"Czasami zachodzę w głowę, jak to się stało, że tak dużo rozmawiamy o podróżach samolotami, odzieżowych sieciówkach, plastikowych słomkach i elektrycznych samochodach, a tak mało po prostu o budynkach. Wystarczyłoby powiedzieć, że ślad węglowy wynikający ze wznoszenia, użytkowania i ewentualnego demontażu budynków stanowi około 40 procent globalnych emisji" – pisze w najnowszej reportersko-eseistycznej książce Filip Springer. Pora więc zadać pytanie o to, jak w obliczu katastrofy ekologicznej powinna zmienić się architektura.
Czy powinniśmy jeszcze w ogóle budować? Jaką przyszłość projektują dla nas współcześni architekci? Jakie miejsce w projektowaniu powinno zajmować środowisko? Czy w trosce o własny komfort mamy prawo narażać przyszłość naszych dzieci? W końcu: komu służy architektura?
Springer przygląda się praktykom architektów i urbanistów, zarówno takim, które swoją krótkowzrocznością budzą zdumienie, jak i nowatorskim rozwiązaniom, które pozwalają wierzyć, że inna, bardziej przyjazna światu i środowisku architektura jest możliwa. I sprawdza, czy nawet ostrożne, ale rozsądne wizje nowej architektury mają szansę przebić się w świecie, który cały czas goni za zyskiem i wzrostem.
Filip Springer (ur. 1982) — reporter i fotograf współpracujący z największymi polskimi tytułami prasowymi. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2010) oraz programu Młoda Polska Narodowego Centrum Kultury (2012). Swoje prace prezentował na wystawach w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Gdyni, Lublinie i Jeleniej Górze. Jego reporterski debiut – książka Miedzianka. Historia znikania – znalazł się w finale Nagrody im. R. Kapuścińskiego za reportaż literacki 2011 i był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia 2012. Jest także finalistą Nagrody Literackiej Nike 2012 i laureatem trzeciej edycji konkursu stypendialnego dla młodych dziennikarzy im. Ryszarda Kapuścińskiego. 13 pięter to jego czwarta książka. Wcześniej ukazały się: Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u, Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni i Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach.
Cieszę się, że Springer po średnio udanych eksperymentach, wrócił do klasycznego reportażu, ponieważ wychodzi mu to znakomicie. Świetne teksty o architekturze w obliczu katastrofy klimatyczne. Głównie dołujące, ale jednak dające iskierkę nadziei.
W zasadzie to się ze Springerem zgadzam - trzeba przemyśleć architekturę na nowo, trzeba skupić się na jej funkcjonalności, na sposobie w jaki kształtuje wspólnotowość, na jej wpływie na środowisko. Springer opowiada o wielu świetnych oddolnych inicjatywach, które starają się to robić, ale trudno nie odczuć w tym pewnego fatalizmu (od którego sam autor się odżegnuje) - te projekty albo nie są w stanie przetrwać w kapitalistycznym świecie, albo są zbiorem życzeń i frustracji wobec współczesnej architektury, której nie są w stanie zmienić.
Według Springera status quo może ulec jakiejś zmianie właściwie tylko w obliczu katastrofy - albo wskutek racjonalnej, zbiorowej reakcji na widmo katastrofy klimatycznej, albo wtedy kiedy zaczniemy dotkliwie doświadczać jej skutków na własnej skórze.
We wcześniejszej książce o Oskarze i Zofii Hansenach, Springer stwierdził, że dzisiaj właściwie nie ma architektów, którzy mieliby tak idealistyczne podejście do swojej pracy. W tej książce widać dobrze dlaczego - przez rozpędzony kapitalizm (chociaż Springer i tak powie, że to kwestia ich nieoczytania i niedouczenia).
Pytanie więc czy nowa architektura jest aktualnie w ogóle możliwa. I jak wielu ludzi da się do niej przekonać językiem ekokrytyki
Springer dowodzi, że mieszkanie w najbardziej zaludnionej dzielnicy wielkiego miasta jest lepsze dla świata i bardziej ekologiczne niż budowanie od zera domku na wsi. A pytanie "jak budować?" proponuje zastąpić refleksjami: "dla kogo właściwie się buduje?" oraz "czy naprawdę budować?".
