Zu, wielka krakowska artystka, trafia w ciężkim stanie do szpitala. Nikt nie wie, co robiła wcześniej i dlaczego ma rany na dłoniach. Do szpitala przyjeżdża jej córka, z którą Zu nie widziała się przez dziesięć lat.
Gdy Gabriela była małą dziewczynką, nagle z jej życia zniknął ojciec. Musiała wtedy szybko dorosnąć i w przeciwieństwie do matki – stąpać twardo po ziemi. Kiedy jako dorosła kobieta wraca do Krakowa, zastaje swój rodzinny dom w rozpaczliwym stanie. Dawno niewidziane wnętrza i przedmioty sprawiają, że bolesne wspomnienia zasypują jej myśli i serce. Próbując uprzątnąć dom, kobieta odkrywa makabryczną tajemnicę skrywaną przez stare mury.
Czy Gabriela i Zu będą chciały odbudować relacje zerwane wiele lat wcześniej? Czy dramatyczna historia z przeszłości, która położyła się cieniem na życiu obu kobiet, może stać się nicią łączącą na nowo matkę i córkę?
Przyjemna obyczajówka z rodzinną tajemnicą w tle. I ta tajemnica trochę mi zepsuła zakończenie, bo była „za bardzo”. Ale to nawet nie jest to, że to się nie mogło wydarzyć, tylko bardziej moje subiektywne odczucie.
„— Czyli zachowywała się jak zawsze? - burknęła Gabriela z ustami pełnymi jedzenia.
— „No to właśnie nie było to jej zwykłe „artystyczne dziwactwo”, tylko takie... ludzkie”. Czy można odbudować więzi, które były zerwane kilkanaście lat temu? Gabriela wraca do rodzinnego miasta, iż jej matka trafiła do szpitala. Jej matka nie pamięta, co robiła wcześniej i dlaczego, jej ręce są poranione. Kiedy wraca do rodzinnego domu, który, jest w strasznym stanie, postanawia, go uporządkować, natomiast przy porządkach na jaw wychodzą różne dość mroczny sekret z przeszłości... „W posadzce były niewątpliwie kości człowieka”. Naprawdę miałam ochotę na jakiś dobry thriller, więc od razu zabrałam się za czytanie. Początek nieszczególnie mnie zainteresował, ale się nie poddawałam. Im dalej zagłębiałam się w tę historię, to szczerze mówiąc, traciłam nadzieję, na to, że coś mnie w niej zaskoczy, a tym bardziej mnie ona wciągnie. Lekturę dobrze mi się czytało, ale totalnie nie powaliła mnie na kolana. W tej książce nie przeżyłam żadnego dreszczyku emocji i zwrotów akcji, a szkoda, bo myślałam, że będzie ciekawie. Absolutnie nie było w tej książce niczego ciekawego. Jeśli chodzi o główną bohaterkę Gabrielę i jej matkę, miałam wrażenie, że w ogóle nie były wykorzystywane przez autorkę, bo do końca książki niczym nie wzbudziły mojego zainteresowania. Wszystkie Winy Mojej Matki uważam za nieudany thriller psychologiczny. Miałam ochotę na świetną zgrozę, no cóż, nie tym razem.
