Nowa powieść sensacyjna Marcina Mellera. Dzieci lwa zaskakują, wciągają i poruszają.
To chyba koniec Wiktora Tilszera. Czy znany dziennikarz jest odpowiedzialny za śmierć przyjaciela? Kontrowersyjne nagrania sprzed lat mogą pogrążyć jego karierę i życie osobiste. Aby dowiedzieć się, kto stoi za ich publikacją, a także dowieść swojej niewinności, Wiktor będzie musiał cofnąć się najpierw do czasów studenckich, a potem do ogarniętej wojną Gruzji z początku lat dziewięćdziesiątych.
Wzruszająca i pełna napięcia opowieść o młodości, przyjaźni, pierwszych miłościach i międzyludzkich relacjach, które – nawet jeśli zakończone – zostają z nami na całe życie. Marcin Meller łączy swój talent do opowiadania wciągających historii i poczucie humoru ze znajomością polskiej i gruzińskiej duszy.
Marcin Meller is a Polish historian, journalist and editor-in-chief of the Polish edition of Playboy magazine. Former member of the Independent Students' Union.
He was born on 23 October 1968 in Warsaw as a son of Polish diplomat and academician Stefan Meller. His grandfather, Adam Meller, was Polish-Jewish communist politician. Marcin Meller graduated in history at University of Warsaw in 1991, and then debuted as reporter in the Polityka magazine. At present, Meller is columnist in the Wprost magazine. He is also known for presenting in the TVN television.
Świetna książka! Zaczęłam się od "Czerwonej ziemi", znakomitego debiutu beletrystycznego Marcina Mellera, historyka, dziennikarza, reportera i korespondenta wojennego. To doświadczenie czytelnicze upewniło mnie, że z pewnością sięgnę po kolejne powieści jego autorstwa. W "Czerwonej ziemi " Meller zabiera czytelnika w niebezpieczną przygodę na afrykański kontynent, natomiast w "Dzieciach lwa" akcja rozgrywa się między innymi w Gruzji, objętej wojną domową. Ta historia to prawdziwa petarda, i myślę, że przebiła debiut. Sukces powieści sensacyjno-przygodowych Marcina Mellera polega na umiejętnym łączeniu jego zawodowego doświadczenia dziennikarskiego z fikcją literacką. Na potrzeby fabuły stworzył postać reportera, Wiktora Tilszera, która łączy obie powieści, mimo, że są to zupełnie odrębne historie, które można czytać niezależnie. "Dzieci lwa" porażają swoją autentycznością, ponieważ pisanie o tym, co jest nam znane i bliskie, nie może trącić fałszem. Dla mnie dodatkową atrakcją podczas lektury było zastanawianie się, co należy do przeżyć Mellera, a co zrodziło się w jego wyobraźni. Mam w sobie jakąś ciekawość ludzi i świata, a ta powieść dostarczyła mi przygody, sensacji i emocji, łącznie z chęcią obgryzania paznokci. Choć od początku wiadomo, że najbliższy przyjaciel młodzieńczych lat Wiktora Tilszera, Max, ginie na gruzińskiej ziemi , po trzydziestu latach echo tamtych wydarzeń powraca, a Wiktor w związku z tą sprawą popada w poważne kłopoty. Autor tak poprowadził fabułę, że z wypiekami na twarzy śledziłam losy przyjaźni dwóch zupełnie różnych osobowości. Co tam się zadziało! Meller stworzył niesamowity klimat. Z jednej strony dostajemy anegdoty z szalonych studenckich czasów chłopaków, które przypadały na przełom lat 80. i 90. XX wieku, czyli czas kształtowania się nowego ustroju w Polsce. Byłam trochę młodsza od Wiktora i Maxa, ale doskonale pamiętam warszawski klub muzyczny Fugazi. Te i inne obrazki tamtych czasów są jak sentymentalna podróż do moich nastoletnich lat. Z drugiej strony autor zabiera nas do Gruzji, ukazując obrazy z wojny, która odziera z młodzieńczej beztroski, niszczy, zabija, rani, kaleczy i przede wszystkim zmienia człowieka na zawsze. Niewymuszone poczucie humoru autora równoważy trudne obrazy wojennej rzeczywistości. Meller sprytnie pokierował fabułą, tak aby odpowiedzi na wszelkie pytania pojawiły się w finale, bez poczucia, że coś umknęło. Jeszcze długo po zakończeniu tej historii myślałam o niej i o życiu, które tak lekko przepływa nam przez palce, które tak łatwo trwonimy. "Dzieci lwa " to wzruszająca opowieść o przyjaźniach, jakie dziś trudno znaleźć oraz o obliczach wojny, która zabiera tak wiele. To opowieści żywa, autentyczna, pełna emocjonalnych zwrotów. Opowiedziana z dziennikarską pasją - ja to poczułam. Polecam !
