To miało być niezapomniane, greckie wesele. Nikt nie spodziewał się, że z trupem w tle...
Wakacyjna sielanka, antyczne kolumny i pisarz kryminałów wplątany w grecką tragedię... W pensjonacie Zorba ginie Kostas Papadopoulos. Jego zwłoki odnajdują goście, którzy przylecieli do Grecji na ślub Katarzyny Masłowskiej. Wśród uczestników tych wydarzeń są między autor kryminałów, ksiądz i emerytowana aktorka. Grecka policja zdaje się lekceważyć morderstwo. Pisarz wraz z żoną, córką i skonsternowanymi bohaterami, zostaje zmuszony do przeprowadzenia śledztwa na własną rękę. Trudno jednak odnaleźć mordercę, gdy zbliża się ślub i wesele, a goście panny młodej mają sporo do ukrycia. Gdy do pensjonatu przybywa Nikolaos Katastropoulos – nietuzinkowy inspektor znany z zamiłowania do białych garniturów, słomkowych kapeluszy i chodzenia boso, wydaje się, że śledztwo jest w dobrych rękach. Sprawy jednak wymykają się spod kontroli... a weselnicy zaczynają się obawiać o własne życie. To pełna zwrotów akcji i poczucia humoru komedia kryminalna, w której tak jak w Grecji... wszystko jest możliwe! Opa!
4,5/5 Ja nie wiem jak autor to robi, ale żarty zawsze są w punkt i człowiek jak by nawet nie chciał to się uśmiechnie. Fabuła fabulowala i nie mogłam się od niej oderwać i co mogę więcej powiedzieć po prosto była świetna. W sumie jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić to postacie drugoplanowe, były śmieszne, ale jak bym miała je wymienić to trochę mi się ze sobą zlewają
Wcześniej znałam autora z tetralogii kłodzkich kryminałów retro i z małomiasteczkowej powieści kryminalnej nawiązującej do śledztwa prowadzonego przez krakowskie archiwum X. W greckiej scenerii też oczywiście bez odwołań do przeszłości obejść się nie może. Ale w opowieści o przygodach gości polsko-greckiego wesela na Peloponezie dał się Tomasz Duszyński poznać przede wszystkim jako twórca przepysznych facecji, które przez blisko dwanaście godzin słuchania audiobooka, dobrze czytanego przez Macieja Radla, skutecznie podtrzymywały mój dobry humor.
Tytuł powieści zapowiada komedię kryminalną lecz, w gruncie rzeczy, rozwiązanie zagadki morderstwa jednego z gości weselnych specjalnie interesujące nie jest. Zwłaszcza że, wobec bogactwa zgromadzonych w środowisku państwa młodych cennych artefaktów, sam motyw zbrodni, do której doszło przed weselem, trudny do odgadnięcia nie był. Owszem, pewną ciekawość może budzić źródło majętności rodziny pana młodego, okryte typowo grecką tajemniczą aurą, podobnie jak powiązania z Peloponezem jego polskiej wybranki, być może poprzez niejasną lecz odległą przeszłość jej babki. Ale i te tematy funkcjonują w powieści nieco w tle.
W istocie bowiem jest to błyskotliwa, ocierająca się o farsę komedia przygodowa, z autorem jako pierwszoosobowym narratorem w roli głównej. Towarzyszą mu Pani Żona i Panna Córka, a według Posłowia mnóstwo przezabawnych perypetii rodzina rzeczywiście przeżyła podczas swych podróży. W powieści uciążliwości doskwierają autorowi już podczas lotu do Aten, mało przyjemne incydenty powtarzają się podczas zwiedzania zabytków, w drodze na Peloponez i naturalnie gdy wraz z innymi weselnymi gośćmi zajmują się rozpracowaniem zaistniałej sytuacji. Jeśli jak utrzymuje autor, również większość dialogów i rozmów odbyła się w rzeczywistości, podziwiam skompilowanie ich ze stylem wewnętrznych refleksji w spójny język literackiego przekazu. A co najważniejsze, humor językowy w połączeniu z sytuacyjnym w ciekawy sposób przyczynia się do wyrazistej charakterystyki niemałej gromadki postaci, aktywnych w nietypowych okolicznościach tych krótkich wspólnych greckich wakacji.
Miało być piękne i udane wesele a zrobiło się z tego morderstwo i sprawa kryminalna.
Czytacie Kryminały, komedie kryminalne lub ogólnie komedia?
