Podobno każdy jest kowalem własnego losu. Ale czy na pewno?
Wbrew temu, co sugerują wszechobecne samorozwojowe narracje, część ludzkiego doświadczenia zawsze pozostanie poza naszą kontrolą. Czy jednak jesteśmy zdani tylko na siebie? Czy raczej coś lub ktoś dyskretnie nad nami czuwa? A może wszystko, co wydarza się w naszym życiu, zostało z góry przesądzone?
Biorąc na warsztat obrazy świata ukształtowane przez racjonalizm, chrześcijaństwo i ezoterykę, zastanawia się, czy w obliczu wyzwań naszych czasów, na które nauka i religia nie potrafią udzielić już satysfakcjonujących odpowiedzi, powrót fatum jest czymś nieuchronnym. Z rzadko spotykaną śmiałością zachęca do podważania tego, co uchodzi za pewnik, szuka nieoczywistych ścieżek i – jak zwykle – nie unika niewygodnych pytań.
Brawurowa podróż przez opowieści, ku którym zwracamy się, chcąc uporządkować naszą rzeczywistość.
Tomasz Stawiszyński – filozof, eseista, dziennikarz, autor bestsellerowych książek: “Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz „Co robić przed końcem świata?” (2021). Od wielu lat zajmuje się problemami z pogranicza filozofii i psychoterapii. Wcześniej związany z wieloma redakcjami: pracował m.in w „Dzienniku” „Newsweeku” i „Przekroju”. W latach 2013-2016 prowadził w Polskim Radiu RDC autorski program “Niedziela Filozofów, czyli potyczki z życiem”. Od 2016 związany z Radiem TOK FM, gdzie prowadzi m.in. “Godzinę filozofów”, “Kwadrans filozofa” oraz – wraz z żoną, Cvetą Dimitrovą – internetowy podcast “Nasze wewnętrzne konflikty”. Jego teksty i audycje można znaleźć na stronie www.stawiszynski.org, a rozmowy z ciekawymi gośćmi o sprawach najważniejszych w autorskim podcaście „Skądinąd”.
Lubię Stawiszyńskiego ale denerwowało mnie to ciągłe upraszczanie i w zasadzie truizm, że wszystkie ekstremizmy są złe. Stawia to natomiast lewicową walkę tożsamościową jak ją nazywa autor, w jednym rzędzie z prawicowymi fundamentalistami. Jest to krzywdzące i strasznie spłyca dość złożoną kwestie społeczną.
Nie mniej, uważam, że stawianie pytań o rolę chrześcijańskiego dziedzictwa kulturowego we współczesnej Europie jest ważne. Lubię, mimo tego, że nie zawsze zgadzam się z autorem, wybijanie mnie z mojej lewicowej bańki.
Dałem 3/5 ale nie wiem, czuje, że musi się to jeszcze we mnie przetrawić, może książka zasługuje na więcej, może na mniej. Recenzje pisałem na świeżo i czuję, że nie wszystko się jeszcze we mnie uleżało.
To chyba najbardziej osobista i odważna książka Stawiszyńskiego. W tym długim eseju przygląda się trzem dominującym obecnie światoobrazom - Nauce, Ezoteryce i Chrześcijaństwu. I co najciekawsze - z pozycji osoby niewierzącej staje w obronie tradycji chrześcijańskiej! Wciąż uważam, że Stawiszyńskiego najlepiej przede wszystkim słuchać. Jednak trzecia część tego eseju udowadnia, że warto również czytać.
Przypomnienie, że aby konkretnie ustosunkować się do pewnego przekonania lub zjawiska, tj. przyjąć, odrzucić lub skrytykować je, należy najpierw zrozumieć, czym ono jest.
Chociaż z przyjemnością przeczytałam poprzednie dwie książki tego autora, od tej się odbiłam. Zapewne przez to, że dotyczy duchowości, religijności rozpatrywanych przez pryzmat racjonalizmu, ezoteryki i chrześcijaństwa. Niestety, to książka nie dla mnie, choć na pewno znajdzie swoich czytelników.
