Piękna i bolesna opowieść o odnalezienia nadziei, która nie może wydobyć się z cienia traum z przeszłości.
Dziewczyna, która bała się umrzeć. Chłopak, który pragnął śmierci. Ich spotkanie będzie zderzeniem dwóch światów. Czy nie zabraknie wzajemnego zrozumienia?
Haelyn prowadzi spokojne życie. Kiedy inni spędzają wolny czas w głośnym klubie, ona woli zaszyć się w pokoju z książką. Wciąż dręczona przez bolesne wspomnienia, nie potrafi odnaleźć się w szarej rzeczywistości. Aż do dnia, w którym zupełnie przypadkiem – a może dzięki przeznaczeniu? – na jej drodze staje on. Rion nie boi się niczego. Zwłaszcza śmierci. Z tą ostatnią ma zresztą dość bliski kontakt. Uwięziony w jednej chwili, która zmieniła wszystko, nie jest w stanie żyć jak dawniej. A wtedy los stawia go przed dziewczyną z wytatuowaną na nadgarstku jaskółką. Czy to spotkanie przyniesie mu nadzieję, czy zgubę?
Myślisz, że twoje skrzydła utrzymają nas oboje? On jest mrokiem. Ona światłem. Ale czy przeciwieństwa się nie przyciągają?
4,5/5 Ostatnie zdanie… i to otwarte wszystko, jak mam teraz czekać na drugi tom?!
Przy każdej książce Oli, zakochuję się w rzeczywistych, pełnych bólu i doświadczeń bohaterach, do których chciałabym po prostu podbiec i móc ich przytulić.
Dziewczyna, która bała się umrzeć. I chłopak, który pragnął śmierci. Haelyn i Rion.
Tę książkę się po prostu przeżywa. Wczuwa w skórę bohaterów i ich ból. Próbuje zrozumieć od pierwszych stron, ale nie naciska, tylko czyta dalej, aż sami się przed nami otworzą.
Mimo, że jest to dość spora książka, pod względem stron - tu właśnie tyle powinna ich mieć. To pozwala nam poznać bohaterów, zrozumieć ich. I potrzebuję kolejnego tomu na już. Chcę wiedzieć, co się dzieje u Haelyn i Riona.
Uwielbiam humor, który jest idealnie wyważony i w odpowiednich momentach rozluźnia czytelnika. Uwielbiam ten jeden symbol, który nawiązuje do całej historii. Ja już w ogóle jeden tatuaż z książki Oli mam i bardzo mnie zastanawiało, czy nie chcę drugiego… właśnie jaskółki 🥺 Nadzieja.
On jest mrokiem. Ona światłem. On jest czernią. Ona bielą.
Oboje mają za sobą trudną przeszłość. Oboje są skomplikowani.
„Haelyn prowadzi spokojne życie. Kiedy inni spędzają wolny czas w głośnym klubie, ona woli zaszyć się w pokoju z książką w ręce. Wciąż dręczona przez bolesne wspomnienia, nie potrafi odnaleźć się w szarej rzeczywistości. Aż do dnia, w którym zupełnie przypadkiem – a może dzięki przeznaczeniu? – na jej drodze staje on. Rion nie boi się niczego. Zwłaszcza śmierci. Z tą ostatnią ma zresztą dość bliski kontakt. Uwięziony w jednej chwili, która zmieniła wszystko, nie jest w stanie żyć jak dawniej. A wtedy los stawia go przed dziewczyną z wytatuowaną na nadgarstku jaskółką. Czy to spotkanie przyniesie mu nadzieję, czy zgubę?”
Bardzo polecam. Zapoznajecie się jednak przed sięgnięciem z TW!
