Pewnej nocy Jan pod wpływem alkoholu śmiertelnie potrąca dziewczynę. Na co dzień opiekuje się polem namiotowym i bezskutecznie walczy z nałogiem, a tamtego wieczoru po raz kolejny pijany wsiada do samochodu. Strach przed przyznaniem się do niezamierzonego morderstwa jest większy niż jego uczciwość. Zakopuje dziewczynę w lesie, ale dręczony wyrzutami sumienia przegląda prasę, rozpytuje i szuka. Kim była ta kobieta? I dlaczego nikt jej nie szuka?
Pochodzący z Belgii Jules, jedyny gość pola namiotowego, mieszka w kamperze i mimo okropnej pogody nie wyjeżdża z Polski. Po co tu jest i kim jest odwiedzająca go osoba?
W Kowarach aspirantka Maria Szulej szuka zaginionej dziewczynki. Ktoś porwał Karolinę, ale nie zgłoszono żądania okupu. Tymczasem rodzina wynajmuje detektywa, by szukał dowodów przeciw matce dziecka.
Coś dziwnego dzieje się także w nowym pensjonacie Aliny i Mirka. Jedna z pensjonariuszek pojawia się i znika. Posiłki stawia się pod jej drzwiami, a kobietę otacza aura tajemnicy. Czemu mieszka tu już od tylu tygodni? Pensjonatu nie opuszcza natomiast dorosły syn właścicieli. Boi się wszystkiego, a najbardziej karzącej go za najmniejsze przewinienie matki.
Oto świat jest pełen sekretów, mroku i występku. Czy ujawniona w końcu prawda zdoła wszystkich wyzwolić?
Polski pisarz i dziennikarz. Autor książek z cyklu Jakub Mortka, publikował między innymi dla "Pulsu Biznesu", "Polityki" czy "Nowej Fantastyki".
W 2013 oraz w 2014 nominowany do Nagrody Wielkiego Kalibru, w 2015 został jej laureatem za powieść Przejęcie. W 2019 roku laureat nagrody "Złoty Pocisk" w kategorii najlepszy kryminał 2018 roku, którą otrzymał za książkę Żmijowisko.
Miałam dać dwie gwiazdki, jedną rezerwując dla Rany (absolutnie najsłabszej książki w dorobku autora, jaką przeczytałam - a czytałam wszystko poza cyklem z Bezimiennym). Ale, myślę sobie, po znakomitej Długiej nocy - coś takiego nie zasługuje na taryfę ulgową. Zbiegi okoliczności są ok, ale trzeba zachować jakiś umiar, bo inaczej lądujemy w kiepskiej telenoweli czy innej farsie. No ludzie kochani, szanować tego czytelnika chociaż na minimalnym poziomie - to chyba nie jest wygórowane oczekiwanie? Tymczasem tutaj dostajemy stos trupów niższy tylko od fury naciąganych absurdów. Duże rozczarowanie. Polecam za to niezmiennie cykl o komisarzu Jakubie Mortce. Trudno wprost uwierzyć, że powieści na tak skrajnie różnym poziomie wychodzą spod tego samego pióra.
Jak ja gardzę takimi thrillerami. Czytelnik zostaje zapoznany z arsenałem postaci, z których każda ma jakąś Wielką Tajemnicę™, która nie zostaje wyjaśniona do ostatnich 10% książki. Przez całą resztę powieści autor podaje nam minimum informacji, więc naprawdę ciężko jest choćby udawać, że mi zależy na rozwoju fabuły. Większość bohaterów to okropni ludzie, którym nie da się kibicować. Pióro jest poprawne, ale co z tego, skoro fabuła niczym się nie broni.
