To nie ona postawiła wszystko na jedną kartę, by mu pomóc.
Małżeństwo Scottów jest pełne wzlotów i upadków. Sophia zostaje dyrektorem redakcji Golden Wolf w Nowym Jorku. Bryson podejmuje się nowych inwestycji. Rodzicielstwo, trudne wyzwania i obowiązki sprawiają, że oboje mają coraz mniej czasu dla siebie. Na domiar złego, wracają sprawy z przeszłości. Sophia otrzymuje telefony od obsesyjnego, byłego partnera, natomiast Bryson ma plany związane z firmą, której dyrektorem okazuje się jego eks-narzeczona Julia Harriet.
Małżonkowie mogą tylko pomarzyć o spokoju. Czy ich skomplikowany związek, który został wystawiony na kolejną próbę, przetrwa?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
Autorka gorących romansów, takich jak “Miss Independent”, “Korepetytor”, “Uległa zakonnica” czy “Wciąż jesteś moja”. Swoją przygodę na Wattpadzie rozpoczęła w 2015 roku pod pseudonimem “nahbabe”. Jej twórczość podbijała rankingi w różnych kategoriach: od romansu po fanfiction, ciesząc się milionami odsłon. Dzięki swoim cudownym czytelnikom została wyróżniona wśród zwycięzców Wattys 2016 w kategorii “Wybór czytelników”. Pisze od kiedy była dzieckiem, zaczynając od fantazyjnych historyjek, a kończąc na swoim pierwszym debiucie literackim. Pisanie jest dla niej swoistą ucieczką od rzeczywistości, do krainy rozgrzanych zmysłów. Dzięki szansie danej od losu, już w listopadzie 2020 roku ukaże się jej pierwsza książka “Miss Independent”, a w planach ma także wydanie “Korepetytora”!
WAR IS OVER, wracam z tarczą, ale horrory, które ujrzałam, mogłyby zawstydzić niejednego weterana wojny w Korei.
Kiedy Randy w "Krzyku" tłumaczył zasady trylogii, trzecia część miała wg niego za zadanie podważyć wszystko, co myślimy, że wiemy o historii. Nie mam pojęcia, czy Balicka widziała kiedykolwiek którąkolwiek część "Krzyku", ale widzę po tym tomie, że zasadę sobie wzięła do serca – szkoda tylko, że jak np. chamsko wklejała fragmenty poprzednich tomów, bo w książce nie można zrobić dramatycznego podłożenia głosu z echem jako dźwiękowego tła sceny, to scenę rzekomej zdrady Julii napisała od nowa, i teraz mamy dwie różne. No el oh el, a to nie jest nawet najgorszy przykład rewizjonizmu w tym tomie. Niby przywykłam do myśli, że autorka nie zrobiła sobie pewnie nawet PÓŁ notatki przez cały okres pisania tej trylogii w tabliczce z gówna rytej, ale to jak bohaterowie potrafią dokonać zwrotu o 180 stopni na przestrzeni pięciu akapitów nadal zadziwia tak samo. Że o plot twistach już nie wspomnę, bo tak głęboko trzeba było w czyjejś dupie grzebać, żeby je znaleźć. Największy plot twist to to, że w zeszłym tomie Steven zasadził Sophii takiego gonga, że trafiła do szpitala, nie pamiętając nawet, że ją uderzył, i to nie tylko nigdy nie zostało poruszone, ale jeszcze oni z nim nadal mają kontakt!!! Co tam autorka pisała, że Bryson się uwolnił spod wpływu ojca...? W ogóle niesamowite, ile w tym tomie wraca postaci, o których istnieniu człowiek zdążył zapomnieć – np. brat Brysona, ostatni raz widziany sam w burdelu, do którego zabrał go Bryson (ale przez ostatnie dwadzieścia lat uważa, że to wina tegoż brata?? ROTFL). Chyba że chodzi o postaci wokół Sophii. To wtedy nie. Ani jej krewnych, ani przyjaciół, ino sami przeszli i potencjalni gwałciciele. Panna Niezależna tak bardzo. Nawet tego biednego psa objęła klątwa znajomości z Sophią, bo oni najwyraźniej naprawdę zostawili Esther w Niemczech XDDD
