Pierwszy reportaż o Polakach chorych na otyłość skrajnie olbrzymią
Teresa leży na szpitalnym SOR-ze od trzech dni. Cały czas na wózku transportowym, a dokładnie przywiązana do niego pasami. Szpital ma tylko łóżka o nośności do 120 kg, a kobieta waży o wiele więcej. Teresa jest cały czas naga, okryta jedynie cienkim, kusym prześcieradłem. W jej plecy wbija się deska ratownicza, którą ekipa karetki zapomniała usunąć. Teresa ma wielu gości – przychodzą lekarze, pielęgniarki, salowe, inni pacjenci oraz ich goście. Żeby sobie na Teresę popatrzeć. Żeby się z Teresy pośmiać. Żeby pstryknąć fotkę „wielorybowi”.
„Wieloryby”, „hipopotamy”, „słonie” – tak głośno nazywają ich ludzie. Osoby ważące 200, 300 i więcej kilogramów to najbardziej tajemnicza grupa społeczna. Nie wiadomo, ilu ich jest w Polsce. Pewne jest tylko to, że będzie ich coraz więcej. Jak żyją, nie opuszczając przez lata domu? Kim są ich opiekunowie? Dlaczego otyłość to choroba apolityczna i ekumeniczna? Co dzieje się w organizmach osób z otyłością skrajną? Ile jedzenia potrzebują, aby nie czuć głodu? A także ilu polskich żołnierzy trzeba by odchudzić i co muszą robić firmy pogrzebowe, aby godnie pochować zmarłych z otyłością skrajną?
Poruszający, napisany z wnikliwością i empatią reportaż „My, skrajnie otyli” to pierwsza na polskim rynku wydawniczym książka, w której Polacy chorzy na otyłość skrajnie olbrzymią opowiadają o swoim życiu, a specjaliści próbują dociec, jak to się dzieje, że u niektórych z nas otyłość rozwija się do tak krańcowej postaci, że nas zabija.
To jest kolejna ważna książka przedstawiająca problem wielu milionów ludzi (w tym mój)- otyłości. Niby jest pisana z perspektywy osoby świadomej z czym chory się mierzy, ale czegoś mi w tej książce zabrakło, co nie zmienia faktu, że całość przeczytałam w mniej niż 24 godziny.
Osoby z otyłością 1 czy 2 stopnia, a czasem z lekką tylko nadwagą od lekarzy słyszą jedno uniwersalne lekarstwo na swoje dolegliwości "mniej jeść i więcej się ruszać". To nie do końca potrafi tak działać. Można jeść za mało, ćwiczyć zbyt intensywnie, aż ciało bronił się przed tymi nierozważnymi działaniami. W naszym kraju praktycznie nie ma profilaktyki, nie ma pomocy na etapie, kiedy jeszcze jest łatwo pomóc, choć zagrożenia dla zdrowia są już poważne. A otyli? Przecież sami sobie zgotowali ten los, prawda? To też sami sobie poradzą. A jak nie dadzą rady i doprowadzą się do "takiego stanu", to już często za późno żeby coś poradzić... No cóż, przecież wszyscy nam powtarzali magiczne "proszę coś z tym zrobić"...
Smutna rzecz, pokazuje jak to wygląda w tych najtrudniejszych przypadkach. Ale 3 gwiazdki, bo czuję ogromny niedosyt, brak tu twardych danych, np o tych tomografach czy rezonansach przystosowanych dla otyłych pacjentów, chciałabym wiedzieć jak to się rozkłada na województwa, gdzie się leczyć, jak wygląda techniczne przygotowanie do operacji i gdzie w jakich krokach się udać. Niby to jest podane w treści książki, ale warto, żeby było pod ręką zebrane w jednym miejscu na końcu książki. Wtedy łatwo komuś w potrzebie (czy samemu) sięgnąć po instrukcję i postawić pierwszy krok na drodze do zdrowienia.
"Świnia", "Krowa", "Wieloryb", "Maciora"… Te słowa są doskonale znane wielu – żeby nie powiedzieć, że wszystkim – osobom, które w codziennym życiu zmagają się z otyłością skrajnie olbrzymią. Ile ich jest? Tego nie wie nikt, bo nie są prowadzone żadne szczegółowe statystyki, czy badania. Ostrożnie szacuje się, że ponad 60% Polaków waży za dużo, a z otyłością mierzy się około 20% populacji naszego kraju. Co więcej, nie ma „jednej otyłości”. Mówimy bowiem o kilku jej stopniach, a w ostatnim czasie coraz częściej wspomina się o tym, aby dodać kolejny stopień. Zaprezentowane statystyki mogą być zresztą zaniżone, bo otyłości skrajnie olbrzymiej prawie wcale nie widać w przestrzeni publicznej. Osoby ważące 200, 300 bądź więcej kilogramów w większości przypadków są więźniami swoich domów i dowiadujemy się o nich wtedy, kiedy jest już za późno.
