Komedia kryminalna o złodzieju, który dał się okraść.
Mikołaj Borzym jest złodziejem w drugim pokoleniu, w dodatku mistrzem w swoim fachu, choć na mistrza zdecydowanie nie wygląda. To właśnie sprawia, że razem ze swoją udającą sprzątaczkę współpracowniczką sprytnie przemyka przez domy pełne dostatku ograbiając je z najcenniejszych dóbr. I tak ślizga się przez życie i kolejne miasta w Polsce, kiedy nagle na jego drodze staje Myszowaty: tajemniczy funkcjonariusz pewnej rządowej agencji. Borzym ma dwa wyjścia: albo zacznie współpracować i dla dobra Ojczyzny obrobi dom pewnego biznesmena z jednej, za to bardzo nietypowej rzeczy, albo trafi do więzienia. Wybór jest naturalnie prosty, ale wszystko, co dzieje się potem już proste nie jest.
Borzym trafia w sam środek afery, w której stawką jest nowa technologia mająca zrewolucjonizować przemysł wojenny. Wie jedno: jeśli chce wyjść z tego cało, musi rozegrać wszystko na swoich zasadach. Nawet jeśli ich nie zna...
Jakim trzeba być potworem, żeby okraść złodzieja? Przestępcze ścieżki bywają kręte i prowadzą nie tylko do więzienia.
Uwielbiam powieści Marka Stelara zarówno w odsłonie typowo kryminalnej, jak i komediowej, co głoszę wszem wobec od wielu lat namawiając Was do poznawania Jego twórczości. I nikt dotychczas nie zgłaszał reklamacji. Znakomicie bawiłam się towarzysząc Miśkowi i Szwagrowi w przezabawnym cyklu „Góra kłopotów”, a po przeczytaniu opisu najnowszej humorystycznej powieści „Kameleon” wiedziałam, że i z Mikołajem Borzymem bardzo się polubimy.
I co z tego, że jest on bohaterem negatywnym? Są tacy, do których po prostu pała się sympatią od pierwszych słów i nic tego nie zmieni. Szczególnie gdy jest to osobnik, owszem parający się złodziejstwem, ale uprawiający swój zawód z prawdziwą klasą, ba, wręcz z wirtuozerią. Kieruje się on bowiem zasadami wpajanymi przez Tatkę (wszak to rodzinny interes),mimo że te doprowadziły rodzicieli wprost za mury więzienia. Mikołajowi wychodzą jednak najczęściej na dobre, najczęściej, bo naszego złodzieja poznajemy podczas pobytu na egzotycznej plaży, o której marzy również goszcząc w miejscu przymusowego odosobnienia.
Bohater zwraca się wprost do czytelnika zmniejszając dystans na tyle, że miałam poczucie, jakby dobry i lubiany znajomy opowiadał mi niesamowitą historię, w której wir wpadł zupełnie niechcący i przypadkowo. Ale czy rzeczywiście? Dlaczego drobnym, choć zdolnym złodziejem "nienachalnej urody" nagle zaczynają interesować się służby bezpieczeństwa, wywiad chiński i rosyjski, a nawet brat jego współpracowniczki Oleny (nie w taki sposób, o jakim myślicie 😉) a na jego drodze trup ściele się gęsto?
W tej historii nie każdy okaże się tym, za kogo się podaje, a stawka w grze będzie wysoka. Kto ostatecznie będzie górą w tej komedii pomyłek i kłamstw?
Autorowi, na wzór swoich kryminalnych powieści i tutaj udało się stworzyć niebanalną, zaskakującą i spójną fabułę, której dynamika i żywe, naturalne dialogi, nie pozwalają odłożyć powieści do ostatniego słowa. Tym bardziej że bohater porywa swoją opowieścią okazując się gawędziarzem równie zdolnym, jak złodziejem i graczem w tej zagmatwanej grze, a jego lekki i humorystyczny styl sprawia, że uśmiech nie schodzi z ust podczas czytania. Co może jedynie smucić? Że powieść wydaje się kompletna, co może sugerować, że z Mikołajem nie spotkamy się ponownie, choć przyznam, że wierząc w inwencję twórczą Autora liczę na to, że nas zaskoczy.
Polecam Wam gorąco tę lekką, komfortową, zabawną i inteligentną rozrywkę, której wisienką na torcie jest budząca ciepło na serduchu przyjaźń pomiędzy człowiekiem i psem. I jak można byłoby nie pokochać tego sympatycznego złodzieja?
