Między historykiem a artystą jest przepaść w „prawie do obecności”. Wprawdzie historię tworzy historyk, ale ważne jest, aby nie był w niej widoczny ani nawet wyczuwalny. Opis historyczny musi – przynajmniej łudzić! – obiektywnością swoich przekazów. Historia broni się przed obecnością historyka. Sztuka wręcz przeciwnie, uzasadnia się poprzez osobowość artysty i jej pożąda. Obecność historyka osłabia historię. Obecność artysty podnosi wartość sztuki.
Sztuka i historia to światy odrębnych interesów i metod. Sztuka dręczy artystów i szczyci się swoją subiektywnością. Historia buduje konstrukcje, z którymi mają się identyfikować miliony ludzi i deklaruje obiektywność. Za sztuką stoi człowiek, który jest jej najważniejszym przekazem – nie szkodzi, że schowanym za dziełem sztuki. Za historią ma stać jedynie historia. Ci którzy ją piszą powinni być niewidoczni. W historii mają się pojawiać jedynie jej aktorzy i ślady ich genialności, wybitności lub zbrodniczości. Oni nie zapisują dziejów, tylko je tworzą. Ich osobowość jest warta opisania, ponieważ pozwala zrozumieć podejmowane przez nich decyzje i co za tym idzie, bieg historii.
W sztuce osobowość artysty, jego niepowtarzalność i bezkompromisowość, sposób patrzenia na świat to najwyższe wartości, o które usilnie zabiega kultura. Najważniejszy jest człowiek: jego odmienność, intensywność, upór jego fascynacji, głębia spojrzenia, niepokój, absurdalność wizji, czułość percepcji, niezwykłość sformułowania. Nikt nie oczekuje, że z tego cokolwiek wyniknie. Istotna jest zdolność zobaczenia wybranych fragmentów świata w sposób dla innych niedostępny.