Jump to ratings and reviews
Rate this book

Kraj, w którym umrę

Rate this book
Myślenie o śmierci daje dobrą perspektywę

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądała Polska bez was? Za 50, 60 czy 100 lat? Czy zapanuje w niej chaos polityczny i moralny, a w badaniach opinii publicznej wszyscy będą mówić, że stracili sens życia? Czy raczej chaos ktoś zastąpi zamordyzmem – porządkiem narzuconym siłą? A może nie będzie tak źle?

Czy nieuchronnie staczamy się w skrajności? Jakie są konsekwencje tego, że uśmierciliśmy Boga? Jak nowe technologie, mem i beka stały się terapiami, dzięki którym próbujemy sobie radzić z rzeczywistością? Dlaczego emocje wyparły racjonalne myślenie i jak bardzo jest to niebezpieczne? Czy unikacze różnorodności mogą się dogadać z jej piewcami?

W nowej książce Marcin Matczak próbuje zrozumieć, jak zmienia się Polska pod wpływem przenikającej nasze życie publiczne propagandy nienawiści. Wyjaśnia, że szaleństwo polaryzacji i dążenie do wzajemnego unicestwienia nikomu nie przyniosą korzyści. Obnaża techniki, którymi posługują się populiści – zarówno prawicowi, jak i lewicowi – demaskuje ich działania, markujące tworzenie lepszej przyszłości, a w istocie prowadzące do destrukcji.

352 pages, Paperback

First published September 6, 2023

31 people are currently reading
168 people want to read

About the author

Marcin Matczak

10 books8 followers

Ratings & Reviews

What do you think?
Rate this book

Friends & Following

Create a free account to discover what your friends think of this book!

Community Reviews

5 stars
42 (33%)
4 stars
55 (44%)
3 stars
25 (20%)
2 stars
1 (<1%)
1 star
1 (<1%)
Displaying 1 - 11 of 11 reviews
Profile Image for Magda Noga.
22 reviews1 follower
March 7, 2024
Kilka rzeczy mi ta książka uporządkowała
Przemyśleń, obserwacji..
Zaskoczyło mnie jednak zakończenie
Nie wiem dlaczego myślałam, że nie będzie postawienia sprawy tak czarno-biało..
I za to gwiazdkę mniej
Ale i tak polecam.
Profile Image for Ale.
101 reviews
September 23, 2023
👌

Wyborna analiza socjologiczna współczesnej Polski, skąd polaryzacja, podziały, do czego te podziały doprowadziły, co może się jeszcze stać i czy jest szansa się porozumieć. O przeoranej przez online współczesności i tym, co dalej. O tym jak działa przemocowe perpetuum mobile napędzane skrajnościami. O tolerancji, zaprogramowaniu na zamkniętość, otwarciu na różnorodność, o nas i o innych.

Usłyszałam w podcast'ie w poniedziałek, w czwartek już przeczytałam książkę. Lektura przypomniała mi dobry wykład na politologii.

O narcyzmie politycznym.

O komunikacji bez wspólnoty. O wspólnocie bez komunikacji.

O algorytmach dostarczających emocji, które uzależniają, a które nijak się mają do namacalnej rzeczywistości. Bo rzeczywistość serwuje nie tylko życzeniowe, komfortowe, targetowane rolki ale też choroby i problemy.

W punkt o pokoleniu Z i milenialsach. 

O odklejce zetek, o homo faberach, ludensach i afectusach.

O walce pokoleń.

O tym, dlaczego nie mówimy już murzyn, re-definicji małżeństwa, próbie zamiany nieracjonalnego w racjonalne na przykładzie wręczania kwiatów na ślub, przygotowaniu manioku w 5 krokach, zmianach powolnych i rozpędzonych rewolucjach, sile tradycji i jej śmierci.

Śmierci słowa, człowieka, boga, obiektywizmu, umiarkowania, kreatywności...