1,75/5⭐ Miałam wobec tej książki ogromne oczekiwania i niestety strasznie się zawiodłam. Liczyłam na coś głębokiego, w stylu "Rzeźbiarza łez", a dostałam książkę, która była zbyt długa i przez większość czasu o niczym. Okropnie się nudziłam podczas czytania i wielokrotnie chciałam zrobić dnf, ale jakoś się zmusiłam, żeby ją skończyć. Bohaterowie totalnie nie przypadli mi do gustu. Haelyn może jeszcze nie była taka zła, ale Rion oficjalnie trafia u mnie na listę najbardziej irytujących bohaterów literackich. Ja naprawdę rozumiem, że on miał ciężko w życiu, ale osoba mająca depresję nie mówi nowo poznanej dziewczynie rzeczy typu: " moje serce jest czarne", "ja już jestem w piekle", " jestem cały owładnięty ciemnością ". Po prostu skręcało mnie jak czytałam te jego wypowiedzi. One były tak atencyjne, że nie mogłam wytrzymać. Denerwowało mnie też to, że przez całą książkę było mówione o strasznej rzeczy, którą Rion zrobił, a dowiadujemy się co to było w ostatnim zdaniu na 571 stronie. Ta książka po prostu była za długa i pełna " zapychaczy" typu, że poszli na spacer, poszli na imprezę, spotkali się w mieszkaniu. Większość tych scen nie dodawała nic do akcji i była po prostu niepotrzebna w moim odczuciu. Niektóre momenty były urocze i kochane. Pytanie tylko czy były one warte męczenia się przed prawie 600 stron. Według mnie nie. Zawiodłam się jak chyba jeszcze nigdy, bo naprawdę myślałam, że będzie to książka w 100% w moim guście i liczyłam na przynajmniej 5/5⭐... Z bólem serca, ale niestety nie mogę wam jej polecić.
Podobało mi się. Dobrze rozegrane emocje, a co do końcówki, to spodziewałam się czegoś w tym stylu
...
Cześć!
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA]
"Swallow. Nadzieja umiera ostatnia" jest to książka, na którą czekałam, ponieważ bardzo chciałam ją przeczytać. Tematyka książki jest mi bliska.
Dlatego, jeśli zmagacie się z taki problemami, jak depresja, zaburzenia lękowe, ataki paniki, samookaleczanie, myśli samobójcze lub po prostu macie gorszy okres w życiu, to możliwe, że ta książka nie jest dla Was. Bardzo Was proszę, dokładnie rozważcie to, czy możecie sięgnąć po tę lekturę, ponieważ może ona wzbudzić w Was negatywne emocje. A tego ja, autorka i wydawnictwo, byśmy nie chcieli.
Jest to książka o dziewczynie, której największym lękiem jest śmierć. I o chłopaku, który nie boi się niczego. Haelyn, która bardzo chce pomóc i GO uratować. I o Rionie, który nie chce tej pomocy, a co najważniejsze nie chce JEJ zniszczyć.
Książka o tym, że miłość to nie wszystko. Czasami nienawiść do samego siebie jest zbyt wielka. Do tego stopnia, że nawet przyjaźń nie jest w stanie uleczyć roztrzaskanego serca.
Depresja, to choroba, która zjada człowieka od środka, kawałek po kawałku. Najbliżsi nie są w stanie z tym faktem nic zrobić. Często nawet nie wierzą, że bliska im osoba mierzy się z takimi problemami. A jeśli widzą i wiedzą... cóż w połowie przypadków to nadal za mało. Bez woli chorego nie da się nic zrobić. Dlatego tak ciężko walczyć z tą chorobą. Jest to dolegliwość zjadliwa, usilnie ignorowana wypierana przez część społeczeństwa. Choroba dotykające całe rodziny. Dlatego najważniejszym krokiem jest poproszenie o pomoc. NIE BÓJMY SIĘ PROSIĆ. Mimo całej tej beznadziei, może być lepiej.
Książka wzbudza wiele emocji, przynajmniej we mnie wzbudziła. Poprowadzona w sposób świadomy i racjonalny, budujący napięcie. Obdarzający nadzieją, która dla jednych jest wszystkim, a dla innych przekleństwem. Książka mówiąca o miłości, nie dokonać szczęśliwej. O tym, ile człowiek jest w stanie poświęcić, żeby ratować najbliższą osobę.
