Zbiór bajek o znanym i lubianym misiu z oklapniętym uszkiem. Przygody Misia Uszatka już od ponad 40 lat bawią i wzruszają dzieci na całym świecie. Piękne kolorowe ilustracje są dziełem Zbigniewa Rychlickiego, laureata prestiżowej międzynarodowej nagrody - Złotego Medalu im. H.Ch. Andersena.
Poeta piszący dla dzieci, tłumacz z języka rosyjskiego. Pracował w redakcji "Żywego Słowa" w wydawnictwie "Czytelnik", "Iskierek", "Świerszczyka", w redakcji poezji Polskiego Radia. Twórca dwutygodnika dla najmłodszych "Miś" oraz postaci Misia Uszatka.
Kartais tikras atsitikimas irgi būna panašus į pasaką.O kiekvienoje pasakoje visuomet yra truputis tiesos. Patys pamatysite, kada klausysitės mano pasakų.
Z tym „Misiem Uszatkiem” to jest zabawna historia, bo tak naprawdę poznałam go dopiero dzięki swoim dzieciom. Niby klasyka literatury i ilustracji dziecięcej, a jednak mi niewiele ta pozycja mówiła i nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę, że szczególnych emocji we mnie także nie wzbudzała. Zupełnie nie przypominam sobie, żebym miała tę książkę w domu i żeby czytali mi ją rodzice. Co, natomiast, dobrze pamiętam, to moją niechęć do dobranocki w telewizji stworzonej na podstawie książki Janczarskiego. Jako dziecko nie lubiłam oglądać „Misia Uszatka”. Kukiełki zwierząt wydawały mi się naprawdę mało sympatyczne i na domiar złego wszystkie miały ten sam głos pana narratora. Była to dla mnie jedna z najnudniejszych dobranocek. To doświadczenie pewnie jeszcze spotęgowało niechęć do książki.
I oto ponad dwadzieścia lat później, już jako świeżo upieczona mama, idę do Biedronki na zakupy (a gdzieżby indziej!) i widzę na stercie książek „Misia Uszatka”. Wzięłam go do ręki trochę bez przekonania. Bardziej chyba przez szacunek do klasyki i z żalu, że leży skotłowany między kolorowankami Frozen i naklejkami z Myszką Miki. Jest miś na okładce, okładka miękka, cena…całkiem niezła jak na taką książkę – biorę! Trzeba było misia ratować. I tak, przez przypadek, a trochę przez miłość do książek i pewnie przez chęć odczarowania w mojej głowie tego przecież poczciwego Uszatka, książka trafiła do mojego domu. Śmieję się sama do siebie pisząc to, bo pięć lat później, nawet tego dnia kiedy to piszę, książka ta jest nieustająco czytana przez moje dzieci. Teraz czytamy ją chyba po raz piąty. Nadchodzi wieczór, chłopcy kładą się do łóżek, pada zaczarowane pytanie: „co dzisiaj czytamy, chłopaki?” i odpowiedź bez cienia wahania: „Uszatka!!!”
Forma „Misia Uszatka” jest bardzo przystępna szczególnie dla przedszkolaków, bo składa się z bardzo krótkich opowiadań, które czasem są kontynuacją poprzedniego wątku, a czasem po prostu odrębną historią. Wspólnym dla nich mianownikiem jest główny bohater – Miś Uszatek, który trafia do domu Zosi i Jacka wprost ze sklepu z zabawkami i razem z czytelnikiem poznaje fascynujący świat ludzi i zwierząt. Misio jest jak dziecko w świecie dorosłych – pewnie dlatego dzieci go tak kochają. Jest jeszcze bardzo naiwny, bierze wszystko dosłownie, wszystkiemu się dziwi i codziennie odkrywa coś nowego. Miś swoim „uszatkowym” rozumkiem poznaje zjawiska fizyczne (dowiaduje się czym jest echo, mróz, śnieg czy wiatr), zaczyna rozumieć ludzkie emocje (konfrontuje się ze strachem, wstydem czy smutkiem), uczy się dobrych manier, poznaje popularne dziecięce zabawy i polskie tradycje ludowe. Z mojej perspektywy, jest to książka idealna do zasypiania, bo pełna ciepła i spokoju. Przygody misia sączą się sennie z kartek, podane są w optymalnej formie – na tyle krótkie, żeby nie zanudzić i na tyle długie, żeby uśpić. Wisienką na torcie są mistrzowskie ilustracje Zbigniewa Rychlickiego: nienachalne, lekkie, kolorowe, nie krzyczą z kartek, ale pięknie dopełniają fabułę.
Na koniec muszę napisać za co ja w końcu pokochałam „Misia Uszatka”, ale żeby uniknąć zbędnego patosu, posłużę się może cytatem:
„Martwił się Miś coraz bardziej, że nie może bawić się z dziećmi. Z tego zmartwienia oklapło mu jedno uszko. – To nic – pocieszał się niedźwiadek. – Teraz, jak bajka wpadnie mi jednym uchem, to nie ucieknie drugim, bo ją to oklapnięte zatrzyma.”