To właśnie o tej „ukrytej” grupie chorych opowiada książka Magdaleny Gajdy. Autorka – aktualnie z prawidłową wagą ciała, ale przez większą część życia zmagająca się z otyłością – to nie tylko dziennikarka i reportażystka, ale również społeczna rzeczniczka praw osób chorych na otyłość w Polsce oraz fundatorka i prezeska Fundacji Osób Chorych na Otyłość OD-WAGA. Innymi słowy, doskonale zaznajomiona z tematem i sytuacją osób z chorobą otyłości. No właśnie, chorobą. Bo wciąż dla wielu – również lekarzy – otyłość to zaniedbanie, defekt estetyczny, a nie ciężka, wyniszczająca i wielopłaszczyznowa choroba, która wymaga złożonej pomocy medycznej i wsparcia psychologicznego.
Magdalena Gajda w swojej książce prezentuje zapis rozmów i wywiadów, które przeprowadziła z osobami zaangażowanymi w pomoc osobom z otyłością, ale i z samymi chorymi. Z opowieści m.in. pracowników socjalnych, dietetyczki, czy chirurga bariatry możemy dowiedzieć się, jak bardzo rozbudowany i długotrwały może być proces leczenia osoby chorej na otyłość skrajną. W pewnym momencie jeden z rozmówców autorki zauważa nawet trafnie, że otyłość nie jest chorobą, z której można się „wyleczyć”. Nawet po utracie wagi bowiem chory wciąż musi pilnować zaleceń związanych ze zdrowym, racjonalnym żywieniem, pooperacyjnymi wytycznymi, ale też musi pozostawać w terapii, bo często przejadanie się jest mechanizmem obronnym organizmu, służącym odstresowaniu się, uszczęśliwieniu samego siebie, czy jest też nabytą, jedyną formą nagradzania się.
Bardzo przejmujące są opowieści samych chorych. Przede wszystkim Łukasza, który ze wszystkich miał chyba najwięcej w sobie optymizmu i nadziei (czy też „nadziejki”, jak sam mówił) na lepszą przyszłość i poprawę zdrowia, a niestety nie dożył swojej operacji. To właśnie jemu autorka dedykuje swoją książkę. Co jeszcze uderza? Dla mnie ciężkie było czytanie o tym, jak chorzy sami siebie dehumanizują. Jak mocno pogardzają samymi sobą. Wiele wspominają o bólu, jaki wyrządza im otoczenie, ale zdają się nie zauważać tego, ile krzywdy zadają sami sobie. Można momentami odnieść wrażenie, że nie szukają pomocy, bo uważają wręcz, że na tę pomoc nie zasługują, że na pewno jest na nią za późno. Często też boją się o nią prosić, bo – o czym wspomniałam na początku – wielu medyków nie traktuje ich z należytą uwagą, czy wręcz szacunkiem. Są w książce Magdaleny Gajdy opisy tego, co spotykało chorych w placówkach zdrowia. Choćby historia pani Teresy, która na kilka dni stała się pośmiewiskiem lokalnego szpitala, kiedy leżała prawie naga na szpitalnym korytarzu, gdzie mogli przyjść i „popodziwiać ją” wszyscy pracownicy szpitala, ale i inni pacjenci i ich goście.
Autorka z kolei o wszystkich chorych pisze z dużą empatią, zrozumieniem i stara się dawać im poczucie jak największego komfortu w relacji z nią. Zwraca choćby uwagę wstawka zaraz na początku, kiedy wspomina ona, że jedynym powodem, dla którego w książce pojawia się przymiotnik „otyły” – uznawany dziś za pejoratywny i stygmatyzujący – jest to, że tak mówią o sobie sami chorzy. Przywykli.
Świetny reportaż. Napisany z poszanowaniem do chorych, zwracający uwagę na kwestie zdrowotne, dostęp do leczenia, ale też zaplecze społeczne i komunikację o tej chorobie w strefie publicznej. Niestety, prawdopodobnie ci, którzy naprawdę powinni przeczytać ten tekst, aby zrozumieć złożoność choroby otyłości, pewnie nawet po niego nie sięgną, żyjąc dalej wygodnie w swojej bańce pełnej słownego okrucieństwa wobec chorujących. Nie bądźcie jak oni.
