W pewnym uroczym hotelu w Karpaczu tegoroczny grudzień będzie naprawdę gorący...
Paweł nie jest fanem świąt Bożego Narodzenia. Zamiast dekorowania choinki woli zarabianie dużych pieniędzy, które są mu bardzo potrzebne, ponieważ samotnie wychowuje syna.
Gdy szef proponuje mu udział w biznesowym zjeździe w malowniczym Karpaczu, obiecując awans, Paweł natychmiast się zgadza. Jest tylko jeden problem – jego szef nie toleruje małych dzieci i nie chce ich widzieć w hotelu, gdzie mają zatrzymać się jego pracownicy. A Paweł nie wyjedzie bez sześcioletniego Maksa ani nie zostawi go u rodziny, ponieważ chłopiec... jest inny niż jego rówieśnicy. Paweł decyduje się zatrudnić opiekunkę, która pojedzie z nimi do Karpacza (oczywiście w tajemnicy przed szefem). Problem w tym, że wyjazd zaczyna się w połowie grudnia i trwa aż do Bożego Narodzenia. Czy znajdzie się ktoś tak zdesperowany, kto porzuci swoje świąteczne plany i pojedzie na drugi koniec kraju?
Na szczęście na ogłoszenie Pawła odpowiada Weronika – dziewczyna, która przekonuje go swoimi licznymi szkoleniami, certyfikatami i tym, że jest studentką pedagogiki. Paweł, który jest perfekcjonistą, nie mógł wymarzyć sobie lepszej opiekunki dla swojego syna.
Nie wie jednak, że to nie Weronika pojedzie z nim i Maksem do Karpacza. Wspólny apartament, codzienne sprzeczki i… odrobina świątecznej magii – to wszystko sprawi, że wygadana, rezolutna dziewczyna, która nie jest tą, za którą się podaje, narobi niezłego zamieszania, również w sercu Pawła.
Skłam ze mną w te święta, kochanie to kolejna świąteczna powieść mistrzyni romansów – Anny Langner! Tym razem autorka zabiera swoich czytelników do malowniczego Karpacza, gdzie bohaterowie poczują prawdziwą magię świąt. W wigilijny wieczór będą musieli zdecydować, czy chcą kierować się sercem, czy rozumem.
Czuje ogromny niedosyt tą historią. Tak pochłonęła mnie to książka, że z chęcią dowiedziałabym się co dzieje się dalej z tymi bohaterami, ale zacznijmy od początku.
Akcja dzieje się w klimatycznym Karpaczu. Główni bohaterowie to całkowite przeciwieństwa i czasami ciężko im dojść do porozumienia, lecz istnieje coś co ich łączy. Miłość do Maxa, czyli syna Pawła i kłamstwa. Toną w nich aż po same uszy, ale czy to przeszkadza im w drodze do szczęścia, czy może wręcz ich połączy?
Weronika, a raczej Patrycja to szalona rudowłosa dziewczyna, która wyróżnia się w tłumie kolorowym ubiorem i głośnym usposobieniem. Dziewczyna choć jest bardzo roztargniona, cechuje się wielką cierpliwością, która pomaga jej zbliżyć się do Maxa. Max jest inny niż jego rówieśnicy, ponieważ jest w spektrum autyzmu. Paweł jako jego ojciec chciałby dla niego “normalnego” dzieciństwa, co często przesłania mu widok na to co faktycznie jest dobre dla Maxa, na szczęście na drodze syna i ojca pojawia się Patrycja, która posiada doświadczenie w opiece nad osobami w spektrum. Jej wiedza pozwala jej w szybkim tempie zjednać sobie chłopca, dzięki czemu dziewczyna zaczyna wprowadzać do jego życia innowacyjne rozwiązania, które pozwalają Maxowi na robienie postępów.
Cała akcja jest dość dynamiczna i tworzy narrację, która nie pozwala oderwać się od książki. Nie występuje jednak tam przepych za którym bardzo nie przepadam. Wszystkie zwroty akcji tworzą spójną całość. Bohaterowie posiadają masę tajemnic, które w trakcie fabuły wychodzą na światło dzienne, lecz nie psuje to klimatu.
Najbardziej uwielbiam wątek Maxa bo dosłownie czułam się jak jego ciocia. Przez całą akcje mu kibicowałam i przy każdym jego postępie byłam dumna. Naprawdę bardzo zżyłam się z tym chłopcem, nieważne jest to że on nie istnieje.
Także słowem podsumowania, jeśli lubicie książki z klimatem świąt, odrobiną świątecznej magii, dobrej relacji romantycznej z burzliwym początkiem oraz pierniczki to serdecznie wam polecam sięgnąć po ten tytuł.
Byłyby 3⭐️ ale ze względu na to że syn głównego bohatera jest dzieckiem ze spektrum daję 4⭐️. Wielkie brawa dla autorki za zwrócenie uwagi na dzieci, ludzi nieneurotypowych. Mam syna z ZA i wiem jakie to wszystko jest trudne. Miła opowieść, ciekawy, magiczny wątek z drugą opiekunką. Przyjemna książka.
