ta historia. Sięgnę też po „Wyznania gorszycielki”, ale z dozą krytycyzmu co do ich faktograficznej dokładności, a to tylko dzięki informacjom dostarczonym przez Tuszyńską.
Niepochlebne oceny książki najczęściej zarzucają autorce pominięcie najważniejszego okresu w życiu jej bohaterki. Jest to nieporozumienie: Agata Tuszyńska najpierw zebrała i zredagowała „Wyznania gorszycielki”, które mają formę pierwszoosobowej narracji Ireny Krzywickiej i zawierają jej wspomnienia do roku 1945, a w druku ukazały się po raz pierwszy w roku 1992, czyli dwa lata przed śmiercią Krzywickiej. Natomiast decyzję o opisaniu „długiego życia gorszycielki” podjęła Tuszyńska dopiero parę lat później. Pierwsze wydanie książki zostało opublikowane w roku 1999 i należy ją traktować przede wszystkim jako opis późniejszych etapów, po roku 1945, w życiu przedwojennej skandalistki. Wszystko to jest opisane w nocie otwierającej książkę, łącznie z wymienieniem długiej listy osób, których opinie na temat swej bohaterki autorka cytuje.
Oczywiście przeszłości, międzywojnia i traumy lat 1939-1945 nie sposób również w tej części życiorysu Ireny Krzywickiej pominąć. Zwłaszcza że, jak zauważa jej syn Andrzej Krzywicki - nb. główny informator i konsultant autorki - „Jej (tj. matki) życie szybko zamieniło się we wspominanie życia”. Ale kto nie zna zawiłości działań i przeżyć, w życiu twórczym i prywatnym bohaterki ma prawo być czytaniem o jej długim życiu rozczarowany, a nawet jej zachowaniem często zirytowany nie widząc, że się tak nieelegancko wyrażę, o co ten cały hałas. Ja takich odczuć nie miałam.
Życie ludzi w zaawansowanym wieku też warte jest opisu, szczególnie jeśli przypadło na tak długie i urozmaicone, pod każdym względem czasy, oraz jeśli lista świadków mających na ten temat coś do powiedzenia jest imponująca i obejmuje osoby z różnych pokoleń, których nazwiska w większości są lub powinny być znane również współczesnym czytelnikom. Zdaniem niektórych z nich „…Długie życie…” odbrązawia postać Ireny Krzywickiej. Niezupełnie się z tym zgadzam.
W zasadzie tylko jedna osoba, Jolanta Klippel-Borkowska, potępia ją w czambuł. Była koleżanką Andrzeja Krzywickiego w TPD-owskiej szkole im. Gottwalda, który wraz z dwoma przyjaciółmi, Karolem Modzelewskim i Tadeuszem Gulikiem, należał wówczas do komunistycznych hunwejbinów. Irena, działaczka komitetu rodzicielskiego, codziennie namawiała Jolę Klippel, aby nie wyłamywała się z kolektywu i przystąpiła do ZMP. Opis tych przesłuchań - jak je nazywa Klippel - jest dramatyczny, zaciążyły, jak twierdzi, na jej całym życiu. Andrzej bagatelizuje te wspomnienia sprzed blisko sześćdziesięciu lat. Ale rysa na wizerunku Krzywickiej i żal, że Tuszyńska nie dotarła do Klippel, kiedy jej bohaterka jeszcze żyła, pozostają.