Ja zostawiam wszystkie najgrubsze plot twisty na specjalną okazję, więc ta recenzja jest mało spoilerowa, ale mogę za to z czystym sumieniem powiedzieć, że Bryson niczego się kurwa nie nauczył przez całą trylogię i dwadzieścia lat, po prostu bycie przemocowcem ograniczył do własnej rodziny. Nadal traktuje Sophię jak swoją własność, jest o nią chorobliwie zazdrosny i w ogóle jej nie ufa, nadal nienawidzi kobiet i widzi w nich ruchadła na nogach, nadal tyranizuje wszystkich wokół i obwinia ich o swoje błędy typu ZDRADZENIE SOPHII czy SPOWODOWANIE WYPADKU. Jeśli wg Balickiej to jest przykład kogoś, kto nauczył się troszczyć o innych i poruszyłby niebo i ziemię dla bliskich, to ja jej zwyczajnie współczuję. Sophia... Sophia to nigdy nie miała za wiele charakteru, ale od drugiego tomu ma go sukcesywnie coraz mniej, do tego stopnia, że w tej części na zmianę płacze, gada o swoich dzieciach i rucha się z Brysonem. A, i jeszcze wini ofiarę gwałtu, że gdyby powiedziała wcześniej o swoim gwałcie to Brysonek nie miałby zniszczonego życia. Pamiętajcie, ta postać to feministka. Ich związek też się nijak nie rozwinął od dwudziestu lat, ich komunikacja nadal nie istnieje, chociaż autorka ewidentnie myśli inaczej i jest z siebie dumna, jak tych dwoje zamieni pięć zdań bez dobierania się sobie do gaci. Jesus Christ on motorcycle.
W tym tomie jest też POV szesnastoletniego Justina, który tom temu robił za uroczy element komiczny jako czterolatek. Teraz, dla ścisłości, kłóci się ze starymi (i serce mnie boli, jak to piszę, ale ma rację częściej niż oni), uprawia seks z rówieśnicą (co zostaje szczegółowo opisane) i... A nie, to tyle. I tu powstaje pytanie: TO DLA KOGO JEST TA KSIĄŻKA? Dotychczas można było optymistycznie zakładać, że dla dorosłych czytelników, nawet jak poprzez "dorosły" mówimy o osobach 20-25 lat, ale ludzi w tym wieku nie powinna obchodzić szczegółowa scena seksu nastolatków. 😭 Tzn pewnie, ja WIEM, że nastolatki uprawiają seks. I wiem, że to zwykłe porno, więc po to czytelniczki tu są, ale... Ze strony Brysona, nie? To chyba jednak robi różnicę?? Bo jak ktoś daje jebanie o te postaci, no to dla niego ten nieszczęsny Justin przed chwilą nadal był maskotką książki, a tu jebs, ma mu robić za stymulant??? Powiedziałabym, że jest to dziwne, ale jest to raczej dowód, że Balicka nie myśli, a wszystkie jej kukiełki są dla niej totalnie wymienne.
I naprawdę nie mam sił mówić o braku researchu w tych książkach – a jest on tak głęboki, że nawet "Plotkary" chyba autorka nie widziała. A jak widziała to nic z niej nie zrozumiała, co przy poziomie "Plotkary" stanowi wyczyn. W każdym razie przy każdym jej opisie młodzieży z prywatnej szkoły w NYC masowałam tylko skroń. Nawet popkultura nie każe nam aż tak zawieszać niewiary.
