Dá sa v ľadom spútanej krajine uvažovať o niečom inom ako o prežití? Samozrejme, že dá. Napríklad o láske. Alebo o vlastnej identite. Žiadna severská krajina nie je taká mrazivá, aby ju Ilona Wiśniewska neskúsila spoznať a pochopiť. V knihe Ľad vďaka nej zistíte, že srdce grónskych ľudí vôbec nie je tvrdé ani ľadové.
Na západnom pobreží najväčšieho ostrova na svete sa nachádza skalnatý ostrovček s rozlohou dvanásť štvorcových kilometrov, ktorý obýva 1 300 ľudí. Práve tu sa nachádza najstarší sirotinec v Grónsku, kde Ilona Wiśniewska na jar roku 2017 tri mesiace pracovala ako dobrovoľníčka. Bol to najlepší spôsob, ako spoznať krajinu a jej ľudí.
Obyvatelia Grónska jej rozprávali o svojej krajine, o tom, ako lovili ryby spod ľadu, ako sa prevážali taxíkom z jedného ostrova na druhý po zamrznutom mori, ako umývali podlahy a varili večere pre niekoľko desiatok stravníkov. Hovoria jej však aj o svojej identite. O tom, že sa už necítia byť Dánmi, no ešte nevedia, akými Grónčanmi by sa chceli stať.
Ilona Wiśniewska sa v rámci poľskej reportážnej školy vyprofilovala na „reportérku severu“. Napísala už štyri knihy, v ktorých postupne predstavila Špicbergy, krajný sever Nórska, či Grónsko. Nie sú to však turistické bedekre, ale plnokrvné literárne reportáže napísané po dlhodobých pobytoch na konkrétnych mrazivých miestach severu. Po úspechu slovenského prekladu špicberskej reportáže Biele prináša Vydavateľstvo Absynt ďalšiu knižku z Wiśniewskej severskej tetralógie s názvom Ľad.
Czuję się trochę zmiażdżona tą książką. Płaczę właściwie (a to przy książkach zdarza mi się niezmiernie rzadko), głównie po przeczytaniu ostatniego akapitu, do którego z całych sił starałam się nie zajrzeć w trakcie lektury (autorka wspomniała o nim na spotkaniu w Miedziance i postawiłam sobie za punkt honoru, że nie zajrzę). Nie zajrzałam, i wam też nie radzę, choć kiedy już tam dotrzecie, to będzie wam potwornie smutno. Napiszę trochę więcej o samej książce później, muszę przetrawić.
Dla takich to właśnie opowieści przegapia się noce, a chociaż tłem historii jest okrutny ziąb, to podczas lektury wyobrażałam sobie wielkie ognisko, ciepłe koce i kubki parującej herbaty. Trochę dziwię się tytułowi, bo to książka bardziej o Ilonie niż o ludziach Grenlandii. To autorka jest tu osią, jej smakowana każdym zmysłem codzienność ze wszystkimi jasnymi i ciemnymi odcieniami. Pogmatwanie gatunkowe zabiera książce uroku, tak myślę, nie siliłabym się na formę reportażu, kiedy z taką mocą na wierzch wypływa dusza autorki. Eh, pamiętnik Ilony Wiśniewskiej to byłaby gratka...
Zawiodłem się tym reportażem. Czytając odniosłem wrażenie, że napisany jest jakoś tak na siłę, nieszczerze. Może trzy miesiące to za mało czasu by nazbierać wystarczającą liczbę materiałów? Nadrabianie tragedią to moim zdaniem cios poniżej pasa, jestem ciekaw czy rodzina zmarłego wyraziła na to zgodę.
2.5⭐ Ciężko było mi przebrnąć przez ten reportaż, dlatego że jest on o dosłownie wszystkim związanym z tym krajem. ALE muszę przyznać, iż klimat mroźnej Grenlandii da się odczuć.
Wielka szkoda. To była długo wyczekiwana książka, tak niewiele zostało napisane o tym kraju po polsku. Reportaż ten zawiódł mnie głównie nierzetelnością i błędami merytorycznymi. Od siedmiu lat jestem zafascynowany tą wyspą, a po wizycie na zachodnim wybrzeżu przeczytałem chyba wszystko co dostępne w języku polskim i angielskim. Bardzo chciałbym porozmawiać z człowiekiem, który pracował przy redakcji tej książki. Poprzednie reportaż Wisniewskiej są o niebo lepsze. Wielka szkoda!
Książka przeczytana w ramach akcji #wyspiarskimaraton
„Lud. Z grenlandzkiej wyspy” to reportaż, którego ostatnie zdanie wbije czytelnika w fotel. Pod żadnym pozorem nie zaglądajcie tam wcześniej, ponieważ popełnicie taki błąd jak ja. Chcąc najpierw obejrzeć zdjęcia, przypadkowo przeczytałam coś, czego nie powinnam a potem jak na złość wcale nie chciało mi to wyjść z głowy.
