Zachód Nipponu trawi wojna o hegemonię. Daimyo zabijają się nawzajem walcząc o władzę i bogactwo. Tymczasem świat nie ogranicza się do Nipponu. Tuż u granic czai się prawdziwe zagrożenie. Krwiożerczy drapieżnik szczerzący kły, gotów rozszarpać każdego, kto stanie mu na drodze. Jedynym ratunkiem wydaje się zjednoczenie wobec wspólnego wroga. Wojownicy muszą zapomnieć o krzywdach, zdradach i przelanej krwi. Jeśli się nie uda, prawdziwa rzeź dopiero się zacznie.
Świetna książka. Angażująca, intensywna, brutalna. Wojenne fantasy, ciekawe opisy bitew, polityka, intryga, zdrada, a całe to kotłowanie to zaledwie wstęp do czegoś większego, zagrożenie, które czai się tuż za horyzontem. Bohaterowie, którzy są nieidealni, popełniają błędy, ulegają słabościom ciała i ducha, ale mimo wszystko starają kierować się honorem, godnością i męstwem.
Można powiedzieć, że to wszystko już było i jest to poniekąd prawda, natomiast cała historia jest tak świetnie napisana i wykreowana, że nie mam większych zastrzeżeń. Czekam z niecierpliwością na kolejne tomy!
Uczulam jedynie, że książka jest dosyć brutalna i jest sporo obrazowych opisów przemocy oraz tortur.
Japonia, która nie jest Japonią. Samurajowie, którzy samurajami nie są. Historia, która odbiega od prawdziwej historii. A jednak Nippon Arkadego Saulskiego to japońska inspiracja po całości, w którą wplata motywy fantastyczne i niesamowite. To twórca, który świadomy jest kreowanego przez siebie świata, który czerpie garściami z przeszłości, ale robi to po swojemu i w taki sposób, że nie można zarzucić mu niedociągnięć czy jakiejkolwiek przesady. Tu epoki mieszają się, czas płynie inaczej, a świat czekają zagrożenia podobne, a jednak całkiem inne. Dobrze, że w książce znajdziemy wyjaśnienie pojęć i podstawowych założeń autora – to ułatwi czytanie tym, którzy nieprzyzwyczajeni są do japońskiej nomenklatury, a chcieliby lepiej przeniknąć do tego świata.
Warto jednak zaznaczyć, że cykl Droga Samotnego Psa oparty jest o znajome tropy i klisze, a bohaterowie oparci się o konkretne fantastyczne archetypy. Inu zwany Duchem to zapijaczony wojownik o niedoścignionych zdolnościach, z tragiczną przeszłością i słabościami. Jego nowa służba to jego nowa ścieżka życia, nowe wyzwania i szansa, by znów stać się legendą. Jego nowy władca – Duch bowiem jest rzeczą, nie jednostką, która stanowi o sobie – to surowy daimo, potężny, a jednak miłosierny. Ktoś, kto ze świadomością przyjmuje pod swój dach złamanego wojownika i zawsze spogląda nań podejrzliwie. Nie zostawia otwartych drzwi. A jego syn to młodzian, którego ścieżka dokonań dopiero się rozpoczyna – naznaczony stratą musi wykazać się męstwem, musi pokazać, że jest godnym dziedzicem. Jest też druga strona konfliktu i tam ktoś, kto okazuje się najbardziej fascynującą postacią ze wszystkich. Ale o tym na razie cicho sza.
Z początku podchodziłam sceptycznie do tej całej japońszczyzny, przyznam szczerze, ale okazało się, że Arkady Saulski ma wiedzę i ma powód, by do inspiracji Kraju Kwitnącej Wiśni sięgać. Jest powiązany z Japonią osobiście, wszystkie decyzje historyczno-fabularne podejmuje świadomie i z pomysłem. Podoba mi się zakorzenienie w rzeczywistości, motywy stricte fantastyczne serwowane łyżeczkami. Bywa, że jego historia bywa podobna do wszystkich innych – w końcu wykorzystywanie tropów i klisz zobowiązuje. Niektóre wybory fabularne okazały się być równie przewrotne.