Przyznam szczerze, że trochę mnie ta książka zmęczyła. Złożyły się na to specyficzny sposób pisania Stawiszyńskiego (obfitujące w dygresje, ciągnące się czasem przez pół strony zdania), jak i tematyka, bo raczej bym nie sięgnął po "Powrót fatum", gdyby nie postać autora. Ostatecznie jednak z lektury jestem całkiem zadowolony, zwłaszcza z powodu rozdziału trzeciego. Książka wymaga skupienia (nie, że jest trudna, bardziej chodzi o wspomniany wcześniej styl) oraz przede wszystkim bycia otwartym na dialog.
Tak, jak lubię podcast „skądinąd” i wyczekuję co niedzielę nowego odcinka, tak podczas lektury „Powrotu fatum” nie mogłam się doczekać jej końca. Z przykrością muszę stwierdzić że lektura bardzo mnie nużyła a wywody były zbyt rozbudowane. Znam dwie inne książki tego autora i ta była z nich najtrudniejsza w odbiorze. Być może zbyt filozoficzna i zbyt teoretyzująca dla mnie. Szkoda, bo temat bardzo mnie ciekawi i liczyłam na fascynującą i porywającą lekturę.
W ,,Powrocie fatum" Stawiszyński puszcza wodzę fantazji i teoretyzuje, jak mogłaby wyglądać rozmowa pomiędzy astrologiem, katolickim zakonnikiem a specjalistą od AI. Zestawia ze sobą trzy dominujące dziś obrazy świata - racjonalizm, ezoterykę i religię - aby przyjrzeć się schematom ludzkiego ,,radzenia sobie" z mniejszymi lub większymi kryzysami egzystencjalnymi. Czy któryś z nich można uznać za najskuteczniejszy? A może za każdą z tych strategii kryje się pragnienie tego samego - poczucia bezpieczeństwa w świecie, w którym niczego nie można wziąć za pewnik?
Stawiszyński porusza niezwykle ważną, wręcz newralgiczną kwestię, z właściwą sobie drobiazgowością. Na przestrzeni książki przygląda się różnym wadom i zaletom określonych sposobów postrzegania świata, a także zachęca czytelników do refleksji nad źródłem własnej percepcji. Tu jednak zaczynają się schody, ponieważ - pomimo podjętej próby cierpliwego tłumaczenia odbiorcy specyfiki każdego z zagadnień - z jednymi radzi sobie lepiej, a z drugimi gorzej. To książka, która z pewnością wymaga uważnej i wnikliwej lektury.
Zaryzykuję stwierdzenie, że w ,,Powrocie fatum" Stawiszyński dość wyraźnie opowiada się za jednym z proponowanych obrazów świata, co może odrobinę zaskakiwać - szczególnie czytelników poprzednich pozycji filozofa.
Niezwykle stymulująca lektura. Ćwiczy mięsień tolerancji i otwiera na inne perspektywy, a w tak spolaryzowanym świecie tylko wzajemna ciekawość może nas uratować.
„Powrót fatum” to książka dzięki której możemy trochę lepiej zrozumieć albo spojrzeć z innej perspektywy na kwestie wiary, bóstw, czy innych mechanizmów rządzących światem i przekonaniami. Autor nawiązuje w tej książce nie tylko do teorii naukowych ale również do filmów czy seriali co nadaje jej lekkości. Czy podaje nam odpowiedź na tacy? Nie. Decyzję musimy podjąć sami:)
Zabrakło mi 100 stron do końca i nie mam potrzeby przez nie brnąć.
Dotychczasowe książki autora raczej przeze mnie przelatywały niewiele pozostawiając za sobą. Ta, poza założeniem wyjściowym, do mnie nawet nie przemówiła.
Duży plus za, z mojego punktu widzenia, celne wskazanie, że człowiek i kultura nie są stworzeni do życia w czystym racjonalizmie. Potrzebujemy mitu i „chrześcijaństwo w odwrocie” otwiera tej potrzebie więcej przestrzeni, przestrzeni na powrót fatum.
