W ciepłe wakacje młody Jakub przedziera się przez ogrodzenie na działkę zwariowanego sąsiada, o którym krążą legendy. W jego starym sadzie znajduje szopę, a w niej pozbawione kół czarne auto. Utracona kropla krwi to według Kuby niewielka cena za błyskotkę ukradzioną z pakamery. Do czasu… Metaliczny smak juchy obudzi bestię w czarnym pojeździe.
Grzechòt to trzymająca w napięciu opowieść zabierająca czytelnika do dawnych, dziecięcych wspomnień. Co by było, gdybyśmy kiedyś nie posłuchali rodziców i zbliżyli się do czarnej wołgi?
Od samego początku jak tylko przeczytałam notkę “od autora” wiedziałam, że to będzie coś, co nie wyjdzie mi z głowy. Nie pomyliłam się. Mamy nutkę tajemniczości, dreszczyk niepewności, który przeradza się w strach. Tak, musiałam ją sobie dawkować choć i tak w 2 dni pochłonęłam całość. Bardzo spodobało mi się połączenie legend, wierzeń słowiańskich, a nawet nutka historii - trąciło nostalgią i swojskością.
Autor tak poprowadził narrację, że mogliśmy odczuć tą historię, przenieść się do niej. Różne płaszczyzny, przeskoki nadawały jeszcze większy klimat grozy. Nastolatki trafiające w szereg dziwnych zdarzeń trzeba dodać, że są cholernie ciekawskie, mają dużą wiedzę, łączą fakty i są realni. Czuć ich strach, emocje, zaciętość. W tej historii nie tylko ukazano legendę Czarnej Wołgi, ale też ogromną siłę przyjaźni. Szczegóły były na tyle wyraźne, drastyczne i realistyczne jak tylko można sobie wyobrazić. Dodatkowo nie można się nudzić, nie ma się wrażenia, że akcja gna na łeb na szyję. Autor zgrabnie płynął, falował naszymi uczuciami i stworzył powieść, od której nie da się oderwać.
Jestem po prostu zachwycona, dawno nie czytałam tak dobrego horroru, który wbił mnie w fotel. Audio też bardzo dobrze zrobione. Co tu dużo mówić - horror jak się patrzy.
Pewnego dnia młody Jakub wchodzi na działkę sąsiada, o którym krążą legendy. W jego starym sadzie znajduje szopę, a w niej… czarną Wołgę.
Kiedy przeczytałam, że w książce będzie coś o czarnej Wołdze, wiedziałam, że muszę to przeczytać. Od razu bowiem przypomniały mi się opowieści babci na ten temat i strach, jaki we mnie to budziło. Byłam święcie przekonana, że po tylu latach po prostu przeczytam historię, która będzie dla mnie sentymentalną podróżą do czasów dzieciństwa. Pomyliłam się. Owszem, sentyment był, ale była też groza. I to taka, że hej! Przyznaję się bez bicia, że w nocy bałam się sama iść do ubikacji, tak byłam zestrachana w trakcie lektury 🤭
Prócz strachu dostajemy też kawał dobrej, spójnej historii, w której dzieje się tak dużo, że nie ma miejsca nawet na złapanie oddechu. Ale wiecie, dzieci tak mają - niekończące się zasoby energii - i autor oddał to w swojej książce idealnie. Ja już dzieckiem dawno nie jestem, lecz miałam wrażenie, że jestem częścią drużyny i biorę udział we wszystkich przygodach. Książka ma mocny vibe „The stranger things” czy Goonies (kto zna i wie, co łączy te dwie produkcje?), więc jeśli lubicie takie klimaty, to musicie ją przeczytać.
Ja się autorowi kłaniam w pas, bo potrafi w dobre historie i potrafi przestraszyć jak mało kto.
Trylogia „Green Town” Bradbury'ego, „Magiczne lata” Maccamona, „Weiser Dawidek” Pawła Huelego, ”Serca Atlantydów” i opowiadanie „Ciało” Stephena Kinga, a ostatnio także „Cudowne lata” Valérie Perrin to zdecydowanie moje najukochańsze historie. Co je łączy? Lato, beztroskie wakacje, dzieciństwo, tajemnica i odrobina magii; ten subtelny sentymentalizm, który porusza jedną z najwrażliwszych strun mojej duszy. I choć w „Grzechócie” tego sentymentalizmu było niewiele, reszta motywów się zgadza. Wsiąkłam. Ogromny plus za intertekstualność i wykorzystanie legend, które znają niemal wszyscy. Wszyscy bowiem byliśmy kiedyś dzieciakami, które pragnęły przeżyć przygodę przez duże P. A ta właśnie taką jest.