Kocham połączenie refleksji filozoficznej i architektonicznej, a z takim jej natężeniem jeszcze się nie spotkałam!
Ten rok jest dla mnie rokiem książek, które poszerzają mój światopogląd i sprawiają, że zaczynam w odmienny niż do tej pory sposób patrzeć na swoje otoczenie. Czy to doskonała "Afryka to nie państwo" o "dziedzictwie" kolonializmu, czy świetne "To nie jest Miami" o Meksyku - po lekturze tych książek czuję, że moje horyzonty uległy znacznemu poszerzeniu.
Ku mojej radości, nie inaczej jest w wypadku najnowszej książki Filipa Springera, w której Autor zastanawia się nad architekturą z innej niż ogólnie przyjęta (i dość w sumie chyba niewygodnej dla środowiska) perspektywy - nie pyta, jak budować, tylko zajmuje się tym, czy w ogóle należy budować, i jak właściwie to uzasadniać, skoro po głębszej analizie okazuje się, że koszt budowania (nie tylko finansowy) już dawno zaczął być zbyt wielki.
Jeśli ktoś jest fanem architektury, napisał z niej doktorat i od 20 lat zajmuje się tylko nią, to - być może - opisane idee nie będą dla niego zbyt wywrotowe (a może właśnie, biorąc pod uwagę obowiązujące w architekturze tendencje, jak najbardziej będą). Dla mnie, osoby z architekturą niezwiązanej, ta książka jest natomiast totalną rewolucją w sposobie myślenia o architekturze, czymś otwierającym oczy na tematy, o których nie miałam pojęcia. Z tego względu uważam, że każdy powinien ją przeczytać, i się nad nią (hopefully!) głębiej zastanowić. Nie jest to zbyt długa forma, wywód jest konkretny i rzeczowy, a idee - dla mnie - rewolucyjne. Bardzo, bardzo polecam.
Angażująca i pozostawiająca czytelnika w głębokim zamyśleniu próba opisu etyki architektury i stojących przed nią wyzwań w obliczu wszechogarniającej kapitalistycznej ekonomizacji.
Nie przeczytałam jeszcze wszystkich publikacji Pana Springera, natomiast wiem, że ta jest najlepsza, bo lepszej nie da się napisać. To bezpieczna przystań dla wszystkich skrzywdzonych przez edukację w zakresie architektury. Dzięki niej zrozumiałam jak bardzo byliśmy zamykani w pudełku myślenia uważanego przez wykładowców za słuszne pod pretekstem ‚think outside the box’. Bo jeśli to outside było inne niż profesora, to niewłaściwe. W Szarej godzinie wszyscy są poza profesorskim pudełkiem i wyobraźcie sobie, że mają rację *szok*
Sama jestem zdziwiona moją oceną bo po ostatnich publikacjach trochę nie spodziewałam się powrotu do ‚starego, dobrego Springera’. Książce bliżej właśnie do Wanny z Kolumnada, ale ta wydaje mi się ciekawsza, bardziej skondensowana. Duży plus za zakończenie, inny powrót, który tworzy ciekawą kontekstowo klamrę dla książki i ‚opowieści’. A w opowieści o ludziach i architekturze to Filip umie najlepiej. ✨
niesamowicie podobała mi się ta książka - czy to wynika z faktu, że miałam do czynienia ze stosunkowo małą ilością książek o architekturze (do zmienienia - koniecznie), czy z faktu, że po prostu była dobra, a pytania stawiane przez autora były dla mnie celne, ciężko ocenić; w każdym razie polecam
Książka pokazuje bardzo ciekawe odejście do architektury i budownictwa. Spodziewałam się jakiś wielkich koncepcji dotyczących współczesnego budowania i mnóstwo narzekania na deweloperów, a totalnie inne rzeczy były tu opisane.