Wspaniała, wciągająca, wnikliwa powieść a w tle wojna domowa w Gruzji, historia o której nigdy nie słyszałam a działa się tak blisko. Czuć pierwiastek kobiecy u autora w zdolności do opisywania relacji między bohaterami :) choć mam drobne zastrzeżenia, daję „piątaka”, by zachęcić autora do pisania więcej :)
Świetna, poruszająca do łez książka o wojnie, miłości i przyjaźni w trudnych czasach. Ale także o radości i o tym co w nas zostaje. Cytując słowa książki "pamiętajmy tylko o tym z czym możemy żyć" zapamiętam na długo. Serdecznie polecam.
Nie spodziewałem się, że tak bardzo będę potrzebował tej książki.
W ostatnich dniach klawiatura stała się aż nadto naturalnym przedłużeniem moich rąk. I gdy, po godzinach rozmawiania z czytelnikami (o czym, to już niedługo się dowiecie) i przekształcania dźwięków w znaki, chciałem odpocząć, “Dzieci lwa” Marcina Mellera okazały się lekturą niemal idealną.
Jest to czytadło bardzo przygodowe, trochę sensacyjne, reporterskie, a — co najważniejsze — wciągające. I nawet zabawne, choć osobiście to nawet w najgorszym czasie nie potrzebuję lektur zabawnych.
Warszawa. Maj 1988 r. Z kościoła św. Anny wychodzą nowożeńcy. Czekają na nich przyjaciele. Z transparentem.
"Rozwód już w wolnej Polsce", czyta młoda para.
Tylko Max i Wiktor mogli wpaść na taki pomysł. - Jesteście kretynami — komentuje ich przyjaciółka Ilona. Kretyni, ale uroczy. Kretyni, ale z dobrymi sercami. “Dzieci lwa” to historia przyjaźni, którą przerwała tragiczna śmierć jednego z chłopaków. Ale to też powieść o czasach końca PRL — młodzieży jeżdżącej do Jarocina i próbującej znaleźć swoje miejsce w epoce, która nagle przyspieszyła. O dorastaniu do nowych ról. Meller naprawdę sprawnie oprowadza nas po swojej — jak nietrudno się domyślić — młodości.
Zaczynamy jednak we wrześniu 2023 rok. Wieczór. Wiktor Tilszer, redaktor naczelny “Reflektora” siedzi w fotelu i ogląda “Fakty”. Nagle telefon. Dzwoni zastępca.
"Głos Narodowy" opublikował właśnie sensacyjny tekst. "Wiktor Tilszer winny śmierci przyjaciela", wielki tytuł trudno przegapić. "Kulisy śmierci fotoreportera Macieja Jelskiego".
Maciej "Max" Jelski był najbliższym przyjacielem Wiktora. Razem imprezowali, ale też wspólnie odkryli w sobie dziennikarską pasję. Wiktor jako reporter, Max jako fotoreporter. Jelski zginął 30 lat temu w Abchazji. Właśnie padło Suchumi, "skąd Abchazowie wyparli Gruzinów. Wiktor i Max próbowali uciec z miasta. Udało się to tylko Wiktorowi. Zdjęcia z wojny abchasko-gruzińskiej, które zrobił jego przyjaciel, weszły do kanonu polskiej fotografii prasowej".
Po latach Wiktor założył fundację imienia Jelskiego, która przyznawała prestiżową nagrodę dla młodych dziennikarzy. O przyjacielu opowiadał w mediach, dbał o pamięć po nim. A teraz winny?