Potem narracja zahacza o to, czym konserwatyści argumentują swoje poglądy - dominowały przez lata i świat nie upadł, więc można w nich (i chrześcijaństwie) szukać jeśli nie wiary, to chociaż dobrze działającego i względnie bezpiecznego modelu. Sposób myślenia, który da się zrozumieć, a czy być z nim okej to już inna sprawa.
Wiedziałem czego się spodziewać po tej książce, ale mimo to zaskoczyła mnie pasja z jaką Stawiszyński opisuje przesłanie chrześcijańskie. Symptomatyczne, że najbardziej ożywcze dziś perspektywy na chrześcijaństwo wypływają bynajmniej nie z jego wnętrza.
Co do pierwszej połowy książki (mniej więcej), to w zasadzie mógłbym skopiować tutaj moją recenzję z poprzedniej książki autora (Reguły na czas chaosu), no ale żeby dać upust grafomanii…Klasyczny Stawiszyński - pogłębione refleksje, ciekawe, nieoczywiste spojrzenia na sprawy, masa odniesień do myślicieli, naukowców, filozofów, literatury. Pamiętam, jak sięgałem po pierwszą książkę autora w 2021 roku to było dla mnie wow. Oto rozpostarły się przede mną wrota frapujących idei, nieoczywistych spojrzeń, a palce czerwieniały od ilości sporządzanych notatek. Cztery lata później, czytając piątą czy szóstą książkę autora (człowiek traci rachubę), cały czas ma się wrażenie, że to już było- zostaje tylko podane w przetasowanej postaci, tak aby można to było jakoś umiejscowić w aktualnym kontekście społeczno-gospodarczym. Teraz mamy ogólny kryzys, wcześniej był chaos po wojnie, jeszcze wcześniej pandemia. Ta pierwsza książka, którą czytałem, była bardziej ogólna, bo czasy też były spokojniejsze. No więc po raz kolejny mamy do czynienia z buddyzmem, nutą ezoteryzmu i gnozy, Jungiem, Nagelem, Dennettem, Girardem etc. I tak jak nie mam nic przeciwko odświeżeniu sobie tych myśli i idei, tak jeśli chodzi o sztukę pisania, to zmieniła się ona chyba bardziej w rzemiosło, w którym to co rok/półtora podaje się nam lekko odświeżoną wersję tego samego.
Druga część książki to natomiast przejście - swoją drogą bardzo nieudolne jak dla mnie; zatruty nudą byłem już bliski odłożenia książki, ale postanowiłem, że przekartkuję dwa rozdziały - do omówienia szeroko rozumianych treści ezoteryczno-gnostycznych: ich proweniencji, powodów, dla których zyskują popularność (zdaniem autora, patrz niżej), jako tych, które przywracają wiarę, że to wszystko ma jakiś sens i że jesteśmy częścią całości, a nie tylko kodem kreskowym wepchniętym z jednej strony w bezwzględną, bezuczuciową machinę kapitalizmu, która produkuje pragnienia i każe nam je ślepo spełniać, a z drugiej w coraz bardziej scjentyczne wizje człowieka jako maszyny, w której wszystko da się kontrolować i opisać. Treści te,często zjadają własny ogon i może nie są aż tak wartościowe i moralnie czyste, jak to się czasem twierdzi (znowu mamy do czynienia z elitaryzmem i dychotomią: my wiedzący vs. ci niewiedzący). Jak dla mnie słabym punktem w tej części była teza, jakoby wysyp ezoterycznych treści obejmował wszystkich. Szczególnie widoczne ma to być rzekomo w social mediach. Hmm, żadnego przypisu. Zasięgnięcie języka znajomych (ok, wiadomo, ta sama bańka + confirmation bias) raczej temu przeczy. Trochę jakby autor nie zdawał sobie sprawy, że algorytmy są szyte dla każdego inaczej. No chyba że to miało być takie podkoloryzowanie, ale jakoś totalnie do mnie nie trafiło.