Najlepsza książka Filipa Springera od lat i wydaje się, że najważniejsza. Obawiam się, że nie wzbudzi w Polsce tak dużej i głośnej dyskusji, jak powinna. Wystarczy jeden fragment, by dobrze ująć, o czym tu mówimy: “Wielu ekstrawaganckich pomysłów “starchitektów” nie sposób dziś traktować serio (…) z ikonicznym budynkiem Filharmonii w Szczecinie jest tylko mały kłopot: liczny zespół administrujący instytucją nie ma w biurach dostępu do światła dziennego”.
naczelny smutas polskiej szkoły krytyki architektury ma rację — potrzebujemy dyskusji o etyce budownictwa, niewygodnych pytań, jak to, czy w ogóle powinniśmy jeszcze budować
Springer zabiera się za to pytanie od kilku stron: w książce pojawiają się przykłady architektonicznych pomysłów, które wybiegają poza dewelopersko-inwestorskie zachcianki tworzone dla pieniędzy, nie do życia; firma architektoniczna Lacaton-Vassal, zwyciężczyni jednego z najbardziej prestiżowych konkursów, konstruuje budynki, na które większość osób nie zwróciłoby uwagi; wyglądają betonowo, zwyczajnie, pokrywa je trochę szkła, a czasami blachy falistej — ale przyświeca im etyczna wizja niebudowania od podstaw, dodawania do istniejących budowli, rozszerzania, doświetlania i kierowania powietrzem, by uzyskać jak najlepszą wentylację; ich budynki to budynki do życia i dla żywych, nie dla bezwładnego kapitału, który ciąży ku zagładzie
mimo licznych przykładów pozytywnych zmian, książka wydaje się głęboko pesymistyczna; nad tekstem unosi się fatalistyczna teza, że tylko bezpośrednie doświadczenie kryzysu wywołanego tym, jak obecnie projektuje się przestrzenie mieszkalne, zmusi architektów do rewizji swojego etosu, a inwestorów do przemyślenia modelu zarobkowego; tylko katastrofa u progu zweryfikuje długotrwałość obecnie zyskownych rozwiązań
nie mamy kryzysu wyobraźni, mówi Springer wbrew obiegowej opinii; potrafimy wyobrazić sobie przyszłość, zarówno po katastrofie, jak i wbrew niej; brak zmiany to nie kwestia granic konceptualizacji, a dziwnej inercji ociężałego społecznego ciała; cała książka w pewnym sensie zmaga się z tym tematem: czy można powszechnie przedefiniować komfort oraz to, jak konstruujemy swoje poczucie zadomowienia, tak, żeby zmiana definicji pociągnęła za sobą globalne działania?
tekst zostawia nas bez odpowiedzi, z nadzieją i bez niej równocześnie; to specyficzna lektura, przygnębiająca i odkrywająca interesujące i intelektualnie płodne zagadnienia etyczne zarazem
Tak jak w poprzednich jego reportażach, przez książkę Springera płynie się z łatwością i przyjemnością z obcowania z tekstem.
Podejmując temat "czy warto jeszcze budować w ogóle?", książka stawia architekturę przede wszystkim w filozoficznym świetle. Opowiada w jaki sposób odrzucenie standaryzacji temperatury, nasłonecznienia, wilgotności we współczesnej architekturze byłoby bardziej zgodne z naturą i mogłoby pomóc w walce ze zmianami klimatu. Podane jest wiele współczesnych i dawnych przykładów oraz kontrprzykładów budynków współgrających ze środowiskiem. Reportaż zachęca do tego, aby architektura poszła znaczniej w kierunku myślenia o kontekście i otoczeniu, z którymi budynek powinien współgrać, zamiast oddzielać człowieka od zmiennych warunków atmosferycznych zgodnie z klasycznym podejściem do architektury. Sugerowane jest działanie w otoczeniu, społeczności w kontrze do powszechnie gloryfikowanego indywidualizmu.
Autor wielokrotnie wsadza kij w mrowisko. Nie boi się krytykować konkretnych osób, pracowni i aranżacji. Rzuca wyzwanie środowisku architektów, zarzucając bezideowość, brak wyobraźni i odpowiedzialności za tworzenie przestrzeni tej grupie w ogólności. Określa nawet śmierć architektury oraz wartości dodanej wnoszonej przez nią oraz zastąpienie jej przez ekonomię. Zarzuca, że do wartości i zysków budownictwa nie wlicza się kosztu środowiskowego, naturalnego.
