Prawdziwe historie nie kończą się szczęśliwie. Nie chcę skrzywdzić cię drugi raz
Drobne kłamstwa są jak krople wody. Wydają się niegroźne, dopóki nie połączą się w rwącą rzekę… Tylko że wtedy może być za późno na ratunek.
Czym jest szczęście? Czy Kristy czuje się szczęśliwa, gdy odbiera świadectwo ukończenia z wyróżnieniem prestiżowego bostońskiego liceum? Ona sama zapewne powiedziałaby, że tak: adopcyjni rodzice i ukochani bracia już się palą, by świętować jej sukces. Przed nią studia na wymarzonym kierunku, wokół grono przyjaciół. A jednak serce Kristiny Viterelli jest przepełnione niepokojem. Czy pojawił się w dniu śmierci jej biologicznej matki, która zginęła, gdy dziewczyna miała dziewięć lat? A może wtedy, gdy Giovanni, jej ojciec, oddał ją do sierocińca, przerażony własnymi alkoholowymi demonami? Nie przegnała tego niepokoju nawet miłość, jaką dała przybranej córce rodzina Viterellich. Czy poradzi sobie z nim Michael, intrygujący chłopak o pokrytych tatuażami ramionach?
I czy dziewczyna o oczach w kolorze atramentu da mu taką szansę?
"Ty byłaś słońcem, a ja księżycem. Może właśnie dlatego nie było nam dane spotkać się ponownie. Ty oświetlałaś dzień, a ja noc. Nie było nic pomiędzy".
Kristina to dziewczyna, której domem przez wiele lat był sierocinieć, do którego została oddana przez swojego ojca, a w którym działy się niepokojące rzeczy. Nadszedł moment, w którym rodzina Viterellich postanowiła przyjąć dziewczynę pod swój dach. Mogłoby się wydawać, że to czysty przypadek, lecz okazuje się, że Kristinę oraz rodzinę, która ją zaadoptowała, łączy więcej niż sama mogłaby się spodziewać. W życiu Kristy pojawia się również pewien chłopak - Michael Rogers, który miał być tylko "wakacyjną miłością", lecz także i on skrywa swoje sekrety.
Muszę przyznać, że początek książki mnie nie porwał, nie był on zły, lecz czekałam, aż akcja nabierze tempa i zacznie się coś dziać. I przyznaję, że naprawdę warto było czekać.
W książce znalazło się wszystko, co najważniejsze, czyli ciekawie rozwinięta fabuła, która wciąga czytelnika, sekrety, które trzymają nas w napięciu do momentu ich odkrycia i, co najważniejsze - emocje! Emocje, które zaczynały się od szczęścia, a kończyły na smutku i niedowierzaniu. Twierdzę, że są one niezwykle ważne w książkach, a autorka doskonale podołała temu zadaniu, abyśmy i my czuli rollercoaster emocjonalny.
Coś na, co chciałabym zwrócić szczególną uwagę w tej książce, to postacie. Uważam, że autorka wykonała naprawdę świetną robotę jeżeli chodzi o postacie. Każda z nich była dokładnie dopracowana, każda miała swój unikalny, wyjątkowy charakter, inną historię i tak naprawdę z każdym charakterem można było w pewien sposób się utożsamić, co uważam, że w książkach jest naprawdę ważne.
W tej lekturze bardzo podobało mi się to, jak autorka porusza wiele istotnych tematów, jak np. relacje rodzinne, czy też zdrowie psychiczne. Jestem w stanie powiedzieć, że wiele nauczyłam się z tej książki i czuję się w pewien sposób dopełniona i zrozumiana przez nią.
Coś, co zostawiło we mnie pewien niedosyt, to zdecydowanie zakończenie, które, tak naprawdę stanęło w punkcie kulminacyjnym książki. Mimo to uważam to za plus, gdyż teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnej części.
Podsumowując: Jestem naprawdę zadowolona z tego tytułu, nie sądziłam, że aż tak polubię fabułę, styl pisania autorki i przywiążę się do bohaterów. Jedynie pół punkta mogę odjąć za początek książki, który sprawił, że miałam problem z dalszym wdrożeniem się w fabułę. Zdecydowanie polecam ten tytuł!
✒️Po debiucie autorki, który finalnie skończył jako dnf, postanowiłam dać drugą szansę jej twórczości, zwłaszcza, że 𝐎𝐜𝐳𝐲 𝐳𝐚𝐥𝐚𝐧𝐞 𝐚𝐭𝐫𝐚𝐦𝐞𝐧𝐭𝐞𝐦, były wydawane w dużym odstępie czasowym od pierwszej książki Agaty, więc miałam nadzieję, że tym razem jej pióro zrobi na mnie większe wrażenie.
✒️Niestety nadzieja okazała się błędna i książka okazała się totalnym rozczarowaniem. Szczerze nie mam za dużo do powiedzenia na jej temat, bo zwyczajnie była dla mnie po prostu zła. Staram się wymyślić jakieś plusy, jednak mam zupełną pustkę w głowie i raczej nie ma w niej nic co by mi się podobało. Jedną z rzeczy, która strasznie mi przeszkadzała były opisy, które nie dość, że zajmowały 80% historii to były na dodatek bardzo nużące. Miałam wrażenie, że były one pisane na siłę, aby zapełnić strony i było ich jak najwięcej. W ogóle nie mogłam się wciągnąć, całość mnie nudziła i przez większość książki nic porywającego się dla mnie nie działo.
✒️Bohaterowie byli dla mnie nijacy. Może nie byli dziecinni, ale niedojrzali już zdecydowanie. Ich relacje wyglądały na takie trochę puste, bez prawdziwych uczuć między nimi i przywiązania. Natomiast sama relacja Kristy i Michaela wyglądała zwyczajnie sztucznie. Nie wiem, w którym momencie pojawiły się u nich uczucia, ich relacja rozwinęła się w błyskawicznym tempie co tylko zniesmaczyło mnie do dalszego czytania. Oprócz tego pojawiła się masa tandetnych i ściskających mnie z zażenowania tekstów.
✒️Przeczytanie 𝐎𝐜𝐳𝐮 𝐳𝐚𝐥𝐚𝐧𝐲𝐜𝐡 𝐚𝐭𝐫𝐚𝐦𝐞𝐧𝐭𝐞𝐦 zajęło mi mniej więcej miesiąc, gdzie książka ma 300 stron, a zwykle takie potrafię przeczytać w ciągu jednego dnia. Na dodatek wpadłam przez nią w zastój czytelniczy. Pomimo że tyle czasu spędziłam na tą książką, już po godzinie zapomniałam imiona głównych bohaterów, co tylko pokazuje jak bardzo mam ochotę więcej nie wracać do tej historii. Podsumowując, z mojej strony niestety nie dostaniecie polecenia tej pozycji i na koniec chciałabym jeszcze tylko dodać, że mam wrażenie, że ta książka jest jednocześnie o wszystkim i o niczym, a momentami miałam wrażenie, że już gdzieś słyszałam o rzeczach, które się pojawiały, więc dla mnie jest to po prostu kolejna zła książka taka jak inne, na których się zawiodłam.
Kristy przeżyła wyjątkowo tragiczne dzieciństwo. Jej matka zmarła,ojciec oddał ja do sierocińca. Jej nowa rodzina bardzo ją kocha, bracia są bardzo opiekuńczy. Jednak dziewczyna jest przepełniona niepokojem. W jej życiu nagle pojawia się Michael, tajemniczy chłopak.
Zacznę od tego, że książka jest napisana naprawdę pięknym językiem. Występuje wiele różnych głębokich przemyśleń, zwrotów akcji. Bardzo podobało mi się nawiązanie do wielu różnych piosenek, szczególnie jednej z moich ulubionych piosenkarek - Lany del Rey. Bohaterowie są świetnie wykreowani, każdy ich ruch jest bardzo przemyślany.
Kristy to bardzo silna bohaterka. W dzieciństwie przeżyła naprawdę wiele, lecz stara się tego nie ukazywać. To, co bardzo mu się w niej spodobało to to, że jest wielką fanką Nicolasa Sparksa (podobnie do mnie😅)
Michael to chłopak, który skrywa wiele tajemnic. Mimo wielu jego wad dla Kristy jest wręcz idealny. Oboje są w stanie zrobić dla siebie wszystko.
Jest jedną rzecz, która mi się nie spodobała to zachowanie braci w stosunku do Kristy. Szczególnie starszy brat był bardzo toksyczny wobec niej.
Tak jak już mówiłam, książka jest napisana naprawdę pięknym językiem, dostarczyła mi wielu emocji, na pewno sięgnę po kolejną część, gdyż ta zostawiła mnie z dużym niedosytem.
