Upozorowane samobójstwo młodego mężczyzny. Morderstwo nastolatka, którego ciało znaleziono w domku na działce.
Nie wydaje się, żeby te sprawy były powiązane. Ofiary się nie znały i nic nie wiadomo o tym, by cokolwiek je łączyło. Inny jest też modus operandi mordercy. Komisarz Izabela Reglińska i podkomisarz Wiktor Duranowicz to wprawdzie doświadczeni policjanci, ale dochodzenia nie należą do łatwych. Na dodatek ktoś nieustannie podważa ich kompetencje.
Tymczasem po latach przypadkiem odnajdują się rozdzielone w dzieciństwie siostry. Już przy pierwszym spotkaniu okazuje się, że Zyta i Julitta zbyt się różnią, by znaleźć wspólny język. Co więcej, przebojowa Julitta chce wykorzystać introwertyczną siostrę do realizacji perfidnego planu.
Gdy namiętność oślepia, zazdrość bierze górę, a władza wymyka się z rąk, mogą wydarzyć się rzeczy przerażające.
Jak kończyć rok, to z przytupem. I nie mówię tu o trzydniowych tańcach, które wyszły zupełnym przypadkiem, ale o rewelacyjnym kryminale mojej ulubionej rodzimej autorki Hanny Greń o intrygującym tytule „Pięć i pół śmierci”. Wiedziałam, że podobnie jak poprzednie Jej książki (a przeczytałam wszystkie) i ta pochłonie mnie totalnie, więc usiadłam do niej, zanim pojechałam balować, w przeciwnym razie mogłabym przeoczyć Sylwestra.
I wiedziałam, co robię, bo to powieść, od której nie można się oderwać! Kolejny raz Autorka udowadnia, że pomysłów na zaskakującą fabułę jej nie brakuje i nie ma sobie równych w łączeniu wątku kryminalnego z tematyką obyczajową. Oba te elementy wzbogaca gama barwnych, pełnokrwistych postaci, których odmienne perspektywy możemy śledzić budując własne hipotezy śledcze.
Mimo podsuwanych tropów trudno jest jednak dociec motywów i odgadnąć osobę sprawcy, tym bardziej że kolejnych zbrodni zdaje się nic nie łączyć i trafiają na biurka innych śledczych. Okazuje się jednak, że lekceważenie rodzimej policji i coraz lepszych osiągnięć technologicznych pozwalających pobrać odciski palców nawet z płatków róży może źle się skończyć dla butnego przestępcy.
Zawsze cenię w powieściach Autorki rzetelne przedstawienie pracy śledczych działających w polskich realiach z ograniczeniami finansowymi, osobowymi i czasowymi, za to z nadmiarem innych spraw, biurokracji, układami i naciskami. I tu pojawia się osobnik, który swoją arogancją, chamstwem i niekompetencją popartymi koneksjami jedynie szkodzi śledztwu. Zanim więc komisarze Reglińska i Duranowicz zabiorą się na poważnie za swoją pracę, będą musieli wyrugować niepożądany element z własnego podwórka.
Autorka prócz rozgrywek w szeregach policji skupia się w dużej mierze na toksycznych związkach małżeńskich i pozamałżeńskich, w których jedna strona nastawiona na czerpanie korzyści nie zważa na krzywdę partnera. A pomysł na spotkanie po latach rozdzielonych w dzieciństwie sióstr dodatkowo ubarwia fabułę.
Kolejny raz skończyłam czytać z niekłamanym zachwytem i choć w przypadku książek Pani Hani mogę być trochę nieobiektywna przez olbrzymią sympatię do Autorki, to zapewniam Was, że Jej powieści bronią się same. Nie polegajcie więc jedynie na mojej opinii, a sprawdźcie sami jak dobra jest to rozrywka i co może oznaczać tytułowe „pół śmierci”.
