Łączy ich nie tylko miłość do koszykówki, ale również wzajemna nienawiść – a przynajmniej w takim przekonaniu od dawna żyje Lance Berry.
Dziesięć lat nie wystarczyło, żeby mężczyzna wymazał z pamięci istnienie Liama Batesa – człowieka, który złamał mu serce. W zapomnieniu o nim nie pomaga również fakt, że jako agent sportowy obraca się w tych samych kręgach, co grający dla Lakersów koszykarz.
Do tej pory Lance`owi udawało się unikać konfrontacji z Liamem, ale wkrótce się to zmieni. Mężczyzna dostaje bowiem ultimatum – albo podpisze z nim umowę, albo może pożegnać się z dalszą pracą w agencji.
Tylko jak przekonać do współpracy dorosłego mężczyznę, do którego najlepsi agenci dobijają się drzwiami i oknami?
A Polish author writing under a pseudonym. In her books, she likes to touch on important topics and make the reader reflect. She loves writing romances with characterful women and men who can be considered a walking green flag. In private, a happy mother, wife and owner of two cat rascals.
Od lat czytam tylko MM, żadna to nowa informacja 😉 Jednakże na polskim rynku jest tych książek naprawdę mało - i to zarówno tłumaczeń, jak i rodzimych autorów/autorek. A jeżeli już coś się pojawia, to jest to najczęściej YA. Zatem, jak zobaczyłam, że pojawił się polski romans sportowy MM, w dodatku z dorosłymi bohaterami, to musiałam koniecznie sprawdzić i przeczytać.
Ależ to był błąd 🤦♀️🥴
Romans sportowy... tiaaaaa. Nie wystarczy jednego z bohaterów zrobić koszykarzem, a drugiego agentem sportowym, do tego dorzucić coś o kontrakcie, ze dwie nazwy najbardziej znanych zespołów NBA, jakiś jeden niby-mecz i kilka luźnych wtrętów na temat koszykówki i zawodników, żeby książka mogła należeć do tego gatunku. Właściwie, to dla niej specjalnie powinnam sobie zrobić półkę na GR, która miałaby tytuł "książka, która udaje, że jest..."
Liam Bates i Lance Berry. Naprawdę nie było innych liter alfabetu??? Można by powiedzieć, że od tego są właśnie dwa POVy, żeby wiedzieć, który bohater jest który. Ale, żeby tak było, one musiałby się różnić - choć trochę. Nie muszę chyba dodawać, że to nie ta sytuacja 😜 Pomimo, iż teoretycznie były prawie zawsze naprzemienne (z małymi wyjątkami), to i tak można było się zorientować, który bohater prowadzi teraz narrację dopiero po tym, jak coś zostało wspomniane w rozmowie, bądź z jego - nazwijmy to szumnie - monologów wewnętrznych. A i tak w trakcie rozdziału można się było zgubić parę razy - jakby na to nie patrzeć, to w sumie mistrzostwo świata 😜 Szczerze mówiąc, to do końca miałam problem, żeby ich rozróżnić...
No i nasi MC 😂 Autorka dość często przypomina, ile mają lat lub ile mieli, jak się rozstali po raz pierwszy i jaki długi czas minął od ich rozstania (żeby można było w głowie szybkie działanie zrobić 😜) - ma to sens, bo gdyby nie ta informacja, spokojnie można by odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z ludźmi w przedziale wiekowym gdzieś tak 16-18? może 20? Od czasu do czasu również z małymi wycieczkami do przedszkola, żeby spotkać rozwydrzonego bachora 😉 Ich stabilność emocjonalna była na poziomie nastolatka naładowanego po uszy hormonami, doprawionego dodatkowo wódką z energetykiem, toną cukru i jeszcze czymś 😉 Ich rozmowy i zachowania nie odbiegały od tego. Prym wiódł w tym koszykarz. Czysta kartka papieru leżąca na płask mogłaby ich zawstydzić głębią psychologiczną, osobowością i charakterem. Uczucia można było szukać jak igły w stogu siana - za to pożądania, seksu w myślach i czynie było sporo. Bo nie zauważyłam, żeby na czymś innym opierał się ich związek...
