Po nagłej i tragicznej śmierci matki życie siedemnastoletniej Lexy wywraca się do góry nogami. W jednej chwili jest zmuszona porzucić wszystko, co znała, i stać się częścią rodziny, której nazwisko budzi w Bostonie zarówno fascynację, jak i strach. Harringtonowie są gotowi zrobić naprawdę wiele, aby żaden z sekretów, jakie skrywają, nigdy nie wyszedł na jaw.
Od momentu, w którym dziewczyna po raz pierwszy przekroczy próg otoczonej murem bajecznie mrocznej rezydencji, nic nie będzie już takie samo jak dawniej. Przerażenie i strach okażą się mieć równie gorzki co słodki… i grzeszny smak.
Wystarczy zaledwie kilka nocy spędzonych w tym zimnym, brutalnym świecie, aby Lexa zrozumiała, że Michael Harrington, wbrew temu, w co pragnęła wierzyć, nigdy nie chciał jej ocalić.
Był jej zgubą.
Najbardziej niemoralnym pragnieniem.
I najczarniejszym ze wszystkich koszmarów, jakie miała przeżyć.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
Julia Brylewska to polska autorka powieści romantycznych i obyczajowych dla dorosłych z elementami erotyki. Znana jest przede wszystkim ze swojego cyklu „Inferno”. W lutym 2022 roku ukazać się ma pierwszy tom jej kolejnej serii, dylogii „Gods of Law”, zatytułowany „Angry God”. Będzie to romans prawniczy z elementami hate-love i przyprawiony sporą dawką humoru.
może to być zaskakująca opinia, ale spodziewałam się, że będzie gorzej, mroczniej, bardziej brutalnie i bardziej niszczące głowę. według mnie michael był o wiele mocniejszy niż to. większość książki żałoba lexy, albo gdzieś wychodziła albo siedziała w domu i czytała książki, michael ciągle był w vanity, tak naprawdę oni razem nie mieli tak dużo scen. oczywiście, michael był ukazany na strasznego manipulatora i potwora, ale to wszystko było dosyć łagodne. wszystko było optoczone tymi patetycznymi opisami, ale działo się naprawdę niewiele. było bardzo dużo postaci, typu perspektywy psychologa, pani z opieki społecznej itp i to sprawiło, że to się tak rozciągnęło. według mnie nie było tak strasznie jak wszyscy mówili
nieważne co napisze julia brylewska, zawsze wszystko przeczytam. czy to historie o tajemniczym złodzieju czy psychopatycznym antybohaterze. pamiętam te emocje gdy czytałam 'michael'a' i zastanawiałam się skąd w michaelu było tyle mroku i zepsucia. teraz już wszystko jasne. to nie jest książka na jeden dzień, bo w moim przypadku musiałam kilka razy ją odkładać i robić przerwy. co nie znaczy że była tego warta. to właśnie uwielbiam w książkach julki: że mają ukryty przekaz i poruszają tak ważne kwestie. muszę się teraz oddalić i odsapnąć bo to jest dużo do przetrawienia 💔
vanity wyrwało mi serce oraz duszę, dusiłam się łzami (dosłownie) przez ostatnie kilkadziesiąt stron😭 tyle mam do wyznania, ta książka wyciągnęła ze mnie każdą emocję, a pod koniec brakowało mi nawet łez i oddechu…
ale pomimo wszystko kocham tę historię całym sercem, a szczególnie mocno kocham erica i moją małą uroczą lexę całym sercem. wy również ich pokochacie, naprawdę w to wierzę❤️🩹
jestem niesamowicie wdzięczna, że mogę być jakąś małą częścią tej historii, która wyryła ślad w moim sercu🫀
waham się nad oceną tej książki ale narazie zostawię 4 ⭐️ historia Lexy mnie złamała ale cieszę się, że miałam możliwość poznania jej historii jej oczami 🥺💔 jednak po przemyśleniu daje 3,5 ⭐️
to chyba pierwsza ksiazka Brylewskiej ktora niezbyt mi sie podobala. W przeciwienstwie do Michaela, ktory poruszyl mnie strasznie - tutaj nie czulam nic.