W Kowarach byłam dawno temu i wróciłam do nich w tej powieści, choć w sumie za wiele się o samym mieście nie dowiedziałam. Za to wiem, że mieszkają tam mało sympatyczni ludzie. Na przykład taki Jan – pijaczyna zwany Jaśkiem, który klepie biedę i pilnuje pola kempingowego. Od piwa do piwa. Albo Alina i Mirek – niby dobre małżeństwo, a za drzwiami aż kipi od toksyczności. Do tego trzymają w domu dorosłego syna, bo coś przeskrobał, a w ich hotelu mieszka dziwna kobieta, której wszyscy się boją.
esencja kryminału/sensacji jest tu idealnie przestawiona: + niesamowite zwroty akcji + trzyma w napięciu z każdą stroną + jak już się wciągniesz, to nie odstawisz
co chwilę miałam wielki mindfuck, bo tyle się działo. i co prawda po jakimś czasie zaczęłam układać elementy razem i doszłam do zakończenia sama już chwilę wcześniej, co nie zmienia faktu, że bawiłam się świetnie.
Po słabiutkiej „Za granicą” to naprawdę dobra odmiana. Dzieje się dużo, jak na thriller ma wysoki próg wejścia, ale jak już się człowiek wgryzie, to się po prostu chłonie tę historię.
Dodatkowy plus za osadzenie książki w okolicach Jeleniej Góry - lubię te miejscówki🙊
Wojciech Chmielarz umie w thrillery i kryminały - to nie podlega żadnym wątpliwościom. To Autor z najwyższej półki: ceniony, doświadczony, ale i lubiący eksperymentować. I świetnie, że mamy takie nazwiska, na których możemy polegać, jednak sama jednocześnie mam duże oczekiwania względem kolejnych powieści. Nie wygórowane, ale duże.
Dawno już nie czytałam niczego od Wojciecha Chmielarza, dlatego “Zbędni” to książka, którą musiałam umilić sobie wakacyjny czas - miał to być mój pewniaczek. Niestety, może oczekiwania miałam zbyt spore, bo ta historia nie zachwyciła mnie tak, jak na to liczyłam.
Problemem w głównej mierze stało się wolne tempo akcji połączone z mnogością wątków do ogarnięcia. Nie chodziło o to, żebym się w nich gubiła, bo każdy z nich to konkret, a bohaterowie byli tak charakterystyczni, że trudno było o nich zapomnieć. Natomiast wątków tak długo nic nie łączy, że trudno było dojść do tego, co ma mnie prowadzić przez całą tę historię, jaka jest jej główna linia fabularna.
Czy jest to zaginięcie małego dziecka i poszukiwania, czy jest to dysfunkcyjna rodzina, czy może problemy Jaśka? Nie wiedziałam, na co zwracać szczególną uwagę, czy bohaterów coś łączy, czy ich losy dopiero się skrzyżują.
A to z kolei wpłynęło na to, że nie odczuwałam żadnego napięcia, nie czułam, żeby ono było w jakiś sposób obecne w tej powieści. Po prostu: wydarzenia rozgrywały się do pewnego swoim rytmem, niezależnie od siebie. Dopiero z czasem możemy zauważyć, że bohaterów łączy więcej, niż mogliby się spodziewać, część z nich miała konkretny plan i swoje tajemnice, o których dowiemy się dopiero pod koniec.
Jak najbardziej doceniam tę wielowątkowość, kreację bohaterów, jednak w przypadku “Zbędnych” zabrakło mi wyraźnego kierunku i konsekwentnego budowania napięcia. Wojciech Chmielarz nadal pozostaje jednym autorów, których wyjątkowo cenię, ale jego najnowsza książka była dla mnie lekkim rozczarowaniem.
Książka nie schematycznie napisana. Mnogość postaci i wątków która się przewija idealnie się przeplata i na wzajem tłumaczy odsłaniając kolejne elementy układanki. Narracja prowadzi nas po różnych osobach skupiając się na historii z ich perspektywy w danym czasie, co na początku trochę zastanawia, natomiast szybko człowiek się wkręca, a objawy,że może pomylić postacie znikają całkowicie. Spójność książki jest jej wielkim plusem. Natomiast jedna postać w mojej opinii ma zbyt dużo "czasu antenowego" całkowicie niepotrzebne później nie ma już wpływu na historie. Sama historia kryminalna jest bardzo prosta, ale nieoczywista w kolejnych etapach, coś się podejrzewa, ale dalej całość i motywy są nieznane. Natomiast na minus książka ma bardzo dużo wulgaryzmów, dla mnie za dużo by mogła być przyjemna. Odrzuca to momentami. Brutalność u niektórych osób też jest dość mocna, i pewnie te wulgaryzmy mają to podkreślac, ale niestety mi zabiera to zdecydowanie przyjemność z lektury.