Ocena trochę zawyżona ale 3 było by za mało. Dobrze napisana, z prawidłowo skonstruowanymi bohaterami. Historia trochę się rozciąga za mocno. Rodzinna tajemnica zaskakuje. Brakowalo mi mocniejszwgo domknięcia, zbyt cukierkowo się zakończyło
Historia opowiada o trudnych relacjach matki z córką - tak najprościej można by to ująć, choć to oczywiście duże uproszczenie. Poznajemy Gabrysię, córkę znanej dramaturżki, której relacje z matką ulegają pogorszeniu (a właściwie prawie przestają istnieć) po tym, jak z życia obu kobiet znika ich mąż i ojciec. Znika dosłownie, ponieważ Gabrysia do tej pory nie wie, co się stało z jej ojcem, i jak dotąd myślała, że nie wie tego nikt. Gdy zmuszona jest powrócić do rodzinnego miasta, ponieważ jej matka trafia do szpitala, zaczyna zatapiać się we wspomnieniach związanych z rodzinnym domem i odkrywać rodzinne tajemnice. Okazuje się, że jej rodzina wiele przed nią ukrywała, a powrót do przeszłości jest tyleż bolesny, co terapeutyczny. 🫢
Z opisu fabuły można by się spodziewać, że jest to powieść kryminalna, jednak w rzeczywistości to powieść obyczajowa z elementami kryminalnymi. Dajemy o tym znać, bo sami chyba za bardzo nastawiliśmy się na kryminał, z czego może też wynikać nasze lekkie rozczarowanie samą książką. Pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy i widać wyraźnie, że autorka miała wszystko bardzo dobrze przemyślane. Rozwiązanie zagadki jest bardzo przewidywalne, ale znów - nie to było tutaj najważniejsze. Całość napisana jest ciekawym językiem, widać dobry warsztat pisarski autorki, jednak niektóre problemy poruszane w treści wydały nam się odrobinę wyolbrzymione, postaci dość bezbarwne (mimo kolorytu całej teatralnej otoczki), a mnogość scen, które nie miały dla przebiegu fabuły żadnego znaczenia, powodowała niewielkie znużenie. Dajemy plusa za aspekt psychologiczny trudnych relacji rodzinnych, choć i ten wydał nam się nieco mało wiarygodny, a reakcje Gabrieli momentami przesadzone, jednak rozumiemy, że taki był zamysł postaci i przyjmujemy to. Polecamy z pewnością osobom, które zainteresowane są literaturą obyczajową z wątkiem kryminalnym w tle. My z chęcią sięgniemy natomiast po serię kryminałów tej autorki, aby sprawdzić jej twórczość w innym gatunku. 🙂
Ze słoika wstydu wylosowałam tym razem książkę M.M. Perr „Wszystkie winy mojej matki”. Spodziewałam się jak zawsze kryminału i w sumie tak się zapowiadało, bo całkiem szybko jedna z głównych bohaterek, Gabriela ( vel. Mała G), odkrywa w domu swojej matki pojemnik z kośćmi. Do tego szybko dołączają tajemnicze dziury w podłodze. I w sumie z zagadki było by na tyle. Jednak brak morderstwa wcale nie jest tu minusem. Autorka stworzyła genialną historię rodzinną. Historię, która skupia się głównie na matce i córce. Na wielkiej Zu i Małej G. Ale to nie oznacza, że pozostali członkowie rodziny są mniej ważni. Każdy z nich dokłada swoją cegiełkę do tego obrazu. Sednem tej historii jest żal Gabrieli do Zuzanny. Żal wciąż żywy i nieprzepracowany. Jednak pomimo tego żalu, Gabriela przyjeżdża do rodzinnego domu po otrzymaniu informacji o chorobie matki. Wizyta miała być krótka, jednak stan zdrowia Zu okazuje się na tyle poważny, że szykuje się rewolucja. Gabriela, nie chętnie, ale z poczucia obowiązku bierze na siebie remont domu i przygotowanie życia dla matki po wyjściu ze szpitala. W trakcie porządkowania i odnawiania domu poznajemy historię Gabrieli, Zu, Pii i Miecia. Razem z Gabrielą odkrywany nowe fakty, które zaczynają się układać w zawiłą historię rodziny. Gabriela do swojego żalu zaczyna dokładać coraz więcej pytań. Pytań do stało się z jej tatą. Nie zdradzę wam zakończenia. Sami do niego musicie dotrzeć. Powiem wam tylko że jest to książka pełna rodzinnej miłości. Książka o tym jak każdy z nas jest inny, jak trzeba żyć razem z tą innością i o tym że jedna sytuacja może wyglądać inaczej z różnej strony. Jednym z czym się nie zgadzam z Gabrielą, to to że miała złą matkę i trudne dzieciństwo. Ja z tej książki wyciągnęłam obraz wspaniałego dzieciństwa. Z rodzicami innymi niż pozostali. Może nie poważymi, ale skupionymi na dziecku. Mimo wszystko. Gorąco polecam tą lekturę. Miał być to inny obraz autorki i zdecydowanie to się udało.
