Czerwiec 1975 roku. Do Biura Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej zgłasza się Irenka, była podopieczna jednego ze szczecińskich domów dziecka.
Przekonuje, że będąc dzieckiem była świadkiem sprzedaży swojej młodszej siostry. Zgłoszenie trafia do kapitan Barbary Romanowskiej. Milicjantka, która spędziła całe dzieciństwo w sierocińcu, angażuje się w sprawę emocjonalnie. Nie wie, że przekraczając próg Państwowego Domu Dziecka im. Pionierów Szczecina wkroczy w ciemność, która może ją pochłonąć.
Mroczne ścieżki prowadzą na szczyty komunistycznej władzy. Rozwiązać sprawę mogą tylko zaufani śledczy. Romanowska zbiera zespół kryminalnych, którzy wsławili się rozwiązaniem spraw sekty ze Wzgórza Kupały i Bractwa Sprawiedliwych. Śledczy, decydując się na przekroczenie granicy pierwotnego zła, zostaną wystawieni na próbę.
Czy będą gotowi poświęcić wszystko w co wierzą i co kochają, by dotrzeć do prawdy?
Czy brutalna siła przywracająca sprawiedliwość, może być etyczna?
"Sierociniec" to trzecia powieść Przemysława Kowalewskiego, który swoim znakomitym debiutem "Kozioł" wprowadził mnie w przerażająco mroczny świat powojennego i PRL-owskiego Szczecina. Powieści są fikcją, ale autor czerpie inspirację z prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce właśnie w Szczecinie, i uwierzcie, nie są to wydarzenia, którymi miasto może się szczycić. Jednak czuć, że autor kocha to miasto, a jego wiedza na jego temat jest imponująca. Doskonale maluje tło wydarzeń, autor po prostu zna Szczecin na wylot. Tło, plus zespół nietuzinkowych, fantastycznie wykreowanych postaci oraz mroczna, miażdżąca czytelnika historia, czynią powieści Przemysława Kowalewskiego doskonałą lekturą dla czytelników żądnych mocnych wrażeń. Tym razem fabuła powieści przenosi nas do roku 1975, a kanwą do jej napisania był precedens handlu sierotami, zagraniczne adopcje i sprzedaże dzieci do ciężkiej pracy, jako "dochowańców". W to wszystko zaangażowani byli urzędnicy na różnych szczeblach władzy, którzy bezkarnie poczynili sobie w tym patologicznym systemie.
Do Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej zgłasza się młoda kobieta, wychowanka Państwowego Domu Dziecka nr 1 przy ulicy Arakońskiej. Będąc dzieckiem była świadkiem sprzedaży swojej młodszej siostry, w której uczestniczyli pracownicy ośrodka oraz jej biologiczny ojciec. W sprawę angażuje się Barbara Romanowska, nie przypuszczając, że otworzy bramy, które zawiodą ją do piekła dzieci i bezwzględnych dorosłych, bez krztyny sumienia i empatii.
Przemysław Kowalewski obleka tę historię w mroczny całun, który szokuje, przeraża i wyświetla w wyobraźni czytelnika najkoszmarniejsze obrazy. Fakt, że ofiarami są dzieci, potęguje uczucie dyskomfortu i niezgody na wydarzenia, które rozgrywają się na kartach tej mrocznej powieści.
Pytanie z okładki książki: "Czy prawo krzywdzenia niewinnych może zostać usprawiedliwione dobrem większości?" wywołuje we mnie niemy krzyk niezgody, przerażenia i bezsilności. Jako humanistka nie znajduję w sobie żadnego usprawiedliwienia dla krzywdy drugiego człowieka, a zwłaszcza dziecka, które jest bezbronne wobec działań dorosłych. W tym przypadku korzyści odnoszą się tylko dla tych, którzy stoją na szczycie władzy, jak prawdziwe okazują się słowa Aleksandra Sołżenicyna, że "Nieograniczona władza w rękach ograniczonych ludzi zawsze prowadzi do wybuchów okrucieństwa." W obliczu władzy i systemu pojedyncza jednostka jest bezsilna.
Autor na kartach powieści przytacza mroczne tajemnice z historii Szczecina, tak jak ta z 1962 roku, kiedy podczas defilady rozpędzony czołg wjechał w grupę wiwatujących dzieci. Ówczesne władze starały się zatuszować sprawę, śledztwo umorzono, a świadkom zdarzenia nakazano milczenie, grożąc konsekwencjami za złamanie tajemnicy wojskowej. Te fakty wplecione w fabułę zachęcają dociekliwego czytelnika do własnych badań.
