Luka – to tytuł najnowszej książki Jagody Ratajczak. Autorka Języcznych wraca do nas z pytaniami: dlaczego tak chętnie oceniamy to, jak inni mówią po angielsku? Skąd bierze się wstyd i strach przed mówieniem w języku obcym? Jaką rolę w tworzeniu naszej relacji z nowym językiem odgrywają system edukacji, nierealistyczne oczekiwania oraz inni ludzie? Czy perfekcjonizm pomaga czy przeszkadza w nauce języka obcego? W tej opowieści z pogranicza popularnonaukowego eseju i reportażu Jagoda Ratajczak przygląda się temu, jak standardy poprawnościowe potrafią zmienić się w narzędzia, które służą segregacji i dyskryminacji. Pokazuje też, jak sami postrzegamy wszelkie odstępstwa od języka przyjętego jako normę. I czy takowa w ogóle istnieje? Autorka rozmawia z nauczycielkami, poliglotami, psycholożkami, wreszcie zwykłymi użytkownikami języka - w tym przedstawicielami pokolenia, które pamięta powszechne wprowadzenie języka angielskiego do szkół, z osobami z zaburzeniami płynności mowy i migrantkami piszącymi nowy rozdział swojej językowej historii. Zagląda do dzieł słynnych fonetyków i lingwistek, cytuje badania, wertuje słowniki, nie zapomina jednak o codziennych doświadczeniach. Ostatecznie bowiem to praca w angielskiej kancelarii albo wyprawa po pomidory do polskiego rolnika mogą stać się prawdziwym językowym poligonem.
Nigdy nie zapomnę chwili, gdy wpisywano mi jedyną 3 do indeksu z wymowy, a bardziej słów, które temu towarzyszyły: „Studia magisterskie i taka wymowa, wstyd.” Jagoda Ratajczak i ja kończyłyśmy filologię angielską praktycznie w tym czasie na tej samej uczelni, ale to dzięki niej, wiem, że to, co mnie spotkało ma swoją nazwę: akcentyzm, czyli prześladowanie ze względu na akcent, które jest wciąż zatrważająco częstym zjawiskiem. Dzięki niej wiem dziś również, że nie ma nic złego w tym, że byłam samoukiem, skoro szkoła nie oferowała nauki angielskiego, a ja bardzo chciałam go okiełznać i że naturalnym jest, iż mój akcent zawsze lawirował pomiędzy amerykańskim a narzucanym przez uczelnie Received Pronunciation.
„Kto nie dorasta w otoczeniu native speakerów, w miejscu, w którym mówi się z konkretnym angielskim akcentem, wiedzę na temat tego, jak brzmi angielski, czerpie z dziesiątek przeróżnych źródeł - z piosenek, filmów, z kontaktów z obcokrajowcami, którzy sami niekoniecznie są native speakerami. Akcenty i warianty wymowy mieszają się jak w sokowirówce wypełnionej popkulturą.”
Po lekturze mogę zatem podpisać się pod stwierdzeniem, że mój angielski jest sokowirówką wypełnioną popkulturą, gdy następnym razem uczniowie zapytają mnie czy urodziłam się w Anglii czy może tam studiowałam. :)
„Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język” nie ogranicza się jedynie do opisania wstydu przed mówieniem w języku obcym, prześladowaniem jakie może nas z tego tytułu spotkać w miejscu pracy, na uczelni czy nawet w relacjach z partnerem. Wskazuje na źródła tego wstydu, ale co najważniejsze, pokazuje jego skutki, by ostatecznie pokazać, że zabicie różnorodności w akcentach to jak zabijanie własnej tożsamości. Ratajczak porusza lęki u starszych i młodszych, jej lektura może przynieść wiele momentów olśnienia, refleksji i porad do pracy nauczyciela, ale nie tylko. Omawia również zjawisko jąkania, by zakończyć swoje rozważania nad lękiem przed mówieniem w języku obcym perspektywą uchodźców z Ukrainy. To wszystko zamyka się piękną klamrą, która ma siłę przełamywać językowe strachy i przybliżyć nas do siebie w tej cudownie różnorodnej globalnej wiosce, by załatać wszystkie luki, które niepotrzebnie nas dzielą.