To była moja pierwsza książka tej autorki i nawet nie wiem, dlaczego dopiero teraz zdecydowałam się sięgnąć po cokolwiek jej pióra. Było naprawdę nieźle! Jeśli podczas czytania kryminału odczuwam irytację albo wręcz skaczę z radości na widok kolejnego trupa to jest ideolo👌🏻 Niestety było trochę za krótko jak na mój gust - dużo dzieje się fabule i nie obraziłabym się na większe rozbudowanie niektórych wątków. Przez pierwsze 50 stron czułam się jakbym skakała z kwiatka na kwiatek i trudno było mi połączyć wszystko w całość. Moja niemożność zapamiętania więcej niż trzech imion też nie pomagała😅
2.75 O ile początek zapowiadał się obiecująco to dalej było coraz gorzej. Jest to pierwsza moja książka tej autorki, tak więc nie mogę stwierdzić co jest jej stylem pisania czy stałym zabiegiem stosowania w książkach więc do tego nie będę się zbyt obszernie odwoływać. Co do samej fabuły jak dla mnie zbyt dużo osobistych historii policjantów i wydarzeń nic nie wnoszących do śledztwa. Momentami mnie zanudzala, nie związałam się z żadnym z bohaterów. Gdy już coś się działo to żadne z tych nagłych wydarzeń mnie nie zaskoczyło czy nie wzbudziło emocji. Szkoda bo po początku spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego. Nie jestem też do końca fanką stylu pisania. Jak dla mnie czasem dział się chaos i nie wiedziałam kto mówi. Nie mogę powiedzieć że książka ta była zła, bardziej po prostu nie dla mnie.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Hanny Greń. Niestety straszny gniot. Akcja prowadzona tak, jakby czytelnik miał tylko pół szarej komórki. Gorzej niż w “Ojcu Mateuszu”. Przykre, że cały bookstagram zachwala tę ksiażkę jako wbijajacy w fotel thriller. Widocznie bardzo łatwo jest kupić recenzentów. Zmarnowałam tylko czas.
Zyta poświęciła sporo czasu, by na prośbę matki odnaleźć swoją siostrę, o której istnieniu długo nie miała pojęcia. Toteż w jakim była szoku, gdy wpadła na ulicy na lekko zmienioną wersję siebie. Od słowa do słowa szybko okazuje się, że Zyta nie ma za wiele wspólnego ze swoją siostrą, Julittą. Jednak wszystkie te różnice nie są w stanie powstrzymać tej drugiej przed wykorzystaniem do swoich intryg nowo poznanej siostry.
W tym samym czasie ma miejsce seria m*rderstw, która nie wygląda jakby była dokonana przez tego samego sprawcę. Trudno połączyć te obie sprawy motywem, narzędziem zbr*dni, brak również jakiegokolwiek podejrzanego. Komisarz Izabela Reglińska i podkomisarz Wiktor Duranowicz będą mieli nie lada wyzwanie, by odkryć prawdę. Ku zaskoczeniu wielu śledczym bardzo pomoże pewna starsza Pani, a zwłaszcza jej malutki i niepozorny piesek Rambo.
Cóż zostaje mi do powiedzenia po lekturze tej książki? Pani Hanna Greń kolejny raz porwała mnie swoją oryginalną historią, a przestawiony w niej świat wręcz mnie pochłonął.
Kolejny raz dostajemy powieść niebanalną i skłaniającą do przemyśleń. Pióro autorki jest niezwykle oryginalne: mamy mnogość bohaterów, którzy początkowo zostawiają mętlik w głowie, by po czasie dobrze wiedzieć, kto jest kim. Dzięki temu można z radością oddać się lekturze i wspólnie ze śledczymi szukać sprawców popełnionych zbr*dni.
Jak każda z książek Pani Greń również ta zachwyca kreacją bohaterów. Przedstawione postaci są niezwykle złożone, jak każdy z nas, co dodaje całej powieści realizmu. Każdy z bohaterów jest jakiś, każdy ma swoje wady i zalety. Nie brakuje tu niezwykle charyzmatycznych i błyskotliwych postaci, a dla równowagi mamy czarne charaktery, w których nietrudno jest dostrzec wiele wad, ale nie można odmówić im inteligencji. Jednak, jak to często bywa, zuchwałość może zgubić najmądrzejszą osobę na świecie.
Powieści autorki wprost uwielbiam! Biorąc do rąk każdą z książek dobrze wiem, że w trakcie lektury będę mogła delektować się każdą stroną, każdym słowem, niezwykle wciągającą zagadką kryminalną oraz często zwariowanymi zawirowaniami rodzinnymi.
Jednak przyznam szczerze, że pierwszy raz towarzyszyło mi uczucie zawodu w trakcie lektury, bo myślałam, że tym razem sprawcę mamy podanego na tacy i z tajemnic to by było na tyle. Jak ja się myliłam! I jak ja ogromnie się cieszę, że do tej pomyłki doszło.