To była naprawdę piękna książka, już dawno się tak dobrze nie bawiłam czytając jakąś książkę. A poruszenie tematu ludzi żyjących ze spektrum to coś cudownego. Tak się cieszę że takie tematy zaczynają pojawiać się w książkach. A sam świąteczny klimat i pani Maria… no magia
To moje kolejne spotkanie z twórczością autorki, bardzo lubię jej zimowo - świąteczne powieści, więc nie mogłam oczywiście przejść obojętnie obok tegorocznej powieści w tym klimacie, a mowa o "Skłam ze mną w te święta, Kochanie". W książce znajdziemy motyw hate love, grumpy & sunshine, fake dating oraz forced proximity (wymuszonej bliskości). Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki, prosty i przyjemny w odbiorze co sprawia, że książkę czyta się niesamowicie szybko. Mi zapoznanie się z losami bohaterów zajęło jedno popołudnie. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona, przemyślana, dopracowana i bardzo dobrze poprowadzona. Bohaterowie zostali w świetny i bardzo autentyczny sposób wykreowani, to postaci, które mają swoje tajemnice, a także wady i zalety, borykają się z problemami dnia codziennego, zdarza się im popełniać błędy czy postępować pod wpływem emocji, dlatego tak łatwo się z nimi utożsamić w wielu kwestiach podzielając podobne troski i dylematy moralne. Jestem pewna, że z powodzeniem moglibyśmy spotkać ich w rzeczywistości. Razem z bohaterami przeniosłam się do klimatycznego, zimowego Karpacza. Do tego wyjazdu i większości wydarzeń, które nastąpiły później przyczyniła się tak naprawdę seria małych i większych kłamstw bohaterów, które są nieodzownym elementem tej historii. Historia została przedstawiona z perspektywy obojga postaci co pozwoliło mi lepiej ich poznać, dowiedzieć się co czują, myślą, z czym się zmagają każdego dnia, mogłam dowiedzieć się jakie wydarzenia z przeszłości wpłynęły na ich obecne życie i to jakimi wartościami się aktualnie kierują, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Paweł początkowo wywoływał we mnie wiele mieszanych odczuć, jednak kiedy zagłębiłam się w jego historię, a tym bardziej kiedy poznałam jego syna - Maksa, zrozumiałam dlaczego mężczyzna zachowywał się w taki, a nie inny sposób. Paweł całkowicie skradł moje serce tym jakim ojcem był dla Maksa. Zdarzało się mu popełniać błędy wychowawcze, ale starał się z całych sił, żeby jego syn miał wszystko co niezbędne do prawidłowego funkcjonowania i rozwoju. Weronika, a tak naprawdę Patrycja również zaskarbiła sobie moją sympatię to sympatyczna, trochę roztrzepana i z sercem na dłoni młoda kobieta. Najbardziej podobało mi się jej podejście do chłopca, to jak się nim opiekowała, jak stopniowo sprawiała, że Maks zaczął się w pewien sposób przed nią otwierać. Coś pięknego! Relacja głównych bohaterów została w rewelacyjny sposób zaprezentowana. Paweł i Patrycja są totalnymi przeciwieństwami, widać to było w zasadzie na każdym kroku i nie ukrywam, że wielokrotnie bawiły mnie ich utarczki słowne które prowadziły do zarówno bardzo zabawnych jak i takich bardziej poważnych sytuacji. Autorka świetnie przedstawiła motyw wymuszonej bliskości, pewne skrępowanie bohaterów. Bardzo podobało mi się jak bohaterowie stopniowo otwierali przed sobą swoje dusze i serca. Wszystko między nimi toczyło się swoim rytmem, pozwalając Czytelnikowi skupić się na gestach, słowach i odczuciach im towarzyszących. Oprócz świetnie zaprezentowanego wątku romantycznego autorka w rewelacyjny sposób zobrazowała z czym mierzy się rodzic dziecka, które zmaga się z "innością" w porównaniu do swoich rówieśników. Syn głównego bohatera zmaga się dokładnie z tym samym co mój synek Janek, mowa o spektrum autyzmu . Odnalazłam tutaj wiele cech wspólnych między chłopcami, na przykład fascynacja pociągami czy pralkami. Czytając tą książkę widziałam oczami wyobraźni na miejscu Maksa mojego syna, naprawdę. Autorka w świetny i bardzo realny sposób pokazała z czym codziennie muszą mierzyć się rodzice dzieci z pewnymi zaburzeniami. Sama miałam wiele nieprzyjemnych sytuacji, które niejednokrotnie doprowadzały mnie do łez i poczucia bezsilności. Mam szczerą nadzieję, że to co opisała tutaj Ania otworzy oczy wielu ludziom i zaczną oni w zupełnie inny sposób patrzeć na pewne zachowania. Czytając tą książkę naprawdę poczułam, że nie jestem w tym sama i na pewno ta historia mocno podniosła mnie na duchu. Autorka w swojej powieści porusza wiele ważnych, życiowych i ponadczasowych tematów, które tak naprawdę mogą spotkać każdego z nas czy naszych bliskich, wywołując przy tym wiele emocji i wrażeń. Autorka na przykładzie swoich bohaterów pokazuje, że przeciwieństwa naprawdę się przyciągają, a miłość przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. "Skłam ze mną w te święta, Kochanie" to historia pełna emocjonujących i poruszający momentów, ze szczyptą magii w tle. To bardzo wartościowa powieść, która z całą pewnością skłoni do głębszych przemyśleń. Cudownie spędziłam czas z tą książką i jej bohaterami. Czekam już na kolejne powieści spod pióra autorki. Bardzo polecam!