Dobrze, że trafiłam na tę książkę, bo uświadomiłam sobie jak mało wiem o otyłości. Nie tylko o jej leczeniu, ale ogólnie - o chorobie.
Książka ma formę bardzo dynamiczną - krótkie rozmowy z lekarzami, dietetykami, chorymi, które miały prawdopodobnie pokazać na ilu płaszczyznach występują problemy, i ile dziur mamy jeszcze do załatania w systemie i społeczeństwie. I to jak najbardziej się udało.
Jednak, tak jak autorka wspomina na ostatnich stronach, czuję niedosyt. Zabrakło mi teorii samej w sobie, wstępu do każdej rozmowy, czy po prostu wyjaśnienia różnych pojęć. Nie zabrakło też w niej chaosu. Mam nadzieję, że pojawi się więcej reportaży w tym temacie na polskim rynku wydawniczym, bo uświadamianie ludzi, niestety, jest bardzo trudne i niewdzięczne.
Pierwszy taki reportaż na polskim rynku, a przynajmniej pierwszy z którym mam kontakt. Jako widz kanału TLC znam amerykańskie reportaże o osobach skrajnie otyłych. Mam świadomość, że jest to choroba i lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że przypomina alkoholizm i nęka całą rodzinę. Wywiady z chorymi na otyłość, specjalistami polskiej medycyny, reprezentatami służb socjalnych, a wreszcie przedstawicielami branży pogrzebowej pokazują, że w naszym społeczeństwie otyłość jest sprawą wstydliwą i dokuczliwą, a dla rodzimej służby zdrowia przysłowiowym wrzodem. Wzorem pani Dulskiej najlepiej gdyby nie wychodziła poza 4 ściany "grubasów".... Reportaż zdecydowanie otwiera oczy i jest początkiem trudnej drogi w wychodzeniu z otołościowych podziemi.
Bardzo ciekawa pozycja. Rozmowy z różnymi ekspertami, osobami z otyłością skrajnie olbrzymią lub ich bliskimi. Wiele się dowiedziałam. Polecam przeczytać.
Temat tematem, wszystko ok, ALE najbardziej odkrywcze było dla mnie, że kortykosteroidy killują dopaminę (co może powodować napady głodu albo choćby dzikiej chęci na słodkie; mhm, that will be me). A co zażywam od maja? Kortykosteroidy (na łuszczycę). Z testu Bravermanna wyszło mi, że i dopamina, i GABA w dużym deficycie. I to by się zgadzało.
Kiedyś nie było takich książek, dlatego cieszę się, że w dzisiejszych czasach mówi się o tym coraz więcej. Prawdziwy reportaż bez upiększania czy też skrajnego usprawiedliwiania. Jednocześnie w każdej wypowiedzi lekarza odczułam duże zrozumienie i empatię. Bardzo poruszyła mnie historia Pana Łukasza. Zaskoczyło mnie to jak program typu ,,Sprawa wielkiej wagi" może wpływać na umniejszanie, aktualnych problemów. Faktycznie jeśli mówiono o otyłości olbrzymiej to od razu w głowie pojawiali się pacjenci 200,300 kg, a nie mniejsi. Trzymam mocno kciuki za każdą osobę, która walczy ❤️
Przemyślana konstrukcja książki z dobrze zbalansowanymi wypowiedziami specjalistów i indywidualnymi historiami sprawiła, ze czytało mi się bardzo dobrze. Duży plus za podanie źródeł.
Bardzo lubimy czytać reportaże poruszające trudne, nieoczywiste i często tabuizowane tematy, bo pomaga nam to otworzyć umysł i lepiej zrozumieć drugiego człowieka. Niewątpliwie do takich należy książka “My, skrajnie otyli” Magdaleny Gajdy.
Reportaż opowiada historie osób, które zmagają się ze skrajną otyłością. Skrajną, czyli jaką? A no właśnie, książka ta pokazuje, że skrajna otyłość nie dotyczy jedynie osób, które ważą 200-300 kg, nie poruszają się i spędzają całe dnie w łóżku, co jest obrazem wykreowanym przez programy telewizyjne pokazujące dramatyczne sytuacje uwięzionych we własnym ciele osób. Takich przypadków jest niewiele (choć i takie się zdarzają i jest to bardzo przykre), a według lekarzy bariatrów za osobę skrajnie otyłą uważa się już taką, która (w zależności od kilku czynników) waży już od 120-150 kg, a czerwona lampka alarmowa w głowach osób mających problem z zapanowaniem nad własną wagą powinna zapalić się już dużo wcześniej.