Reklama - skarpa warszawska
Ja czytam dużo komedii kryminalnych, ale tylko moich ulubionych autorów. Wolę czytać humor, który już znam i bardzo ciężko wychodzi mi się ze strefy komfortu przy takich gatunkach. Jednak opis książki „moje wielkie greckie morderstwo” brzmiał bardzo dobrze tak trochę jak Agata Christie.
Zacznijmy od tego, że tej historii wystawiłam 3/5 ⭐️ i to głównie przez styl pisania autora.
Książce tak naprawdę dostałam wszystko to, co lubię. Mamy jako bohaterów księdza, starszą osobę i autora kryminałów, czyli tak naprawdę trio, które zawsze gdzieś tam w książkach wychodzi na dobre. Nie ukrywajmy, każda z tych postaci jest tak kreowana, że dojdzie do prawdy. Ksiądz w wielu miastach jest nadal uważany za bardzo duży autorytet, więc jemu mówi się dużo, starsze panie mają swoje sposoby na sekrety, a autor kryminałów to bohater, który to wymyślają, dobrze wie, z czym tak naprawdę te historie się je.
Jednak to, co mi przeszkadzało to, że autor za bardzo chciał połączyć klasyczny kryminał z nowościami i wplótł swój styl pisania z takim trochę nawiązaniem do tekstów Christie. Czytając tak dużo kryminałów, widzimy te różne zagrania, które tak naprawdę zapoczątkowała Agatha.
Miałam też problem z samym klimatem książki, bo jesteśmy w Grecji, a wcześniej też lecimy samolotem, a tego ja nie czułam.
Bohaterowie drugoplanowi byli tacy totalnie nijacy. Całą historię przeczytałam naraz i chyba to był mój największy problem, bo zlało mi się to wszystko i nie potrafią rozróżnić bohaterów, kto i co mówi. Samo rozwiązanie tej zagadki było takie mało satysfakcjonujące, bo było tutaj taki nieumiejętnym myleniem tropów, którego ja nie znoszę w takich książkach.
Jeśli szukacie czegoś lekkiego, co przeczytacie na raz i zapomnicie za tydzień, ale podczas tego czytania będziecie się bawić całkiem dobrze to, to jest typ książki. Nie powiem, żarciki takie sytuacyjne były wpasowane w niektóre sytuacje, które miało być śmieszne rzeczywiście śmieszne były.
Kiedyś w Britain’S Got Talent był taki komik Gatis Kandis, który w swoim pierwszym wystąpieniu został podsumowany tak, że to było tak złe, że aż dobre i że to właśnie powinna robić komedia -śmieszyć, obojętne w jaki sposób. To tu mam podobne odczucia. Bardzo wakacyjna lektura, dużo motywów greckich. Wielu bohaterów, którzy rozwiązują zagadkę, każdy z bohaterów bardzo charakterystyczny. Zanim pojawiło się posłowie, dała się wyczuć intencjonalność żartów nawiązujących do relacji damsko-męskich. Motyw z nogą – genialny. Słuchałam w audiobooku i mocno mnie to rozbawiło. Także dziękuję Panie autorze za poprawę humoru, Gorzki nigdy nie czytałam więc póki co Pan wygrywa.
“Moje wielkie greckie morderstwo” autorstwa Tomasza Duszyńskiego to książka, która zabiera nas na greckie wesele, a akcja rozpoczyna się już w samolocie zmierzającym do słonecznej Grecji.
W malowniczym pensjonacie Zorba, gdzie miało dojść do sielankowego ślubu Katarzyny Masłowskiej, ginie Kostas Papadopoulos. Gdy wezwana grecka policja wydaje się nie przywiązywać wagi do tego zdarzenia, autor kryminałów wraz z żoną, córką, księdzem, emerytowaną aktorką i innymi barwnymi gośćmi weselnymi stają się bohaterami śledztwa prowadzonego na własną rękę.
Czy uda im się wspólnie rozwikłać tę zagadkę?
W tej pełnej zwrotów akcji komedii kryminalnej, Duszyński bawi się konwencją, łącząc elementy klasycznego kryminału z komedią, tworząc historię, która jest równocześnie zabawna i intrygująca. Jego lekki styl pisania, pełen ironii i błyskotliwych dialogów, sprawia, że lektura jest niezwykle przyjemna i relaksująca. Jego opisy Grecji są bardzo plastyczne, tak, że bez problemu możemy poczuć zapach morza i ciepło południowego słońca. To powieść, która udowadnia, że kryminał nie musi być koniecznie mroczny i poważny, ale może być też lekki i pełen humoru.