Pomimo dość negatywnego wydźwięku wielu rozdziałów, z książki absolutnie nie wybrzmiewa fatalizm. Wręcz przeciwnie, w przepięknym podsumowaniu pozostawiana jest nadzieja. Pomimo że nie wszystko da się już zrobić, nie ma sensu też zamyka�� drzwi przed nadzieją na zmiany.
"Podróż w czasie", "Pytanie", "Wspólnota", "Koniec budowania", "Zasada ostateczności", "Moc urbanitu", "Gęstość bytu", "Możliwe-niemożliwe", "Trzecia pora dnia" - fantastyczne, rzetelne i bardzo informatywne reportaże o współczesnych bolączkach i wyzwaniach urbanistyki (zmiany klimatu, zagadnienia ekonomiczne, "beton" myślowy i ideowy) przeplatane wspaniałymi, ze swadą opowiedzianymi historiami o intrygujących projektach architektonicznych, o których nie słyszy się wiele (szkoda, że współczesny dyskurs o architekturze, zwłaszcza polskiej, zdominowały patodeweloperka, grodzenioza, mikroapartamenty i flipperzy!); tutaj w pełni objawił się Filip Springer, którego od dawna lubię i szanuję. Dodatkowy plus za ponowne nawiązanie do dziedzictwa Oskara i Zofii Hansenów (uwielbiam "Zaczyn"❤️).
"Zamieszkiwanie", "Pokusa dyskomfortu", "Wyobraźnia", "Dialog" - jak na mój gust nazbyt filozoficzne teksty, bez kontrapunktu, który by je jakoś spinał w całość. Chwilami trącą laurką pełną uwielbienia, a oderwaną od realiów świata, w którym żyjemy.
"Odbudowa" - niepotrzebnie upolityczniony reportaż o planowanej powojennej odbudowie Ukrainy. Nie podobał mi się także brak obiektywizmu w tym tekście, choć ciekawie było dowiedzieć się czegoś o współczesnej scenie architektoniczno-urbanistycznej naszych wschodnich sąsiadów.
Trudno mi to przyznać. Panie Springer, zawiodłam się Panu.
Niby jest to odważna krytyka współczesnej architektury i urbanistyki, ale tak naprawdę to wielokrotnie powtarzane ogólniki, którym brakuje dogłębnej analizy. Przedstawiane idee to niestety pomysły oderwane od jakichkolwiek aspektów ekonomicznych (i po części również społecznych), a głównymi "złymi", którzy nie realizują utopijnej wizji są architekci (nie deweloperzy, nie inwestorzy, nie prawodawcy). Nie twierdzę, że nie powinniśmy dążyć do poprawy w kwestii wdrażania rozwiązań proklimatycznych w architekturze, przedstawiać klientom płynące z nich korzyści, ale sugerowanie, że architekci (zwłaszcza w małych pracowniach) powinni odrzucać zlecenia niespełniające wyśrubowanych ekologicznych postulatów, uważam za naganne. Zawsze będzie istniał procent teoretyków-idealistów, którzy zarobią wystarczająco na swoich pomysłach, ale co mają powiedzieć pozostali i za co mają utrzymać siebie i swoje rodziny? A chociaż sama chciałabym minimalizować kryzys klimatyczny, to jednocześnie bałabym się architektury stworzonej przez teoretyków. Widać również, że książka stanowi zbiór esejów, a tam, gdzie brakuje między nimi powiązań, zdecydowanie traci ona na spójności narracji.
Architektura nie jest moim konikiem. Gdy na studiach z nadzieją wybrałem fakultet "Architektura XX wieku" to później pożałowałem swojej decyzji i chyba ledwo wyciągnąłem na tróję.
A jednak sposób w jaki w "Szarej godzinie" o architekturze pisze Filip Springer ze mną rezonuje. Może dlatego, że nie chodzi tu o stawianie brył, a raczej o namysł nad przestrzenią, nad tym jak człowiek na nią wpływa i w niej funkcjonuje, ale też nad tym jak to wpływanie odbija się na faunie i florze oraz naszym samopoczuciu.