Do tego styl 🤦♀️ Dramatyczny. Poniżej tylko jeden przykład czegoś, co wywoływało u mnie ciarki...
"Wchodzę do łazienki, skąd dociera do mnie szum wody. Liam właśnie wylewa na dłoń żel. Prysznic jest przeszklony, więc wyraźnie widzę napinające się mięśnie ramion, gdy mężczyzna unosi ręce, żeby umyć włosy. Podchodzę bliżej i nie zastanawiam się dwa razy, czy skorzystać z jego wcześniejszej propozycji, czy też nie".
"Powoli przesuwam spojrzeniem po jego ciele. Gdyby ktoś na mnie spojrzał tak, jak ja teraz patrzę na Liama, moje ciało stanęłoby w płomieniach. Sądząc po tym, jak mężczyzna zaciska palce na materiale spodenek na udach, chyba wywołuję w nim podobną reakcję".
To tylko mała próbka czegoś, co mnie doprowadzało do szału (dla informacji - to nie jest jedna scena, tylko fragmenty z dwóch dowolnie wybranych 😉). Gdyby słowo mężczyzna, wstawiane najczęściej zaraz w następnym zdaniu po wymienieniu imienia bohatera, pojawiało się jeszcze raz na jakiś czas, kilka raz w całym tekście, to może bym jakoś to przeżyła, nie rzucałoby się tak w oczy. Ale to jest non stop 👀 U obydwu bohaterów 👀 Po co?
Nad resztą nawet nie chcę się znęcać...
Zatem spokojnie mogę napisać, że... NIE. Po prostu... NIE.
3,5/5⭐️ Przyjemny styl i naprawdę fajni bohaterwie. Taka luźna książka na wieczór. Jedyne czego mi brakowlao to właśnie tej koszykówki.
Sportowy romans bez sportu, treningu czy mecze były tylko wspominane ale ten wątek w ogóle się nie pojawiał a szkoda, bo naprawdę liczyłam na coś więcej z tej koszykówki.
Niech was nie oszuka okładka! W tej książce nie doświadczymy koszykówki. Historia dwóch byłych kochanków, których przyciąga do siebie nie tylko rychła współpraca, ale też ogromny pociąg do siebie odbywa się między sezonami koszykarskimi. Dlatego jesli jestescie tu dla sportu, a nie dla erotyka z treściami dotykającymi nietolerancji dla osób heteronormatywnych to możecie sobie odpuścić.
Mam problem z ocenieniem tej historii. Bo widać po niej, że autorka ma spory potencjał. Momenty, kiedy w grę wchodzą emocje czy też poważne zwroty akcji są naprawdę mocnymi stronami książki i do dzięki nim ją naprawdę doceniam. Plusem jest też to, że książkę czyta się bardzo szybko. Na minus dla mnie osobiście wypadały wszelkie treści erotyczne, których w książce jest naprawdę dużo, ale które są całkiem powtarzalne, zwłaszcza opisy tego co dzieje się w bokserkach bohaterów. Po kolejnej podobnej scenie przestałam je po prostu czytać, bo uznałam, że nic nie wniosą do mojej dalszej lektury, bo już wiem jak będą napisane i co się będzie działo - będzie skupienie się na opisie anatomii i reakcjach czysto fizycznych. Pierwszy raz spotkałam się też z określeniem "wpuszczanie kogoś do tyłka" .
