„Osoby niebinarne nie są w stu procentach ani kobietami, ani mężczyznami. Ich tożsamość może być połączeniem tych dwóch płci, może w płynny sposób przechodzić między nimi, być trzecią, oddzielną kategorią lub całkowitym brakiem płci. I tak naprawdę tyle niebinarnych płci, co niebinarnych osób”.
Renata Kim rozmawiała z osobami niebinarnymi oraz ich bliskimi, a także z ekspertami i stworzyła pierwszy w Polsce zbiór wiedzy o osobach niebinarnych.
Dziennikarka pytała o ich codzienność, zmagania z wykluczeniem, historie coming outów i o to, jak zostały przyjęte i co zmieniły. Oddała w pełni głos osobom, które nie istnieją ani w polskim prawie, ani w społecznej świadomości, a dzięki tej książce po raz pierwszy mogą powiedzieć: jesteśmy.
To książka dająca potrzebne wsparcie tym, którzy zastanawiają się nad własną tożsamością płciową, a tym, którzy tę drogę przeszli – poczucie, że ktoś jest po ich stronie.
A przede wszystkim może być prawdziwą pomocą dla rodziców, bliskich osób niebinarnych, pedagogów i każdego kto chce zobaczyć, jak piękny i różnorodny jest nasz świat.
Kochanx, poproszę o kontakt do osoby wyznaczającej tego kto układa listę lektur szkolnych. Ja MUSZĘ z sukcesem aplikować na to stanowisko i umieścić wśród lektur m.in. tę wybitnie wartościową, aktualną i potrzebną książkę. To takie uświadamiające i uczące empatii, szacunku, tolerancji pozycje powinny być od najmłodszych lat czytane. Na ten moment nie mam słów, żeby wyrazić jak wzbogaciła, jak dużo dała mi lektura tej książki. Wszystkie moje wątpliwości i niepewności rozwiała (m.in. co do formy/sposobu zwracania się do osób niebinarnych aby ich nie urazić, nie naruszyć prywatności itp.). Równocześnie rodzierajacy, poruszający do najgłębszego jest to reportaż. Nietolerancja, trudności biurokratyczne czy w końcu i w większości kompletny brak uznania osób niebinarnych jako pełnoprawnych obywateli (tj. posiadanie takich samych praw, mozliwosci jak osoby cisplciowe) i to jak czują sie w srodku, jakie pieklo przezywaja w srodku, jaką frustrację nie mogac przetlumaczyc, ze sa zwyczajnymi ludzmi - jak Ty czy ja - a nie ideologią - to jest coś niewyobrazalnie strasznego. To jest nieludzkie traktowanie. To my - cispłciowe osoby - zwłaszcza powinniśmy być wdzięczni autorce, że podjęła ten temat, podeszła do niego w tak profesjonalny, wnikliwy i pełen szacunku sposób, a nam - pozwoliła poznać perspektywę osób niebinarnych, ich codzienne trudności, smutki, ale i momenty szczęścia i co raz liczniejsze przejawy tolerancji i chęci zrozumienia, a nie uznawania za chwilową „modę” (sic!) czy „ideologię” (sic!). To książka, którą marzy mi się, żeby każdy przeczytał.
3.5 książka ważna i potrzebna, ale nie siadł mi styl narracji i ogólnie sposób w jaki ta książka została skonstruowana, natomiast na jak najbardziej polecam jako wprowadzenie do tematu
szczerze? w końcu poczułam się zrozumiana. poczułam, że naprawdę są na świecie osoby takie jak ja i umieją funkcjonować. że to nie jest wcale coś dziwnego, że to zupełnie normalne, że mam prawo się tak czuć i moje uczucia wciąż są ważne.
Pojęcie niebinarności jest stosunkowo świeżym konceptem, które pojawiło się w masowej świadomości. Na tyle świeżym, że czasem ciężko jest zrozumieć wszystkie zawiłości nomenklatury, zaimków, funkcjonowania w języku, ale przede wszystkim podejścia do ludzi, którzy identyfikują się w ten sposób.