W "Sierocincu" znów spotykamy bohaterów z poprzednich powieści autora. Bohaterów nietuzinkowych, rozdartych dramatycznymi doświadczeniami. Niemal samotnie podejmują walkę ze złem i niestety w tym brutalnym świecie nikt nie może im dać gwarancji, że dobro zwycięży. Każda ze spraw, które prowadzą wyrywa im odrobinę duszy, rani serce i odbieraja bliskich. W tej dramatycznej rozgrywce tragiczna postać śledczego Ugne Galanta musi po raz kolejny podnieść się z kolan i zawalczyć o siebie, o kobietę, którą darzy uczuciem, i o sprawiedliwość, choćby za wszelką cenę. Bohaterów znów otacza zło w najbrudniejszej postaci. Znakomicie wykreowani bohaterzy, wyjątkowe tło i mroczna fabuła, która bierze swój początek z faktycznych wydarzeń, to coś, co wyróżnia powieści autora. Z pewnością będę wypatrywać kolejnych książek autora i już drżę na samą myśl, po jaki temat autor sięgnie tym razem.
Twórczość Przemysława Kowalewskiego poznałam przy okazji jego debiutu. Bardzo dobrze skrojona fabuła, kreacja bohaterów, realistycznie nakreślone tło historyczne — to wszystko dostałam na kartach książki „Kozioł”. Po odłożeniu powieści na półkę wiedziałam, że każda książka, jaka wyjdzie spod pióra autora, musi znaleźć się w moich rękach. Przyszedł czas na „Sierociniec” – historię napisaną z niesamowitą precyzją, ale przede wszystkim dosadną, mocną i wstrząsającą.
Upalny dzień czerwca roku 1975. Do Biura Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej zgłasza się kobieta, która przed kilku laty była podopieczną jednej ze szczecińskich domów dziecka. Irena jest przekonana, że będąc dzieckiem, była świadkiem sprzedaży swojej młodszej siostry. Sprawa trafia w ręce kapitan Barbary Romanowskiej, która swoje dzieciństwo również spędziła w sierocińcu. Kobieta za wszelką cenę chce odkryć prawdę, przy czym bardzo emocjonalnie angażuje się w prowadzone śledztwo. Nie rezygnuje nawet wtedy, kiedy Irena nieoczekiwanie odwołuje swoje zeznania. Co odkryje Romanowska, kiedy przekroczy próg Państwowego Domu Dziecka im. Pionierów Szczecina?
„Sierociniec” autorstwa Przemysława Kowalewskiego to skażona niewyobrażalnym złem i okrucieństwem, literacka podróż do lat 70, która wzbudza w czytelniku ogromne emocje. Już po przeczytaniu pierwszych stron czytelnik uzmysławia sobie, że historia z kart powieści będzie rwała serce niczym sól wysypana na otwartą ranę. Przemysław Kowalewski stworzył niezwykle bolesną opowieść, w której przemycił szczyptę kryminału z prawdziwego zdarzenia. Czytałam tę książkę z zapartym tchem, a jednocześnie chciałam ją odłożyć, obawiałam się tego, co też jeszcze na mnie czeka na kolejnych kartach. Autor ma prawdziwy dar do pisania mocnych, brutalnych, ale i bardzo emocjonujących historii. Potrafi nie tylko zaintrygować czytelnika wykreowaną fabułą, ale również sprawić, że angażujemy się w historię i przeżywamy każde kolejne wydarzenia, jakbyśmy to my byli bohaterami, którzy muszą rozwikłać zagadkę i zmierzyć z brutalną prawdą. Przemysław Kowalewski z niebywałą precyzją kreśli realistyczny, bardzo brutalny obraz czasów PRL. Na kartach „Sierocińca” brutalność, okrucieństwo i przemoc grają pierwsze skrzypce, więc nie jest to lektura, przez którą się płynie, wręcz przeciwnie, przytłacza i łamie czytelnika wszechobecnym złem. Historia zawarta na kartach książki jest trudna, bolesna, naładowana mnóstwem emocji, a czytelnik z każdą przewróconą stroną staje się coraz bardziej bezradny wobec zła, które spotyka po drodze. Pomimo trudnego, wręcz przerażającego tematu, „Sierociniec” to lektura wyborna pod każdym względem. Zawiera wszystko to, czego oczekujemy od dobrze napisanego kryminału. I choć autor nas nie szczędzi, serwując nam wstrząsającą i poruszającą historię, to uważam, że „Sierociniec” jest najlepszą powieścią autora. Jeżeli nie boicie się lawiny emocji, którą spadnie na Was podczas lektury, to z całego serca zachęcam Was do sięgnięcia po „Sierociniec”. To powieść, obok której nie można przejść obojętnie, tym bardziej że inspiracją do jej powstania była prawdziwa historia. Gratuluję Panie Przemysławie i z niecierpliwością wyczekuję Pana kolejnej powieści.