samą mnie boli to że daje książce brylewskiej 2 gwiazdki bo dla mnie zawsze była jedną z lepszych i przeczytałam jej już tyle książek że nie sądziłam żebym jeszcze miala szanse sie zawieść ale no vanity mnie zawiodło, spodziewałam się czegoś innego, mocniejszego (chociaż nie chce być ignorantką, vanity i tak należy do mocnych książek) strasznie mnie to zanudziło, zastanawiałam się kilka razy czy po prostu tego nie przerwać ale wytrwałam do konca. nie wzbudziło to we mnie żadnych emocji w przeciwienstwie do michaela, żadnych zaskoczeń, jedynie wątek żałoby był w porządku no i oczywiscie styl pisania julki bo go wciaz kocham i wielbie ale tutaj coś poszło dla mnie nie tak
brylewska dowiozła!!!! aż sama jestem zdziwiona, ponieważ odbiłam się od jej ostatnich książek. vanity jest naprawdę dobrym prequelem, chociaż na początku brakowało mi trochę akcji, później się ona pojawiła. jedynym zarzutem jaki mam jest sama postać michaela, która w poprzedniej książce wydawała mi się bardziej przerażająca i psychopatyczna niż w vanity.
gdyby julia rozwinęła te książki jeszcze bardziej jako thrillery czytałby się to lepiej, mogło być jeszcze bardziej mrocznie, niepokojąco.
Na kolejne książki Julki zawsze czekam z niecierpliwością. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, a gdy tylko dowiedziałam się, że jej kolejna premiera będzie prequellem Michaela, wręcz nie mogłam powstrzymać się przed jak najszybszym zakupem.
Po całej otoczce, jaką wytworzyły patronki i autorka wokół Vanity, oraz po historii Kylie, którą odświeżyłam sobie jeszcze chwilę przed sięgnięciem po jej prequell, spodziewałam się czegoś naprawdę mocnego. I cóż... dostałam to, jednak nie w takim stopniu, o jakim myślałam. Pisząc tę recezję muszę wracać myślami do Michaela, który wielokrotnie zaskoczył mnie tym, jak wiele razy we mnie uderzył. Była to ciężka historia, pełna bólu i niesprawiedliwości. I żeby było jasne, dalej uważam, że Vanity również należy do książek, po które zdecydowanie nie powinien sięgnąć każdy. Masa ostrzeżeń ma swoje uzasadnienie w środku tej pozycji.
Mimo tego po prostu nie dostałam tutaj tego, czego oczekiwałam. Sięgnęłam po nią z myślą, że będzie o wiele mocniejsza, brutalniejsza i wprost roztrzaska moje serce na kawałki. Tego oczekiwałam po całym rozgłosie, jaki uzyskał ten tytuł.
Przyznam, że na początku obawiałam się tak dużej liczby wątków tu zawartych. Obawiałam się tego, czy na pewno można tak dobrze przedstawić każdy z nich na niecałych pięciuset stronach. Tu jednak muszę przyznać, że autorka poradziła sobie naprawdę dobrze. Żałoba Lexy oraz wszystkie uczucia, jakie ją wypełniały i zmieniały się z kolejnymi dniami w rezydencji wręcz wylewały się ze stron.
Styl pisania Julki jest mi już dobrze znany, w końcu mam za sobą wszystkie jej tytuły, które póki co zostały wydane. Tutaj również mi się podobał, jednak momentami nużyły mnie zbyt rozwlekane opisy. Były potrzebne, oczywiście. Jednak stojąc koło wielu pobocznych perspektyw sprawiały, że całość zaczęła mi się dłużyć.
Brakowało mi tu więcej interakcji i lepszego ukazania relacji pomiędzy Michaelem a Lexą. Miałam wrażenie, że w "Michaelu" było to zrobione lepiej. Tam łatwiej było mi poczuć syndrom sztokholmski i zrozumieć niezdrową relację między bohaterami. Nie uważam, że ta w "Vanity" nie była równie okrutna, po prostu mniej ją odczułam. Podchodząc do jej czytania znałam już mężczyznę, jako potwora, który został przedstawiony w "Michaelu", więc tutaj po prostu przyjęłam taką narrację. Zabrakło tu jednak więcej czynów, które jeszcze lepiej by to udowodniły.