Ta powieść to obyczajówka i tylko obyczajówka. Thrillerem psychologicznym nie była w najmniejszym stopniu. Historia zaczyna się od rozdziału 36, gdzie wykryta jest tajemnica skrywana w domu rodzinnym Gabrieli, w którym nadal mieszka jej matka Zu. Po tym rozdziale autorka cofa do początku, czyli do rozdziału pierwszego i przedstawia nudne życie bohaterów. Nietrudno domyślić się czyje szczątki zostały znalezione. Wśród małej garstki postaci tylko jedna występuje we wspomnieniach pozostałych. Finalnie intryga okazuje banalnie prosta. Wątek obyczajowy, czyli wiodący, pospolity, szary, bez cienia wzlotów. Relacje rodzinne prozaiczne i płaskie. Matka nie kochała córki tak jakby ta sobie tego życzyła, więc odwdzięczyła się brakiem zainteresowania. O co tyle krzyku? Dramat tworzony na siłę. Uwidaczniało się to też w sformułowaniach, określeniach, które były czasem wyolbrzymione do tego stopnia, że aż abstrakcyjne, paradoksalne. Przykładowo: "jej bluzka była przemoczona od łez". Cała? Z tyłu też? Bohaterka miała bluzkę na sobie, więc musiały to być fontanny łez.
"Wszystkie winy mojej matki" to powieść dla wytrwałych.
Niestety po dwóch dobrych kryminałach i jednym średniaku, dostaliśmy słabą obyczajówkę z elementami kryminału.
Książka bardzo przewidywalna, nieangażująca i nudna. Tak naprawdę akcja zaczyna się od 30 któregoś rozdziału, a dokładniej od odwiedzin Gabrieli u Miecia, wcześniejsze można ze spokojem usunąć i książka na tym nie straci. Może ze dwa można zostawić żebyśmy wiedzieli z kim mamy odczynienia, reszta jest zbędna.
Zakończenie to kolejny gwóźdź do trumny dla tej książki. Jest tak cukierkowe, że aż absurdalne. Co potwierdza mój pomysł z usunięciem 30 pierwszych rozdziałów, ponieważ opisywani w nich bohaterowie zachowują się pod koniec jak odklejeńcy wycięci z innej książki 👏
1,5/5⭐️ i bardzo proszę o powrót do kryminałów, ponieważ obyczaj pani autorce nie wychodzi 👌🏻
Wspaniała książka o trudnych relacjach pomiędzy córką a chorą matką, ciotką i resztą rodziny. Książka bardzo mnie wciągnęła, mimo że porusza bardzo trudne tematy życia po wylewie, różnic charakteru pomiędzy Gabiela i matką, historie z przeszłości. Polecam, szkoda że jest tak mało gwiazdek do oceny, bo książka jest wyjątkowa.
Cóż za niezwykła historia. Mam wrażenie, że w tej książce nic jest takie jakim się początkowo wydaje. Pięknie poprowadzony wątek trudnej miłości w rodzinie, lekkie nuty thrilleru i zagadki w tle a to wszystko okraszone bardzo żywymi i mocnymi emocjami. Wspaniała perełka.
Powieść obyczajowa z elementami kryminału, o trudnych relacjach pomiędzy matką z córką. Opowieść o relacjach rodzinnych, emocjach, wybaczaniu i szukaniu dobrych rozwiązań.