Sama autorka ma bardzo przyjemny styl pisania, a jej język jest miły w odbiorze. 4,25/5⭐️
Zacznę od tego, że kocham twórczość Oli Muraszki i jej książki zawsze trafiają u mnie na TOPki najlepszych książek przeczytanych w danym miesiącu 🫶🏻💓 Swallow również mnie nie zawiodło i zakochałam się w historii Haylen i Riona od pierwszych stron 🥹✨ Mimo tego, że książka ma prawię 600 stron (😳) czytało się ją bardzo szybko i przyjemnie a z każdą następną stroną chciałam coraz bardziej poznawać losy bohaterów. W książce znajdziemy motyw slow burn, który ja osobiście bardzoo kocham 💓 Uwielbiam gdy relacja między bohaterami rozwija się powoli a autorka przedstawia nam dokładnie bohaterów z każdej strony!! ☆ Główne postaci zmagają się z problemami psychicznymi i gdy przypadkowo spotykają siebie na swojej drodze zamierzają sobie pomóc i wspierać - mimo tego, że na początku nie byli przekonani do rozwijania ich relacji. Uwielbiam Riona, to jak zakochiwał się w Haylen, jak odkrywali siebie i jak spędzali razem czas 🎀 Bardzo podobały mi się nawiązania do jaskółki, która dawała nadzieję. Bo tak jak brzmi podtytuł - ,,Nadzieja umiera ostatnia" 🫶🏻✨ Końcówka mnie totalnie zamurowała i czekam na kolejne tomy tej trylogii 📖 Jeżeli lubicie książki, w których bohaterowie zmagają się z problemami psychicznymi itp to całego serca polecam wam przeczytać Swallow ♡
Przeczytałam bo zobaczyłam ładny cytat na tiktoku a nawet go nie było (chyba będzie dopiero w 2 tomie??). Wszystko strasznie przedłużone, pełno absurdów. Dla mnie zbyt wattpadowe. Straszne.
książka tak fatalna, że słysząc „część dalsza nastąpi” zaczęłam bić sobie brawo.
podchodziłam do tej książki bez większych oczekiwań względem treści, liczyłam jedynie na piękny język i „prawdziwą miłość” głównych bohaterów, bo takie stwierdzenia najczęściej widziałam. otóż, zaczynając od początku: nie widzę w tej książce tego cudownego stylu pisania, całej tej „literackości”. jeżeli dobrze pamiętam to jest to książka 16+, więc oczekiwałabym od niej trochę poważniejszych bohaterów, a dostałam takich, z którymi ciężko było sympatyzować. Haelyn denerwowała mnie od pierwszych stron, a szczególnie w okolicach 3 rozdziału, gdy do mieszkania jej i Minnie przyszedł chłopak ten drugiej. to, jakimi przemyśleniami dzieliła się z nami wtedy główna bohaterka, było istną komedią - szkoda, że nie śmieszą mnie takich rzeczy, bo w pewnym momencie bolały już mnie oczy od przewracania nimi na te cringe’owe teksty. nasza bohaterka ma problem o coś, co moim zdaniem było wypowiedziane w pozytywnym kontekście, a w dalszej treści książki na siłę wciskane nam jest, że ona od początku miała rację. ogólnie nie polubiłam się z nią, nie rozumiałam jej pewnych zachowań, przykładowo sytuacji z poznania Riona. poszła, skopała śmietnik, jakiś facet przychodzi i też kopie śmietnik, a ona zdziwiona - you did it first, to z tobą jest problem. wspomniałam postać Riona, więc pora powiedzieć o jego minusach. chłop ciągle mówi, że ma w sobie mrok, który wyniszcza go i wszystkich wokół, a co robi po poznaniu głównej bohaterki? spotyka się z nią. gada i gada, że nie może się zbliżyć do Haelyn, bo jego obecność ją zniszczy, a jednak wciąż się widują. niezdecydowany, momentami toksyczny i zdecydowanie monotematyczny, bo wypowiada się tylko o śmierci. po poznaniu zakończenia oraz jego historii to zachowanie powinno być bardziej zrozumiałe, ale tak się nie stało. pora na omówienie relacji bohaterów, która była po prostu nijaka. nie rozumiem, jakim sposobem oni spędzali ze sobą czas, w prawdziwym życiu nie widzę takiej możliwości, by to wypaliło. mój ulubiony ich wspólny moment to Rion mówiący, że po śmierci nic nie ma, na co Haelyn powiedziała, żeby tak nie mówił, bo boi się. co pomyślał sobie Rion? uznał, że dziewczyna boi się go. no przecież to jest jakiś żart, jak można coś takiego źle stwierdzić - ona nie bała się go, tylko tego, co mówił. ogólnie ich relacja wywiązała się z cierpienia obojga, a nie wyobrażam sobie, by taki „związek” przetrwał - nie wiem, może to ja nie znam się na „prawdziwej miłości” i „przeznaczeniu”. w