Przedwojenna Warszawa pełna restauracji, barów, nocnych dansingów. Bawi się elita artystyczna, bawią arystokraci, ziemiaństwo. Szerokim strumieniem leją się burgundy, koniaki, wódka i toczą dyskusje po świt… Wesoły i szaleńczy świat dobrobytu, bez jutra, bez zmartwień.
On – hrabia, codzienny uczestnik nocnych eskapad, ona – jego kuzynka, wytworna, piękna i inteligentna; to w niej wszyscy się kochają. Ale nocne życie wciąga, psuje się barometr honoru i pragnień, kruszy się majątek, zaczyna się powolne spadanie.
Jak to wygląda, tak dzień po dniu, w przedwojennej rzeczywistości? Wspaniałe studium psychologiczne postaci i bogata podróż po warszawskich realiach kreślona przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza – wybornego znawcę duszy ludzkiej i zapewne znawcę wielu warszawskich lokali epoki.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz was a Polish journalist and author of over a dozen popular novels. The best known, which in Poland became a byword for fortuitous careerism, was The Career of Nicodemus Dyzma. It is claimed by some that the book subsequently inspired the 1971 novel Being There by Jerzy Kosiński.
Tadeusz Mostowicz was born August 10, 1898, at his family's village of Okuniewo, near Vitebsk in the Russian Empire, the son of a wealthy lawyer. After graduating from gimnazjum (high school) in Vilna (now Vilnius, Lithuania), then Russian Empire in 1915 he embarked upon law studies at the University of Kiev. There he befriended numerous fellow members of the Polish diaspora and became involved in a local underground group of the Polska Organizacja Wojskowa (Polish Military Organization, abbreviated "POW" in Polish).
After the Russian Revolution, Okuniewo was seized by Bolshevik Russia, and Mostowicz's family moved to Poland, where they bought a small village. Also in 1918, Tadeusz moved to Warsaw, where he joined the Polish Army. He fought as a volunteer in the Polish-Soviet War of 1919-1921, and was demobilized in 1922.
While working at printing houses, Mostowicz sent short stories to newspapers and was finally discovered to be a talented reporter. From 1925 he was on the staff of the daily Rzeczpospolita (The Republic), one of the most influential newspapers in Poland. About that time he adopted the pen name "Dołęga", after his mother's Dołęga coat of arms. While a journalist, he began publishing short stories and pamphlets, many of which achieved considerable popularity.
In 1928 he quit his journalistic job and devoted himself full-time to writing fiction. The following year he finished his first novel, and in 1930 published it as Ostatnia brygada (The Last Brigade). However, it was not until 1932 that he became famous as the author of Kariera Nikodema Dyzmy (The Career of Nicodemus Dyzma), the most popular of his books. Initially serialized in newspapers, the novel proved a major success. Thereafter Mostowicz wrote an average of 2 novels a year. His monthly income is estimated to have exceeded 15,000 złotych, some 2,800 1939 US dollars.
During Poland's defensive war in 1939, Dołęga-Mostowicz was mobilized and served as commanding officer of an outpost defending a bridge over the Cheremosh River at the town of Kuty in southeastern Poland. On September 22, 1939, he was killed in a skirmish with the advancing Soviet Red Army.
In 1978 his remains were exhumed and on November 24 interred at Warsaw's Powązki Cemetery.
Pierwsza i trzecia część powieści bardzo wciągająca, za to środek mnie wynudził, ale nie uważam go za niepotrzebny. Dołęga-Mostowicz fantastycznie nakreśla tamte czasy i pewne sfery, nawet jeśli jest to przegadane. A to już kolejna powieść autora, która daje znać, że pisarz lubił oddawać głos swoim postaciom i lubił, jak mówiły dużo.
Nie rozumiem Kate, nie rozumiem jej zachowania, ale podobała mi się ta historia i jej ostateczny przekaz.