Publikacja Renaty Kim przybliża sytuację osób w polskim społeczeństwie poprzez liczny zbiór wywiadów z niebinarnymi osobami. Wyłania się dość skomplikowany obraz społeczeństwa, które nie do końca jest jednomyślne w np. używaniu zaimków. Jednak na pewno czego oczekują takie osoby to akceptacji. Większość z nich zdaje sobie sprawę, że żyją w swoich grupach i czują się stosunkowo bezpiecznie. Podane przykłady są socjologicznie fascynujące i pokazują jak zróżnicowane i niejednoznaczne jest społeczeństwo, ale też jak indywidualne podejście do każdego przypadku jest niezwykle istotne, bo właściwie każda przedstawiona osoba prezentuje inny wymiar niebinarności.
Najlepszym dla mnie podsumowaniem była wypowiedź pani psycholog, która stwierdziła, że co jest najbardziej potrzebne to nie tylko otwartość, ale też cierpliwość. Ze strony osób niebinarnych by być gotowymi by edukować i ze strony reszty społeczeństwa by uczyć się i poznawać siebie nawzajem.
Pozycja dla ciekawych i zagubionych w zawiłościach konceptu. Wyjaśnia i rozwiewa pewne wątpliwości, które mogą się pojawić. Polecam.
Ciekawa pozycja dla osób, które z tematyką niebinarności lub, szerzej, transpłciowości nie miały zbyt wiele do czynienia. Doceniam, że powstała, jednak nie znalazłxm tam dla siebie niczego nowego.
Reportaż ma formę wywiadu z kilkoma osobami niebinarnymi, które opowiadają o swoich doświadczeniach w wielu płaszczyznach m.in. o swoim coming out, co termin niebinarny dla nich wgl znaczy, jak to wpływa na nich na codzień, jest również rozdział z psycholożka, która doradza jak lepiej zrozumieć taką osobę i jak z nimi rozmawiać Miło się czyta, polecanko bardzo dla osób, które chcą zgłębić temat, zrozumieć lepiej swoich bliskich +1 za kontakty do fundacji wsparcia
Najbardziej podobało mi się, że cała przestrzeń została oddana osobom niebinarnym. Nie ma miejsca na mansplaining, jakieś podsumowanie tego, co czują albo jak żyją, przez osoby cispłciowe.
Natomiast bardzo nie podobał mi się tekst napisany przez autorkę, czyli wstęp. Wyglądał jak wymyślony przez ucznia na rozprawce albo wręcz z pomocą czatu GPT, w ogóle bez pomysłu i kreatywności. Czasem poszczególne wywiady przez swoją konstrukcję przypominały mi moje notatki w telefonie, a nie poważny reportaż.
✨ cytat, który najbardziej do mnie trafił: „Każdy jest w stanie sobie wyobrazić, jak to jest być niewidomym, bo każdy z nas zamyka oczy. Ale nie każdy wie, jakie to uczucie posiadać niepasujące narządy płciowe.”
Niezwykle potrzebne historie osób niebinarnych w Polsce. Renata Kim pozwala samym opowiadać lub prowadzi wywiady z osobami niebinarnymi, ich osobami partnerskimi i psychologami/psycholożkami na temat ich drogi do odkrywania swojej tożsamości, reakcji środowiska na coming out oraz o ich codziennej rzeczywistości w Polsce. Nie tylko daje świadectwo istnienia i codziennej walki o swoje prawa osób niebinarnych, nie ważne jak bardzo niektóre środowiska temu zaprzeczają i demonizują, ale i tworzy kanon literatury, po który mogą sięgać wszyscy, i w celu doedukowania się, jak i poszukiwania własnej tożsamości.
Myślę że poleciłabym w szczególności rodzicom osób niebinarnych. No i super, że w Polsce oddaje się głos tej grupie. Pomaga też trochę oswoić się z neutralnymi formami po polsku. Dla mnie wywiady w pewnym momencie były dość wtórne i nie wchodziły wystarczająco głęboko w temat, ale jako wprowadzenie super.
Byłam bardzo podekscytowana tym reportażem, bo to pierwszy polski reportaż poruszający temat niebinarności (a przynajmniej jedyny, o którym wiem; poprawcie mnie, jeśli jest inaczej).