Długie dni, wakacje, kopanie piłki ze znajomymi, pierwsze zauroczenia i... stary samochód. Kuba w poszukiwaniu piłki trafia na posesję swojego dziwnego sąsiada, pana Winnickiego, gdzie w starej szopie znajduje stary, czarny samochód beż kół. Chwila nieuwagi skutkuje skaleczeniem, a jedna kropla krwi budzi przerażające stwory 🩸
Potwory, które już wyczuły krew i teraz zbierają siły i zaczynają polować najpierw na zwierzęta, a potem na okoliczne dzieci (bardziej nastolatków). Już nikt nie może czuć się bezpiecznie. Czarna Wołga z miejskich legend wróciła, a grupka przyjaciół zrobi wszystko by przeżyć 🩸
Jestem zachwycona tą książką! Począwszy od wydania - twarda, bardzo przyjemna w dotyku oprawa (potrzebuję takich więcej!), malowane brzegi, po samą treść, która totalnie zmiotła mnie z planszy. Jestem pod wrażeniem pomysłu z poniekąd krwiożerczym samochodem i jego pasażerami 🩸
Książkę czyta się ekspresowo, napisana jest prostym językiem, a młodym bohaterom można tylko kibicować w walce ze złem. Gdyby nie ich straszne przygody, chętnie spędziłabym z nimi wakacje 🩸
Z minusów: przede wszystkim krzywda na zwierzakach, chociaż nie ma tu ich opisów, wiemy tylko, że tak się stało, ale wolę uprzedzić (plus za czarnego kotka, minus za to jak skończył 😢). Po drugie, trochę brakowało mi bardziej sprecyzowanego wieku bohaterów, ale to już moje czepialstwo. 🩸
Podobał mi się też wątek wielkiego nemezis Kuby, Sebastiana. Chociaż z początku w ogóle za nim nie przepadałam, tak pod koniec naprawdę czekałam na sceny z nim i szanuję go za to, jak postąpił z Luckym 🩸
Polecam całym sercem nie tylko osobom, które lubią się bać! Ja nie lubię, a bardzo mi się podobało i chyba będę szukać kolejnych książek w tym stylu! 🩸
Od siebie mogę tylko dodać, że moi koledzy z pracy bardzo zaciekawili się tą książką, a jeden nawet zaczął ją już czytać, więc naprawdę warto 🩸
Czytając opis z tyłu książki właściwie można wiedzieć od początku do końca czego można się spodziewać. Do tego jest przepięknie wydana z obłędnie malowanymi brzegami, więc po przesłuchaniu audiobooka uznałam, że warto kupić. Klimatycznie kojarzy mi się z jakąś polską wariacją "Stranger Things" - w dobrym sensie, bo serial lubię. Mamy tu grupę dzieciaków na rowerach, która musi podjąć walkę z kreaturami rodem z horroru, odkryć tajemnicę czarnej wołgi, zmierzyć się ze że stratą przyjaciół- tych czworonożnych również, tracąc popleczników jednego za drugim. Groza, krew, młodzieńczy brak wątpliwości w podejmowaniu zagrożenia- to dostaniemy od tej książki. Mimo wszystko zabrakło mi w niej konkretniejszych opisów w jaki dokładnie sposób dzieją się rzeczy związane zwłaszcza z przeciwnikami naszej bandy, czasem musiałam przesuwać audio, bo nie wiedziałam co się stało, przesłuchiwałem 3 razy i nadal nie wiem co się z niektórymi z postaciami stało. Po prostu szast-prast, był i nie ma. No i końcówce zabrakło jakiegoś konkretnego epilogu - powrotu do domu, co się stało z psem, jak sobie po całej sprawie ci, którzy przeżyli ułożyli życie. Brak tych elementów sprawia, że sama końcówka robi się bardziej płaska niż reszta książki. Ale ogólnie przyjemna lektura to była i jeszcze do niej wrócę.
Czyżbym znowu natrafiła na perełkę wśród książek? No cóż, być może 🤭 ale sami widzicie jak ta książka wygląda! A jej wnętrze... Brrr ! Było złowieszcze! Od pierwszych stron wylewający się mrok zapał mnie w swoje szpony. I nie mogłam, nie chciałam żeby mnie puścił. Zahipnotyzowana poddałam się i dałam się porwać czarnej Wołdze. Momentami czułam spływający po plecach dreszcz emocji, który przy czytaniu tego gatunku, czyli horroru jest przeze mnie pożądany. Z gęsią skórką na ciele pochłaniałam kolejne strony. Do tego obudziły się we mnie dziecięce wspomnienia. Ten beztroski czas spędzony z dzieciakami z sąsiedztwa na zabawach. Te emocje, gdy piłka wpadła na podwórko sąsiada. W książce wszystko zaczęło się właśnie od tego. Całe szczęście nie przeżywaliśmy takiego horroru jak nasi bohaterowie! Autor na początku wspomniał, że ta historia jest inspirowana Kingiem czy Simmonsem. I wydawać się może, że to się skończy źle, bo twórczość obu autorów jest w moim mniemaniu na wysokim poziomie. A do tego bohaterowie to dzieci. I co ? To wszystko skończyło się wyśmienicie! A nawet lepiej! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Horror z perspektywy dzieci to był hit ! Dumna mnie rozpiera, że mamy takiego Autora wśród rodaków. Książka jest rewelacyjnie napisana. Dla mnie to jedna z najlepszych książek, które przeczytałam ! I jest taka piękna ❤️ tak wiem, powtarzam się ! Ale no spójrzcie jeszcze raz !
Ja jestem fanką jego pomysłu, bo są innowacyjne, jednak wykonania nie znoszę. Jest dla mnie strasznie męczące i totalnie gburowate. Dlatego też raczej staram się omijać jego książki z daleka, ale jak tylko Wydawnictwo Mięta zamieściło informacje, że wydają książkę, która jest niepokojąca, straszna i upiorna, wiedziałam, że muszę z nią spróbować.
Reklama - wydawnictwo mięta
Na początek zwróćmy uwagę na to wydanie. Twarda oprawa, ciekawa ilustracje i pięknie barwione brzegi, no po prostu prezentuje się pięknie. Co do fabuły, też byłam bardzo ciekawa, bo ja nie lubię się bać, ale o strasznych legendach chciałam poczytać.
Mamy głównego bohatera Kubę, który całkiem niechcący wywołał zło. Nagle zaczynają ginąć dzieci. A wszystko to przeplata się z legendą o czarnej Wołdze. Dla niewtajemniczonych był to czarny samochód, który porywa dzieci. I mamy właśnie tę legendę opowiedzianą na nowo, bo Kuba pewnego dnia zbliża się do starej szopy, w której stoi wrak auta. Kaleczy się, a krew budzi potwora.
Bardzo fajnie zamysłem było wprowadzenie dzieci jako narratorów, bo mamy tutaj Kubę, Maję i Sławka, którzy przeżywają tak naprawdę bardzo straszne chwile. Muszą powstrzymać samochód, kierowcę i ewentualnych pasażerów. Książka jest horrorem, mroczna i brutalna i tak, że może nas wystraszyć. Jednak ja pomimo wszystko bawiłam się na niej w miarę dobrze, bo byłam bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej. Tak jak napisałam, ta narracja dzieci była bardzo strzałem w 10. Mam wrażenie, że rzadko kiedy czyta się horrory z perspektywy tak młodych osób, bo one też na świat widzę inaczej.
I niestety to, co mi się nie podobało to styl pisania autora. Bo był on taki za bardzo Kingowy. Z wracanie uwagi na to tak nieistotne rzeczy. I takie trochę na siłę robienie tej grozy np. jakieś otwieranie drzwi szafy czy sugestywne upiory, gdzie fantastycznie mamy je tak normalnie opisywane już i nikogo aż tak nie przerażają.
Ja nie powiem, były też plot twisty, których ja się nie spodziewałam, ale od początku wiemy, jak potoczy się ich historia. I jak rozmawiałam z innymi o tej książce, to w tekście występuje masa nawiązań do Kinga i jego książek, których ja nie wyłapałam, bo nie czytam tego autora, ale tak jak napisałam, styl jest bardzo podobny na podstawie tych książek, co już znam.