Trzecia część, główna, ta, za którą Stawiszyński (oczywiście niesłusznie) został uznany za orędownika katolicyzmu i obrońcę chrześcijaństwa, dotyczy tego ostatniego jako odpowiedzi na wspomniane wcześniej pogubienie i brak sensu człowieka w zimnym, okropnym świecie. Argumentacja o tym, że chrześcijaństwo jest dużo bardziej egalitarne niż alternatywy, nie skupia się na rozlewie krwi, pomogło ukształtować świat, tak jak wygląda dziś (chociażby zniesienie niewolnictwa) + ogromny kulturowy impact są spoko. Wiadomo, to Stawiszyński, więc nie jest to oczywiście bezkrytyczne - wszystkie minusy chrześcijaństwa, jak i jego zinstytucjonalizowanej formy, zostały tutaj opisane.
Summa summarum, jako pierwsza książka autora to będzie git. Można się dużo dowiedzieć, popatrzeć na sprawy sensu świata/człowieka/bytu z różnych stron, dobrze, lekko się to czyta. Ale jeśli czytało się już coś Tomasza i zna się jego twórczość, to można imo pominąć. Nie wnosi wiele nowego w porównaniu z innymi (no ok, ta część z chrześcijaństwem jest świeża, nie było tego wcześniej - jeśli kogoś to interesuje). PS robienie ze Stawiszyńskiego katola i wielkiego piewcy chrześcijaństwa to oczywiście bzdura, no ale wiadomo, da się bez kontekstu coś z książki powyciągać i tak go przedstawić xd
Jedni przed świętami myją okna drudzy nie. Ja w ramach sprzątania postanowiłam uporządkować co wedle mnie ważne.
W porządkach zawsze pomocny Tomasz Stawiszyński ze swoimi spisanymi przemyfśliwankami. Najnowsza książka tego pana „Powrót fatum” dała mi spokój. Ukojono mnie mimo chwilowych niepokojów natury „wiem, że nic nie wiem” bądź „wątpię, więc myślę, więc jestem”. Ale po co jestem? I o to cały ambaras. W książce wnikliwie rozpatrzone są powody, dla których człowiek jest organizmem wierzącym. Co oznacza według mnie niezłomność w poszukiwaniu uzasadnienia dla swojego istnienia. Naukowcy wierzą, że tacy jesteśmy, bo ewolucja, bo przetrwanie, rozmnażanie. Także nie trzeba się martwić po co to wszystko i dlaczego takie życie kruche. Patrzący w bezkres, gwiazdozbiory i uwite z nich horoskopy oddadzą swój los w ręce logiki ciał niebieskich i już im lżej. Wreszcie, obdarzeni łaską wiary z prawdziwego zdarzenia boskiego o różnych kształtach w zależności gdzie ucho przystawić. Ci wiedzą kto ich powołał na ten świat, kto będzie im pomagał w trudach ziemskiego bytowania, rozpisze zasady i jeszcze gwarantuje nieśmiertelność duszy. Wybierz swoją drogę, pomieszaj, ważne byś czuł się dobrze i nie negował przekonań drugiego.
Tak dobrze strachów człowieka, trendów w sferze sacrum XXI wieku, misji chrześcijaństwa i jego fundamentów jeszcze nikt mi nie wyjaśnił. Książkę polecam każdemu. Jakość, przystępność, ważny aktualny temat i nie zostawi Was z niczym. Uczta po raz trzeci od Tomasza Stawiszyńskiego. Polecam też „Reguły na czas chaosu i „Ucieczkę od bezradności”.
Świat dookoła się wali - chwieją (bądź leżą skruszone) systemowe filary, opowieści, wartości, fundamenty indywidualnej egzystencjalnej równowagi. Uderzają mocniej niż kiedykolwiek pytania o sens. Stawiszyński zabiera nas w podróż przez trzy różne perspektywy filozoficzne, proponujące człowiekowi współczesnemu drogę naprzód.
Część I o perspektywie redukcjonistycznego fizykalizmu czerpiącego z myśli oświecenia, reprezentowanego przez nowy ateizm czy świecki humanizm, to przede wszystkim wyraz rozczarowania i bezwzględnego rozliczenia bezradności i ograniczeń tej propozycji. Furtkę do jakkolwiek wartościowej syntezy uchyla jedynie propozycja teleologizmu Thomasa Nagela.