Drobne kłamstwa są jak krople wody. Wydają się niegroźne, dopóki nie połączą się w rwącą rzekę… Tylko, że wtedy może być za późno na ratunek. Czym jest szczęście? Czy Kristie czuje się szczęśliwa, gdy odbiera świadectwo ukończenia z wyróżnieniem prestiżowego bostońskiego liceum? Ona sama zapewne powiedziałaby, że tak: adopcyjni rodzice i ukochani bracia już się palą by świętować jej sukces. Przed nią studia na wymarzonym kierunku, wokół grono przyjaciół. A jednak serce Krystiny Viterelli jest przepełnione niepokojem. Czy pojawił się w dniu śmierci biologicznej matki, która zginęła gdy dziewczyna miała 10 lat, a może wtedy gdy Giovani, jej ojciec, oddał ją do sierocińca przerażony własnymi alkoholowymi demonami? Nie przegnała tego niepokoju nawet miłość jaką dała przybranej córce rodzina Viterellich. Czy poradzi sobie z nim Michael, intrygujące chłopak o pokrytych tatuażami ramionach? I czy dziewczyna o oczach w kolorze atramentu da my taką szansę?
Historia Kristie nie jest prosta. Jest złożona z wielu problemów, niewyjaśnionych rzeczy i ogromu niewiedzy. Dlatego też jest ciężka do opowiedzenia, a autorka zrobiła to w sposób dający do myślenia. Relacje Kristie z innymi bohaterami przedstawione są dość realistycznie, a tempo ich rozwoju jest zbliżone do tego realnego ;szczególnie relacja Kristy z Michaelem). „Oczy zalane atramentem” to książka pełna tajemnic, które rozwiązywane są powoli, a każda informacja potrzebna do ich odkrycia podawana jest stopniowo, co jest wielkim plusem, jest to szczególnie wyjątkowe zwłaszcza przy stosunkowo krótkiej powieści. Mimo wszystko jest to ciężka książka, szczególnie fragmenty o przeszłości Kristy, mogą być przytłaczające. Autorka opisała naprawdę trudny problem, ale zrobiła to przystępnym językiem. Myślę że naprawdę warto sięgnąć po „Oczy zalane atramentem”, ponieważ jest to powieść zawierająca wiele pięknych fragmentów, które pomimo tego, że są smutne potrafią pokazać, że czasem warto się do kogoś odezwać, czy mu pomóc.
Heej!! Przychodzę dziś do was z recenzją ,, oczy zalane atramentem,,
,,Im większa miłość,tym większa tragedia…,,
[współpraca reklamowa @editio.red ]
💙Książka z początku była strasznie nudna, gdy czytałam ją, nie spodziewałam się że będzie aż tak dobra. 💙Niektórych bohaterów polubiłam od razu, a niektórych po czasie. 💙Książka opowiada o 18 letniej Kristy, która została kiedyś adoptowana. Dziewczyna w wieku dziewięciu lat poznaje bruneta, z czekoladowymi oczami. Przez dziewięć lat kochała się w chłopaku, chłopak także poczuł coś do dziewczyny . Nie wiedzieli jednego, że spotkają się po latach, i nadal będą czuli do siebie te same uczucia. 💙 ⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️
❗️Nie popieram działań autorki tej książki. Mimo, że doceniam jej twórczość, nie uważam, by moralne było jej zachowanie. ❗️
„Oczy zalane atramentem” to naprawdę dziwna książka. Choć opowiada o czasach współczesnych, to jednak da się wyczuć nutkę literatury pięknej, którą osobiście rzadko spotykam i jeszcze rzadziej sięgam. Niesamowicie podobał mi się język, jakim została spisana ta historia - choć wyniosły, to jednak przyjazny i na tyle przyjemny w czytaniu, że skracał czas i pozwalał na spojrzenie na różne rzeczy z innej strony.
Chyba pierwszy raz w życiu, ale ta recenzja będzie zawierała spoilery. Po prostu jestem tak niezadowolona i zirytowana że nie potrafię inaczej.
Kristina straciła matkę w młodym wieku. Jej ojciec starał się jak mógł, by wynagrodzić jej ten brak, ale ostatecznie przegrał walkę z butelką i w trosce o córkę oddał ją do domu dziecka. Dziewczynę po kilku latach adoptowała jedna z bogatszych, IDEALNYCH rodzin, zyskała dwójkę braci, którzy tak jak nowi rodzice pokochali ją nad życie i są w stanie zrobić dla niej wszystko.
Kristy daje się siebie wszystko by być najlepsza. Pilnie się uczy, jest bardzo ułożona, pilnuje by być jak najcudowniejszą wersją siebie. Wygłasza dopracowaną w każdym calu mowę na zakończenie szkoły i tylko kilkutygodniowa przerwa dzieli ją od wyjazdu do Nowego Jorku na studia.
Więc chyba może przyjąć propozycję wytatuowanego chłopaka, który zaprasza ją na imprezę. Ma wakacje, może się wyluzować.
Nie. Nie może. Bracia jej nie pozwolili :)
Przeważnie pisząc recenzję staram się pokazać Wam jej wady i zalety. Jednak tu, patrząc na wady mam ochotę odpowiedzieć - WSZYSTKO.
Język autorki totalnie do mnie nie przemawiał. Czytało się to ciężko, był natłok cytatów z innych książek czy filmów. Może miały delikatne nawiązania, ale według mnie lepiej by było bez nich. Ale tak, gratuluję autorce znajomości innej literatury i książek Sparksa. Poza tym - stanowczo za dużo przemyśleń i tłumaczeń głównej bohaterki, które najzwyczajniej w świecie nudziły. Często po każdym zdaniu, jakie wypowiedziała był akapit lub dwa wyjaśnienia dlaczego tak a nie inaczej. Jeśli potrzebujecie poradnika jak zrobić make-up, to tu też to jest, krok po kroku, co gdzie i jak nakładać.
Mieliśmy tutaj dwa POV, Kristiny i drugiego głównego bohatera - Michaela. To jest ok, lubię poznawać historię z kilku perspektyw. Jednak mając kolejny rozdział, gdzie już powinna akcja iść do przodu, nagle jest wklejane dokończenie lub fragment czegoś, co działo się wcześniej. Po co to? Przemyślenia i dialogi z poprzedniego rozdziału powinny znaleźć się w POPRZEDNIM rozdziale.
Często poszczególne rozdziały kończyły się tekstami “wszyscy mieli całkowicie się zmienić, odsłonić prawdę” itp itd. Jestem prawie pewna, że było tak chyba w każdym, a ostatecznie do niczego to nie doprowadziło XD. Jeśli miało to być budowanie napięcia lub ciekawości to nie przyniosło to pozytywnego efektu, tylko potężnie rozczarowało. Szczerze liczyłam, że coś w końcu zacznie się dziać, bo historia była praktycznie o niczym. Bohaterowie się spotykali, rozmawiali - koniec. Jakikolwiek inny wątek pojawił się na samej końcówce książki XD.
Nie potrafię wskazać najbardziej irytującej postaci. Główna bohaterka doprowadzała mnie do szału swoim zachowaniem. Wciąż tylko jęczała, jaka to ona jest samotna, niezrozumiana, jaka jej rodzina jest fałszywa bo udaje dobrą… jejku znowu się wkurzam. Akapit dalej patrzy na siebie w lustro i zachwyca się swoim wyglądem i tym, że może mieć każdego. I że jest przeszczęśliwa, że wyrwano ją z domu dziecka. Plis, nie.
Jeden z braci był chyba jedynie psem pilnującym, pojawiał się tylko po to, żeby zakazać czegoś swojej siostrze i pilnował, żeby broń boże nie wpadła w złe towarzystwo.
Drugi też to robił, choć na trochę mniejszą skalę. Nadrabiał za to wyznaniami o tym jak bardzo kocha Kristy i jaka jest boska i cudowna.
Michael jest chyba najbardziej zagmatwaną postacią. Było dużo informacji o nim, ale nie dałam rady ułożyć sobie tego w głowie. Jest pełen sprzeczności i ciężko było go polubić.
Przykre to, ale żadnego bohatera tutaj nie polubiłam.
W dodatku było tu tyle najzwyczajniej głupich tekstów, że to szok. W końcu to normalne, że “pozwoliłam, żeby wiatr dmuchnął mi w włosy i sukienkę”, czy że Michael “wypalał paczke fajek dziennie żeby szybciej umrzeć”, czy że jakiś tam bohater “nie mógł być najlepszy, więc postanowił być najlepszy w byciu najgorszym”. O błędach językowych już nie będę się rozpisywać, ale niektóre z słów wyglądały jak po autokorekcie (przykład przestań - przestrzeń).
