Stroniąca od ludzi, młoda kobieta zostaje podejrzaną w sprawie o zabójstwo męża - odnoszącego sukcesy przedsiębiorcy. Nieliczne osoby, które ją znają, wystawiają jej sprzeczne świadectwa; niektórzy twierdzą nawet, że jest wiedźmą gotową posunąć się do wszystkiego, inni, że miała doprowadzić małżonka do szaleństwa i samobójstwa swoimi licznymi romansami.
Badający jej sprawę przekupny prokurator powoli ulega tajemniczemu urokowi małomównej kobiety i zaczyna gubić się w licznych wersjach prawdy.
Z serca wrocławianka, z zawodu radca prawny, a w wolnych chwilach kickbokserka. Dorastała z fantastyką, filmami o superbohaterach i Dostojewskim. Jest fanką Lovecrafta i Camusa. Pracę magisterską z kryminalistyki napisała o psychologii motywacji. Łączy wyobraźnię z nauką, niemożliwe z codziennością. Tworzy od dziesięciu lat, czego owocem są m.in. powieści i opowiadania składające się na oryginalny cykl słowiańsko-sensacyjny, wydany nakładem Liry.
Każdy jest zlepkiem różnych opinii, wizji i uprzedzeń. Prawda zależy od siły pamięci, przekazywanych dalej opowieści i perspektywy. Zaskoczyły mnie te niskie oceny, bo książka ma niesamowity, mokry, nostalgiczny klimat, który skłania do refleksji na tak wiele tematów dotyczących prawdy, tożsamości i wpływu innych ludzi na życie jednostki. Jest napisana pięknym językiem a czytanie jej w pochmurne, deszczowe popołudnia było pięknym doświadczeniem.
Cieszę się, że mam już tę książkę za sobą. Mam wrażenie, że autorka pisała ją na spółkę z czatem GPT.
Właściwie nie bardzo wiem, o co autorce chodziło? Co chciała pokazać? O czym opowiedzieć?
Przez połowę powieści jesteśmy w umyśle prokuratora Borysa. Rozumiem ten zabieg. Jednak jego wynurzenia ciągnące się jak flaki z olejem (i te zdania wielokrotnie złożone) powodują, że człowiek gubi się w treści.
Ciekawiej się robi przy opisie leków, bo przecież warto wiedzieć, z czym ich nie łączyć i jak działają, choć to powieść (nie wiem o w zasadzie jaka?), a nie encyklopedia zdrowia. W zasadzie wszystkie opisy to jakiś wyciąg z procedur czy karty pacjenta.
No i warto jeszcze wspomnieć o krótkim fragmencie o Mokoszy, który jest streszczeniem trzech opisów z książek traktujących o mitologii słowiańskiej. Tyle tu Mokoszy właśnie. A nie! Jest jeszcze figurka.
Jeśli szukasz tu fantasy, fantastyki, slavic, thrillera, kryminału - nie znajdziesz.
"Mokosz" to opowieść o Elenie, stroniącej od ludzi kobiecie, która staje się główną podejrzaną w sprawie o zabójstwo męża. Zaangażowany w śledztwo jest przekupny prokurator, a kolejne przesłuchiwane osoby składają sprzeczne świadectwa, rysując wprost mistycznie tajemniczy obraz kobiety...
Muszę przyznać, że to jeden z najbardziej nieoczywistych kryminałów, jakie miałam okazję od dawna przeczytać. Minimalistyczna fabuła sprowadzała się głównie do rozmów z powiązanymi z Eleną osobami oraz przemyśleń wewnętrznych bohaterów. Niemniej w tym powolnym tempie nie sposób się nudzić, bo kolejne strony się wprost smakuje przez eteryczną atmosferę, która nawiązuje do słowiańskich wierzeń i naturalizmu. Senne wizje mieszają się z rzeczywistością, a kolejne rzekome fakty zastanawiają poziomem autentyzmu. Tu nic nie jest oczywiste, a aura tajemniczości towarzyszy do ostatnich stron.