W tym miejscu muszę nadmienić, że wcale nie uważam aby w "Vanity" był kimś lepszym. Nadal był okrutnym manipulatorem, ale nie było tu tak wiele sytuacji, które pokazywałyby jego drugie, gorsze oblicze tak jak to było w historii Kylie. Zważając na tak tragiczny koniec tej książki jedynie się w tym utwierdziłam. Decyzja Lexy nie przyniosła mi tyle emocji. Większość historii, jak już wspominałam, trochę mi się dłużyła. Z kolei jej zakończenie było szybkie. Dopiero to pokazało, jak tak naprawdę te wszystkie dni wpłynęły na Lexę.
Nie jest to na pewno moja ulubiona książka autorstwa Julki, a wręcz podejrzewam, że znalazłaby się na samym dole listy. Nie odradzam jej wam, ale w tym miejscu przypomnę jeszcze, że naprawdę ważne jest zapoznanie się z ostrzeżeniami zanim zdecydujecie się po nią sięgnąć.
Czytając "Michaela" czułam niepokój, tutaj z kolei — nie czułam nic. Ta książka nie wywołała we mnie żadnych emocji, a pierwsze 300 stron było praktycznie o niczym. Do tego zauważyłam, że Julka zaczęła stosować określenia podobne do tych, które stosują inne polskie autorki (why?). Ja wiem, że wulgarne słownictwo jest w modzie, ale Julka tak wcześniej nie pisała. Dawała ich zamienniki i naprawdę starała się, aby było to napisane na jej sposób. Przepraszam za moje narzekanie 😭! Niemniej jednak: przeżyłam delikatny zawód... a przypominanie co chwilę o tym, że "było za późno", "on był potworem" itd. było nużące. Ja wiem, że Julka chciała podkreślić to, że Michael jest złolem, ale wiecie co? Zrozumiałam za pierwszym razem i nie potrzebuję przypomnienia średnio co trzy strony...
Hm… chyba spodziewałam się czegoś innego. Myślałam, że będzie bardziej brutalne? Mroczniejsze? Bardziej niszczące moją głowę? Nie zrozumcie mnie źle, to nadal bardzo trudna lektura, z wieloma drastycznymi scenami. Po prostu po przeczytaniu ,,Michael’a’’ myślałam, że poprzeczka będzie dużo bardziej podniesiona. W gruncie rzeczy większość fabuły to obraz żałoby Lexy, a Michael ciągle przesiadywał w Vanity. Michael nadal był kreowany na potwora, lecz odnoszę wrażenie, że to wszystko było dużo bardziej łagodniejsze.
Mimo wszystko, to była naprawdę bardzo dobra książka. Teraz trochę żałuję, że zwlekłam z jej przeczytaniem bo wcale nie okazała się być tak mocna jak ,,Michael’’. Co nie zmienia faktu, że jest to ciężka i trudna lektura. Podobała mi się, aczkolwiek zabrakło mi tego ,,czegoś’’ co miał w sobie ,,Michael’’.
To. było. mocne. Vanity z pewnością miało gorsze zakończenie niż Michael, jednak uważam, że co do tych drastycznych scen „Michael” wygrywa. Wydaję mi się, że Julka postawiła w tej książce na wątek żałoby po stracie najbliższej osoby (który przeważał w większej połowie książki), a relacja Lexy i Michaela to był z początku dodatek. Autorka ukazała nam jak łatwo można manipulować takimi osobami które zmagają się ze stratą i próbą pogodzenia się z nią. Końcówka mnie zmiażdżyła, ON do końca uważał, że to jej wina. W jego postaci nie ma grama ludzkich emocji, co widzimy czytając jego interakcję z ludźmi. Lexa była jego. Do końca. Nie pozwolił jej uciec. A ona za bardzo się bała aby to zrobić…
Ta książka była jeszcze cięższa od „Michaela”, bo tam człowiek liczył na to, że Kylie uda się wydostać z sideł potwora, a w tej historii zakończenie było już znane. I bolało jeszcze bardziej, szczególnie, że Michael na początku sprawiał wrażenie troche mrocznego, ale dobrego człowieka pragnącego „szczęścia” dla Lexy. Niestety prawda okazała się o wiele mroczniejsza i brutalniejsza niż każdy mógł pomyśleć, może faktycznie gdyby jej terapeutka wcześniej zobaczyła napis w książce uniknęła by tej tragedii? Nie wiem, odpowiedzi na to pytanie pewnie nigdy nie poznam, pozostanie to tylko moim luźnym gdybaniem a co jeśli?
