Zapomniany i pozostawiony na New Quebec oddział porucznik Cartwright ciągle walczy z wrogiem i ogarniającym go zwątpieniem, pokładając nadzieję w wyszkoleniu oraz instynkcie. Kiedy Unia sobie o nim przypomina, okazuje się, że wytrzymałość żołnierzy będzie wystawiona na jeszcze cięższą próbę. Wojna przenosi się na teren Imperium, a Marcin Wierzbowski i jego towarzysze zostają rzuceni w sam środek najbardziej umocnionej prowincji Cesarstwa. Czy plan pułkownika Brisbane’a ma jakiekolwiek szanse na realizację? Jaki efekt przyniesie ich poświęcenie? Nowa powieść autora „Gambitu” przenosi wojnę w przestrzeń międzyplanetarną. Starcie eskadr bojowych, misterne plany ataków i zasadzek w systemach gwiezdnych, widowiskowe potyczki i przejmujące konanie okrętów sprawiają, że „Punkt cięcia” staje się areną bitwy kosmicznej na miarę Davida Webera. Michał Cholewa z wielkim rozmachem kreśli obraz uniwersum, nie tracąc przy tym z oczu losów swoich bohaterów – samotnych w niekończącej się wojnie, w której łatwiej zachować życie niż człowieczeństwo.
This is a Polish military SF novel Point of Cutting, the second volume in the 7-book Algorithm of War saga. I’ve previously reviewed the first volume HERE. I read it because the seventh volume is nominated in 2024 for the Polish equivalent of the Hugo awards - Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Three other volumes of the series were nominated previously, but I started reading the nominees only two years ago and know the author only for his short prose, which was also nominated.
There are initially two lines: first is a story of Chinese imperial navy commander Liao Tzu, who is sent to defend some kind of rare remaining super tech ‘true time transmitter’ (its function is vague, but there is only one in each of the warring powers – EU, USA and China, and the latter may get a second one ‘Jade Tiger’) as well as colony worlds nearby. This part is largely about intrigue and power play, like when a personal representative of the throne arrives and starts giving orders to the military and navy, while knowing nothing about how they function.
The second line is about a group of EU soldiers (commanded by Lieutenant Jeyne Cartwright), who were left on a contested planet, formally controlled by the USA. When they ought to have been evacuated at the end of the last book, they gave their places to evacuate wounded (incl. civilians and POWs), so now are behind enemy lines without EU navy support. They once again visit the wreck of pre-AI rebellion warship, where one of the few surviving AIs still operates… after a bargain with it, they got off-world and soon EU special forces headed by William Brisbane recruit this group to join the special forces in their operations deep inside Chinese territory. An additional problem is that initially, an unidentified Chinese agent sent info about a planned operation, so EU’s intelligence plays a multi-level game to find out the agent, even if this means losing a few pawns.
The writing is still uneven – I like the parts on Cartwright’s grunts, but large space naval battles are boring, with a lot of pathos…
Mocne 3,5. Interesująca militarna space opera o imponującym rozmachu. Zawikłane plany akcji składających się na wielką operację wymierzoną przeciwko Chinom, której szczegółów większość uczestników nie zna, sprawiają, że trudno się oderwać od czytania, w obawie, że znów umknie jakiś detal tej misternej układanki.
Dlaczego więc 3,5, nie zaś 4 gwiazdki? Choć bardzo mi do gustu przypadają tego rodzaju space opery koncentrujące się na operacjach wojennych, do pełnej satysfakcji potrzebuję lepiej zarysowanych postaci. Postacie w książce nie są wprawdzie całkowicie papierowymi sylwetkami, brak im jednak większej głębi, tych paru detali, które sprawiają, że można rzeczywiście zaangażować się w to, co się im przytrafia. Być może tego niezbędnego tła dostarcza poprzednia część cyklu, której nie czytałam - ale jeśli tak jest, nie trafia do mnie pozostawianie postaci w takiej próżni rozwoju psychologicznego. Ciut (ciut!) mniej rozbłysków rakiet, ciut więcej o postaciach - tyle mi potrzeba do szczęścia.
Zakładam jednak, że barwni bohaterowie nie dla wszystkich czytelników są wymogiem koniecznym, a więc poszukiwacze powieści o gęstej wojskowo-kosmicznej treści trafiają tu na dobrą dla siebie karmę. Zwłaszcza że nad warstwą językową mogę tylko ronić łzy zadowolonego wzruszenia, dawno nie czytałam polskiej powieści z szeroko pojętego SF, w której nie mogłabym się przyczepić do tego aspektu warsztatu pisarskiego.
Pięknie złożony język, autor leje wodę i to sensownie ale jakoś akcja i postacie nikną w natłoku słów, czasem tylko biorąc górę. Byłoby 4/5 ale jednak nie mogę dać gdyż zbyt długo to żułem jak źle wypieczony chleb... Niemniej dobra powieść lecz bez rewelacji.