Nie mam pomysłu na sensowne zakończenie tego wywodu żalów. Nie chcę pisać nieszczerych recenzji, ale naprawdę nie widzę żadnego plusa tej książki. Najbardziej podobał mi się moment, gdy w końcu się skończyła (tym plot twistem, który nawet nie zasiał ziarenka ciekawości) i wiedziałam, że otworzę ją już tylko raz, żeby przepisać cytaty.
I nigdy więcej.
Do następnej i oby lepszej.
This entire review has been hidden because of spoilers.
„Życie w każdej chwili może ulec zmianie. Może się rozpaść. Każdy szczegół potrafi dużo zmienić w życiu człowieka. Zapominamy, że w każdej chwili możemy umrzeć. Jesteśmy delikatni, a zachowujemy się jakbyśmy byli nieśmiertelni.”
Kristina jako dziewięciolatka straciła wszystko. Jej mama zginęła w katastrofie lotniczej, a ojciec wybrał butelkę alkoholu zamiast niej. Nowa rzeczywistość była czymś, na co dziewczynka nie była przygotowana. Ośrodek adopcyjny-opiekuńczy dla dziewcząt bardziej straszył, aniżeli dawał poczucie bezpieczeństwa. Skrywał tajemnice, małe dziewczynki znikały bezpowrotnie, a te, które odważyły się zadać pytania, ponosiły karę. Cztery lata strachu i cierpienia. Cztery lata, które zniszczyły ludzkie życie, zostawiając wydmuszkę z człowieka. Właśnie tyle musiała przetrwać Kristina nim znalazła się dla niej rodzina adopcyjna. W wieku trzynastu lat dostała szansę na lepsze życie od Florence i Herveya Vitarellich. Wydawać by się mogło, że wygrała los na loterii, jednak nie miała pojęcia, że od teraz będzie karmiona kłamstwami. Wyrosła na piękną i mądrą, młodą kobietę z świetlaną przyszłością w Nowym Jorku. Ciężko pracowała, aby dostać się na studia patologiczne. Lato się rozpoczęło, a wraz z nim nowe-stare znajomości, nowe przygody, ale także nowe kłamstwa sekrety i intrygi. Maski opadną, a demony przeszłości upomną się o swoich właścicieli. Czas odkryć prawdę. Czy jesteście naiwni gotowi?
Kristina Vitarelli w dniu adopcji dostała szansę na szczęśliwe życie. Jednak krzywdy, których doświadczyła pozostawiły na jej ciele i psychice trwałe ślady. W końcu nie była sama. Zyskała przybranych braci, ale mimo to była samotna. Nie dopuszczała do siebie płci przeciwnej i stworzyła nigdy głębszej relacji, nie chcąc obarczać nikogo swoimi traumami. Traumami, które nigdy nie zostały odpowiednio przepracowane. Na logikę jak można przepracować coś, co jest owiane tajemnicą, a kłamcy śmieci się w twarz?
Michael Rogers nie miał w życiu łatwo. Przez ciągłe kłótnie rodziców stawiał wokół siebie wysoki mur. Przestał cokolwiek obiecywać, komukolwiek ufać. Nigdy nie pokazano mu czym jest miłość, więc w nią nie wierzył i nie chciał jej czuć. W swoim dwudziestodwuletnim życiu popełnił wiele błędów, jednak największym z nich było prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. W efekcie spowodowany wypadek odebrał mu przyjaźń Stanleya, a w tym samym czasie jego drugi przyjaciel przedawkował. Pozostawiony sam sobie, z poczuciem winy, zatracał się w sobie coraz bardziej. Jedynym światłem w jego ciemności była niegdyś poznana pod dębem dziewczynka, o oczach tak niebieskich, jakby zostały zalane atramentem.
Książka była fajną ale… no właśnie ale. Bywały momenty kiedy naprawdę czytałam ją zaciekawieniem, jednak przez większość czasu miałam wrażenie że wszystkie informacje są powtarzane co kilka stron. W koło Macieju to samo. Były też momenty kiedy lektura mnie rozbawiła lub przyprawiła o rumieńce na twarzy. Sam zamysł na fabułę był dosyć ciekawy. Wszystkie wątki odpowiednio poprowadzone poza wątkiem romantycznym. Albo mi coś umknęło, albo główni bohaterowie z dogryzania sobie i ala „przyjaźni”przeszli w miłość. Gdzie jakiś proces zakochiwania się ? Coś mi tu nie zagrało. Zabrakło też takiej dynamiki, ponieważ albo było ciekawie, albo nudno. Mimo tego nie mogę pominąć faktu, że autorka ma bardzo dobry warsztat pisarski. Lekturę pomimo małych mankamentów czytało się przyjemnie. Pozycja nie jest obszerna (300 str). Wręcz jest taka w sam raz. Jeśli tylko autorka popracuję nad płynnością fabuły, będziemy mieli majstersztyk w drugim tomie. Będę go wyczekiwać, by móc zobaczyć progres. Najlepsi są ci co dążą do samodoskonalenia.
Książka porusza trudne tematy takie jak alkoholizm, strata rodzica, znęcanie się psychiczne i fizyczne, głodzenie, próba samobójcza, narkotyki, handel żywym towarem, gwałt, wypadek, traumy z przeszłości, kłamstwa, dawne uczucie, stranger to friends to lovers.
"Oczy zalane atramentem" to książka, która sili się na bycie pełną cierpienia i bólu, a jedyne co robi to mnie irytuje. Jednocześnie, to jest jakieś bardzo dziwne uniwersum, w którym każdy cytuje książki Sparksa (traktując go przy tym jak najwybitniejszego pisarza wszechświata) a w radio lecą tylko piosenki, które tekstem, rytmem i formą pasują do aktualnego zapotrzebowania bohaterów. A szkoda, bo okładkę i tytuł ma dość chwytliwy.
Trochę o fabule i bohaterach: Kristina - młoda dziewczyna, główna bohaterka, która na początku książki kończy liceum. Straciła matkę w bardzo młodym wieku, a jej ojciec przegrał walkę z butelką i dziewczyna wylądowała w ośrodku adopcyjnym, skąd po czasie adoptowała ją bardzo bogata rodzina, gdzie stara się być najlepszą wersją siebie.
Michael - wytatuowany główny bohater, z jego perspektywy również poznajemy całą historię. Jest tak płasko zarysowany, że jego postać jest mi totalnie obojętna. Oczywiście, jest to główny love interest Kristiny.
Tło - no właśnie, reszta bohaterów stanowiła tło, oni dla mnie nie istnieli, bo byli tak płasko zarysowani, że aż mi się nie chce o nich wspominać. Nie dość że nikogo nie zapamiętałam, to jeszcze nawet nieszczególnie chciałabym kogokolwiek zapamiętać.
Fabuła jest nijaka, w tej książce praktycznie nic się nie dzieje, a jak już się dzieje to autorka nie potrafi nam zarysować prawidłowo czasu trwania fabuły (tak, sami bohaterowie również nie są w stanie określić ile się znają, czy to jest dzień, dwa tygodnie czy może miesiąc). Przykro mi, że robię tę recenzję nie mając litości i nie biorąc jeńców, ale irytują mnie książki, które wydawane są w takiej formie jak "Oczy zalane atramentem". Bo to jest książka, którą autorka powinna zostawić w szufladzie bądź na Wattpadzie.
Plot twist jaki jest nam tutaj serwowany właściwie jest plot twistem tylko dla bohaterów na kartach książki, bo czytelnik wie, lub domyśla się wszystkiego już po pierwszych 50 stronach. Po co taki zabieg?
W książce przeplatane są wątki z przeszłości z wątkami z teraźniejszości i niestety jesy to robione bardzo, ale to bardzo nieudolnie i niby w zamierzeniu pokazania czytelnikowi czegoś więcej, ale w ostateczności powielają rzeczy, które później wspominają bohaterowie... Po raz kolejny, po co ten zabieg? Bo moim zdaniem świadczy to o wybitnie kiepskim stylu autorki.
Ta książka jest przeraźliwie przegadana, zupełnie niepotrzebnie, bo to nudzi czytelnika. Powiedzmy sobie szczerze ile można czytać o tym samym? Jakieś pseudo-wzniosłe i patetyczne tłumaczenia głównej bohaterki dlaczego postępuje tak a nie inaczej, też nie wprowadzają niczego potrzebnego do fabuły. Słowem, połowę książki możnaby było wyrzucić i fabuła naprawdę by się nie zmieniła.
W wątek romantyczny nie wierzę. Po prostu. Nie wiem kiedy się zaczął, nie wiem na czym jest budowany, a los bohaterów jest mi obojętny, równie dobrze to mógłby być Jasiu i Monika z klatki obok.
