Familie ist Wahnsinn und Liebe zugleich. Es ist das Konfirmationswochenende von Linnea. Die Tischkarten liegen bereit, die Familie ist geladen, aber die Zusammenkunft verheißt nichts Gutes. Hanne, Linneas Tante, plant die Rückkehr in ihr Heimatdorf als großen Triumph. Sie ist nicht mehr zu Hause gewesen, seit sie damals «die Dicke» war. Inzwischen lebt sie in der Großstadt und führt eine glückliche Beziehung mit einer Frau. Zu Hause angekommen wird sie mit voller Wucht von der Vergangenheit eingeholt. Linneas Vater Bård ist der erfolgreiche Mann, der immer die richtigen Entscheidungen getroffen hat. Als plötzlich alles anders läuft als geplant, gerät sein Leben aus den Fugen. Und Opa Nils will einfach nur gut sein. Doch was passiert, wenn gut nicht gut genug ist?
Eigentlich bin ich nicht so ist ein so scharfsinniger wie unterhaltsamer Familienroman über die Angst vor den Blicken anderer, aber auch über die Sehnsucht, gesehen und geliebt zu werden. Und über das Risiko, andere Menschen in das eigene Leben zu lassen.
Marie Grønborg Aubert er født i 1979 og bosatt i Oslo. Kan jeg bli med deg hjem er hennes debutbok. For åpningsnovellen i denne samlingen vant Marie Aubert novellekonkurransen Litteratur på Blå arrangerte i samarbeid med Vinduet våren 2013.
Niesamowicie niekomfortowa książka, która wnika w losy jednej rodziny podczas przygotowań do wspólnej imprezy. Aubert po raz kolejny przedstawia trudne sytuacje w taki sposób, że emocje przesiąkają przez strony do czytelnika, który może tylko obserwować jak węzeł zaciska się coraz mocniej. Uderza bardzo blisko domu, zwłaszcza perspektywa Hanne. 4,5, ale myślę, że jest szansa na podwyższenie jej po czasie, tak jak zrobiłem z „Dorosłymi”.
Marie Aubert wykorzystała rodzinne spotkanie, by poszczególnych jej członków rozłożyć dosłownie na czynniki pierwsze. Z zewnątrz to dojrzali ludzie, z mniej lub bardziej ułożonym życiem. Pod powierzchnią jednak - jak każdy z nas - często rozpadają się na kawałki, kumulując kolejne problemy, które w końcu zaczynają przytłaczać i niszczą tę fasadę pozornie uporządkowanego życia. Gęsta atmosfera i trudne relacje - takie historie zawsze mnie kupują.
Lubię Marie Aubert i, choć "Wcale nie jestem taka" nie poruszyło mnie tak, jak "Dorośli" tej samej autorki, to wciąż czułam to przyjemne intelektualne mrowienie. Lubię, że Aubert jest konsekwentna i trzyma się tego, w czym jest naprawdę dobra: pisze o ludziach niedoskonałych i pokomplikowanych, których motywacje i uczucia są świetnie zrozumiałe i nie pojawiają się znikąd. Te postaci są żywe, ich ból dotkliwy, a myśli wstydliwe wiarygodne.
Impreza rodzinna, trzy pokolenia i mnóstwo głęboko ukrytych pretensji – czy może być gorzej? Hanne, to młoda dziewczyna, która przyjeżdża do rodzinnego miasta pierwszy raz po utracie wagi. Oprócz tego, że wygląda teraz jak całkiem inna osoba, na rodzinnej imprezie pojawia się ze swoją nową partnerką. Ich związek, chociaż pozornie udany, ma w sobie wiele niepewności, spowodowanej przede wszystkim problemami Hanne z zaakceptowaniem samej siebie. Poznajemy też brata Hanne – Barda i jego córkę Linneę. Narracja Barda to jego wspomnienia z dzieciństwa i opis romansu, w który wdał się z koleżanką z pracy. Linea natomiast, opowiada nam o swoich problemach z przyjaciółką. Do tego wszystkiego Aubert dołożyła narrację Nilsa, czyli ojca Hanne i Barda, który w swojej opowieści próbuje usprawiedliwić siebie i to, do czego doprowadziło jego zachowanie. Krótka powieść Aubert to tylko jeden weekend, ale mimo że czasowo jest to tylko chwila, to uczuciowo jest to kilkanaście lat nieprzepracowanych i bolesnych wspomnień. Widać tu, do czego prowadzi faworyzowanie i ślepe usprawiedliwianie swoich dzieci. Widać jak dużo potrzeba, żeby wyzbyć się kompleksów i niepewności. Widać jak wiele pracy wymaga zbudowanie szanującej i słuchającej się nawzajem rodziny. I przede wszystkim widać, jak trudno jest zrozumieć drugiego człowieka, kiedy samemu jest się całkowicie zagubionym.
