Matylda Dominiczak zapadła się pod ziemię. Komisarz Marecki wszczyna poszukiwania, choć główny podejrzany milczy jak zaklęty, adwokat zasłania się tajemnicą zawodową, a Roman wie, że żonę widział, tylko nie pamięta kiedy. Pomoc nadchodzi z nieoczekiwanej strony, ale nie poprawia to sytuacji pani detektyw. Wręcz przeciwnie. Policja wkracza w prowadzoną przez Matyldę sprawę zaginionych kobiet, a ona sama wpada w środek wojny gangów, o której nie miała dotąd pojęcia. Pogrzebanie żywcem okazuje się najmniejszym z jej problemów.
Absolwentka Pedagogiki Specjalnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autorka powieści kryminalnych: Martwe Jezioro, Czy ten rudy kot to pies?, Zacisze 13 i Zacisze 13. Powrót. Pracuje jako asystentka osób niepełnosprawnych w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej w Śremie. Kocha jazdę konną i rytmy latynoamerykańskie, zwłaszcza salsę. Namiętnie czyta Joannę Chmielewską, Stephena Kinga, Joe Hilla, Tess Gerritsen i Jeffery'ego Deavera.
Z okazji premiery książki, którą objęłam patronatem, 📚✨️ przychodzę dziś do Was z moją opinią na jej temat. Zapraszam na recenzję komedii kryminalnej "Między młotem a imadłem" Olgi Rudnickiej.
Matylda Dominiczak, prywatna detektyw znana z poprzenich części cyklu, ponownie rusza do akcji. 🕵♀️ Tym razem musi rozwikłać zagadkę zaginięcia kilku kobiet, co okazuje się być nastręczającym kłopotów zadaniem. Zaangażowana w śledztwo Matylda wpada w nie lada tarapaty - zostaje pogrzebana żywcem❗️😱⚰️ I jak tu wyjść cało z takiej opresji? Otóż szalona detektyw wpada na dość oryginalny (jak zwykle! 🤩) pomysł i postanawia..., trochę sobie pośpiewać. 🎶 😅 W tym samym czasie komisarz Marecki, zaniepokojony nagłym (o ironio❗️🤣) zapadnięciem się Matyldy pod ziemię, rozpoczyna poszukiwania. Jednak ani on, ani nawet sama Matylda nie podejrzewają, że pani detetktyw wpakowała się w sam środek wojny gangów. 😲
"Między młotem a imadłem" to siódmy już tom serii opisujący perypetie śledczej Dominiczak. Dla tych z Was, którzy nie mieli okazji czytać wcześniejszych części mam jednak świetną wiadomość 😊 - nie musicie znać poprzednich tomów, aby sięgnąć po ten, o którym dziś Wam opowiadam - są to odrębne, niepowiązane ze sobą historie.
To, co dzieje się w tej książce przechodzi ludzkie pojęcie. 😉 Przezabawne sytuacje, powodujące salwy śmiechu dialogi i rozbrajające przemyślenia Matyldy - ta mieszanka potrafi odegnać najczarniejszy humor. 😄 A gdy dodamy do tego pełną intryg i zaskakujących zwrotów akcji kryminalną zagadkę, otrzymujemy książkę, od której naprawdę trudno się oderwać. Szkoda tylko, że historia tak szybko się kończy. Nie ma się jednak czemu dziwić, 🤷♀️ bo nie dość, że jest super wciągająca, to na dodatek napisana lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem, a to wszystko sprawia, że dosłownie się ją pochłania. Gorąco polecam❗️😊
Uwielbiam komedie kryminalne i pióro pani Olgi, ale po lekturze tego tomu naprawdę nie wiem, co mam napisać w recenzji...
Być może wynika to z faktu, że nie czytałam poprzedniego tomu serii, a "Między młotem a imadłem" jest kontynuacją "Wadliwego klienta" i stąd moje zagubienie w fabule tomu.