Po lekturze dwóch tomów pozostał mi sentyment do „, drugi, czyli „Krwawy Wierch” otwiera ten świat i jestem ciekawa dokąd nas ostatecznie doprowadzi. Podobno trzeci tom zatytułowany „Szczerbata śmierć” wyjdzie jeszcze tej jesieni!
tą ksiazka ma specjalne miejsce w moim sercu. wszystko w niej bylo idealne zaczynajac od postaci (Inu również ma specjalne miejsce w moim sercu) ktore byly swietnie wykreowane, sam watek wojenny byl tak swietny, czytalam ostatnie 70 stron cala podekscytowana nie mogąc sie doczekac co bedzie dalej. solidne 5/5
a no i to jak zmienila sie relacja Nabu z ojcem sprawia ze mam lzy w oczach to jest tak cudowne
Uwielbiam książki osadzone w klimacie Kraju Kwitnącej Wiśni. Dlatego na wieść o tym, że Arkady Saulski planuje wydać kolejną powieść w tym stylu, od razu pojawił się szeroki uśmiech na mojej twarzy. Jednak w całym tym radosnym oczekiwaniu postanowiłam zachować cierpliwość i sięgnęłam po pierwszy tom serii Droga Samotnego Psa pod tytułem Czarne miecze dopiero wtedy, gdy cała trylogia była już prawie kompletna, by móc pochłonąć ją w całości. ;)
Inu i syn daimyo. Zachód Nipponu trawi wojna o hegemonię. Daimyo zabijają się nawzajem walcząc o władzę i bogactwo. Tymczasem świat nie ogranicza się do Nipponu. Tuż u granic czai się prawdziwe zagrożenie. Krwiożerczy drapieżnik szczerzący kły, gotów rozszarpać każdego, kto stanie mu na drodze. Jedynym ratunkiem wydaje się zjednoczenie wobec wspólnego wroga. Wojownicy muszą zapomnieć o krzywdach, zdradach i przelanej krwi. Jeśli się nie uda, prawdziwa rzeź dopiero się zacznie. W japońskim klimacie. Ta książka zrobiła mi dobrze. ;) Więc będę bardzo nieobiektywna w jej ocenie, bo podobało mi się wszystko.
Zaczynając od klimatu, którym nie tylko się rozkoszowałam, ale wręcz w nim „utonęłam”, podziwiając, jak sprawnie autor oddał klasowość oraz chłodne międzyludzkie relacje, widoczne zarówno na linii pan — poddany, jak i w całym społeczeństwie.
Przez postać głównego bohatera, Inu — Ducha, wojownika z „najwyższej półki”, broni nie potrzebującej snu, który przez wewnętrzne demony zawiódł i splamił swój honor. Dzięki zrządzeniu losu, jak na dobrą historię przystało, Inu odnajduje nowego pana, przy którym ma okazję nie tylko odzyskać dawną pozycję, ale przede wszystkim odzyskać swój honor i zrehabilitować się.
Kończąc na wyczuciem poprowadzonej fabule, soczystych walkach, klanowych intrygach, opisach zbroi oraz ogólnie terminologii Kraju Kwitnącej Wiśni.
Wszystko to, co lubię najbardziej.
Dlatego, jeśli lubicie klimatyczne historie inspirowane średniowieczną Japonią, z licznymi świetnie przeprowadzonymi potyczkami oraz wyrazistymi bohaterami, to Czarne miecze Arkady Saulskiego są lekturą dla Was.
Gorąco polecam tę książkę i już cieszę się na kolejne spotkanie z Inu. ;)
Dość ciężko jest mi ocenić tą pozycję, ponieważ momentami byłam bardzo pochłonięta, a innymi byłam dość znudzona i już nie tak przejęta bohaterami i akcją jakbym chciała być. Muszę jednak przyznać, że czytało mi się całkiem przyjemnie, język bardzo przystępny, do bohaterów czuję sympatię nie mówiąc już o tym, że uwielbiam samurajów (którzy samurajami w tej książce nie są, tak jak Nippon nie jest Japonią 😆). Doceniam fakt dodania słownika pojęć i wyjaśnień, w których dowiadujemy się różnic i podobieństw do realiów japońskich, chociaż większość słów (dotyczących zbroi, broni itd) musiałam sprawdzić sama, co nie przeszkadzało mi zbytnio aczkolwiek wyprowadzało mnie z prądu czytelniczego. Była to przyjemna lektura 🌷 3-3,5/5 ✨💛
Solidne rzemiosło, ale zarazem nic porywającego. Bohaterowie nijacy, nie udało mi się z nimi zaprzyjaźnić a co za tym idzie martwić o ich losy, klimat dawnej Japonii ok, ale też za mało w tym było fantasy i w efekcie takie nie wiadomo co z tego wyszło - ni to fantastyka ni to powieść historyczna. Ciekawe sceny batalistyczne i dobra interpretacja Mariusza Bonaszewskiego jakoś dały radę utrzymać moją uwagę, ale raczej następne tomy sobie daruję i raczej wezmę się za Calvella.