Będę udawała siostrę w pracy jako opiekunka do dziecka w święta. Pojadę z Maksem i jego samodzielnym ojcem do prestiżowego hotelu w górach? Pojadę. No bo co może pójść nie tak? WSZYSTKO!
Książki świąteczne to nie jest moja specjalność. Jednak w tym roku postanowiłam spróbować. I co? I nie żałuję! O matko, jakie to było urocze! Słodko, cukrowo, choć czasem żenująco urocze. Pełne takiego ciepełka, zrozumienia, akceptacji. Pełne świątecznego, rodzinnego klimatu, dawania drugich szans i życia w kontrolowanym chaosie. Okazało się, że da się napisać historię o docenianiu spojrzenia sobie w oczy, słowach i cieszeniu się małymi rzeczami, drobnostkami. O związku dwóch osób bez wzniosłych wyznań miłości, zbliżeniach jak z filmów dla dorosłych i miłości od pierwszego dotknięcia. Bo Langner napisała sympatyczną i fajną książkę po prostu o ludziach. O wycinku ich życia. Bez fajerwerków i sztucznych zachwytów. Tyle i aż tyle,
Coś co mnie rozczuliło i bardzo mi się podobało, to cały wątek autystycznego dziecka. To jak to spektrum zostało pokazane, z jakim szacunkiem Patrycja odnosiła się do chłopca, jak Paweł starał się, aby było mu dobrze. Jak wiele rzeczy było zwyczajnie tłumaczonych, bo przecież nie każdy musi być w temacie. Piękne jest też to, że autyzm nie został tu pokazany jako coś złego, innego, dziwnego, ale jako naturalna część życia pewnej grupy. A autystycy jako ,,normalne” osoby, które są w społeczeństwie. Którym należy się szacunek i zrozumienie. Może rzeczywiście mają problem czasem dostosować się do reszty, ale komunikacja z nimi nie jest niemożliwa. Przy dzisiejszej świadomości na temat spektrum uważam to za bardzo cenne. Podobnie jak bardzo rozbudowany wątek rodzica posiadającego dziecko w spektrum. Doceniam, że ich relacja nie została pokazana jako bezproblemowa, a autorka zwróciła uwagę na wyzwania z jakimi taki rodzic, i rodzina, muszą się mierzyć. I za to olbrzymi plus!
Nie mogę jednak powiedzieć, że odbyło się bezboleśnie. Momentami jednak ta książka jest po prostu irracjonalna, a zachowania bohaterów irytujące. Mówię tu zwłaszcza o rozmowie telefoniczne podczas pewnych czynności. Przecież to absolutnie bez sensu i trochę nie pasuje do całej kreacji postaci. Jasne, może to było śmieszne, ale finalnie wyszło lekko żenująco. I takich momentów jest kilka, ale nie zostają one mocno w pamięci. Jednak nie na tyle mocno, żeby zniszczyło mi to przyjemność z czytania.
Zastanawia mnie też określenie tej historii mianem ,,spicy”. Zdecydowanie bardziej określiłabym ją mianem ,,sweet”. Momentów i momencików nie ma tam aż tak wiele, a jak już są to o dziwo są fajnie napisane. Bez dziwnych określeń, porównań i finalnie nawet sceny erotyczne czyta się miło. Zwłaszcza, że tutaj nie mamy opisów samej ,,akcji”. Raczej jej wprowadzenie i ucięcie nagle. Co finalnie wychodzi całkiem nieźle!
Czy mi się podobała? Tak! To była fajna, lekka, ciepła książka z świątecznym klimatem, o dwójce ludzi, których, paradoksalnie, przyciągają przeciwieństwa. O zrozumieniu, nauce miłości i odpuszczania. O rodzinie i przyjaźni. O docenianiu drobnych rzeczy i nie podążaniu za tłumem. Bardzo klimatyczna, sympatyczna i idealna na jesienną, ponurą pogodę! Tak aby dobrze wprowadzić się w święta. Nie raz się uśmiałam, czasem wzruszyłam, ale też było kilka żenujących momentów. Jednak polecam! Szczerze. No bo kto nie kocha zimowego krajobrazu (za oknem :P) i korzennych pierniczków!
Paweł nie chce obchodzić świąt. Od ubierania choinki o wiele bardziej interesuje go robienie dużych pieniędzy, a te akurat są mu bardzo potrzebne, bo samodzielnie wychowuje syna. Kiedy szef proponuje mu udział w biznesowym zjeździe w malowniczym Karpaczu, mamiąc wizją awansu, mężczyzna zgadza się od razu. Jest tylko jeden problem – szef nie toleruje małych dzieci i nie chce ich widzieć w hotelu, w którym mają zatrzymać się jego pracownicy. A przecież Paweł nie wyjedzie bez sześcioletniego Maksa, nie zostawi go też u rodziny, bo chłopiec… nie jest jak inne dzieci. Dla mężczyzny nie ma jednak rzeczy niemożliwych – postanawia zatrudnić opiekunkę, która wraz z nim i synem pojedzie do Karpacza. Oczywiście wszystko w tajemnicy przed szefem.Problem w tym, że wyjazd służbowy zaczyna się w połowie grudnia a kończy dopiero po Bożym Narodzeniu. Na szczęście na ogłoszenie Pawła odpowiada Weronika – dziewczyna, która przekonuje go do siebie ukończeniem licznych szkoleń, certyfikatami i tym, że jest na ostatnim roku pedagogiki. Bo przecież Paweł – perfekcjonista w każdym calu – chce dla swojego syna opiekunki idealnej. Nie wie jednak, że to nie Weronika pojedzie z nim i sześcioletnim Maksem do Karpacza. Wspólny apartament, codzienne sprzeczki i… odrobina świątecznej magii – to wszystko sprawi, że wygadana, rezolutna dziewczyna, która nie jest tą, za którą się podaje, narobi niezłego zamieszania, również w sercu Pawła.