W sieci wybucha awantura. Wiktora pogrąża opublikowany przez "Głos..." film, który — narrator przez długi czas nie daje nam poznać jego treści - “udowadnia” winę Wiktora. Skąd w “Głosie…” mają nagranie z 1993 roku, z sytuacji, przy której było zaledwie kilka osób? I dlaczego pokazano tylko fragment filmu, zmanipulowany w montażu? Wiktor nie ma wyjście — musi udowodnić swoją niewinność. Czyli wrócić do Abchazji, która przez tzw. społeczność międzynarodową uznawana jest za część Gruzji.
Czy uda mu się udowodnić swoją niewinność? Co jest na nagraniu i dlaczego wypłynęło po 30 latach? Co działo się w Abchazji na początku lat 90. XX w. i dlaczego opowieść o dziennikarstwie czasu przełomu ma w sobie coś pociągającego? O tym to już Państwo sobie poczytają u Mellera.
Meller połączył w “Dzieciach lwa” swoje największe pasje — dziennikarstwo, Gruzję i typową dla mężczyzn w pewnym wieku (pewnie też kobiet, ale o tym wiem mniej) potrzebę powrotu do czasów młodości. Wyszło to wszystko bardzo sprawnie, akcja jest wciągająca, choć nie brakuje tu fragmentów irytująco banalnych i źle wkomponowanych w całość.
Bo przecież nie mogło zabraknąć w Gruzji tajemniczej Gruzinki. Tamuna nie dość, że jest piękna, mądra, waleczna, to jeszcze była tancerką narodowego baletu, świetnie zna historię swojego kraju i recytuje "Rycerza w tygrysiej skórze" Rustawelego. Świat jest tu czasem zbyt czarno-biały, choć bywają na szczęście momenty, gdy Meller świetnie opisuje emocje młodych chłopaków, którzy poczuli w sobie reporterski zew. I to, do czego zew ten może prowadzić.
W powieściach sensacyjnych czy kryminalnych, gdy autorzy i autorki chcą nam opowiedzieć tło historyczne, lub wyjaśnić jakieś zagmatwane sprawy polityczno-społeczne, często pojawiają się bohaterowie lubiący nagle przystanąć i przez kilka stron deklamować — przykładowo — zasady ustroju politycznego. Niestety Meller nie uchronił się przed takimi scenami, ale przynajmniej jego bohaterowie nie gadają przez pięć stron. Sporo tu zgranych klisz, ale czy od czytadła sensacyjno-przygodowego oczekujemy czegoś więcej? Przecież właśnie po to jest, by zaciekawić, ale nieprzesadnie nas zmęczyć intelektualnie.
Wciągnąłem się, potrafiłem dzięki Mellerowi zapomnieć o pisanym właśnie tekście, a jednocześnie nie zasypiałem po pięciu stronach. Zatem działa. A to najważniejsze. Jeśli macie ochotę na niegłupią rozrywkę czytelniczą — „Dzieci lwa” są dla was.
Absurdalnie zabawnym uznaję fakt, że umówiłem się z wydawcą na wynagrodzenie za napisanie o książce Mellera. Wychodzi zatem, że pracę brałem ze sobą nawet do łóżka. Niczego nie żałuję.
Wiktor Tilszer zapracował uczciwie na swoją renomę i rozpoznawalność, jednak w XXI wieku wystarczy jedno oskarżenie, by budowana przez lata fasada rozsypała się w drobny mak. Znany z wojennych reportaży dziennikarz, oskarżony o zabójstwo przyjaciela będzie musiał raz jeszcze odwiedzić Gruzję, tym razem jednak nie po to, by ukazać wszystkie okropieństwa wojny, a po to, by oczyścić się z zarzutów i odnaleźć sprawcę całego zamieszania…
Dzieci lwa to niezwykła, przepełniona emocjami opowieść o przyjaźni, wojnie i miłości. Autor – Marcin Meller tworzy mozaikową historię o niemal ułańskiej fantazji polskich studentów i barwnej, pełnej śpiewu i tańca duszy Gruzji. Przeprowadzając czytelnika przez wspomnienia swojego protagonisty ukazuje świat późnego PRLu i lat 90 w krajach byłych republik radzieckich. Z odrobinę ckliwym, romantycznym zacięciem właściwym wspomnieniom z młodości ukazuje czas ogromnych przemian geopolitycznych i burzliwych zmian w ludzkim sposobie myślenia i postrzegania świata.