Jeśli chodzi o zachowanie bohaterów zarówno pod względem fizjologicznym, jak i myślowym to totalnie dałabym im z 15 lat mniej, gdybym nie wiedziała ile lat tak naprawdę mają. Lance, poważny menager, wybiegający w ramach wyzwania nago po pijaku z domu gwiazdy, przy którym na pewno czają się paparazzi? Już od początku wiadomo było, że nic dobrego z tego nie będzie. Lance ogólnie ma być tym lepszym, tym który więcej przeszedł, tym, który nie boi się coming outu, ale widać było, że zdanie zmienia jak w kalejdoskopie - raz ma takie "jak Liam zrobi pierwszy krok, to nie mam nic przeciwko temu", a zaraz w drugiej scenie jego myśli na temat Liama oscylują "Nianawidzę tego człowieka za jego błędy sprzed 16 lat i nic tego nie zmieni, podduszę go w złości", a potem znowu "Chcę dla ciebie jak najlepiej, chcę cię chronić". Jemu zabrakło jakiejś porządnej terapii po tym, co przeszedł.
Mimo tych moich frustracji wobec braku logicznego zachowania bohaterów oraz mojego braku zainteresowania sposobem, w jaki napisane są sceny erotyczne i tak jestem zadowolona z tego, że sięgnęłam po książkę. Tak jak mówię - widać, że autorka ma potencjał, pisarsko całkiem nieźle wypada i uważam, że absolutnie nadal powinna pisać i się rozwijać. Tylko korekcie pogrożę palcem za brak przecinków przed "a" ;).
“Pragnę, żeby oszalał na moim punkcie dokładnie tak samo, jak ja oszalałem na jego”.
[ współpraca reklamowa: @wydawnictwokreatywne ]
Lance – agent sportowy, który został zraniony szesnaście lat temu przez pewnego mężczyznę.
Liam – arogancki koszykarz, który zranił szesnaście lat temu osobę, na której mu bardzo zależało.
Po latach, ich drogi krzyżują się ponownie. Dla Lance’a nie jest to przyjemne spotkanie. Nienawiść to jedyna rzecz którą czuje do Liam’a, ale czy na pewno?
Właśnie “One Shot” jest moim przekroczeniem granic. Dosłownie. Wcześniej nie przeszło mi przez głowę żeby sięgnąć po książkę z romansem MM, jednak gdy zobaczyłam, że taka historia została napisana przez Lenę… Nie mogłam przejść koło tego obojętnie.
Najzwyczajniej w świecie mnie urzekła.
Od początku do końca byłam niesamowicie mocno zaangażowana emocjonalnie. Przeżywałam każdą chwilę wraz z bohaterami. Wątpiłam w ich wybory, złościłam się, rozpływałam. “One Shot” to jedna z tych powieści w których naprawdę łatwo odnaleźć dom. Poczucie bezpieczeństwa i pełnego zrozumienia.
Historia Lance’a i Liam’a nie należy do łatwych. Życie rzuciło mężczyznom wiele kłód pod nogi. Mimo krętej drogi, znaleźli odpowiednią ścieżkę, która poprowadziła ich w swoje ramiona. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka byłam szczęśliwa, gdy postawili na 𝐬𝐢𝐞𝐛𝐢𝐞 – nie martwiąc się o konsekwencje.
„One Shot” to powieść o miłości, która nie zna granic, a o którą warto walczyć, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Opowiada o rzeczach, na które często trzeba poświęcić czas, bo ich zdobycie bywa trudne: druga szansa, wybaczenie, odbudowanie zaufania po zranieniu.
Akceptacja samego siebie czasami wydaje się niemożliwa, ale wsparcie bliskiej nam osoby jest bezcenne. Warto otworzyć serce na tych, którzy kochają nas ponad wszystko.
Nie dałam rady na końcówce już i po prostu wertowałam te strony. Cieszę się, że jej nie kupowałam, bo to zmarnowane pieniądze. "Jęknął gardłowo" to smaczek typowy z wattpada, jakby ktoś miał zgadywać, gdzie ta historia powstawała. Dla mnie za szybko bohaterowie zmieniali swoje zdanie i charaktery, zwyczajnie to dla mnie sztuczne. Budowanie ciągłego napięcia seksualnego, żeby potem była mini drama i tak w kółko. Nie jest to godna pozycja do polecenia z literatury dla dorosłych z reprezentacją osób lgbt+. Takich książek na naszym Polskim rynku jest naprawdę mało, ale nawet od biedy nie sięgnęłabym drugi raz po One shot. Zapomnę o niej szybciej, niż zajęło mi jej przeczytanie.