W sumie to zaskoczyłam się tą książką. Uważam, że tematy japońskie, wojenne, samurajskie to zupełnie nie moja tematyka. Arkady Saulski swoją prozą pokazuje, że to nie koniecznie prawda. To, jak ten typ układa zdania, buduje świat, fascynujące intrygi i bohaterów z krwi i kości – cudo! Niezwykle dobrze się bawiłam na tej książce, choć momentami nie ogarniałam co dokładnie się dzieje. Cieszę się, że podjęłam próbę zrozumienia tej historii, czasem wręcz nie miałam ochoty, by oderwać się od lektury. Współczułam bohaterom, bo każdy z nich nie był przygotowany na los, jaki pisarz im sprawił. Droga Samotnego Psa pełna jest znajomych klisz, motywów i bohaterów powszechnie znanych z tego typu literatury – ale w wydaniu Arkadego totalnie to nie przeszkadza. Nawet przez chwilę książka nie pozwala się nudzić, jest pełna brudu, wojny, brutalności, przemocy, krwi, ale równocześnie ma też fragmenty spokojne, wzruszające i pozwalające na uronienie łzy. Magia.
Książka "Czarne miecze" przenosi nas do świata w którym jest dużo napięcia, walki o władzę, a niebezpieczeństwa czyhają na każdym kroku. Na zachodzie Nipponu trwa wojna o hegemonię, to bardzo ciężkie czasy, gdzie daimyo rywalizują między sobą, prowadząc walki o władzę i bogactwo. Jednak prawdziwy, krwiożerczy i bezwzględny wróg czyha u granic, gotowy rzucić się do gardła każdemu.
Autor bezbłędne kreuje atmosferę i klimat, który jest niepowtarzalny i wciągający. Opisy postaci i walk są autentyczne i angażujące, co sprawia, że trudno oderwać się od lektury. Akcja goni akcję, a niektóre sceny potrafiły zaskoczyć.
Jednym z mocnych punktów książki jest sposób, w jaki Saulski kreuje bohaterów, którzy są złożeni i pełni wewnętrznych konfliktów. Dodatkowo, autor doskonale oddaje atmosferę świata Zachodu Nipponu (klimat dawnej Japonii), pokazując jego brutalność oraz nieustanny bój o honor i przeżycie.
Arkady Saulski kolejny raz pokazał jak genialne książki potrafi tworzyć. Literatura na światowym poziomie. Nie bójcie się po niego sięgać, nawet jeśli nie kręci Was klimat dalekiej Azji, samurajów to tej serii warto dać szansę.
Samurajskie klimaty, wojna, walki. Na dokładkę problemy życiowe, wartka akcja i nadchodzące niebezpieczeństwo. Świetna lektura, momentami może przewidywalna, ale nie odbieram tego jako minus, bo nadal czytało się dobrze.
"Czarne miecze" to pierwszy tom trylogii "Droga Samotnego Psa", opowiadającej losy ducha, mistrza miecza, który ma jeden cel: służyć swemu panu. Inu jednak zawiódł i utracił swego pana, a wraz z nim cel życia. Jego los odmienia się, gdy na swej drodze spotyka młodego panicza z innego klanu i ratuje mu życie, co wiąże ducha z nowym człowiekiem, którego będzie chronić za cenę własnej krwi. "Czarne miecze" to nie tylko opowieść o utracie honoru i odnalezieniu nowego celu w życiu - losy Inu zostają złączone z waśnią między dwoma klanami. W tle natomiast nadciąga zagrożenie dla całego Nipponu - czy dawni wrogowie na śmierć i życie zapomną o przelanej krwi i zaczną współpracować? Czy Inu uda się uciec przed przeszłością? "Czarne miecze" to fascynująca opowieść o świecie pełnym honorowych wojowników - a zarazem zdradzieckich intryg; w którym szereg powinności rodzi moralne konflikty i nakazuje podejmować trudne, zawsze obarczone konsekwencjami decyzje. Cykl "Droga Samotnego Psa" został osadzony w tym samym uniwersum co "Zapiski stali" - w obu tych trylogiach akcja zostaje osadzona w Nipponie, krainie inspirowanej feudalną Japonią, a bohaterami są niezwykli wojownicy, nazywani duchami. Ich umiejętności mogą wydawać się nadludzkie, ale krwawią jak każdy - sprawia to, że opisy ich pojedynków są niezwykle ciekawe, widowiskowe, a zarazem pełne napięcia. Obie trylogie można czytać niezależnie, choć jestem pewna, że komu spodobają się "Czarne miecze" z przyjemnością sięgnie po "Czerwony lotos", i na odwrót. Zasadnicza różnica jest taka, że w "Czerwonym lotosie" odnajdziemy więcej magii, zaś "Czarne miecze" czyta się jak powieść historyczną o samurajach, pełną zwrotów akcji, intryg i interesujących bohaterów. Arkady Saulski ponownie udowodnił, że świetnie "czuje" japońskiego ducha i umiejętnie oddaje dynamikę scen walki i momenty zadumy nad znaczeniem właściwego/niewłaściwego postepowania. To kolejna naprawdę udana powieść, która zabiera czytelnika w podróż do fantastycznego Nipponu.