I okej, o researchu nie mam siły mówić, ALE. Porozmawiajmy o wyczuciu, co? Bo to definitywnie jest interesujący wybór, by deklarować się, że się poruszyło w książce tyle ważnych tematów (poruszyć może i poruszyło, ale jak to już inna kwestia...), zwalić sobie mentalnie konia, że pamiętajcie kochani, nie bójcie się prosić o pomoc <3, A W TYM CZASIE jedynym nieodwracalnie złym antagonistą cyklu uczynić osobę chorą psychicznie, rzucając tekstami "oby zdechł w psychiatryku" etc. Zresztą choroby psychiczne to sugerowano chyba każdej negatywnej postaci w cyklu. Chyba że mowa o Brysonie. Wtedy to go totalnie usprawiedliwia, nawet jeśli rzucona przez autorkę choroba w ogóle nie pokrywa się z jego zachowaniem. <3
Juzek Kavinsky powiedział przed śmiercią, że świat jest straszny. Myślę że uniwersum Miss Independent jest straszniejsze, a najstraszniejsza to jest głowa Joanny Balickiej, jeśli ona naprawdę wierzy w motywacje i wartości, jakie przypisuje na social mediach książkom, które męczyłam ponad pół roku.
Ta seria to totalny sztos. Przeczytałam to w dwa dni, bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Ta cześć najbardziej mnie bawiła. Było bardzo dużo plot twistow. Końcówka dla mnie wygrała wszystko, śmiałam się z dobre 15 minut. Jest dużo scen sexu ale książki Balickiej bez tego nie miałyby sensu. Ma dar do pisania tego typu rzeczy. Cała seria jest wspaniała myśle że kiedyś na pewno wrócę i przeczytam ponownie.
Bardzo mi się podobała aczkolwiek ze wszystkich najmniej. Dużo takich mocnych scen. Najbardziej zdenerwowało mnie to ze dorośli ludzie w małżeństwie nie potrafia przyznać się do zdrady i przez to były tajmenice itp.
Nie jestem w stanie pojąć, że to już koniec. Koniec serii o gorącym prezesie i niesfornej stażystce. Koniec emocji, koniec rozrywających serca wydarzeń, koniec poznawania bohaterów. Właśnie dzisiaj, kończymy podróż z trylogią. Mr & Mrs Complicated, to idealne podsumowanie wszystkich wydarzeń z poprzednich dwóch tomów. Pojawiają się tu postacie, które były wspomniane wcześniej, autorka rozwiewa wiele wątpliwości i tajemnic.
Czytając książkę, widzimy ile czasu i ile wysiłku włożyła w nią Asia. Każdy najmniejszy szczegół został dopracowany. Wszystko łączy się w jedną całość, a my poznajemy historie niektórych bohaterów z całkiem innej perspektywy.
Nie jestem w stanie powstrzymać wzruszenia. Dopiero co, pierwsza część trylogii zawitała na moim regale, a teraz dołączyła do niej ostatnia, która na zawsze zakończy moją przygodę z Brysonem i Sophią Scott. Nie znajdziecie już tutaj, młodych i głupich kochanków, którzy myślą tylko o sobie i o swojej miłości. Znajdziecie tu dojrzałego mężczyznę, który ma u boku dojrzałą kobietę. Kocha ją całym sercem, a ona jego, a do tego dochodzi jeszcze urwis, który jest już starszy i dokładnie taki sam jak swój ojciec, ale… czy tylko on? A no właśnie. Asia nie byłaby sobą, gdyby nie zaskakiwałaby nas na każdym kroku. Nie powiem nic więcej. Sami sprawdźcie.
Bohaterów pokochałam na nowo. Uwielbiam matczyną miłość Sophii i ojcowskie zagrania Brysona. Uwielbiam przebiegłość i upartość Justina i słodkość… No właśnie…
Trzeci tom, był bardzo spokojny. Moim faworytem, mimo wszystko, na zawsze zostanie drugi tom. Trzeci jest cudownym dopełnieniem i genialnym zakończeniem historii.