Książkę przeczytałam bardzo szybko, a ma prawie 400 stron. Nie było to moje pierwsze spotkanie z piórem autorki - podobał mi się jej styl pisania już podczas pierwszego spotkania i teraz również się nie zawiodłam. Zdania są proste i nie trzeba się dużo domyślać. Narracja pierwszoosobowa - perspektywa Pawła i „Weroniki” (Patrycji).
Historia niby jest zwyczajna, ale jednak jest urozmaicona. Może to trochę spojler, ale jest bardzo ważny, ponieważ wokół tego kręci się fabuła. A mianowicie - Weronika jest siostrą Patrycji, jednak nie jest w stanie pojechać do pracy i prosi swoją siostrę (Patrycję), aby pojechała za nią. Tam właśnie Patrycja jest Weroniką i okłamuje Pawła. Maks jest chory i potrzebuje specjalnej opieki, dlatego jego ojcu zależało na wykwalifikowanej opiekunce. Jednak Patrycja mimo braku kwalifikacji- radzi sobie z Maksem nawet lepiej nic jego ojciec. Powstaje między nimi cudowna więź.
Paweł jest bogatym biznesmen i mam mało czasu dla syna - jednak jest on dla niego najważniejszy. Nie skupia się na miłości, ale coś go ciągnie do Patrycji. Ich relacja była bardzo burzliwa, ale jak zawsze na koniec wszystko się wyjaśniło.
Wątek matki Maksa mnie bardzo zaintrygował. To dlaczego zostawiła dziecko same z ojcem i jak później się zachowywała było dla mnie wielkim przegięciem.
Motywy jakie tutaj znajdziemy to między innymi samotny ojciec, grumphy x sunshine, bogaty biznesmen (większość kobiet go kocha) oraz udawany związek. Tak - Paweł i Patrycja udawali parę (uwielbiam ten motyw).
Dodatkowo akcja toczy się w okresie świątecznym i idealnie oddaje ten klimat. Jak zawsze trochę żałuję, że przeczytałam książkę w połowie listopada, a nie przed samym Bożym Narodzeniem - wtedy bym się pewnie jeszcze bardziej wczuła w fabułę.
Polecam ❤️ idealna książka na okres świąteczny ❄️🎄
Pierwszą książką Anny Langner, po którą sięgnęłam, była świąteczna historia "Nie byłaś grzeczna w tym roku" i kompletnie nie kliknęło. Kolejne podejścia były już bardzo udane, "Strawberry kiss" - uwielbiam, kocham. "Dwanaście głębszych oddechów" - genialna powieść. Nic więc dziwnego, że na "Skłam ze mną w te święta, kochanie" czekałam z niecierpliwością. I powiem tak — były między nami większe fale niż w przypadku pierwszej przeczytanej przeze mnie książki autorki, ale nie był to sztorm. Zabrakło mi tego świątecznego, czy nawet zimowego klimatu. Mam wrażenie, że bardziej niż romans, czytałam kompendium wiedzy o autyzmie, natomiast wątek miłosny dział się gdzieś obok, trochę jakby był osobną historią zamkniętą w tej samej okładce.
Pawła od awansu dzieli jeden mały krok — biznesowy wyjazd do Karpacza. Problem polega na tym, że jego szef zaplanował go na okres okołoświąteczny. Mężczyzna w tajemnicy przed przełożonym musi zabrać ze sobą swojego 6-letniego syna, który wymaga specjalnej opieki. Paweł decyduje się zatrudnić opiekunkę, która zajmie się Maksem, podczas gdy on sam będzie brał udział w firmowych spotkaniach. Na jego ogłoszenie odpowiada Weronika, studentka pedagogiki, posiadająca liczne szkolenia i uprawnienia. Kandydatka wręcz idealna do pracy z jego synem! Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, iż Weronika nie może jechać do Karpacza. Proponuje siostrze swoją świąteczną fuchę. Patrycja zgadza się na ten układ, ponieważ potrzebne są jej pieniądze, a jej przyszły szef płaci niemało. Mężczyzna nie wie o tej zamianie, a z kolei Patrycja vel Weronika nie spodziewa się, że przypadnie jej, poza byciem opiekunką Maksa, również inna rola...
Podobało mi się połączenie nieco naburmuszonego, pewnego siebie i oschłego biznesmena z wiecznie roztrzepaną, ubraną jak kolorowy ptak, wygadaną, a nawet pyskatą dziewczyną. Zawsze jestem ciekawa, w którym momencie takie przeciwieństwa się połączą. I tu na plus zarówno rozwój relacji tych dwoje, bo było trochę spicy, a trochę romantycznie, jak i przemiana Pawła i Patrycji na przestrzeni czasu. Ten wątek bardzo mi się podobał i żałuję, że cały czas był przełamywany megadługimi wstawkami o chorobie Maksa. Fajnie, że autorka wplotła do luźnej książki poważniejszy temat, ale ja czuję się nim bardzo przytłoczona i mam wrażenie, że o autyzmie było w tej historii więcej niż o uczuciach głównych postaci.