Jestem wręcz przekonana, że ta książka będzie mieć ogromną rzeszę fanów, bo dla niektórych może to być takie przeniesienie się w czasie, gdzie straszono czarną Wołga, gdzie całe dni spędzano w lesie, gdzie się bawiono z innymi na dworze. Ci bohaterowie tacy są, całe dnie spędzają poza domem. W małej wsi na Kaszubach pomimo tego, że nie ma za dużo do roboty, to oni eksplorują teren i nie mówią rodzicom, co się dzieje. Właśnie to mi dawało vibe Stephena Kinga, bo w jego kultowej książce "TO" tam też była grupka przyjaciół, która w chodzi do opuszczonego domu no i tam dzieją się różne rzeczy.
Lubicie legendy miejskie i takie mroczne tajemne opowieści? Ja jako dziecko je uwielbiałam i w sumie tak zostało do dzisiaj~
Jaka była moja radość jak dowiedziałam się o istnieniu tego zdeczka przygodowego horroru~ banda dzieciaków z Kaszub w wakacje odkrywa coś tajemniczego i postanawia to zbadać... nie wiedzą jeszcze, że obudzą w ten sposób po latach jedną z najbardziej znanych i zapamiętanych legend miejskich z przeszłości~ 👀
Co mnie urzekło w tej książce już od pierwszych chwil to wbrew pozorom nie wydanie (które jest absolutnie AMAZING 👀), a to że autor wjeżdża z akcją z papcia już od samego początku. Co więcej... nie daje nam za bardzo chwili na oddech. Bywają momenty pozornie spokojne, w których dosłownie możemy szybko popić i odetchnąć, żeby zaraz znowu ruszyć z kopyta~ wiatr we włosach, młodość i wszechobecne uczucie niepokoju... to są cechy charakterystyczne tej opowieści ^^
Dodatkowym atutem jest pełen kalejdoskop smaczków w postaci nawiązań do niezliczonej ilości dzieł innych znanych autorów. Znajdziecie tutaj odniesienia do Draculi, Stukostrachów, TO a nawet przygód Baltazara Gąbki~ oczywiście wymieniłam tu tylko kilka, a resztę polecam odkryć samemu 😏
Jedynym minusem tej historii jest to, że naszym bohaterom jednak czasem zbyt łatwo wszystko idzie. Wolałabym żeby poprzeczka było nieco wyżej nawet mimo młodego wieku naszych bohaterów. 😆 za to odejmuję pół gwiazdeczki
Podsumowując gorąco polecam~ lektura idealna na majóweczkę. Wchodzi jak w masełko~ ⭐️4.5/5⭐️
Na początku ciężko mi się było wciągnąć. Jest tutaj od razu nagromadzenie postaci i wydarzeń. Szybkość akcji pomaga w przebrnięciu przez to. Nie wiem, czy inny mieli takie odczucie, lecz dla mnie było to bardzo podobne do "To" Kinga. Potwór chcący wzbudzać strach, nie tylko zabijać, oraz oczywiście grupa dzieci, która obiera za swój cel pokonanie go. Dużym plusem jest to, że bazuje to na starej legendzie "czarnej wołgi". Ciekawie jest czytać odnowioną wersję tego.
Co powiecie na młodzieżowy horror? Nie lubię horrorów, wiele lat temu czytałam sporo książek z tego gatunku, filmów również wiele obejrzałam i nie ruszały mnie. Obecnie boję się własnego cienia, dlatego omijam wszystkie książki, które mogą być straszne. Mam nadzieję, że po lekturze “Grzechotu” to się zmieni i w końcu znów będę sięgać po powieści grozy. Jednak książka, którą chcę wam przedstawić, jest wizualnie przepiękna, dopracowana w każdym szczególe i przyznaję, że nie tylko pięknie będzie się prezentować na półce ale również wciągnie w swoją historię już od pierwszej strony. “Grzechót” Macieja Lewandowskiego został wydany nakładem wydawnictwa Mięta, książka otrzymała barwione brzegi wraz z twardą oprawą, która po prostu zachwyca. Jest to historia o dziecięcej ciekawości, o leniwym lecie, które zamienia się w walkę o przetrwanie, jest to również historia o przyjaźni, która postawiona przed obliczem śmierci, tylko się bardziej umacnia.
Tajemnica sprzed lat, upalne lato i ciekawość nudzącego się młodego chłopaka imieniem Jakub, doprowadziła go do starej szopy, w której znajduje się bardzo stare i zniszczone auto. Auto owiane wieloma tajemnicami i legendami, auto, którym było straszone nie jedno dziecko. Czarna Wołga stoi w szopie, bez kół, otoczona dziwną aurą i zapachem. Jakub przez przypadek rani się, a jedna kropla krwi budzi do życia dawno zapomniane upiory, które po raz kolejny, chcą siać strach w okolicy. Jakub nie wie, że ta jedna kropla krwi i ta jedna pamiątka z tej szopy, może doprowadzić go do walki o swoje życie. To, co obudził, nie nasyciło się jego krwią, chce jej więcej i nie nasyci się nią tak szybko, dlatego wyrusza na polowanie.
Jak byłam małym brzdącem, to straszono mnie różnymi historiami, bylebym tylko była grzeczna, czy to Babą Jagą, czy złą czarownicą, a nawet Czarną Wołgą bez klamek, która mnie porwie, jak nie będę siedziała spokojnie. Jednak powiedzmy sobie szczerze, co byśmy zrobili, jakby te historie okazały się prawdziwe? Maciej Lewandowski właśnie jedną z tych historii opowiadanych przy rodzinnych stołach na Kaszubach, wskrzesił i opowiedział w całkiem nowy i ciekawy sposób. Nie chcę wam za dużo zdradzać, jednak nie mogę nie wspomnieć, że to historia o upiorach żądnych krwi, mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że w tej powieści występują swego rodzaju wampiry. A jak wiecie, lub nie, ja kocham historie o wampirach i właśnie w taki sposób odbieram tę historię. Jakbym miała w głowie cały czas “Horror” pewnie ciężko byłoby mi ją skończyć, jednak myśląc o niej, jako o książce fantastycznej o wampirach, już miałam inne podejście do niej. Autor w genialny sposób buduje napięcie, udało mu się kilka razy przyprawić mnie o dreszcz niepokoju. Zazdroszczę wszystkim nastolatkom, którzy będą mogli po raz pierwszy wejść w ten świat z dreszczykiem. Co do tego dreszczyku, spodziewałam się czegoś bardziej porażającego. Po pierwszych stronach, które mnie wciągnęły i doprowadziły do kilku dreszczy, które przeszły po kręgosłupie, doszłam do tego, że już nie wzbudzała we mnie aż takich emocji ta historia. A szkoda, bo miała potencjał na naprawdę dobry horror. Jednak nie mogę powiedzieć, że była zła, była dobra i wciągająca, świetnie się przy niej bawiłam i chcę więcej takich historii. Jeśli zastanawiacie się, czym jest tytułowy Grzechot, to polecam wam sięgnąć po książkę, ponieważ już na samym początku autor to wyjaśnia, a że nazwa pochodzi z kaszubskiego, to mogę się pochwalić, że jako rodowita Kaszubka nauczyłam się nowego słowa :) Myślę, że mogę zakwalifikować książkę jako historię z dreszczykiem, idealną na letnią lekturę, którą można później opowiadać podczas ogniska w lesie, czyli w skrócie historia opowiedziana przez autora jest bardzo klimatyczna, a okładka i barwione brzegi to tylko świetny dodatek do niej. Dziękuję bardzo wydawnictwu Mięta za książkę.