W tej książce zachwycił mnie ogrom emocji, które autor przemyca w swoim tekście: lojalność, przywiązanie, gniew i strach, zawiść… mamy tu cały kalejdoskop. Barwne postacie i ich historie przemieszane ze współczesnymi wstawkami sprawiają, że całość nabiera charakteru niemal prawdziwego wspomnienia, które czytelnik może dzielić z bohaterem – a ma w czym wybierać! Pierwsze miłości, zawody, ferwor walki, bycie częścią większej idei, strach o siebie i bliskich, przyjaźń do grobowej deski, wojenna zawierucha, niebezpieczne podróże i toksyczne relacje, których chorą stronę, człowiek dostrzegać zaczyna dopiero po wielu latach.
Dzieci lwa były dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem i musze przyznać, że zachwyciły mnie swoją głębokością. W tej książce widać, jak wiele pracy autor musiał włożyć w research i opracowanie „szkieletu” powieści. Ile czasu poświęcić, by jego bohaterowie ożyli na kartach tej książki. Dla mnie to było pierwsze spotkanie z prozą Marcina Mellera, ale już teraz wiem, że nie ostatnie. Ta powieść mnie oczarowała i sprawiła, że pierwszy raz w życiu zamarzyłam, o odwiedzeniu Gruzji.
Szczerze polecam!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu W.A.B
„Dzieci lwa” autorstwa Marcina Mellera to niezwykle wciągająca książka, która łączy w sobie elementy sensacji, przygód, a nawet reportażu. Już od pierwszych stron stajemy przed zagadkową sprawą śmierci sprzed 30 lat, o którą oskarżony zostaje Wiktor Tilszer — znany dziennikarz o ugruntowanej pozycji, podejrzany o zamordowanie swojego najlepszego przyjaciela. Do sieci wycieka obciążające go nagranie. Czy Wiktorowi uda się oczyścić swoje dobre imię? W tym celu powraca do Gruzji, pełnej zarówno dobrych, jak i złych wspomnień.
„Dzieci lwa” to sentymentalna podróż do przełomu lat 80. i 90., czyli czasów młodości autora. To, jak sprawnie Meller opisuje dynamikę zmieniających się czasów końcówki PRL-u, zasługuje na ogromną pochwałę. A poza tym przenosi nas do jego ukochanej Gruzji, bo nie od dziś wiadomo, że Marcin Meller ma na jej punkcie małego bzika ;) W książce poznajemy Gruzję z końcówki lat 90., kiedy była ona pochłonięta wojną. Ilość ciekawostek, które udało się przemycić Mellerowi, jest niesamowita! Jednak trzeba przyznać, że choć wszystkie te ciekawostki są interesujące, to niestety niewiele wnoszą do fabuły. Mnie osobiście to nie przeszkadzało, ale wiem, że wiele osób może to drażnić.
Najmocniejszym, a zarazem najsmutniejszym elementem tej powieści jest motyw przyjaźni. Max i Wiktor — razem zaczynają studia, później praktyki, wspólnie wyruszają do ogarniętej wojną Gruzji. Ich przygoda nie ma happy endu — jeden wraca, a drugi przez lata nie potrafi pogodzić się ze śmiercią przyjaciela. To właśnie w tej relacji nie brakuje prawdziwych emocji, a jak silna więź łączyła mężczyzn, możemy odkryć dopiero na samym końcu powieści.
„Dzieci lwa” to historia o wojnie w Gruzji, ale także o sile prawdziwej przyjaźni. Śmierć, krew, tragedie mieszkańców Gruzji to nieodłączne elementy tej powieści, ale siła przyjaźni Wiktora i Maxa skleja obolałe serce i sprawia, że cała historia okazuje się być naprawdę warta uwagi. Serdecznie polecam!
Książka o przyjaźni, miłości, lojalności, o tajemnicach z przeszłości, z Gruzją w tle, w klimacie sensacyjno - przygodowym.