Z tym „Misiem Uszatkiem” to jest zabawna historia, bo tak naprawdę poznałam go dopiero dzięki swoim dzieciom. Niby klasyka literatury i ilustracji dziecięcej, a jednak mi niewiele ta pozycja mówiła i nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę, że szczególnych emocji we mnie także nie wzbudzała. Zupełnie nie przypominam sobie, żebym miała tę książkę w domu i żeby czytali mi ją rodzice. Co, natomiast, dobrze pamiętam, to moją niechęć do dobranocki w telewizji stworzonej na podstawie książki Janczarskiego. Jako dziecko nie lubiłam oglądać „Misia Uszatka”. Kukiełki zwierząt wydawały mi się naprawdę mało sympatyczne i na domiar złego wszystkie miały ten sam głos pana narratora. Była to dla mnie jedna z najnudniejszych dobranocek. To doświadczenie pewnie jeszcze spotęgowało niechęć do książki.
I oto ponad dwadzieścia lat później, już jako świeżo upieczona mama, idę do Biedronki na zakupy (a gdzieżby indziej!) i widzę na stercie książek „Misia Uszatka”. Wzięłam go do ręki trochę bez przekonania. Bardziej chyba przez szacunek do klasyki i z żalu, że leży skotłowany między kolorowankami Frozen i naklejkami z Myszką Miki. Jest miś na okładce, okładka miękka, cena…całkiem niezła jak na taką książkę – biorę! Trzeba było misia ratować. I tak, przez przypadek, a trochę przez miłość do książek i pewnie przez chęć odczarowania w mojej głowie tego przecież poczciwego Uszatka, książka trafiła do mojego domu. Śmieję się sama do siebie pisząc to, bo pięć lat później, nawet tego dnia kiedy to piszę, książka ta jest nieustająco czytana przez moje dzieci. Teraz czytamy ją chyba po raz piąty. Nadchodzi wieczór, chłopcy kładą się do łóżek, pada zaczarowane pytanie: „co dzisiaj czytamy, chłopaki?” i odpowiedź bez cienia wahania: „Uszatka!!!”
Forma „Misia Uszatka” jest bardzo przystępna szczególnie dla przedszkolaków, bo składa się z bardzo krótkich opowiadań, które czasem są kontynuacją poprzedniego wątku, a czasem po prostu odrębną historią. Wspólnym dla nich mianownikiem jest główny bohater – Miś Uszatek, który trafia do domu Zosi i Jacka wprost ze sklepu z zabawkami i razem z czytelnikiem poznaje fascynujący świat ludzi i zwierząt. Misio jest jak dziecko w świecie dorosłych – pewnie dlatego dzieci go tak kochają. Jest jeszcze bardzo naiwny, bierze wszystko dosłownie, wszystkiemu się dziwi i codziennie odkrywa coś nowego. Miś swoim „uszatkowym” rozumkiem poznaje zjawiska fizyczne (dowiaduje się czym jest echo, mróz, śnieg czy wiatr), zaczyna rozumieć ludzkie emocje (konfrontuje się ze strachem, wstydem czy smutkiem), uczy się dobrych manier, poznaje popularne dziecięce zabawy i polskie tradycje ludowe. Z mojej perspektywy, jest to książka idealna do zasypiania, bo pełna ciepła i spokoju. Przygody misia sączą się sennie z kartek, podane są w optymalnej formie – na tyle krótkie, żeby nie zanudzić i na tyle długie, żeby uśpić. Wisienką na torcie są mistrzowskie ilustracje Zbigniewa Rychlickiego: nienachalne, lekkie, kolorowe, nie krzyczą z kartek, ale pięknie dopełniają fabułę.
Na koniec muszę napisać za co ja w końcu pokochałam „Misia Uszatka”, ale żeby uniknąć zbędnego patosu, posłużę się może cytatem:
„Martwił się Miś coraz bardziej, że nie może bawić się z dziećmi. Z tego zmartwienia oklapło mu jedno uszko. – To nic – pocieszał się niedźwiadek. – Teraz, jak bajka wpadnie mi jednym uchem, to nie ucieknie drugim, bo ją to oklapnięte zatrzyma.”
Velmi dobre. Skoda, ze kniha nie je vytlacena na kvalitnejsom papieri.
V uvode je predslov a par stran o historii Macka Uska. To je ok. Potom je tam dvojstrana "Povedali o uskovi". Ta je dost hrozna. Napriklad nejaka pani Dodokova pise: "Kniha nas vracia naspat k hodnotam, ktorym sa, zial, neustale odcudzujeme."
Neviem, ze akym hodnotam sa vzdaluje pani Dodokova a neviem, ci Macko Usko jej v tom pomoze. Ma to byt kritika sucasnosti a sucasneho cloveka? Nesuhlasim s nou.
This book is so cute that I could feel my heart melt. This was one of my favourite childhood books and I reread it today and still love it, maybe even more than back then. The illustrations are stunning and the story is just so pure and wholesome. This made me really happy.
Niniejsze wydanie to zbiór czterech części historyjek o misiu z oklapniętym uszkiem: "Przygody i wędrówki Misia Uszatka", "Nowi przyjaciele Misia Uszatka", "Gromadka Misia Uszatka" i "Bajki Misia Uszatka", z oryginalnymi ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego. Ta książka może budzić sentyment w każdym, kto wychował się w PRL-u; dzisiaj te historyjki trudno się czyta, być może dlatego, że nie ma w nich za wiele treści czy fabuły, każda jest krótka, ledwo stronicowa i opisuje zwykły świat dookoła.