Po dwóch genialnych powieściach Przemysława Kowalewskiego w klimacie retro „Koźle” i „Szóstce” sięgnięcie po kolejną było dla mnie oczywistością, tym bardziej że tytuł „Sierociniec” wskazywał na ładunek emocjonalny, jaki z pewnością w sobie niesie. Sugerując się opisem z okładki byłam przekonana, że jest to powieść z bohaterką, którą mogliśmy poznać we wcześniejszej powieści, Barbarą Romanowską, bo o Ugne Galancie nie pojawia się na niej ani słowo. A okazuje się, że jest to trzecia część cyklu z tym niepokornym milicjantem, walczącym z własnymi demonami i złem tego świata, co wywołało uśmiech zadowolenia na mojej twarzy.
Uśmiech jednak zniknął równie szybko, jak się pojawił, gdy zagłębiłam się w obnażony na kartach powieści obrzydliwy proceder, którego ofiarami padali ci niewinni i bezbronni. Włos się na głowie jeżył, a dłoń zaciskała w pięść, gdy prowadzone przez milicjantów śledztwo rzucało coraz więcej światła na brutalną rzeczywistość szczecińskiego sierocińca w latach 60. i 70., która miała na zawsze zostać ukryta. Jak wysoko sięgała ta haniebna i plugawa drabina chciwości, zwyrodnienia i zezwierzęcenia?
Mrok tej powieści zostaje w człowieku, nie chce odejść, pytania kłębią się w głowie, a przerażające obrazy pozostają pod powiekami. Obrazy, których nigdy nie chcielibyśmy zobaczyć, nawet w wyobraźni. Moja wściekłość na przekonanych o swej wyższości i bezkarności ludzi mających zapewnić pokrzywdzonym już przecież przez los dzieciom, choć namiastkę bezpiecznego domu rosła niczym schodząca lawina. I jak ona, chciałam zostawić zgliszcza po ludziach i systemie, który niszczył życie niewinnym.
Powieść ukazuje nie tylko tło polityczne i społeczne ówczesnego systemu i przeraża perfidnym procederem nielegalnych adopcji i handlu ludźmi, ale też angażuje dramatyczną historią osobistą bohaterów. Zakończenie wręcz rozrywa serce na kawałki i nie wiem, co Autor musiałby napisać w kolejnej części, by je posklejać. A nawet jeśli mu się uda, to ślady pozostaną.
Ta powieść Autora ze względu na krzywdę dzieci poruszyła mnie najbardziej z dotychczasowych. Wstrząsnęła do głębi i zachwiała wiarą w ludzką dobroć, sprawiedliwość czy choćby zwykłą przyzwoitość. Tak silny odbiór emocjonalny nie jest jedynie odbiciem tematyki, ale i umiejętności Autora w budowaniu lepkiego, obmierzłego i odstręczającego klimatu, którego brud można odczuć niemal fizycznie. Na szczęście są i bohaterowie prawi, którym zależy na odkryciu prawdy i wymierzeniu sprawiedliwości. Tylko czy ich poświęcenie wystarczy, by dobro zwyciężyło?
Połowa lat 70. Szczecin. Do komisariatu przychodzi wychowanka domu dziecka i twierdzi, że lata temu ojciec sprzedał komuś jej młodszą siostrę. Milicjantka Basia postanawia przyjrzeć się sprawie, chociaż nie ma ani dowodów, ani świadków. Trafia na ślad dużo większej afery o charakterze kryminalnym. Bardzo ciekawie przedstawiony wątek kryminalny, a także społeczno-polityczne tło zdarzeń. Czytajcie!
"Podaruj mi trochę słońca Na te deszczowe dni Na ten mokry czas Zachowajmy słońca garść"
Ile dzieci z domów dziecka chciałoby mieć podarowane trochę słońca w swoim smutnym, ponurym życiu? Wszystkie.