Ilona Wiśniewska opowiada nam o różnych ludziach, których punktem wspólnym jest Grenlandia. Nieraz niestety są to opowieści zbyt chaotyczne, takie przy których ja osobiście się gubię, które wybijają mnie z rytmu, bo zastanawiam się, czy to wciąż dalszy ciąg tekstu o tej danej osobie, czy może już początek historii o kimś innym. Tak czy siak, te historie robią wrażenie, wzbudzają emocje, zostają w głowie po lekturze. Ile zła może tlić się w ludziach i jak bardzo inaczej od nas zachowują się niektórzy mieszkańcy wyspy. Coś, co wynika z ich kultury, dla nas jest w jakimś stopniu niepojęte. Polecam ten reportaż, bo przybliża nam on nie tylko tamtejszych mieszkańców, ale również samą autorkę. Miejscami naprawdę głęboko wchodzimy w jej głowę, co na pewno niektórym może przeszkadzać, innych natomiast głęboko zachwyci takie otwarcie się na różne tematy.
Polecam, bo to zimna a nawet mrożąca krew w żyłach opowieść o ludziach zamieszkujących Grenlandię.
„Lud. Z grenlandzkiej wyspy” to reportaż, w którym Ilona Wiśniewska oddaje głos Grenlandczykom. Mieszkańcy wyspy opisują swoją codzienność, ale też swoje przeżycia. Mnóstwo ciekawych rzeczy można się z tej książki dowiedzieć, a to w literaturze faktu cenię najbardziej. Szokująca okazała się dla mnie relacja Grenlandii z Danią, długie grenlandzkie słowa i podejście do wielu spraw. Muszę jeszcze wspomnieć o przepięknych fotografiach, które bardzo umiliły mi lekturę.
Niestety na minus oceniam dość chaotyczny styl pisania, który sprawiał, że momentami uciekałam myślami i ciężko było mi się w pełni oddać lekturze. Po przeczytaniu mam ochotę zgłębić temat i dowiedzieć się więcej o Grenlandii, więc reportaż oceniam bardzo na plus. Polecam!
„Na początku lód przeraża. Chodzi się po nim jak najlżej, starając się unosić nad wkładkami w butach, żeby nie naciskać, mimo że obok przejeżdżają samochody. Później dociera do ciebie, że w tym krajobrazie jesteś tylko martwym pikselem, że morze nawet cię nie zauważa, więc przestajesz się bać. Po kilku tygodniach chodzenie po wodzie staje się obsesją nieumiejącego pływać. Na lód wraca się szukać szczelin i grzebać w nich palcami.”
spicbergom som dala tri hviezdicky - a predsa je to jedna z par knih poslednych rokov, na ktore myslim velmi casto. strasne ma bavi citat o snehu a lade niekde daleko, aj ked by mi tam asi nebolo velmi dobre. ale mozno sa mylim. inak mega chybala mapka!
Dwie gwiazdki za tematykę. Po "Hen" i “Białe” oczekiwałam kolejnego dobrego reportażu a tymczasem wydaję mi się on tak napisany na siłę, niezbyt trzymający się całości. Temat i miejsce naprawdę fascynujące ale tym razem czegoś tu zabrakło.
"Lud" jest najbardziej przygnębiającą i najmniej merytoryczną książką Wiśniewskiej. Jeśli ktoś liczy na książkę o Grenlandii lub o ładnych zimowych widokach, to może być zawiedziony. "Lud" to tekst bardzo "odczuciowy" o małej grenlandzkiej mieścinie. O tym jak autorka się tam czuje, jakich ludzi spotyka, co czują oni, jak ona się z tym czuje. Dużo tu uczuć, głównie smutnych, ciszy, lodu i wycia psów.
"je tu pokojne. gronsko je ako prazdniny v sanatoriu - liecis si zbytocnu nervozitu" takyto feel mala pre mna cela knizka. absolutny balzam na dusu, vazelina na chrastu, chladivy gel na klby. ticho a chytenie za ruku. straasne krasne pise. pozitok to hltat dusok po dusku. ak citas sk veziu precitaj si na konci poznamku k prekladu ohladom nazvu knizky
Inaczej wyobrażałem sobie tę książkę. To miał być reportaż o domu dziecka w Grenlandii, o problemach jego mieszkańców, o ich marzeniach. Tymczasem już na wejściu słyszymy: „I pisz, ale nie o naszych dzieciach.” Więc o czym? O wszystkim, co dzieje się wokół, bo choć biel oślepia, nie warto – jak pewna ekscentryczna artystka – zamykać oczu. Warto zmierzyć się z tymi puzzlami, pomimo braku pudełka – kto wie, czy nie wyłoni się z tego jakiś szerszy obraz. I tak się staje. Lód topnieje powoli, jednak w końcu pęka i ukazuje się to, co przez cały czas było gdzieś pod powierzchnią.