This entire review has been hidden because of spoilers.
Po raz kolejny Julka nie zawodzi, książka która po przeczytaniu daje dużo do pomyślenia, która zmienia światopogląd i która naprawdę jest warta przeczytania. Uderzyła we mnie jeszcze mocniej niż Michael i napewno nie będę mógł o niej jeszcze na długo zapomnieć. Przeczytajcie TW przed sięgnięciem po tą pozycję, bo nie jest to lekka pozycja 🥀
cóż na wstępie dodam że to będzie tylko i wyłącznie moja opinia i jeżeli ktoś się z nią nie zgadza i ma odmienne zdanie ma w zupełności do tego prawo:)
Czytając Michaela a konkretnie wspomnienia o Lexie byłam zaintrygowana jej historią i gdy dowiedziałam się że doczekamy się prequela o jej historii w pewnym sensie nie mogłam się doczekać, niestety po przeczytaniu tej książki odczuwam zawiedzenie o którym rozpisze się za chwilę . Moim zdaniem książka była najzwyczajniej nudna i nie wymagała ona takiej ilości stron , tak jak w poprzednich książkach zniosłam trzecią perspektywę tak w tej książce była ona momentami uciążliwa . Czytając tą książkę nie mogłam wczuć się i poczuć tego co przeżywała Lexa i nie mogłam poczuć klimatu tej książki w przeciwieństwie do Michaela . Jeżeli chodzi o postać samego Michaela uważam iż został on lepiej wykreowany w książce pt. ,, Michael " niż w Vanity , natomiast jeżeli chodzi o Lexe mam bardzo podobne odczucia. W książce moim zdaniem nic się nie działo przez co momentami byłam najzwyczajniej znużona . Sądziłam że czytając tą książkę odczuje tą siłę postaci Michaela i to jak złym człowiekiem on był - i nie , prostując moją wypowiedź nie twierdzę że jest on dobrą osobą i jego czyny były w porządku co do niektórych osób i nie usprawiedliwiam żadnego z jego czynu . Po prostu czytając ,, Michaela " odczuwałam jakiekolwiek emocje a w ,, Vanity " nie czułam kompletnie nic . Opisy według mnie były zbyt długie i liczyłam na większą ilość dialogów :( . Co do sceny w której Lexa decyduje się podjąć ostatnią samodzielną decyzję którą jest SPOJLER samobójstwo liczyłam na bardziej szczegółowy opis , liczyłam iż będę mogła odczuć to co Lexa czuła w tamtym momencie. W porównaniu do poprzednich książek Julki ta była najbardziej nudna ze wszystkich pozycji które mam na swojej półce , a uważam iż ta książka mogła mieć większy potencjał i naprawdę można by było dobrze poprowadzić tą książkę . W podsumowaniu książka była nudna , bohaterowie zostali kiepsko wykreowani - lecz nie na tyle co Aurora i Nicholas , Lea i Raise w książkach ,, Hellish Heat " & ,, I wanna Fall " . Liczyłam po prostu na coś lepszego zważając na to ile czasu musiałam czekać na premierę tej książki . Uważam iż ,, Michael " jest mocniejszą pozycją pod względem opisów i znacznie lepiej czytało mi się tamtą książkę niż tą . Odczuwam zawód i sięgając po następną książkę od Julki po prostu zastanowię się nad jej kupnem gdyż mam wrażenie że w tej książce pióro Julki znacznie się zmieniło . Jeżeli chodzi o samo wydanie książki jest ono piękne i Julia naprawdę się postarała lecz poza wyglądem w mojej opinii nie ma nic więcej . Nie powiem że traktuje tą książkę jako zmarnowany czas , gdyż tak jak wspomniałam wyczekiwałam premiery tej książki . Prędzej zdecyduję się na stwierdzenie że został zmarnowany potencjał tej książki . Czytając ,, Michaela " mogłam jakkolwiek wczuć się w postać Kylie i czułam to że nią jestem i przechodzę to co ona , natomiast w postać Lexy nie mogłam się jakkolwiek wczuć choć próbowałam , i tak jak wspomniałam sam Michael został dla mnie lepiej wykreowany w książce ,, Michael " niż w Vanity .