Do Basi która zostaje na komendzie w Szczecinie trafia Irena Kumoch Dziewczyna twierdzi, że jej siostra została sprzedana za granicę kiedy dziewczynki przebywały w sierocińcu na Arkońskiej. Romanowska udaje się do wspomnianego domu dziecka, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko wygląda, że odbywa się zgodnie z prawem. Jednak intuicja milicjantki podpowiada jej aby przyjrzała się bardziej tej placówce. To właśnie na jej prośbę w 1975 roku ponownie spotyka się cała ekipa z Ugne Galantem na czele. Oczywiście zjawia się też Wajda i Młody, do zespołu dołącza też Iza wychowawca w z zakładu wychowaczego. " Sierociniec" to mocny, przesiąknięty okrucieństwem wobec dzieci kryminał. Powstał na bazie prawdziwych historii związanych z handlem dziećmi w latach 70-tych XX wieku. Nie dość że małoletni musieli mierzyć się z samotnością odrzuceństwem, brakiem rodziców to dorośli zrobili z nich chodliwy towar tylko dla swoich zysków. Przemysław Kowalewski kolejny raz zaserwował nam retro kryminał, który pochłania nas w stu procentach, zapominamy o otaczającym nas świecie. Idealnie obrazuje ówczesne życie i zasady panujące na najwyższych szczeblach. "Sierociniec"to kolejna ksiażka autora, którą można przeczytaćna jedbym posiedzeniu. To też kolejna książka w której autor stosuje trzy wspomniany już we wcześniejszych recenzjach punkty. Po pierwsze mamy prawdziwą historię, po drugie w sprawę zmieszana jest ówczesna władza, a po trzecie jesteśmy świadkami kolejnego uniesienia Galanta. Trzecie spotkanie z Ugne jest wypełnione emocjami, zwrotami akcji i rozterkami każdego z bohaterów. Choć fabuła oparta jest na okrucieństwie i cierpieniu najmlodszych, to literacko odbieram tę ksiażkę pozytywnie.Polecam. P.s. Ale zakończenia Panie Przemysławie to nie wybaczę
Kowalewski zdecydowanie znalazł się w czołówce moich ulubionych polskich pisarzy. I myślę, że na długo tam pozostanie. Sposób pisania, kreacja bohaterów, wszystkie historie które nam pokazuje są idealnie skrojone. Miłe zaskoczenie, cieszę się że odkryłam tego autora! A sama książka... Mrozi krew w żyłach...a jednoczenie nie da się oderwać.
•• Czy prawo krzywdzące niewinnych może zostać usprawiedliwione dobrem większości ••
▪️𝗥𝗘𝗖𝗘𝗡𝗭𝗝𝗔 ▪️
Ciężko ocenić książkę, w której występuje motyw krzywdy dzieci. Bo tytułowy „Sierociniec” to tak naprawdę ośrodek opiekuńczo-wychowawczy, gdzie panuje totalne bezprawie, a dzieci, które powinny tam czuć się bezpiecznie - nie mogą się tam czuć, bo grupa ludzi wymyśliła sobie, że dzięki niewinnym dzieciom się będą wzbogacać. Miejsce, które miało być ich „domem” stało się piekłem na ziemi, w którym potwory mogą robić z nimi, co tylko zapragnie ich chora żądza.
Książka „Sierociniec” wywołała we mnie całą masę sprzecznych odczuć, dlatego potrzebowałam odrobiny czasu, aby poukładać sobie w głowie emocje wywołane tą powieścią, by później w recenzji zamieścić wszystkie przemyślenia. Lektura tej historii wprowadziła mnie w stan lekkiego zdenerwowania przez historie jaką zawiera. Zmusiła mnie do przemyśleń. To tego typu książka, która zdecydowanie wymaga od czytelnika większego zaangażowania w lekturę i która pozostaje na długów głowie po odłożeniu jej na półkę.
„Sierociniec” to niezwykle trudna w odbiorze lektura – czego innego bowiem spodziewać się po książce poruszającej tak ważne tematy? Na pewno nie tego, że będzie ona lekką i przyjemną książką, którą pochłonie się w mgnieniu oka i równie szybko zapomni, że kiedykolwiek miało się ją w rękach. Mroczna, a zarazem intrygująca powieść, która wywołuje w czytelniku całą gammę emocji od strachu po smutek.
„Sierociniec” jest książką dosyć trudną w odbiorze. Jednak ja pochłonęłam ją w naprawdę szybkim tempie. Już od pierwszych stron poczułam się maksymalnie zainteresowana tą historią i nie mogłam się doczekać tego, aby dowiedzieć się, w jakim kierunku potoczy się cała fabuła. Historia tych dzieci zmiażdżyła moje serce i czuję, że długo o niej nie zapomnę.
Przyznaje, że moja wewnętrza intuicja kieruje mnie w dobrą stronę i trafiam na świetne tytuły. Jednym z nich jest SIEROCINIEC.
Cofnijmy się trochę w czasie… głównie do lat siedemdziesiątych XX wieku, to wtedy na jaw wychodzą wszystkie sekrety. A od czego się zaczęło? Irenka, była wychowanka domu dziecka, składa zeznanie na policji dotyczące tego, iż będąc dzieckiem była świadkiem sprzedaży! jej siostry. Milicjantka, która przyjmuje zgłoszenia sama wychowała się w takim miejscu, więc cała sprawa jest dla niej bardzo emocjonalna. Łatwo nie będzie, wiele osób chowa głowę w piasek, nie chcą mówić, ale to jej nie powstrzyma przed dotarciem do prawdy.
