Klimatyczne zwieńczenie opowieści o ludziach, którzy cenili ziemię i rodzinę ponad wszystko. Trzeci tom bestsellerowej serii Saga o ludziach ziemi Anny Fryczkowskiej.
Świat u progu XX wieku pędzi, przyspiesza także rytm życia wsi kujawskiej. Tu, gdzie od zawsze wiedzę przekazywało się z pokolenia na pokolenie, co światlejsi chłopi zaczynają wyczytywać nowinki w gazetach. W raptownie zmieniającej się rzeczywistości szuka sobie miejsca kolejne pokolenie Józwiaków. Najtrudniej jest Staśkowi, zadającemu coraz bardziej zawiłe pytania. Dwie wsie dalej pewna krewka i zamożna wdowa, mimo oporu rodziny i sąsiadów, próbuje żyć na własny sposób. W okolicy, ku zgrozie miejscowych, pojawia się Dziwna Iśka, córka niegdyś wygnanej ze wsi czarownicy...
Tom trzeci Sagi o ludziach ziemi to opowieść o szukaniu wolności i kobiecej odwadze, o mocy słowa i siłach natury, o trzeźwości i upojeniach.
Zabawę z czasem nieliniowym w pierwszej połowie oceniam na minus, nie pasowała do serii, pojawiła się nagle i nagle zniknęła. Cała reszta? Rewelacyjna. Aż łezka w oku się kręci, że to już koniec!
"Saga o ludziach ziemi. Wieczorne gody" to trzeci i ostatni tom tej niezwykłej serii. Inspiracją do napisania tych cudownych książek były pamiętniki dziadka i taty autorki, Anny Fryczkowskiej. Przyznam, że czytając posłowie, łezka zakręciła mi się w oku. Przywiązałam się do rodziny Józwiaków i miałam małą nadzieję, że jednak ten tom nie będzie ostatnim. Ale co zrobić? Takie życie, coś się zaczyna, a coś kończy, szanuję decyzję autorki, zwłaszcza że historie, które przelała na papier, są niesamowite pod każdym względem. Z reguły nie wracam do przeczytanych książek, ale ta seria zajęła w moim sercu wyjątkowe miejsce i jeszcze nieraz po nią sięgnę.
"Wieczorne gody" to kontynuacja losów kolejnych pokoleń rodziny Józwiaków. Tym razem historia skupia się głównie wokół Staśka. Chłopakiem targają wątpliwości dotyczące sensu życia, obwinia się o śmie*ć ojca, a przy tym pragnie poznać świat, zobaczyć morze i doświadczyć życia, jakie toczy się poza jego wsią. Jego wyjazd do Ameryki jest już prawie pewny, ale wtedy na jego drodze staje młoda wdowa, Marianna Betowa. Stasiek zaczyna dawać jej lekcje czytania, a następnie podnajmuje się w jej gospodarstwie jako parobek. We wsi zaczyna huczeć od plotek, bo jak to tak, wdowa i taki młodzik! Zdaje się, że tylko dla samych zainteresowanych różnica dzielących ich czterech lat, nie jest przeszkodą do nawiązania bliższej znajomości. Pytanie, co wybierze młody Józwiak: wyprawę do Ameryki, o której zawsze marzył, czy życie, które już dobrze zna, ale u boku kobiety, która go rozumie?
Kocham w tych książkach wszystko: piękny, barwny, stylizowany na dawną mowę polską, język, plastycznych bohaterów, opis wydarzeń, które po sobie następują, cudowny rozwój historii i widoczną przemianę zarówno bohaterów, jak i świata, który bez ustanku biegnie przed siebie.
Te wszystkie elementy złożone w całość tworzą malowniczy obraz polskiej wsi, która ewoluuje wraz ze swoimi mieszkańcami i sprawia, że zatapiając się w ten literacki świat, czujesz, jakbyś był/a jego częścią.
Autorka słowem namalowała obraz polskiej wsi, której mieszkańcy wiedzą co to ciężka praca, niejednokrotnie spotykają się z ostracyzmem czy niezrozumieniem, ale z drugiej strony ta polska wieś według Anny Fryczkowskiej stanowi taką bezpieczną enklawę, w której ludzie znają się już na tyle dobrze, że są w stanie wybaczyć sobie wiele, machnąć ręką na bajdurzenie innych czy po prostu podejmują próby zrozumienia tego, czego zrozumieć nie chcieli.