"Czarne miecze" to powieść wciągająca za sprawą przemyślanej fabuły i intrygujących postaci. Główny bohater, Inu, ma w sobie coś z ronina - osoby, która popełniła błąd i utraciła honor; której już nie wiąże kodeks, ale wcale nie czuje się przez to wolna. Inu jest rozdarty dopóki nie odnajduje nowego powołania - jednak cały czas po piętach depcze mu wstydliwa przeszłość, która w najmniej odpowiednim momencie może ukąsić.
Niezwykle ciekawie prezentuje się waśń między dwoma daimyo, panami swoich klanów. Uraza z przeszłości potrafi zaćmić rozsądek - pojawia się jednak szansa na zbudowanie sojuszu. Czy brak zaufania nie doprowadzi jednak do katastrofy? Spór między dwoma rodami świetnie napędza fabułę, podsycając napięcie.
Jeśli kino czy powieści samurajskie nie są dla nas nowością to "Czarne miecze" nie będą stanowić większego zaskoczenia; Autor sprawnie wykorzystuje popularne motywy i archetypy postaci. Nie znaczy to jednak, że odbiera to wiele z przyjemności - przemyślana fabuła naprawdę wciąga, a mnie opowieści samurajskie nigdy nie znudzą. Szczególnie, że Autor doskonale oddaje klimat feudalnej Japonii w swoim Nipponie - i nic nie stoi na drodze by w kolejnych domach dodać więcej magii czy zjawisk nadprzyrodzonych lub pozostać blisko powieści historycznej. Z kolei te osoby, które nie wiedzą zbyt wiele o Japonii mogą początkowo poczuć się odrobinę przytłoczone słownictwem, które jednak dość szybko można przyswoić (do tego jest jeszcze słowniczek!). Dla takich osób odwołania do feudalnej Japonii wystarczą za "fantastyczną", bo tak różną od typowej średniowiecznej fantastyki, otoczkę.
Mnie przekonuje styl Autora. Pisze lekko, a powieść czyta się bardzo szybko. Świetnie opisuje sceny walk i pojedynków - są dynamiczne oraz wystarczająco plastyczne, by bez problemu je sobie wyobrazić. Dodatkowo uczynienie głównego bohatera duchem - powiedzmy takim wiedźminem, ulepszonym człowiekiem do walki - pozwala na nadanie scenom walki niezwykłej widowiskowości. Już przy "Zapiskach stali" zachwycałam się scenami walk i tutaj jest podobnie: nie brakuje w nich brutalności, a zarazem jakieś poezji; są świetnie opisane i działają na wyobraźnię. Podobnie jak u Mai Lidii Kossakowskiej i jej cyklu o Takeshim!