Postmodernizmu już nawet.

...


I w końcu o ogromnej potrzebie baśni w świecie gdy las podchodzi pod zamek.


Tak przystępnie, popkulturowo wręcz napisane, że tylko czytać, czytać, czytać. A potem rozmawiać, bo jak nie logos -- to chaos. 


*


"Gdy wszystko jest pojedyncze, niepoddane refleksji, niezestawione z innym doświadczeniem i niedomówione, myślenie abstrakcyjne i krytycyzm zanikają. Tak jest z serią emocji wywoływanych przez coraz to nowe bodźce - odczuwana, nieprzeanalizowana, jest zawsze emocją sui generis i zamienia krytyczny umysł w końcówki nerwów reagujące na coraz to nowy układ światła docierający z ekranu telewizora albo smartfonu."

"Phono sapiens konsumuje nie słowo, ale przede wszystkim obraz. Przez to nie kontaktuje się z logosem rozumianym jako opis porządkujący chaos rzeczywistości, logosem, który wymusza obróbkę umysłową, zanim uruchomi emocje - na przykład przez czytanie o tym, że ktoś umiera". Phono sapiens kontaktuje się z obrazem, na którym po prostu widzi, jak ktoś umiera. Powoduje to bezpośrednie i natychmiastowe odczucie emocji. Jeżeli takie bezpośrednie odczuwanie emocji staje się typowym kontaktem ze światem, upośledza zdolność myślenia w kategoriach przekraczających ten emocjonalny moment, sięgającą w przyszłość, opartą na systematycznym planowaniu.

Dziwimy się nieraz, jak to możliwe, że w czasach, w których prawie każdy ma telefon komórkowy, a więc z prawie każdym można się zawsze skontaktować, prawdziwa międzyludzka komunikacja zanika. Nie ma w tym nic dziwnego. Nasz kontakt z obrazem jest kontaktem z naszymi własnymi emocjami, a więc kontaktem z samymi sobą. Logos, czytane słowo, jest spotkaniem z innym. Zastanawiam się nieraz, dlaczego mnie samemu, wychowanemu na słowie, nie na obrazie, łatwiej jest nieraz odpowiedzieć na wiadomość nie słowem, ale emotikonem, który przypomina dawne hieroglify i jest elementem komunikacji obrazkowej. Dlaczego na miłą wiadomość odpowiadam znakiem serca, a kiedy ktoś informuje, że coś mu się udało załatwić, wysyłam obrazek wzniesionego do góry kciuka. Dlaczego nie napiszę kocham" albo „dobra robota"?

Dlatego że słowa są trudniejsze od obrazów, wymagają większej precyzji myślenia. Kogo lub co kocham? wprost nie mówi - może treść tego, co ktoś napisał, a może autora? Słowo jest bardziej precyzyjne niż obraz, bardziej zdecydowane, nieodwoływalne. Słowo zapada jak klamka - przyszpila jedno znaczenie i koniec, już się z niego nie wycofasz. Dlatego, kiedy mówisz słowem, a nie emotikonem, ciągle myślisz: Czy »kocham<< nie jest zbyt emocjonalne albo zbyt poufałe? Może lepiej serduszko? Czy >>dobra robota<< nie jest zbyt twarde, bez emocji? Może lepiej kciuk w górę?". Wolę nie ryzykować, mówię sobie w duchu. Ale co tak naprawdę ryzykuję? To, co zawsze się ryzykuje w spotkaniu innego - niezrozumienie, odrzucenie, nie- zamierzone skrzywdzenie. Słowa i ich niuanse obnażają mnie, obraz mnie ukrywa.

