Oto świat, w którym lisy płaczą, a dzieci mówią językiem ptaków.
Nowa powieść autorki nominowanej do Paszportów "Polityki" i Nagrody Literackiej NIKE.
Rumunia, lata 80. Świat jak z poetyckiego koszmaru albo zmysłowego bad tripa, w którym sieroty uprawiają śmieciowy szamanizm, a kobiety karmią świńskim mlekiem.
Cosmina jest hersztką wyśnionej wspólnoty dzieci, które wytwarzaj swoje własne, cielesne rytuały. Te sieroty nie znają dotyku. Co dzieje się z ciałem, które nie jest dotykane? Cosmina zabiera pobratymców w drogę do ich własnej mitologii.
Lenuta, pracownica sierocińca, funkcjonuje w sieci wrogości i nieufności związanej z niesławnym dekretem 770. Jednak największego wroga ma w swoim własnym synu. Kiedy Lenuta ma stawić opór, sięga po beznadziejnie radykalne środki.
Ta transowa opowieść nie poddaje się dyktatowi realizmu. Zabiera do wnętrza ciała, ukazując, że to co fizjologiczne jest polityczne.
mroczno-lebdowy język tej książki mnie zachwycił: ciała się w niej rozlewają, rozwarstwiają, wykręcają, ściskają, odchodzą od kości, zezwierzęcają, oczy uciekają z czaszek i patrzy przez nie głód, wszechobecna bieda, rozkład materialny i społeczny, ale cały czas towarzyszyło mi pytanie - co dalej? - na które nie znalazłem odpowiedzi, ponieważ książka kończy się, zanim dobrze się zacznie, składa obietnice, stos poskręcanych, zdeformowanych, ekscytujących obietnic, i nie wychodzi poza sytuację początkową, nie eksploruje dziwnych sierocych rytuałów, relacji syna z matką, niczego, choć forma tak głośno daje znać, że chce powiedzieć coś więcej
Surrealistyczna powieść, która wprawia w dyskomfort od pierwszej strony. Ściskająca w środku reprezentacja traumy kobiet, którym odbiera się możliwość decydowania o reprodukcji i traumy dzieci, którym nie zaspokaja się podstawowych potrzeb. Jeszcze nigdy deformacja, brzydota, ból, i cielesność, która nie zdaje się być w obrębie zwyczajnych granic, nie były tak poetycko wyartykułowane. Nie jest pewna jak się z tym czuję. Te słowa sączą się, lepią, stają w gardle i dławią. Najbardziej fascynujące bylo przedstawienie jak wyrzucone poza nawias społeczeństwa sieroty tworzą swoją własną koszmarnie zakrzywioną rzeczywistość i kosmologię. Co to za świat, gdzie dotyk jest walutą praktycznie nie do zdobycia? Kalejdoskop postaci wyniszczonych życiem, głodem, strachem, brakiem prospektów i jakości życia…Pustka w oczach i pustka w sercu.
„W domu jest tak gęsto od niewypowiedzianych słów, że nie ma gdzie postawić stopy.”
Język spleciony ciasno z opowieścią, opowieść jak z koszmaru albo (a więc) najgłębszego doświadczenia. Udawanie nierealności, które podbija tylko bezwzględność świata (tak to trzeba robić).
Warto, byle powoli i w momentach, w których możecie coś książce też dać (niepodzielną uwagę, otwartość). Odpłaci się z nawiązką.
Gdyby była to czysta fikcja, wymysł autorki, byłaby to czysta abstrakcja. Jednak to fikcja oparta na faktach, i to jest przerażające. Lektura bardzo niewygodna.
Nie wiem co tu jest lepsze: pomysł czy wykonanie. Przefantastyczny język! Brud i metafizyka. Horror i baśń i najbrutalniejszy realizm. I Herta Müller vibe 🖤 Ale nie czytajcie tego, to jest serio tylko dla odważnych.
„Mowa chleba” przenosi czytelników do surrealistycznej Rumunii lat 80., malując obraz świata, który wydaje się zarówno poetycki, jak i przerażający. Autorka, uznawana za jedną z najciekawszych współczesnych pisarek, łączy elementy magii i realizmu, tworząc narrację, która wciąga i hipnotyzuje. W tym świecie lisy płaczą, a dzieci mówią językiem ptaków, co nadaje całej historii wyjątkowy, niemal bajkowy charakter.
Główna bohaterka, Cosmina, jest liderką grupy sierot, które zmagają się z brakiem dotyku i bliskości. W ich zmysłowym świecie cielesne rytuały stają się formą ekspresji i protestu przeciwko okrutnym realiom otaczającego ich świata. Cosmina staje się symbolem ich walki o tożsamość i przetrwanie. Jej postać jest pełna wewnętrznego bólu, ale również determinacji, co sprawia, że czytelnik z łatwością się z nią identyfikuje.