Najbardziej poruszające i zatrważające jest to, że nie jest to zupełnie wymyślona historia. Ta bazuje na doświadczeniach osoby bliskiej dla autora. Co więcej takie „praktyki” nie były jednostkowe, to naprawdę się działo, a udział w tym miała również władza. Bibliografia, która została załączona robi wrażenie, Przemysław Kowalewski dogłębnie zbadał sprawę. Dzięki swojej książce chciał zwrócić uwagę czytelnika na to co miało miejsce, na nielegalne adopcje.
Krzywda dziecka jest czymś dla mnie niewyobrażalnym. Mała, bezbronna istota zamiast otrzymać miłość, ciepło i przede wszystkim bezpieczeństwo od najmłodszych lat boryka się z samotnością, brakiem realnego wsparcia, ba zostaje wręcz wykorzystywana.
Momentami otwierałam buzie ze zdziwienia, z szoku jaki wywołała we mnie fabuła. Wertowałam strony coraz szybciej pełna napięcia i zatrwożenia. Autor nie traktuje swojego odbiorcy delikatnie, ale to dobrze, bo dzięki temu dłużej pozostanie w Tobie ta historia. Sama rzeczywistość bidula już wprowadza niemoc i smutek, a dokładając do tego historie dzieci można emocjonalnie wybuchnąć. Czas PRL-u to był zły czas, nie mówię, że teraz jest dobrze… Szarość, układy, układziki, marazm tak wyglądała ówczesna rzeczywistość, która została idealnie tu zobrazowana.
Z każdą kolejną książką mam wrażenie, że autor jeszcze bardziej mnie „dogniata”. Biorę to na klatę, chociaż lekko nie jest i już boję się pomyśleć, jaka będzie poruszona kolejna sprawa.
To było mocne i choć skończyłam tę książkę już jakiś czas temu, cały czas mam ją w głowie
„ Sierociniec ”. Historia to dzieci. Ich losy sierocińcem naznaczone. Naznaczone piekłem ludzkiego zła. Wykorzystania i bestialstwa. Chorych żądzy i ciągot. Dzieci jako numery łaknące lepszego życia. Małe serca porzucone, które towarem się stają. Od koloru do wyboru. Jeden, dwa, trzy... Licytuj. Podaj cenę. To nie dziecko - to towar. Tak oto prezentuje się PRL - owska rzeczywistość.
Ból, cierpienie, ale piękno. Krzywda, niezgoda, ale wrażliwość. Złość, smutek, ale melancholia. Czułam to całą sobą.
Historia to walki o prawdę. Opowieść o piekle za murami sierocińca na Arkońskiej. O władzy i ukladach w latach 70. ubiegłego wieku. Panoszącej się, nie zważającej na nic. Władze, które powinny stać na straży prawa, stały się bestiami w ludzkiej skórze. Zgniłymi robakami, traktującymi dzieci jak interes. Bez litości, bez skrupułów, bez choćby podrygów sumienia. Obrzydliwe ludzkie jednostki. Obleśne, budzące odrazę.
Historia to tych, którzy wrócili. Przyjaciół, którzy stanęli po właściwej stronie. Którzy w imię prawa, poza prawem stanęli. Mieli jeden cel - uratować te dzieci. Wydobyć je ze szponów obleśnych łapsk. Ugne niczym wytrawny szachista podejmie trudną rozgrywkę ratowania niewinnych istnień, a drzemiące w milicjantce Basi wspomnienie z pobytu w domu dziecka napełni ją motywacją do rozwiązania sprawy.
„ Sierociniec ” to książka intensywnie obdarowująca emocjami. Wciskająca się nachalnie w czytelnicze serce, duszę wypełniając ogromem wrażeń. Autor udowadnia, że jego dar do łączenia historii z fikcją literacką z każdą kolejną opowieścią nabiera wyjątkowości, rozwija się i sprawia, że chce się więcej i więcej. Piękny Szczecin lat 70. XX w. kolejny raz zachwyca swoim obrazem, budząc w sercu nieopisaną nostalgię. Trzeba wyjątkowego poczucia wyobraźni, by taki klimat podarować miejscu, trzeba wielkiej wrażliwości, by przytoczyć obraz dziecięcej krzywdy i ubrać go w piękne słowa, którymi można duszę czytelniczą nakarmić. To jest właśnie Przemysław Kowalewski i jego niepowtarzalny styl. Jestem zachwycona.
U nas jednym z takich wątków są te związane z krzywdą dzieci, a w szczególności ich przedmiotowym traktowaniem i p3d0fiIią. “Sierociniec” Przemka Kowalewskiego to trzeci tom z cyklu o Ugne Galancie, w którym fabuła skupia się wokół krzywdy tych najmłodszych.