Gdyby tylko dodać do tej powieści trochę więcej lampeczek, pierników, choinek i śniegu, to ta historia byłaby przyjemnie świąteczna. A ja czuję się trochę zaduszona hotelowym apartamentem, w którym główni bohaterowie najczęściej nie robią nic innego, jak tylko lepią z ciastoliny i dyskutują o dobru dziecka.
Ja w romansach, a zwłaszcza świątecznych, szukam czegoś, co mnie otuli ciepłem, sprawi, że ze stron powieści poczuję zapach goździków, mandarynek, choinki, czegoś, co mnie rozbawi lub złamie mi serce, a tu niestety tego mi zabrakło. Nie jest to zła książka, absolutnie, bardzo lubię i cenię styl autorki — po prostu mnie nie do końca kupił ten rodzaj fabuły.
Jest to moja pierwsza świąteczna książka w tym sezonie. Postanowiłam ich trochę przeczytać więc już pod koniec października się za nią zabrałam.
Weronika prosi siostrę by za nią zgodziła się na pilnowanie pewnego dziecka na wyjeździe. Patrycja jest sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, bo jednak wyjazd obejmuje też święta, a po drugie nie chce udawać, że jest Weroniką. Koniec końców przekonuje ją kasa, którą ma zarobić przez ten czas.
Już na rozmowie zdaje sobie sprawę, że jej szef jest nadętym gburem, dodatkowo siostra nic jej nie wspomniała o tym, że dziecko ma autyzm.
Paweł liczy na awans temu też zgadza się na wyjazd, jednak potrzebuje opiekunki, która zajęłaby się jego synkiem gdy on będzie na zebraniach. Weronika, która zdecydowała się na tę pracę nie do końca przypada mu do gustu, jest chaotyczna, kolorowa i spóźnialska. On zdecydowanie ceni sobie punktualności i porządek. Jednak przekonuje go tym, że miała kontakt z osobą ze spektrum.
Czy Paweł otrzyma awans? Czy Weronika, a raczej Patrycja poradzi sobie z chłopcem z autyzmem? Czy Pawłowi uda się jakoś wytrzymać z opiekunką i jakie jeszcze niespodzianki dla niej przygotował?
Przyznam, że historię czytało się bardzo szybko i dosyć przyjemnie. Co roku sięgam po zimowo świąteczną książkę autorki, wiem że będę dobrze się bawiła i będzie to lekka, i niewymagająca lektura.
Co do Patrycji, może i nie jest osobą, która jest poukładana i zorganizowania, aczkolwiek świetnie sobie radzi z chłopcem ze spektrum. Jest pełna cierpliwości i zrozumienia, co zdecydowanie pomaga jej w pracy.
Paweł natomiast jest bardzo pedantyczny i wszystko ma zaplanowane. Sam sprawuje opiekę nad synem i nie oszukujmy się, czasem brak mu wytchnienia. Uchodzi za pracoholika, ale w ten sposób stara się odreagować sytuację w domu. Cały czas przejmuje się tym, co pomyślą o nim inni gdy jego syn w sklepie, czy też w innym miejscu publicznym będzie miał atak.
Autorka pokazuje jak ciężkie jest życie z dzieckiem z autyzmem. Jak wielu ludziom brakuje zrozumienia. Po dzieciach ze spektrum nie widać tego, że są inne, że są wrażliwsze, a jednak wiele osób drażni krzyczące dziecko, zdarzają się krzywe spojrzenia i nieżyczliwe komentarze. Moim zdaniem nie powinno to nikogo obchodzić, czy to jest dziecko z autyzmem czy też nie. To jest po prostu dziecko. Ja zawsze wychodziłam z założenia, że to po prostu nie jest moja sprawa i robię, to co robiłam dalej nie zwracając uwagi na zachowania jakichkolwiek dzieci.
Trochę zabrakło mi w tej powieści tego zimowo - świątecznego klimatu. Owszem wyjeżdżają do Karpacza na święta, jednak jest to wyjazd biznesowy i moim zdaniem trochę mało było tych zimowych atrakcji, czy też świątecznych tradycji.
Uważam, że książka świetnie sprawdzi się jako odskocznia od przygotowań świątecznych, bądź też od zwykłych przyziemnych problemów. Ja przyjemnie spędziłam z nią czas.
"Skłam ze mną w te święta, kochanie" - Anna Langner
4/5⭐
Patrycja Jurasz to kobieta wolny ptak, jest młoda, nie potrafi usiedzieć w miejscu, nie skończyła studiów, z przyjacielem łączy ją relacja friends to benefits, a dodatkowo pracuje w kawiarni, gdzie po Nowym Roku prawdopodobnie może spodziewać się zakończenia współpracy. Niespodziewanie jej siostra Weronika prosi Patrycję o przysługę. Dziewczyna miałaby podjąć się pracy opiekunki do dziecka w zastępstwie za swoją siostrę. Wszystko byłoby dobrze jednak dziewczyny postanawiają nie informować przyszłego szefa o nagłej zamianie.
