W dniu śmierci Buddy, o godzinie śmierci Diany, na łusce na północ od Neptuna trzeba tego dokonać własnymi rękami.
Co kryje się za tymi słowami i jaki związek z zagadką ma znany pisarz i jego nieco ekscentryczny przyjaciel? W Diabłach w biały dzień Sonomura i Takahashi wyruszają tropem tajemniczej grupy, stając się świadkami osobliwej zbrodni, którą obserwują przez dziury w zasłonie. Gra staje się coraz bardziej niebezpieczna, gdy jeden z bohaterów zadurza się w kierującej szajką kobiecie…
Paryż stanowił centrum pożądania i pragnienia, zniewalającą spiralę nadmiaru, rozpusty i dzikiej perwersji. Był dokładnie taki, jak sobie wymarzyłem, prawdziwy raj pełen rozkoszy. Skoczyłem na głęboką wodę, pragnąc jak najszybciej zostać wciągnięty w wir szaleństwa Oddałem się mu cały.
W Opowieści o Tomodzie i Matsunadze poczytny pisarz otrzymuje list od kobiety, która prosi go o pomoc w odnalezieniu zaginionego męża. Pojawia się podejrzenie, że skromny, poczciwy żywiciel rodziny tak naprawdę prowadzi podwójne życie i regularnie wyrusza za granicę w poszukiwaniu przyjemności i rozrywki. Sęk w tym, że mężczyźni różnią się pod każdym względem i wydaje się niemożliwe, że rzeczywiście są jedną i tą samą osobą... a może jednak?
Jun'ichirō Tanizaki (谷崎 潤一郎) was a Japanese author, and one of the major writers of modern Japanese literature, perhaps the most popular Japanese novelist after Natsume Sōseki.
Some of his works present a rather shocking world of sexuality and destructive erotic obsessions; others, less sensational, subtly portray the dynamics of family life in the context of the rapid changes in 20th-century Japanese society.
Frequently his stories are narrated in the context of a search for cultural identity in which constructions of "the West" and "Japanese tradition" are juxtaposed. The results are complex, ironic, demure, and provocative.
Co to znaczy być sobą? Na ile otoczenie na nas wpływa, na ile dostosowujemy się, a na ile zachowujemy autonomię? Jakie granice przekroczymy, by poczuć dreszczyk emocji? Echo Poego i Edogawy mocno odczuwalne. Podobało mi się.
4.5 Drugie opowiadanie bardzo przywodziło mi na myśl „tajemną historię” i nie mogę odejść od myśli, że Junichiro na zaledwie 60 stronach zrobił to lepiej 👀
Dostaliśmy tu dwie opowieści. Obie cechowało niezwykłe wnikliwe spojrzenie na szczegóły i ich analiza, ponieważ obie skupiały się na rozwikłaniu tajemnicy. Dlatego już teraz powiem, że fani Sherlocka powinni być usatysfakcjonowani, bo właśnie z tą serią skojarzyła mi się ta książka. Głęboka analiza, dostrzeganie tego, czego inni nie widzą i niezwykłe rozwiązania.
"Opowieść o Tomodzie i Matsunadze" była początkowo bardzo intrygująca, ale postawa bohatera, który postanowił grać w otwarte karty przy swoim śledztwie, stopniowo wypalała moje zainteresowanie, a rozwiązanie okazało się być na tyle niewiarygodne, a przy tym proste, że nie kupiło mojej sympatii.
Za to "Diabły w biały dzień" dostarczyły mi większej rozrywki. Już na początku zaintrygowała mnie zagadka:
"W dniu śmierci Buddy, o godzinie śmierci Diany, na łusce na północ od Neptuna trzeba tego dokonać własnymi rękami"
Prowadziła do morderstwa, fascynacji i tragedii! I tym razem finał mi się podobał, chociaż zabrakło mi tu ikry w kulminacyjnym momencie, cóż, w obu historiach wyrazistość akcji była na stałym poziomie.
To opowiadanie wypadło lepiej również w kwestii bohaterów. Bardzo podobał mi się wprowadzony humor (kocham czarny humor!) i to zdecydowanie był jej najlepszy element.