A na koniec zastanówmy się, czy złodziejstwo popłaca? Nawet jeśli po lekturze tej powieści dojdziecie do takiego wniosku, to pamiętajcie, że Wy nie macie Tatki, który służyłby Wam złotymi radami i na którego błędach w tym fachu moglibyście się uczyć. No, chyba że macie?
Może niektórych zdziwić dlaczego daje pięć gwiazdek za tę książkę, ale już spieszę z wyjaśnieniami.
„Kameleon” Marka Stelara okazał się niezwykle śmieszną historią. Już od pierwszych stron książki polubiłam głównego bohatera, narratora tej historii i nie mogłam nie docenić jego humoru. Mikołaj Borzym to złodziej, ale nie tylko drogocennych przedmiotów, ale i mojego czasu. Po prostu nie potrafiłam oderwać się od czytania!
Historia o tym jak on okrada, a potem jest okradany została napisana w bardzo przyjemny sposób. Czytało się to szybko, z uśmiechem na ustach. Bohaterowie byli bardzo barwni i zaskakujący. Myślałam, że domyśliłam się zakończenia już w połowie, ale się przeliczyłam. Niby prosta fabuła okazała się wcale nie taka prosta. A niby mało inteligentny Borzym okazał się naprawdę niedocenionym złodziejem.
„Kameleon” to przyjemna lektura w sam raz na spędzenie miłego popołudnia. Polecam gorąco każdemu kto lubi intrygi okraszone dużą dawką humoru!
„Kameleon” to książka nietuzinkowa – dziwna, pokręcona, pełna absurdów i wydarzeń, w które trudno uwierzyć. Ale chyba właśnie o to chodziło: nie jest to poważna opowieść, a raczej lekka, przewrotna komedia kryminalna, w której logika czasem ustępuje miejsca dobrej zabawie.
Główny bohater od początku budzi sympatię, mimo że jego moralność jest, delikatnie mówiąc, wątpliwa. Ale przecież nikt nie jest jednoznacznie czarny ani biały, prawda? Mikołaj Borzym to złodziej, ale taki, któremu się kibicuje – chociaż może nie powinno.
Nie da się jednak ukryć, że momentami ta książka balansuje na granicy absurdu. Niektóre rozwiązania fabularne wydają się wręcz zbyt głupie, jak choćby nieskazanie mordercy za zabójstwo czy nieskończona liczba replik figurek, które zaczynają się mnożyć jak króliki. I choć humor jest tu na pierwszym planie, a dialogi skrzą się dowcipem i dosadnym językiem, chwilami miałam wrażenie, że czytam coś, co mogłoby wyjść spod pióra menela spod Żabki – niekoniecznie w dobrym sensie. Całość osadzona jest w klimacie polskiej biedy, gdzie sypiące się kamienice i szemrane interesy są codziennością. Autor świetnie oddał realia, wrzucając w tekst mnóstwo przysłów i powiedzonek, co dodaje autentyczności, ale jednocześnie jeszcze mocniej podkreśla ten specyficzny, swojski klimat.
***
Jednym z najmocniejszych (choć pewnie też najbardziej kontrowersyjnych) elementów „Kameleona” jest język. Marek Stelar bawi się słowem, mieszając potoczne zwroty, żartobliwy ton i obrazowe metafory, które czasem są tak absurdalne, że aż trudno się nie uśmiechnąć.
Już pierwsze zdania pokazują, że narrator ma do siebie dystans, a jego sposób opowiadania daleki jest od klasycznej kryminalnej narracji. „Rysy mojej twarzy toporniały i już jako pięciolatek przypominałem hybrydę kapucynki i kameleona” – to nie tylko zabawne, ale też doskonale buduje obraz bohatera, który nie traktuje siebie zbyt serio. To zresztą motyw przewijający się przez całą powieść: autoironia, humor i świadomość własnych niedoskonałości.
Stelar często ucieka się do potocznych zwrotów i powiedzeń, które dodają historii wręcz podwórkowego charakteru. Przykładem może być: „Musicie wiedzieć, że w przysłowiowej beczce dziegciu, w jakiej znaleźli się moi staruszkowie, była jednak łyżka miodu.” Takie wtrącenia sprawiają, że całość nabiera lekkości, choć momentami można odnieść wrażenie, że autor celowo przesadza z kolokwializmami. Nie każdemu taki język przypadnie do gustu – jest momentami wulgarny, dosadny, czasem wręcz przerysowany.