Pojawiają się też jakieś wątki korzeni włoskich, ale szczerze mówiąc zupełnie nie rozumiem po co i w jakim celu.
Wątki traum i problemów - są, ale mnie nie obchodzą, może jakby książka była napisała chociażby lepszym stylem, to miałabym co do nich jakiekolwiek uczucia.
Podsumowując, kolejna książka, która nie powinna była zostać wydana w takiej formie. Kolejna książka, która udowadnia mi, że polskie autorki bardzo kiepsko piszą młodzieżowe obyczajowki i trzeba przekopać się przez całą masę słabej jakości książek, by znaleźć coś co rzeczywiście warto przeczytać.
Chciałabym znaleźć plusy tej książki, ale ich nie ma, a ja się najbardziej cieszyłam jak zobaczyłam, że książka się skończyła. Stanowczo nie polecam.
Historia Michael'a i Kristy - to jedna z tych bliższych mojemu sercu. Uratowała mnie ona na wiele sposobów i otworzyła oczy na sprawy, do których nigdy nie przykładałam większej uwagi. Zapraszam, więc was do jednej z ważniejszych recenzji na tym profilu i osobiście mam nadzieję, że uda mi się tutaj opisać chociaż połowę uczuć towarzyszących mi podczas czytania, bo całości się zdecydowanie nie da.
Kristina Viterelli to postać o bardzo silnym chrakterze. Pomimo trudnej przeszłości i mnóstwa nie przyjemnych wydarzeń, nie pokazuje tego jak bardzo ją to zraniło. Stara się żyć w tym pełnym kłamstw świecie.
Za to Michael Rogers to chłopak, który ogromnie mi zaimponował swoim zachowaniem w stosunku do dziewczyn, a w szczególności do głównej bohaterki. Był on czuły, delikatny i stnowiący podporę we wszelkich trudnościach blondynki.
Ich relacja jest pełna wzlotów i upadków. Jednak zawsze potrafili odnaleźć drogę do siebie. Stanowią oni parę, która jest przykładem na to, że miłość istnieje. Są gotowi zrobić wszystko dla dobra drugiej połówki, co jest piękne.
Agata ma cudowny styl pisania. Jest przyjemny, dzięki czemu przez 𝐎𝐜𝐳𝐲 𝐳𝐚𝐥𝐚𝐧𝐞 𝐚𝐭𝐫𝐚𝐦𝐞𝐧𝐭𝐞𝐦 wręcz płynęłam! Autorka cudownie wykreowała bohaterów, co pozwoliło mi na poznanie ich emocji, perspektywy i zrozumieniu podjętych przez nich decyzji. Czytając ten tytuł odczułam rollercoaster emocji, od szczęścia po współczucie czy smutek. Pisarka poruszyła w swojej książce wiele ważnych wątków, o których ludzie nie mają pojęcia albo udają, że tego nie widzą. Ta książka otworzy wam szerzej oczy.
Wpaniałymi postaciami drugoplanowymi jest rodzeństwo Brooks. Wnosiło ono humor do tej pozycji, a główna bohaterka mogła liczyć na ich pomoc w każdej sytuacji, przy tym nie oczekiwali niczego w zamian.
Fabuła 𝐎𝐳𝐚 wciągnęła mnie już od samego poczatku i zainteresowała różnymi tajemnicami i zwrotami akcji.
Ze ściskiem serca czytałam przeżycia Kristiny w domu adopcyjnym. Czułam wtedy ogromną niesprawiedliwość i współczucie, bo nikt nie zasługuje na te krzywdy, których ona doznała.
Moment z teatru, mam wrażenie, że jest jednym z tych ważniejszych w ich relacji. Wszystkie maski wtedy opadają i zostaje szczerość w prawdziwej postaci. Kristina odsłania się przed bohaterem i wyjawia spędzające jej sen z powiek - koszmary z dzieciństwa.
Podoba mi się również to jak Agata do 𝐎𝐜𝐳𝐲 𝐳𝐚𝐥𝐚𝐧𝐞 𝐚𝐭𝐫𝐚𝐦𝐞𝐧𝐭𝐞𝐦 dodała cytaty z literatury czy filmów. Czasami odwzorowywały one idealnie moment, w którym działa się dana sytuacja.
Zdecydowanie nie spodziewałam się takiego zakończenia, więc ogromnie wyczekuję na drugi tom trylogii spisanej atramentem!
Jestem bardzo wdzięczna za zaufanie jakim obdarzyła mnie Agata (będzie wiedziała o co chodzi) i trzymam kciuki za jej dalszy rozwój!
„Oczy zalane atramentem” to jedna z tych książek, która zawiera w sobie wiele wątków, za którymi nie przepadam, ale pomimo to, wciągnęła mnie ona bez reszty! Już od początku historia przypominała mi nieco tę ze „Spark” od Moniki Rutki, co sprawiło, że od razu zapaliła mi się czerwona lampka w głowie, bo bardzo zawiodłam się na powyższym tytule. Z drugiej strony, o zgrozo, mamy tutaj dwójkę braci, którzy potrafią być tak toksyczni, jak ci z pierwszego tomu „Rodziny Monet” - w tym momencie oprócz czerwonej lampki, zaczyna wyć alarm! Następnie dostrzegłam liczne przekleństwa, za którymi także nie przepadam, a potem stopniowo wkraczały wątki z alkoholem i narkotykami. Ah i nie zapominajmy o scenach zbliżenia - myślałam, że będzie ich znacznie więcej, ale ostatecznie bardzo zniesmaczyła mnie tylko jedna z nich i uważam, że była w zupełności niepotrzebna. Pomyślałam, że to wszystko nie zwiastuje niczego dobrego i nie byłam zbytnio zachęcona do zagłębiania się w tę lekturę. Co się więc stało, że ostatecznie nie skreśliłam tej pozycji? Otóż w tym momencie pojawiają się piękne cytaty - mam wrażenie, że autorka ma duży bagaż doświadczeń życiowych i dzięki temu potrafi w tak piękny i szczery sposób pisać o bólu, codziennych trudach, a także miłości. Moim kolejnym powodem jest Michael - myślę, że wiele z nas chciałoby usłyszeć takie miłosne wyznania z ust mężczyzny, jakie ten bohater kierował do Kristy. Pomimo tego, że jego przeszłość była dość mroczna, to w relacji z dziewczyną o oczach w kolorze atramentu, był chodzącym ideałem. Bardzo spodobało mi się, że autorka nie uczyniła z niego typowego bad boya, chociaż początkowo się na to zapowiadało. Warto zaznaczyć, że tę historię możemy także poznać z jego perspektywy. Sama fabuła była również bardzo wciągająca - retrospekcje głównej bohaterki były tak intrygujące, że czym prędzej chciałam się dowiedzieć więcej o jej przeszłości. Im dalej, tym coraz więcej kłamstw zaczęło wychodzić na jaw, a akcja nabierała tempa. Nim się spostrzegłam, już zbliżałam się do końca książki, a emocje sięgały zenitu. Zakończenie wprawiło mnie w osłupienie i zostawiło z rozdartym sercem. Z pewnością sięgnę po kolejny tom, który jak zapowiada autorka, będzie jeszcze bardziej przepełniony bólem. Chciałabym jednak, aby każdy sięgając po tę pozycję, zdawał sobie sprawę, że porusza ona takie tematy jak: trauma, wykorzystanie seksualne, pozbawienie życia, działalność niezgodna z prawem oraz przemoc, co pisarka zaznacza już na samym wstępie. Na koniec chcę jeszcze powiedzieć, że słowa od autorki, dedykacja oraz podziękowania niezwykle mnie wzruszyły i sprawiły, że chciałabym bliżej poznać Agatę Kaczmarek. Liczę na to, że być może kiedyś na targach książek będzie ku temu okazja.
Kristy mimo, że ukończyła liceum z wyróżnieniem, nie czuła się szczęśliwa. Nawet miłość jaką dostała od adopcyjnej rodziny, nie była w stanie odpędzić niepokoju z jej życia. Towarzyszył jej od lat, odkąd jej życie zmieniło się w koszmar. Poznając Michaela czuje, że przy nim może być sobą, choć nie potrafi pozwolić upaść swoim maskom. Tak długo je nosi, że czuła jakby się przykleiły do jej twarzy. I choć była tym cholernie zmęczona, nie miała sił coś z tym zrobić. Michael szybko stał się dla niej przyjacielem. Czy jednak będą w stanie poradzić sobie z ciężarem kłamstw i niewypowiedzianych słów?