ogóle nie wiem, co Rion robi w życiu, gdzie pracuje. Haelyn niby pracowała przy książkach, ale później zaczęła pisać swoją powieść i nagle koniec roboty? byłam przekonana, że chłop będzie wkurzony, gdy dowie się, że bohater jej książki jest dosłownie nim, a on był tym faktem podjarany - co kto lubi, ale trochę dziwne. ich przyjaciele byli odrobinę lepsi, jednak wciąż nic wyjątkowego. Minnie niby zadziorna, a tak naprawdę zwykła dziewczyna. James wypada lepiej, bo chociaż podejmuje zdecydowane kroki w celu pomocy Rionowi - pomijając, że absurdalne jest to, jak on tego niby dokonał. zakończenie przypadkowo jest istną komedią, na kt��rej śmiałam się z bólu uszu, ale zacznijmy od początku. James każe Haelyn gdzieś jechać i ratować Riona, bo „tylko jej posłucha”. na miejscu Rion siedzi przy rzece i wpatruje się w nią skulony, nic do niego nie dociera. dziewczyna potrząsa nim, ale orientuje się, że wziął jakieś leki, więc kręci się i szuka opakowania za drzewem. w pewnym momencie „poślizgnęła się o coś plastikowego” i wpada do rzeki. chłopak skacze po nią, wyciąga ją i pyta, czy żyje. ona patrzy mu w oczy, widzi w nich strach i myśli „widziałam w jego oczach strach. rion o’brien czuje strach”. przysięgam, myślałam, że pierdolnę w tamtym momencie. początkowo może i brałabym na poważnie tę próbę Riona, ale jak ona wyleciała z tekstem o czymś plastikowym to przestało być poważnie. jej dedukcja również jest zatrważająca - no strasznie dziwne, że chłop boi się, gdy dziewczyna, do której coś czuje, prawie się utopiła. zastanawia mnie położenie miejsca, w którym siedział, bo jakoś sobie tego nie potrafię wyobrazić gdy wiem, co tam wcześniej zaszło. epilog też jest komiczny. chłop wyłazi ze szpitala, dowiaduje się, że za 5 minut idzie do szpitala psychiatrycznego i ma spakować się, a on prawie cały ten czas poświęca na kłótnię z Haelyn o to, czy ją kocha. to załatwienie szpitala też jest bardzo niewiarygodne, ponieważ niby był „jeden sposób na wysłanie go tam bez jego zgody”. James wcześniej podał się za jego brata, ale czy nikt tego nie sprawdził? nie wiem, jak to wszystko działa w stanach czy gdziekolwiek oni mieszkają, ale wydaje mi się to klejone na ślinę. książka była z dwóch perspektyw, ale niektóre wydarzenia pokrywały się w całości z obu stron. nie rozumiem tego zabiegu, bo w jakim celu mam czytać to samo? gdyby jeszcze bohaterowie mieli różne przemyślenia lub odmienne postrzeganie sytuacji to okej, ale oni myślą tak samo.
Moje uczucia po skończeniu najlepiej odda określenie: mocno mieszane.
Na minus: -Straszna powtarzalność się scen. Jako czytelnik nie jesteśmy głupi, nie musimy czytać dokładnie tego samego (wielokrotnie) z punktu widzenia obu postaci. Sama podwójna narracja była dobrym pomysłem, ale wykonanie pozostawiło trochę do życzenia. Spędzamy ogromną ilość stron z tymi postaciami, więc bez problemu jesteśmy w stanie rozpoznać emocje Riona nawet gdy czytamy z POV'u Haelyn i na odwrót. Później już nie byłam w stanie tego wytrzymać i skipowałam rozdziały rozpoczynające się powtórzoną sceną i wracałam do czytania dopiero, gdy zauważyłam rozpoczynające się nowe wydarzenie. Cóż, myślę, że tym sposobem na spokojnie okroiło mnie to z conajmniej 1/4 książki, a nie straciłam nic. -Postacie drugoplanowe są do siebie bardzo podobne. Millie, James i Travis sprawiają wrażenie pisanych według dokładnie tego samego schematu - ich zachowania, sposób wypowiedzi, podejście do głównych bohaterów.
Na plus: Portret psychologiczny Riona i Haelyn - utrzymanie ich osobowości do samego końca, trwanie w tym. Zdaję sobie sprawę z tego, że to właśnie ich psychika z założenia stanowi sedno tej powieści, stąd podwyższenie oceny, bo to autorce wyszło.
Czy będę kontynuować serię? Nie wiem, zobaczymy czy będę wracać myślami do tej historii. Tak naprawdę jedyne co mnie zniechęca to monotonia i powtarzalność.
Przeczytane w ramach akcji Czytaj PL 2025. Jeden z głównych bohaterów tej książki jest skomplikowany i lubi wiśnie. Ale autorka musi nam o tym przypominać co rozdział, bo inaczej byśmy zapomnieli. To bardzo ważne.