Mimo tej potoczności, książka nie jest językowo banalna. Wręcz przeciwnie – metafory są jedną z jej największych ozdób. „Reszta ciała wciąż nie chciała mnie słuchać i była sztywna jak nieboszczyk na katafalku” – oto przykład krótkiego, ale niezwykle plastycznego opisu. Podobnie zresztą jak rozbrajający fragment o psie: „Budziłem go wtedy i uspokajałem głaskaniem po łbie, a on patrzył wtedy na mnie takim wzrokiem, że moje serce miękło jak plastelina w rękach dziecka, jak wosk świecy tuż pod płomieniem, jak waniliowy lód na ostrym słońcu i tak dalej. Ten pies rozwalił mi system.” – trudno nie uśmiechnąć się pod nosem.
Ciekawym elementem jest też humor sytuacyjny, szczególnie widoczny w scenach z Nowakiem. Komiczny opis jego próby przeciskania się przez otwór: „Podobno koty mają tak, że jeśli do jakiejś dziury zmieści się ich głowa, to reszta kota również bez problemu przez nią przejdzie. Ale po pierwsze Nowak zdołał przecisnąć przez otwór nie tylko głowę, lecz również jedno ramię i widać było wyraźnie, że będzie miał kłopot z powrotem do łazienki. No i po drugie nie był kotem, chociaż odgłosy, jakie z siebie wydawał, mogły sprawiać takie wrażenie” – to scena, która mogłaby z powodzeniem znaleźć się w filmowej komedii kryminalnej.
Z jednej strony – Stelar świetnie oddaje swojski klimat, umiejętnie operując językiem, który jest lekki, naturalny i pełen powiedzonek. Z drugiej – momentami ta potoczność może męczyć, zwłaszcza jeśli ktoś woli bardziej wyrafinowaną narrację. Nie zmienia to jednak faktu, że język „Kameleona” jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów tej książki. Jeśli ktoś lubi zabawy słowne, cięty humor i dosadne opisy – odnajdzie się tu doskonale. Jeśli jednak woli bardziej wyważoną, klasyczną prozę – no cóż, może nie powinien po tę lekturę sięgać...
Choć „Kameleon” to przede wszystkim komedia kryminalna, pod płaszczem humoru i groteski kryją się całkiem gorzkie obserwacje na temat świata. Stelar nie próbuje tworzyć moralizatorskiej historii, ale między kolejnymi absurdami wplata spostrzeżenia, które aż proszą się o chwilę zastanowienia.
„Prawda jest taka, że jeśli coś ma się spieprzyć, to zawsze będzie to wina człowieka. Nie awarii mechanizmu, nie przypadku, nie ślepego losu i nie Boga, który tak chciał: to człowiek zawsze coś spieprzy” – te słowa doskonale oddają ducha całej powieści. Bohaterowie podejmują decyzje, które prowadzą ich w coraz większe kłopoty, i choć czasem próbują obwiniać okoliczności, prawda jest prosta: to oni sami nakręcają ten chaos. Nie ma tu losu, który zsyła im nieszczęścia – są tylko ludzie, ich błędy, chciwość i naiwność.
To zresztą widać również w warstwie szpiegowskiej powieści. „Prawdopodobnie byłem jednak kolejną rybką w szpiegowskim stawie z mętną wodą, w której wszystkie ryby pływały po omacku” – w świecie, gdzie każdy ma swoje ukryte motywy, nikt tak naprawdę nie widzi pełnego obrazu. Wszystko rozgrywa się w cieniu, a bohaterowie są jedynie pionkami w grze, której zasad nie rozumieją. To nie jest klasyczna historia o złodzieju kontra prawo – to opowieść o świecie, w którym wszyscy coś kradną, tylko każdy w inny sposób.
„Nie tylko ty dobierałeś się do cennych rzeczy. Tylko mieliśmy różne wartości. To, co cenne dla ciebie, było bez znaczenia dla mnie. Mnie interesowało coś innego, o wiele cenniejszego. Ich sekrety” – ten cytat idealnie podsumowuje główny motyw książki. Dla jednych wartością jest pieniądz, dla innych władza, dla kolejnych – informacja. Kradzież nie zawsze oznacza wynoszenie kosztowności w kieszeniach. Czasem prawdziwą walutą są tajemnice, które można wykorzystać lepiej niż jakiekolwiek złoto.