Przedstawiony w części II, przeżywający renesans, ezoteryzm (rozpięty od form dość tradycyjnych do współczesnego coachingu czy myśli Junga) ma dla autora pewien powab. Myśl ezoteryczna, choć wyraża większą od nauki świadomość wagi pozaracjonalnych i duchowych aspektów człowieka i społeczeństwa, rozbija się o fundamentalne problemy, związane choćby z determinizmem.
Trzecia propozycja to zakurzone, wypaczone, ale wciąż obecne chrześcijaństwo. Sięgnięcie do Delsol, Kołakowskiego, Girarda i prywatnej drogi intelektualnej prowadzi do wniosku, że właśnie chrześcijaństwo z personalistyczną ontologią, racjonalną antropologią, spójną etyką, nadającą sens rzeczywistości eschatologią jest, pomimo wszystko, najkompletniejszą propozycją.
Wyznanie wiary w całość nauki katolickiej? Jeszcze nie. Wyznanie nadziei i zaufania położonego w Bogu? Zdecydowanie.
Bardzo dobrze się czyta. Świetnie też się myśli przy lekturze. Natomiast autor nie przekonał mnie do swojej tezy, że chrześcijaństwo to odpowiedz na kryzys wartości. Ludzie wymyślili Boga, bo świat był straszny I nieprzewidywalny, a ludzie - których ktoś pokochał - boleśnie śmiertelni. Stąd koncepcja Boga - kogoś, o kim można wymyślić, że w nim można znaleźć oparcie. Taka fikcja. Ale razem z tą pocieszającą fikcją chrześcijaństwo żąda posłuchu i podporządkowania.Paliło czarownice, heretyków, było żądne władzy, wykorzystywało słabszych. Być moze nioslo kiedyś nadzieję. Ale to nie chrześcijaństwo zaczęło wakcxyć o prawa kobiet i niewolników . To oni sami. Mam wrażenie, że postęp cywilizacyjny powoduje, że jest mniej okrucieństw. Czemu eięc nie wymyśleć sobie teraz, że to natura nam przynosi ukojenie I wyzwolenie? To w pewnym sensie prawda, bo koi system nerwowy. Ale nie zamierzam potępiać chrześcijaństwa - każdy ma prawo wybierać, co chce i dopóki tego nie narzuca innym, nie mam nic przeciwko.
Nie mam wiedzy, nie mam kompetencji, żeby móc „ocenić” tę książkę. Poza tym jestem czytelnikiem z natury mało krytycznym, idącym za myślą autora i raczej nie kwestionującym tego, co on mówi. Bardziej staram się zrozumieć i empatyzować, niż patrzeć z boku i sprawdzać. Co oczywiście ma swoje jasne i ciemne strony, ale co nie ma? W tym kontekście - nie wiem, czy Stawiszyński ma rację, czy jego tok myślenia jest poprawny itd. Ale wiem, jak odebrałam tę książkę. Temat mnie absolutnie zafascynował, podobnie sam punkt wyjścia. Cześć o nauce była dla mnie ciekawa, część o ezoteryce nużąca, a część o chrześcijaństwie fascynująca. Całość skłaniała mnie do myślenia, kwestionowania, zastanawiania się, jaki jest mój pogląd w tych kwestiach. I konfrontowała z tym, jaki jest ten świat, tak bez owijania w bawełnę. I za to bardzo ją cenię, i już polecam innym.