Napięcie na początku książki było fajne i ekscytujące ale szybko się skończyło i całość zamieniła się w słabego pornosa bez ciekawszych wydarzeń. Nie przeczytałem całej i nie zamierzam.
Twórczość Leny znam od dawna — czytałam jej poprzednie książki i w większości bardzo mi się podobały. Do tej historii jednak zabierałam się stanowczo zbyt długo. I jedyne, co mogę powiedzieć, to że żałuję, iż zajęło mi to aż tyle czasu, ponieważ jestem w niej totalnie zakochana. Od pierwszych stron zostałam wciągnięta w wykreowany przez autorkę świat, dzięki czemu równie szybko udało mi się polubić głównych bohaterów. Przeżywałam wszystko razem z nimi — niejednokrotnie miałam łzy w oczach, a zdarzały się także momenty, w których się popłakałam.
Kiedyś nie sięgałam po książki, w których pojawia się wątek miłości do dwóch chłopaków, ale teraz stałam się ich ogromną fanką. Mimo że dotąd przeczytałam tylko trzy takie historie, wiem, że będzie ich znacznie więcej.
Minęło szesnaście lat, odkąd drogi Lance'a i Liama się skrzyżowały. Na pozór mogłoby się wydawać, że nic już ich nie łączy — że każdy poszedł swoją drogą, a żal i ból złamanego serca to już przeszłość. Nic bardziej mylnego. Można kogoś nie widzieć przez długi czas, ale wystarczy jedno spotkanie, jeden moment, by wszystko runęło jak domek z kart. Pozostaje wtedy uśpiony żal, ból i mnóstwo niewypowiedzianych słów, które kiedyś mogłyby zmienić naprawdę wiele. Ale strach był zbyt silny, by się z nim zmierzyć. A czasu, jak wszyscy wiemy, cofnąć się nie da.
Lance jest agentem sportowym. Obraca się w świecie koszykówki, więc — chcąc nie chcąc — nie może całkowicie unikać Liama. Choć gdyby tylko mógł, zrobiłby wszystko, by się od niego odciąć. Stara się za wszelką cenę unikać konfrontacji i spotkań twarzą w twarz. Jednak pewnego dnia dostaje ultimatum: albo podpisze z Liamem kontrakt, albo może pożegnać się z pracą w agencji. Nie jest z tego zadowolony, ale wie, że musi schować urazy głęboko w sobie i zachować się odpowiedzialnie. To jednak nie będzie łatwe.
Liam to koszykarz, który w pełni poświęca się sportowi. Bardzo dba o swoją prywatność, ale ukrywa coś przed wszystkimi. Mówiąc precyzyjniej — wciąż szuka siebie i próbuje zaakceptować to, że darzy uczuciem pewnego mężczyznę. Jednak strach przed ujawnieniem jest ogromny. Nie chce rozgłosu, a wie, że jako popularny sportowiec nie uniknie zainteresowania. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak bardzo ponowne spotkanie z osobą, której kiedyś złamał serce, odmieni jego życie. I sprawi, że nic już nie będzie takie jak kiedyś.