Paweł Leśniewski jest samotnym ojcem, który poszukuje opiekunki dla swojego synka Maksa. Mężczyzna pragnie otrzymać upragniony awans, ponieważ stabilizacja finansowa jest dla niego bardzo ważna. Nie waha się więc, kiedy szef każe mu spędzić okres przedświąteczny i same święta w Karpaczu. Musi jednak znaleźć odpowiednią osobę, która zajmie się Maksem, a także będzie w stanie zaakceptować kłamstwa, które Paweł ma za uszami...
Choć siostra Weroniki nie robi dobrego wrażenia na Leśniewskim mężczyzna postanawia zaryzykować i zabrać kobietę do Karpacza. Paweł postanawia zaufać nowo poznanej kobiecie i powierzyć jej opiekę nad synkiem. W Karpaczu sprawy przybierają jednak nieoczekiwane zwroty akcji...
"Skłam ze mną w te święta, kochanie" to niesamowity romans, który potwierdza, że przeciwieństwa się przyciągają. Paweł uporządkowany karierowicz i Patrycja niezorganizowana młoda kobieta, która nie wie, czego chce od życia. Coś ich jednak łączy - kłamstwa. Oboje chcą zataić pewne sekrety, jednak kłamstwa prędzej, czy później wychodzą na światło dzienne...
Autorka poruszyła w książce problematykę osób w spektrum autyzmu, a także ich rodzin. Ten temat bardzo mi się podobał, ponieważ rzeczywiście jest to bardzo bagatelizowany w społeczeństwie problem. To z czym mierzą się osoby w spektrum autyzmu, a także ich opiekunowie zostało ukazane bardzo realistycznie, dokładnie tak, jak wygląda w naszym kraju. Relacja Patrycji i Maksa zdecydowanie jest moją ulubioną.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to zdecydowanie zabrakło mi w tej pozycji magii świąt, jak na świateczny romans miałam chyba większe oczekiwania, co do opisów scenerii miasta, hotelu, całej tej bożonarodzeniowej otoczki. Podejrzewam, że miał to sprawić wątek pani Marii, drugiej opiekunki Maksa. Jednak dla mnie ten wątek okazał się niezbyt realistyczny.
Jeśli szukacie lekkiego romansu, z bohaterami, którzy lubią się ze samą droczyć, ale jednocześnie czują do siebie przyciąganie. Jest śmiesznie, momentami wzruszająco. To mogę Wam polecić "Skłam ze mną w te święta, kochanie". Bawiłam się dobrze, a książka została przeczytana błyskawicznie.
"Rozpływam się jak masło na patelni, kiedy jego gorący oddech łaskocze mój policzek. Nie wierzę, że to ten sam chłodny i powściągliwy mężczyzna, który zwraca się do mnie tym swoim protekcjonalnym tonem: "pani Weroniko". Z resztą nie mam nic przeciwko, by zwracał się tak do mnie w łóżku."
Paweł nie lubi Bożego Narodzenia. Woli ciężko pracować i zarabiać pieniądze by utrzymać siebie i syna, którego wychowuje sam. 6latek choruje na autyzm i wymaga wiele uwagi. Paweł musi wyjechać do Karpacza na biznesowy zjazd, który może zakończyć się jego awansem. Co zrobi z chłopcem? Przecież nie będzie w stanie się nim tam zajmować. Zatrudnia więc opiekunkę, która ma jechać z nim. Na spotkaniu jednak pojawia się nie ta dziewczyna. Weronika podaje się za studentkę pedagogiki i tak dostaje zatrudnienie. Na wyjeździe dodatkowo udają parę, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę....
✨
Cieszę się, że w książkach świątecznych pojawiają się motywy autyzmu. Jest to powszechna choroba, którą dotkniętych jest wiele osób. To już nie jest temat tabu. Brawo za ten wątek!
Przyznam, że jestem zachwycona tym, jak zabawna momentami była ta książka. Akcja na bankiecie i wywód Weroniki na temat swetra, który Paweł miał na sobie... No pozamykała usta wszystkim jego współpracownikom. Genialne to było! No a późniejszy taniec na parkiecie... Aż mi się ciepło zrobiło.
Paweł świetnie sobie radził jako ojciec. Kochał Maksa całym sercem. Próbował z nim nowych rzeczy, socjalizował go. To bardzo ważne przy autyzmie. Nie doceniał siebie i wciąż uważał, że popełnia błędy. Nie był też dobry w okazywaniu uczuć przez co nie dogadali się w pewnym momencie. Jednak zdobył się w końcu na szczerość i przyznam, że byłam wtedy z niego bardzo dumna.
No i wisienka na torcie. Pani Maria. Kobieta Anioł. Pojawiała się niespodziewanie, czuwała, doradzała i rozumiała. Wspaniała postać, która nadała jeszcze większego sensu całej historii. Zadziwi was ta osoba. Jestem pewna, że będziecie zachwyceni tą książką. Jest zabawna, otulająca niczym kocyk. Jest również prawdziwa, bo wielu ludzi przeżywa to, co nasi bohaterowie.
"Dobre rzeczy, takie jak udany związek, dojrzała miłość czy akceptacja własnego dziecka, wymagają czasu. Gdyby przychodziły nam zbyt szybko i łatwo, nie byłyby tak cholernie wyjatkowe. Może wiec warto czekać i na nie pracować, zamiast liczyć, że tak po prostu spadną nam z nieba?"