,, Kristyna miała w sobie coś, czym mogłaby zrujnować każdego mężczyznę. A najbardziej przerażające w tym wszystkim było to, że z jakiegoś powodu oddałbym wszystko, aby zrujnowała także mnie.”
Postać Kristy może niektórych poruszyć dogłębnie. Nauczona płakać cicho w poduszkę, aby nikt nie dostrzegł jej taką jaka ona siebie widzi. Zniszczona, nie wartościowa i wcale nie tak odważna i silna jak wszyscy o niej myślą. Nie chcę jednak, za wszelką cenę, żeby to wyszło na jaw. Nie poradziłaby sobie z wyrzutami sumienia, że ktoś martwiłby się o jej stan psychiczny.
,, Czasami odnosiłam wrażenie, że tkwię w bańce. A najgorsze nie jest trwanie w niej, a moment, w którym ona pęka.”
Michael uważa się za złego człowieka, choć bliscy powtarzają mu, że to kłamstwo. Widząc świat w barwach czarnych i białych, dobrych i złych, nie potrafił myśleć inaczej. W końcu łatwiej zwalić winę na siebie, niż doszukiwać się głębszej prawdy i obarczać tym resztę.
,, Przez całe życie trudno było mi jednoznacznie wskazać winowajcę. Zazwyczaj szedłem na łatwiznę i obwiniałem tylko siebie, ponieważ nigdy nie miałem serca winić kogoś.”
Agata Kaczmarek porywa nas do historii pełnej bólu, cierpienia i miłości, która jak uważa Kristy nie ma prawa mieć szczęśliwe zakończenie. Pokazuje nam, że demony przeszłości zawsze będą nam towarzyszyć, nie ważne jak bardzo będziemy udawać, że jest inaczej.
,, To jedyna prawdziwa rzecz, jaką usłyszałem przez całe swoje życie, Kristino. Śmierć jest prawda, a życie kłamstwem.”
Najbardziej nie mogę przeboleć faktu, że autorka przez całą książkę nakręcała czytelnika tajemnicą, która miała zmienić wszystko. I gdy wszystkie karty zostały odkryte, okazał się to koniec pierwszej części… Mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać, aż cała trylogia będzie wydana. Bo drugi raz nie popełnię błędu i nie sięgnę po książkę, nie mająca zakończenia. A ja jestem mega ciekawa jak skończy się historia Kristy i Michaela.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Kaczmarek, lecz wcześniej słyszałam bardzo dobre opinie zarówno o tej historii jak i o debiucie autorki. Miałam niezłe oczekiwania, które niestety przygasły. .
Na pewno trzeba przyznać, że historia napisana jest w piękny, momentami poetycki sposób, a autorka świetnie dawkuje informacje, które stopniowo przybliżały nam historię i traumy, głównej bohaterki -- Kristy. Znajdziecie tu mnóstwo trafiających przemyśleń i cytatów. Jednak trzeba też powiedzieć, że przemyśleń jest aż nadmiar i znacząco dominują. Mnie akurat strasznie one ciążyły i zakładam, że właśnie przez nie zupełnie nie poczułam chemii, która miała powstać między bohaterami.
Ich relacja w moim odczuciu potoczyła się okropnie szybko (wiem, że mogło być to spowodowane sytuacją z przeszłości, ale wciąż). Jeśli chodzi o samych bohaterów, to Kristy trzeba przyznać na pewno, że była cholernie pewna siebie i silna. A sam Michael, choć spodziewałam się kogoś innego, na szczęście okazał się naprawdę cudownym chłopakiem. Który mimo trudności wciąż pozostawał dobrym człowiekiem. -> Kolejnymi ciekawymi bohaterami, o których na pewno warto wspomnieć byli bracia Kristiny, którzy byli niesamowicie toksyczni. (trochę jak Ci z rodziny monet). Graysona jeszcze dało się znieść i nawet go polubiłam, ale Stanley. Jeju, ten to był tragiczny.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to tak szczerze nie do końca ogarniałam o co chodziło. Niby było sporo wątków, ale z drugiej strony to wątkiem był Michael i przeszłość głównych bohaterów. Dopiero gdy na jaw zaczęły wychodzić znaki zapytania i tajemnice, wszystko zaczęło paradoksalnie się rozjaśniać i ciekawić.
No i zakończenie. Moje dwadzieścia ulubionych stron książki na których rzeczywiście nie odpływałam myślami i które naprawdę naprawdę mnie zaciekawiły. Kilka rzeczy zaskoczyło, kilku można było się spodziewać, jednak na pewno zachęciły do sięgnięcia po następną część. (mnie głównie by poznać reakcję Kristy.)
Podsumowując, moje odczucia co do tej książki są mocno mieszane. Ja osobiście, znając już "główny" sekret nie sięgnęłabym po nią ponownie, nie trafiła do mnie tak jak przypuszczalnie miała.
Ps.: Błagam, niech ktoś kto czytał te książkę, powie mi, że nie tylko ja widziałam małą Evans jako Jenny Humphrey a jej relację z Michaelem jako Jenny z Danem.
„Choć w życiu przeżywamy miliony momentów wartych zapamiętania, to pierwsza miłość jest czymś, czego nikt nie jest w stanie zapomnieć”
Książka „Oczy zalane atramentem” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Kaczmarek. Powyższa pozycja jest książką z kategorii literatury obyczajowej/ romansu/ new adult, przeznaczona dla czytelników i czytelniczek powyżej 18 roku życia.
Do sięgnięcia po ten tytuł zachęciła mnie przepiękna, tajemnicza, okładka i niewiele więcej zdradzający opis. Tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać po tej książce.
„Oczy zalane atramentem” to opowieść o Kristy, która ukończyła szkołę średnią z wyróżnieniem i planuje podjąć studia medyczne. Dziewczyna codziennie mierzy się z demonami przeszłości - śmiercią matki, chorobą alkoholową ojca i w końcu porzuceniem oraz trudnym pobytem w sierocińcu. Wspiera ją rodzina adopcyjna, która pokochała ją jak własne dziecko. Na drodze Kristy pojawia się Michael, przyciągający wzrok, wytatuowany, o kilka lat starszy przyjaciel jej znajomej ze szkoły. Między Kristy i Michaelem rodzi się uczucie od pierwszego wejrzenia.
Jak to zwykle bywa w takich książkach, szczęśliwe zakończenie nie przychodzi zbyt szybko i tutaj jest podobnie. Kristy na swoje dobre zakończenie będzie musiała trochę poczekać, ale najpierw przyjdzie jej zmierzyć się z własnymi lękami i głęboko skrywanymi tajemnicami najbliższych jej osób.
Mam nieco mieszane uczucia co do tej książki. Sposób pisania autorki jest bardzo ciekawy, wyważony, momentami poetycki, ale kompletnie nie czułam chemii pomiędzy głównymi bohaterami. Nic nie przekonało mnie do tej dwójki. Zupełnie nie przywiązałam się do bohaterów.
Momentami miałam wrażenie, że autorka pisała jakby dwie różne książki i połączyła je w całość (i wcale nie chodzi o fabułę, bo ta jest dobrze dopracowana). Z jednej strony otrzymujemy trudną historię, nostalgiczne momentami depresyjne opisy, a z drugiej strony dostajemy przewidywalną opowieść o miłości grzecznej dziewczynki i bad boya. Stąd też moje mieszane uczucia.
Warto też wspomnieć, że książka kończy się cliffhangerem, to był moment, w którym dowiedziałam się, że będzie kontynuacja tej powieści. Nie znalazłam informacji kiedy ma wyjść kolejny tom. Nie wiem też czy po niego sięgnę.
Książka przeznaczona dla czytelników pełnoletnich ze względu na poruszaną tematykę - między innymi moles*owanie dzieci, handel żyw*m towarem i sceny se*sualne.
Więc zdecydowanie nie dla każdego czytelnika aczkolwiek spokojnie, czytałam mocniejsze i bardziej szczegółowe książki z taką tematyką więc tym razem można powiedzieć, że jest z wyczuciem ale nie tracąc mocnego przekazu i emocji.
O tak, emocji zdecydowanie tu nie brakuje, buzują pod skórą niczym osy w ulu.
Kristy z pozoru ma wszystko chociaż to szczęście jest okupione wczesniejszą tragedią. Początkowo szczęśliwe dzieciństwo poprzez utratę matki zmienia się w koszmar a dziewczynka trafia do żeńskiego sierocińca skąd zostaje adoptowana. Przed wyjazdem z domu rodzinnego poznaje chłopca o czekoladowych oczach, który wyrył się w jej sercu na zawsze i nigdy o nim nie zapomniała.
Mało tego, dziewczyna żyje całe życie w kłamstwie, o jakim nie zdaje sobie sprawy dopóki nie dostanie nim w twarz. Całkiem dosłownie.