Jako rodowita Wrocławianka te tereny zjeździłam wzdłuż i wszerz. A dziś zapraszam Cię do małego miasteczka na pograniczu Karkonoszy, Rudaw Janowickich i Kotliny Jeleniogórskiej w Sudetach Zachodnich, do Kowar. To jednak nie czas na zwiedzanie i wędrówki, ale na mroczną historię.
Przygotuj się na opowieść pełną sekretów, występków, niepokój, szarość i zawiłość. Poznajemy społeczeństwo tego miejsca… jakby kilka historii osób, które z pozoru nic dla siebie nie znaczą, a jednak…. małomiasteczkowy klimat nie pozwala na anonimowość, choć każdy z bohaterów chciałby ukryć swoje grzeszki. Tu nie tylko aura jest ponura, ale każdy osobnik niesie za sobą tajemnice. Jan, który będąc pod wpływem alkoholu potrącił śmiertelnie dziewczynę i piekielnie boi się konsekwencji, nie chce przed nikim wyjawić swojego sekretu. Jules, niby gość na kempingu, ale kto podróżuje kamperem po Polsce w okresie paskudnej pogody i zimna? Już samo to jest mocno podejrzane. Małżeństwo pełne wzajemnego jadu prowadzące pensjonat i ich syn, więzień we własnym domu. Oraz jeden można by stwierdzić pozytywny aspekt, Maria Szulej, która poszukuje zaginionego dziecka, ale za porwaniem kryje się tylko zło.
Tu do samego końca nic nie jest pewne. Wątki przeplatają się między sobą tworząc momentami chaos. Przeskakujemy z jednej historii do drugiej nie mając początkowo świadomości jaki finał to wszystko przyniesie. Każde działanie prowadzi do nieuniknionego końca, do śmierci nie jednej, a wielu, ale może uda się jednak uratować chociaż jedną bezbronną duszę? Czytając tę książkę, strona po stornie, odnosisz wrażenie, że beznadzieja, smutek, grzech, zniszczenie opanowało każdego i wszystko dookoła. Tutaj nikogo nie można polubić, tu cierpkość, arogancja, cynizm, gniew, bezradność, zwątpienie charakteryzuje postaci. Tu trucizna, kropla po kropli przepełnia każde działanie. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a przyszłość mieni się tylko w ciemnych barwach.
Świetna, angażująca, niepokojąca i ponura historia, która może przerazić
Notatka własna: nie złapać się więcej na powieści Wojciecha Chmielarza. Przeczytałam opinie, że jest to trzymający w napięciu i satysfakcjonujący kryminał i owszem, satysfakcjonujące jest domknięcie w finale wszystkich wątków, ale zanim się dotrze do zakończenia, brnie się przez tak wiele fabularnej waty, że doświadczenie czytelnicze staje się nieznośne. Słuchałam audiobooka i w połowie lektury złapałam się na tym, że wystarczyłoby włączać początek i końcówkę rozdziału, by śledzić przebieg akcji - pośrodku mieści się bowiem kłąb psychologizujących dialogów lub monologów wewnętrznych, których efektem jest mechanizm "krok w przód, dwa kroki w tył". W rezultacie mamy w "Zbędnych" wiele rozdziałów typu "Jasiek już, już chciał wyznać, że coś wie o sprawie - ale nie wyznał", "Mirek już, już chciał się sprzeciwić żonie - ale się nie sprzeciwił".
To nie jest najgorsza powieść kryminalna, jaką czytałam (jakiej słuchałam), w ocenie wahałam się między 2 a 3 i wierzę, że "Zbędni" mogą dostarczyć rozrywki - ale jednak widzę tu jeden wyrazisty pomysł na intrygę (nawet jeśli nierealistyczny) oraz całą resztę w klimacie libacji na skwerku. Bo gdy czytelnik już pochylał się nad dialogiem lub gestem postaci w nadziei na pozyskanie informacji o zagadce kryminalnej - zbyt wiele razy okazywało się, że niczego tam nie było.