Wieś w “Sadze o ludziach ziemi” to bezpieczne miejsce, które mimo swojej surowości, daje dużo ciepła, zrozumienia i wybaczenia. To miejsce, które początkowo zdystansowane i sceptyczne w stosunku do nowego, w końcu powoli otwiera się na to, co przynosi życie i stara się iść z tym prądem.
Ta seria sprawiła, że poczułam się, jak pełnoprawna postać tych historii. I choć życie w józwiakowej rodzinie nie zawsze było łatwe, czasami okraszone łzami, czasami rozpaczą, to i tak zapamiętam ją jako tę kochającą się, pełną ciepła, wyrozumiałą i dającą drugie szanse.
Polecam Wam z całego serca tę sagę — to książki, od których nie da się oderwać i których nie da się zapomnieć. Będę tęsknić!
Niestety zdecydowanie słabsza niż dwie poprzednie ☹️dałam cztery z sympatii do całej sagi, ale myślę że obiektywnie ta książka podobała mi się bardziej na trzy. Nie rozumiem czemu autorka tak bardzo odbiegła od tego jak napisane są dwa poprzednie tomy, ten był jakiś taki przekombinowany, niektóre wątki wydawały mi się wręcz bezcelowe. Nie przepadałam też za głównymi bohaterami. Mam wrażenie że dwa poprzednie tomy to była naprawdę piękna proza życia a ten tom zdecydowanie mniej i tęskniłam za tym bardzo.
Nic na świecie nie jest trwałe, tak i na wieś w końcu docierają zmiany. Car zniósł pańszczyznę, chłopi uczą się pisać i czytać, agitatorzy nowego świata kuszą młodych złudną wizją dobrobytu w Ameryce. Gdzieś w świecie kobiety zyskują prawo głosu, pierwsze samoloty wzbijają się w powietrze a Maria Curie Skłodowska pracuje w swoim laboratorium nad radioaktywnością. I choć zmiany do Izbicy Kujawskiej docierają powoli, to gdy już nadejdą będą mieć kobiecy głos. We wsi żyjącej w cieniu jednako kapliczki jak i śmiertelnego świerku kolejne pokolenie Józwiaków dorasta i zajmuje swoje miejsce w historii. Aneczka i Michał doczekali się dziesięciorga dzieci: sześciu córek i czterech synów, Janek wciąż żyjący przy rodzinie opowiada bajki i popija w karczmie, Zośka zgarbiona już przez wiek dba o dzieci i wnuki, pomagając ile może. Wszystko wydaje się toczyć utartym rytmem, niezmiennym od zarania dziejów. I tylko Stasiek – syn Michała – wciąż szuka odpowiedzi na dręczące go pytania. W Lubominie Marianna Betowa tłumi w sobie wszelkie słowa, krzyki i protesty. Mimo, że w domu jej męża nikt nie krzyczy i nikogo nie biją kobieta nie jest szczęśliwa. Przemoc można bowiem stosować na różne sposoby i ślady po niej nie zawsze widoczne są gołym okiem. Uwalnia ją dopiero wdowieństwo, które zwraca jej głos i pewność siebie. Czy wieś zaakceptuje kobietę, która zamierza być sama sobie panią i radzić sobie bez męża? Wieczorne gody to już ostatni, finalny tom Sagi o ludziach ziemi i przyznaję, że to łamie mi serce. Zrosłam się z bohaterami i ich historiami i ciężko mi zaakceptować, że nie będzie kolejnego tomu i kolejnej opowieści. Ale nie przeszkadza mi to docenić tego co już trafiło w ręce czytelników. Nie wiem, czy to z uwagi na talent autorki, czy może dlatego, że opisuje ona swoich przodków ale już od pierwszego tomu ta książka zachwyca swoim realizmem. Wydawać by się mogło, że historia Józwiaków to opowieść dowolnej polskiej rodziny na przestrzeni wieków - która wędrowała za lepszym życiem, pracowała w znoju na polach najpierw pańskich a potem swoich, rodziła się, zakochiwała i umierała – dlatego tak łatwo się do niej sięga. Jednak pochylając się nad postaciami wykreowanymi przez Annę Fryczkowską trzeba docenić nie