This entire review has been hidden because of spoilers.
Sięgając po tą powieść miałam świadomość, że skończy ze mną, tak samo jak zrobiła to książka „Michael”. Czułam jednak potrzebę, aby sobie o tym przypomnieć. Julia w tej jednotomowce zawarła tyle istotnych spraw, o których się nie mówi na codzień. Poruszyła trudne tematy, lecz bardzo efektywnie. Zły człowiek nie zawsze wygląda na tego niedobrego, czasami może mieć złudnie piękną maskę. Uważam, że każdy powinien tą powieść choć raz w życiu przeczytać, aby być świadomym.
spodziewałam się czegoś innego i lepszego. i tak książka była bardzo dobra, bo to w końcu pióro julki brylewskiej, ale michael uderzył we mnie mocniej…
Książki Julki Brylewskiej na zawsze pozostają w moim sercu, lecz „vanity” pokazuje coś szczególnie brutalnego. Ta książka ukazuje, jak bardzo ludzie są zniszczenie do cna i jak wiele potrafią przybierać masek i kryć pod nimi swoje prawdziwe oblicza. Historia Lexy zdecydowanie nie jest kolorowa. Mierzyła się ona z mocnymi problemami i nie umiała sobie poradzić sama, ponieważ kontrolę nad jej życiem sprawował potwór.
Moje serce dosłownie jest połamane na małe kawałeczki. Pamiętajcie, że życie nigdy nie będzie łatwe i usłane różami - wiele z nas błądzi i popełnia błędy, ale najważniejsze jest to, aby nigdy się nie poddawać i walczyć.
„Vanity” to jedna z tych książek która, mimo że jest pełna bólu i smutku, ma mój kawałek serca. Czytałam tę książkę z szeroko otwartą buzią, łzami i ściśniętym sercem. Każda strona jest tutaj ważna. Każde słowo, czy kropka. Ta książka ma ogromne znaczenie i ogromny morał.
Lexa to bohaterka, która przeszła wiele w życiu. Siedemnastolatka straciła ojca, którego bardzo kochała. A kiedy jej matka - jedyna bliska osoba - oświadcza jej, że kogoś poznała, dziewczyna nie jest w stanie tego pojąć. Boi się, że zostanie sama. Nie jest też w stanie pojąć, że jej mama pokochała kogoś innego niż jej tatę. Jest to jedna z tych bohaterek, które od pierwszych stron pokochałam. Lexa to moje małe serduszko. Jula świetnie ją napisała. Naprawdę świetnie. Opisała ją perfekcyjnie z detalami tak wyraźnymi, że czułam się, jakbym znała dziewczynę od lat. I to mi podwójnie złamało mi serce.
I wtedy wszystko przenosi się do Vanity - klubu Harringtonów, przy czym nowego wybranka jej mamy. To, jak Julia przedstawiła nam ten świat, opisała najważniejsze w tej książki wydarzenia i sytuację, przedstawiając ich problematykę i powagę, jest nie do opisania. Rozdziału czytałam z szeroko otwartą buzią i łzami w oczach.