Gdyby mi kiedyś ktoś powiedział, że Tadeusz Dołęga-Mostowicz, uznany powieściopisarz Dwudziestolecia Międzywojennego, stanie się współcześnie jednym z moich ulubionych autorów, to bym po prostu w to nie uwierzyła. Może trzeba się zatem odrobinę zestarzeć, może koniecznym jest nabranie doświadczenia życiowego, a może po prostu większa wrażliwość na słowo pisane niż za młodych lat. Nie wiem, ale im więcej wiosen na liczniku, tym chętniej sięgam po dorobek autora. Po klasykach takich jak „Znachor”, czy „Doktor Wilczur” teraz przyszła pora na „Trzy serca”. I tu mała spowiedź grzesznika. Nie wiedziałam wcześniej o istnieniu tej powieści, a jej tytuł nie obił mi się nawet o uszy. Z tym większym zaciekawieniem po niego sięgnęłam, nic nie oczekując i nie mając nawet cienia wiedzy dotyczącej tego o czym będzie ta opowieść. Owszem tytuł sugerował jakieś potencjalne romansowe tło, ale o tym kto, z kim, kiedy i w jakich okolicznościach nie miałam bladego pojęcia, co sprawiło, że tym chętniej zabrałam się za lekturę. I tu – czapki z głów dla potęgi pióra Taduesza Dołegi-Mostowicza. Jeśli tak ma wyglądać romans, to ja poproszę częściej takie lektury, a z miłą chęcią z kryminałów przerzucę się na opowieści o miłosnym podłożu. Ale po kolei. Zacznijmy od tego już sam klimat powieści wart jest uwagi. Moi Drodzy, oto Warszawa z okresu przedwojennego i jej wyjątkowy urok, tworzony melodią ówczesnych szlagierów Eugeniusza Bodo i Hanki Ordonówny, papierosowym dymem z cygaretek zatkniętych na lufkę w nocnych lokalach, czy powiew przepychu w jakim pławiła się arystokracja i ziemiaństwo tamtych czasów. Nie mam pojęcia jak wyglądało życie osobiste Mostowicza, gdyż jego biografia wciąż przede mną, ale mam wrażenie, że było ono pełne wrażeń, a on sam miał skąd czerpać inspiracje. Z całą pewnością był świetnym obserwatorem relacji damsko-męskich i w ogóle natury ludzkiej, gdyż jego postaci są żywym odzwierciedleniem trendów epoki wraz ze wszystkimi jej naleciałościami. Przyjrzyjmy się zatem samej intrydze zawartej na kartach powieści. Przed państwem miłosny trójkąt. Ona –Kate albo bardziej swojsko Kasia jest kuzynką hrabiego Tynieckiego. Hrabia – czyli on, to pewien problem powieści. Przez 27 lat sam hrabia i jego matka – pani hrabina wiedli spokojne, arystokratyczne życie, tylko że okazało się, że to życie okazało się jednak jedną wielką ściemą. Kiedy na świat przyszedł mały hrabia, to w tym samym dniu urodził się też Maciej, syn kucharki. Ta zaś postanowiła stworzyć synowi lepsze warunki i …zamieniła dzieci. W ten oto sposób żebrak stał się królem, a król żebrakiem i pewnie prawda nie wyszłaby a jaw gdyby stara kucharka na łożu śmierci nie postanowiła wyznać swych grzechów. I w ten oto sposób puszka Pandory się otworzyła, a ludzkie relacje się pokomplikowały. Czy można zmienić swoje przyzwyczajenia, czy można zacząć żyć nowym życiem, mając bagaż dotychczasowych doświadczeń, czy można zyskać miłość i szacunek, tych którzy jeszcze przed chwilą tobą gardzili i odwrotnie? A wreszcie czy można zyskać miłość kobiety, która nie była tobie pisana? Cóż, jak widać sporo będzie się działo. Ale to akurat niezaprzeczalny atut powieści, gdyż Dołęga-Mostowicz jak mało kto potrafi przeprowadzić studium psychologiczne tworzonych przez siebie postaci. Z niezwykłą precyzją ukazuje on zatem wewnętrzne zmagania hrabiego, jego stopniową degradację moralną i materialną. Zwraca uwagę na pozorną niewinność kuzynki hrabiego, która jednocześnie tkwi w świecie pozorów i ułudy. I wreszcie nowo narodzony hrabia, który ma żal do losu, do siebie, a jednocześnie ogromne poczucie żalu i rozgoryczenia. Autor żadnej z tych postaci nie ocenia, ale pozwala czytelnikowi samodzielnie wyciągać wnioski, co do ich postawy. To co również nie budzi wątpliwości to to, że tę opowieść świetnie się czyta, za sprawą wyjątkowych umiejętności lingwistycznych Autora. Barwne opisy, żywe dialogi i wyjątkowe wyczulenie na dostrzeganie niuansów w ludzkiej naturze. To kwintesencja stylu Autora, która sprawia, że „Trzy serca” czyta się wybornie. Jeśli zatem nie mieliście jeszcze okazji do tej pory zapoznać się z twórczością Autora, to „Trzy serca” są ku temu idealną okazją. Ja polecam serdecznie zarówno jako podróż w czasie do dawne Warszawy, jak i jako studium ludzkiej duszy. Warto.