tylko realizm warunków w jakich żyli, ale przede wszystkim ich barwne osobowości. Tutaj najlepiej widać jak wiele pracy autorka włożyła w tekst, rzeźbiąc swoich bohaterów na kształt żywych ludzi. Ta niezwykłą opowieść o życiu i przemijaniu polskiej wsi niesie ze sobą tak ogromny ładunek emocjonalny, że ciężko nie płakać czytając o śmierci swoich ulubieńców i równie ciężko nie weselić się ich szczęściem. Nie mniej ważnym wydaje mi się zaznaczenie fantastycznie skrojonych postaci kobiecych: Iśka, Zośka, Aneczka, Nastka i Marianna a także wszystkie córki, siostry i sąsiadki to postacie zgoła różne ale połączone miłością do rodziny i dbaniem o jej potrzeby na miarę swoich sił. Opiekunki domowego ogniska, dobre żony, kochające matki, wiedzące, potrafiące uleczyć z choroby i odnaleźć wodę – chłopki, w których drzemie gniew Matki Natury i siła przekazywana przez pokolenia. A jeśli już o miłości i oddaniu mowa, to tym co ujęło mnie za serce najbardziej w Wieczornych godach jest sposób w jaki autorka przedstawia miłość. Zamiast rozdmuchanej poetyckiej wizji, odzianej w słodkie słówka jak w piórka, Anna Fryczkowska serwuje czytelnikowi miłość dojrzałą i mądrą, okazywaną poprzez troskę i bliskość, poprzez wsparcie w trudnych chwilach i nadzieję, dzieloną na dwoje. Podsumowując: autorka znakomicie oddaje realia i ducha minionych czasów. W swoją narracje wplata wierzenia i zwyczaje, język, tradycję i codzienne obowiązki chłopstwa. Pokazuje jak wielką siłę dla prostych ludzi miał Bóg i kościół i jak bez szemrania skłaniali głowę przed kapłanami, jednocześnie nie stroniąc od praktyk magicznych i pomocy czarownic (Dziwnej Iśki a wcześniej jej matki). Z ogromną wprawą autorka pozwala czasowi płynąć a swoim bohaterom zmieniać się i dorastać, powoli wyłamuje ich ze schematu prostego chłopa kmiotka, pokazując jak wiele kiedyś znaczyły umiejętności pisania i czytania i jednocześnie jak niewielu chciało je wtedy posiadać. Saga o ludziach ziemi to zamknięta niczym w szklanej kuli opowieść o dawnej mądrości chłopów, o ciężkiej, czasem ponad siły pracy i znoju ale również o tradycji, zwyczajach, języku i miłości. Zachowane przez Annę Fryczkowską wspomnienia jej przodków tworzące obraz wsi prawdziwej, czasem sielskiej i wesołej, czasem zabobonnej i pełnej zasad, które dziś są nie do pomyślenia wciąż jednak zostawia mnie z wieloma pytaniami. Przede wszystkim: I co to już? To koniec tej opowieści? Aż by się chciało krzyknąć: Jak żyć?! Tak wiele zostało mi pytań, tak wielu członków rodziny nie dostało zakończenia swojej historii, czy siostra Aneczki jeszcze kiedyś się odezwała, czy przysłała kolejny list z Brazylii? Czy Witek wrócił z Ameryki? Jak długo żyły Zośka i Aneczka? Na te pytania odpowiedzi nie ma w Wieczornych godach ale po cichu liczę, że Józwiaki jeszcze kiedyś wrócą, w jakiejś innej odsłonie. Książce daje 10/10 bo więcej skala nie przewiduje i odstawiam na półkę z moimi ukochanymi pozycjami.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Od ponad roku planowałam lekturę „Sagi o ludziach ziemi”. Być może przyczyniła się do tego popularność kinowego hitu „Chłopi”, a w związku z nim powrót kultu wsi, jej tradycji, miłości do natury. Nie wiem. Pewne jest tylko to, że jakaś siła przyciągała mnie do tej serii, wzdychałam do przepięknych okładek. I doczekałam się! W końcu we wrześniu tego roku, w związku z premierą trzeciego tomu cyklu, „Saga o ludziach ziemi” trafiła w moje ręce.