Spotkanie Lexy i Michaela było tym, czego się obawiałam, ale doskonale wiedziałam że się wydarzy. Niby wiedziałam, że to się wydarzy, ale się tego bałam. Cała sytuacja trzymała nas w napięciu, wzrastając i lekko opadając, ale nie zanikającym. Michael mimo, że bardzo piękny, to tak samo zepsuty. Tak samo jak reszta o tym nazwisku. Czytając o jego problemach i tym, jak to wszystko się zaczęło, było uczuciem nie do opisania. Co siedzi w głowie takiego człowieka? Co nim kieruje? Ten człowiek to zagadka. Mroczna zagadka. Michael to jeden z tych bohaterów książkowych, który nie podoba nam się w znany nam sposób, jeśli chodzi o głównych bohaterów. I pamiętajcie o tym, czytając tą książkę proszę. Każdy wątek jest ważny. Tutaj nie ma niezakończonej sprawy ani ślepych uliczek. Jula świetnie potrafi zbudować napięcie, a kiedy jest naprawdę wysoko, puszcza i zrzuca nam bombę. To, jak świetnie opisuje emocje jest… nie wiem co mam napisać. Nie jestem w stanie tego opisać co czułam czytając emocje. Przeskakiwałam ze słowa na słowo, nie mogąc się oderwać od kartki. Wiadomo, były momenty, kiedy musiałam odłożyć książkę i ochłonąć, bo jest to naprawdę trudne czasami do pojęcia. Jednak cały czas czułam pragnienie czytania dalej mimo łez i bólu serca.
Jula wiele nam tłumaczy i w piękny sposób pokazuje, że nie wolno bać się prosić o pomoc. Lexa się bała. I to bardzo. Czytając listy do jej mamy rwało mi się serce, a łzy leciały strumieniami. Rzadko kiedy płaczę na książkach, i tutaj mogę powiedzieć, że łzy miałam przed trzy czwarte czytania. Książka jest napisana REWELACYJNIE! Po prostu rewelacja! Jula włożyła w nią kawał dobrej roboty. Kocham pióro tej kobiety, i jeszcze nigdy się na nim nie zawiodłam. A tutaj byłam napisanie zdumiona tym, jak napisana jest „Vanity”.
Ale pamiętajcie: książka jest dla osób POWYŻEJ 18 roku życia. A jeśli nie czujesz się na nią gotowy, nie zmuszaj się. Jest to książka, którą omawia bardzo wrażliwe i bolesne tematy, które nie są dla wszystkich. Pamiętaj, aby ZAWSZE zapoznać się z Triggerami i ostrzeżeniem, które jest podane na początku książki. Nie omijaj tego i znajdź tą minutę na przeczytanie i zapoznanie się z tym, z czegoś składa się książka.
Jeśli jesteście pewni, że przeczytacie historię Lexy, to gorąco ją wam polecam. Pokazuje nam naprawdę wiele i wiele uświadamia. Nie jest to też historia, o której łatwo zapomnicie.
4,5/5 "Wbrew temu w co ksiadz wierzy, ludzie rodzą się źli. A niekiedy jeszcze gorsi" Czy diabeł pozostałby aniołem, gdyby nie zwiodła go własna próżność? Co kryje się w umyśle człowieka dla którego największą rozkoszą jest cierpienie widoczne w oczach bezbronnego stworzenia, które tak łatwo jak uległo ciemności, tak łatwo dało się jej zwieść? Czy istnieje obraz piękniejszy od potwora, niemogącego ulec własnej namiętności I miejsc, gdzie ludzie niczym enigmatyczne postacie z obrazów Beksińskiego pozostają cieniami bez twarzy? Każdy siniak z czasem znika, ale powoduje kruszenie się muru wspomnień, cegła po cegle uświadamiając jak bardzo człowiek jest naiwny wierząc w czyjeś dobro. Jak pisał Bułhakov: na co zdałoby się dobro, gdyby cienie przestały istnieć? Michael niczym skorpion z opowieści Rosalynn pozostawił Lexę oraz samego siebie z tym, czego oboje najbardziej się obawiali- samotnością. Jego uczucia to zdecydowanie nie miłość, przyjaźń ani przywiązanie, ale obsesyjna i sadystyczna tęsknota za okazem, który trzyma się w gablocie za szkłem, zapominając, że jest delikatniejszy od porcelany. Historia Narcyza, który uległ słabości i zmarł potępiony przez własne piękno, jest więc nie tyle kłamstwem ile symbolem żałoby nad własnymi mrocznymi pragnieniami. największymi potworami pozostają jednak te, dla których rozkosz jest udręką, chronią przed złem, którego są ucieleśnieniem. Potrafią błagać, aby następnie delektować się ludzkim grzechem jak wyborną kolacją. Zakończenie książki rozdarło mnie wewnętrznie do tego stopnia, że nie mogłam zebrać myśli, a jedynie chłonęłam ból, który przynosiły kolejne słowa. Sam bohater na moje rozterki zapewne odpowiedziałby: Boli? Czyż to nie rozkoszne? Otóż nie, historia której zwieńczenie znane jest właściwie od początku nie jest rozkoszna, ale porusza do głębi, ponieważ w trakcie lektury zaczynamy rozumieć że potwory nie znikają pod zamkniętymi powiekami. Bo czy nie jest tak, że Ci którzy przysięgali nas chronić sprawiają , że usychamy jak pomarańczowe róże- w ciszy, zachowując piękno zewnętrzne, mimo że w środku od dawna byliśmy martwi? P.S. wciąż jestem pod wrażeniem jak świetnie został wykreowany charakter Michaela. Naprawdę zaczęłam wierzyć, że są tacy, którzy bezinteresownie szerzą zło.