Tym razem przenosimy się do Szczecina lat 70. Do komendy zgłasza się kobieta, była podopieczna jednego z domów dziecka, która zgłasza sprawę sprzedaży swojej młodszej siostry dokonanej przed laty. Sprawę przyjmuje Barbara Romanowska, milicjantka i koleżanka Ugne po fachu. Starając się odkryć karty tajemniczego sierocińca, kapitanka odkrywa powiązania z najważniejszymi obywatelami w komunistycznym państwie. Romanowska na własną rękę zbiera ekipę i angażuje się w sprawę, która przywoła jej duchy sprzed lat.
O Przemku pisaliśmy już wcześniej przy okazji naszych recenzji “Kozła” oraz “Szóstki”. Wspominaliśmy, że jego research jest zawsze rzetelny i szczegółowy, że swoimi opisami przenosi nas na ulice historycznego Szczecina, a także postacie, które umieszcza w swoich historiach są w pełni autentyczne. Tym razem chcemy do tego dorobku dopisać jeszcze ból i emocje, jakie jest w stanie wywołać poruszanymi w książkach tematami. Porzucenie, brak zaufania, cierpienie i samotność to coś, z czym dzieci z sierocińców zmagają się na co dzień. Skrzywdzone nie ze swojej winy, tutaj poddane zostają jeszcze większemu bólowi. Autor w dobitny i przejmujący sposób podchodzi do problemów, które skrywa Państwowy Dom Dziecka im. Pionierów Szczecina. Ciężko jest nie zaangażować się w historię, w której dzieje się tak wiele zła.
Tak jak i w poprzednich tomach cyklu, Przemek opiera swoją historię na wydarzeniach, które miały miejsce, choć oczywiście rozwinięte fikcją literacką. Wszystko wydaje się jednak na tyle prawdziwe, że całość potrafi skruszyć najbardziej oblodzone serce. Takich książek jak “Sierociniec” zdecydowanie potrzebujemy. Takich, które otwierają oczy na tematy, które często pomijane są w mediach.
„Sierociniec” to historia absolutnie przerażająca. Taka, która mrozi krew w żyłach. Niewyobrażalna. Nieprawdopodobna. Taka, która nie powinna się nigdy wydarzyć. Jeśli zastanawialiście się kiedyś czym jest bezgraniczne zło, znajdziecie je w tej książce. Kryminalne śledztwo dotyczące sierocińca i dzieci, które zostały adoptowane dotknęło mnie niesamowicie. Momentami nie mogłam uwierzyć w to co czytam. To historia niezwykle złożona, wielowątkowa i pełna opowieści z których każda jest niezwykle istotna i z których każda jest po prostu przerażająca. Nie mogłem oderwać się od tej lektury ponieważ Przemysław Kowalewski pisze naprawdę dobrze. Mało tego, stworzył powieść, której nie da się porzucić! Stosunkowo krótkie rozdziały, z których niemal każdy jest mocno naładowany emocjonalnie oraz dialogi, które są niezwykle naturalne, rzeczywiste. Bohaterowie, których poznajemy w ciągu całej tej opowieści są ludzcy, a ich portret psychologiczny naprawdę skomplikowany. Mamy tutaj osoby bezgranicznie złe oraz te czyste, nieskazitelne, dobre. Ta książka z pewnością zostanie na długo w mojej pamięci, ponieważ wywoła u mnie dreszcze i sprawiła, że dzieliłam się nią na bieżąco z moim mężem. Sporo w niej wątków dotyczących polityki i osób na tych najwyższych szczeblach, ludzi którzy posiadają nieograniczoną władzę w swoich rękach. To historia o tych najmniejszych, tych za którymi niemalże nikt się nie wstawi. Złamie Wasze serce na pół. A to zakończenie… wbija w fotel. A chyba najgorsze jest to, że ta opowieść ma wiele wspólnego z prawdą.
Irena zgłasza się na milicję i twierdzi, że jej siostra kilka lat temu została sprzedana. Obie dziewczynki znajdowały się wtedy w sierocińcu. Natrafia na milicjantkę, która angażuje się w tę sprawę emocjonalnie, ponieważ ona sama wychowała się właśnie w sierocińcu. Kobieta rozpoczyna śledztwo, które okaże się być śmiertelnie niebezpieczne.
"Sierociniec" to trzecia część genialnej serii kryminałów Przemysława Kowalewskiego. Z każdym kolejnym tomem Autor zaskakuje mnie coraz bardziej umiejętnością tworzenia historii, które niewątpliwie wyróżniają się na polskim kryminalnym podwórku.
Opowieść o wychowankach sierocińca – nie do końca fikcyjną – Autor podaje w taki sposób, że trudno będzie o niej zapomnieć. Bezwzględność oraz żądza władzy i pieniądza, przez które cierpią bezbronne dzieci to coś, z czym Przemysław Kowalewski nie bał się zmierzyć, ale nie miał też żadnych skrupułów. Dlatego jest to powieść dla czytelników o mocnych nerwach.