Marek Stelar stworzył w „Kameleonie” prawdziwy korowód postaci – od tych barwnych i charakterystycznych, po te niemal groteskowe. Każda z nich wnosi do historii coś unikalnego, a razem tworzą galerię typów rodem z powieści sensacyjno-komediowej z mocnym akcentem społecznym. Każdy z bohaterów ma w sobie coś charakterystycznego – albo wygląd, albo sposób mówienia, albo specyficzną rolę w historii. Stelar bawi się ich kreacją, nie dając nam klasycznych archetypów, a raczej przerysowane, zapadające w pamięć figury.
Powieść nie stroni od odniesień do polskiego dziedzictwa kulturowego. Pojawiają się obrazy Wyspiańskiego i Kossaka, zabytkowe złote monety z okresu helleńskiego czy Order Świętego Andrzeja Apostoła Pierwszego Powołania, którym odznaczony został sam August II Mocny. To symbole historii, ale jednocześnie przedmioty handlu i kradzieży – w świecie Borzyma wszystko ma swoją wartość, ale ta wartość zależy od perspektywy. W ten sposób kultura i sztuka, które mogłyby być elementem podniosłym, stają się częścią gry, w której liczy się nie piękno, lecz cena.
***
„Kameleon” jest książką, która nie tylko bawi, ale i skłania do przemyśleń, nie pozostawiając czytelnika obojętnym na to, co w niej się dzieje. To sprawia, że książka jest nie tylko rozrywką, ale i małym studium postaci, które mimo swoich niedoskonałości i moralnych sprzeczności, potrafią wzbudzić sympatię.
Czy jednak można powiedzieć, że to książka naprawdę dobra? Trudno stwierdzić. Jeśli powiedziałabym, że wszystko mi się w niej podobało, to chyba polska literatura rzeczywiście schodziłaby na psy. Bo jaki jest tu morał? Że warto okradać bogatych, bo w Polsce i tak przestępczość traktuje się z przymrużeniem oka?
Ostatecznie mogłabym polecić „Kameleona” jedynie jako niezobowiązującą, odmóżdżającą lekturę na plażę. Szybka akcja, sporo humoru, lekka fabuła. Jeśli ktoś szuka czegoś niewymagającego, to jest to wybór całkiem niezły.
Mikołaj Borzym wychował się w specyficznej rodzinie: oboje rodzice byli złodziejami. Mimo iż zebrali całkiem sporą kolekcję fantów, żyli bardzo skromnie. Mimo swego procederu uczyli syna uczciwości. Gdy zaś pewnego dnia gromadzona w ukryciu fortuna przepada, a mama i tata Mikołaja trafiają do więzienia, młody człowiek musi liczyć tylko na siebie. Od tej pory postanawia być samodzielny, samowystarczalny i sprawiedliwy. Na tyle, na ile uczciwy może być złodziej. Postanawia więc okradać tylko bogatych i to takich, którzy niekoniecznie do pieniędzy doszli w prawy sposób. Którzy innych ludzi traktują niezbyt przyjaźnie, wywyższając się. Którym bogactwo przewróciło w głowie.
Wraz z udającą sprzątaczkę ukraińską współpracownicą opracowują domy do okradzenia. Ona bardzo przykłada się do pracy, pobierając za to niewielkie opłaty, jest więc ustnie polecana między bogatymi właścicielkami. On w sprytny sposób pozbawia części bogactwa właścicieli domów. Współpracuje im się bardzo dobrze do momentu, gdy na ich drodze staje tajemniczy funkcjonariusz pewnej rządowej agencji, nazwany przez Mikołaja, ze względu na aparycję, Myszowatym. Mężczyzna żąda okradzenia pewnego domu z dziwnej statuetki. W przeciwnym razie ujawni cały proceder Borzyma i jego koleżanki. Mikołaj dokonuje więc kradzieży posążka. Ale od teraz wszystko staje na głowie, a znani mu ludzie wydają się nie tymi, za jakich się podają.
Jaką rolę odegra w złodziejskim procederze zawartość ukradzionego bożka? Kto tak naprawdę stoi za udanym złodziejskim procederem Mikołaja? Jakie nietypowe talenty ukrywa Borzym? Jak to się stało, ze złodziej został okradziony?