Jestem ogromną fanką tego, w jaki sposób została ukazana ich relacja. Widać było, że nie pałają do siebie sympatią — że żal i gniew nadal w nich tkwią. Jednak z każdą kolejną stroną dało się zauważyć, jak powoli zmieniają nastawienie i ponownie otwierają na siebie. Jak buduje się między nimi ponowne zaufanie. Liam coraz częściej zdaje sobie sprawę, że nie może dłużej bać się ujawnić tego, kogo kocha — że nie powinno to nikogo obchodzić, dopóki nie krzywdzi innych. Ich niektóre rozmowy były tak szczere, że wywołały we mnie łzy. Nie raz, nie dwa, miałam ochotę ich po prostu przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale jak to w życiu — nie zawsze jest tylko pięknie i kolorowo. I u naszych bohaterów również nie obyło się bez trudności. Pytanie tylko: czy będą mieli w sobie wystarczająco odwagi, by poradzić sobie z tym wszystkim po raz drugi? Czy strach znów nie okaże się silniejszy?
Ta historia pokazuje, jak brak szczerej rozmowy i strach mogą zniszczyć coś pięknego. Jak trudno czasem być w pełni sobą i zaakceptować swoją orientację. I jak to często my sami nie pozwalamy sobie na szczęście. Przede wszystkim jednak ukazuje, jak trudno bywa przyznać się do siebie samego — nie przed innymi, ale przed samym sobą. I zaakceptować to, kim naprawdę jesteśmy.
To się czyta jak taką lepszą książkę z wattpada. Jest czasem bardzo absurdalnie, bohaterowie zachowują się czasami jakby mieli chorobę dwubiegunową, wiele rzeczy dzieje się bez przyczyny. Jako książka czytana dla relaksu jest przyjemna.
Lance'a i Liama kiedyś coś łączyło. Teraz jedynym wspólnym zamiłowaniem jest wzajemna nienawiść i koszykówka. Przez kilka lat się unikali, lecz wszystko zaczyna się zmieniać, kiedy Lance'owi zostaje postawione ulitamtum...
To było moje pierwsza książka mlm( jako wątek poboczny już miałam z nią styczność) i muszę przyznać, że bardzo mi się podobała, choć nie mam jej do czego porównać, tak niesamowicie się na niej bawiłam, a sama relacja bohaterów skradła mi serce bezpowrotnie.
W ostatnim czasie ja i wątek drugiej szansy się nie lubiliśmy, lecz ta historia, na nowo mnie do niego przekonała. Został przedstawiony w urzekający sposób, nie włączając zarazem w fabułę niepotrzebnych elementów i zapychaczy. Sposób w jaki bohaterowie na nowo się poznawali i starali o siebie był pełen uczuć i pasji. Ich historia nie była prosta, duchy z przeszłości miały na nich duży wpływ, lecz to właśnie zmagania, które były z nimi związane bardziej mnie do nich przywiązały.
Uwielbiam sposób w jaki autorka wykreowała postacie, gdyż przemiana jaka zaszła w agencie sportowym była przepiękna. Z początku skryty student, później pewny siebie mężczyzna, który zna swoją wartość. Liam, cały czas obwiniał się o sytuację z przeszłości, która miała na niego duży wpływ, jego postać była złożona, a poznanie jego prawdziwego ja, było czymś czego bardzo potrzebowałam.
Jeśli poszukujecie książki, która poświeceniem bohaterów oraz ich głęboką relacją zapadnie wam na długo w głowie, gdzie zostanie pokazana ta druga strona życia sławnych osób, to zdecydowanie powinniście sięgnąć po "One shot".
One Shot to historia , która jest dla mnie definicją komfortu. 🥹🧡 Cudownie było wrócić do tych bohaterów i móc poczuć to samo co czułam w trakcie czytania tej historii na wattpadzie. Mimo tego, że nie zbyt często sięgam po romanse MLM tak ten ma specjalnie miejsce w moim sercu. Ten tytuł już zasze będzie miodem na moje serce. 💜
ale to mi się podobaloooooooo!!! właściwie nie spodziewałam się tego po tym jak okropnie się odbiłam od innej ksiakzi autorki, ale ta okazała się wspaniałym zaskoczeniem. kocham romanse mlm, a ten był cudowny! jedyne co mi przeszkadzało to że bohaterowie mają po 36 lat a zachowywali się przez większość czasu jak dzieciaki z podstawówki, ciągle się obrażali zamiast normalnie pogadać itp
Miało być enemies to lovers ale enemies to oni są tylko na pierwszych 10 stronach co mi nie przeszkadzało aczkolwiek jeśli ktoś się nastawi na ten trope to będzie rozczarowany.