Co jeśli w miejskich legendach jest ziarnko prawdy?😱 Co jeśli te wszystkie szeptane historie są bardziej realne niż myślimy?
Lato, beztroskie wakacje, do czasu... Któregoś dnia Kuba wchodzi za piłką na zarośniętą chaszczami działkę sąsiada, o którym krążą niestworzone legendy. Pech sprawia, że Kuba trafia na szopę, a w niej... starą, zdezelowaną czarną wołgę. Jedna chwila nieuwagi, zwykłe skaleczenie, kropelka krwi... i coś się budzi!😱
Na kartach tej powieści stara uliczna historia o piekielnym pojeździe ożywa. Czarna wołga rzekomo pojawia się tu i ówdzie, potem znikają dzieci... Ktoś zna kogoś kto słyszał, ktoś inny widział... Niby tylko straszydło dla niegrzecznych dzieci, ale czy na pewno?
Ta książka jest niczym powrót do dzieciństwa, do naszych wspomnień. Któż z nas nie biegał z garstką znajomych całymi dniami? Miewaliśmy ogrom tajemnic i sekretne miejsca, o których nieraz dorośli nie wiedzieli.
Ta książka ma niesamowity klimat! Obraz polskiej wsi, stare ogrody, ciemny las i okoliczne miasteczka widma. I to wszystko przesiąknięte kaszubskim folklorem. Ta historia ma wszystko, co uwielbiam! Społeczność małomiasteczkowa, wioskowy szaleniec i dziwne przypadki się mnożą.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie ta historia wywołuje ciary! Czułam oddech czegoś nienazwanego na karku, i zapach smaru, który długo będzie się za mną ciągnął. Młodym bohaterom przyjdzie zmierzyć się z nieznanym złem. Mają odwagę, nietuzinkowe charakterki, wyobraźnię i czasem widzą więcej niż dorośli. Czuć tu aurę tajemniczości i narastający niepokój. Z każdą stroną atmosfera gęstnieje, coś wisi w powietrzu. "Grzechòt" jest nieodkładalny.
Ta książka to niezwykła mieszanka przygodówki z dreszczykiem, mrocznej baśni z nadprzyrodzonymi wątkami. Ile tu odniesień do rzeczy znanych nam z popkultury, co zawsze sobie cenię. Przepadłam w tej historii, oderwałam się od rzeczywistości. Czegóż chcieć więcej?
Nie sposób nie wspomnieć o wydaniu! Ta okładka od Dawida Boldysa!💥 Te malowane brzegi! Ta kościotrupiasta postać 😍 Po prostu na sam widok odleciałam! To zdecydowanie jedno z piękniejszych wydań na moim regale, perełka! Gorąco polecam!
Nie mogłam inaczej. Tę książkę musiałam pokazać na rolce, ma tak piękne wydanie z barwionymi brzegami, że aż nie można jej się oprzeć.
Warto mieć dla samego już wyglądu w swojej biblioteczce. Kocham takie wydania i sukcesywnie je zbieram.
Wracając do meriutum jak już się napatrzycie to poczytajcie co sądzę o treści.
Czy mamy tu fanów twórczości Kinga? Jeśli tak, to ta książka zdecydowanie jest dla Was. Jeśli nie, sami się musicie przekonać. Ja fanką Kinga nie jestem jeśli chodzi o książki, wolę Mastertona 👌🤭
Bardzo łatwo mnie wciągnęła do swojego świata na samym początku. Grupka młodzieży próbuje rozwikłać tajemnicę, coś wisi w powietrzu a dorośli przypominają legendy o Czarnej Wołdze oraz pani Piękjuszy.
O czarnej wołdze słyszałam nie raz za dziecka mimo, że się urodziłam już w latach dziewięćdziesiątych i wtedy grasowały czarne BMW 😁
No więc co by się stało, gdyby się do tej czarnej poczwary zbliżyć? Tutaj z pomocą przychodzi autor i jego wyobraźnia, która stworzyła tę historię.
Miło przyznać, że Jakub mimo młodego wieku nie jest pierwszym lepszym naiwniakiem jak to często bywa w książkach dla młodzieży, które pozbawiają wszystkich rozumu. Duży plus dla autora, że młodzież jest myśląca.
Z czasem im głębiej się zanurzałam w treść książki zaczęłam czuć się zmęczona i znużona, prawdopodobnie ze względu na bliskie podobieństwo do twórczość Kinga, który stosuje obszerne opisy i lubi przerysowywać budowanie napięcia (opis skrzypiących drzwi etc.). Dlatego jak wspominałam wyżej, jeśli lubie pióro Kinga polubicie również twórczość Macieja Lewandowskiego.
Całościowo jak się już przebrnie przez wolniej toczącą się akcję książka jest godna polecenia, szczególnie dla młodzieży. Wszakże gra ona główną rolę.
Wampiry i inne świry to jest to, co tu znajdziecie. Nie brak także przekazu, odrobiny brut@lności i poświęconych stworzeń. Tajemnicze zaginięcia na przestrzeni lat - z czym się wiążą? Czy legenda jest prawdziwa? Co lub kto stoi za rozwiązaniem zagadki?