Ta powieść ma w sobie wiele cech, które zasługują na pochwałę i cieszyłabym się, gdyby każdy kryminał je miał: wielowątkowość, niebanalne i barwne kreacje bohaterów, zaskakujące zwroty akcji, szokujące wydarzenia, od których włos na głowie się jeży i najważniejsze - ten klimat. Atmosfera książek autorki jest specyficzna, duszna, niezwykle klimatyczna i trudna do opisania, ale jeśli już kiedyś czytaliście jedną z książek twórczości pisarki, to dobrze wiecie, co mam na myśli.
Oczywiście „Pięć i pół śmierci” zawiera w sobie wszystko, czego potrzebuje świetny kryminał i w żadnym stopniu nie zawodzi.
Jestem pod ogromnym wrażeniem twórczości Hanny Greń. Jej najnowsza powieść "Pięć i pół śmierci" dosłownie wbiła mnie w fotel. Autorka tak sprytnie myliła tropy, że dałam się jej podpuścić. Podobały mi się niesamowite zwroty akcji. O pewną postać bałam się, aż do samego końca. Jestem zachwycona prowadzonymi śledztwami. Znalazłam tutaj również, to co w dobrych kryminałach uwielbiam ciekawie przedstawione zbrodnie. Czy sprawę samobójstwa nastolatka i morderstwa innego młodego człowieka coś ze sobą łączy? Na to pytanie odpowiedzi szukajcie w najnowszej powieści mojej imienniczki Hanny Greń "Pięć i pół śmierci". Muszę wam wspomnieć o kilku postaciach, które odkryłam w tej książce. Na pierwszy rzut biorę sobie Zytę Zakrzycką. Jest to jedna z moich ulubionych bohaterek. Hanna Greń bardzo dobrze ją wykreowała. Zyta nie lubi mieć kontaktów z obcymi. Czy poradzi sobie z zadaniem, które jej wyznaczyła autorka? Kolejną postacią wartą uwagi jest komisarz Izabela Reglińska. Podobało mi się w niej, to jak prowadziła kryminalne sprawy. Ta bohaterka jest godna swojego stanowiska. Bardzo irytujące osoby, które dosłownie działały mi na nerwy, to Krzysztof Satala i młody aspirant Jarek Halski. To idealni przedstawiciele buców. Na plus zasługuje również język, jakim posługują się postacie występujące w tej książce. Dzięki niemu czułam się, jakbym czytała powieść na faktach. Czytając "Pięć i pół śmierci" dosłownie przepadłam na długie godziny. Za wszelką cenę chciałam poznać prawdę. Czy zakończenie mnie zaskoczyło? Przyznam szczerze, że tak. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Dziękuję autorce za emocje, które udzieliły mi się podczas czytania. Na uwagę zasługuje również tajemnicza okładka, która rozbudza wyobraźnię. Zachęcam was do przeczytania najnowszej książki Hanny Greń pod tytułem "Pięć i pół śmierci". Jeżeli lubicie bardzo dobre kryminały, to nie możecie przegapić tego tytułu. Ta powieść zasługuje na miejsce na mojej liście top 5 miesiąca.
Lubicie książki, które mają intrygujące tytuły? Ja zawsze zastanawiam się przed lekturą, z czym może być taki tytuł związany i jestem bardzo ciekawa, skąd wziął się akurat taki pomysł. Podobnie było z najnowszą książką pani Hani Greń „Pięć i pół śmierci”- tu zdradzę Wam, że zupełnie nie wpadłam, o co chodzi 😊 Dwie siostry, które nie widziały się od lat i które nie utrzymują ze sobą kontaktów nagle na siebie wpadają i okazuje się, że jedna z nich jest w potrzebie. Młody mężczyzna, który popełnił samobójstwo, ale śledczy nie wiedzą, z jakiego powodu, bo nic na to nie wskazywało. Pozornie te wątki nie są ze sobą powiązane, ale im dalej pogrążymy się w lekturze, tym bardziej okaże się, że wiele nieistotnych rzeczy ma na siebie mocny wpływ. Fabuła, jak to już jest w książkach pani Hani, prowadzona jest lekko, przyjemnie ze specyficznym poczuciem humoru, które, w mojej opinii, jeszcze bardziej wciąga czytelnika i sprawia, że ciężko się z tą książką rozstać. Gdyby nie wymagający czas w pracy, z pewnością zarwałabym dla niej noc. Autorka z niesamowitą wręcz zdolnością wyprowadza nas w pole, wodzi za nos i podsyła lewe tropy, wszystko po to, by w grande finale zaserwować nam takie rozwiązanie, że przez dłuższą chwilę nie możemy wyjść z szoku. Zabawa z napięciem, tajemnicze zbrodnie, nieoczywiste intrygi i zwroty akcji oraz bohaterowie, wobec których nie można przejść obojętnie- to zdaje się przepis na udany kryminał. I Pani Hania ten przepis opanowała do perfekcji 😊 To świetny kryminał, z bardzo intrygującą fabułą, która trzyma czytelnika w napięciu i nie pozwala pozostać obojętnym wobec opisywanych wydarzeń. Lektura dostarcza wielu emocji, a rozwiązanie zagadki stanowi wręcz idealne zakończenie i wyjaśnienie całej, misternej utkanej, sieci zbrodni. Jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy to książka dla Was, to gorąco polecam! Dobra zabawa i mnóstwo emocji- gwarantowane!