A ja oddałam jej serce.
Wspaniała. Niesamowita. Niezwykle klimatyczna. I przepięknie zapisana. Na samo jej wspomnienie dostaję gęsiej skórki. Czytałam ją letnimi jeszcze wieczorami i ze strony na stronę zakochiwałam się mocniej.
To barwna kilkupokoleniowa historia rodziny Jóźwiaków, rozgrywająca się na ziemi kujawskiej przełomu XIX i XX wieku. To opowieść egzystowaniu spracowanych chłopów, o codzienności na polskiej prowincji, włączając w nią wiejskie tradycje, obyczaje, przesądy, ceremonie. Opowieść o ludziach z krwi i kości, trudach ich życia, zmartwieniach - tych małych i dużych, o ich aspiracjach.
Cała saga ma wspaniały, malowniczy i - ze względu na opis czasów, które minęły i już nie wrócą - nostalgiczny klimat. Bohaterką zaś autorka uczyniła wspomnianą kujawską ziemię, która niejedno widziała, niejedno wie. I choć praca na roli należała do najcięższych, hartowała jak żadna inna, a z gliny tej powstawali ludzie ze stali, wyznający solidne wartości, honorowi, gotowi wylać za nią krew.
Ostatni, trzeci tom sagi, „Nocne gody”, który premierę miał zaledwie przed tygodniem, to kropka nad „i”, przepiękne spięcie losów familii Jóźwiaków, które targane przez niepokoje polityczne, społeczne, przez wkradającą się do polskiej wsi nowoczesność, zdają się docierać do szczęśliwego końca.
Tak bardzo pokochałam ten cykl. Zawrócił mi w głowie, rozkochał w Kujawach, wzbudził we mnie ogromne pragnienie kontaktu z naturą, bez której nie wyobrażam sobie codziennej egzystencji. Przepiękny styl Anny Fryczkowskiej lekko niósł mnie przez kolejne dzieje kujawskiej wsi. Wiedzieliście, że do stworzenia tej sagi zainspirowały autorkę odnalezione zapiski jej krewnych? Czy to nie fascynujące?!
Bardzo mocno, z całego serca polecam Wam tę niezwykłą, piękną i mądrą sagę.
Dzień dobry wszystkim 😉 Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami recenzją na temat książki @annafryczkowska pt. ,,Saga o ludziach ziemi. Wieczorne gody". Książkę tą miałam możliwość przeczytania dzięki #współpracabarterowa z wydawnictwem @wydawnictwo_wab.
Jest to trzeci i za zarazem ostatni tom ,,Sagi o ludziach ziemi". Zarówno w tym jak i w poprzednich tomach towarzyszymy rodzinie Jóźwiaków od pokoleń. W tym poznamy bliżej losy Staszka. Mężczyzny, którego marzeniem był wyjazd do Ameryki. Jednak uczucia do kobiety okazały się silniejsze i związały jego przyszłość z wsią. Wybranką jego serca okazała się kilka lat od niego starsza wdowa Marianna Betowa, która dzięki pozostawionemu majątkowi po zmarłym mężu nie spieszyła się do kolejnego związku. Pierwsze małżeństwo kobiety nie do końca było szczęśliwe i nie pozostawiło w niej dobrych wspomnień co również nie przemawia na korzyść potencjalnych kandydatów.
Marianna to kobieta, która przede wszystkim ceni sobie edukację oraz niezależność. Warunkiem ubiegania się o jej rękę jest to aby przyszły mąż nauczył ją czytać.