Gdy pozwala sobie na miłość nie wie jeszcze, z czym ona się wiąże i z jakimi trudami będzie się musiała zmagać. Czy mała panna idealna temu podoła?
I tu jestem ogromnie ciekawa, bo Oczy zalane atramentem to jest pierwsza część, co takiego ma do powiedzenia w tej historii Michael. Twierdzi on, że jest największym kłamcą i strasznie mnie intryguje, co się za tym kryje.
Czy jest coś więcej, niż już nam wyjawił jego brat? Jakie jeszcze tajemnice skrywają się wśród bogatych rodzin? Kto tu w końcu jest dobry a kto wręcz przeciwnie?
Poruszająca historia nie tylko o miłości, która jest trudna ale także o cierpieniu, traumatycznych przeżyciach i tym, co może spotkać w życiu każdego z nas. Nigdy bowiem nie znamy dnia ani godziny kiedy los odbierze nam naszych bliskich bądź to, co uważamy za codzienność i ześle nas w czeluści piekielne na ziemi.
Mimo trudnej, ciężkiej tematyki podjętej tutaj książkę czyta się błyskawicznie i z zainteresowaniem a także nie jest ona odrealniona, wszystko co tan zostało przytoczone może się zdarzyć każdemu w realnym świecie. Mało tego, dzieje się naprawdę gdzieś każdego dnia.
współpraca reklamowa z @Editio.red Zacznę może od fabuły, która niestety była dla mnie strasznie monotonna, czułam się jakbym ciągle czytała opis tej samej lub bardzo zbliżonej do innej, sytuacji. Książka ma zaledwie trzysta stron, a miałam wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność i nic praktycznie się nie dzieję. Jest także ogromnie chaotyczna, więc można się pogubić, co aktualnie się dzieję, mimo tego, że jest dość nużąca. Jeszcze na samym początku dałam jej szansę, bo wierzyłam, że w końcu się rozwinie, jednak ciągle powtarzało się to samo i było niestety po prostu nudno. Plusem na szczęście jest to, że w końcowej akcji książki coś więcej się zadziało i na szczęście akcja nabrała tempa, ale nie zmienia to faktu, że przez większość rozdziałów okropnie nie mogłam się wkręcić. Zakończenie spowodowało, że byłam w lekkim szoku, ale nie wiem czy jednak ciekawią mnie dalsze losy Kristy i pozostałych.
Przechodząc do bohaterów to naprawdę nie wiem co mam powiedzieć. Moim zdaniem zostali bardzo płytko opisani, a szczególnie główna bohaterka. Niczym się nie wyróżniała, była ogromnie irytująca, a w wielu momentach jej zachowanie było żenujące. Starałam się zrozumieć, że jest to jeden ze skutków jej trudnej przeszłości, która mnie poruszyła, ale mimo tego nie potrafiłam jej za wszelką cenę polubić.
Druga postać, która tutaj często występowała to Michael i do niego mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony wydawał się całkiem w porządku bohaterem, a z drugiej często jego decyzji niestety nie rozumiałam. Relacja tej dwójki to kolejny motyw, który mi nie przypadł do gustu. Była dla mnie bardzo dziwna, jej dalsze rozwijanie było skomplikowane, więc była po prostu dla mnie niezrozumiała. Dużo jest w tej książce momentów, które są żenujące. Zwłaszcza te, gdzie występują bracia głównej bohaterki i zachowują się jakby dziewczyna była małym dzieckiem, co jest tragiczne i strasznie ciężko się to czytało bez odłożenia książki.
Dla mnie ta książka nie okazała się zbyt dobra, jednak mam nadzieję, że Wam przypadnie do gustu i będziecie dobrze się bawić podczas jej czytania, bo ja niestety nie jestem co do niej przekonana.
Może właśnie dlatego nie było nam dane spotkać się ponownie.
Ty oświetlałaś dzień, a ja noc.
Nie było nic pomiędzy”.
Ostatnio przypomniałam sobie, że ᴏᴄᴢʏ ᴢᴀʟᴀɴᴇ ᴀᴛʀᴀᴍᴇɴᴛᴇᴍ to nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, bo miałam okazję czytać już jej debiut, ale był tak słaby, że wyparłam go z pamięci. Kiedy tekst był jeszcze na wattpadzie w książkowym mediach było dość głośno o ᴏᴄᴢᴀᴄʜ ᴢᴀʟᴀɴʏᴄʜ ᴀᴛʀᴀᴍᴇɴᴛᴇᴍ, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie i pamiętam, że byłam tej książki naprawdę ciekawa i wydawała mi się mieć ogromny potencjał. Było to jednak już jakiś czas temu i może autorka postanowiła zmienić koncepcję, bo tekst, który dostałam nie był zbyt satysfakcjonujący.
Długo nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć o tej książce. Zazwyczaj po przeczytaniu jakiejś pozycji w mojej głowie tworzy się cała masa myśli i opinii, jednak po przeczytaniu tej w głowie miałam zupełną pustkę. Ta książka była po prostu nijaka. Nie była ciekawa ani zaskakująca. Mam wrażenie, że takich tekstów na rynku wydawniczym mamy już sporo i ta nie wyróżniała się od innych niczym.
Nie chcę, żeby źle to wybrzmiało. Nie chodzi mi o to, że to była zła książka. W mojej opinii była poprawna, w miarę w porządku. Jest dobra na jedno posiedzenie, gdy nie oczekujecie od lektury zbyt wiele. Styl pisania też był zadowalający, ogólnie narracja tej książki podobała mi się o wiele bardziej niż w debiucie autorki.
Nie zżyłam się z bohaterami, a ich historia mnie nie porwała. Ani przeszłość ani teraźniejszość. Postać Michaela mnie trochę drażniła. Mam wrażenie, że na każdym kroku powtarzał jakim on jest złym człowiekiem i jak Kristina się dowie to już nie będzie chciała go znać i ogólnie w moich oczach robił siebie strasznego męczennika. W mojej opinii zainteresowanie Michaela i Kristiny wzięło się znikąd i trochę nie potrafiłam zrozumieć ich miłości. To jednak u mnie zdarza się bardzo często, więc nie byłam szczególnie zaskoczona, że po raz kolejny wątek romantyczny mnie nie zachwycił.
R e c e n z j a Widziałam tą książkę na wattpadzie i przyznam szczerze, że od bardzo dawna chciałam ją przeczytać, lecz cały czas nie miałam okazji, lecz, gdy później okazało się że ta książka zostanie wydana to strasznie się podekscytowałam!! Bo byłam strasznie ciekawa tej pozycji.
Nigdy nie czytałam nic od Agaty, więc tak szczerze nie wiedziałam czego się spodziewać. Pismo autorki było rozbudowane, lecz początek książki strasznie mnie zanudził, wręcz odkładałam tą książkę na później.
Przejdę od razu do głównych bohaterów, którzy mnie nie zaciekawili, byli płytcy i mało rozbudowani, dużo o nich nie wiemy, tyle, że główna bohaterka miała problemy, a jej zachowanie było… dziwne, ja rozumiem jej problemy, ale to nie w tym tkwił problem, tylko w jej wykreowaniu 😔. A bracia głównej bohaterki traktowali ją dosłownie jak dziecko, strasznie mnie to irytowało, i przez to również się zniechęciłam. Niestety zagłębiając się dalej w książkę tym bardziej się przekonywałam, niestety jest to dosyć pospolita historia, ale również była oryginalna w swoim rodzaju Opisy były ciekawe, lecz nie wtedy, gdy stanowią one większą część książki, przez to się na niej nudziłam. A naprawdę jest mi z tego powodu przykro bo książka opisem zapowiadała się bardzo ciekawie i interesująco, a okładka bardzo przykuwa uwagę i jest przepiękna.
Fabuła była jednostajna i strasznie monotonna, czułam jakbym czytała ciągle to samo, a nic z tych rzeczy nie robiło żadnych zmian fabularnych w książce. Niestety książka strasznie mi się dłużyła, i dosłownie zmuszałam się żeby ją czytać, bo liczyłam że będzie lepiej, niestety tak nie było. Jedyne co mnie zachęciło to końcówka, która stała się dosyć ciekawa, ale nie na tyle by przykuć moją uwagę.
Niestety strasznie się zawiodłam, ponieważ liczyłam na coś dobrego. Lecz jestem wdzięczna za książkę do recenzji, ponieważ dzięki temu mogłam podzielić się z moją opinią na temat książki, i ją poznać.