Nie zwróciłam uwagi, że to ten sam autor co napisał Znachora i tak sobie czytam i czytam i myślę – matulo to się czyta jak Znachora. Surprise. Surprise. Ale jestem na siebie zła hrrrr.
Ten styl nie do podrobienia.
Zachowania bohaterów podszyte niezamierzoną groteską.
Wprowadzenie do fabuły jest absurdalne.
Nie jestem wielką fanką stylu pisania tego autora. Ani na poziomie słowa, ani na poziomie fabuły. Koszmarnie się nudziłam.
Z zaznaczeniem, że mi się wybitnie nie podobał Znachor. Wiem, że wiele osób lubi tę książkę i tym osobom mogę Trzy serca polecić, bo pomimo zupełnie innej fabuły, tempo jest szybkie, wyraźna linia fabularna, atmosfera powieści zbliżona.
To wartościowa pozycja, choć nierówna pod względem tempa akcji.
Przez całą powieść towarzyszymy postaci o wyjątkowo antypatycznym usposobieniu. Poczynania głównej bohaterki, oceniane z perspektywy współczesności, mogą wydawać się niezrozumiałe, jednak nie umniejsza to wartości ówczesnego historycznego tła. Opisy spotkań mieszczan, choć dla niektórych mogą okazać się przydługie i nużące, wnoszą istotny kontekst obyczajowy.
Nie jest to pozycja dla każdego, lecz osoby zainteresowane realiami Polski międzywojennej, ówczesnymi zwyczajami oraz środowiskiem inteligencji, mogą znaleźć w niej wiele do odkrycia.
Moje wrażenia z lektury budowały się etapami... Gdyż „Trzy serca” to książka, która wprawia w niesamowite skrajności. Z jednej strony zachwyca warsztatem i umiejętnością oddania realiów czasów i miejsca... A z drugiej wywołuje myśli - cóż za okropne czasy! Co za wstrętni ludzie! Przez dłuższy czas mało kto tu wzbudzał we mnie sympatię. I uwierzcie mi, do połowy takie wrażenie dominowało... Może zastanowicie się, czemuż kontynuowałam? Bo zanurzanie się w tym światku było niesamowitym przeżyciem! Ale i tamto wrażenie minęło. Pojawił się stary-nowy bohater, zaburzył tę dysharmonię akcji i w całości zachwycił swoim postępowaniem. Jednocześnie wzrósł mój zachwyt nad książką, zwiększyła się liczba zaznaczonych cytatów. A kończąc miałam ochotę krzyknąć: „Jeszcze!”, bo kompletnie nie czułam się gotowa jej porzucić. To są momenty, dla których kocham czytać! I po wszystkim jestem całkowicie zachwycona opowieścią, piórem Autora. To było moje pierwsze z nim spotkanie i wiem, że sięgnę po kolejne jego dzieła!
4.75 Wspaniała książka. Bohaterowie zróżnicowani i bardzo dobrze wykreowani. Fabuła zapewne przewidywalna, ale cóż z tego, skoro tak dobrze obmyślana i poprowadzona?