Jest to piękna I wciągająca saga opowiadająca o losach Marianny i Stanisława Jóźwiaków a także ich późniejszych pokoleniach. Wciągająca od pierwszej części. W ostatniej autorka skupia się na rozwoju wsi. Jak każdego dnia zmieniała się dążąc do ulepszeń oraz do nowoczesności. Bardzo podobało mi się to iż książka napisana jest z różnych perspektyw. Zarówno że strony Staszka jak i Marianny, która opowiada nam o swoim życiu. O tym jak nie patrząc na obowiązujące zasady oraz społeczeństwa dążyła do rozwoju oraz pragnęła edukacji. Ta saga napewno pozostanie z czytelnikiem na długo. Styl pisania autorki jest lekki a historie bohaterów wciągają. Po zakończeniu ostatniej części pozostaje żal na myśl iż przyszedł koniec losów Jóźwiaków. Zdecydowanie polecam całą sagę jeżeli nie mieliście jeszcze możliwości jej przeczytania. Bardzo dziękuję wydawnictwu @wydawnictwo_wab za egzemplarz do recenzji 😘😘
W końcu doczekałam się kolejnego tomu "Sagi o ludziach ziemi" i jednocześnie okazało się, że to będzie ostatni tom. Nie będę ukrywać, że mnie to trochę zasmuciło, ponieważ cała ta seria jest bardzo przyjemna i swojska. Świat na przełomie XIX i XX wieku przyśpieszył i jeśli Józwiakom wydawało się, że to nie dotknie ich rodziny to byli w ogromnym błędzie. Trudno żyje się głównie Staśkowi, który zadaje bardzo dużo pyta i to wcale nie takich łatwych. Początki XX wieku to również zaczątki walki kobiet o głos. Głos, który będzie słyszalny. Przedstawicielką takich kobiet w tej powieści jest Marianna Bet, która po śmierci męża sama rządzi się na gospodarce, co nie podoba się otoczeniu. Jak to wpłynie na Józwiaków? A może Stasiek ucieknie do Ameryki, aby znaleźć lepsze życie? Ciągle uważam, że ta seria jest niedoceniana. A jest bardzo dobra Pokazuje życie na polskiej wsi podczas zaborów. jak zmieniały się obyczaje, ale też jak skończyła się pańszczyzna. Dodatkowo uzmysłowienie sobie jak wiele rzeczy było ważne dla chłopstwa. Jednak najważniejszy był szacunek, bo tak naprawdę ci ludzie oprócz niego nie mieli nic. Od świtu do zmierzchu pracowali na roli, a ziemia była niewdzięczna, bo nie zawsze odpowiadała dobrymi i urodzajnymi plonami, więc szacunek to było wszystko co Ci ludzie mieli. Podobało mi się to, że Marianna była kobietą twardą i nie chciała się poddać presji społeczeństwa. Po śmierci swojego pierwszego męża nie chciała wychodzić za mąż z musu. Smutne było to jak traktowali ją za to inni mieszańcy. W dalszym ciągu religia i wiara mieszają się z zabobonami i mniejszymi bożkami. To fascynujące, że mimo obecności wiary od setek lat ciągle te dwie rzeczy mieszają się ze sobą. Szkoda, że to koniec tej serii, ale uważam również, że "Wieczorne Gody" to dobre zwieńczenie cyklu.
Wracamy ponownie do rodziny Józwiaków i ich historii życiowej. Chociaż na początku to poznajemy Mariannę Betową i jej sytuację. Ale drogi jej i Józwiaków szybko się połączą. Książkę czyta się migiem dzięki krótkim rozdziałom. Ogląd na całą historię mamy z punktu widzenia kilku osób. Ale historię, którą opowiedziała nam na początku Marianna nie była pozytywna. Kobieta opowiedziała nam jak jej źle było w małżeństwie zaaranżowanym przez ojca. Teściowa była okrutna i wszystko krytykowała, nic się jej nie podobało i nic nie było tak jak ona chciała i że odżyła dopiero jak zmarła jej teściowa, a później także i jej mąż. Wtedy to inni mężczyźni zaczęli brać ją na celownik, no bo jak to tak kobieta może żyć bez męża. Tak się nie godzi, bo przecież baba musi mieć chłopa, który będzie jej mówił co ma robić. Jakże Marianna jednak jest inna od mieszkańców wsi. Jako jedyna kobieta chciała nauczyć się czytać i szukała takiego męża, który by jej pomógł w nauce. I wtedy dowiadujemy się więcej co myśli Stasiek Józwiak. Poznajemy jego dzieciństwo i prace, którymi musiałam się zajmować ze względu na to, że urodził się chłopcem. Książka była naprawdę bardzo wciągająca, to co się wydarzyło było poruszające. Mimo historii, która została tutaj opisana, mimo smutku i bólu jaki z niej wyczuwamy, to historia mi się podobała. Bardzo. I naprawdę polecam tę serię. I aż nie wierzę, że to już ostatni tom serii. Tak dobrze się ją czytało. I ta historia jest prawdziwa ❤️. To wszystko naprawdę się wydarzyło, bo autorka posiłkowała się pamiętnikami. Cudowna historia. Naprawdę.