Jest to taki reportaż, który wydaje się być niepozornym dziennikiem z podróży, ale w istocie jest współczesną przypowieścią, choć trochę się tego wstydzi. W którym to, co pomiędzy wierszami, jest co najmniej równie ważne. Świetna rzecz.
Podczas lektury czułam się jakbym znów miała jakieś 10 lat i zafascynowana "Tomkami" Szklarskiego zasiadała za każdym razem do czytania z atlasem na podorędziu, żeby razem z bohaterami odkrywać nowe lądy. 20 lat później okazuje się, że nadal są na świecie miejsca, których geografia jest dla mnie totalną tajemnicą i co chwilę muszę coś googlować :)
Bardzo podobała mi się wrażliwość autorki i na pewno w niedługim czasie sprawdzę inne jej reportaże.
2.75 Szuku czuku, czyli 3 reportaż w mojej historii czytania reportaży... I niestety najsłabszy. Temat - fajny (mało o Grenlandii mi wiadomo, a jeszcze mniej o ludziach ją zamieszkujących i ich kulturze), ale niestety - momentami książka była bardziej o autorce niż samej Grenlandii. Treściowo - kurka, Grenlandia to kraj, który od teraz będę postrzegał zupełnie inaczej. Ale mam pewno spostrzeżenie.
W ,,Buranie", reportażu tego samego wydawnictwa, poprzez historie autora z danego kraju dowiadujemy się O Kraju (anegdoty) - tu natomiast miałem wrażenie, że historie pani Ilony, mimo, że w settingu grenlandzkim opowiadają momentami o niej samej (może to ja jakoś dziwnie odbieram, idk).
Reportaż "Lud..." jest niczym kolaż rozmów autorki z różnymi ludźmi. Nie zawsze trafia do mnie taka forma, ale tym razem podziałało. Z czystym sumieniem polecam ❤️
Kolejny, trzeci już reportaż Ilony Wiśniewskiej z dalekiej Północy. Tym razem wraz z autorką spędzamy trzy miesiące na malutkiej wyspie Uummannaq, położonej u zachodnich wybrzeży Grenlandii. To tam właśnie Ilona Wiśniewska pracowała jako wolontariuszka w domu dziecka, poznała mieszkańców wyspy, ich historie, kulturę i problemy. Słodko-gorzki reportaż. Z jednej strony życzliwi, przyjaźni i uśmiechnięci w większości ludzie. Z drugiej trudne relacje duńsko-grenlandzkie i niszczenie innuickiej tożsamości. Okrutna i dzika przyroda, trudne warunki życia, prowadzące do zachowań, które czasami mogą wręcz przerażać. Przemoc seksualna, okrucieństwo wobec psów, alkoholizm... "Lud. Z grenlandzkiej wyspy" to świetny reportaż, który w sposób obiektywny oddaje realia życia na Grenlandii. Pełen autentyzmu i informacji o miejscu, które raczej nie leży na szlaku podróży większości z nas. Warto przeczytać :)
Bardzo cenię książki Ilony Wiśniewskiej. Nie dość, że są zawsze bardzo interesujące, to jeszcze świetnie napisane. To kolejna opowieść o Północy, tym razem o dalekiej Grenlandii. Czytając "Lud", naprawdę przeniosłam się w tamten rejon i czułam się blisko przedstawianych w reportażu bohaterów. Bohaterów o interesujących historiach, ale przeważnie bardzo niewesołych, jak cała Grenlandia, mimo niemal baśniowego krajobrazu. Zdecydowanie zachęcam do przeczytania.
Po "Hen" i "Białe" przyszła naturalna kolej na "Lud". Na bardzo świeżo, mam wrażenie, że to najlepszy z trzech reportaży. Niezmienna oszczędność i jednocześnie trafność słowa wynosi autorkę ponad przeciętną. (Nie)zwykła historia o (nie)zwykłej wyspie. Nietuzinkowy zmysł obserwacji, umiejętność bycia z ludźmi północy i język to wielkie atuty Ilony Wiśniewskiej. Bardzo polecam.
Najbardziej emocjonalny i przejmujący reportaż, jaki kiedykolwiek czytałam. Jestem przykładem klasycznego europejczyka, który nie wybiega poza ramy własnej historii. Opowiedziana przez Ilonę historia powoduje, że chciałabym tam pojechać, ale jednocześnie wiem, że nie przetrwałabym dnia. Marzenia są dobre.