Zanurzcie się w przygodę nad morzem bałtyckim i zbliżcie się do szopy, która skrywa sekrety ...
Jestem chyba ostatnim rocznikiem, w którym były podejmowane próby straszenia dzieci Czarną wołgą. Trochę się w domu o niej słyszało, ale bardziej w formie prób straszenia z mizernym skutkiem.
Nie mniej autor postanowił wykorzystać temat legendy o tym strasznym samochodzie w swojej książce. Przyznaje, że mu wyszło całkiem zacnie, mimo to czułam drobne niedociągnięcia. Nie mniej należą się gratulacje, bo książka trzyma w napięciu i wywołuje dreszczyk emocji. Jedynie sceny z miejscowymi chuliganami jakoś nie do końca mi leżały w całej tej historii. Sam zamysł powieści z jej opisami świetnie się wkomponował w klimat horroru. Nie skategoryzowałabym jej do młodzieżówki mimo, że bohaterami książki są dzieciaki. Niestety sami bohaterowie zostawiali niesmak. W moim odczuciu nie pasowali do klimatu książki jaki stworzył Maciej.
Autor namacalnie pokazuje klimat legendy o czarnej wołdze. Szczegółowo opisuje ofiary, jak i demony poruszające się tym demonicznym pojazdem. Nawołuje również do legendy króla lasu, którego równie skrupulatnie opisał. Książka jest również fajnie wydana. W twardej oprawie z barwionymi brzegami.
Niestety w moim uznaniu tyle plusów czytania książki. Zamysł może bym dobry osadzając grupę nastolatków jako bohaterów, którzy rozwiązują sprawę. Niestety postacie były jakieś jałowe, bez wyrazu. Drugim aspektem jest fakt, że sąsiad, u którego stoi wrak samochodu, nie wpadł na pomysł co dzieciaki.
Miałam większe oczekiwania po książce, która się wizualnie świetnie prezentuje. Klimat legendy świetnie zachowany jednak bohaterowie słabo dopracowani. Może gdyby ten wrak znaleźli na jakiejś opuszczonej posesji. Wiedzione ciekawością, a sąsiad dzieliłby się mrocznymi opowiadaniami jakie mu były przekazywane w rodzinie o czarnej wołdze. Myślę, że mogła by lepsza być w odbiorze.
Gdy ujrzałam książkę “Grzechót” Macieja Lewandowskiego to urzekł mnie nie tylko wygląd tej książki, ale obiecana zawartość. Z ciekawością zabrałam się do lektury.
To historia trzech przyjaciół, którzy spędzają swoje wakacje w morskich klimatach. Lecz czasami ciekawość dziecięca może zgubić. Jakub zakradając się do szopy zwariowanego sąsiada nie spodziewa się tego, co tam znajduje. Czarny zdezelowany samochód pozornie nie wydaje się w żaden sposób groźny. Jednak krążące historie o czarnej wołdze porywającej dzieci już zrobiły swoje. Zwłaszcza, że w każdej legendzie znajdziemy ziarno prawdy, a Jakub swoją ciekawością i nieostrożnością budzi coś, co powinno zasnąć na wieki..
Gdy byłam nastolatką słyszałam te historie o czarnej wołdze, która krąży po miastach i porywa dzieci. Sama słyszałam, jak rodzice używali tego argumentu by zdyscyplinować swoje pociechy. I wreszcie ktoś na podstawie tej historii z przeszłości napisał książkę. Nie ukrywam, że zaraz przypomniał mi się serial Stranger Things, w którym również głównymi bohaterami są dzieci. I zdecydowanie to ten sam poziom grozy. Jeśli ktoś ma wybujałą wyobraźnię i czytał tę książkę późnym wieczorem to czuć było to groźne napięcie. Autor świetnie sobie z tym poradził. To na pewno jeden z najlepszych horrorów jakie czytałam ostatnimi czasy. Ale nie jest to jeszcze to, co szukam. Chociaż może z wiekiem ciężej mnie po prostu przestraszyć? Na uznanie również zasługuje wygląd samej książki. Ostatnio wydawnictwo Mięta wydaje absolutne piękności. Nawet horror może zachwycać! Zdecydowanie robicie to dobrze. Podsumowując, polecam tę książkę miłośnikom grozy, a nawet jeśli Wam się nie spodoba to i tak ta książka będzie zdobić waszą biblioteczkę.
Wskrzeszamy Czarną Wołgę! Jeśli słyszeliście legendy o Czarnej Wołdze, nic więcej Wam nie trzeba wiedzieć, jest to pewna wariacja na ten temat. Jeśli nie słyszeliście, no cóż, Czarna Wołga to okrutne auto, którym porywano dzieci i spuszczano im krew. Sprawcami mieli być duchowni, sataniści lub wampiry! Stara szopa, ukryty w niej samochód, jedno skaleczenie i zło przebudzone po wielu, wielu latach...Jakub i jego przyjaciele przez przypadek trafiają w sam środek krwawej walki o przetrwanie z mrocznymi upiorami. Muszę przyznać, że książka była bardzo klimatyczna i mimo krwawych scen, bardzo przyjemna do czytania. Pierwsza połowa książki, może nawet trochę więcej, minęła mi jak za pstryknięciem palców, druga część szła mi trochę mozolniej, natomiast nie do końca jestem w stanie stwierdzić czym to było spowodowane. Chyba oczekiwałam mimo wszystko nieco więcej dorosłych bohaterów. To, co było wspaniałe, to zdecydowanie legendy, folklor, ciężki klimat, świetnie opisane wszelkie upiory i widma, które zagrażały naszym bohaterom. Ubolewam niestety nad tym, że nic mnie nie wystraszyło, ale mnie ciężko wystraszyć. Wierzę, że niejedna osoba na pewno się przestraszy, będzie miała ciarki lub obawę przed wieczornym wyjściem do łazienki! Nie jest to książka, która mnie zachwyciła, ale zdecydowanie jest warta polecenia. Jest po prostu dobra. Dobra i ciekawa. Jeśli lubicie grozę sięgnijcie po nią, jeśli lubicie legendy - sięgnijcie po nią, jeśli "znacie" Czarną Wołgę - sięgnijcie po nią. Nie powinniście się zawieść!