Aubert napisała książkę o desperackim poszukiwaniu zrozumienia i usprawiedliwienia oraz świetnie przedstawiła, co dzieje się z człowiekiem, kiedy czuje się niewystarczający – dla rodziny, partnera i dla samego siebie.
Marie Aubert, jeg ber deg på mine knær om å skrive en bok lenger enn 220 sider.
En dysfunksjonell familie kommer sammen rundt en konfirmasjon og gnisninger oppstår. En fin bok og interessante familieforhold, men skulle gjerne ønske den var litt lenger og at ting fikk utspille og utbrodere seg litt mer.
Fint og nært om en heller dysfunksjonell familie - ...som har de samme utfordringene som alle andre vil jeg tro. Fine skildringer av vanskelige familieforhold og mennesker som følger min mormors ord: Ble man ikke som man skulle, så får man være som man er.
To moja trzecia książka Pani Aubert. Trzecia, która wprawiła mnie w humanistyczną kłopotliwość, zatomizowała zwarte cząsteczki bólu we wspomnieniu i trzecia, która zrobiła to celnie i bez afektacji. W całym tym procesie współzależności między jej pisaniem a moim czytaniem widzę tylko jeden problem: monotematyczność punktu wejrzenia. Owszem, wnikliwego, pożądliwego, dopatrującego się prostych (trudnych), ludzkich intymności. Tylko ile można o tym samym, nawet jeśli tak samo dobrze? Może bardzo wiele. A może właśnie do trzech razy sztuka.
"chcę zapytać julię, czy pisze z którąkolwiek ze swoich byłych, czy o nich myśli, gdy jesteśmy razem w łóżku, czy nie sądzi, że nie jestem dość piękna, ale jeśli zacznę ją wypytywać o takie rzeczy, to ona już na pewno odejdzie, zrozumie, że jestem zazdrosna, walnięta, nienormalna."
to niesamowite, jak bardzo mogę utożsamić się z każdym z bohaterów: kobieta, której tak bardzo zależy na związku, że boi się, że go zniszczy. gdy wraca w rodzinne strony, martwi się, czy będzie postrzegana tak samo jak wtedy, gdy była nastolatką, chociaż teraz spełniła marzenie wszystkich i schudła. mężczyzna, który chce, by w rodzinie wszystko się układało, jednak okazuje się, że chęć nie zawsze wystarczy, a on sam inaczej patrzy na niektóre kwestie. mężczyzna, który układa plany, jednak dowiaduje się, że druga strona jednak nie widzi tego w ten sam sposób. nastolatka, której zależy i która widzi, że relacja się sypie, a na sam koniec zostaje odtrącona i zablokowana bez żadnego wyjaśnienia.
W minipowieści Aubert jak zwykle wszystko stoi na relacjach rodzinnych. Tym razem mimo tego, że główna akcja to tylko kilka dni, to skaczemy w przeszłość i między różnymi bohaterami przez co musiała minąć dłuższa chwila, żebym ogarnęła ten familijny kociołek. Duszno tu od tajemnic, niewyjaśnionych sporów, wzajemnych pretensji, nieprzepracowanych dziecięcych traum i żalu. Nic ani nikt nie jest tu taki jaki mógłny się na początku wydawać. W dodatku autorka nie pokazuje nam historii z obiektywnej oddalonej perspektywy, ale pozwala nam zaglądnąć w myśli bohaterów. Każdy z nich coś ukrywa i kumuluje w sobie masę emocji. Tylko kiedy nastąpi ich wybuch? Aubert jest mistrzynią portretowania pełnych napięcia i niepokoju relacji. Pisze o rodzinach, z którymi zdecydowanie dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach i bohaterach, których niekoniecznie polubimy. I „Wcale nie jestem taka” to nie są moi ukochani „Dorośli”, ale wciąż bardzo mi się podobała i po raz kolejny uświadamiam się w przekonaniu, że uwielbiam literaturę północy czy tez właśnie konkretnie skandynawską. Co niezmiennie mnie dziwi bo kocham też mocno tę południową jak np. literatura iberoamerykańska czy włoska. I w jednych i w drugich kipi emocjami, ale w zupełnie odmienny sposób. A teraz z niecierpliwością czekam na kolejne tytuły Marie Aubert.