"Kameleon" to świetnia komedia kryminalna. Znakomicie się przy niej bawiłam i bardzo kibicowałam Mikołajowi w jego poczynaniach. Końcowy zwrot akcji dał tej książce nieco mrocznego, choć bardzo akcyjnego sznytu. Autor po raz kolejny pokazał, że nie tylko tradycyjne kryminały potrafi pisać. Te nieco bardziej rozrywkowe też wspaniale mu wychodzą. Czekam na więcej.
Mikołaja Borzyma poznajemy w więziennej celi. Podobny los przypadł jego rodzicom. Nie dziwota, skoro Mikołaj kontynuował rodzinną złodziejską tradycję, znacznie zresztą ten fach modernizując. Ponadto, od paru lat wiernie go wspomagała dziewczyna, niezwykle uzdolniona w roli sprzątaczki bogatych domów, z których zamierzał kraść cenne precjoza, podrzucając w zamian, wykonane własnym sumptem, idealne kopie.
Wszystko szło doskonale, aż w pewnej szczecińskiej rezydencji połasił się na fant, który wplątał go w niebywałą, szpiegowską aferę, jak wszystkie tego rodzaju akcje - o międzynarodowym zasięgu. Najgorsze, że nie wiadomo było, kim są naprawdę ludzie, z którymi przyszło mu się zmierzyć, aby się z niej wykaraskać. Każdorazowo, gdy wydawało mu się, że właśnie przechytrzył przeciwników, wychodziły na jaw nowe okoliczności … Do czasu?
Z Markiem Stelarem rozstałam się pięć lat temu. Doszło do tego po przeczytaniu jego kryminalnej trylogii z (ex-)gliną Dariuszem Suderem. Mimo że intrygi były we wszystkich tomach ciekawe, słowotoki pierwszoosobowego narratora - Sudera na tyle mnie wymęczyły, że nie chciałam się więcej narażać na przegadany styl autora. Tymczasem, po latach, okazało się, że monologowanie Borzyma, aka Kameleona, jest błyskotliwe i bardzo zabawne, a Mateusz Drozda świetnie sobie jako lektor radzi. Fabuła mistrzostwem świata może nie jest, ale słuchałam audiobooka z przyjemnością - prawdziwy relaks!
Mikołaj Borzym wychował się w rodzinie złodziei i jak można się spodziewać wybrał takie same życie dla siebie. Od lat, ze swoją współpracownicą, okradają domy bardzo bogatych ludzi. Bez większych problemów przemieszcza się po całej Polsce, aż trafia na Myszowatego, który pracuje dla agencji rządowej. Ma dla niego okraść konkretny dom albo trafi do więzienia. I tutaj pojawiają się pewne problemy i złodziej pada ofiarą.... kradzieży 😅
Zapomniałam jak komedie kryminalne potrafią rozweselić człowieka.
Bardzo przypodobał mi się główny bohater, bawił mnie jego humor, ale i zaskakiwała jego przebiegłość. Był mistrzem w swoim fachu, chociaż na takiego nie wyglądał.
Zaciekawiła mnie intryga w jaką został wplątany Borzym i byłam bardzo ciekawa, gdzie go to wszystko sprowadzi. A zakończenie trochę mnie zaskoczyło, chociaż po pewnym czasie czułam co się święci. Mimo to nie przeszkadzało mi słuchanie dalszej części książki.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, ale na pewno nie ostatnie. Bardzo mi się spodobał styl autora. Ma bardzo lekkie pióro i nie brakowało tutaj humoru.
Książkę słuchałam w wersji audio i powiem Wam, że tutaj lektor pasował mi idealnie. Idealna interpretacja do tej książki.
Komedia kryminalna to gatunek, który od jakiegoś czasu przeżywa bardzo duży rozkwit. W księgarniach pojawia się coraz więcej powieści z tego gatunku, a nawet autorzy znani z bardziej poważnych opowieści postanawiają dać upust swoim mniej mrocznym żądzom. Jednym z takich pisarzy jest Marek Stelar, który po dwóch genialnych książkach o Miśku i jego szwagrze objawia nam się kolejną powieścią, w której humor gra jedną z głównych ról.