“Przepraszam, że oddałam serce diabłu, cicho prosząc, aby uczynił z nim, co tylko zapragnie.”
[ współpraca reklamowa: @wydawnictwoniezwykle ]
Najgorsze, co może przytrafić się książce, to zbyt wysokie oczekiwania – i właśnie to spotkało mnie w przypadku “Vanity”. Być może sama się na to naraziłam, licząc na coś, co absolutnie mnie porwie, a może po prostu nie był to odpowiedni moment na tę lekturę. Tak czy inaczej, moje odczucia wobec tej książki okazały się bardziej złożone niż relacja między Lexą a Michaelem.
Zacznijmy od tego, że “Vanity” to zdecydowanie książka nie dla każdego. Intensywna, pełna mrocznych emocji, brutalnych scen i trudnych tematów, ostrzeżenie jest tu w pełni zasadne. Ale muszę przyznać, że jak na całą tę otoczkę, dla mnie było to... za mało. Promocja obiecywała coś, co wgniecie mnie w fotel, ale, cóż, nie do końca tak było. Nie zrozumcie mnie źle, potrafiłam się wciągnąć, były momenty, które trzymały mnie w napięciu, ale w ogólnym rozrachunku czegoś mi brakowało.
Największym rozczarowaniem okazał się sposób przedstawienia relacji między Michaelem a Lexą. Ich interakcje momentami wydawały się zbyt powierzchowne, przez co trudno było mi w pełni zrozumieć emocjonalne mechanizmy tej toksycznej więzi. Zabrakło mi głębszego wglądu w psychologię bohaterów, szczególnie Lexy, której decyzje i reakcje wydawały się czasem zbyt mało uzasadnione. Miałam wrażenie, że wiele ważnych aspektów zostało jedynie muśniętych, zamiast zostać solidnie nakreślonych.
Tempo narracji w tej historii budziło mieszane odczucia. Momentami miałam wrażenie, że akcja niepotrzebnie się dłuży, skupiając się na mniej istotnych detalach, podczas gdy ważniejsze wątki zostały opisane zbyt skrótowo. Zakończenie, choć niewątpliwie bolesne i mocne w swoim wydźwięku, nie poruszyło mnie tak, jak mogłoby, gdyby wcześniej lepiej zbudowano emocjonalne napięcie. Dopiero ostatnie strony naprawdę pokazały, jak głęboko wydarzenia wpłynęły na Lexę.
Mimo wszystko wciąż bardzo lubię styl, w jakim Julia Brylewska pisze swoje książki. Serio, choć Vanity mnie trochę zawiodło, to absolutnie nie sprawiło, że przestałam cenić jej twórczość. Nie mam dość jej książek, wręcz przeciwnie, już nie mogę się doczekać kolejnych, żeby trochę zmazać to wrażenie niedosytu.
Czy warto przeczytać “Vanity”? To już zależy od tego, czego szukacie. Jeśli lubicie cięższe, mroczne klimaty i nie boicie się trudnych tematów, to może być coś dla was. Ale nie nastawiajcie się na łatwą lekturę – ta książka może przytłoczyć i mocno poruszyć.