⭐️⭐️⭐️
Uwielbiam książki Anny Langner, szczególnie te z motywem świąt. Pełno w nich głębi. Pełno w nich magii. Pełno w nich intryg. Pełno w nich emocji, które potrafią rozgrzać do czerwoności i wywołać uśmiech na twarzy.
"Skłam ze mną w te święta, kochanie" to powieść niezwykła. Pozwala nam wejść nie tylko w świąteczny klimat, zanurzyć się w zimowym krajobrazie, ale także śledzić historię dwójki szalonych ludzi, którzy dopiero się poznają, i którzy potrafią zrobić niemałe zamieszanie. Śledząc losy Pawła i Weroniki nie można narzekać na nudę. Wciąż coś się dzieje, a ich cięty język sprawia, że co chwilę można wybuchnąć gromkim śmiechem. Weronika i Paweł to dwa przeciwieństwa, które łączy jedna wspólna cecha - oboje potrafią nieźle kłamać 🫢
Ale w tej zabawnej, słodkiej powieści, jest ktoś, kto sprawia, że nabiera ona całkiem innego wydźwięku. Tym kimś jest Maks - syn Pawła. Ten chłopak jest inny niż jego rówieśnicy. I tutaj wielki ukłon w stronę autorki, że poruszyła temat, który dla wielu czytelników będzie niezwykle ważny, gdyż być może będą mogli się z nim utożsamić. To taka lekcja dla tych, którzy się z tym zmagają. To cenne wskazówki, rady, zalecenia. Tak, Maks i jego przypadłość, nadaje powieści jeszcze większej wartości.
"Skłam ze mną w te święta, kochanie" to książka, w której kłamstwo goni kłamstwo. Na początku ma być ono niewinne i przede wszystkim, nie ujrzeć światła dziennego. Tymczasem idealnie skrojona intryga, wychodzi na jaw, burząc to, co zaczęło rodzić się między bohaterami. A zrodziło się naprawdę coś pięknego i głębokiego. Lecz szybko okazuje się, że uczucie budowane na lichych fundamentach w postaci kłamstw i zaczyna się chwiać. Czy Patrycji i Pawłowi uda się naprawić tę relację?
Do przeczytania książki zachęciły mnie recenzje że fajna w świątecznym klimacie w dodatku Spice romans 😁 Natomiast ten aspekt 🌶️ był baaaardzo słabiutki... chyba ze 3 sceny, z czego jedna na początku i ze 2 na końcu, więc tutaj nastawiłam się na pikanterie ,ale jej było "wcale", no i tak średnio też z tym świątecznym klimatem, w sumie jak by główna bohaterka nie wspomniała kilka razy o świętach to nie było to odczuwalne. Natomiast dala bym 2.75 ⭐ , ale że w książce dosyć mocno był zarysowany wątek dziecka z autyzmem to dźwigam notę, natomiast mnie osobiście trochę to męczyło, bo cała książka kręci się wokół tego dziecka, może dla tego że nie mam styczności z takim osobami. Natomiast spoko było cos o tym przeczytać i poznać jak to wygląda, ale jak na książkę w klimacie swiawteczno romantycznym, zdecydowane za dużo tego wątku autystycznego, może gdyby była to książka typowo obyczajowa to wypadło by to lepiej.
Historia opowiada o Patrycji, która prowadzi dość luźne życie. Rzuciła studia, a z mężczyznami woli się przyjaźnić z benefitami. W święta jak co roku planuje jechać do rodziców, ale jej siostra Weronika ma dla niej inny plan. Sama skończyła pedagogikę i dostała pracę na święta jako opiekunka małego chłopca w spektrum autyzmu. Niestety na ten sam okres dziewczyna dostała zaproszenie od narzeczonego na wspólny świąteczny wyjazd, a wiedząc, że Pati potrzebuje pracy postanawia prosić ją, żeby udawała i pojechała do tej roboty zamiast niej. Plan wydaje się prosty, ale co jak emocje wejdą w grę?
Świetnie się bawiłam. Uważam, że książki Pani Langer są delikatne i przesympatyczne. Idealnie zbilansowane pod wpływem emocji i romansu. Postać pani Marii, była cudowna uwielbiam takie elementy powieści. Cała książka niesamowicie mnie odprężyła i zrelaksowała wprowadzając w świąeczny nastrój. Świetna.
3.5 ⭐ Historia świąteczna, jedna z tych, którą co roku p. Anna Langner pisze (to już tradycja), ale jednak tym razem nie do końca satysfakcjonująca. Cień realizmu magicznego, starcie dwóch całkiem różnych temperamentów niestety nie wyniosło tej książki na wyższy poziom, choć było interesującym zabiegiem. Pochwalić mogę za wątek dziecka nieneurotypowego, bo to nietuzinkowy pomysł na przekazanie czytelnikom, że tacy ludzie nie są gorsi od ogółu, a ich obecność może wnieść do życia coś niezwykłego i wartościowego. To lekka lektura, która może umilić wieczór, ale niekoniecznie zostanie na długo w pamięci.
Jeszcze żadna bohaterka tej autorki mnie tak nie irytowała. Niby wyzwolona, nowoczesna, ale potwornie boi się, że coś zaczyna czuć. Miałam zrobić dnf, ale byłam ciekawa wątku Maksa, więc skończyłam książkę - ja rozumiem, że Patrycja mogla być genialna w aspekcie opieki nad chłopcem i ułatwiania mu życia, ale takie zmiany tylko w 10 dni wyjazdu to grubymi nićmi szyte i wydaje mi się absolutnie nierealne. To już 4 rok z książka świąteczna autorki, do tego parę w innej atmosferze, a tej konkretnej Wam nie polecę.