Musiałam ją przetrawić i przemyśleć. Koniec końców przesłuchałam drugi raz i fragmenty przeczytałam w wersji papierowej i finalnie stwierdzam że jest świetna Nie umiem powiedzieć czy wolę Dorosłych, ale z pewnością Marie Aubert wskakuje do topki moich ulubionych autorek
Historia bardzo prosta w gruncie rzeczy. Widzimy pewną rodzinę, która spotyka się podczas konfirmacji jednej z bohaterek. Wiwisekcja którą robi autorka dzięki podzielonej narracji wnosi jednak tę opowieść na inny poziom. Jest to opowieść bardzo niewygodna, niekomfortowa gęsta od trudnych relacji i emocji. Ta druga lektura dużo mi dała i cieszę się, że mam własny egzemplarz - ♥ Czołówka wśród książek Pauzy jak dla mnie
"Erwachsene Menschen" von Marie Aubert hat mich nachhaltig beeindruckt, da war es klar, dass ich den neuen Roman der norwegischen Autorin auch sofort lesen muss. Eins vorweg: an "Erwachsene Menschen" kommt "Eigentlich bin ich nicht so" nicht heran, aber auch dieser Roman ist wieder geprägt von der Spannung zwischenmenschlicher Beziehungen.
Anlässlich der Konfirmation ihrer Nichte Linnea kehrt Hanne in ihr Heimatdorf zurück. Sie war lange nicht mehr da, hat wenig gute Erinnerungen an ihre Kindheit und Jugend, da sie massive Ausgrenzung und Mobbing erfuhr. Früher war Hanne dick und selbst ihre eigene Mutter konnte sie nie akzeptieren. Deren Lieblingskind war immer Hannes Bruder Bård, ein allseits beliebter Junge, aber auch ein echtes Mamakind.
Jetzt ist Hanne also zurück, eine OP und strenge Diät haben sie äußerlich stark verändert, doch ihr fehlendes Selbstbewusstsein belastet sie noch immer. Am liebsten wäre sie gar nicht gekommen.
Der Roman wird in abwechselnden Kapiteln erzählt, in denen jeweils eine andere Stimme als Ich-Erzähler*in zu Wort kommt": Hanne, Bård, Linnea und Nils, Linneas Großvater. Alle Familienmitglieder haben ihre Geheimnisse, ihre Verletzungen, die mal mehr, mal weniger in der Vergangenheit liegen.
Die Handlung dieses leicht zu lesenden Familienromans spielt an einem einzigen Wochenende und die fesselnde Spannung entsteht durch das Ungesagte, das wahrscheinlich in jeder Familie mit am Tisch sitzt.
3.7 - liczyłam na trochę bardziej dramatyczne zakończenie, jakieś pier***cie Świetna wiwisekcja relacji rodzinnych wraz ze wskazaniem niewidzialnych nici pomiędzy skutkiem a przyczyną w zachowaniu bohaterów. Fatshaming oczywiście pojawia się tu mocno, natomiast jest jednym z wielu problemów dotkniętych w powieści.
Ta książka była dość trudna. Trudna ze względu na swój realizm, prostotę i szczerość. Dobrze opisani poszczególni bohaterowie sprawiają, że jestem w stanie ich zrozumieć, ale jednocześnie boli mnie to jak nieszczęśliwi są i jak wiele trzymają w sobie uraz. Chciałabym, żeby ta szczerość opuściła ich myśli i się zwerbalizowała, bo wiele konfliktów, niechęci czy uprzedzeń wynika z braku rozmowy o swoich uczuciach, nieprzepracowanych traum co niszczy ich od środka. Pod koniec książki miałam nadzieje, że te wszystkie śmieci zamiatane pod dywan nagle wybuchną niczym w Parasite, ale zazwyczaj życie tak nie wygląda i płynie jakoś dalej...
Eddig minden kötetét imádtam Aubertnek, ez is remek. Mindössze egy hétvége története, bármelyikünk családja lehetne. Mindenkinek megvan a maga problémája, legyen az életkorral, gyásszal, párkapcsolattal, nemi identitással vagy testképpel összefüggő. A különböző nézőpontok felrajzolják a szereplők helyét, szerepét a családban, amiből nehéz vagy talán lehetetlen kitörni. Hétköznapi, mégis nagyon érdekes történet, minimalista stílusban vázolva.
najsłabsza z trzech aubert, które czytałam, bo zgryzota nie dość zgryźliwa i takie to było jakieś niedopowiedziane. nie mniej wartościowa, szczególnie poruszyła mnie część o hanne.