"Szara godzina" prezentuje ten rodzaj namysłu, którego wieczny deficyt widzę w debacie publicznej, czy nawet codziennych rozmowach w gronie znajomych. Springer raczej nie wskazuje odpowiedzi, jeśli już to kierunki i jednostki, które tych odpowiedzi szukają. Najważniejsze co robi, to formułuje pytania. Raczej nie są to pytania oskarżycielskie, a jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że niektórzy mogliby je odebrać jako atak. To bowiem pytania kontestujące konsumpcyjno-kapitalistyczny, czyli nasz dotychczasowy, sposób działania i zwracające uwagę, że przecież można inaczej.
To chyba najmądrzejsza książka, jaką przeczytałam w tym roku i będę ją polecać każdemu.
Chociaż to książka o architekturze w obliczu katastrofy klimatycznej i innych wyzwań, wiele z tych problemów można przełożyć na codzienność - przede wszystkim kwestie dialogu i budowania społeczności, nie tylko w architekturze, ale także wśród sąsiadów i mieszkańców miast, wsi itd.
Odrobinę się bałam, że wprowadzi marazm do mojej głowy, ale tak się nie stało. "Jeszcze nie wszystko pozamiatane". Przedstawione postaci architektów, którzy idą pod prąd naprawdę dały iskierkę nadziei.
-"Zalany światłem (telefonów) świat, to świat bezkresnej iluzji bycia w teraźniejszości, czas 24/7, bez dni, nocy, tygodni, miesięcy. W takim świecie nie ma czasu na to, by usiąść przy oknie i w milczeniu popatrzeć na gasnący dzień."
A nie wiem czy jestem w stanie co jakoś merytorycznie ocenić. Bardzo wartościowa ksiazka. Pierwsza połowa była wręcz wybitna. Ogromny nakład merytoryczny (naprawdę dużo się dowiedziałam).
Kryzys klimatyczny w porównaniu z architektura - co zrobić, i czy w ogóle da się coś zrobić
Świetny zbiór esejów na temat wyzwań, przed którymi stoi współczesna architektura - od konsekwencji zmian klimatu (powszechnie mówi się, że warto kupować mniej, produkować mniej odzieży, mniej latać samolotami, a czy nie powinniśmy także budować mniej?), poprzez różne spojrzenia na rewitalizacje i przebudowy historycznych lub pozbawionych pierwotnej funkcji obiektów, aż po pytania o etyczną odbudowę zburzonych obszarów Ukrainy. Frapująca i znakomicie napisana rzecz - a dla mnie i świetne otwarcie czytelniczego roku 2025.
Przegląd polskich i zagranicznych alt-architektów - dla mnie okazał się bardzo inspirujący i pokrzepiający choć oprócz korzystania z architektury nie mam z nią nic wspólnego. Na termoszczelne budynki biur i apartamentów przez ostatnie dni patrzę się ze sporą dozą niepewności, a półświatek polskiej architektury mam choć trochę przybliżony, więc to chyba się udało, natomiast Springer obudził we mnie pragnienie by zobaczyć jeszcze kiedyś kilka chwalebnych przykładów zaproponowanej (choć wcale nie nowej!) koncepcji architektury - po lekturze mam nadzieję że to się też uda.
Szczerze polecam lekturę. Springer przybliża aspekty architektury i urbanistyki istotne z punktu widzenia aktualnego stanu świata, podważając postmodernistyczne kryteria ‚oryginalności’ jako jej miary, a w zamian postulując ocenę się jej pod kątem funkcjonalności w zastanej przestrzeni, kosztu ekologicznego i społecznej roli. Idealnie spreparowana mieszanka reportażu i eseju, która inspiruje do myślenia i poszerza myślowy horyzont. Jestem przekonana, że wrócę do niej nie raz.
książka otwierająca mózg, która opowiada o tym, jak pogodzić architekturę z kryzysem klimatycznym i czy w ogóle się da. czytając niektóre fragmenty aż musiałam napisać o nich wszystkim przyjaciołom, bo czułam, że są bardzo ważne.
To chyba czwarta książka Springera, którą przeczytałam i jedyna, która nie miała wynudzającego fragmentu. Otworzyła mi oczy na aspekty architektury, o których nie myślałam wcześniej. Ostatni rozdział zostanie ze mną na długo.
zgrabnie, krótko i na temat ale zachowując (już normalny dla Springera) poziom poezji, powagi i pokory wobec świata. świetne opracowanie największych problemów architektury obecnie, patrząc przez pryzmat zmian klimatu.