Lubicie, kiedy w kryminałach mamy kilka spraw do rozwiązania? 🕵♂️
Upozorowane samobójstwo młodego mężczyzny oraz morderstwo nastolatka w domku na działce. Czy te sprawy coś łączy? Do sprawy włączają się komisarz Izabela Reglińska i podkomisarz Wiktor Duranowicz, którzy poprowadzą kompletnie dwa osobne śledztwa wskazujące na różnych podejrzanych. W tym samym czasie, po latach odnajdują się dwie, rozdzielone w dzieciństwie, siostry - Zyta i Julitta. Czy ich spotkanie wpłynie na przebieg dochodzenia? 🤔
Jak wiecie, na co dzień czytamy dość dużo kryminałów, jest to na pewno jeden z naszych ulubionych gatunków. Czy się zawiedliśmy w tym przypadku? Nie. Czy były fajerwerki i niewiadoma do ostatnich stron? Też nie.🫢
Hanna Greń na pewno umie zadbać o dobrą komplikację tropów i przebiegu śledztw. W książce mamy zasadniczo dwie osobne historie, które z pozoru niezwiązane ze sobą, zaczynają się przenikać, a postacie mieszać między liniami fabularnymi. Dodatkowo autorka wprowadza wiele wątków pobocznych, które bardzo sprytnie urozmaicają całość, a jednocześnie mogą wprowadzić kilka zawiłości utrudniających skupienie się na rozwiązaniu zagadki. 👏
Dla spragnionych znaczenia samego tytułu - nie martwcie się, dowiecie się tego w swoim czasie. W miarę odkrywania tajemnic i wgłębiania się w historię morderstw, być może sami w pewnym momencie odgadniecie przesłanie stojące za tytułem.🧭
"Pięć i pół śmierci" na pewno trzyma poziom. Można mu zarzucić kilka mało prawdopodobnych przypadków, które doprowadziły do rozwiązania każdego ze śledztw, nie są one natomiast na tyle rażące, aby odebrały przyjemność z czytania. Fanom zawiłych historii z wieloma bohaterami, których wątki docelowo nakładają się na siebie, na pewno polecamy! 🔥
Gdy sięgam po lekturę kolejnej książki Hanny Greń, zawsze czuję naiwną nadzieję pomieszaną z przeczuciem gorzkiego rozczarowania. I niemal zawsze się rozczarowuję.
Dlaczego zatem sięgam jak głupia po jej powieści i tytuł za tytułem przeżywam zawód? Cóż, częściowo to wina wydawnictwa, które chyba uparło się, by mnie do autorki przekonać i wysyła mi kolejne jej książki. Częściowo zaś mój ośli upór, który każe mi non stop sprawdzać na własne oczy poczynania Greń.
Bo w zamyśle jej kryminały mają sens. Gdybym streściła komuś zagadkę jakiegokolwiek jej kryminału, z pewnością uznałby sam pomysł za interesujący. Niestety między pomysłem a wykonaniem jest przepaść. Greń zanudza bohaterów niepotrzebnymi wątkami obyczajowymi (naprawdę nie potrzebuję aż tylu rozdziałów poświęconych koleżance Zyty), nierówno prowadzi akcję, nie potrafi się także zdecydować na to, w jakim tonie opowiedzieć swoją historię.
W efekcie tworzy się taki misz-masz, bałagan, w którym momentami trudno się połapać. Czy to ma być historia Zyty? Śledztwo Izy? Igora? Dlaczego całość brzmi jakby ktoś zestawił cztery różne fabuły i połączył je w jedną powieść?