ALE. Nie jestem wielką sympatyczką tego rodzaju detektywistycznych wątków, więc żadna w tych historii nie wzbudziła we mnie większej sympatii. Niestety. Jednak wiedzcie, że ta książka jest przystępna i uniwersalna, nada się nawet dla osób, które nie sympatyzują z Japonią, wystarczy słabość do serii detektywistycznych, której ja po prostu nie posiadam.
Mnie nie urzekła, ale może spodoba się Tobie?
Jeszcze jedna sprawa, nie spodobało mi się wstawienie słowa od tłumaczki na początku książki. Z jednej strony rozumiem chęć naprowadzenia na interpretację, ale... po co. Niech każdy odczuje co chce, a potem skonfrontuje się z cudzym zdaniem. Zwłaszcza, że jestem wrogiem nawet najmniejszych spoilerów - dlatego nie czytam opisów, więc zawsze krzywo patrzę na takie rozpoczęcie książek, uważam, że miejsce na takie rzeczy jest już po właściwej treści.
Ode mnie 5/10. Mogłaby być lepsza, ale zła nie była.
Lisioły w biały dzień . Jun'ichirō Tanizaki. Jeśli nic nie mówi Wam to nazwisko, to nie martwcie się. Z przodu książki jest 20 stron od tłumacza, które przybliżają sylwetkę tego nietuzinkowego autora. Książka „Diabły w biały dzień” to w rzeczywistości dwa opowiadania autora: tytułowe Diabły i „Opowieść o Tomodzie i Matsunadze”. . Lisioł musi przyznać, że styl autora jest niesamowicie lekki. Przez książkę się po prostu frunie, więc nie musicie się martwić skomplikowanym językiem, jest zupełnie na odwrót. . Opowieść o Tomodzie i Matsunadze szybko wciąga. Początkowo problem wdowy szukającej męża wydaje się błahy i niewarty zachodu. Powoli jednak się rozwija jak zgrabnie rzucona rolka papieru toaletowego. Czy to możliwe, że dwie skrajnie różne osoby miały ze sobą coś wspólnego? Pisarz w narracji pierwszoosobowej rozpoczyna śledztwo, poszukując śladów skromnego Japończyka ze wsi w buzującej alkoholem, seksapilem i zachodnim stylem dzielnicy dużego miasta. Co kryje się za tą zagadką? Lisioł chętnie zgłębiał tajniki z dokładnością co do butelki, dbając oto, żeby żaden pełen kieliszek nie uległ zmarnowaniu. . Same „Diabły w biały dzień” to już jazda bez trzymanki. Jest to historia dwóch przyjaciół, z czego jeden jest wyjątkowo ekscentryczny. Zatraca się w kryminałach, poszukując coraz mocniejszych doznań. W końcu na scenie pojawia się morderstwo, piękna kobieta i młody pomagier. Wszystko wydaje się być snem, który dosłownie wyskoczył ze stronic powieści z trupem w tle, ale czy na pewno? Jest to opowiadanie pełne dziwności, ale na swój sposób wciągające. Ostatnie strony wręcz przyprawiły Lisioła o przetarcie oczek. Ludzie są dziwni, ale to jest zupełnie nowy poziom. . Piszcząc całkiem od serca, Lisioł poleca książkę, aczkolwiek jej dziwność nie każdemu będzie odpowiadać. Czuć inne podejście do tematu, egzotykę oraz świeży pomysł. Zakończenia nie każdemu przypadną do gustu, gdyż jednocześnie wiele wyjaśniają i nie wyjaśniają. Istne szaleństwo.
Tanizaki Jun’ichirō był absolutnie zafascynowany kobiecością i seksualnością, chętnie portretował mężczyzn owładniętych destrukcyjną obsesją erotyczną oraz japońskie femme fatale – kobiety wyzwolone, żyjące na przekór obowiązującym normom społecznym i obyczajowym. Jednocześnie jednak Tanizaki Jun’ichirō był uważnym obserwatorem życia rodzinnego w kontekście szybkich zmian w społeczeństwie japońskim XX wieku oraz kryzysu tożsamości związanego z modernizacją kraju na wzór zachodni. Jako młody student przyszły pisarz był zafascynowany wszystkim, co europejskie – od wartości obyczajowych do stylów literackich. Oba te nurty widać doskonale w opowiadaniach składających się na tom "Diabły w biały dzień".