"Czarne miecze" to angażująca powieść, w którą można się wciągnąć niezależnie od tego, czy lubi się "samurajskie klimaty", czy stanowią one nowe doświadczenie. Nie należy spodziewać się po tej powieści epickiego fantasy: sama kraina Nipponu pozwala nam przenieść się w inny świat, a duch-wojownik stanowi element tajemnicy. Chronologicznie "Czarne miecze" dzieją się przez "Zapiskami stali", ale kolejność czytania nie ma znaczenia, bo to całkowicie odrębne historie. Pierwszy tom kończy się w taki sposób, że stanowi obietnicę epickich starć w tomach kolejnych, gdy wzrośnie stawka, a zaangażowane zostaną potężniejsze siły niż dwa klany. To opowieść o walce - nie tylko dosłownej oraz w postaci "pałacowych intryg" - ale także walce o odkupienie. Duch to fascynująca postać - niezwykle wyszkolony zabójca, gotowy zrobić wszystko, by chronić swego pana - a jednocześnie w tym wszystkim ludzki, posiadający słabość niczym achillesową piętę: słabość, która go dwukrotnie zgubiła... Polecam wszystkim miłośnikom opowieści o dawnym utraconym świecie honorowych wojowników (których honor czasem zaślepia), kina samurajskiego czy powieści, w których raczej dominują intrygi i sceny bitewne niż typowa dla fantastyki magia.
Dobre książki bronią się same, ale warto o nich mówić. Tak jest w przypadku najnowszej powieści Arkadego Saulskiego.
Czarne miecze to w mojej opinii rewelacyjna powieść. Nie jestem znawcą kultury Dalekiego Wschodu. Mało tego, nie jestem nawet jej wielkim fanem. Także nie ona przyciąga mnie w tej powieści. To, co jest dla mnie najważniejsze, to umiejętność autora do opowiadania o ludziach. O ich słabościach, lękach, małostkach, trawiącej ich nienawiści i rządzy zemsty. Ale jest też miejsce dla dobroci, honoru, odwagi i poświęcenia.
Być może się nie znam, być może tylko mi się wydaje, ale czytając Saulskiego poczułem to samo, co czytając Kresa. W tle wielka opowieść. Historyczne wydarzenia. Świat przypominający nasz. Lecz najważniejsza jest opowieść o ludziach w tym jednym momencie historii. Podczas lektury Czarnych mieczy towarzyszyło mi stale poczucie pewnej melancholii oraz smutku. Nawet, gdy działy się rzeczy radosne to podskórnie czułem, że bajka szybko się skończy i przyjdzie to, co nieuniknione.
Mistrz Kres jest tylko jeden, ale jeśli brakuje Wam takiego rodzaju literatury to zachęcam do Czarnych mieczy. Ja odnalazłem w tej książce to, co ostatecznie przekonało mnie i zachwyciło w Księdze Całości. Autor już w poprzedniej trylogii o Nipponie rozwinął skrzydła. W Czarnych mieczach wskoczył na jeszcze wyższy poziom. Klimatyczna historia wciągnęła mnie od początku. Mimo, że jest to prequelowa opowieść, towarzyszyło mi poczucie niepewności o los bohaterów i miałem ochotę zajrzeć na ostatnie strony, by sprawdzić jak zakończy się ta historia.
Mam ogromną nadzieję, że autor będzie tworzył dalej. Nie tylko w settingu dalekowschodnim. Przy takim rozwoju może nam dać jeszcze wiele solidnej literatury. W zalewie romantasy oraz fantasy, która nie odpowiada moim gustom, Czarne miecze to miła odmiana i coś, co daje mi wiarę, że jeszcze będą wydawane książki dla takiego czytelnika jak ja. Trzymam mocno kciuki, że autor trafi do szerszego grona odbiorców, bo naprawdę warto czytać takie książki. O niedoskonałych ludziach. O bohaterach pełnych skaz. O postaciach, które dzięki temu są nam bliskie. Nie wspomniałem o filmowo wręcz opisanych walkach na broń białą oraz malowniczo oddanych bitwach. O zachowanym dogłębnie realizmie, mimo fantastycznego świata przedstawionego. To wszystko jednak nie odwraca uwagi czytelnika od opowieści i bohaterów. Gorąco Wam polecam lekturę Czarnych mieczy. Naprawdę warto.
Zacznijmy od tego co mnie najbardziej irytowało, czyli język. Autor z jednej strony zdaje się mieć duży background jeśli chodzi o japońskie nazewnictwo, z drugiej trochę chyba nie rozumie jak ten język działa. Pisanie “gwiazdki shuriken” czy “sztylet tanto” to trochę błąd językowy, to nie są nazwy własne tych przedmiotów tylko właśnie ich oznaczenie jako dany przedmiot. “Katana” to nie jest nazwa miecza tylko ogólnie pojęte ostrze jednosieczne, więc pisanie “miecz katana” to masło maślane. Trochę to momentami wyglądało jakby autor na siłę wrzucał japońskie nazwy przedmiotów żeby podkreślić ich pochodzenie ale to tak naprawdę nazwy tych przedmiotów po japońsku. I widząc któryś raz coś co de facto znaczy “chorągiew chorągiew” mnie trochę ściskało. Książka nic by nie straciła jakby po prostu używano polskich i japońskich nazw zamiennie a nie razem (zwłaszcza że i tak jest słownik).