"Sierociniec" to po raz kolejny bohaterowie, do których można było się już przywiązać. Basia Romanowska, Wajda czy Unge Galant po raz kolejny chwytają się skomplikowanej i niebezpiecznej sprawy. Ta część serii pozwoliła mi także zmienić podejście do Unge Galanta, który wcześniej nie budził mojej sympatii. Tym razem jego skomplikowana natura i walka o sprawiedliwość dla dzieci budzi szacunek.
Sytuacja polityczna, samochody, warunki mieszkalne, wszechobecny dym papierosowy. Autor zabiera swoich czytelników do lat 70-tych XX wieku i świetnie oddaje ducha tamtych lat. Mało tego: to wszystko jest poparte źródłami. Przemysław Kowalewski pisząc "Sierociniec" wspierał się dokumentami, artykułami, do których – jak sam napisał – trudno było dotrzeć. Tym bardziej jestem pełna podziwu dla jego pracy i tego, jak wykorzystał fakty tworząc fikcyjną historię.
"Sierociniec" to mocna historia. Brutalna, skomplikowana, targająca emocjami. A przy tym przemyślana i dogłębnie przygotowana pod każdym możliwym względem. Książek takich jak ta nie czyta się po to, żeby po prostu przeczytać. Tę historię się przeżywa całym sobą, a w świat wykreowany przez Przemysława Kowalewskiego wchodzi się w pełni. Polecam! Choć zakończenie boli do tej pory.
Czy brutalne zachowanie prowadzące do sprawiedliwości, jest właściwe?
Czerwiec 1975 roku. Do Biura Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej zgłasza się Irenka, była podopieczna jednego ze szczecińskich domów dziecka. Przekonuje, że będąc dzieckiem była świadkiem sprzedaży swojej młodszej siostry. Zgłoszenie trafia do kapitan Barbary Romanowskiej. Milicjantka, która spędziła całe dzieciństwo w sierocińcu, angażuje się w sprawę emocjonalnie. Nie wie, że przekraczając próg Państwowego Domu Dziecka im. Pionierów Szczecina wkroczy w ciemność, która może ją pochłonąć. Mroczne ścieżki prowadzą na szczyty komunistycznej władzy. Śledczy, decydując się na przekroczenie granicy pierwotnego zła, zostaną wystawieni na próbę.
Autor zabiera nas w podróż do PRL, gdzie poznajemy historię Irenki, która okazuje się być zapalnikiem do czegoś większego. Fabuła toczy się powoli, małymi krokami autor serwuje nam elementy układanki. Nie spieszy się, co jedynie podsycało moją ciekawość. Czułam okrucieństwo, niesmak i obrzydzenie do ludzi, którzy zamiast dbać o dzieci zaserwowali im piekło. Historia, która wydarzyła się w latach 70-tych i pokazuje, że zło nie ma daty ważności. Czeka na właściwy moment, aby uderzyć z zdwojoną siłą.
Kiedy dokończyłam czytać książkę, żałowałam, że nie przeczytałam dwóch pierwszych. To był największy minus, bo nie poznałam lepiej Galanta. Jest ciekawą postacią, choć naznaczony tragedią. I choć nie znałam całej jego historii, to liczyłam na inne zakończenie. Było dla mnie nieco przerysowane, ale jednocześnie smutne. Liczyłam, że autor na kolejnej stronie wprowadzi wyjaśnienie, zmianę tego co nastąpiło. Nie znajdziemy tu typowego zamknięcia historii, dzięki temu książka jest ciekawsza i warta przeczytania.
Do kapitan Barbary Romanowskiej zgłasza się Irena, która twierdzi, że w dzieciństwie była świadkiem sprzedaży swojej młodszej siostry. Barbara sama wychowała się w sierocińcu, dlatego do sprawy angażuje się emocjonalnie. W prowadzeniu sprawy pomagają jej zaufani śledczy w tym Ugne Galant.
Książki z serii słuchałam jedna po drugiej, dlatego przyzwyczaiłam się, że akcja rozgrywa się w komunistycznej Polsce, nie byłam zaskoczona jak się niektórzy zachowywali.
Słuchając “Sierocińca” czasami miałam ciarki na plecach. Często tak mam, gdy ofiarami stają się dzieci. Odkąd pamiętam tak reagowałam, ale od czasu narodzin moich dzieci to uczucie się nasiliło. Ale też historia przedstawiona w książce jest przerażająca. Nie umiem pojąć jak ludzie zdolni są do takich okropnych rzeczy.