Opisy wydarzeń, sceny seksu, pełne humoru dialogi przeprowadzą was przez powieść, tak szybko, że nie zauważycie, kiedy czytacie ostatnią stronę. Namiętność i uczucie, które można było poczuć w scenach erotycznych bije na kilometr. Asia nie zrobiła tutaj taniego porno, tylko książkę, która bije klasą i smakiem.
Najbardziej podobały mi się dialogi między młodszym Scottem, a starszym. Pełne humoru i pasji.
Wydaje mi się, że w tym tomie było mniej Sophii. Większość scen czytamy z perspektywy Brysona, jednak nie przeszkadzało mi to. Uwielbiam czytać z perspektywy mężczyzny. Zawsze są to opisy pełne pasji i przekonania.
Znowu o tym wspomnę. Asia zrobiła duży progres, jeśli chodzi i warsztat pisarski. Porównując opisy z pierwszego tomu, widzimy poprawę. Gratuluje.
Asiu, nie mam co więcej powiedzieć na temat książki, ponieważ jest ona spełnieniem twoich marzeń. Jest napisana genialnie, a bohaterów nigdy nie zapomnę, zostaną ze mną do końca życia i jeśli będę miała kiedyś dzieci, to z chęcią im te książki przekaże. Bardzo ci dziękuję, że mogłam być częścią twojego sukcesu. Duma rozpiera mnie, kiedy widzę twoje szczęście i cudowne, pełne pasji recenzje na temat twoich dzieł. Gratuluje ci twojego sukcesu i mam nadzieje, że ja też kiedyś będę mogła wydać coś swojego. Dziękuję ci również za zaufanie, wiele to dla mnie znaczy. Czekam z utęsknieniem na następne twoje książki. Dalej jest mi przykro i nie mogę uwierzyć, że to już koniec.
Kochani! Kończąc! Bardzo polecam wam całą trylogie. Nie będziecie zawiedzeni!
9Gdzie znikał ojciec Sophie, Richard? Myślałam że z 2 części znikl by wrócić w 3 ale widocznie autorka postanowiła zostawić wątek.
Ich związek jest tak tokyczny. Niby Scoot walczy ciągle że swoimi demonami a jednak popełnia ciągle te same błędy.
Wątek Jasona i Harper bardzo mi się spodobał. Fajna odakocznia od problemów ich rodziców.
Chciałabym by akcja która się działa w ostatnich rozdziałach była bardziej rozwinięta a nie zakończona przerywnikiem "kilka miesięcy później" no ale cóż nie można mieć wszystkiego.
Przeczytałam najpierw "korepetytor" tej autorki i chyba postawiłam poprzeczki zbyt wysoko. To było moje drugie podejście do książki. Pierwszy raz, nie skończyłam nawet 1 części.
„Mr & Mrs Compilcated” to już finał genialnej trylogii, którą Asia podbiła nasze serca! „Miss Independent” zdecydowanie pozostanie w moim serduszku, jak i oczywiście na mojej półeczce, na dłuuugi, długi czas. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak sięgnęłam po pierwszy tom…oj zwlekałam z nim trochę, bowiem ilość stron mnie przerażała :P Ale jak zaczęłam czytać, tak te 400 stron to było nic! Dosłownie! Nic w porównaniu z tym, jak zaj**sta to była historia! A przez zakończenie, nie mogłam normalnie funkcjonować! Potem pojawiła się dwójeczka, która była tak cudownie dopracowana, a dalsze losy Brysona i Sophii skutecznie przyspieszały bicie serca…nie wspominając już o temperaturze ciała :P I choć na trójkę już nie mogłam się doczekać, to jest mi też smutno, że to już koniec…
Kto czytał poprzednie części, ten wie, że autorka wie jak zagrać czytelnikowi na emocjach. Mogłoby się wydawać, że teraz gdy państwo Scott w końcu wyjaśnili sobie wszystkie niejasności i układa im się bardzo dobrze, a do tego ich syn Justin jest aniołkiem, historia powinna przybrać spokojniejszy obrót…. Ale nic bardziej mylnego :P Lata mijają, Sophia zostaje dyrektorem redakcji Golden Wolf, Bryson co chwile podejmuje się nowych inwestycji, a Justin… no cóż, jest już nastolatkiem, a co za tym idzie, swoje różki zacznie pokazywać. Do tego pojawiają się zmory z przeszłości, które dużo namieszają w rodzinie państwa Scott…