"Pięć i pół śmierci" jest takim misz-maszem. Mniej więcej w połowie powieści miałam jeszcze nadzieję, że autorka - po wstępie, który nie pasował do niczego, skupiła się na szczęście na śledczej robocie Izy, ale wtedy autorka zmieniła kierunek i poleciała w obyczajowe wątki. Co miałoby jeszcze jakiś sens, gdyby całość była wyważona i sygnalizowana wcześniej.
Ostatecznie "Pięć i pół śmierci" jest dla mnie kolejnym rozczarowaniem. Zdecydowanie jest lepsza od innych powieści Greń, ale daleko jej do pierwszych tomów o losach Dionizy. Bez żalu można pominąć.
„Pięć i pół śmierci"... Przyznajcie, że już sam tytuł jest intrygujący. No bo jak to? Pół śmierci? To w końcu ktoś zginął, czy nie? A poza tym mamy jeszcze pięć innych przypadków, które wcale nie są znowu tak do siebie podobne i każdy z nich chcemy lepiej poznać.
Zaczyna się dość specyficznie, bo od dwóch sióstr, które spotykają się po latach i tak naprawdę nie są tym faktem zbyt zachwycone. Próbowałam z początku połączyć je z kolejnymi wydarzeniami, które po sobie następowały, jednak szybko wciągnęłam się w kolejne historie, które serwuje nam autorka, a tych mamy pełen wachlarz. W końcu musimy doszukać się tych pięciu i pół śmierci, prawda?
Fabuła prowadzona była lekko i przyjemnie. Nie nudziłam się, bo nie pojawia się w tej książce nic, co byłoby nieistotne, a zwroty akcji były zaskakujące. Lubię w kryminałach to, że mimo tak wielu poznanych już podobnych książek, autorka potrafi sprawić, że rozwiązanie nie jest takie oczywiste. I w tym przypadku tak było. Były tajemnicze morderstwa, był element zaskoczenia, było stopniowanie napięcia, byli wyraziści bohaterowie, dzięki którym ta opowieść nabrała kolorów. Potrzebowałam jednak chwili, by wciągnąć się w tę książkę. Nie była to między nami miłość od pierwszego wejrzenia, ale z każdym kolejnym rozdziałem rosły emocje, a z nimi moje zainteresowanie.
„Pięć i pół śmierci" to naprawdę dobry kryminał, po który warto sięgnąć. Myślę, że będziecie się dobrze bawić próbując odnaleźć się w tym zawiłych momentami wątkach i tak jak ja, polubicie komisarz Izabelę 😉.
Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału.
"Gdy namiętność oślepia, zazdrość bierze górę, a władza wymyka się z rąk, mogą wydarzyć się rzeczy przerażające"
Po książki pani Greń mogę sięgać w ciemno i wiem, że bardzo dobrze spędze z nimi czas. Tak było i w tym przypadku. Pani Hania ma niezwykły dar wprowadzania czytelnika w świetnie skonstruowaną intrygę kryminalną, w której pewne jest jedynie to, że niczego nie można przewidzieć, a z góry zakładane hipotezy czy błędne tropy prowadzą do mylnych wniosków. Dynamiczna akcja, dobra konstrukcja bohaterów, świetna narracja....wszystko było na swoim miejscu. Oprócz wątków kryminalnych znajdziemy tu również problematykę obyczajową o podłożu psychologicznym, a mianowicie mam tu na myśli relacje rodzinne, przyjacielskie, meandry ludzkiej psychiki, czy różne motywy działań ludzkich. Fajnie się to przeplatało, tworząc spójną i logiczną całość. Do samego końca czytelnik nie mógł przewidzieć zakończenia, które de facto stanowiło genialną puentę całej historii. A takie książki, musicie przyznać są najlepsze Czytelnik, razem ze śledczymi odkrywa po kolei karty...jednak w trakcie czytania poznajemy fakty, rzucające nowe światło na bieżącą sytuację. Takie wodzenie za nos czytelnika, wychodzi autorce naprawde rewelacyjnie. Nie raz i nie dwa, się o tym przekonałam. Wszystko to sprawia, że książka wywołuje wiele emocji, intryguje, zaskakuje, szokuje, a miejscami przyprawia o 'gęsią skórkę'. Kochani zróbcie miejsce na półce. Idealna propozycja na wieczór z książka to... "Pięć i pół śmierci"!
Nie będę ukrywał, że kiedy książka trafiła do moich rąk podszedłem do niej ze sporym zaciekawieniem gdyż jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Jakoś nigdy wcześniej nie miałem okazji zapoznać się z powieściami pani Hanny Greń. Jak wypadło to spotkanie?