Inni rozmówcy autorki są dla Ireny Krzywickiej bardziej wyrozumiali, nawet jeśli w znakomitej większości przyznają, że w nowej rzeczywistości nie potrafiła się odnaleźć, ani w Polsce, na placówkach w Paryżu i w Bernie, ani w podparyskim Bures-sur-Yvette. Z pewnością przyczyniły się do tego, szczególnie w pierwszym powojennym okresie, walka o byt materialny i Heine-Medina syna. Czy próbowała - owszem, ale na swoich warunkach. Polityka jej nie interesowała, ale zawsze była ciekawa ludzi, jednak oceniała ich wedle własnych czarno-białych kryteriów. Ci zaakceptowani musieli dysponować odpowiednim potencjałem intelektualnym i gotowością do prowadzenia inspirujących rozmów, podczas których bywała po prostu wścibska. Zdaniem syna nie kierowała nią chęć kontrolowania życia innych lecz niewątpliwie gorące pragnienie współuczestniczenia w nim. Mimo trafnej opinii jednej z pierwszych polskich feministek, łatwiej dogadywała się z mężczyznami, czego najbardziej drastycznym przejawem była u schyłku życia jej wyniszczająca wojna z synową, Wandą Nurkowską. Ani w rozmowach z gośćmi salonów Krzywickiej, w Warszawie czy później w Bures, ani podczas długich rozmów telefonicznych nie było tematów tabu, podobnie jak w jej publicystyce międzywojennej, dzięki której zyskała miano gorszycielki i skandalistki, choć Andrzej woli nazywać matkę moralistką.
Próby ponownego włączenia Krzywickiej do literackiego krwioobiegu przyniosły mierny efekt zarówno w Polsce, jak i na emigracji. Owszem, w dzieciństwie czytałam „Wichurę i trzciny” - podobno powieść była kiedyś nawet na liście szkolnych lektur - ale wznowień i nowych pozycji jej autorstwa jest niewiele. Wśród wydań elektronicznych trafiłam jedynie na trylogię Martenów i wznowienie felietonów pt. Sąd idzie. Zamierzam sięgnąć po wszystko, co uda mi się zdobyć.* Ale najpierw chciałabym przeczytać autobiografię Andrzeja Krzywickiego** pt. Diabelski młyn - czekam na przysłanie książki.
*Na ciekawe omówienie twórczości i życia Ireny Krzywickiej trafiłam w archiwum tygodnika „Polityka” https://www.polityka.pl/tygodnikpolit... **Andrzej Krzywicki (1937-2014) syn Ireny i Jerzego, fizyk teoretyk, profesor zwyczajny CNRS.
To konieczne uzupełnienie "Wyznań gorszycielki", nie tylko dlatego, że omawia szczegółowo powojenne losy Krzywickiej, ale też ze względu na poszerzenie obrazu z pamiętnika o punkty widzenia innych: rodziny, przyjaciół, rywali, współczesnych Krzywickiej. Opracowanie Tuszyńskiej daje też niesamowicie interesujący wgląd w życie i postawy inteligencji epoki PRLu, przede wszystkim lat 50. i 60., wymieniając liczne powody, dla których ktoś mógł złapać się za ideologie państwową, od prozaicznych i cynicznych, przez brak rozeznania, po ślepy idealizm.
Krzywicka jest tu znacznie ciekawsza niż we własnych wspomnieniach. Zbierając wypowiedzi ludzi, łącząc fakty i wspomnienia, Tuszyńska tworzy wizerunek osoby zdeterminowanej, upartej, dziwnego połączenia oportunistki i idealistki, egocentryczki żywiącej się swoim poświęcaniem się dla innych, mizoginiczki walczącej o prawa kobiet, apodyktycznej i bardzo ciekawej. Krzywicka nie jest osobą, którą chciałabym mieć w gronie znajomych, ale jako bohaterka literacka jest lepsza niż wszystko inne, co sama pisała.
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z fragmentami tekstów Ireny Krzywickiej, byłam pod ogromnym wrażeniem jej postępowych poglądów, bo choć dzisiaj w przestrzeni publicznej rozmowy o menstruacji i antykoncepcji szokują już raczej nieliczne grono, to w latach młodości Krzywickiej były to tematy niedopuszczalne w powszechnych dyskusjach. Szukałam informacji o jej życiu i działalności, obiecując sobie, że jeśli tylko będę miała taką możliwość, sięgnę po biografię skandalistki i gorszycielki. Biografię znalazłam, przeczytałam, ale czy w lekturze faktycznie znalazłam to, czego szukałam?