Nie miałam pojęcia że to o agencie Milesa z CA i miło się zaskoczyłam
Anyways było super ale rozdział dodatkowy mógłby być dłuższy bo chce więcejjjj
No kuuurcze - brakowało mi tej koszykówki tutaj, były jakies wspominki o niej, ale bardzo mało. Mimo wszystko dobrze sie bawilam i bardzo szybko sie czytało! Plus mam wrażenie, że gdzieś już to czytałam T-T
Niektóre wątki, tj. rodzice Liama, moglyby byc bardziej rozwinięte
To coś nawet nie jest zabawne, ciekawe, ani romantyczne. Jedną chemią, jaką można poczuć, to ta służąca do podtrzymywania życia, bo już po 3 rozdziale można stwierdzić, że ta książka to truchło. Bohaterowie bez logiki, 40latkowie z odzywkami jak nastolatki, ,,przyjaciele" zakładający się o orientację przyjaciela, agent sportowców, podobno pracoholik, ale nigdy nie pracuje. Wow. Do tego styl jak z czata gpt, któremu kazali przetłumaczyć słabą książkę z angielskiego na nasze i macie One shot. Całość mogłaby się skończyć po 10 rozdziałach, ale oczywiście trzeba to sztucznie i nudno rozdmuchać. Tragedia, nie polecam. Koszykówka to już jest lepiej pokazana w High School Musical. Reprezentacja LGBT+ to też dno, sprawdzone tylko do cielesności, gdzie tu emocje, pokazanie, że im rzeczywiście na sobie zależy? Nie ma na to czasu, bo muszą się lizać.
Każdy z nas skrywa w sercu takie rany, których naprawienie przychodzi z wielkim trudem, a wspomnienia nieprzyjemnych wydarzeń jedynie przywołują falę goryczy.
Przeszłość bywa okrutna, a popełnione błędy uwielbiają o sobie przypominać w najmniej odpowiednim momencie.
A Lance Berry doskonale o tym wiedział.
Od szesnastu lat nosił w sobie żal po utracie tego, na czym mu najbardziej zależało... a raczej po utracie kogoś, komu pragnął podarować cały świat. I chociaż chciał ruszyć dalej i zapomnieć o wszelkich nieprzyjemnościach, było to praktycznie niemożliwe, ponieważ Liam Bates wciąż mieszał w jego życiu – nawet jeżeli robił to nieświadomie.
Oboje wzajemnie się unikali. Próbowali omijać szerokim łukiem i udawali, że nic ich nie łączyło, jednakże los nie chciał dać im o sobie zapomnieć...
Lena M. Bielska spełniła moje książkowe marzenie w chwili, gdy tylko wpadła na pomysł stworzenia tak niesamowitej, pięknej i szczerej historii. „One Shot” to zupełnie nowe, świeże, a przede wszystkim wyjątkowe spojrzenie na coś tak ważnego, jak miłość. Ponieważ ta posiada wiele pięknych wymiarów i cudownych postaci.
Brakowało mi takiej książki.
Pozycji, która ukazałaby nam dumną queerową reprezentację w miejscu innym, niż szkolne korytarze. „One Shot” przedstawia przeżycia dwójki dorosłych mężczyzn, którzy każdego dnia muszą podejmować się nowych wyzwań. Liam nieustannie dba o swoją pozycję w koszykarskiej drużynie Lakersów, natomiast Lance pozyskuje coraz to lepszych zawodników, aby utrzymać stanowisko świetnego agenta sportowego.