„Wieczorne gody” to zwieńczenie mojej ukochanej trylogii „Saga o Ludziach Ziemi” autorstwa Anny Fryczkowskiej, do której inspiracją stały się rodzinne pamiętniki.
Saga przedstawia dalsze losy rodziny Jóźwiaków i skupia się na Stasiu, który niczym Staś Pytalski z Jana Brzechwy „Co, gdy tylko się obudzi, Pytaniami dręczy ludzi". Narracja pierwszoosobowa, jak miało to miejsce wcześniej, należy do kilkorga głównych bohaterów i pozwala nam zanurzyć się w ich wewnętrzny świat. Dzieje rodziny zostały wpisane zarówno w rytm przyrody, jak i w wydarzenia historyczne oraz przemiany społeczne w Polsce końca XIX i z początku XX wieku. Tę niezwykłą podróż w czasie i przestrzeni ułatwia pięknie odwzorowany język, którym się wówczas posługiwano. Ten prosty zabieg nadaje mocy i prawdy przedstawionym wydarzeniom, stwarza na poły słodki i sielski, jednak niepozbawiony nuty tęsknoty klimat, za tym, co było i już nie wróci.
„Wieczorne gody” to opowieść o marzeniach, niezależności i wolności. Odnajdziemy tu pełen nostalgii i wzruszeń obraz zwyczajnego życia w zgodzie z naturą w wyznaczanym przez pory roku czasie, wypełnionego codzienną modlitwą i pracą, poszanowaniem obrzędów i tradycji, ale niepozbawionego też trosk i zmartwień.
Bardzo dobre zakończenie takiego samego cyklu. W kolejnym pokoleniu Józwiaków trafia się Stasiek, który zadaje zdecydowanie za dużo pytań. Długo wierzy, że to właśnie jedno z tych pytań zabiło jego ojca, Michała. To przekonanie kładzie się cieniem na całym życiu chłopaka, który przyrzekł wyjechać z bratem do Ameryki, by nie trzeba było dzielić ojcowizny. A w pobliskim Lubominie Mariannie Betowej śmierć męża Andrzeja zdaje się wybawieniem. Po latach mówienia szeptem i podporządkowywania się dużo starszemu małżonkowi oraz despotycznej teściowej kobieta odzyskuje wolność, głos i marzenia o samodzielnym czytaniu. Każda z odsłon tej sagi jest inna, ale z każdą warto spędzić czas. Niebanalna, wciągająca, mądra proza o chłopskim życiu.
Trzeci tom wiejskiej sagi, która skradła moje serce. Czuć w nim powiew nadchodzących zmian, które są nieuchronne. Bohaterowie są bardziej odważni, ciekawi świata, otwarci niż ich pradziadowie, szukają swojej drogi, często w opozycji do wiejskiej wspólnoty. Głos zaczynają mieć również kobiety i choć upłynie dużo czasu, zanim otrzymają pełnię praw, to budzi się ich sprzeciw wobec porządku świata i męskiej dominacji. Przepiękne są te historie, będę do nich wracać.
6 gwiazdek!:-) Cudowna opowieść o silnych kobietach i ludziach, którzy kochali ziemię, po której stąpali. Pani Anno, powtórzę się... proszę nie odkładać pióra:)
Świetna saga, bardzo polecam. Pięknie pokazane życie na wsi na przełomie XIX i XX wieku. Różni bohaterowie, różne charaktery i los. Dużo o kobietach i ich codziennym życiu.