Bohaterowie są mistrzowsko sportretowani. Są pełni życia, mają oryginalne charaktery i głębię. Każda postać jest wyraźnie zarysowana i ma swoje miejsce w opowieści. Na szczególne wyróżnienie zasługuje jednak, pamiętny inspektor Nikolaos Katastropoulos, który znany z białych garniturów, słomkowych kapeluszy i chodzenia boso, ma dość nietypowy styl prowadzenia spraw. Jego postać dodaje powieści koloru, ale spokojnie to tylko jeden z wielu elementów, które składają się na tę nietuzinkową historię. Każdy gość ma przecież swoje motywacje i sekrety, a każdy kąt pensjonatu kryje nową tajemnicę.
“Moje wielkie greckie morderstwo” to idealna propozycja na letnie popołudnie. Pozwala oderwać się od codzienności i zanurzyć w greckiej przygodzie pełnej humoru i tajemnic. To książka, która z pewnością przypadnie do gustu fanom kryminałów z nutą komedii i wszystkim tym, którzy pragną poczuć grecką atmosferę pełną ciepła i życia. Bawiłam się świetnie i po prostu musicie ją przeczytać. Opa!
Dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji od @skarpawarszawska, a Autorowi @tomaszduszynski za świetna lekturę (współpraca reklamowa) 🩷.
Pisarz wraz z panią żoną i córką zostali zaproszeni na wesele do Grecji, więc zapowiada się cudowny urlop. Jednak już od samego początku podróż nie toczy się po myśli bohatera, w samolocie, tuż za nimi i przed nimi siedzą inni goście weselni, których towarzystwo nie do końca im odpowiada. Dalej nie jest lepiej, zwłaszcza że po jakimś czasie ginie Kostas Papadopoulos, a jego zwłoki znajdują goście przybyli na ślub. Grecka policja zdaje się lekceważyć tę śmierć, pisarz wraz z pozostałymi gośćmi postanawiają zająć się rozwiązywaniem tej sprawy na własną rękę. Do pensjonatu przybywa również Nikalaos Katastropoulos, niezwykły inspektor chce zająć się śledztwem, jednak on sam znika w niewyjaśnionych okolicznościach.
Czy Katastropoulosowi uda się rozwiązać tę sprawę, a może to on potrzebuje pomocy? Czy goście weselni wraz z pisarzem i jego rodziną są bezpieczni? Kto stoi za śmiercią Kostasa?
To historia pełna zwrotów akcji, zabawnych, wyrazistych bohaterów i przezabawnych dialogów, które bawiły mnie chwilami do łez, zwłaszcza te między pisarzem a panią żoną. Cudownie się bawiłam, nie mogłam oderwać od lektury, bardzo chciałam poznać kto stoi za śmiercią Kostasa, oraz dlaczego cała sprawa kręci się wokół gości weselnych. Zakończenie nie tak oczywiste, a całość napisana cudownym lekkim i zabawnym językiem, idealna opcja po cięższych tematach i na zastój czytelniczy, mnie właśnie z niego wyciągnęła
Czy znacie twórczość Pana Tomasza Duszyńskiego? Ja właśnie poznałam i jestem zachwycona.
Ostatnio mam szczęście do czytelniczych podróży. Był już Dubaj i Paryż, a dziś zabieram was do Grecji.
„To miało być niezapomniane, greckie wesele. Nikt nie spodziewał się, że z trupem w tle…”
Tomasz (autor kryminałów) wraz z żoną i nastoletnią córką wybierają się na wesele. W samolocie okazuje się, że wielu współpasażerów (wśród nich ksiądz i emerytowana aktorka) leci w tym samym celu. Cała ekipa ma się zatrzymać w pensjonacie Zorba. Na miejscu odkrywają, zwłoki. Kim jest Kostas Papadopoulos? Kto się przyczynił do jego śmierci? Gracka policja podchodzi do śledztwa bardzo lekko, by nie powiedzieć, że je lekceważy. Wobec czego weselnicy podejmują śledztwo na własną rękę. Mogą liczyć na wsparcie osobliwego inspektora,
Nikolaosa Katastropoulosa, który jest znany z zamiłowania do białych garniturów, słomkowych kapeluszy i chodzenia boso. Nie wszystko jednak idzie gładko, a bohaterowie zdają sobie sprawę, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo.