Lata dziewięćdziesiąte, Wiktor i Max tworzą zgrany duet, jeden to reporter, a drugi fotograf. Wiele razem przeżyli, łączy ich prawdziwa męska przyjaźń, która niestety kończy się tragiczną śmiercią Maxa, co miało miejsce w Abchazji ogarniętej wojną. Trzydzieści lat później w sieci pojawia się filmik, z którego wynika że Wiktor jest winien śmierci przyjaciela. Tilszer zamierza udowodnić swoją niewinność.
Książka wciągnęła mnie nawet bardziej niż poprzednia część, ale też historia opowiedziana tu różni się miejscem akcji i czasem w jakim się dzieje "Czerwona ziemia".
"Dzieci lwa" to w mojej ocenie bardzo dobrze napisana historia, pełna emocji, z interesującymi wątkami i ciekawymi postaciami. Za sprawą tej książki nabrałam ochoty na bliższe poznanie Gruzji. Czuć że autor zostawił w niej kawałek serca. Może uda mi się kiedyś odwiedzić ten kraj, zobaczyć miejsca opisane w książce. Polecam waszej uwadze ten tytuł.
Wiktor Tilszer zostaje oskarżony o udział w śmierci swojego przyjaciela. Wycieka nagranie sprzed lat i nie da się ukryć, że taki filmik może mieć olbrzymi wpływ na karierę i życie znanego dziennikarza. My wracamy do studenckich czasów i widzimy moment, w którym spotkali się pierwszy raz ✋ relacje międzyludzkie, niespełniona miłośċ, trudne wybory i decyzje…
Duży udział w całej książce ma też tło historyczne - 1992 rok, oraz wojna w Gruzji. Autor wyraźnie zawarł te motywy i stanowią one znaczną część całej historii. Warto poznać tą powieść!
Z początku lekka, bardzo zabawna historia dwójki przyjaciół, którzy razem wkraczają w dorosłość. Niedługo po studiach jadą do Gruzji jako korespondenci wojenni. Świetna historia o przyjaźni, trochę o miłości, i wojnie. Mam wrażenie, że z każdym rozdziałem robi się poważniej i smutniej. Bardzo fajna.
Dzieci lwa to określenie z wiersza nazywającego tak wszystkich dumnych i silnych Gruzinów. W drugiej części Tilszer musi wrócić do swojej przeszłości gruzińskiej, gdzie zginął jego przyjaciel i fotograf Max podczas wojny gruzińsko-abchaskiej. Musi dowieść, że przeszłość wyglądała zupełnie inaczej niż wszyscy sądzą.
4.5⭐️ ooo jeny! Bardzo mi się to podobało. Bardziej niż ,,Czerwona ziemia”. Mimo tak wielu informacji z dziedzin którymi nie interesuje się na codzień, przez tą książkę się płynęło. Świetne dialogi, cała relacja dwóch kluczowych bohaterów była bardzo wiarygodna i szczera. Ich emocje super opisane. Zakończenie nie było ,,wow” ale i tak mnie usatysfakcjonowało. Polecanko
Jestem po audiobooku. Nie jest to moja ulubiona forma niestety. Książka jest kontynuacją bohatera z Czerwonej Ziemi. Opowieść jest powiązana z wydarzeniami w Gruzji i Abchazji oraz w Polsce. Książkę by się lepiej słuchało i może czytało gdyby było mniej przeskoków w czasie.
Marcin Meller jest reportażystą i świetnie czuję się w tej formie, dlatego „Dzieci Lwa” czyta się jak serię reportaży. Świetny i smutny kawał historii Gruzji, zwyczajów i ludzkich losów okiem „zwyczajnego człowieka”.
Świetnie sie to czyta, Marcin Meller ma naprawde niezłe pióro. Z dwóch ostatnich jego książek "Czerwona ziemia" była (jak dla mnie, bo to oczywiście kwestia gustu) jednak trochę lepsza. Tutaj rozwiązanie historii wydało mi się zbyt banalne, jak na tak świetnie zbudowaną opowieść, co nie zmienia faktu, że czytając wydaje ci się jakbyś był w Tbilisi w "najgorętszym" okresie.