Co do samej książki to niestety trochę nuda. Fabuła jest przewidywalna do bólu, bohaterowie płascy i płytcy jak kałuża w sierpniu. Czułem się trochę jakbym czytał opis mangi albo anime, gdzie każdy bohater jest komiksowo charakterystyczny wizualnie ale bez żadnych cech osobowości. Teoretycznie główny bohater zdaje się pojawiać sporadycznie w ważnych momentach bo większość akcji toczy się wokół klanu Oda, nie ma w nim nic ciekawego. Niby jest takim japońskim wiedźminem, wychowanym na GMO, sterydach i magii, a niespecjalnie to czuć w samej historii. Końcówka kompletnie bez emocji, wszystko było wiadomo jak się potoczy.
Także całkiem spoko fast food na zapchanie pomiędzy czymś lepszym, albo jako audiobook do puszczenia przy malowaniu ścian, ale jako książka mocno przeciętna. Kolejnych części nie będę czytał.
"Czarne miecze" to niedługa, ale opisująca wiele wydarzeń powieść fantastyczna osadzona w Nipponie - krainie inspirowanej feudalną Japonią znaną z innej serii autora - "Zapisków stali".
Bohaterem z okładki jest tajemniczy Inu, Duch, który wiedzie żywot uciekiniera, dopóki pewien młody panicz nie oferuje mu pracy i służby do jakiej kiedyś nawykł. Rodzi się między nimi przyjaźń i specyficzna więź, którą śledziłam z dużym zainteresowaniem.
Mamy też tutaj dwa główne zwaśnione od lat klany, których daimyo wspinają się na wyżyny swojego sprytu i przenikliwości, by pogrążyć rywala. To jednak nie wszystko, z Zachodu nadciąga zagrożenie zupełnie innego typu...
Bardzo dobrze bawiłam się czytając tę opowieść, początek baaardzo przypominał mi inną serię - Takeshiego, lecz później poszło to w nieco innym kierunku, moim zdaniem na plus. Klimat tej książki jest bardzo fajnie zarysowany i miłośników azjatyckiego fantasy powinien urzec już od pierwszych stron.
Podobały mi się intrygi, spiski i dążenie do celu z determinacją, które tu występują, relacja przywódca klanu - spadkobierca również mnie ciekawiła. W treści jest dużo świetnie opisanych walk i potyczek.
W całości trochę zabrakło mi jednak emocji, opisywane wydarzenia były naprawdę mocne, ale mam wrażenie, że nie wybrzmiały na tyle wyraźnie jak by mogły.
"Czarne miecze" to bardzo dobra rozrywka w azjatyckim klimacie, czyta się bardzo przyjemnie i szybko, autor nie pozwala czytelnikowi na nudę, prezentuje interesującą historię, a także bohaterów, którzy są nieidealni i ludzcy 😁 polecam, jeśli lubicie takie klimaty 😍🥰
Arkady Saulski po raz kolejny zabiera nas do świata Nipponu! Tym razem poznajemy ten świat, jeszcze sprzed najazdu Manduków. "Czarne miecze" to pierwszy tom nowej serii "Droga Samotnego Psa", która niby jest cyklem odrębnym od "Zapisków stali", ale wiele wskazuje na to, że jest to bardziej prequel względem poprzedniej serii. Wskazuje na to postać Inu, który w Zapiskach był wiekową postacią poboczną, tutaj natomiast jest młodym bohaterem głównym. Ponadto, Mandukowie dopiero szykują się do najazdu na Nippon.
Przechodząc do recenzji "Czarnych mieczy", uważam że jest to naprawdę kawał dobrej literatury, a zważywszy, iż to dopiero początek serii to moje wymagania wobec następnych książek na pewno będą jeszcze wyższe.
