Każdy chciałby wiedzieć, gdzie najlepiej się umiera. Wszyscy, świadomie lub nie, szukamy tego miejsca. Im bliżej końca, tym nasze poszukiwania stają się bardziej rozpaczliwe i gorączkowe. Nie inaczej jest z bohaterami niniejszego zbioru, którzy szukają, świadomie lub nie, miejsca, gdzie najlepiej byłoby spojrzeć za zasłonę rzeczywistości. Straszna prawda wije się i roi tuż pod powierzchnią codzienności. Wyziera spomiędzy popękanych płyt chodnikowych i opuszczonych kamienic sudeckiego pogórza. Czy odważycie się zajrzeć pod spód? Czy jesteście gotowi, aby dowiedzieć się, gdzie najlepiej się umiera?
Strachy tkwią głęboko - nienazwane, pochowane w zakamarkach, poupychane po kątach. Ale czekają na Ciebie. Czekają, aby móc wychynąć, ukazać Ci się wreszcie, w blasku światła i jutrzni poranka. A gdy w końcu Cię złapią, to…
****
Pomiędzy czarnymi zagłębieniami Gór Sowich, a dzikim krajobrazem Sudetów, toczą się niespieszne opowieści z pogranicza jawy oraz snu. Osadzone na kanwie szaroburej rzeczywistości, pośród koszmarnych majaków i dziwnych wizji, układają się one w mozaikę na tyle przerażającą, co i niepokojącą. Widziadła te, choć żywe i sugestywne, ocierają się jednocześnie o poczucie absolutnego surrealizmu – surrealizmu owianego nimbem grozy.
Zaczyna się zawsze tak samo: niepozornie. Ot, przytłaczająca codzienność, zupełnie nijaka i banalna. Bohater silnie uwikłany w jej szpony, dzielnie stawia czoła. Pruje przed siebie, pokonuje błahe przeciwności, nieugięty jest w tych swoich wewnętrznych i zewnętrznych zmaganiach. Zyskuje za to charakter, staje się jakiś; indywidualny, odrębny. Układa mu się - temu bohaterowi - też jakoś. Aż pewnego dnia, pewnego razu, coś niewyraźnie majaczy mu w rogu kadru. Początkowo zdaje się, że to jedynie przewidzenie, mrugnięcie okiem i nie ma – zniknęło. Ale serce zamarło, umysł zaczął projektować. Potem nastaje spokój, długo, długo nic, aż wreszcie jest. Pojawia się lęk nagły, niewyjaśniony, podskórny.
Oblepiający.
**** W swoich historiach – krótkich, intensywnych, wręcz namacalnych – Jakub Bielawski skupia się na próbie ukazania rzeczywistości, która wymyka się logicznemu pojmowaniu. Ten bogaty przekrój, przedstawia swego rodzaju złożoność. Autor nie podejmuje się próby zdefiniowania strachu samego w sobie; przeciwnie. Jeszcze bardziej rozciąga granice tego, czego nazwać i wyjaśnić nie można lub się nie da, a każdy z utworów - choć na swój sposób podobny – ostatecznie oscyluje wokół odrębnych zagadnień, dotyka także nieco innych strun. Groza, jaką Bielawski w ów fragmenty wlewa, żadnej konkretnej postaci nie przybiera; opiera się raczej na zbliżonych aspektach. Stanowi za to doskonałe studium wobec rozpatrywania tożsamych doświadczeń, uczuć i emocji. Marazm szaropolskiej zwyczajności, melancholia ludzi zatopionych głęboko w przeszłości, relikty minionych czasów nieustannie przewijające się w tych samych miejscach, ta sama nostalgia, ten sam ból, te same raz po raz rozdrapywane rany - to nas łączy, to nas jednoczy; jednoczy nas również strach wyzierający spoza iluzorycznej kurtyny letargu oraz zobojętnienia.
Bielawski doskonale uchwyca tę przełomową chwilę, w którą zaczyna wkradać się pierwsza oznaka szaleństwa; zapowiedź pożogi i chaosu - punkt zwrotny, decydujący o być albo nie być, moment popadania w nakręcającą się spiralę obłędu, oderwania od rzeczywistości. Etap, kiedy zmęczony umysł zaczyna dopuszczać możliwość istnienia absolutnie niepojętej siły; siły złej, pradawnej, stojącej u zarania dziejów i podstaw świata; zaczerpniętej prosto z natury, do dziś zaś nieodgadnionej i nieokiełznanej. Mistrzowsko opisuje następujące po sobie zależności, w sposób niezwykle błyskotliwy odwołuje się do ludzkiej jaźni – dotyka właściwie jej głębi. Kameralna narracja osnuta wokół wewnętrznych refleksji, stanowi więc tutaj dodatkową wartość. Nieprzeciętny zmysł obserwacyjny, sposób postrzegania, wrażliwość, wszystko to, w połączeniu z elementami weird fiction składa się na dzieło wybijające się na tle gatunku. Spectrum doznań jest niesamowite.
Bardzo ciężko ocenić te książkę. Były opowiadania wciągające, były opowiadania nudzące. Jednak sposób pisania tej książki był taki, że bardzo mi się dłużyła i na jedno posiedzenie więcej niż dwóch nie byłam w stanie przeczytać.