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Mięta. *współpraca barterowa*
Lubicie lekkie horrory? Jeżeli odpowiedzieliście twierdząco, oznacza to że „Grzechót” może się Wam spodobać 😊 📚Historia zaczyna się dość niewinnie. Wyobraźcie sobie początek letnich wakacji dwóch chłopców grających dość leniwie w piłkę i jak to często bywa, ta niesforna piłka nagle przelatuje na teren sąsiada. Ów sąsiad uważany jest za świra i dzieciaki trochę się go boją, ale piłkę trzeba odzyskać. Jeden z chłopców przeskakuje przez płot i zakrada się, jak robił to juz wiele razy... Jednak tym razem spostrzega szopę, mroczną i owianą tajemnicą. Czego więcej trzeba nastolatkowi? – oczywiście zakrada się do niej i zagląda do środka... Tak w jego życiu pojawia się Czarna Wołga i jej pasażerowie. W mieście zaczynają znikać dzieci, oczywiście dorośli się trochę martwią, jednak cała historia dzieje się poza ich „radarem”. W wir wydarzeń wciągnięta jest trójka przyjaciół i jeszcze osiedlowy chuligan, jak się to dla nich skończy kiedy na karku czują odór śmierci?
📚Książka jak wspomniałam na początku jest soft horrorem, w którym odnajdzie się zarówno starsza młodzież jaki dorośli. Napisana jest dość lekkim i przystępnym językiem, dialogi są na poziomie a i sama kreacja bohaterów jest przekonująca.
📚Ta historia przypomina mi serial „Stranger Things” czy już dość stary dreszczowiec dla dzieci „ Czy boisz się ciemności?” jednak osadzony w Polskich realiach, nie jest wprost napisane który jest to rok, ale dzieci nie mają jeszcze komórek, używają jednak komunikatorów, do tego echa przeszłości jak monumentalne budynki czy stare boiska no i oczywiście wisienka na torcie Wołga ( która już w książce wspomniana jest jako starsza marka samochodu).
Za egzemplarz książki do recenzji w ramach współpracy barterowej dziękuję bardzo wydawnictwu.
Autor miał bardzo ciekawy pomysł na wykorzystanie motywu czarnej wołgi i różnych strachów, którymi niegdyś straszono dzieci. Dodatkowo bardzo fajnie wybrał miejsce akcji, które nadaje powieści świetnego wakacyjnego klimatu. Bardzo podobało mi się wprowadzanie legend do fabuły, które nie były oczywiste, a dodatkowo czuć w nich grozę i budzą dodatkowy niepokój podczas lektury. Wszystko idealnie się ze sobą splata i komponuje.
Horror ma nie tylko świetny klimat, ale jest też bardzo wciągający. Wręcz nie chciałam go odkładać mimo, że czułam niepokój i strach co się zaraz wydarzy i w jakim kierunku zmierza akcja. Jest to raczej jeden z lżejszy horrorów jakie czytam i spokojnie młodzież może po niego sięgnąć, a może zwłaszcza oni powinni poznać jego treść by wyciągnęli ważną naukę z jego lektury. Właśnie to podoba mi się najbardziej - przesłanie jakie niesie w sobie cała historia.
Styl autora, to jak prowadzi historię oraz budowanie przez niego napięcia i klimatu horroru mi osobiście bardzo się spodobało. Nie ukrywam, że lektura powieści była świetną rozrywką i chętnie poznam inne dzieła autora - zarówno te przeszłe jak i przyszłe.
Ogromnie polecam Wam tą powieść! Zdecydowanie jest to wakacyjny must read! Zawsze możecie się skusić na wersję elektroniczną albo audiobooka więc nie przyjmuję wymówek o braku czasu albo miejsca w wakacyjnym bagażu.
To jak skusicie się czy jednak wolicie zjeść talerz wątróbki?
Historia zaczyna się w ciepłe, wakacyjne dni, kiedy młody Jakub postanawia przebić się przez ogrodzenie działki zwariowanego sąsiada, o którym krążą tajemnicze opowieści. To właśnie w starym sadzie odkrywa szopę z pozbawionym kół czarnym autem. Niewielka kropla krwi, utracona podczas tej przygody, wydaje się być niską ceną za błyskotkę ukradzioną z pakamery. Jednak szybko okazuje się, że ta drobna rana budzi w aucie uśpioną bestię… Sam początek działał na mnie nostalgicznie przypominając o beztroskich dniach spędzonych na dworze, pełnych przygód i niewinnej ciekawości. Wspomnienia te, choć nie jestem z pokolenia które straszono czarną wołgą, sprawiły, że historia Jakuba stała się dla mnie bliska i z zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów. Książkę czyta się bardzo szybko, narracja jest płynna. Autor umiejętnie buduje atmosferę grozy, ożywiając stare legendy i budzące grozę istoty. Historia trzyma w napięciu od początku do końca, a uczucie niepokoju towarzyszyło mi przez całą lekturę. To właśnie ten element nieustannego napięcia sprawia, że "Grzechòt" jest tak wciągającą lekturą. „Grzechòt” to trzymająca w napięciu opowieść zabierająca czytelnika do dawnych, dziecięcych wspomnień połączona z mrocznym klimatem dawnych legend. Co mogłoby się wydarzyć, gdybyśmy nie posłuchali rodziców i zbliżyli się do czegoś, co powinno pozostać tajemnicą. Gorąco polecam tę książkę wszystkim, którzy lubią historie pełne napięcia i grozy.
Recenzja Grzechót Maciej Lewandowski @wydawnictwo_mieta #współpracareklamowa
Bardzo przyjemnie się słuchało audiobooka, Lektor ma bardzo przyjemny głos i jego interpretacja tekstu podobała mi się. W książce znajdują się wstawki z języka niemieckiego.
Czytałam na zmianę raz egzemplarz papierowy, raz ebooka, a czasem audiobooka. W tych trzech formach nie znalazłam jakiś nieścisłości..
Ale egzemplarz papierowy wymiata. Te brzegi są przepiękne, pełne korolu i intensywności. Również wzór mi się podoba. Okładka również zwraca na siebie uwagę. A historia wołgi była ciekawa i mrocznie tajemnicza. Nigdy o niej wcześniej nie słyszałam. Więc wszystko odkrywałam na bieżąco. Pewnie dla osób starszych ode mnie legendy o Wołdze przeniosą w świat dzieciństwa...
Trójka bohaterów podejmuje się rozwikłania zagadki wraku, który są wstanie usłyszeć.. Nie trudno stać się ofiarą. Wystarczy chwila słabości czy też kropla krwi. Trójka młodych dzieciaków i ignorancja starszych wystarczy, aby ściągnąć coś, a może tylko obudzić....