Z kolei Lenuta, pracownica sierocińca, jest złożoną postacią, która zmaga się z własnymi demonami, będąc jednocześnie ofiarą i sprawczynią. Jej relacja z synem, a także walka z wrogością i nieufnością, tworzy silny emocjonalny ładunek, który popycha fabułę do przodu. Lenuta sięga po radykalne środki w obliczu beznadziei, co prowadzi do dramatycznych zwrotów akcji, zmuszając czytelnika do zastanowienia się nad moralnością i wyborem w trudnych sytuacjach. Książka jest niezwykle bogata w symbolikę i metafory, a autorka z powodzeniem łączy to, co fizjologiczne, z politycznym wymiarem życia. W kontekście historycznym, odniesienia do niesławnego dekretu 770, który zakazywał aborcji i środków antykoncepcyjnych, nadają opowieści głębię, przypominając o traumach przeszłości. Przez pryzmat postaci Cosminy i Lenuty, autorka ukazuje, jak system opresyjny wpływa na ciała jednostek, podkreślając, że nie można oddzielić polityki od osobistych doświadczeń.
Styl pisania jest niezwykle poetycki, a opisy pełne są zmysłowości. Każda strona tętni życiem, a emocje postaci są wyrażane w sposób intensywny, niemal namacalny. Przez transowy rytm narracji czytelnik ma wrażenie, że staje się częścią tej dziwacznej, niepokojącej rzeczywistości. Powieść ta nie tylko porywa w niezwykły świat wyobraźni, ale także skłania do głębokiej refleksji nad kondycją ludzką, traumami i relacjami w trudnych czasach. To dzieło, które z pewnością zasługuje na uwagę miłośników literatury, pragnących zgłębić złożoność ludzkich doświadczeń w kontekście politycznym i społecznym. Polecam ją każdemu, kto szuka czegoś więcej niż tylko prostej fabuły — to książka, która pozostaje w pamięci na długo po jej przeczytaniu.
Bardzo dobra, trudna, wymagająca, fascynująca wynalezieniem niezwykłej formy literatura, która opisuje doświadczenia niewymawialne, doświadczenia dzieci pozbawionych języka, miłości, dotyku, bliskości - co za inwencja, co za literacka robota!
Czytałem tę relatywnie krótką powieść, bo liczącą 235 stron, kilka miesięcy, podchodząc do niej jak do jeża wystawiającego kolce. Świat tej powieści przyciągał mnie swoją brzydotą, emocjonalną strasznością - np. zbuntowany na swoją milczącą, wyniszczoną matkę chłopiec, szuka czułości i ciepła w wymionach maciory... albo łysa dziewczynka - Cosmina - z sierocińca, której jedyne doświadczenie dotyku to ściskające jej potylicę palce kobiety, która przyniosła ją jako niemowlę do podziemnej sali sierocińca. Ciało Cosminy, tak absolutnie i radykalnie pozbawione dotyku, odkrywa, że przełykanie przedmiotów dostarcza niezwykłych dotykowych doznań. Dlatego Cosmina będzie połykać każdy napotkany na podłodze śmieć... Tak, Cosmina stworzyła własny kosmos, ład, porządek na opak, makabryczne rytuały w świecie, który jest bardziej groteskowy niż najbardziej wyszukana literacka groteska.
Ponieważ w tle tej powieści majaczy upiorny kontekst historyczny, realia komunistycznej Rumunii lat 80. i obowiązujący wówczas całkowity zakaz aborcji, który, jak rozumiem, doprowadził do niezliczonych patologii społecznych. To sprawia, że te na pierwszy rzut oka niemożliwie absurdalne historie nabierają koszmarnej realności i domagają się zrozumienia. I dawno nie czytałem już książki, która zmuszałaby mnie do takiego wysiłku zrozumienia.
Niecierpliwych lub wątpiących, że to, co czytają, ma jakiś dający się poskładać sens, zapewniam, że ostatni rozdział dostarczy pewnych ważnych odpowiedzi. Aczkolwiek nie wszystko stanie się jasne – bo i jakże zrozumiała mogłaby być rzeczywistość tak bardzo nieludzka?
Chylę czoła przed dokonaniem Autorki. Jej "Bestiariusz nowohucki" dał już przedsmak tej fantasmagorii, z jaką przyjdzie się mierzyć czytelnikom jej drugiej powieści. I na koniec: mimo historycznego sztafażu, nie sądzę by Łapczyńska napisała powieść o przeszłości. Myślę, że podobnie jak "Droga" Cormaca McCarthy'ego, która w przebraniu powieści postapo opowiada o świecie, z którego niemal zniknęły światło i ciepło, również "Mowa chleba" jest dojmującą diagnozą naszego coraz bardziej zatomizowanego, wyzbywającego się ludzkich odruchów świata.