Emotikon to obraz, który ukrywa nasze spotkanie. Wysyłam serce zamiast słowa - zamiast kocham cię, lubię cię, podobasz mi się, podoba mi się to", i zostawiam drugą stronę z możliwością wybrania sobie znaczenia. Boję się jednoznaczności, tak jak boję się wyboru - wolę więc sam nie wybierać. To tak jak- bym zamiast powiedzieć kocham cię", wskazał na piękny zachód słońca i zostawił cię sam na sam z obrazem. Ten obraz jest po prostu źródłem twoich emocji, nie jest drugim człowiekiem, który coś mówi, a więc do czegoś wzywa, czegoś oczekuje. Nie ma między nami logosu, a więc nie ma spotkania. Jesteśmy sami ze swoimi obrazami rzeczywistości i emocjami, które w nas te obrazy wywołują.

Kontakt z tym, co wymaga interpretacji - tekstem, dziełem sztuki czy utworem muzycznym - jest spotkaniem z innym"

***

"Może Tik Tok jest zamachem Chin na demokrację, tysiąc razy bardziej zaawansowanym, niż podejrzewamy? Może nie tylko o zbieranie czy wykradanie danych tu chodzi? Może rolki to nowa wersja konia trojańskiego i wirusa kulturowego w jednym? Infekuje on i zmienia umysł demokratyczny, czyniąc go niechętnym do myślenia, a podatnym na pobudzenia. Powoduje, że umysł wyborcy oczekuje od świata tylko takich rzeczy, które będą zgodne z jego wizją rzeczywistości. Dąży do tego, by władza była algorytmem, który porządkuje świat i dostarcza tylko to, co przyjemne, a usuwa z widoku to, co nieprzyjemne. Umysł wyborcy zainfekowany TikTokiem chce świata, w którym są rzeczy, na których istnienie wyraził zgodę: swoją wydłużoną uwagą, przesunięciem palca w odpowiednią stronę. A gdy potem świat realny prezentuje mu rzeczywistość, na którą ten umysł zgody nie wyraził, umysł demokratyczny jest oburzony. To niezgodne z regułami gry!", krzyczy. „Umówiliśmy się przecież, że będzie przyjemnie, umówiliśmy się, że świat nie będzie nam prezentował czegoś, co nam się nie podoba, bo to psuje zabawę".

Żąda od władzy, aby znowu zadziałała jak algorytm i zrobiła porządek z innością, która się bezczelnie do uporządkowanego świata wkrada. A porządek z innością można zrobić tylko cenzurą i przemocą.

Kiedy obywatel, uczestnik życia publicznego, odpowiednio długo obserwuje tę pokawałkowaną politykę, zaczyna się z nim dziać coś złego. Z całkowicie - wydawałoby się - ludzi stajemy się najpierw lekko podenerwowani, potem nerwowi właściwie ciągle, w końcu pojawia nam się w głowie zachęta do radykalizacji. Wiem to po sobie. Najpierw chcemy ten chaos ogarnąć jakoś tradycyjnie, tłumaczeniem, przedstawianiem racji, potem zaczynamy używać coraz większej liczby wykrzykników i słów, które na pewno nie są emocjonalnie neutralne, aby w końcu, w niektórych przypadkach przynajmniej, uruchomił się pełny tryb American psycho - człowieka, który rozrzuca obelgi i inwektywy na lewo i prawo. 

Ten proces nie jest nauce nieznany, co zawsze przynosi pewne pocieszenie, bo - jak wiadomo - najgorzej, kiedy lekarz nam mówi, że z naszym przypadkiem medycyna spotyka się pierw- szy raz. Okazuje się, że jeśli odpowiednio długo jesteśmy poddawani przepływowi niepowiązanych ze sobą informacji, jeśli nasze zmysły są właściwie cały czas konfrontowane z czymś nieoczekiwanym i nagłym, wywołuje to silne poczucie niepokoju¹. W efekcie możemy stwierdzić, że „atomizacja, indywidualizacja i doświadczenie nieciągłości są również odpowiedzialne za różne formy przemocy ". Innymi słowy, kiedy coś trudnego do opanowania drażni nas odpowiednio długo, mamy ochotę komuś przywalić - choćby słowem.