To zdumiewające, bo drugą książkę Jagody Ratajczak da się czytać bez poczucia niesmaku i żenady. Chyba autorka albo jej redaktor(ka) wyciągnęli wnioski z recenzji pierwszej książki. Zdecydowanie jest tu mniej nietrafionych metafor, koszmarnych zdrobnień, a ograniczona ilość przytoczonych badań nie jest przytłaczająca i odpowiednio uzupełnia teksty. "Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język" to przykład tego, że można się podnieść nawet po tak nieudanym debiucie, jakim dla mnie stała się pierwsza książka Jagody Ratajczak.
bardzo ciekawa książka, zwłaszcza kiedy czytamy ją jako osoba studiująca lingwistykę czy filologię. myślę, że takim osobom właśnie da dużo do myślenia na temat wypowiadania się w języku obcym, dwujęzyczności czy nawet akcentu.
Bardzo ważna i potrzebna książka. Mam poczucie, że wiele fragmentów o wstydzie w mówieniu były też o mnie. Ale oprócz przemyśleń "też tak mam!", znalazłam inspiracje, co z tym zrobić. Bardzo bym chciała, żeby tę książkę przeczytały osoby, które nieustannie obśmiewają mówiących po angielsku polityków, bo chyba nie zdają sobie sprawy, jaką krzywdę mogą wyrządzić tym, którzy mają różne kompleksy na tle językowym.
Pierwsza książka Jagody bardzo mi się podobała, więc nie mogłam się doczekać przeczytania kolejnej.
Uczymy się języka obcego, a jak przychodzi, co do czego – boimy się go użyć. Myślę, że każdy nas chociaż raz doświadczył tego strachu.
Wstyd i lęk przed mówieniem w obcym języku nie są mi obce. O ile w hiszpańskim czuję się dość swobodnie (głównie ze względu na prostą wymowę, która mnie nie stresuje), to w angielskim wymowa jest moim odwiecznym problemem. Wprowadza mnie ona w ogromne kompleksy. Zawsze mam wrażenie, że coś przekręcę, że to nie jest ten dźwięk, który powinien usłyszeć rozmówca. Niby wszyscy wiemy, że najważniejsza jest komunikacja i jeśli odbiorca nas zrozumie to nie powinniśmy się przejmować. Jednak często analizujemy, co powiedzieliśmy, jakie to okropne błędy popełniliśmy i mówimy sobie, że nie odezwiemy się dopóki nie będzie szło nam lepiej. Tyle że zawsze może być lepiej. A perfekcja nie istnieje. Przecie nawet w języku ojczystym nie jesteśmy perfekcyjni. Anglicy też nie mówią w swoim języku idealnie, co wspomniane jest również w książce, więc czego mamy się wstydzić?
Dla mnie bardzo wartościowym rozdziałem był ten o jąkaniu się. Mam wrażenie, że to rzadko poruszany temat, a przecież tak mocno związany z językiem i mówieniem. Zdziwił mnie również fakt, że w Anglii aż tak ważna jest kwestia akcentu. Nie miałam o tym pojęcia, że norma wzorcowa jest dla nich aż tak istotna. Książka porusza też bardzo ciekawą kwestię akcentów. A na koniec przybliżona została skomplikowana kwestia językowa Ukrainy, którą nie do końca rozumiałam, ale też nigdy nie szukałam informacji na jej temat. Po prostu przyjęłam, że mówią dwoma językami. Tutaj zostało to wyjaśnione i sprawa się rozjaśniła.