Wciągnęła mnie. Czy się bałam podczas czytania? Nie, raczej czułam się jakbym słuchała mrocznej historii, ale z wiedzą, że są mroczniejsze. Sposób przedstawiania wydarzeń dla mnie okazał się ciekawy, gdyż niektóre elementy są wyjaśnione później i wszystko ładnie łączy się w całość.
Ale można znaleźć potwory, mroczną atmosferę, fajną akcję i tajemnicze zniknięcia dzieci i psów... A ten koteczek 😭😭😭
Na początek napiszę o tym co widać - przepiękne wydanie! Dawno nie widziałam tak pięknie wydanej książki z brzegami, gdzie jakby był dalszy ciąg okładki... Spogląda na nas stamtąd trochę jak południca...
Poznajemy trójkę fajnych dzieciaków, które mają wakacyjną przygodę... Nie tylko granie w gry typu Magic the Gathering i RPG, słuchanie kaset z najnowszym albumem, grill w rodzinnym gronie... Wszystko zaczyna się od zaginięcia czarnej kotki, tajemniczego pojazdu w szopie i dziwnych wydarzeń na około... Od pierwszych stron po skórze wędruje dreszcz i im dalej tym więcej będziecie się zastanawiać - do czego to wszystko doprowadzi?
Jeśli lubicie słowiańskie klimaty, klimat tajemnicy, legend lokalnych i nie boicie się scen rodem z horroru to "Grzechòt" jest dla was! Wciągnie was jak mackami w mroczny klimat nadmorskiego miasteczka pełnego zaułków i... dziwnych wydarzeń... Tak mnie wciągnęła ta historia, że w pracy zastanawiałam się - co wydarzy się dalej i czy się uda?
Brakowało mi takich klimatów i mam nadzieję, że Wydawnictwo Mięta wyda więcej książek pana Lewandowskiego, a kolejne książki jeśli będą tak samo dobrą zabawą - na pewno staną na mojej półce. Tylko dylemat jak ją postawić, jak ma tak piękne brzegi?
Polecam Wam, bo historia zapada w pamięć i bardzo mi się podoba.
W dzieciństwie słyszałam czasem o Czarnej Wołdze, dlatego książka o tym tajemniczym samochodzie mnie bardzo zaintrygowała, choć raczej nie często sięgam po horrory – a jak już to oglądam filmy, bo mogę przysłonić czymś oczy (a od wyobraźni ucieczki nie ma).
Grzechót to klimatyczna opowieść, w której miejskie legendy okazują się jak najbardziej prawdziwe. Potwory istnieją i porywają dzieci (i zwierzęta) – nieważne czy były grzeczne, czy też nie. Kuba i jego przyjaciele odkrywają tajemnice samochodu ukrytego na posesji sąsiada. Jak to dzieci, ciekawość ich pożera i nie mogą się powstrzymać przed brnięciem w tę sprawę, nie zważając na konsekwencje (i upiory).
Książka niesamowicie mnie wciągnęła już od pierwszych stron. Na początku trochę się bałam, bo choć lubię paranormalne klimaty i legendy, to kiepsko toleruje pozycje naprawdę straszne. Na szczęście dla mnie, mimo że Grzechot trzyma w napięciu i pełno w nim mrocznych opisów, jakoś bardzo strasznie nie było. Za to było dużo przygód, zagadek i legend. Autor w przedmowie wspomina o Stranger Things i rzeczywiście, książka ma podobny klimat do tego serialu, więc powinna spodobać się jego fanom.
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o tym pięknym wydaniu. Już samo trzymanie Grzechótu w rękach sprawia przyjemność – nie wiem, co bardziej mi się podobało, okładka, czy ozdobne brzegi.
Na początek muszę powiedzieć, że z opisu oczekiwałem coś trochę innego, a to nie musi koniecznie być źle, tu też tak nie było, ale też bym nie powiedział, że było dobrze... po prostu tak było. Grzechòt to książka o trzech dzieciakach, gdzie jeden z nich jednego słonecznego dnia obudzi niedobrowolnie drzemiącego potwora, po czym zaczynają się dla miasta, w którym żyją, srogie kłopoty. Autor w przedmowie pisze, że ostatecznie wyszło coś w stylu Stranger Things, i muszę mu przyznać rację, bo atmosfera jest, ale są też te same umiarkowanie irytujące nonsesowne zachowania postaci. Czytając opis, pomysł z upiorem-samochodem mnie zaciekawił, bo tego w książkowym opracowaniu jeszcze nie widziałem... i teraz już czuję, że może ma to jakiś powód. Ogólnie książka ta jest całkiem przyjemna do czytania, ale fabuła robi trochę wrażenie zrobionej na kolanie. Po pierwsze, dzieciaki (a nie tylko oni) wydają się nie za bardzo martwić tym, co się dzieje, a to nawet jak właśnie zobaczyły rzeczy, które im powinny zapewnić obowiązkową terapię na resztę ich żyć – "No co, pogramy se w DnD i jutro to jakoś rozkminimy." Po drugie, dość rzeczy ma trochę dziwną, można powiedzieć aż złą ciągłość i się nie klei. Naprz. całkiem ważna przywłaszczona część samochodu od któregoś tam momentu przestaję tak po prostu bez powodu być relewantna, postacie nie reagują podczas swojego badania na rzeczy, które powinny im już być znane i tylko się połączyć niby elementy puzzle itp. Nie mówiąc już o tym, że postacie były dosyć dwuwymiarowe. Szczerze nie wiem, co o tym myśleć. Jak już wszak wspomniałem, książki nie czytało się źle, chociaż muszę stwierdzić, że wyraźnie bardziej spodobała mi się druga połowa już więcej skierowana na klasycznych upiorach, niż ta pierwsza o upiorze-samochodzie, który do mnie w różnicy do koleżki w książce niestety naprawdę nie przemówił. Do tego oceniam zakończenie, ale nie będę spoilerował. W ogóle nie wiem, czy tę książkę polecić. Chroń bóg, nie jest zła, ale jak dla mnie to ani jakoś specjalnie dobra. Po prostu jest, ze swoimi dobrymi i złymi cechami. Jak Cię naprawdę zaciekawiła i jesteś w stanie tu i tam coś przeoczyć, jeszcze raz przeczytaj opis i jak wciąż tak jest, to daj jej szansę. W innym razie, szkoda, ale można sobie chyba znaleźć coś lepszego do czytania.