„Powrót fatum”, czyli jak mogłaby wyglądać rozmowa między naukowcem, zakonnikiem i ezoterykiem. Bardzo wnikliwa analiza duchowości - jej roli, zagrożeń czy związanych z nią nadziei. Stawiszyński stara się pokazać dlaczego tam gdzie chrześcijaństwo traci, tam zyskuje ezoteryka. I gdzie w tym wszystkim jest jeszcze nauka ze sztuczną inteligencją. Początek była dla mnie trudny, toporny, ale „im dalej w las” tym łatwiej mi było. Podtrzymuję swoje wcześniejsze zdanie: to nie jest prosta lektura, to bardzo rozległy wywód filozoficzny, który warto poznać. Podobały mi się anegdoty z życia Autora i jego zręczne wplatanie dzieł kultury. Wydaje mi się to dobrą przeciwwagą do tych wszystkich cytatów z WIELKICH dzieł innych filozofów. Treść książki stała się tematem do dyskusji wśród moich znajomych, więc myślę, że pan Tomasz Stawiszyński osiągnął swój cel - zmusił do refleksji. E.A.W.
Momentami fascynująca, a momentami banalna i lekko nudna książka o trzech fundamentalnych spojrzeniach na świat, jakie autor widzi jako kluczowe dla w szczególności współczesnej cywilizacji Zachodu: naukowym, ezoterycznym i chrześcijańskim. Stawiszyński często wprowadza tezę wokół swojego własnego poglądu na sprawę, więc rozczaruje się czytelnik, który poszukiwać będzie pozycji stricte naukowej. Ale to, czym ta pozycja mnie ujęła to zachętą do refleksji własnej, swoistym cofnięciem kalendarza o ponad 25 lat do szkolnej ławki i zajęć z filozofii. Co każda z tych soczewek wnosi do mojego życia? Jak pozwala mi odpowiedzieć na ważne pytania o sens i cel istnienia? Jak pozwala mi uporządkować mój własny światopogląd? Polecam bardzo jako przyczynek do ciekawej rozkminy.
Mam mieszane uczucia. Lubie Stawiszyńskiego i każda jego książkę wciągnęłam w kilka dni, ale nie ze wszystkim się z nim zgadzam. Z jednej strony temat podjęty przez autora bardzo ciekawy, nie podoba mi się jedynie ciągła afirmacja chrześcijaństwa, tak jakby nie było innych opcji. Pojawiło się nawet zdanie odnośnie kryzysu klimatycznego, więc zastanawiam się czy autor jednak „uwierzył” w to że globalne ocieplenie jednak postępuje, a nie że jest to jakieś „woke”?! Bardzo raziło mnie pisanie o „politykach tożsamościowych”, jestem bardzo ciekawa czy autor pokusił się o poznanie osób i historii, których to dotyczy. Tym bardziej, że jak sam stwierdza, żeby coś krytykować trzeba się na ten temat coś dowiedzieć.
Ale ogólnie książka bardzo ciekawa, w sumie polecam. (Poprzednie bardziej)
Jedno to utożsamić się z którymś z szeroko omawianych stanowisk, drugie to przejść tę fascynującą drogę intelektualną zawartą w słowach autora. I to czyni tę książkę warta przeczytania i do niej wracania.
Książki Tomasza Stawiszyńskiego to zawsze przygoda. Może nie zawsze się zgadzam z każdą teza, ale cenię ogromny szacunek dla czytelnika, który czuję za każdym razem czytając jego książki. Zabiera nas na intelektualna przygodę, zachęca do rozmowy. Sytuacji, o które coraz trudniej.
Stawiszyński przygląda się różnym obrazom świata: religii chrześcijańskiej, astrologii i nauce. Robi to z dużym szacunkiem i wnikliwością, spokojem i uważnoscią. Z założenia chce się wszystkiemu tak samo przyjrzeć, nie zakłada z góry, co jest najlepsze.
Z uwielbieniem dla autora połknąłem tę książkę w weekend. W świetny sposób pozwala rozpoznać się w otaczającej nas rzeczywistości, ale szukając głębi w każdej perspektywie. Bardzo polecam!
Nie wszystko zrozumiałem, nie zawsze się zgadzam (choć dzielimy m.in. miłość do Philipa K. Dicka), ale ogólnie uczta intelektualna i pozytywne przesłanie.
świetna książka, przekrój kulturowy, religijny. Bardzo dobrze osadzony na linii czasu a także w kontekście. Uważam, że powinna to być pozycja obowiązkowa w liceum.