Kolejne rozdziały to kolejne etapy zbudowania obrazu Eleny przez prokuratora ze skąpo zdradzanych strzępów informacji od świadków. Narastająca obsesja na punkcie kobiety i skrupulatne dążenie do odarcia jej z najgłębszych sekretów przeszłości, byleby tylko udowodnić rzekomą winę, to gra pozorów, przyprawiona sensualizmem, nutą erotyzmu i swoistej agrarności w postrzeganiu świata dokoła. Nieliczni dialogi pomiędzy dwójką głównych bohaterów oraz wewnętrzne analizy to interesujące spojrzenie nie tylko na bieżące zdarzenia, ale ogólnie na życie jako takie, role płci, radzenie sobie z traumą, chorobą i stratą - wszystko w filozoficznym nurcie. To niezwykłe studium osobowości i życia kobiety, poprowadzone od najmłodszych lat, w którym sami musimy ocenić, gdzie leży prawda.
Bardzo interesująco czytało mi się ten tytuł, który oceniłabym wręcz gatunkowo na pograniczu z literaturą piękną. Język świetny, metafizyczność i refleksje głębokie, a niespieszna treść dająca do myślenia. Polecam!
Wiedźma czy święta? Anioł czy demon? O Elenie każdy mówi inaczej, jedni obwiniają ją o wszelkie zło tego świata, inni widzą w niej wzór opanowania i poprawności. Gdy zostaje oskarżona o zamordowanie męża skorumpowany prokurator podejmie próby odnalezienia jej prawdziwej twarzy w tysiącach obrazków namalowanych przez jej znajomych i współpracowników, czy to mu się uda? Czy może wszystkie jego wysiłki spełzną na niczym? Gdybym nie miała wcześniej do czynienia z twórczością tej autorki, to powiedziałbym, że Mokosz to próba wpisania się szablon Kafkowskiego Procesu. Czytelnik wie tyle, że nic nie wie. Prokurator zbiera opowieści o życiu Eleny zamiast dowodów, a zbudowany z nich akt oskarżenia ma ukazać ją jako istotę niemoralną, bez uczuć czy zahamowań… przynajmniej do chwili, gdy sam Borys wpada w sidła uroku podejrzanej i własnych urojeń. Jednak pozostałe książki Anny Sokalskiej, które miałam okazję czytać również charakteryzują się takim stylem. Jaka była Mokosz? Na pewno mniej słowiańska niż można było się spodziewać po tytule. Mimo ciekawego pomysłu i dobrze rozpisanych bohaterów – z których każdy stanowi oryginalny portret psychologiczny człowieka skrzywdzonego przez życie i drogi jaką wybrał pod wpływem wydarzeń z młodości, całość czytało mi się opornie. Nadmiar przymiotników w opisach i nadęty niemal poetycki język utrudniały mi skupienie się na treści. Nie mówię, że ta książka była zła, bo tak nie było, ale zdecydowanie nie trafia do mnie styl autorki. Widzę poprawę między Mokoszą a Wieloświatami, ale wciąż czytanie szło mi jak po grudzie. Jestem pewna, że specyficzny język książki znajdzie również swoich fanów, niestety ja do nich nie należę.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Świat Książki #współpracarecenzencka #współpracabarterowa #współpracareklamowa
Miałam mieszane odczucia co do tej książki. Już na samym początku okładka nie bardzo pasowała mi do opisu. Wszak jest to kryminał/sensacja natomiast okładka w ogóle na to nie wskazywała. Absolutnie nie wiedziałam czego powinnam się spodziewać. I tak oto usiadłam wczoraj wieczorem z myślą, że zerkne tylko na kilka pierwszych stron... Zarwałam noc moi drodzy... Dla książki. Dawno, oj dawno się to u mnie nie zdarzyło. Niby momentami przewidywalna a jednak coś miała w sobie takiego, że czytałam i czytałam.
W tajemniczych okolicznościach ginie mężczyzna. Trwa śledztwo a przy tej okazji splatają się losy prokuratora Mariana Borysa oraz Eleny, która to jest żoną zmarłego. To tyle jeśli chodzi o mój skrócony opis. Co mnie zdziwiło to tajemnica jaka wręcz buchała od głównej bohaterki. Nie wiedziałam, na ile to co mówi jest prawdą. Może jednak kłamała w pewnych kwestiach? Może po prostu miała taki sposób bycia? Tak czy inaczej nawet niektórzy sąsiedzi uważali ją za wiedźmę. Z jednej strony mnie to intrygowało, z drugiej jednak denerwowało bo nie wiedziałam, czy mogę jej ufać.