🫴Recenzja Oczy zalane atramentem 🫴 Książka opowiada historię dziewczyny której życie odebrało kolory i chłopaka dla którego ona była kolorem. Kristy nie miała łatwo w życiu, na początku umarła jej mama co zniszczyło życie dziewczyny i jej ojca. Dziewczyna zostaje adoptowana i w ten sposób jej życie zaczyna dawać jej szansę na dobre życie. Michael jest zaznajomiony z bólem i życiem z cierpieniem innych, samemu musząc iść do przodu i dbać o innych. Autorka zrobiła nam emocjonalny rollercoaster, który potrafił doprowadzić mnie do łez jak i zarówno do śmiechu. Fabuła jest dosyć szablonowa ale jest przełożona przeszłością głównych bohaterów dzięki czemu nie wiemy czego się spodziewać, dostajemy również ogromną dawkę bólu, podczas czytania perspektywy Kristy z przeszłości, która nie należała do łatwych. Styl pisania autorki przypadł mi do gustu, bardzo spodobało mi się to jak autorka przeprowadziła całą fabułę, jedynym minusem tu była prędkość rozwoju ich relacji, poza tym wszystko było cudowne i przepadałam dla tej historii. Główna bohaterka była za młoda na wszytskie krzywdy, które ją spotkały. Dziewczyna zmuszała się do bycia "ambitną", uchodząca za mądra, ułożoną i kulturalną dziewczynę, kiedy tak naprawdę wewnętrznie umierała, co doprowadzało mnie do łez. Z drugiej strony Michael który również przeżył ciężkie sytuacje, ale on był bardziej z nimi pogodzony, pamiętał ale z drugiej strony chciał zapomnieć. Dziewczyna tego nie potrafiła co doprowadzało do jej autodestrukcji. Ich relacji była dosyć przewidywalna, ale pomimo to super mi się ją czytało i nie mogę się doczekać kolejnego tomu z życia tych bohaterów, bo uważam że ta dwójka zasługuje na szczęśliwe zakończenie jak nikt inny. Książka jest idealna do płaczu w deszczowy wieczór i polecam ją wam z całego serca i jest to wasz must have tej jesieni. 🫴Ocena: 5/5⭐
❗️Moja recenzja to opinia oparta wyłącznie o przeczytanej książce i w żaden sposób nie popieram zachowania autorki❗️
Była to moja pierwsza styczność z piórem autorki. Styl pisania był przyjemny i zrozumiały do czego nie mogę się przyczepić.
Przeszłość Kristiny jak i pobyt w sierocińcu odbiły się na jej psychice. Zamiast czuć w takim miejscu bezpieczeństwo i spokój czuła niepokój, lęk oraz pełno bólu. Była samotna i pokrzywdzona przez swój los i miejsce, które miało pomóc zabrać od niej wszystkie najgorsze emocje, a tak naprawdę tylko dolewało oliwy do ognia. Sytuacje, które działy się w sierocińcu Kristina najlepiej chciałaby wymazać z pamięci i nigdy nie przeżyć tego co ją spotkało. Chciała poczuć zrozumienia i zrzucić kamień ciążący na jej sercu. Potrzebowała rozmowy i ukojenia, niestety los miał dla niej inne plany.
Na drodze Kristiny gdy ta zaczęła powoli układać swoje życie na właściwe tory, pojawia się Michael. Chłopak przez całą książkę darzy naszą bohaterkę szacunkiem, dba o nią i o jej bezpieczeństwo. Jest jednym z niewielu bohaterów, w których widzę same „zielone flagi”. Cała ich relacja jest przepiękna i niesamowicie czytało mi się o jej rozwoju. Życzę każdemu takiej relacji, w której by mógł poczuć spokój, bezpieczeństwo i dom.
Muszę przyznać, że kilka razy musiałam przeczytać parę ostatnich stron. Nie miałam pojęcia co tam się dzieje a plot twist, który był na końcu? Totalnie się nie spodziewałam. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom by poznać dalsze losy Kristiny oraz Michaela.
Mam mieszane odczucia odnośnie tej pozycji. Z jednej strony mi się podobała, a z drugiej im dłużej o niej myślałam, tym bardziej zwyczajna się wydawała.
Kristina straciła matkę w młodym wieku. Jej ojciec starał się jak mógł, jednak przegrał walkę z butelką i w trosce o córkę oddał ją do domu dziecka. Dziewczynę adoptowała jedna z bogatszych i idealnych rodzin. Zyskała dwójkę braci, którzy tak jak nowi rodzice pokochali ją nad życie i są w stanie zrobić dla niej wszystko.
[współpraca reklamowa]
Sposób przedstawienia historii do mnie nie przemówił. Natłok cytatów z książek czy filmów znacznie utrudnił mi czytanie. W dodatku dokładne opisy wszystkiego dosłownie wszystkiego okropnie mnie wybudziły. Między innymi znajdziemy w niej szczegółowe i obszerne wyjaśnienie nawet luźnych przemyśleń bohaterki czy etapowy instruktaż wykonania makijażu.
Tak jak bardzo bym chciała, tak bardzo nie mogę uznać przedstawienia historii z dwóch perspektyw za dobry pomysł. Zamiast się uzupełniać, pokazywały to samo, nie wniosło nic nowego oprócz znużenia i wynudzenia.
Próba wzbudzenia zainteresowania każdym zakończeniem rozdziału, była kompletnym niewypałem. Powtarzanie, że wszyscy mieli się zmienić, odsłonić prawdę itp było bardziej męczące niż angażujące. Już od samego początku wskazywało, że coś się ma stać, nie budowało napięcia, tylko irytowało.
Bohaterowie wielokrotnie irytowali mnie swoim zachowaniem. Już po trzecim razie miałam dość czytania o tym jak bardzo Kristina uwielbia sobie zaprzeczać. Z jednej strony narzekała na wszystko, jaka to ona nie jest samotna i niezrozumiana, aby za chwilę zaczęła się zachwycać, tym jak wygląda, jakie to ją szczęście spotkało. No to w końcu jest samotna i niezrozumiana czy szczęśliwa w gronie rodziny i przyjaciół?
Kristy poznajemy, gdy odbiera świadectwo ukończenia z wyróżnieniem prestiżowego bostońskiego liceum. Jej adopcyjni rodzicie i ukochani bracia już się palą, aby świętować jej sukces. Przed nią studia na wymarzonym kierunku, a wokół grono przyjaciół. Jednak dziewczyna czuje niepokój. Biologiczna matka dziewczyny zmarła, gdy ta miała 9 lat. Jej ojciec oddał ją do sierocińca, przerażony własnym uzależnieniem alkoholowym. Kristy poznaje Michaela - czy on poradzi sobie z niepokojem, który trzyma w sobie dziewczyna?
Zacznę od tego, że książka jest bardzo krótka i mam kilka ale. Jak dla mnie było za dużo opisów i za mało interakcji między bohaterami. Przez właśnie te opisy mam wrażenie, że uczucie między Kristy a Michałem zrodziło się za szybko. Szkoda, że przeszłość dziewczyny została ujawniona tak szybko - w sumie już w opisie książki. Tak samo było z historią Michaela, chociaż ona była bardziej tajemnicza - na początku dowiaduje się wiele o nim z jego perspektywy, ale później też opowiada swoją historię Kristy.
Książka mi się podobała pomijając w sumie tylko te dwie rzeczy. Kristy jak i Michael mają za sobą trudną przeszłość i zasługą na miłość oraz szczęście. Dziewczyna jest bardzo wspierana przez swoich adopcyjnych rodziców jak i przebranych braci. Michael jest za to wspierany przez ojca swojej przyjaciółki. Ich rodzinami stały się dla nich tak naprawdę obce osoby.
Jednak czuję lekki niedosyt, ale ma być kolejna część więc z niecierpliwością na nią czekam.
✨Moja opinia✨ ,,Oczy zalane atramentem’’ to pierwsza książka, którą przeczytałam spod pióra Agaty Kaczmarek. Opis nie mówi nam dużo przez co niewiele możemy wywnioskować. Ksiażka jest połączeniem romansu z kryminałem i lekko z thrillerem psychologicznym.
Cała hisoria zaczyna się, gdy główna bohaterka kończy liceum. Choć jest młod to bardzo wytrzymała po tym co przeżyła.
Poznajemy Kristy, a autorka lekko nakreśla nam jej dziećiństwo i to co przeżyła. Opócz Kristy pozanjemy Michaela. Młody chłopak, który nie okazał się typowym ,,niegrzecznym chłopcem’’. Nie jest ideałem co idalnie pasuje do niego. Musiał zatroszczyć się o bliskie mu osoby.
Spodobały mi się dwie rzeczy. Pierwsz duża ilość przemyśleń bohaterów dzięki czemu mogłam poczuć to co oni czują. Drugą rzeczą jest watęk tajemnicy, który został fajnie wpleciona w fabułe.