A drażni nas długo naprawdę wiele rzeczy, bo cierpimy na głębokie przeciążenie informacyjne. Podobno już w ciągu samego 2001 roku wygenerowano na świecie więcej informacji niż w ciągu wszystkich wcześniejszych lat istnienia naszego gatunku na Ziemi! 

Jakby tego było mało, już w roku 2002 podwojono tę ilość A mamy, przypomnę, rok 2023...

Media społecznościowe, takie jak Twitter, nie tylko pogłębiają podziały międzyludzkie. One także zmieniają naszą wizję świata realnego, w szczególności polityki, jeśli zbyt długo patrzymy na nią w świecie wirtualnym:

Niemożliwe było picie z Twitterowego węża gniewu i cierpienia - wiadomości i opinii wybranych dla mnie właśnie dlatego, że nie były normą, co czyniło je szczególnie atrakcyjnymi - bez tego, bym zaczął podchodzić do reszty życia tak, jakby były normą, co oznaczało ciągłe bycie przygotowanym na konfrontację lub katastrofę albo posiadanie mglistego przeczucia, że nadchodzi coś złowieszczego.

Media społecznościowe zarażają gniewem. Badanie z 2014 roku. przeprowadzone na ponad sześciuset tysiącach użytkowników Facebooka, pokazało, że w ramach platformy stany emocjonalne przenoszą się z jednego użytkownika na drugiego

Kiedy pozytywne wyrażenia (-) zostały zredukowane ludzie tworzyli mniej pozytywnych postów i więcej negatywnych; kiedy negatywne wyrażenia zostały zredukowanej wystąpił odwrotny skutek. Wyniki te wskazują, że emocje wyrażane przez innych na Facebooku wpływające na nasze własne emocje, stanowiąc eksperymentalny dowód na zarażanie na masową skalę za pośrednictwem sieci społecznościowych.

(...)

Większość z nas przez media społecznościowe staje się zatem twitterowymi politycznymi hobbistami, którzy głównie zaostrzają konflikt. Jak przystało na homo ludens, traktujemy politykę jako grę towarzyską, nawet jeśli niektórym z nas wydaje się, że biorą w niej udział na poważnie. Polityczni hobbyści nie są skupieni na tym, na czym polega polityka: na metodycznym zmierzaniu po władzę i wpływ w realnym świecie, ale raczej spędzają czas, konsumując informacje polityczne. A mogliby na przykład angażować się w wolontariat w politycznych i społecznych organizacjach. To, co robią, jak opisał to Eitan Hersh z Uniwersytetu Tufts, jest takim samym angażowaniem się w politykę, jak oglądanie meczu w Eurosporcie jest graniem w piłkę nożną. Mimo to efektów w postaci polaryzacji jest z tego chyba nawet więcej niż z ustawki kibiców Legii i Lecha na autostradzie"
Profile Image for Czytelniczy zamęt.
172 reviews2 followers
September 19, 2023
Dzieło Matczaka to opowieść o podziałach. W Polsce, w pracy, w wierze, w przekonaniach, w myśleniu. Opowieść o tym co te podziały mogą zrobić z naszym krajem.

Na początku wydawało mi się, że sam Matczak dzieli nas na kategorie, co jak dla mnie nie powinno być przedmiotem tej książki. Bo nie wszyscy myślimy zerojedynkowo. Im dalej w las tym coraz bardziej czułam się jak na imieninach u cioci, kiedy to wujek Zdzisek próbuje mnie do swoich poglądów przekonać.