Mikołaj to złodziej i to nie byle jaki bo swój fach wyssał z mlekiem matki. Jako, że tradycja zobowiązuje ale jednak inteligencja nie pozwala iść w ślady rodziców, którzy aktualnie przebywają w jednym z zakładów karnych postanawia swoją karierę prowadzić w sposób finezyjny i bardzo przemyślany. Oczywiście wszystko do czasu. Kiedy o jego sprawkach dowiadują się źli ludzie, świat obraca się o sto osiemdziesiąt stopni a nasz protagonista zostaje wplątany w gigantyczną, międzynarodową intrygę. Czy uda mu się z niej wyjść obronną ręką a przede wszystkim w całości? Tego to już musicie się sami dowiedzieć.
Jest to bardzo dobra książka. Pełna inteligentnego humoru ale przy tym nieprzesadzona. Czyta się właściwie jednym tchem. Polecam z całego serca!
Macie czasem ochotę na coś lekkiego, zabawnego i z dreszczykiem? „Kameleon” Marka Stelara to komedia kryminalna inna niż wszystkie – tak bardzo w moim guście! Główny bohater, Mikołaj Borzym, to zawodowy złodziej, mimo iż wcale nie wygląda na takiego, który umie się niepostrzeżenie obłowi. A jednak potrafi. I to jak! Ma plan, ma talent i ma…wspólniczkę, która się okaże kimś innym. Brzmi jak duet idealny? No właśnie – do czasu. Bo gdy na ich drodze pojawia się tajemniczy typ z rządowej agencji, wszystko się sypie. Co się stanie, gdy złodziej dostanie propozycję nie do odrzucenia – okraść kogoś… dla dobra Ojczyzny? Dzieje się dużo: jest akcja, przekręty, tajemnice, technologia, mafia i humor, który trafia w punkt. Autor pokazuje, że kryminał wcale nie musi być mroczny, żeby trzymać w napięciu. „Kameleon” to historia szalona, pełna absurdów i zwrotów akcji, których nie da się przewidzieć. Ale przecież właśnie o to chodzi w komedii kryminalnej, gdzie logika bywa mniej ważna niż dobra zabawa. Jeśli macie ochotę na kryminał z dużą dawką humoru, nieoczywistych bohaterów których nie sposób nie lubić, Gwarantuję że rozbawi was do łez- nie zwlekajcie- czytajcie, słuchajcie – bardzo polecam audiobook.
Z komediami kryminalnymi jest mi raczej nie po drodze bo zazwyczaj są albo mało śmieszne albo mało kryminalne, ale tutaj wszystko grało, dobrze się bawiłam :)
Zdecydowanie niczego nie spodziewałam się po tej konkretnej pozycji a naprawdę miło spędziłam czas. Dość ciekawy sposób prowadzenia narracji, jakże niedorzeczna i intrygująca historia. Naprawdę dobrze się bawiłam.
[kryteria oceny dla „kryminału”] 0,5/1 logiczność i ciągłość wydarzeń 0,8/1 fabuła 0,5/0,5 płynność i przyjemność w odbiorze 0,25/0,5 intryga kryminalna 0,3/0,5 kreacja bohaterów 0,4/0,5 styl pisania autora 0,25/0,5 „sedno”/ cel/ morał/ rozwiązanie 0,1/0,25 pozytywny odbiór całości 0/0,25 ✨ to coś ✨
,,Niemiec Płakał jak sprzedawał. A właściwie płakał bo mu go ukradłem".
Ta komedia kryminalna swoją rolę spełniła wyśmienicie. Była akcja i był humor. Humor nawet niebanalny, a przynajmniej nie tak żenujący jak w niektórych jej pobratymcach spod pióra innego ojca lub innej matki. Styl bardzo przyjemny, typowy do przepłynięcia. Narracja pierwszoosobowa była dobrym wyborem.
Uwaga! Było mi nawet trochę przykro, gdy musieliśmy się pożegnać z psiakiem. Spokojnie, nie umarł, jak to bywa w wielu kryminałach. Na całe szczęście nie została tutaj obrana najłatwiejsza droga do wzbudzenia emocji. Po prostu gdzieś go wywiało, ale gdzie to już nie zdradzę. Ogólnie relacja człowieka ze zwierzęciem była tutaj tak piękna! I nawet kiedy przez chwilę byłam oburzona dietą Precza, szybko zmieniłam swoje zdanie, a właściwie to główny bohater się zreflektował. Obrońcy praw zwierząt (oraz ich żołądków) zadowoleni!
This entire review has been hidden because of spoilers.