To napewno jest dość oryginalna historia. Nieczęsto w kryminałach zawiera się tyle melancholii. Jak na tak krótką książkę to ma sporo opisów a niestety mało dialogów. Niezaprzeczalnie dużą uwagą należy się zagadce kryminalnej, która została poprowadzona tak, że ciężko było mi się oderwać od czytania. Jeśli obawiacie się, że będzie tutaj sporo mitologii słowiańskiej, na co wskazuje tytuł to nie martwcie się. Mitologii jest tu tyle co nic. Głównie jednak skupiamy się na psychice bohaterów i analizowaniu ich.
Myślę, że ta książka znajdzie swoich zwolenników, takich jak ja, którzy zarwą dla niej noc. Napewno was zaskoczy.
Nie wiem czy kiedykolwiek spotkałam się z książką, której recenzja sprawiłaby mi tyle trudności.
Z jednej strony ciekawy pomysł na fabułę, przedstawienie ważnych tematów, z drugiej styl autorki który mi kompletnie nie leży.
Elena, młoda prawniczka oskarżona o zabójstwo męża, to postać niezwykle tajemnicza. Nikt nie zna jej do końca, nikt nie wie o niej wszystkiego. Byli koledzy ze szkoły czy studiów, współpracownicy, sąsiedzi - każdy widzi ją inaczej. Dla jednych to spokojna, dobra dziewczyna, inni widzą w niej samo zło. Przekupny prokurator Borys ze strzępków opowieści chce skonstruować akt oskarżenia, ale i on sam ulega sile przyciągania Eleny. Czy jednak faktycznie jest winna? Czy przyczyniła się do śmierci męża?
Co mnie zaciekawiło w książce to część przedstawiająca problemy związanych z kobiecymi chorobami i ich następstwami. Czy jest to thriller? Być może. Czy zawiera w sobie elementy słowiańskiej mitologii - ja prócz krótkiego nawiązania do tytułowej Mokoszy nic nie znalazłam. A przede wszystkim nie byłam w stanie skupić się na treści, bo styl autorki potwornie mnie nużył. Miejscami miałam wrażenie jakby książkę pisały dwie różne osoby. Jedna przedstawiała ciekawą historię w którą można było się zagłębić i tę część czytało się bardzo dobrze. Druga tworzyła rozwlekłe i kwieciste opisy i porównania, w których kompletnie się gubiłam i czytając traciłam koncentrację. Nie wątpię że książka znajdzie swoich wielbicieli, których język autorki zachwyci. Ja niestety raczej nie zrobię drugiego podejścia.
„Mokosz. Bogini mokrej ziemi” Anny Sokalskiej to moje kolejne spotkanie z twórczością autorki, którym udowodniła, że do jej książek naprawdę warto wracać.
Fabuła książki utkana została z nielicznych dialogów, przemyśleń bohaterów, szczypty magii, słowiańskich wierzeń i zagadki kryminalnej, które absorbują czytelnika do tego stopnia, że nie jest on w stanie odłożyć książki na bok.
Panuje tutaj uczucie mroku, niepokoju i jest cała masa niedopowiedzeń. Główna bohaterka do samego końca pozostaje wielką niewiadomą i czytelnik sam nie wie, co tak naprawdę o niej myśleć. Bywają momenty, kiedy uważamy Elenę za ofiarę, ale i takie, kiedy myślimy, że faktycznie jest winna śmierci swojego męża. Jej przemyślenia, ale i cała historia, zmuszają nas do chwili zastanowienia i refleksji nad sensem ludzkiego życia. Autorka zgrabnie przemyca tutaj rozważania na temat roli kobiet w społeczeństwie, feminizmu, wpływu przeszłości na teraźniejszość, trudnego dzieciństwa i dysfunkcji społecznych. Uwierz, że nie przypuszczałam, aby można było w tak krótkiej formie zawrzeć tyle ważnych tematów i jeszcze okrasić je ciekawą zagadką kryminalną i wierzeniami słowiańskimi. Jednak Annie Sokalskiej się to udało i zrobiła to po mistrzowsku.
„Mokosz. Bogini mokrej ziemi” to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Zapewnia ogrom wrażeń, inspiruje i płynie z niej bardzo ciekawe przesłanie. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko napisać: serdecznie 𝗣𝗢𝗟𝗘𝗖𝗔𝗠!
Książkę zaczynamy od rozpoczęcia śledztwa w sprawie śmierci mężczyzny, którego jego żona Elena znalazła w ich ogrodzie. Oczywiście pierwsze podejrzenia padają w jej stronę, mimo tego, że uparcie twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego.