Cała książka dla mnie to taka sinusoida, co chwile się z autorem zgadzałam i co chwilę nie. Zgadzam się na przykład z tym, że nie wszystko jest czarno-biełe i mimo, że raczej obstajemy za jedną partia polityczną to nie musimy zgadzać się ze wszystkim co mają w założeniach, ma prawo nam się coś nie podobać i nie musimy iść ślepo za tym co nam mówią. Ale totalnie nie zgadzam się przy obronie (bardzo znanego swoją drogą w internetach) stwierdzenia, że należy pracować po 16h żeby osiągnąć sukces. Ok, czasem nasza praca wymaga większej ilości czasu spędzonego w pracy, na doskonaleniu się i swoich umiejętności, natomiast work life balance to coś co nader sobie cenię i wielu moich znajomych też.

Ta książka miała to wszystko wypośrodkować, zneutralizować pewne kontrowersyjne kwestie, a jest spisem przekonań życiowych i politycznych autora. Po lekturze wychodzę z imienin cioci bogatsza o to co wujek myśli na pewne tematy. Z częścią się zgadzam, z częścią nie, ale rozumiem że każdy może mieć inne poglądy. Wujek próbował przekonać mnie do swojego punktu widzenia rzeczowo, podając przykłady, cytując wielkich (to trzeba tej książce oddać), zmuszał do refleksji, ale niestety mnie na swoją stronę nie przeciągnął (choć być może nie miał tego w zamyśle). Po prostu od tej książki oczekiwałam czegoś innego. Może próby wypośrodkowania na wielu płaszczyznach, a nie tylko w paru wybranych tematach (jak język i prawo).

Polecam fanom autora i gatunku, przed wyborami książka w sam raz. Jak nie mieliście w planach to raczej nie polecam.
Profile Image for Seneka Najmłodszy.
156 reviews2 followers
July 13, 2024
Prof. Matczak opisuje w tej książce zauważone przez siebie przemiany społeczne, zachodzące współcześnie. Uważam, że refleksje te są bardzo trafne, często dotykając istoty dużej części problemów trapiących dzisiejsze społeczeństwo (np. motyw "homo affectus" i związane z nim konsekwencje opisane są naprawdę swietnie). Problemem jest jednak to, że autor wydaje się "ślepy na jedno oko", przypisując przytłaczającą większość zjawisk negatywnych stronie sporu politycznego, z którą się nie zgadza. Wydaje mi się że pod tym względem prof. Matczak powinien złapać nieco więcej dystansu i z wiekszym skupieniem szukać owych świetnie opisanych przez siebie przypadłości wśród wszystkich osób biorących udział w debacie publicznej.
1 review
May 25, 2024
Uważam, że to dobrze napisana książka, dzięki której uporządkowałem w swojej głowie sporo rzeczy. Jestem zdania, że Marcin Matczak przedstawia interesującą oraz trafną opinię na temat dzisiejszego społeczeństwa.

W samej książce cenię bardzo lekkość z jaką została napisana. Pojawia się w niej sporo porównań oraz nawiązań do kultury, dzięki czemu myśli, które przedstawia autor można lepiej zrozumieć.
17 reviews
March 10, 2024
Autor porusza wątki w niebanalny sposób, argumentuje swoją postawę na każdym kroku oraz często daje przypisy do konkretnych stwierdzeń.