❓Czego baliście się w dzieciństwie ❓ Czy były to tradycyjne obawy małego dziecka czy może miejskie legendy❓
📚Kuba podczas gry w piłkę dociera do szopy starego Winnickiego, w której odnajduje częściowo zdezelowaną czarną Wołgę, pod którą kryje się uśpione zło. Kropla krwi chłopca i nieopatrznie zabrana świeca zapłonowa auta stają się motorem napędowym kolejnych, mrocznych wydarzeń. 📌Czy Kuba, Sławek i Majka dadzą radę przeciwstawić się swoim lękom? 📌Czy przyjaźń i biblioteka uratują ich przed Czarną Wołgą?
📚"Grzechót" pióra Macieja Lewandowskiego to horror nominowany w Plebiscycie Lubimyczytać 2024 w kategorii horror. 📚Ta powieść to polski odpowiednik Stranger Things - grupka dzieciaków, która w wakacje na rowerach próbuje zwalczyć czające się zło. Fabuła nie jest oryginalna, ale zapewnia świetną rozrywkę dla tych, którzy wiedzą w jakim celu sięgają po ten rodzaj literatury. Muszę przyznać, że ja bawiłam się przegenialnie i z niecierpliwością oczekiwałam rozwoju wypadków. 📚Skoro polski odpowiednik to też polskie straszaki - któż z nas nie bał się w dzieciństwie legendy o Czarnej Wołdze? 📚Na duży plus zasługuje gęsty i mroczny klimat, warsztat pisarski, który powoli buduje w czytelniku napięcie oraz fenomenalne wydanie! 📚"Grzechót" polecam wszystkim fanom książek Stephena Kinga oraz serialu Stranger Things - nie zawiedziecie się!
Fani Kinga są tu? Zgłaszać się! Mam coś dla Was i to z naszego rodzimego podwórka. Sam autor nie ukrywa, że Kinga uwielbia. Mocno to czuć w jego twórczości. . Horror, dużo elementów grozy, strach, przerażenie, a i nawet obrzydzenie. . Książkę czyta się szybko. Wchłonęłam ją w dosłownie w kilka dni. Choć przyznam, że zdarzało się, że musiałam się mocno skupić i uważnie czytać wszelkie opisy, bo miałam momenty że uciekały mi myśli i nie mogłam się skupić. Ale to tylko czasami🤫 . A tak pokrótce w kilka zdaniach o czym książka? Nie wiem czy potrafię. W tej książce działy się tak surrealistyczne zjawiska, że...🤯 głowa mała. Trójkę dzieciaków zaczynają prześladować najpierw głosy, później dochodzi do dziwnych wydarzeń, następnie pojawiają się truposze, duchy, mary, potwory, które podróżują legendarną czarną wołgą... . A i do tego moi drodzy, spójrzcie na wydanie tej książki! No magia! Coś pięknego🔥 Taki egzemplarz zdecydowanie zdobi półkę. . Jeśli tylko jesteście fanami tego gatunku to zdecydowanie polecam sięgnąć po tę pozycję ☺️
Na początek muszę pozachwycać się wydaniem. Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i stworzyło piękną okładkę z cudownymi barwionymi brzegami ❤️ nie mogłam się napatrzeć na tą książkę jak do mnie dotarła. Cudo 🥰
Książkę czytało mi się bardzo lekko. Strony uciekały, mimo dłuższych rozdziałów.
Mamy tutaj coś na kształt powieści grozy, na pograniczu z horrorem. Świetnie zachowany klimat małej nadmorskiej wsi. Dialogi pisane gwarą idealnie do niej nawiązywały.
W zasadzie autor wprowadza nas w klimat grozy już od samego początku i utrzymuje to przez całą książkę. Dodatkowo umiejscowienie akcji na wakacjach było też fajnym zabiegiem, gdyż można było cofnąć się myślami do swoich lat młodości 😃
Niestety muszę odjąć książce za to, że mimo iż autor starał się utrzymać napięcie i poczucie niepokoju, na mnie to niestety nie podziałało. Nie bałam się, nie miałam „tego” uczucia.
Wydaje mi się, że książkowy horror ostatnio przeżywa jakieś odrodzenie. Czy to w eksperymentalnej wersji czy bardziej klasycznej - ludzie po prostu częściej i chętniej sięgają po ten gatunek. Autorzy wykorzystując różne spojrzenia starają się gdzieś znaleźć na tym gatunkowym spektrum i wydaje mi się, że Maciej Lewandowski z "Grzechòtem" znalazł idealny punkt zaczepienia między nowoczesnością, a klasyką. Czuć w tej książce klimat powieści Stephena Kinga czy serialu Stranger Things, ale również autor wykorzystuje mało znany folklor czy historię i robi z niej głównego bohatera swojej powieści. Bardzo to odświeżające i po prostu chce się czytać, bo napisane to jest przy okazji lekko i przyjemnie - mimo wszechobecnej grozy.
To była naprawdę dobra historia! Sięgając po tę książkę myślałam, że to będzie dość prosta historia/horror o dzieciakach walczących z samochodem, a to jednak nie do końca prawda.
Maciej Lewandowski powrócił z historią czarnej Wołgi, którą kiedyś straszyło się dzieci. Co jest lepsze? Głównymi bohaterami są właśnie dzieciaki, a dokładniej zaledwie nastolatki.
Mamy bardzo dobrze zbudowane postaci, nawet te poboczne, które poznajemy tylko na chwilę, potwory, duchy oraz inne stworzenia.
Cała historia i jej otoczka jest wspaniale napisana.
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać autora jeszcze przed przeczytaniem tej pozycji i że zachęcił mnie do poznania jego książki.
Pamiętam jak miałam 13 lat i po raz pierwszy sięgnęłam po Stephena Kinga. Padło wtedy na Lśnienie, lektura była zarazem wciągająca, a strach i przerażenie, które wtedy doświadczyłam siedzi we mnie do dzisiaj.
Czytając Grzechóta miałam podobne uczucie - czułam się niczym młody Jakub, który musi stawić czoła swojemu przerażeniu i strachowi. Autor niezwykle łatwo potrafił wyciągnąć ze mnie tę dziecięcą część, która siedziała przerażona i czytała swoje pierwsze horrory. Lektura książki okazała się niezwykłym doświadczeniem, na pewno sięgnę po nowe powieści Lewandowskiego.