Co wyniosłam z lektury? Docenimy to, co już umiemy, pracę, którą wykonaliśmy, ucząc się języka i nie wstydźmy się go używać. Nie bójmy się popełniać błędów. Każdy człowiek jest inny, każdy mówi na innym poziomie, w inny sposób, z innym akcentem. I to jest piękne. Nie oceniajmy innych. Świat byłby piękniejszy, gdybyśmy się wzajemnie nie oceniali. Nie tylko językowo. Bardzo podobała mi się ta metafora naszego ciała i pójścia na basen – czy widząc w szatni kogoś o idealnej sylwetce, zrezygnujemy z pływania, bo będziemy się przy nim wstydzić? Świetne jest też zakończenie. Znakomicie podsumowuje książkę.
Czytając Lukę czułam się jak Alicja spoglądająca z obu stron lustra. To o mnie... I wcale nie o mnie.
Czy chciałabym mówić perfekcyjnie co do joty, dlatego zaczynam naukę kolejnego języka, bo TERAZ NA PEWNO SIĘ UDA? Jasne. Czy wstydzę się mówić w języku obcym? Nie, bo jeśli nie umiem zgłosić usterki po gruzińsku, to czuję dumę, że "tualiet kaput" też zostało zrozumiane.
To, co wybrzmiewa najmocniej to, niby banalne, powiązanie języka z tym, kim jesteśmy. Strach, że nieznajomość języka przełoży się na domniemanie naszej niedostatecznej inteligencji. (Wiadomo, najbardziej elokwentna jestem we własnych myślach.) A czy jesteśmy obywatelami gorszej kategorii nie mogąc natychmiast porozumieć się w swoim języku ojczystym?
Luka to brakujące ogniwo w dyskusji o języku, ale tez wspaniały łącznik z pierwszą książką autorki.
Dwa ostatnie rozdziały (jąkanie się i Ukraińcy) bardzo mnie zaskoczyły, nie spodziewałam się ich tu, jednocześnie zainteresowały mnie i zaawocowały nowymi pytaniami. Natomiast rozdział o akcentyzmie mnie nieco rozczarował, bo był za bardzo "angielski" ;) Książkę bardzo dobrze się czyta, w pierwszych rozdziałach nie było dla mnie dużo nowości, ale niektóre rzeczy warto sobie wielokrotnie przypominać. Piękne zakończenie..
This entire review has been hidden because of spoilers.
Świetna książka. Nie tylko o języku angielskim ale w ogóle o językach. Szkoda, że taka krótka. Chciałoby się usłyszeć o każdym z tematów trochę więcej🩵
Warta przeczytania dla każdego perfekcjonisty i każdej perfekcjonistki, którzy mają ochotę biczować się za najmniejszy błąd językowy. Rozdział o dwujęzyczności Ukraińców arcyciekawy.
“Ja na przykład mówię po angielsku dokładnie tak jak on [Andrzej Duda]. Może nawet gorzej. Nie jestem wprawdzie prezydentem, ale skoro cała Polska śmieje sie z niego, to i ze mnie ludzie by się pewnie śmiali, gdyby mieli okazję” (s.11). Lęk przed mówieniem na pierwszy rzut oka może wydawać się błahym problemem, kontrastując go z innymi wyzwaniami życia codziennego. Jest on jednak nierzadko przykrywką wielu innych naszych wewnętrznych demonów: niskiej samooceny, braku wiary w siebie, perfekcjonizmu wykraczającego poza “normę”, zaburzeń lękowych, społecznych. Problem dotyka w pewnym stopniu nas wszystkich. “Lepiej nie mówić nic, niż powiedzieć coś i się ośmieszyć” - to strategia, którą obieramy na spotkaniach w pracy, sytuacjach towarzyskich z obcokrajowcami. Trudno żyć w świecie, w którym “społeczną normą” jest biegłość i dążenie do absolutnej perfekcji językowej.