Jedyny powód dla którego nie jest to 5/5 to brak elementu wow, ale poza tym, bardzo polecam.
Profile Image for Krzysztof Bielski.
31 reviews20 followers
July 16, 2024
Dość losowy zbiór myśli o współczesnym świecie. Bardzo lubię i szanuję pana prof. Marczaka i podobała mi się jego pierwsza książka, jednak ta druga mnie nie wciągnęła.
Profile Image for pati.
7 reviews
October 14, 2025
Bardzo mi się podobało dwa lata temu. Teraz nie wiem, ale miałam super przygodę czytając te książkę, także polecam.
Profile Image for Tristan Belter.
53 reviews
January 30, 2024
Fantastyczna. Matczak nie zawodzi i broni swojego tytułu naukowego. Trafia w sedno i chociaż to pierwsza książka spod jego pióra, z którą miałem styczność, to profesora kojarzę i obserwuję od dawna. Znam z wypowiedzi publicystycznych jego ew. wady, a także szanuję za znamienite frazy, którymi pokazał, że wciąż szuka obiektywizmu. O tymże pisze także w "Kraju, w którym umrę", a to rewelacyjna i trafiająca w środek panującego chaosu wartości i sensu pozycja. To książka, dotykająca takich problemów, o których w ogóle nie spodziewałem się czytać po tytule oraz osobie profesora. Stosując swój życiowy bagaż doświadczeń M.Matczak identyfikuje to, o czym myślę już parę miesięcy i co zauważam wokół siebie i w samym sobie. To zagubieni rówieśnicy w internecie, młodzi nie mający wielkich i odważnych planów, lecz związani z jedną lub drugą doktryną (skrajności) - albo zdający się być w jeszcze gorszej sytuacji - tacy, którzy boją się podjąć jakąkolwiek inicjatywę, pozostający sami na lodzie i wybierający drogę wyśmiania rzeczywistości oraz dystansowania się od niej w różne otchłanie: zamknięte fora, discordy, znajomych w hermetycznych grupkach, ideologię, w której nie istnieje racjinalizm etc. W tym wszystkim brak chęci rozmawiania, brak czasu na przemyślenia o rzeczywistości i o znaczeniu wymiany zdań i spostrzeżeń. Niedopuszczanie do siebie tego, że ktoś nie musi być zawsze TYLKO ZA lub TYLKO PRZECIW.

To książka traktująca o śmierci fundamentów rzeczywistości, kruszonych brutalnie przez pozornie piękną przestrzeń cyfrową, brutalnie pożerającą młodych ludzi a czasem nawet dzieci, którym rodzice nie poświęcają czasu, bo wolą dać im telefon i udać, że wszystko pozostaje w porządku, sami chyba nie rozumiejąc, jaką krzywdę czynią im, sobie i przyszłym pokoleniom. Podczas lektury kilkukrotnie czułem pełne zrozumienie z autorem, szczególnie, zdaje się, w III i IV rozdziale właśnie traktujących o problemie tradycji - nie mylić z patriotyzmem - czyli reguł i doświadczeń poprzednich pokoleń, które stają się dziś ofiarą dynamicznego życia, są zapominane i marginalizowane do bycia nieaktualnymi, a są bardziej aktualne niż kiedykolwiek dotychczas.

Profesor Matczak zawarł też swoje przemyślenia o śmierci religii, i tam też znalazłem kilka spojrzeń z którymi się zgodzę i takich, które zaliczam do jego wad, czy też odbitych na nim społecznych monumentów. "Kraj, w którym umrę" nie jest polityczną książką, atakującą władzę (a myślałem, że taką będzie), lecz jest wykładnią (nomen omen, to niezła książka dla świeżych studentów prawa) nieporządku, jaki od kilku lat coraz gęściej ścięli naszą rzeczywistość. Bałagan powodowany poczuciem niepewności, przebodźcowaniem informacjami i codziennymi dawkami FOMO.

Rok publikacji i miejsce zamieszkania profesora oraz zauważone przez niego zjawiska są w zasadzie tożsame z treścią nowo wydanego albumu Taco Hemingwaya (warszawiaka, "1-800 Oświecenie" prod. 2023), którego teksty w czasie odczytu książki parokrotnie wybrzmiewały w mojej głowie. Hiperkapitalizm, zagubienie, brak myśli o konieczności znalezienia spokoju, załamanie religii/własnego ego, które zaś, choć pozornie dają nam największą pewność siebie ever-seen, ostatecznie z pewnego powodu wywołują chwilę potem depresję, która jest statystyką najszybciej rosnącą wśród młodych w Polsce od paru lat.

Cenna książka, myślę, że filozoficznie definiująca zagrożenia dla mojego Pokolenia.
/// © 2023
Displaying 1 - 11 of 11 reviews

Can't find what you're looking for?

Get help and learn more about the design.