W książce prawdziwe historie osób chorych na otyłość przetykane są rozmowami lub z psychologami, bariatrami, dietetykami, pracownikami społecznymi, członkami rodziny itp., co nadaje całości szerokiej perspektywy, tym bardziej że autorka sama zmagała się z otyłością, więc jest to dla niej bliski temat.
Powiedzmy sobie szczerze, czy zdarzyło się nam choć jeden raz ocenić kogoś otyłego, myśląc: “Gdyby tyle nie żarł, toby tak nie wyglądał”? Choć dbanie o siebie i kontrolowanie tego, co jemy, to oczywiście najważniejsza rzecz w zapobieganiu niekontrolowanemu przyrostowi masy ciała, to jednak książka wyraźnie podkreśla, że otyłość to choroba, a jej znajomość zamiast myśleć “po co tyle żarł”, każe nam pytać: “Dlaczego nie potrafi kontrolować ilości i jakości jedzenia? Co jest tego powodem?”, a przede wszystkim - starać się takim osobom pomóc i zachęcić do podjęcia leczenia, zamiast wymyślać coraz to nowe obraźliwe określenia.
Świetna lekcja pokory i tolerancji oraz solidna dawka wiedzy na temat choroby, która dotyczy coraz większej części naszej populacji.
"Dlaczego u danej osoby dochodzi do przyrostu masy ciała?". Można oczywiście odpowiedzieć standardowo: "Bo za dużo je i za mało się rusza". Rzecz w tym, aby dociec, dlaczego chory na otyłość "za dużo je i za mało się rusza", a to bardzo trudny i żmudny proces.
Ależ to był dobry reportaż! Raczej ostrożnie podchodzę do stwierdzenia "każdy powinien to przeczytać", ale tutaj właśnie takie myśli mi się nasuwają. Niewiele książek na swojej drodze spotkałam w takiej właśnie tematyce, dlatego od razu poczułam się zaintrygowana.
Mam nadzieję, że kiedyś wszyscy jako społeczeństwo zrozumiemy jak działa choroba otyłości, dlaczego tak ważne jest szybkie jej rozpoznanie i przede wszystkim jak rozmawiać z chorym, aby nie pogorszyć jego stanu. Stygmatyzacja i unikanie problemu dalej ma się dobrze, choć już powoli idziemy w kierunku coraz większego zrozumienia tematu. Boleśnie czyta się o tak trudnych tematach, zwłaszcza jeśli kończą się one niepowodzeniem. Szczególnie przybiła mnie historia Łukasza, jest praktycznie na samym końcu książki.
Jedynie co, to tak jak autorka podkreśliła na samym końcu- czuję niedosyt. Wydaje mi się jednak, że jego przyczyną jest m.in. ogólny strach mówienia o swoich przeżyciach przez osoby w otyłości skrajnej. Strach przed oceną, stygmatyzacją, nieproszonymi radami (swoją drogą, często takimi, które nie mają żadnej wartości merytorycznej). Naprawdę z głębi serca życzę każdej takiej osobie dużo wytrwałości, wiary w siebie i odwagi. Bardzo chętnie przeczytałabym poszerzony kontekst odnośnie szeregu powodów z jakich otyłość skrajna staje się coraz większym problemem. Jakie czynniki mają na to wpływ. Zostało to tutaj tak naprawdę liźnięte, a chętnie dowiedziałabym się więcej. Nie wiem czy to wynik braku takich danych i książek, czy po prostu autorka wzięła na tapet coś innego. Niemniej jednak i bez poszerzonej części badawczej była to naprawdę dobra książka.
Dużo rzetelnej wiedzy otrzymałam podczas tej lektury i czuję się po niej dużo bardziej doinformowana. Polecam bardzo.
Myślę, że książka napisana została by uświadomić, jak bardzo ludzie z otyłością olbrzymią cierpią, jak są wyizolowani, i jak bardzo problem otyłości jest nierozumiany, ogólnie i również przez lekarzy. Równocześnie mamy stwierdzenia ekspertów, którzy mówią: "Prawda jest taka, że niewiele osób ma mutacje genetyczne, które powodują hiperfagię, a w rezultacie otyłość". "Tycie od hormonów to mit". "Otyłość wywołuje inne choroby, a nie na odwrót". "Za dużo jedzenia, za mało ruchu".
A same historie ludzi otyłych są smutne, ale przewijają się w nich te same motywy- emocjonalne objadanie się, zwlekanie z sięgnięciem po pomoc, trudności z utrzymaniem diety, zgubne wzorce wyniesione z domu. Jest wspomniany gen otyłości, ale też to, że czynniki takie jak odpowiednia dieta, zdrowy styl życia czy ruch mogą wcale go nie uaktywnić.