Rumunia, lata 80. Świat jak z poetyckiego koszmaru albo zmysłowego bad tripa, w którym sieroty uprawiają śmieciowy szamanizm, a kobiety karmią świńskim mlekiem. Cosmina jest hersztką wyśnionej wspólnoty dzieci, które wytwarzaj swoje własne, cielesne rytuały. Te sieroty nie znają dotyku. Lenuta, pracownica sierocińca, funkcjonuje w sieci wrogości i nieufności związanej z niesławnym dekretem 770. Jednak największego wroga ma w swoim własnym synu. Kiedy Lenuta ma stawić opór, sięga po beznadziejnie radykalne środki. Ta transowa opowieść nie poddaje się dyktatowi realizmu. Zabiera do wnętrza ciała, ukazując, że to co fizjologiczne jest polityczne.
Brud, znieczulica – te dwa słowa przewijały mi się przez książkę. Niepełnosprawne, zdeformowane dzieci trafiają do rumuńskiego sierocińca. Karmione mieszanką świńskiego mleka i wody. Trzymane w piwnicy, bez dostępu do miłości i światła. Nie jest to miejsce, w którym dziecko może doczekać lepszego jutra. Opiekunki, które zajmują się nimi, boją spojrzeć w oczy, aby dziecko nie rzuciło uroku. W ten sam sposób wychowują swoje dzieci. Bez miłości i nadziei. Dzieci walczą o przetrwanie i odrobinę matczynego ciepła. Biorą udział w transowych rytuałach, by na chwilę poczuć się lepiej.
Autorka przedstawia naturalistyczną i dominującą historię. Pomiędzy wierszami wspomina o Dekrecie 770 i konsekwencjach aborcji. Powieść nieszablonowa, nasiąknięta bólem. Surrealizm w najwyższym stopniu. Powieść, która balansuje na granicy jawy i koszmaru, do którego jest zdolny człowiek, aby zaspokoić swoje pragnienia. Książka nie jest łatwa i przyjemna. Nie każdemu przypadnie do gustu. Jednak warto, aby poczuć surrealistyczny koszmar.
"Bestiariusz Nowohucki" był dla mnie jednym z najwspanialszych doznań czytelniczych, dlatego w stosunku do "Mowy chleba" miałam duże oczekiwania. Książka oczekiwaniom nie sprostała, ale koniec końców była ciekawą lekturą. Wyrażenie "koniec końców" ma tutaj znaczenie, ponieważ początek mnie zdezorientował, zmieszał i zgubił - co podejrzewam było celem autorki - natomiast z upływem stron wyłaniała się bardzo dobra analiza, kim jest kobieta z swoimi piersiami pełnymi mleka, z ciałem dobrym do wykorzystania, ale i odczuwania przyjemności, z rekąma do harówki. Jakie oczekiwania mają dzieci, mężczyźni, ale i przyjaciółki i sąsiadki w stosunku do innych kobiet. A wszystko to ujęte w absurdalnym, mrocznym, fantastycznym domu dziecka pełnym otłumanionych dzieci-ptaków. Myślę, że muszę przeczytać jeszcze raz, żeby dotrzeć zrozumieć i połączyć wszystkie szczegóły.
Czuję, że autorka bardziej skupiła się na formie przekazu niż samym przekazie. Język użyty do tego jest bardzo kontrastowy skupiający się na opisie każdego dotyku a jednocześnie mega brutalny, wręcz turpistyczny. Nie była to przyjemna lektura i zapewne nie miała taka być w zamyśle, ale nie z powodu ordynarnego języka. Wynikała ona z chaosu narracyjnego połączonego z onirycznym klimatem książki. Należy docenić sam pomysł fabularny na "niewolnictwo cielesne" i opisanie aparatu państwa, które odbiera kobietom dostęp do decyzyjności nad ich własnym ciałem. Niestety bardzo ubolewam, że zniknęło to pod płaszczykiem narracji transowej, ale sama symbolika tam występująca ma potencjał
This entire review has been hidden because of spoilers.
Jakoś mi się slabo stawia przy tej książce stawia gwiazdki i juz kilka razy przeklikiwałam się w tę i nazad z 3 na 4 i z 4 na 3. Pewnie jeszcze mi się to zdarzy. Tym, co na pewno jednak jest godne podziwu, jest to jak Elżbiecie Łapczyńskiej udaje się z prostych słów robić awangardową tkankę literacką i kuć misterne rytmy. Ale myślę, że będzie wiele osób, którym ta książka spodoba się bardziej. I słusznie. Ja się jednak nie umiem przekonać do turpizmów i horrorów, więc nie będę zmyślać.
Jestem rozdarta, chciałabym dać więcej, tak bardzo wciągnął mnie ten surowy, surrealistyczny świat. Była to niesamowita ale także intensywna przeprawa, niestety z czasem zaczęła być coraz bardziej męcząca. Coś nie do końca zagrało, wiele pytań pozostało w mojej głowie, a cała historia się rozjechała...
Do teraz nie do końca wiem, co mam o niej myśleć. Język i styl pisarski, pełen naturalizmu i brutalizmu, z jakim nigdy się nie spotkałam. Czasem jednak czułam przytłoczenie, próbując się odnaleźć w gąszczu bohaterów i ich przykrych historii