Czas takich recenzji książek świątecznych to czas najpiękniejszy dla książkoholikow, bo można poznać wiele pięknych i zabawnych historii, których czytanie przenosi w miejsce dla wielu niedostępne, a mianowicie… magii świąt Bożego Narodzenia.
Taką książka, która jest zabawna oraz dosyć smutna jak się tak w nią wgryziemy, jest niewątpliwie „skłam ze mną…” mamy tu najlepszy przykład romantycznej historii friends to lovers, gdzie dwoje bohaterów mających inne priorytety na skórek zdarzeń „losowych, jak się w trakcie okazuje” zaczyna łączyć nie tylko praca, ale i coś więcej. Brakło tam co 10 stron tylko jemioły.
Po jednej mamy dziewczynę - Weronikę, która zgadza się na przysługę swoje koleżanki i jedzie jako opiekunka. A ze względu na to iż jej charakter jest mocno przebojowy i jest jakby to delikatnie ująć „nadpobudliwa i kolorowa” to będziecie mieli masę momentów do śmiania się, bo ja się bawiłem dobrze.
Z drugiej strony mamy grincha, czyli Pawła - pracocholika? Który nawet w święta musi pracować, bo zamiata dać synowi rodzinne święta zgadza się na kolejny z rzędu wyjazd służbowy, by firma zdobyła klienta. Lecz najgorsze nie jest to dorosły facet jedzie do pracy, bo to dzień jak codzień, ale jego syn to odczuwa, mimo iż jest inny niż jego rówieśnicy to w głębi serca on też czuje, lecz praca ważniejsza.
Wiele z nas zapomina o tym jak ważne jest spędzenie takiego okresu z bliskimi i jak potrzebne nam to jest by być szczęśliwi, bo szczęścia nie dają dom czy samochód które są pustą dźwięczącą rzeczą, a dają i tworzą go ludzie nam bliscy.
Dosyć smęcenia i lamentów, bo ta komedia to mieszanka wybuchowa w najlepszym wydaniu jak spartolić święta po mistrzowsku trzymając frytki w ręku… koniecznie frytki.
W życiu kierujcie się sercem i po części rozumem, póki jeszcze go macie, a nie tym co mówią inni. Poczujcie ducha świąt i ducha bliskości by te żar w was nigdy nie zgasł.
Ależ ja się z nią dobrze bawiłam! Patrycja to zwariowana i roztrzepana aparatka, której nie sposób nie polubić, a sztywniacki i zorganizowany Paweł świetnie ją kontrastuje. Piękna, urocza, zabawna, romantyczna, ale też wartościowa poprzez ukazanie, z czym zmagają się rodzicie dziecka w spektrum autyzmu. Zawiera też nutkę nadprzyrodzonej magii świąt. Bardzo polecam fankom motywu samotnego ojca oraz romansu w pracy!
PS Wysłuchana w audiobooku, lektorów słuchało się bardzo przyjemnie.
Ojej jakież to było świetne🔥🎄 . Bardzo nieoczywisty romans, bo nie samym romansem książka żyje. Mamy szaloną Patrycję/Weronikę - opiekunkę do dziecka. Mamy Pawła - sztywnego pana biznesmena. Mamy Maksia - syna Pawła, który jest w spectrum autyzmu. Mamy panią Marię - cud kobietę, anioła. . Te wszystkie postacie na pierwszy rzut nie mogące mieć ze sobą nic wspólnego tworzą wspaniałą i ciepłą historię. . Jedynie jak już miałabym się czegoś przyczepić, to zdecydowanie za dużo jak dla mnie było tu przemyśleń bohaterów, których momentami miałam już dość. . Na okres zimowo świąteczny będzie jak znalazł🎄♥️ . Polecam🔥
Za dużo słów za mało treści. Oboje bohaterów ciagle rozdardych w swoich uczuciach nie dążący do jakiegoś rozwiązania. Nie polubiłam ich, męczący i tacy nijacy.
Co roku czytam świąteczną książkę autorki, ale muszę przyznać, że w tym roku zabrakło mi tego świątecznego klimatu, które były w poprzednich latach. Karpacz i śniegu na potęgę, jednak moją uwagę przyciągał, wkurzający szef Pawła pan Ogórek, który ściąga sobie pracowników przed światami na biznesowy wyjazd, żeby podpisać umowę życia z Francuzami, w nosie ma życie prywatne pracowników. I głównie bohaterowie: Weronika a raczej Patrycja, Paweł i Maksymilian. Wątek autystycznego dziecka mnie rozczulił, to jak Weronika nawiązała z nim relacje i ojciec który kocha swojego syna i próbuje zapewnić mu wszystko co tylko może, a mimo to nie może pogodzić się z sytuacją. Był ogień między bohaterami, choć nie taki jak w poprzednich książkach autorki. Książka przyjemna w czytaniu i bohaterowie też dający się lubić, jednak czegoś mi zabrakło tutaj, magii świąt mimo że było tutaj dużo śniegu i zamieci, nawet najlepszy hotel nie oddał klimatu świąt.