Niestety w czasie lektury moje podekscytowanie coraz bardziej malało. Z jakiego powodu? No właśnie nie potrafię do końca go zdefiniować. Może dlatego, że czegoś mi zabrakło, a czegoś było za dużo? Nie podpasowała mi konstrukcja tej pozycji. Wolałabym, żeby w pełni skupić się na historiach osób niebinarnych, niż wplatać w między nie wypowiedzi psycholożki i seksuolożki. Rozumiem, dlaczego to się pojawiło. Dla przeciętnego Kowalskiego, który pierwszy raz styka się z pojęciem niebinarności, wypowiedzi osoby eksperckiej będą mieć ogromne znaczenie, być może kluczowe w uświadomieniu sobie, że istnieje coś poza binarnością. Tylko że ja w tym konkretnym przypadku nie jestem zwykłą zjadaczką chleba. Wychodzi tu również moje zboczenie zawodowe. Ja jako przyszła etnolożka i antropolożka, zawsze będę interesować się tym, co myślą ludzie. Nie byłabym sobą, gdyby nie było mi bliskie podejście antropologii feministycznej, w którym zwraca się uwagę na głosy wykluczonych, niesłyszanych, pomijanych na kartach historii. Dlatego w tym wypadku chciałam usłyszeć głosy osób niebinarnych.
Ponadto mam poczucie, że nie wszystkie pytania autorki były w pełni trafione albo pogłębione. Zdaję sobie sprawę z tego, że my widzimy ostateczną wersję książki. Nie mamy dostępu do wcześniejszych wersji, z których pewne rzeczy w procesie autoryzacji wypowiedzi przez osoby bohaterskie reportażu albo w ogóle w procesie wydawniczym, mogły zostać poprawione bądź usunięte. Jednak czasami czułam, że prześlizgujemy się tylko po powierzchni. Z drugiej strony tożsamość płciowa obok orientacji seksualnej, wyznania, tematów zdrowotnych czy tabu rodzinnego, należy do danych wrażliwych i w pytaniach trzeba zachować dużą delikatność i ostrożność, a czasem trzeba po prostu odpuścić. Ostatecznie Renata Kim zrobiła to całkiem dobrze. Nie czułam, żeby w którymś momencie tragicznie przekroczyła tę granicę dociekliwości i przyzwoitości. Widać, że starała się zachować umiar i znalazła złoty środek między reportażystką a człowiekiem. Podejrzewam, że przeciętna osoba odbiorcza nie zwróci na to uwagi. U mnie wychodzi moje doświadczenie antropologiczne. Mam już trochę przeprowadzonych wywiadów za sobą i widzę, gdzie można pójść dalej, co można poprawić, bo uwierzcie mi, zawsze w analizie zebranych danych wychodzi, że coś można było zrobić inaczej/lepiej.
W tym wszystkim chodzi mi chyba o to, że personalnie chciałabym, żeby książki ważne i zaangażowane społecznie były równocześnie dobrze napisane, po prostu dobrze zrobione. W innym wypadku stajemy przed dylematem, co my właściwie oceniamy: ważność tematu czy jednak merytorykę, literackość, a może wszystko po trochu?
Mam też wewnętrzny dysonans w tym, że tej pozycji nie napisała osoba niebinarna. Fajnie, że w ogóle Renata Kim i wydawnictwo wykazali zainteresowanie tematem. Widać, że coś się w tym naszym polskim grajdołku powoli zmienia. Rozumiem, że duże znane nazwisko przyciągnie więcej chętnych do kupienia książki, bo przecież wydanie książek jest takim samym biznesem jak inne i na końcu kasa się musi zgadzać. Z drugiej strony to jest trochę pozycja „o nas bez nas”. Dla mnie najwartościowsze pozycje z reprezentacją, są pisane przez osobę należącą do tej reprezentacji. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że będą wyjątki od tej reguły, bo jesteśmy tylko ludźmi, a nasze wykluczenie w jakiejś dziedzinie nie sprawi magicznie, że sięgniemy literackiego Olimpu. Super, że ten reportaż powstał, ale osobiście wolałabym, żeby został napisany przez osobę niebinarną. Skoro zależy nam na widoczności reprezentacji, to w pełni, a nie tylko w pewnym zakresie. Tym bardziej, że widoczność polskich niebinarnych osób autorskich jest praktycznie nieistniejąca.