Fabuła kręci się wokół kilku morderstw, które początkowo jak się może wydawać nie mają ze sobą kompletnie nic wspólnego. Podczas śledztwa policji okazuje się jednak, że intryga jest mocno zagmatwana a ślady nie prowadzą bezpośrednio do mordercy ale trop, który podejmują śledczy wije się niczym wąż i jakby tego było mało pojawia się po drodze kilka ślepych uliczek. Całość okraszona jest też małymi scenkami rodzajowymi z życia komendy i przepychanek między jego pracownikami. Oczywiście całość na końcu się rozwiązuje i trzeba przyznać, że autorka zgrabnie rozplątuje tę intrygę w drodze do wielkiego finału.
Nie jest to jednak książka bez wad. Niestety rozpędza się bardzo powoli, a do tego na początku mamy wrażenie, że poszczególne wątki są bardzo daleko od siebie i bardzo późno się zazębiają. Powoduje to u czytelnika mały stan zagubienia. Nie myślcie sobie jednak, że to jest coś co by mocno przeszkadzało. Po prostu musimy dojść do pewnego momentu książki żeby wszystko zaczęło się ze sobą sklejać, a potem już wszystko gra, tańczy i śpiewa. Fanom policyjnych kryminałów można ją na pewno polecić z czystym sumieniem.
To, co przychodzi mi na myśl jako pierwsze, gdy myślę “kryminał autorstwa Hanny Greń” to… nieszablonowość. I tak było tym razem.
Po raz kolejny Autorka potrafiła wyprowadzić mnie w pole tworząc fabułę początkowo chaotyczną. Ale była metoda w tym chaosie. Pozornie niezwiązane ze sobą sprawy łączyły się w sposób dla mnie niezwykle logiczny, jak tak głębiej to sobie przemyślałam.
Podobała mi się kreacja bohaterów, Reglińskiej szczególnie. Twarda babka z krwi i kości, nie pozwalająca sobą pomiatać.
To, co pani Greń po raz kolejny robi w świetny sposób, to wprowadzanie humoru, elementów czasem wręcz kabaretowych w swoją fabułę. Jak na kryminał, zaśmiewałam się chyba o kilka razy za dużo i tak sobie myślę, że Autorka odnalazłaby się świetnie w komedii kryminalnej, bo ten rodzaj humoru, którym posługuje się w swoich książkach, bardzo do mnie przemawia.
“Pięć i pół śmierci” to kryminał ciekawy, powtórzę się, ale nieszablonowy. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu!
Wodzenie za nos czytelnika zdecydowanie dobrze wychodzi autorce. Już sam początek jest intrygujący, gdzie dochodzi do spotkania rozdzielonych w dzieciństwie sióstr. Jedna z nich wpada na plan, który rozpocznie lawinę zdarzeń. Choć naiwne zachowanie bohaterki początkowo mnie odrzuciło tak z czasem nawet się polubiłyśmy. Kolejnym plusem jest zawiłość fabuły, trafiamy na wiele wątków, które z kolejnymi stronami łączą się w logiczną całość więc tutaj nie mam się do czego przyczepić. Dużą część stanowi prowadzone śledztwo, które opisane jest od podszewki i mimo dokładnych opisów jest to ciekawie przedstawione. Momentami książka jest przegadana i były gorsze fragmenty choć absolutnie nie żałuję wyboru lektury i chętnie sięgnę po kolejne książki autorki.
Dzisiejsza historia do rozwikłania dotyczy: chłopaka, którego starsza pani znalazła wiszącego na drzewie oraz nastolatka, którego znaleziono martwego z wbitym w plecy nożem w domu na działce. Co się wydarzyło, że chłopak z dobrego domu, mający przyjaciół i plany na przyszłość zostaje zamordowany w wieku 16 lat? Nad obiema sprawami pracuje komisarz Reglinska oraz podkomisarz Duranowicz. Poznajemy także dwie rozdzielone w dzieciństwie siostry: Julittę i Zytę. Obie są swoimi przeciwieństwami, czy uda im się odnaleźć wspólny język po latach? Czy mają coś wspólnego ze śmiercią któregoś z mężczyzn? W książce zastosowano dość specyficzną, rzadko spotykaną relację nauczyciel - uczeń. Będzie w niej także dużo chęci władzy, majątku, dominacji, ale także zranienie i oślepiające uczucia, przez które można posunąć się do wszystkiego. Fabuła była zawiła, nieoczywista, nie udało mi się rozwiązać zagadki tych spraw. Druga połowa książki zdecydowanie bardziej na plus.