Nie byłam przygotowana na to, co czekało mnie w tej części. Po zakończeniu dwójki, kompletnie nie wiedziałam, czym autorka zaskoczy mnie w finale. Wiedziałam jednak… może bardziej przeczuwałam, że będzie to coś, co rozsadzi mi głowę :p I jak udało mi się twardo trzymać i nie płakać wcześniej, tak tutaj wymiękłam :D tak…w dwóch momentach ryczałam jak bóbr! Tak okropnie wczułam się w tę historię, że moje serce w pewnym momencie nie wytrzymało, mózg się przegrzał i miałam ochotę coś rozwalić :p Autorka po raz kolejny serwuje nam taki rollercoaster emocji, że wierzcie mi, nieraz będziecie przeklinać pod nosem :P Co tu się w ogóle dzieje!! Samo pojawienie się pewnych osobistości z przeszłości naszych bohaterów, skutecznie namiesza w ich życiach. Tutaj niczego nie możecie być pewni. Autorka uwielbia zaskakiwać, tak więc musicie być gotowi na wszystko ;) Historia tak okropnie wciąga, że jak zaczniecie to świat naokoło przestanie dla Was istnieć :P i nie śmiejcie się – ja zapomniałam, że wstawiłam ziemniaki na gaz i było po ziemniakach :P
Najbardziej w książkach autorki uwielbiam właśnie te emocje, które przyspieszają bicie mojego serca. Ale nie tylko. Spora dawka humoru, którą autorka idealnie tu wkomponowała , po prostu roztopiła moje serce. Relacja Brysona z synem, momentami jest przekomiczna, ale jakże genialna!! A przez ostatnie strony, nabawiłam się bólu brzucha. Tak, to było coś ;) Tak mocno zżyłam się z głównymi bohaterami, że na pewno będę za nimi nieraz tęsknić. I z ogromną chęcią, za jakiś czas znów sięgnę po całą trylogię Miss Independent i ponownie zagłębię się w świat Brysona i Sophii!
W porównaniu do 1 i 2 tomu to ten tom bardzo się wybił na ich tle. Mimo tego, że są sprawy do, których mogłabym się przyczepić to i tak ta część była najlepsza z nich wszystkich. Ogólnie książka bardzo mi się podobała, widać, że jest o wiele bardziej dopracowana i można było to zauważyć od razu podczas czytania. W końcu nie pojawiały się powtórzenia przez co bardzo miło mi się to czytało, było dużo akcji, jak i widać po bohaterach, że stali się dużo bardziej dojrzali, przez co fajnie się przez to wszystko płynęło i nie miało się ciągle w głowie myśli "Boże co oni odwalają". Jestem też mega zadowolona z tego jak wykreowana została postać Justina, widać że jest dojrzały i w końcu - dla odmiany od innych książek, doceniał swoich rodziców i to co od nich ma - wiadomo, że czasami bywały sprzeczki przez ich nadopiekuńczość, aczkolwiek wszystko było brane naprawdę na chłodno więc spory bardzo szybko się rozwiązywały. Mimo tego wszystkiego dalej mam wrażenie, że akcja tak samo jak w dwóch pierwszych tomach jest nieptrzebnie przyspieszana przez co wątki szybko zanikają. Nie podoba mi się po prostu to, że jeśli jest jakaś sprawa, która naprawdę może podkręcić fabułę, tak jak na przykład afera z Lucasem, to raz jest o niej jakaś wzmianka po czym nic nie jest wspominane o tej sprawie przez 10 rozdziałów, ale później nagle znowu powraca ten wątek i toczy się akcja. Według mnie to wszystko powinno być bardziej płynne, aby czytelnik był ciągle na bieżąco z fabułą. I mam też taką bardziej osobistą uwagę - Asia przysięgam nienawidze cię... Jak przeczytałam pierwsze słowa epilogu to się prawie zesrałam pod siebie, ale na twoje szczęście wszystko się potem wyjaśniło. Żałuję trochę że Justin nie będzie miał swojej historii, bo pewnie z chęcią bym przeczytała, natomiast rozumiem to i fajnie było już się dowiedzieć, że wszytko się ułożyło. Też z tego co pamiętam nigdy nie czytałam takiej książki gdzie główni bohaterowie biorą ślub po czym w kolejnych tomach nadal toczy się akcja i niepodziewanie bardzo mi się to spodobało, bo fajnie było widzieć ten faktyczny rozwój bohaterów, a nie tylko te wzloty i upadki, potem ślub i żyli długo i szczęśliwie, więc jak dla mnie za to wielkie uznanie bo naprawdę fajnie się to czytało. Na pewno polecam tą trylogię - miała swoje plusy i minusy, aczkolwiek nadal uważam ją za godną przeczytania i jest to coś innego przez co można poczuć powiew świeżości.