W tym miejscu chcę zaznaczyć, że nie uważam „Pomiędzy. Historii osób niebinarnych” za złą książkę. Dla mnie największym plusem tego reportażu jest to, że autorka porozmawiała z polskimi osobami z różnych środowisk, w różnym wieku, na różnym etapie poznawania swojej tożsamości płciowej, dzięki czemu dostaliśmy cały przekrój historii, od pozytywnych, dających nadzieję, przez słodko-gorzkie, do tych bolesnych. Każda z nich tak samo wartościowa, bo oddająca jednostkowe doświadczenia. Całe spektrum przeżyć świetnie oddające spektrum niebinarności. Dodatkowo to są osoby polskie, więc zdecydowanie bliższe nam niż te z USA. Może się okazać, że to nasi bliscy, znajomi, sąsiedzi. Co bardzo dobrze zadaje kłam prawicom twierdzeniom, że „niebinarność to jakieś nowe zachodnie wymysły”. Nie, niebinarność nie zależy od czasów ani od narodowości. Niebinarność istniała „od zawsze”, bo dotyczy ludzkiej tożsamości płciowej. Jest tak polska, jak każda inna, bo niebinarność jest ludzka.
Fajne było też to, że oprócz słowniczka z pojęciami wokół orientacji seksualnej czy orientacji płciowej, pojawiły się polecenia literatury naukowej dotyczącej niebinarności, adresy polskich organizacji LGBT+ czy miejsc, w których można uzyskać wsparcie i pomoc w potrzebie. Cieszę się, że coraz więcej osób dostrzega, że powyższe informacje nie są tylko dziwnym widzimisię elgiebetów, ale świadczą o poważnym podejściu do tematu.
„Pomiędzy. Historie osób niebinarnych” to reportaż ważny, wartościowy i z całą pewnością potrzebny na polskim rynku. Jestem przekonana o jego poszerzającej horyzonty treści. Niejednej osobie po lekturze opadną klapki z oczu, a inna spojrzy dalej niż czubek własnego nosa. Najlepiej by było, gdyby ten reportaż trafił do osób enbyfobicznych (uprzedzonych do osób niebinarnych) czy transfobicznych, ale jak dobrze wiemy, tak się najpewniej nie stanie. Ci, co najbardziej potrzebowaliby tej edukacji, jakoś dziwnym trafem najbardziej od tej edukacji stronią.
„Pomiędzy. Historie osób niebinarnych” to reportaż poprawny, ale nie wybitny. Na tę chwilę nie mamy innego, więc czytajmy to, co mamy. Czy kiedyś doczekamy się kolejnego? Nie wiem, ale chciałabym, żeby niebinarność trafiła pod strzechy i z tematu tabu, stała się tematem, o którym się rozmawia przy stole na obiedzie, czego z całego serca życzę sobie i Polsce.
Bardzo, bardzo podstawowy zestaw wiedzy. Niemniej jednak, uważam, że jest to pozycja społecznie potrzebna i powinna być punktem wyjścia, takim niezbędnym minimum, z którym powinien zapoznać się każdy, a przynajmniej ci, którzy z niebinarnością nie mieli do czynienia. Tych informacji naprawdę już prościej podać się nie da, a forma też jest przystępna. Dobry wstęp, jak ktoś ma większą wiedzę (jak ja), to zostawia trochę niedosyt, mimo to jednak uważam, że jest to pozycja istotna i literatura obowiązkowa dla każdego, kto nie chce być dupkiem.
ważne. nawet jeśli się już sporo wie, to ciagle warto rozszerzać banie i uciekac przeciwko binarnym uproszczeniom.
książka daje dosc podstawową wiedze w tym temacie, co może być minusem dla tych, którzy już w nim siedzą. no i niektóre wypowiedzi są dość wtórne. ale dla osob spoza queerowej bańki super