Uwielbiam komedie kryminalne, czytam ich wiele. I powiem Wam, że ta jest genialna. Pan Tomasz zyskał nową fankę. Jestem oczarowana jego lekkim stylem, poczuciem humoru, mnogością żartów sytuacyjnych, tym jak różnorodnych bohaterów wykreował. I oczywiście w tle antyczna Grecja. Bardzo polecam!
Historia toczy się w słonecznej Grecji i zaczyna się w momencie morderstwa Kostasa Papadopoulosa, dokonanym w pensjonacie pełnym gości, którzy przylecieli na ślub. Postaci jest wiele i tak samo wielu jest podejrzanych. Inspektor prowadzący śledztwo jest nietypowy tak jak i reszta towarzystwa.
Książka nadaje się wprost na scenariusz komedii pomyłek, jest tu lekki chaos i pomieszanie. Mamy kalejdoskop postaci: wścibską sąsiadkę – i jak się okazuje tylko dzięki jej staraniom główny bohater miał okazję polecieć na greckie wesele, Stacha „kiełbasę” takiego typowego wujka z wesela, czy księdza który nie wylewa za kołnierz.
Czytałam pojawiające się opnie o książce i nie mogę się zgodzić z niskimi ocenami. Ta historia nie jest zła ona jest specyficzna. Uważam, że w takich komediach zazwyczaj pewne zachowania są specjalnie przerysowane i opowiedziane w sposób uwypuklający różne cechy czy zachowania. Wątek kryminalny owszem jest, ale przede wszystkim jest to komedia obyczajowa. Dużo jest scenek z życia, które mogły przydarzyć się każdemu, dlatego też całą książkę zastanawiałam się czy część z tych perypetii, które zostały opisane wydarzyły się naprawdę zwłaszcza, że główny bohater ma na imię tak samo jak autor, na samiutkim końcu dowiadujemy się jak z tym jest.
BLA-BLA-BLA Nie da się tego czytać. Żadną miarą. Trzy rozdziały jeszcze zdzierżyłam, kolejne czytałam na szybko, mając nadzieję, że coś się wreszcie wydarzy, coś się zmieni. Nic z tego. Taka sama wątła nawijka przez cały czas.
Nie wiem, jak można napisać tak wiele słów i nic nie powiedzieć. Nie ma jak wyłowić istotnych informacji w tym potoku wyrazów, o ile w ogóle takie są.
Bohaterowie prowadzą jakieś bezproduktywne rozmowy o niczym i to zapewne ma być śmieszne. Mamy masę postaci, jedna coraz bardziej irytująca od drugiej. Wszyscy, łącznie z narratorem, są idiotami, a jeżeli nawet nie są, to tak się zachowują, bo autor pewnie uznał, że to też jest śmieszne. Nie dla wszystkich. Chociaż wszyscy twierdzą, że mają poczucie humoru, to każdy co innego ma na myśli.
Na szczęście czytam w abonamencie, więc bez strat finansowych, z poczuciem ulgi tę książkę porzucam. Własnych pieniędzy nigdy bym na nią nie wydała.
Jeśli szukacie rozrywki na lato, to kierunek: „Moje wielkie, greckie morderstwo” serdecznie odradzam. Nie mogę jednak wykluczyć, że was ta książka rozbawi. https://www.czytacz.pl
Jeśli tytuł tej książki kojarzy się wam z pewnym filmem, to jest to jak najbardziej prawidłowe. Zresztą, tematem lektury jest właśnie wielkie greckie wesele, na które pisarz wybiera się z małżonką i córką. Ale zamiast wspaniałej rodzinnej uroczystości, wyjazd zamienia się w farsę, i to już w samolocie. Okazuje się, że wielu pasażerów jest również zaproszonych na galę, a z niektórymi pani małżonka i pan pisarz znają się od wielu lat. Niestety to są ludzie, z którymi woleliby nie spotykać się w czasie urlopu. Ale rodziny się nie wybiera. Wkrótce zresztą okazuje się, że malowniczy pensjonat wynajęty dla gości weselnych zamienia się w scenę zbrodni. Rozwiązać sprawę może jedynie komisarz Katastropoulos, najsłynniejszy i chyba najbardziej nietuzinkowy grecki detektyw. Potężny, budzący respekt mężczyzna, który chadza na bosaka.