Polubiłam też bohaterów książki. Każda z nich jest bardzo wyrazista i wyjątkowa. Pokazują, że nie porzucą prowadzonej sprawy, mimo, że zagrozić mogą im ludzie wysoko postawieni oraz z władzy komunistycznej.
Polubiłam się z twórczością autora. Podoba mi się, że sięga do prawdziwych wydarzeń. To sprawia, że książki są bardziej realistyczne, ale też bardziej makabryczne.
Moim zdaniem “Sierociniec” to najlepsza książka z serii. Tutaj najbardziej odczuwałam wydarzenia z książki. Zresztą nie szybko wyjdzie mi z głowy.
Czekam na kolejne książki autora. Mam nadzieję, że pojawi się dość szybko.
Sierociniec" wbija w fotel. Przez to że jest szokujący, dosadny, sprawia, że czujesz się bezsilny i równocześnie wściekły.
Domy dziecka dobrą renomą raczej się nie cieszą. Dobrze wie o tym kapitan Basia Romanowska, które spędziła tam dziecinstwo. A kiedy zgłasza się do niej Irenka machina rusza i demony wracają. Mimo, że wierzy w zasady i w służbę angażuje się i ona i stary zespół, a czym kopia głębiej tym są coraz bliżej, ryzykując coraz więcej.
Emocje - to one tu grają pierwsze skrzypce. Autor dobrze wie jak zaangażować czytelnika tak, aby nie mógł się oderwać. Wiele perspektyw w tym relacje dzieci sprawiają że w gardle rośnie gula i łzy napływają do oczu. Fabuła nie zwalnia. Atmosfera jest gęsta, chcesz czytać dalej, ale równocześnie boisz się co jeszcze może się stać. Krzywda dzieci boli. Boli to, że w imię wyższego dobra przymykało się oczy na rzeczy źle i niemoralne. Napięcie rośnie od samego początku, akcja nie pozwala się nudzić. Zakończenie zwala z nóg.
Świetny kryminał, który na pewno na długo zostanie w mojej głowie.
„Sierociniec" to powieść, której autor, Przemysław Kowalewski, wdarł się na rodzimy rynek kryminału. Akcja toczy się w Szczecinie w ponurych czasach PRL-u.
Kowalewski, znany z debiutu „Kozioł", zdaje się być utalentowanym pisarzem, jednak „Sierociniec" nie spełnił moich oczekiwań. Opowieść jest zarysowana, momentami toporna, a fabuła oczywista już od samego początku. Brakuje jej wdzięku i lekkości, które są często kluczowe dla dobrej literatury.
Choć temat handlu dziećmi i pedofilii jest ważny, Kowalewski nie potrafił go w pełni wykorzystać. Wątki przeplatają się, ale nie zawsze w sposób przekonujący. Bohaterowie są ciekawi, ale nie do końca autentyczni.
Książka jest przeładowana wątkami. Niestety do pisarzy takich jak Przemysław Piotrowski czy Piotr Kościelny, autorowi jest bardzo daleko.
"Sierociniec" Przemysława Kowalewski ego to trzecia część serii z Ugne Galantem w roli głównej. Jest to, mimo, że najmniej krwawa w serii, to najbardziej brutalna i przerażająca powieść autora.
Autor po raz kolejny w mistrzowski sposób łączy funkcję z prawdziwymi wydarzeniami, przenosząc nas w czasy PRLu, gdzie w Szczecinie dochodzi do zagranicznych adopcji dzieci. Tylko to co ładnie wygląda w papierach, w rzeczywistości nie ma nic wspólnego z sielską wizją nowego życia dzieciaków z domu dziecka. To co odkryje Basia z resztą zespołu przechodzi ludzkie wyobrażenie, chociaż duża grupa powiązana z najwyższym władzami spokojnie była sobie wstanie nie tylko wyobrazić najgorsze bestialstwo wyrządzane bezbronny dzieciom, ale też ochoczo wcielala je w życie, byle zaspokoić swoje chore rządzę i zwiększyć stan konta.
Ta książka łamie psychicznie, bo, o ile można dzielić zbrodnie na te gorsze i mniej, to przestępstwa, szczególnie wykorzystywanie seksualne małych, bezbronnych dzieci nie mieści się w żadnej ramie zrozumienia. Czytając tę książkę niejednokrotnie będziecie czuć wstręt, ale też niemoc wobec bezkarności tych, którzy stanowią prawo.
Za zakończenie trochę się obraziłam na autora, bo jak tak było można 🤯.
Przerażająca, wbijająca w fotel historia, która jest bardzo sprawnie opowiedziana, z odpowiednio budowanym napięciem, a opisy Szczecina z 1975 roku sprawiają, że czytając niemal czuje się, jakby przemierzał o się ulice razem z bohaterami "Sierocińca".