Moje zdanie na ten temat niewiele się zmieniło się po przeczytaniu książki, i wciąż czuję współczucie dla ludzi, którzy się borykają z tym problemem. Równocześnie nie do końca pojmuję ( podobnie jak niektórzy specjaliści wypowiadający się w książce), że można tyć i tyć i nic z tym nie robić, niezależnie od przyczyny. Dlatego myślę, że otyłość jest zaburzeniem odżywiania, które ma podłoże psychiczne, tak samo jak anoreksja.
Mam nadzieję, że ta książka przyczyni się do tego, że ktos sięgnie po pomoc, zanim będzie za późno.
To mocna książka. Bezlitosna. Pokazuje, jak świat poprowadził ludzkość do choroby otyłości, a teraz wzbrania się przez leczeniem ofiar. Niektóre rozdziały pokazują wręcz karygodne podejście systemu: urzędów, szpitali i innych służb. Ale pokazują też wizerunek osób otyłych i skrajnie otyłych, którzy są ludźmi z wieloma problemami i najczęściej chcą wrócić do normalnego życia, ale nie mogą, właśnie przez ten system. Wielu ludzi wciąż uważa, że magiczne leczenie otyłości to "niech więcej się rusza i mniej żre", podczas gdy za tą chorobą stoi multum przyczyn, które magicznie nie znikną.
Polecam każdemu - mimo, że sam jestem osobą z otyłością (na szczęście nie tak ogromną jak bohaterowie książek), to jednak wiele fragmentów mnie zdziwiło, zdenerwowało, zasmuciło, bo nie byłem świadom, jak to wygląda "na następnym poziomie". A skoro ja nie wiem, to podejrzewam, że spora część ludzi nie wie ;)
3,75 (Wypożyczona z biblioteki) Była to lektura poruszająca na wielu poziomach. I choć niekiedy pytania autorki odbierałam jako nie do końca taktowne, to i tak chylę czoła przed mnogością i złożonością poruszonych tematów i kwestii, których autorka dotknęła. Do łez wzruszyła, poruszyła i wstrząsnęła mną historia Łukasza i jej tragiczny koniec. Mam nadzieję, że przeczyta ten reportaż jak najwięcej osób i w tym idealnym świecie wszyscy będziemy wiedzieli, że otyłość to choroba, nie da się jej wyleczyć dietą, a pomoc dla osób się z nią mierzących będzie powszechna i łatwo dostępna. Nikomu też nie przyjdzie do głowy, by takie osoby stygmatyzować, a rozwiązania, z którymi mierzą się takie osoby dziś będą pieśnią przeszłości.
A zabrakło mi głębszego pochylenia się nad tym co doprowadza ludzi do takiego stanu oraz zupełny brak perspektywy osób opiekujących się takimi ludźmi. Biorąc pod uwagę, że są to w większości osoby nie wstające czy o bardzo ograniczonych możliwościach dla mnie w dobrym reportażu na ten temat musi być miejsce na wypowiedz "otoczenia" tych ludzi.
Książka pozwala zobaczyć i trochę bardziej zrozumieć trudy osób mierzących się z chorobą otyłościową. Chorzy mogą poczuć pewnego rodzaju wsparcie, czytając książkę, w której nie zarzuca im się ciągle, że ponoszą winę za swój obecny stan. Otyłość jest chorobą, którą można leczyć, a skoro tak, to chorzy powinni móc polegać na osobach wykształconych medycznie. Niestety nie zawsze tak jest.
Przerażające jest ile osób aktualnie choruje na otyłość, a jeszcze bardziej przerażające jest ile z tych osób nic z tym nie robi, bo nie widzą w tym żadnego problemu. Ten reportaż dotknął mnie bardziej, bo sama od dziecka mam problem z dodatkowymi kilogramami. Bardzo dobra książka i bardzo dobrze, że powstała.
Zostawiam bez oceny, bo nie wiem co sądzę. Bardzo rzetelny reportaż, ale nie zrobił ze mną tego, czego od niego oczekiwałam. Kurde, chyba dalej trochę nie jestem w stanie pojąć tego tematu na wielu płaszczyznach. Niemniej zdecydowanie powiększył moje horyzonty
Książka składa się głównie z wywiadów z osobami otyłymi oraz tymi, które pracowały przy ich leczeniu, rehabilitacji czy pomocy. Osoby skrajnie otyłe są często niewidoczne, bo nie mają możliwości wyjścia. Ta książka odsłania ich sytuację prezentując otyłość jako chorobę.