Świetna! Takich kryminałów mi od jakiegoś czasu brakowało. Trzyma w napięciu, wywołuje emocje, dreszczyk, a przede wszystkim jest tak zgrabnie i dynamicznie napisany! Ciąg zdarzeń i sceny przyczynowo - skutkowe przeplatają się tak naturalnie i swobodnie. Powiązania i odkrycia mają dobry układ logiczny. Postacie są wyraziste, świetnie oddane. Niestety nie zabrakło dosadnych obrzydliwości, które zdaje się autor lubi. Tak podejrzewam, to moje drugie spotkanie z nim i kolejne z niesmacznymi smaczkami.
Nawet smutno mi się zrobiło z okazji zakończenia wobec pewnego bohatera. Ale ogólnie wszystko jest ciekawie rozegrane i dobrze się domyka.
Klimatu gór mi zabrakło, bo go nie ma. Nie zmienia to faktu, że powieść jest godna polecenia i dała mi duża satysfakcję.
Przeczytałam na raz. Ciut brakowało do Chmielarza jakiego uwielbiam, ale wielka ulga, że powrócił do dawnego formatu zamiast kontynuowania dramatu chorwackiej opowieści.
Był moment, w którym czytałam wszystkie powieści Wojciecha Chmielarza tuż po premierze i uważałam go za jednego z najlepszych polskich autorów kryminałów. A potem skupiłam się na nadrabianiu twórczości innych pisarzy i narobiłam sobie trochę zaległości. „Zbędni” różnią się nieco od powieści, do których przyzwyczaił mnie autor, przede wszystkim przez dosyć wysoki jak na ten gatunek próg wejścia - to wielowątkowa fabuła, w której początkowo nieco trudno się odnaleźć. Mężczyzna, który pod wpływem alkoholu potrącił kobietę w środku lasu; tajemniczy Belg spędzający całe tygodnie w kamperze; policjantka prowadząca śledztwo zaginionej dziewczynki; pensjonat z tajemniczą pensjonariuszką i właścicielką, która również skrywa jakiś sekret… - a i to nie są wszystkie wątki, które przewijają się w tej historii. I właśnie w tym tkwi największa wada całej powieści - jest tego za dużo i czytelnikowi trudno zaangażować się w fabułę, skoro non stop zmieniamy perspektywy, a każda z postaci wydaje się skrywać jakąś wielką tajemnicę. Owszem, w pewnym momencie wszystko łączy się w całość, ale nie zmienia to faktu, że przez większość lektury, towarzyszy nam poczucie przesytu. „Zbędni” to wciąż dowód na niepodważalny talent autora - czy jeżeli chodzi o styl pisania, czy umiejętność kreowania postaci, czy trafne spostrzeżenia na temat ludzkich zachowań. Po prostu Wojciech Chmielarz przyzwyczaił mnie do czegoś więcej. Czy polecam? Być może.
To było naprawdę niezłe. Na pewno jest to kryminał z tych, może nie trudniejszych ale wymagających większego skupienia. Jest tu naprawdę wiele wątków, które z początku są ciężkie do ogarnięcia kto gdzie co i jak, jednak z czasem wszystko ładnie się zazębia. To nie jest moje pierwsze spotkanie z tym autorem więc pewne oczekiwania były postawione. Z początku trochę bałam się, że się rozczaruje, bo nie do końca wiedziałam dokąd zmierzamy ale końcówka !!!!! That was so good. Naprawdę bardzo mi się podobało całe poprowadzenie historii i to jak wszystko się rozwiązało. Szczerze to zakończenie bardzo mocno wpłynęło na moje pozytywne odczucia. Warto wspomnieć, że jest tutaj wątek - średnio wiem jak go nazwać - jeden z bohaterów rozmawia z kobietą, którą zabił. Osobiście - nienawidzę takiego zabiegu. Naprawdę mam bardzo negatywne odczucia do tego i ani w książkach ani w serialach czy filmach po prostu tego bardzo nie lubię. Tutaj z początku trochę mi to przeszkadzało ale im dalej, tym było lepiej i mogę stwierdzić, że moje odczucia zmieniły się nawet w lekko pozytywne. Kreacja bohaterów też była tutaj bardzo dobra, a postać Jaśka wzbudza we mnie emocje i popycha trochę do rozważań. To była solidna pozycja.