"- Proszę pani, pani nie rozumie co się dzieje? W ogrodzie leży pani mąż. Martwy. Jestem prokuratorem. Niech pani odpowiada na moje pytania. Czy pani brała jakieś leki? - dopytywał z uporem, nie wiedząc już, czy san traci rozum, czy ta kobieta postradala rozsądek. - doskonale rozumiem, co się dzieje- odparła bardzo trzeźwo i świadomie. - wiem ,kto leży w ogrodzie. Wiem, kim pan jest i nie mam zamiaru odpowiadać na żadne pytania. Proszę przedstawić mi zarzuty, a wtedy zastanowię się, czy mam coś do powiedzenia. "
Mieszkańcy i znajomi, którzy uważają tą kobietę za dziwaczke oraz ich wypowiedzi na jej temat, nie pozwalają myśleć inaczej.
Gdy trzymałam tą książkę już w ręku, byłam pewna, że trzymam thriller. Według mnie, jest to klasyk pięknej literatury w słowiańskim klimacie. Piękny, wysublimowany, poetycki język jakim ta książka jest napisana, rozkochała mnie w sobie.
Czy w obecnych czasach dalej urządzamy polowanie na czarownice? Czy ważniejsza jest dla nas prawda, czy kłamstwo i plotki, bo pozwalają nam poczuć się lepszymi, dają możliwość do przeżycia sensacji i zrzucenia winy za swoje niepowodzenia na innych? Powieść #mokosz ma być kryminałem, ale dla mnie to zdecydowanie literatura piękna w połączeniu z realizmem magicznym i elementami kryminału. Główną bohaterką jest Elena, która zostaje osadzona o zabójstwo swojego męża, mimo iż nie ma rzadnych dowodów. Społeczeństwo musi mieć jednak jakąś ofiarę, a jeśli jeszcze śledztwo prowadzi przekupny prokurator, nie ma się wsparcia rodziny i ciągnie się za tobą tajemnicza przeszłość przodków,to łatwo o osąd. #annasokalska przepiękną prozą opisuje współczesny świat z jego wadami i przesądami, bo tak łatwo jest dzięki nim tłumaczyć rzeczywistość. Społeczeństwo karmi się kłamstwem i plotkami. Co obecnie jest prawdą? Czy chcemy znać fakty, czy wolimy fałsz? Ta książka zmusi nas do refleksji nad tymi pytaniami. Dodatkowo to wszystko w nawiązaniu do mitologicznej słowiańskiej bogini Mokosz.
Uwielbiam motyw słowiańskich wierzeń w literaturze dlatego, gdy tylko ujrzałam tytuł "Mokosz. Bogini mokrej ziemi", wiedziałam, że muszę go poznać.
Mokosz to bogini, matka ziemi oraz przyrody, patronka kobiecej siły i płodności. Dlaczego w ten właśnie sposób postrzegana jest główna bohaterka? Elena zostaje oskarżona o zabójstwo męża, odnoszącego sukcesy biznesmena. Kobieta stroni od ludzi, którzy mają na jej temat zupełnie sprzeczne opinie.
Lekkość i bogactwo słów, którymi posługuje się autorka oraz niesamowity klimat, który udało się jej stworzyć, zrobiły na mnie duże wrażenie. Osiągnęła idealny balans między zwodniczym spokojem a sytuacjami tak niepokojącymi, że momentami cierpła mi skóra. Akcja toczy się nieśpiesznie, co harmonizuje z wybrzmiewającą fabułą. Jest ponuro i mrocznie, a atmosfera wydaje się nabrzmiała od niewypowiedzianych emocji. Anna Sokolska stworzyła duszną powieść obyczajową, wobec której nie sposób przejść obojętnie.
Zmarnowany potencjał. Dobry pomysł, ale później tragedia. Zabiła czy też nie? Skazali ją czy nie? Wyleczyła się czy nie? No i jeszcze prokurator Borys, zaciekle dążący do odkrycia prawdy, nagle, nie wiedzieć czemu, z tych poszukiwań rezygnujący (no bo raczej nie przez senny koszmar). No, chyba że w książce chodziło o coś innego... ale widocznie nie zrozumiałam.
2.9/5Bardzo długie zdania, które czytając trzeba być maksymalnie skupionym. Po jakimś czasie się do tego przyzwyczaiłam, ale początek był ciężki. W pewnym sensie dodają one klimatu. Podobała mi się analiza jej życia, ale ta książka nie przemówiła do mnie jakoś bardzo :(