“Luka” to dla mnie jedna z najważniejszych lektur przeczytanych w tym roku. Jestem osobą, która pracuje jako lektorka języka angielskiego. W mojej dziewięcioletniej karierze miałam do czynienia z około setką kursantów, z któymi pracowałam indywidualnie. Ta książka jest dokładnie o tym, z czym mam do czynienia na co dzień. Jest to smutne i przerażające, jak lęk przed mówieniem paraliżuje, blokuje, a nawet niszczy życie. Dlaczego Polacy tak bardzo lubią oceniać swoją i innych angielszcznę? Jak perfekcjonizm i nasze (często błędne) przekonania na temat języka mogą powstrzymać nas od podejmowania ważnych decyzji i osiągania wymarzonych celów? Dlaczego łatwo nam szukać wymówek takich jak “jestem za stary_a” i “wycofać się w ciemny kąt i stamtąd obserwować językowy progres kolejnych pokoleń” (s. 25)? Jagoda Ratajczak wniliwie przygląda się tym zjawiskom i próbuje odpowiedzieć na te pytania. Jest to interesująca, choć smutna prezentacja zjawiska znanego w języku angielskim jako FLA (foreign language anxiety).
Choć sama jestem zaangażowana w tę tematykę, dowiedziałam się z tej książki wiele. Przede wszystkim była ona dla mnie lekcją pokory. Zawsze uważałam siebie za osobę nieoceniającą językowo, ta lektura dała mi do zrozumienia, że człowiek z natury ocenia, nie da się tego brzydkiego nawyku tak łatwo wyplenić, ale sama świadomość może znacząco wpłynąć na nasze zachowanie.
Kolejną istotną częścią tej książki jest rozdział o jąkaniu. Z ogromnym zaciekawieniem przeczytałabym na ten temat osobną książkę. Co jeśli lęk przed mówieniem nie sprowadza się do zwykłej tremy, czy też stresu sytuacyjnego, ale jest wielopłaszczyznowym zjawiskiem, które (niesłusznie) nas definiuje i niszczy życie? Jak żyć, gdy jest się obiektem kpin, inni w moralizatorski sposób, choć czasem z dobrymi intencjami, dokańczają za nas zdania? Trudno sobie wyobrazić jak trudne może być życie dla osoby jąkającej się w świecie, w którym utartym “standardem” jest bezbłędna płynność i elokwencja.
Tę książkę polecam każdemu. Osoby pracujące z językiem znajdą w niej zrozumienie i ukojenie, a osoby, którym wstyd i lęk dziurawią język… uczucie bycia usłyszanym i zrozumianym. Bardzo bym chciała, żeby trafiła do jak największej liczby odbiorców i wierzę, że może być ona krokiem do zmiany podejścia do języka i nas samych. Niech zrobi swoje i “obejmie” każdego, kto po ludzku się boi i wstydzi i udowodni, że te uczucia dotyczą wielu i można pracować nad tym, by pozbyć się tych wewnętrznych demonów i po prostu mówić, komunikować się - czyli korzystać z dobrodziejstw języków obcych, które - na koniec dnia - są przecież ‘tylko’ narzędziem komunikacji. Narzędziem, które ma nam służyć, a nie utrudniać życie.
Ogromnie mnie cieszy, że to właśnie Jagoda przeciera w Polsce szlak pisania o języku obcym (a nie tylko W języku obcym). Porusza bowiem tematy, które są w gruncie rzeczy mało seksowne, ale nie bez znaczenia i co najważniejsze, robi to w przystępny dla wszystkich sposób, sprawiając że nauki pokrewne językoznawstwu przestają być aż tak nerdowskie.