Matylda Dominiczak znika, po prostu zapada się pod ziemię, dosłownie ! Okazuje się bowiem, że została porwana i pogrzebana żywcem w trumnie... Jednak to jeden z najmniejszych jej problemów, gdyż śledztwo, które prowadziła w sprawie tajemniczego zaginięcia czterech dziewczyn, narzeczonych pewnego architekta, przeradza się w wojnę gangów, w której środek Matylda zostaje wciągnięta, a o której nie miała pojęcia ! Policja wkracza także do tej sprawy (Marecki i Mizera) i zaczyna współpracować z detektyw Dominiczak, jak potoczy się ta cała zagmatwana sprawa? Tego dowiecie się, sięgając po "Między młotem a imadłem", ale jeśli chcecie ogarnąć całość fabuły i nie chcecie się zgubić, to wpierw przeczytajcie "Wadliwego klienta". Bo ja po lekturze omawianego tomu, nie jestem zauroczona ani zachwycona, główny wątek książki i jego rozwiązanie, a raczej jego brak, zupełnie do mnie nie przemówiły i naprawdę byłam pogubiona i nieusatysfakcjonowana lekturą, choć to dziwne, bo ja komedie lubię. Ale ta mnie nie rozbawiła szczerze mówiąc. I czuję rozczarowanie, ale mam wielką nadzieję, że moje odczucia zmienią się, poprawią, po tym, jak przeczytam poprzedni tom, i wtedy wszystko mi się rozjaśni i poukłada ! Dlatego pamiętajcie, jeśli jesteście zainteresowani serią o detektyw Matyldzie Dominiczak, to czytajcie ją raczej po kolei. ;)
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
To było moje kolejne spotkanie z twórczością Olgi Rudnickiej. Tym razem sięgnęłam po najnowsze jej dzieło "Między młotem a imadłem". Idealna historia na poprawę humoru. Ta książka rozłożyła mnie na łopatki, a właściwiej to jej bohaterka detektyw Matylda Dominiczak. Ona z każdej opresji potrafi wyjść obronną ręką. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Idealna babka. Jeżeli jeszcze jej nie znacie, to koniecznie musicie poznać. Z nią nie sposób się nudzić. W jakie tarapaty tym razem wpadnie? Tym razem znajdzie się zamknięta pod ziemią. Czy wpadnie w panikę? Co się tak naprawdę stało? Czy Roman wie, gdzie podziała się jego żona, czy raczej kompletnie się tym nie interesuje? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie w tej książce. Jeżeli lubicie komedie kryminalne, to idealnie trafiliście. Dzięki książce "Między młotem a imadłem" znajdziecie się w samym środku wojny gangów. Do tego poznacie mnóstwo ciekawych aferek. Czy tym razem wyjaśni się sprawa prowadzona przez naszą bohaterkę? Oczywiście ja wam tego nie powiem, ponieważ nie chcę zdradzić wam tej tajemnicy. Podoba mi się styl pisania Olgi Rudnickiej. Jej postacie posługują się prostym językiem zrozumiałym dla każdego czytelnika. "Między młotem a imadłem" to świetna odskocznia od szarej codzienności. Idealna książka na długie jesienne wieczory. Jeżeli chcecie się z jednej strony pośmiać, a z drugiej strony troszkę przestraszyć, to śmiało sięgnijcie po najnowszą powieść Olgi Rudnickiej pod tytułem "Między młotem a imadłem".
Olga Rudnicka i jej seria komedii kryminalnych z Matyldą Dominiczak w roli głównej jest jedną z tych serii, które są nieco mniej popularne niż chociażby Alka Rogozińskiego. Czy to jednak oznacza, że nie warto po nie sięgnąć? Na to pytanie odpowiedź poniżej.
Jak już wspomniałam, to seria, a "Między młotem a imadłem" jest tomem siódmym. Będąc zupełnie szczerą, przyznam, że czytanie w kolejności wcale obowiązkowe nie jest, a wiem to po sobie, bo znam tylko jeszcze jedną część i nie przeszkadza to absolutnie w niczym. Można śmiało mieszać (czego ja sobie nie odmówię!).