Zaczynając tę książkę byłam jej ciekawa, ale nie nastawiałam się na coś świetnego tym bardziej patrząc, jak długa jest to historia, a muszę przyznać, że ogromnie mnie zaskoczyła! Jestem zakochana w tej pozycji. Koncept był naprawdę ciekawy i bardzo mi się podobał, bo nie jest to typowa książka tylko czymś się wyróżnia, co jest świetne i jednocześnie ostatnio coraz rzadziej spotykane. Uwielbiam bohaterów, Haelyn jest postacią, z którą pod wieloma względami mogłam się utożsamiać, przez co automatycznie ją polubiłam od pierwszych stron. Rion jest skomplikowaną, ale cudowną postacią, a dzięki temu, że możemy poznać jego myśli bardziej rozumiałam jego pewne zachowania tym samym również go polubiłam. Wątek romantyczny i relacja głównych bohaterów jest genialna naprawdę jestem pod wrażeniem jak autorka wszystko poprowadziła – było to ciekawe oraz jednocześnie nie za szybkie i nie za wolne. W tej historii zostało pokazane też, jak ważna i potrzebna jest przyjaźń co zostało bardzo dobrze tutaj oddane. Pomimo pięknych, słodkich czy śmiesznych momentów jest to smutna książka, która porusza ciężkie tematy – warto zapoznać się z nimi przed sięgnięciem po tę pozycję. Pozytywnie mnie również zaskoczyło to, że przez cały czas coś się działo i nie nudziłam się o co się obawiałam, patrząc na grubość tej książki. To ile emocji odczuwałam i jak bardzo przywiązałam się do bohaterów jest dla mnie samej pozytywnym szokiem. Do samego końca historia trzyma nas w napięciu oraz zastanawiamy się, jaka jest prawda, a to czego się dowiadujemy na końcu… wow byłam w szoku i jak najszybciej potrzebuje kontynuacji!!! Naprawdę jestem zakochana w tej pozycji, więc zdecydowanie trafia ona do moich ulubieńców. Ogromnie polecam zapoznać się z tą historią, jeśli jeszcze jej nie znacie i czekam na kolejne części.
CUDO!!! Jakby czy jest inna możliwość, żeby książka od Oli mi się nie podobała? Czytając to dosłownie parował mi mózg, płakałam, śmiałam się i dostawałam dosłownie gęsiej skórki! Ta książka jest przepełniona emocjami i to niekoniecznie tymi dobrymi ale cos sprawia że chcecie to dalej czytać bo rozumiecie w pewnych aspektach główna bohaterkę bądź głównego bohatera…. Nawet nie wiem co mam napisać, zaniemówiłam to po prostu było tak cholernie dobre że nie ma słów które są w stanie to wyrazić… KOCHAM KOCHAM KOCHAM
Swallow to książka, która naprawdę mi się podobała, choć nie powiedziałabym, że zachwyciła mnie w stu procentach. Była bardzo emocjonalna i poruszała trudne tematy, co zdecydowanie działało na jej korzyść.
Najmocniej przeżywałam perspektywę Riona – jego emocje były niesamowicie poruszające, ale z czasem ciągłe powtarzanie jego cierpienia zaczęło mnie trochę przytłaczać. Za to Healyn bardzo polubiłam! Myślę, że wiele osób może się z nią utożsamiać – ja sama miałam momenty, w których jej myśli brzmiały dokładnie jak moje.
Książka mogłaby być odrobinę krótsza, bo momentami akcja nieco się dłużyła, ale mimo to wciągnęła mnie do samego końca. A zakończenie? Totalny szok. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i musiałam chwilę to przetrawić. Na pewno sięgnę po drugi tom, aczkolwiek nie wiem czy to będzie w bliskiej przyszłości
OMG! ta książka była tak ŚWIETNA, że szczerze na razie nie wiem co wam o niej powiedzieć, bo wciągnęłam się w nią niesamowicie cudownie mi się ją czytało, a końcówki totalnie się nie spodziewałam (znaczy coś podejrzewałam, ale na pewno nie to co padło na końcu z ust Riona) CZYTAJCIE TO!! <3 a ja nie mogę się doczekać, aż w końcu przeczytam i poznam kontynuację 🥹🫶🏻
ja nawet nie wiem, w jaki sposób mam to ocenić. Powiem dwie rzeczy: - bohaterka uważa, że Ryan ją kocha, bo uratował ją, gdy tonęła, - to wszystko wina Oli G!!!