Polecam! 4/5⭐
This entire review has been hidden because of spoilers.
To, co dobre zawsze kiedyś musi dobiec końca. Nie inaczej mogło być w przypadku serii Miss Independent.
W tej części poznajemy trochę inne oblicze rodziny Scott. Sophia oraz Bryson, mogą pochwalić się długim i udanym małżeństwem. Ale czy na pewno?
Ich rodzina powiększyła się o córkę, która jest oczkiem w głowie ojca. Mimo trudów rodzicielstwa, para spełnia się zawodowo. Sophia jest redaktorem naczelnym nowojorskiego oddziału magazynu, w którym pracę zaczęła jeszcze w Niemczech, natomiast Bryson podejmuje się kolejnych inwestycji w swojej firmie. Mimo że mają bardzo dużo obowiązków, starają się w tym pędzie znaleźć czas zarówno dla siebie, jak i swoich pociech.
W przeciwieństwie do poprzednich części w "Mr & Mrs Complicated" historia toczy się z trzech perspektyw. Do dobrze znanych nam z poprzednich części Sophii i Brysona dołącza ich syn Justin, co było bardzo trafnym zabiegiem.
Dzięki temu mogliśmy spojrzeć na historię ze strony nastolatka, który czuje się nieco odtrącony przez ojca. Zapracowany biznesmen, nie ma czasu, aby dopingować go podczas meczów, co bardzo frustruje młodego Scotta. Wkurzony na ojca chłopak przez zupełny zbieg okoliczności poznaje, jak sam twierdzi, miłość swojego życia, która z pewnego powodu nie zyskała aprobaty Brysona. A dlaczego? Tego dowiecie się, zagłębiając się w lekturę tego tomu.
Mimo że ta część kręci się głównie wokół problemów rodzinnych Scottów, nie brakuje w nim zarówno zwrotów akcji i trzymających w napięciu wydarzeń, do których autorka zdążyła nas przyzwyczaić, a które mających bezpośredni wpływ na ich dotychczasowe życie. Czy katastrofa lotnicza i pojawienie się byłych partnerów - Julii i Lucasa doprowadzi do rozstania głównych bohaterów? Tego oczywiście nie mogę zdradzić, ale mogę Was zapewnić, że podczas czytania tej części z pewnością nie będziecie się nudzić.
Muszę przyznać, że seria, jako całość, dostarczyła mi wielu, miejscami skrajnych emocji. Myślę, że dzięki temu zostanie w mojej pamięci na dłużej. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zabrać się za czytanie książek autorstwa Joanny Balickiej, ta seria sprawi, że będziecie chcieli zagłębić się w kolejne publikacje jej autorstwa.
"Udawanie, że czegoś nie ma, nie sprawia, że ten problem znika."