Matylda w tej części znika. Tak, zapada się dosłownie pod ziemię i nikt nie wie gdzie jest. A mając na myśli stwierdzenie pod ziemię trzeba zaznaczyć, że jest to pogrzebanie żywcem. To nie jest jednak największe zmartwienie naszej głównej bohaterki. W jej śledztwo dotyczące zaginięcia kobiet w końcu włącza się policja, ale niestety wpada ona też w nieciekawą sytuację, bo w wojnę gangów. To się może skończyć tragicznie.
Książki z Matyldą w roli głównej to takie powieści, które można czytać w zupełnie losowej kolejności. Każda jest tak jak by oddzielną historią i każda jest faktycznie stuprocentową komedią kryminalną. W tej części jednak dzieje się bardzo dużo. Pogrzebanie żywcem, zaginięcia kobiet, policja, śledztwo, gangi... aż nadto, a mimo to nie czuć przytłoczenia ilością wątków w tak niepozornie wyglądającej książce. Bo wcale nie ma w niej wiele stron! Ledwie trzysta, więc czyta się ekspresowo, a przy tym jest naprawdę świetna.
Czy uśmiejecie się w trakcie czytania? I to jak! Czy zdążycie się wystraszyć czy Matylda w ogóle wyjdzie z tego wszystkiego cała? Owszem! Czy popędzicie za nią ku rozwiązaniu zagadki kryminalnej? A jakże!
To kolejna świetna opowieść o przygodach Matyldy, a przy tym nie zaczęło się robić nudno. To już siódmy tom i nadal chciałoby się więcej. A czy tak będzie? to tylko zależy od tego czy nasza główna bohaterka przeżyła taką ilość wrażeń, a tego dowiecie się już z lektury!
Recenzja powstała we współpracy z Prószyński i S-ka.
Niby w sprawie zlecenia otrzymanego, w poprzednim tomie, przez detektyw Matyldę Dominiczak za pośrednictwem adwokata od Arkadego Szumskiego, czyli gangstera Wuja, najważniejsze zagadki zostały rozwiązane - przynajmniej w formie hipotez bo ciał ofiar i sprawcy dotychczas nie znaleziono - ale jednocześnie przed Matyldą pojawia się nowe zadanie, o jej planach rozwodowych nawet nie wspominając.
Temat podrzucił Matyldzie niejaki Mrówa, konkurent Wuja, wymuszając na niej obietnicę współpracy w przejęciu schedy po Szumskim. Okazuje się, że kandydatów do sukcesji jest więcej. Powstaje więc plan, aby skłócić ze sobą wszystkich pretendentów i w ten sposób osłabić, jeśli nie zlikwidować, poznański półświatek.
Uaktywnia się w tym tomie para policjantów znanych z wcześniejszych części serii, Antoni Marecki i Katarzyna Mizera, cały czas blisko z Matyldą współpracuje ochroniarz Ksawery Grom, a jej była szefowa, Salomea Gwint, z jednej strony dzięki swym kontaktom jest źródłem cennych informacji, a z drugiej dość skutecznie przekonuje Matyldę do swych niestandardowych zachowań. Wyzwalają one serię komediowych efektów.
Humoru sytuacyjnego jest w tej powieści więcej niż słownego. Niestety, bo w tym drugim jest Olga Rudnicka znacznie lepsza, a ten sytuacyjny specjalnie wysokiego lotu nie jest. Jednak nie to jest głównym powodem mojej irytacji związanej z siódmym tomem przygód Matyldy Dominiczak, tylko brak faktycznych rozstrzygnięć we wszystkich pootwieranych wątkach. Coś ostatnio mam wyraźnego pecha do nadmiaru cliffhangerów w moich lekturach.