Jeśli chodzi o moje osobiste wrażenia, to najbardziej podobał mi się początkowy rozdział, dotyczący nauki angielskiego w Polsce, w latach 90. Niby zna się trochę historię, ale jakoś nigdy nie spojrzałam na nią z perspektywy nauki języka obcego. Dopóki ZSRR nie padło, dopóty nie było do końca w 100% wiadomo, który język zyska miano lingua franca. Jestem młodsza od Jagody raptem o ok. 10 lat, ale czuję się jakby moje własne doświadczenia związane z nauką języków w dobie internetu i dostępu do informacji były z jakiejś całkowicie innej, szalonej epoki. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że dopiero ta książka wywołała u mnie tę refleksję, wcześniej jakoś specjalnie się nad tym nie zastanawiałam.
Oczekiwałem bardziej szczegółowego omówienia kwestii akcentyzmu, lingwicyzmu i standaryzacji, również w kontekście tego, jak użytkownicy języka, który nie jest ich ojczysty, tworzą własny standard i na jego podstawie oceniają innych. Rozdział o akcencie również nie wnosi nic nowego, czego nie można by było zaobserwować na własną rękę (np. na podstawie doświadczeń życia za granicą). Temat postrzegania uczących się danego języka przez native speakerów również nie został poruszony, podobnie jak ocena na podstawie pochodzenia. W zasadzie jest tu tylko kilka banałów, jak np. że wielu z nas wstydzi się mówić, bo boimy się oceny przez nativów. Jest dużo wątków z pogranicza psychologii i socjologii, wszystko niby solidnie poparte badaniami, ale ponownie nic odkrywczego / ciekawego, wiedza imho powszechna typu "perfekcjonistom trudniej wypowiadać się w grupie, bo mają w sobie dużo samokrytyki, co może wynikać z wychowania bla bla".
Świetnie się czyta o języku (nie tylko polskim zresztą) i o tym, jak często boimy się mówić o tym, co nas krępuje i powstrzymuje przed aktywną komunikacją w danym języku. Fajnie, że w końcu zaczyna się mówić o tym, że wspieranie a nie zawstydzanie jest w naszej edukacji kluczowej. Dla mnie szczególnie interesujące okazały się dwa ostatnie rozdziały - o osobach doświadczających jąkania oraz o nauce języka z perspektywy ukraińskiej, z której nie zdawałam sobie dotychczas sprawy. Szczerze polecam tę lekturę każdemu, kto borykał się kiedykolwiek z blokadą przed mówieniem w obcym języku, a jeszcze bardziej każdej osobie zmagającej się z kompleksami z powodu „nie takiego” akcentu jak trzeba w danym języku.
Książka wielowymiarowa, poruszająca ważne tematy jak i świetnie napisana (niekiedy zapominałem, że czytam książkę pełną cytowanych badań i teorii na temat języka).
Bardzo ważna dla mnie były część o dwujęzyczności, podejściu do nauczania, jak i uwrażliwianie na Ukraińców, ich położenie oraz kontekst historyczny.
Książka definitywnie mnie wzbogaciła dlatego gorąco ją polecam. Próżno chyba szukać książki, która z tak dużą wrażliwością i skrupulatnością traktuje o języku i wyzwaniach z nim właśnie związanych. Chapeau bas!
Jestem pewien, że niedługo sięgnę też po “Języcznych”!
Znacznie gorsza od poprzedniej, a dwa ostatnie rozdziały (dot. jąkania i wojny w Ukrainie) kompletnie nie pasują do tematów poruszanych w poprzednich rozdziałach. Do tego mamy tu więcej anegdot niż naukowych badań, a wiele wywiadów z niektórymi osobami, jak np. rozmowa z mężczyzną, który chciał ponarzekać na nauczycielkę od rosyjskiego z dzieciństwa, nic nie wnosi do treści.
za informacyjność, za wrażliwość, za poruszenie tak ważnego tematu, za przejrzysty styl, za oddawanie głosu osobom, których temat dotyka, za prowadzenie czytelnika po meandrach wstydu, za bibliografię, za pogłębianie tematu - szacunek