Sophia i Bryson prowadzą udane życie małżeńskie. Mimo że oboje mają ręce pełne roboty to z sukcesem łączą obowiązki zawodowe z rodzicielskimi. Jednak przeszłość lubi o sobie przypomnieć. Psychopatyczny dręczyciel Sophie zaczyna nałogowo o sobie przypominać, a była wielka miłość Brysona Julie zaczyna z nim interesy... czy miłość Państwa Scott przetrwa?
Trzeci tom serii Miss Independent jak poprzednie jest pełen wszystkiego. Tym razem dostajemy także spojrzenie na fabułę od strony Justina, syna głównej pary, który przeżywa swoją pierwszą miłość i wszystkie z nią związane wzloty i upadki. Jednak, znowu otrzymujemy wiele sytuacji które rozwiązywane są dosłownie na kolejnych kilku stronach. Nie odczuwa się tego napięcia. Wręcz przeciwnie. Czytelnik ma wrażenie że wszystko podane jest ja tacy.
Autorka niewątpliwie stworzyła niezniszczalnych ludzi z kilkoma życiami i nieograniczonymi możliwościami. Mam wrażenie że tego wszystkiego było po prostu za dużo, a ostatecznie trochę się zmęczyłam.
Od początku seria mnie nie zachwyciła ale jestem książkową masochistką, dlatego przeczytałam do końca, a Wy? Przekonajcie się sami!
Zacznijmy od tego, że była to najgorsza część z tych 3. Gdybym miała ustawić od najlepszego do najgorszego to: 2>1>3. Koncówka była... cóż, beznadziejna. (Za wzmiankę o Dylanie jestem na +, jednak cała reszta średnio mi podeszła). Fabuła tej części toczyła się już na siłę (bardziej niż pozostałe), miałam dość powoli tego, ale nie jest to moja najgorsza przeczytana książka, co to to nie.
Odnosząc się teraz do całokształtu trylogii: nie wiem szczerze co powiedzieć. Nie wiem czego się spodziewałam. Czasami plot twistów było za dużo na raz, co było dość problematyczne, źle mi się czytało te fragmenty. Niektóre opisy sytuacji też nie zadowalały mnie do końca. Czy sięgnę po to 2 raz? Ym, wątpię. Było to ciekawe doświadczenie, ale zdecydowanie to nie są moje rejony, nie aż tak. Nie wybitne porwania, przeciętne opisy stosunku - nic co by wyróżniało jakoś specjalnie tą książkę. Na plus jest na pewno jako taki "humor", który tam występuje. On byl całkiem okej. Fabuła - byłaby okej, ale napisana od nowa i delikatnie spokojniej.
Na samym początku myślałam, że odłożę tę książkę. Nie mogłam kompletnie sie odnaleźć, połapać w akcji, a to wszystko przez to, że nie mogłam się odnaleźć w rozłożeniu czasowym fabuły. Według mnie upływający czas w tej części jak i w pod koniec poprzedniej nie był wyraźnie zaznaczony. Trochę w tej części brakowało mi Sophii, ale myślę, że to było przez dodanie myśli Justina, które swoją drogą były fajne. Brakowało mi również losów toczących się pomiędzy Sophią, a Lucasem, które odgrywały istotna rolę w tej części, a zostały zepchnięte w bardzo odległy kąt i według mnie praktycznie nie rozwinięte.