Tekst jest prosty dlatego cała książka jest zrozumiała. Fabuła też jest ciężkawa, a dzięki temu iż akcja ciągle się dzieje czytelnik nie zanudzi się.
Czy mogę polecić tę książkę? Tak! Czy sięgne po inne ksiażki autorki? Tak!
Życie Kristy nie jest życiem typowej nastolatki. Już od najmłodszych lat przeżyła wiele, od utraty rodziców aż do ośrodka w którym się znalazła. Jednak dzięki rodzinie Viterellich jej życie zaczyna nabierać barw. Może i jej przybrani bracia są nadopiekuńczy, ale przecież ma rodzinę. daje z siebie wszystko ale w pewnym momencie…coś zaczyna się psuć.
Sukces całej rodziny oraz nadopiekuńczość starszego z braci może ma jakiś początek? Tajemnice zaczynają wychodzić na światło dzienne ale Kristy wciąż niczego nie rozumie.
……………………………………………………………………….
Przyznam szczerze, że mnie (sama nie do końca rozumiem dlaczego) bardzo często książka odtrąca, gdy dowiem się o jej “polskim” pochodzeniu. Może jakieś uprzedzenie? Możliwe, ale staram się z tym walczyć.
Obawiam się, że po 1 wciąż nie jestem przekonana do polskich autorów, a po 2 tak myślę, że raczej nie poznam zakończenia tej historii. A dlaczego? Dlatego, że czytając tą książkę nie spodziewałam się ostatniego zdania…”koniec części pierwszej”.
Przed rozpoczęciem czytania nie znalazłam nigdzie informacji o tym, że jest to pierwszy tom, więc czytałam z myślą, że jest to jednotomówka. Możecie sobie wyobrazić moje poirytowanie gdy dotarłam do ostatniej strony. Ja wiem, że nie jest to winą nikogo że tak zareagowałam, ale stało się i odechciało mi się czytać dalej. Historia i sposób pisania również do mnie nie trafiły, dlatego też raczej nie sięgnę po kolejny tom (tym bardziej, że nie wiadomo kiedy pojawi się na rynku…).
𝐨𝐜𝐳𝐲 𝐳𝐚𝐥𝐚𝐧𝐞 𝐚𝐭𝐫𝐚𝐦𝐞𝐧𝐭𝐞𝐦 to moja druga styczność z twórczością Agaty. Dotyk dawnych dni jakoś nie bardzo przypadł mi do gustu, głównie przez styl pisania autorki, więc sięgając po 𝐨𝐜𝐳𝐲 nie miałam jakiś dużych oczekiwań.
Coś co strasznie mnie wkurzało podczas czytania tej książki, to Ilość powtórzeń i błędów. Jest ich strasznie dużo. Szczególnie, jak na powieść, która ma 300 stron.
Kristy to bohaterka, która od najmłodszych lat nie miała łatwo. Gdy była dzieckiem, jej matka zginęła w katastrofie lotniczej, przez co jej ojciec się załamał i zaczął pić. Mężczyzna zamiast jej wybrał butelkę, przez co Kristy w wieku 9 lat trafiła do sierocińca, gdzie każdego dnia walczyła o przetrwanie.
Jeśli chodzi o styl pisania autorki, jest w porządku. Widać progres między oczami, a poprzednią książką autorki, ale mimo tego, styl pisania Agaty nie należy do moich ulubionych.
Relacja Kristy i Michaela jest ciekawa, a to jaki chłopak był wobec dziewczyny jest przeurocze. Jedyny minus w ich relacji to uważam, że działa się trochę za szybko.
Czy sięgnę po drugi tom? Szczerze wątpię, zakończenie było ciekawe, ale nie zainteresowało mnie na tyle, by sięgnąć po kolejne części.
𝑂𝑐𝑧𝑦 𝑍𝑎𝑙𝑎𝑛𝑒 𝐴𝑡𝑟𝑎𝑚𝑒𝑛𝑡𝑒𝑚 to książka z naprawdę chwytliwym tytułem, który na długo zapada w pamięć i mówię to z autopsji: po raz pierwszy usłyszałam o nim ponad rok temu i przez ten cały czas, pobrzmiewał w moich uszach, aż wreszcie doczekał się swojej premiery, a ja mogłam zaspokoić swoją ciekawość co do niego, mimo, że nie znałam nawet zarysu fabuły.
Główną bohaterką książki jest Kristina Viterelli, której dzieciństwo nie było bajkowe i pełne szczęścia. Jej mama, zginęła w katastrofie lotniczej, natomiast ojciec – zrozpaczony po śmierci ukochanej – popadł w alkoholizm i dla bezpieczeństwa swojej córki, zdecydował się oddać ją do sierocińca, sądząc, że tam będzie bezpieczna.
Michael Rogers jest bohaterem, którego naprawdę nie da się nie polubić. To, jak traktował Kristy z szacunkiem i czułością, pokazuje, jak powinna wyglądać zdrowa relacja między ludźmi. Chłopak jest romantykiem, który już w dzieciństwie zaczął pisać swoje wiersze.
Jednak jeśli mam być szczera, bardzo ciężko było mi zabrać się za przeczytanie lektury, a kiedy już zaczęłam, z jakiegoś powodu cały czas odkładałam książkę na bok, nie mogąc wciągnąć się w fabułę, przez co historia strasznie mi się dłużyła.
"Oczy zalane atramentem" jest książka, do której nie miałam żadnych oczekiwań. Byłam nastawiona również źle ze względu na działania autorki( nie popieram jej działań!!!). Widocznie nie potrzebnie, bo książka był w miarę w porządku. Było kilka rzeczy które mi się nie podobały, albo był fragment który nie został rozpisany . Możliwe, że zostanie to rozpisane w drugiej części.
Kristina jest dziewczyna, która przeżyła istne piekło. Za dziecka jak i za lat nastoletnich. Została uratowana przez rodzine Viterllich, ale czy napewno uratowana?
W książce podobały mi się te momenty trzymajace w napięciu, pod koniec zaczełam się już spodziewać co się wydarzy bo sama połączyłam kropki. Zapisanie końcówki w ogóle mi się nie podobało... Wydaje mi się, że mogło zostać lepiej zapisane.
Fabuła jest wciągająca, czytając książkę nie bedziecie się z pewnością nudzić! Emocje które mi towarzyszyły podczas czytania były emocjonalną huśtawką. Raz miałam łzy w oczach a raz się smiałam.
Podsumowując, książka posiada fajna fabułe, ale rozpisana jest moim zdaniem nie za dobrze. Czytając książke będziecie się z pewnością dobrze bawic.
Współpraca z @editiored Dziękuję bardzo za książkę do recenzji📚
Tutaj na goodreads zawsze pozostawiam moje ogólne wrażenia więc tak będzie i tym razem. Na instagramie już na dniach pojawi się pełna recenzja.
Książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jej emocjonalność i zarazem bardzo ciekawa fabuła sprawiła, że czytało mi się ją z zapartym tchem i już nie mogę się doczekać kontynuacji losów bohaterów. Kristy i Michael byli bohaterami, których nie dało się nie polubić. Ich relacja również była bardzo ciekawa. Przez mrok otaczający Michaela i spokój Kristy byli do siebie idealnie dopasowani. Przeszłość Kristy nie należała do łatwych była wręcz okrutna i przerażająca. Nigdy nie spotkałam się z takim wątkiem w książce, ale jest to niewątpliwie ważny i skomplikowany wątek. Książka bardzo mi się podobała, czekam na kontynuację. 4,5/5⭐️
„Oczy zalane atramentem” jest to druga książka którą czytałam od tej autorki.Ponownie nie zawiodłam się. Uwielbiam styl pisana Agaty,to jak dobrze kreuje bohaterów i w jakim tempie tworzy ich relacje.Ta opowieść jest niezwykła,ponieważ nie opowiada o typowym romansie lecz o traumach z przeszłości,sekretach które nie mogą wyjść na światło dzienne a także zranionych duszach.Kocham to ,że również wspomniane są moje ulubione piosenki a także jestem wielką fanką relacji Micheala i Kristiny szczególnie wtedy gdy mimo przeciwności losu zawsze do siebie wracają ,ponieważ są sobie przeznaczeni.Plusem jest to ,że książka jest pełna tajemnic,niekiedy wzruszenia i co najważniejsze jest intrygująca.Mogę śmiało stwierdzić że była to cudowna historia ,która otwiera oczy na wiele spraw,szczególnie na to że nawet najpiękniejszymi kłamstwami nie damy rady uratować innych. 𝗢𝗰𝗲𝗻𝗮: ★★★★,𝟳𝟱