Autor w książce zamieścił niektóre scenki, jakie przydarzyły się jemu i jego żonie. Potyczki słowne, zabawne sytuacje, które zdarzyły się naprawdę lub są wielce prawdopodobne. Ta komedia kryminalna sprawiła, że miejscami śmiałam się w głos. Cieszę się, że pisarz spróbował swoich sił w nowym gatunku, bo wyszło mu bardzo dobrze.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Zważywszy na fakt, iż pan Duszyński pochodzi z moich terenów bardzo chciałem zagłębić się w jego twórczość, ale ten tytuł zdecydowanie nie miał wielkiego efektu wow.
Akcja dzieje się w Grecji, w pensjonacie Zorba, gdzie grupka bohaterów zostaje zaproszona na ślub. W pensjonacie dochodzi do morderstwa i okazuje się, że część gości może być z nim związana; za zbrodnią stoi długa i zagmatwana historia.
O ile narracja jest bardzo miłym urozmaiceniem zważywszy na fakt, iż to sam autor i jego rodzina jest głównym bohaterem, i to on postanawia rozwiązać zagadkę, to jest ona po prostu męcząca.
Cała historia bardziej skupia się na komediowej części książki (co się autorowi udaje, bo jest z czego się śmiać), przez co bardziej się męczyłem niż dobrze bawiłem. Żarty żartami, ale wiele scen było nudnych, żmudnych i po prostu niepotrzebnych.
Postać Nikolasa Katastropoulosa była ciekawie rozpisana oraz przedstawiona, ale jego krótka obecność na przestrzeni 400 stron była bardzo rozczarowująca. Kreowany na niesamowitą, intrygującą postać został po prostu.. spłaszczony. Owszem, rozwiązanie tego zabiegu zostało wytłumaczone, ale zawód pozostał.
Czy jest to książka zła? No nie. Czy dobra? Też nie. Po prostu mocno przeciętna.
Postanowiłam nie kończyć tej książki z tak naprawdę jednego powodu. Wszystkie postaci w tej powieści pisane są tak, jakby ich jedynymi cechami był ich popęd płciowy. Seksitowski i przedmiotowy stosunek narrarora do kobiet po prostu mnie obraża i nie zamierzam sobie tego dalej robić.
Z pozostałych wad: - powtarzanie do znudzenia tych samych żartów (które w moim przypadku nie zadziałały już za pierwszym razem) - wszystko jest tu greckie do porzygu. W co trzecim zdaniu autor przypomina nam że jesteśmy w Grecji, zwiedzamy Grecję, w ogóle to zróbmy teraz kolejne nawiązanie do starożytnej kultury Grecji. Ktoś tam wygląda jak Herkules. Ktoś bez powodu w spontanicznym dialogu wspomni o Arystotelesie. Jest to tak nagminne, jakby autor pojechał dwa razy w życiu do Grecji i na wszystkie sposoby próbował to udowodnić.
"Moje wielkie greckie morderstwo" to bardzo przyjemna lektura, z którą dobrze spędziłam czas.
Początkowo trudno było mi się wciągnąć w tę historię. Nie polubiłam też bohaterów, irytowali mnie. Na szczęście im dalej tym lepiej. Akcja rozwijała się w umiarkowanym tempie, dopiero pod koniec przyspieszyła.
Ostatnie kilka rozdziałów było po prostu świetne, polubiłam się też z bohaterami (tylko Pani Żony miałam dość). Nie spodziewałam się, że historia się potoczy w taki sposób. Jest to na pewno zaskakująca książka.
Czyta się ją szybko, jest napisana lekkim językiem, pełna humoru - choć dosyć specyficznego. Mnie bawił.
Wydarzenia rozgrywają się w Grecji, mamy tutaj morderstwa, zagadki, motyw archeologiczny oraz skarbów i ciekawych przedstawicieli z Polski.
Jeśli lubicie komedie kryminalne, sądzę, że i ta przypadnie Wam do gustu!
Nie spodziewałam się wiele po tej książce, ale bawiłam się świetnie. No i motyw archeologiczny był całkiem przyjemny. Ciekawe, że zawsze z nas robią kryminalistów, morderców i w ogóle szemrane jednostki.
Bawiłam się dobrze, mimo że nie przepadam za komediami to tutaj aż się śmiałam do siebie samej, sama zagadka kryminalna raczej słaba, ale na wakacje jako lekka komedia to dobry wybór!