Jak dla mnie to jest zdecydowanie najlepsza część całej serii. Uwielbiam Braysona i Sophie, ale tym który najbardziej skradł tu moje serce jest Justin. Fajne jest to, że pokazywana jest tu jego perspektywa. Oczywiście jak to Asi po za pokazaniem miłości partnerów oraz rodziców do dzieci, musiało się wydarzy wielki buuu i to dwa razy. Najpierw z wypadkiem a potem z porwaniem. Oni te chwile słuchalam z przerażeniem jak to się wszystko skończy. To jak Asia to wszystko poukładała 🤯🤯 Byłam zła na Braysona za akcję z Julią, ale powalił mnie potem stwierdzeniem do Sophie "Ty jesteś moim wszystkim". Poznajcie tą historię ale szykuje się na rollercoaster i to wielki
uważam, że gorsza od drugiej czesci. wiele wątków zostało niedokończonych a większość kłótni NADAL kończyła się stosunkiem lub obietnicami, że są dla siebie wszystkim. w małżeństwie skrywają między sobą wiele tajemnic i mimo miłości, w relacji brakuje zaufania i komunikacji. uważam, że największą przemianę przeszedł bryson- jest zupełnie innym mężczyzną niż na początku i ta zamiana zdecydowanie jest na plus. zyskał szacunek do kobiet i w końcu traktuje je na równi a nie pod sobą. widać, że sophia dobrze na niego wpłynęła. ogólnie podobało mi się, ale czuję niedosyt.
Do 3 części miałam już kilka podejść od razu jak skończyłam 2 cześć, aczkolwiek odpychały mnie pierwsze rozdziały i według mnie przejaskrawione demony Brysona. Aczkolwiek jak przebrnęłam przez początek to potem było z górki. Uwielbiam ich relacje i jak się wspólnie dopełniają i są razem pomimo wszystko. Jednak najbardziej podobał mi się wątek Justina i epilog - nie będę zdradzać więcej, czytajcie bo warto ❤️🔥🥹
Chyba moja ulubiona część z wszystkich, mimo wszystko fakt że bryson z julia się pocałował to totalne "nie" z mojej strony,.... niby świadom swoich błędów Ojciec sophie tak jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął XD ale miło było zobaczyć niektóre pov z strony Justina:)) Wiadomo, że pod wieloma względami ta seria mogła pozostać poprowadzona lepiej... Toksycznosc za toksycznoscia:// mocno szkoda, wydaje się jakby ta seria nawet nie zredagowana:(
This entire review has been hidden because of spoilers.
Okej daje takie 4.75. To nie było najlepsze co czytałam ale zdecydowanie lepsze niż poprzednie części. Wciąż troch za szybko toczyła się akcja. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Było dużo plot twistów i dużo różnych emocji podczas czytania tej książki. I uważam że to najlepsza część z tej trylogii. Widać, też poprawę w pisaniu i nie ma tak irytującego słownictwa jak w pierwszej czy w drugiej części.
Trzeci, ostatni tom tej trylogii. Gorszy do drugiego ale lepszy od pierwszego. Działo się sporo, powróciły demony przeszłości, ale zabrakło mi przyjaciół Sophi z pierwszego tomu. Książka dostarcza masę emocji, widać duży progres w pisaniu autorki między pierwszym a ostatnim tomem. Uważam, że był dobry ale nie porwał mnie. Zamieniłabym parę rzeczy, nie mogę powiedzieć, że przynudzała, bo totalnie nie, działo się wręcz dużo.
No taka seria typowo na uspokojenie, w pewnym momencie wszystko staje się monotonne i jeśli czytacie ją na raz to w pewnym momencie (seria) robi się nudna. Tutaj żegnamy się z bohaterami w sposób klasyczny dla romansu, ale jeśli ktoś przywiązał się do bohaterów to będzie zachwycony. Dla mnie seria to średniawka
Nie jestem w stanie zrozumieć co autorka chciała osiągnąć wydłużając te historie. Przez całą książkę pojawiały się problemy z dupy, a wątki z pozostałych 2 części które można było dobrze rozwinąć zostały odstawione. Jedynym plusem była odskocznia od problemów głównych bohaterów na rzecz relacji ich syna .
Zdecydowanie najlepsza część z całej trylogii, choć nie ukrywam, że też wiele rzeczy było tutaj chaotycznych i nie do końca załapałam ich sens. Fajne było to, że pojawiała się perspektywa syna Sophii i Brysona, ale raczej nie będę do niej powracać. To nawet dobra historia, ale po to, żeby nacieszyć się nią raz. Nie więcej.