[UWAGA] Recenzja dotyczy pojedzynczej książki z cyklu "Algorytmy wojny" - ocena całego cyklu 4/5
Punkt cięcia buduje na bohaterach poprzedniego tomu "Gambit" i ... zaczyna się robić ciekawie. Całość dzieje się w universum zbudowanym przez autora, śledzimy losy tych samych żołnierzy, w innym miejscu, misjach, wyzwaniach
Zaczyna być lepiej, technikalia nadal rażą (w opisach broni, jest tego za dużo), zaczyna się budować jakiś większy zarys akcji szerszej niż poprzednia.
W ramach fabuły ciekawie zaczyna być pokazywana kwestia relacji SI z ludźmi, zarówno przed jak i po konflikcie.
Warto czytać dalej
----------------------- Dla przypomnienia:
Książka (i cykl) tworzy dobre universum, ciekawe, nie oczywiste, z dużymi możliwościami. Gambit wprowadza nas do tego metaversum, pokazuje postacie i ich pierwsze przygody. Sam Gambit nie powala, nie jest to najelepsza książka jaką czytałem, raczej z tych średnich.
Universum: cywilizacja z Ziemi, która zagospodarowała już część kosmosu, dostaje cios w plecy od sztucznej inteligencji, przeżywa go ... i po kilku latach stara się poskładać znowu do kupu to co kiedyś zbudowała, gdzie nie wszędzie już może dotrzeć bez wsparcia SI.
Nadal podtrzymuje moje słowa, że książka ma bardzo fajną fabułę. I tak jak pisałam w poprzedniej recenzji, już druga część jest lepsza i bardziej wciągająca!
Przypomnienie: książka to militarne sci-fi pełną gębą, do tego zbudowane na podwalinach realizmu naukowego.
Muszę pochwalić autora za opisy walk tych na ziemi jak i w kosmosie. Widać iż starał się jak najbardziej odwzorować je i podtrzymać z znana nam fizyką. Tak samo technologia! Opis też bardzo rzetelne i związane z fizyką aby jak najlepiej się czytało. Akcja opisywana jest technicznie i szczegółowo, zawiłe opisy wchodzące w szczegóły technologii pozwalają jednak zrozumieć co się dzieje, samodzielnie poczuć powagę sytuacji i zbudować pojęcie stawki o jaką grają bohaterowie.
Czy sięgnę po resztę części seri ,,Algorytm Wojny’’? Tak!
Jest to powieść dużo lepsza od Gambitu, co jednak nie oznacza, że w pełni satysfakcjonująca.
Sama intryga całkiem zgrabna, a jej prawdziwa natura długo przed czytelnikiem utajniona. Niestety, to militarna space opera, więc wszystko musi prowadzić do starcia. Niestety, bo tu Cholewa wpada w koleiny znane z Gambitu – znowu chaos, znowu przeładowanie informacjami. Te starcia w ogóle nie mają dynamiki, są nudne jak flaki z olejem.
Bardzo przyjemnie się zrobiło. W tym tomie widać że jest to jedna spójna powieść - w poprzednim było trochę wrażenie że jest to zbiór opowiadań. Sporo plastycznych scen i opisów, które bardzo przyjemnie łechczą wyobraźnię. Fabuła nie wgniata jakoś w ziemię skomplikowaniem, ale jest to bardzo przyjemny space porn. No i o wiele więcej niż w poprzednim tomie akcji na samych statkach kosmicznych, spójnej i emocjonalnie opisanej. Podobało mi się, sięgnę po więcej.
Po ponad sześciu latach sięgnąłem po kolejny tom cyklu "Algorytm wojny" i niestety dochodzę do wniosku, że s-f to chyba nie jest gatunek dla mnie. O ile akcje drużyny Cartwright i komandosów na planetach podobały mi się bardzo, o tyle akcje w kosmosie zdecydowanie mniej. Cały ten techniczny bełkot jest zupełnie nie dla mnie i nijak nie potrafię się w to wciągnąć. Na plus wątek szpiegowski i polityczny. Generalnie czyta się nieźle i nie nuży, ale to raczej nie moja bajka.
Wiele się, dzieje, zbyt wiele. Czasami wydaje się, że autor trochę sam się gubi w tym natłoku - nie mogąc się zdecydować na sci - fi z naciskiem na science, czy jednak fiction - i tak trochę przeskakuje od Annasza do Kajfasza. Mimo to, czytało mi się nieźle, chociaż miałam punkt odniesienia w postaci Skokowca... - no i dlatego trzy gwiazdki - no powiedzmy, trzy i pół.
Militarne SF, które po prostu chce się czytać. Opis monumentalnych bitew jak i działań jednostek specjalnych przykuł moją uwagę do ostatniej strony. Jestem ciekaw kolejnych odsłon.