Przede wszystkim należy zacząć od tego, że w "Długim życiu gorszycielki" najciekawszy okres z życia Ireny Krzywickiej został potraktowany po macoszemu, więc jej działalność feministyczna i społeczna zostały ledwie wspomniane (dla mnie był to najważniejszy aspekt, na który bardzo liczyłam). Również związki i romanse, w tym najważniejszy z Boyem-Żeleńskim, zostały wspomniane – i tyle. Właściwie na pierwszych stu stronach zostało upchnięte prawie pół jej życia, podczas gdy cała resztę biografii zajmują wydarzenia, które nie wydają się zbyt porywające.
Po drugiej wojnie światowej Irena Krzywicka wyjechała do Francji, ale nie powróciła już do wywrotowej działalności społecznej. Z pisania również stopniowo zrezygnowała i właściwie jej głównym zajęciem stało się zajmowanie synem oraz organizowanie prywatnych spotkań kulturalno-ploteczkowych. Wiek średni i starość z jej konsekwencjami naprawdę nie są zbyt porywającym tematem. Agata Tuszyńska wielokrotnie udowodniła, że potrafi opowiadać biografie w porywający sposób, jednak w przypadku "Długiego życia gorszycielki" rezygnacja z pogłębienia pierwszej połowy życia Krzywickiej jest dla mnie niezrozumiała (tzn. rozumiem, że istnieją "Wyznania gorszycielki" opracowane przez Agatę Tuszyńską, ale niestety na okładce Krzywickiej nikt nie ostrzegł, że biografia będzie okrojona o rzeczy spisane w Wyznaniach). Autorka zamieściła mnóstwo rozmów i relacji, które składają się na wielowymiarowy portret – nie zawsze jednak pochlebny.
Chociaż lektura Krzywickiej była dość przyjemna (Agata Tuszyńska dysponuje naprawdę lekkim piórem), to jednak sama bohaterka wiele straciła w moich oczach i chyba wolałam ten wyidealizowany obraz, który wytworzył się w mojej głowie na podstawie tekstów z pierwszej połowy jej życia. Choć w swoich relacjach wiele osób wspominało, że Irena Krzywicka miała dość trudny charakter i była specyficzna, to jednak nikt nie powiedział wprost, że była kobietą narcystyczną, toksyczną matką, która przez ponad pół wieku nie przecięła pępowiny łączącej ją z synem, osobą pod wieloma względami niegodną zaufania. Czytanie o takiej postaci wywołuje raczej irytację niż satysfakcję.
"Długie życie gorszycielki" nie dało mi tego czego szukałam i obawiam się, że żeby to dostać, będę musiała rozpocząć poszukiwania w antykwariatach i drugim obiegu "Wyznań gorszycielki"(a przecież nie po to kupiłam Krzywicką). Biografię autorstwa Agaty Tuszyńskiej polecam, ale tylko i wyłącznie jako uzupełnienie do autobiografii Krzywickiej w celu uzyskania jej pełnego obrazu.
Biografia dłuuga niczym życie jej bohaterki. Odbiorca, zarzucony toną sumiennie zebranego materiału faktograficznego, po lekturze czuje się jednocześnie uwiedziony postacią Krzywickiej, jak i lekko zakłopotany nadmiarem szczegółów, zwłaszcza na temat późnej działalności jej dysfunkcyjnej komórki rodzinnej. Czy aż tyle należało dowiedzieć się, nawet jeśli idzie o „gorszycielkę”, którą ubiorę w cudzysłów. Niezłomność kobiety-pisarki-głowy rodziny, ten spatynowany hart ducha są naturalnie niezwykle budujące (a dom w Podkowie na poziomie estetycznym - niezmienne nowatorski i inspirujący), to jednak najczulej mi do Ireny w ostatnich fazach życia: leżącej i słuchającej taśm, organizującej przestrzeń wokół siebie, „po to aby przetrwać dzień”.
„Dosyć już się nasiusiałam w życiu, trzeba odejść”.
Zniuansowana i bardzo ciekawie napisana biografia Krzywickiej, o której istnieniu dowiedziałam się na Gender Studies czytając jeden z tekstów jej autorstwa. Lektura dobra dla lubiących biografie/interesujących się ważnymi postaciami kobiecymi w Polsce/ chcących dowiedzieć się pośrednio o polskiej rzeczywistości różnych okresów.