Pokochałam tę historię już od pierwszej strony i nie ma chwili, w której bym o niej nie myślała. Za każdym razem, gdy tylko jej obraz ukaże się w mojej głowie, na usta ciśnie mi się ciepły uśmiech. „One Shot” zachwyca czytelnika swoim pięknym urokiem, prawdziwością bijącej od relacji chłopaków, a także trudnymi przeżyciami, z którymi ci zmuszeni są walczyć. Lena ma to do siebie, że nie potrafi oszczędzać stworzonych przez siebie bohaterów, jednak ma to swój wyjątkowy urok. Dzięki temu możemy poznać ich bliżej, zaprzyjaźnić się z nimi, a także w pełni się z nimi zżyć.
Książki stworzone przez Lenę mają specjalnie miejsce w moim książkowym sercu. To jedna z tych autorek, po której historie sięgam w ciemno i wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie. Styl Leny jest jednym z najprzyjemniejszych, jakie miałam okazję spotkać w swojej czytelniczej karierze, a dzięki temu ta lektura to idealne wynagrodzenie po ciężkim dniu. Przez „One Shot” dosłownie mamy okazję płynąć, a jednocześnie przeniknąć do samego środka akcji, w której nie będziemy mogli kręcić nosem na nudę. Nie zabraknie nam tutaj również masy emocji, które będą wylewać się z każdej strony, a także scen, przez które nie będziemy mogli przestać się śmiać na cały głos. "One Shot" to pozycja wręcz idealna pod każdym, możliwym względem!
Lance i Liam. Liam i Lance. Ach… nie sądziłam, że pewnego dnia ktoś będzie w stanie aż tak zawrócić mi w głowie, ale proszę! Ci panowie dosłownie stanęli na wysokości zadania i w pełni zagarnęli sobie moje książkowe serce. Gdybym mogła, prawdopodobnie przez najbliższy tydzień bym wam o nich opowiadała, ale nie chciałabym wam zabierać możliwość samodzielnego poznawania ich losów. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie szepnęła choćby drobnego słówka na temat tej dwójki… Hmm, ich idealny opis? Przeciwieństwa się przyciągają! Lance twardo stąpa po ziemi i ciężko przychodzi mu głośne mówienie o emocjach, chociaż nie kryje się z nimi zbyt szczególnie, ponieważ potrafi grać w otwarte karty, gdy tylko ma taką możliwość. Od Liama natomiast bije ciepło, od którego niemożliwym jest się uwolnić i pomimo popełnionych w przeszłości błędów, czuć od niego szczerą dobroć, której brakuje w naszym świecie. Oboje w perfekcyjny sposób się dopełniają i sprawiają, że czytelnik nie może się od nich oderwać.
Kocham każdy element, który składa się na budowę ich relacji. Jest ona wyjątkowa i tworzona praktycznie od podstaw, a fakt, że możemy obserwować każdy jej etap, jest niesamowitym doświadczeniem. Liam i Lance musieli wspólnie pokonać naprawdę długą drogę, aby na nowo sobie zaufać, a tym samym pozwolić na coś, co umożliwi im osiągniecie pełni szczęścia. Lena postawiła w ich relacji na szczerość, a także swego rodzaju realność. Nie natkniemy się tutaj na przesłodzoną historię, a taką, która pozwoli nam spojrzeć na świat w zupełnie inny, a przede wszystkim lepszy i znacznie szerszy sposób.
„One Shot” to jedna z tych książek, które mogłabym czytać praktycznie codziennie i jestem pewna, że dalej by mi się nią nie znudziła. Nie mam pojęcia, co takiego Lena włożyła w tę pozycję, iż wciąż zajmuje ona moje myśli, ale muszę jej za to z tego miejsca całym swoim sercem podziękować, ponieważ moja miłość do książek narodziła się na nowo. Losy tej wyjątkowej dwójki zawładnęła całym moim sercem, umysłem, a także duszą i mam nadzieję, że wy również pokochacie ich tak samo mocno!