Kurde, nie wiem jak mam ocenić tą książke. Po raz pierwszy jestem w sytuacji, że nie wiem ile mam dać książce gwiazdek, bo pierwsza połowa to naprawde była dla mnie męczarnia i nudziło mnie to, ale potem akcja nabrała tempa i się wciągnęłam. Zakończenie faktycznie było mocne i dosyć dobitne, i gdyby nie to, że potrzebuje chwili przerwy od tej trylogii już zabierałabym się za drugi tom. Ale dam sobie kilka dni przerwy i dopiero wtedy będę kontynuować tą historię.
Są książki, które na zawsze stają się częścią nas. Dla mnie "Swallow" jest właśnie TĄ historią. . . . . . „To, jak mówisz o ciemności. Jakby była ci bliska. To strasznie smutne”.
Czy miłość jest w stanie wygrać z pragnieniem śmi3rci? Czy tak skrajne, ale też tak samo silne uczucia będą się ze sobą prześcigać o dominację, czy może jedno wyprze drugie? Odpowiedź znajdujemy w książce pt. „Swallow. Nadzieja umiera ostatnia”.
Jest to pierwszy tom trylogii o „dziewczynie, która bała się umrzeć i chłopaku, który pragnął śmierci”. Akcja została poprowadzona tak, aby czytelnik miał czas na to, aby poznać poszczególnych bohaterów i przyzwyczaił się do tematów, które są tam poruszane. Historia rozwija się stopniowo, a zakończenie doprowadza do łez. . . . . „To takie trudne. Rozmowa z nim jest trudna. Nigdy nie potrafię przewidzieć, dokąd nas doprowadzi”.
Sięgając po tę książkę, przygotuj się na masę skrajnych emocji. Znajdziesz tu cudownych bohaterów, do których nie da się nie przywiązać, a ich relacje rozwijają się powoli i naturalnie. Historia wciąga już od pierwszych stron i, pomimo że książka ma ich ponad 550, czyta się ją szybko i przyjemnie.
„Swallow” to nowy wymiar slow burn romance. Relacja między głównymi bohaterami rozwija się powoli, ale to, w jaki sposób budowane jest między nimi napięcie, to istny kosmos. Jestem pewna, że także pokochasz to, jak rozwija się relacja pomiędzy Rionem i Haelyn.
Kocham tę historię całym sercem. Dawno tak bardzo nie zżyłam się z bohaterami i nie mogę już się doczekać, aż powrócę do ich historii. Historii Riona i Haelyn. . . . UWAGA!
Autorka porusza w książce takie tematy jak d3presja, at@ki paniki, przem0c psychiczna i wiele więcej. Książka skierowana jest do osób 16+.
3,5/5 Podobało mi się, choć było trochę niepotrzebnych powtórzeń przez co książka momentami mi się dłużyła. Haelyn polubiłam od razu bo mam z nią wiele wspólnego. Czasami miałam wrażenie, jakbym czytała o sobie XD Rion… z nim mam swoje wzloty i upadki. Było mi go po prostu szkoda. Jamesa UWIELBIAM! Jest drugoplanowy bohaterem, a skradł moje serce. Końcówka nie była dla mnie zaskoczeniem, bo domyślałam się, że dojdzie do tej pewnej sytuacji :( Drugi tom przeczytam na pewno, bo jest sporo wątków niewyjaśnionych i jestem naprawdę ciekawa w jakim kierunku pójdzie reakcja bohaterów
Jest to piękna i dobrze napisana książka. Myślę, że jakbym ją przeczytała kilka lat temu, to byłabym zachwycona. Główny bohater jest typowym mężczyzną z problemami, który potrzebuje dobrej terapii. Ostatnie co potrzebuje to pakować się w związek. On to wie i ostrzega dziewczynę. To, że ją zrani i zniszczy, jest powtarzane praktycznie co rozdział… Czekałam tylko na płacz i łzy.
Przyjemnie mi się słuchało, ale zastanawiam się, czy ja chcę dalej w to brnąć. W tej części tyle razy przewracałam oczami, że już boję co będzie dalej.
o cię panie... zakończenie otwarte... mimo że nic nie wskazywało, już się trochę domyślam jak do tego doszło. ale ogólnie to, dłużyło się. akcja była zbyt rozwleczona, kreacja bohaterów ciekawa i bardzo dobrze zrobiło na końcu, już dawno powinien iść na leczenie. i super lektorzy a audiobooku<33 (panie Maksymilianie gdyby nie pan bym nie zaczęła tego słuchać)