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki Między młotem a imadłem autorstwa Olgi Rudnickiej. Jest to już siódmy tom przygód Matyldy Dominiczak, którą poznaliśmy w czasach, gdy była jeszcze bibliotekarką. Od jakiegoś czasu kobieta prowadzi swoją agencję detektywistyczną i całkiem dobrze, ku zaskoczeniu wszystkich, jej to wychodzi. Od wielu lat jestem wielką fanką talentu Olgi Rudnickiej, ale ta seria początkowo zupełnie nie przypadła mi do gustu. Z tomu na tom było jednak lepiej i muszę przyznać, że jest to jeden z niewielu przypadków, w których seria wraz z wydawaniem kolejnych części znacząco zyskuje na jakości. Ostatni tom nierozerwalnie wiąże się z poprzednim, czyli Wadliwym klientem dlatego nie będę zdradzać zbyt wiele. Matylda prowadząc śledztwo w sprawie zaginionych kobiet nieoczekiwanie sama znika wszystkim z radaru. Policja rozpoczyna poszukiwania, Roman nie ma pojęcia kiedy ostatni raz widział żonę, a sama Matylda jest przekonana, że została pochowana żywcem. Kiedy w końcu uda się ją odnaleźć Matylda swoim zwyczajem zdoła wplątać się w sam środek afery związanej z rozgrywkami mafijnymi. Co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami podczas lektury książki Między młotem a imadłem. Poprawa humoru gwarantowana, zwłaszcza teksty Miecia są nie do podrobienia. Bohaterowie stworzeni przez autorkę są bardzo wyraziści - Matylda wymyka się wszelkim schematom, a jej wkrótce były mąż Roman jest tak odklejony od rzeczywistości, że aż ciężko w to uwierzyć.
Olga Rudnicka zaprasza na Nowe przygody detektyw Matyldy. Jest to już 7 tom z cyklu o Matyldzie Dominiczak, która tym razem zapadła się pod ziemię. Dosłownie. Ktoś zamknął ją w trumnie, by zmusić do współpracy. Kto? Tego próbuje dowiedzieć się jej kolega, komisarz Marecki. Zadanie nie jest łatwe, tym bardziej, że mąż zaginionej twierdzi, że widział żonę, ale nie wie kiedy. Podczas poszukiwań zaginionej policja trafia na sprawę, którą prowadziła Matylda. Ta z kolei wpada w sam środek wojny gangów i jak się okazuje jej pogrzebanie żywcem to dopiero początek jej problemów. Jeśli chce sobie poprawić humor to najczęściej sięgam po komedie romantyczne. Ale tym razem stwierdziłam, że przeczytam komedie kryminalną. I wiecie co? Już dawno tak się nie uśmiałam podczas czytania. Tym razem łzy się polały, ale nie z wzruszenia. Autorka genialnie poprowadziła dialogi pomiędzy bohaterami. Jak również monologi Matyldy rozkładały mnie na łopatki. Oprócz zabawnej części książki, mamy tutaj mafijne porachunki, które również wywołają nie małe emocje. Książka nie jest gruba, wręcz przeciwnie. A lekki styl autorki sprawia, że „Między młotem a kowadłem” jest lekturą idealną na wieczór po ciężkim dniu. Bardzo polecam! Ja na pewno będę nadrabiać poprzednie książki pani Olgi.
Zagadka kryminalna, wojna gangów, zaginione kobiety… Brzmi interesująco. I w sumie „Między młotem a imadłem ” bawi i wciąga już od pierwszych stron. Co prawda niektórzy polecają by wcześniej przeczytać „Wadliwy klient”, wtedy będzie łatwiej wkręcić się w akcję, jednak nie jest to konieczne. Bez znajomości wcześniejszych części, też można szybko połapać się w fabule.
Jak na pierwsze spotkanie z twórczością autorki, mogę stwierdzić, że jestem bardzo miło zaskoczona. To było naprawdę dobre. Nie pamiętam kiedy tyle się śmiałam podczas czytania. Autorka ma super poczucie humoru, czym trafiła w mój gust. Jeśli wszystkie jej książki tak wyglądają, to koniecznie muszę je nadrobić.