Sama fabuła powieści może nie jest zbyt oryginalna, skupia się na walce rodów i ich daimyo, jednak autor bardzo dobrze przedstawia intrygi i sceny walki. Czytając wieczorami tę powieść, czułem się jakbym był w Nipponie, zdecydowanie czuć klimat tej krainy. Ani razu nie miałem sytuacji, abym nudził się podczas tej lektury. Wiele postaci na jest jednoznacznie dobrych czy złych, a ich motywy są zrozumiałe dla czytelnika.
Drobną wadą była dla mnie długość walk, które często trwały krótko. Co prawda, było to spowodowane umiejętnościami Ducha, ale zwłaszcza jedno starcie było dla mnie lekko rozczarowujące.
Więcej moich recenzji znajdziecie na Instagramie @chomiczkowe.recenzje, gdzie serdecznie zapraszam.
Nie będę ukrywał po tym jak dowiedziałem się, że Arkady będzie kończył Księgę Całości postanowiłem przeczytać "Czarne Miecze". Zaznaczę, nie przepadam za klimatem szeroko pojętego dalekiego wschodu(z małymi wyjątkami) Na tej książce bawiłem się dobrze. Podoba mi się na pewno miejsce akcji, które jest skoncentrowane w większości w jednym miejscu. Cała intryga również przypadła mi do gustu. Było parę fajnych emocjonalnych scen. Główny bohater, Inu, ma w sobie coś z ronina - osoby, która popełniła błąd i utraciła honor; której już nie wiąże kodeks, ale wcale nie czuje się przez to wolna. Inu jest trochę na dnie dopóki nie znajduje nowego celu. Z mojej wiedzy, książka nie jest odkrywcza i powiela wiele schematów znanych z innych opowieści o Samurajach czy Roninanch. Nie mniej bawiłem się nieźle. Panie Arkady kibicuje Panu. Realnie 3,5/5
Po trylogii „Zapiski stali” wiedziałam, że muszę sięgnąć po kolejną książkę, której akcja dzieje się w Nipponie. I mam wrażenie, że „Czarne miecze” są jeszcze lepsze!
Jednym z najmocniejszych punktów książki są bohaterowie. Ich nieidealność, popełniane błędy i uleganie słabościom czynią ich ludzkimi i bardziej autentycznymi. Jednak pomimo tych wad starają się trzymać się wartości takich jak honor, godność i męstwo, co sprawia, że czytelnik z łatwością się z nimi identyfikuje.
Historia jest tak dobrze napisana, a świat wykreowany, że trudno mieć większe zastrzeżenia. W powieści nie zabraknie brutalniejszych scen i obrazowych opisów przemocy. „Czarne miecze” to fascynujące połączenie wojennego fantasy, polityki, intrygi i intensywnych opisów bitew. Autor stworzył świat, który wciąga czytelnika od pierwszych stron, oferując mu brutalną podróż przez zawiłości ludzkich charakterów i zdarzeń. Wątki wojenne są przedstawione z dużym realizmem, a opisy bitew są zarówno ekscytujące, jak i angażujące.
„Czarne miecze" to lektura, która wciąga, porusza emocje i pozostawia czytelnika oczekującego z niecierpliwością na kolejne tomy. Arkady Saulski zdaje się mieć talent do tworzenia zarówno bohaterów, jak i niezapomnianych światów fantasy, które zaskakują i trzymają czytelnika w napięciu.
Akcja książki jest bardzo płynna i jeśli wciągnięcie się w historię Inu i klanu Oda, to naprawdę tę historię się pochłania. Narracja jest prowadzona fajnym, prostym językiem z masą japońskich wtrąceń (które wcale nie psują, a wręcz dodają klimatu). Nawiązuje to do azjatyckiego stylu prowadzenia historii, gdzie nie obija się w bawełnę
Bardzo podobała mi się intryga i czekam co wydarzy się dalej, bo mam jednak wrażenie, że klan Sasorich jednak przetrwał (podejrzany jest ten główny sekretarz) 😅
This entire review has been hidden because of spoilers.
O święty panie jak dobre to było. No zesram się, wybitna, jestem gigantycznym fanem, od początku. Dla jasności słuchałem w audiobooku. Książka angażuje od 1 minut, świat zbudowany jest kompleksowo z dbałością o szczegóły i logikę, bohaterowie są wyraziści a droga jaką przechodzą wraz ze biegiem akcji jest zrozumiała i trafna. Jestem pod wyrażeniem jak została rozegrana cała intryga i polityczno społeczna część tej książki nie mogę się doczekać kolejnego tomu.