2,5 Jest to pewnego rodzaju rozczarowanie. Chociaż zaczęło się interesująco, intensywnie i intrygująco, to po mniej więcej stu stronach się to skończyło. Autor przez całą powieść daje nam minimum informacji, co nie zawsze jest złe, ale tutaj bardzo przeszkadza, ponieważ wszystkie postacie mają jakąś OGROMNĄ tajemnicę, o której nic nie mówią aż do ostatniej strony. Rozumiem chęć zaskoczenia czytelnika, ale przesadą jest zatrzymanie wszystkich informacji, by dopiero na sam koniec książki poodrywać wszystkie karty praktycznie na raz. Nie było efektu szoku, za to była irytacja i dezorientacja. Dodatkowo jak na kryminał było tu nieco za dużo zbiegów okoliczności. Myślę, że sięgnę po inne dzieła autora, bo książka była zabawna, a pióro dobre, ale mam nadzieję, że inne jego książki będą po prostu inaczej napisane.
Co tu się działo 😳 (Słuchałam audiobooka) Pierwsza połowa była dla mnie dosyć nudna, druga bardzo intrygująca i trzymająca w napięciu. Czasami była dziwna i obrzydliwa, prawdopodobnie bym jej nie poleciła. Bardzo dużo zbiegów okoliczności. Plusem była postać potrąconej kobiety, która prześladowała Jaśka oraz to, że czułam się zaangażowana w akcję.
Książka długo się rozkręca. Mamy tu pierdyliard bohaterów i wątków. Na początku za kazdym razem gdy widziałam rozdział z perspektywy kolejnej osoby, czułam, że nie jest mi tam potrzebna. No bo ile można. Chciałam wiedzieć więcej o już wspomnianych bohaterach, zamiast dostawać kolejne pogmatwane powiązania. Potem przyzwyczaiłam się. Uważam, że za szybko da się tu domyślić, kto stoi za porwaniem i zabiera to nieco frajdy z czytania. Za dużo mi tu również zbiegów okoliczności, szczególnie jeśli chodzi o końcowy plot twist. I w ogóle postać Agaty to jeden wielki akurat pasujący do poruszenia fabuły zbieg okoliczności. Stąd nie do końca w nią wierzę i lubię. A no i już na 8 stronie mamy gościa, co po 6 piwach wsiada za kółko, mija go policja i... nic. Nie mam pytań. Uwielbiam za to rozmowy Jaśka z widmem martwej dziewczyny, która moim zdaniem symbolizuje jego sumienie. Był to ciekawy zabieg. Poszczególni bohaterowie, tacy jak Maria Szulej czy Darek również mieli ciekawe linie fabularne. Podoba mi się tytuł w kontekście tego, co działo się w książce. Czytało się to dobrze. Nie będzie to moja ulubiona książka autora, ale dała mi rozrywkę, a tego właśnie po niej oczekiwałam.
Na samym początku nie mogłam się w niej połapać - trzy różne historie, początkowo ze sobą niezwiązane. Z czasem wszystko zaczęło układać się w spójną i logiczną całość. Podobał mi się sposób połączenia wszystkich bohaterów, nagle z zupełnie obcych osób, stali się ze sobą powiązani. Bardzo duża liczba ofiar jak na tak małą liczbę bohaterów xD Gigantyczny plus za końcówkę książki - szczęśliwe zakończenie dla biednego i schorowanego pieska zdobyło moje serduszko 🥹
This entire review has been hidden because of spoilers.
Polecam, triller idealny na wakacje. Tak samo dobry jak Żmijowisko lub nawet lepszy. Bardzo się cieszę, że autor nadal tworzy świetne pozycje (ostatnia książka "Za granicą" mocno mnie rozczarowała). Wyczuwam nadchodzącą ekranizację i cierpliwie czekam na kolejną książkę :)