Zima 1993. Tego samego dnia, w niejasnych okolicznościach, ginie nastoletnie rodzeństwo. Oba zgony policja kwalifikuje jako tragiczne, niezależne od siebie wypadki.
Wielkanoc 2013. Po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield na Wybrzeże powraca Sasza Załuska. Do profilerki zgłasza się Paweł „Buli” Bławicki, właściciel klubu muzycznego w Sopocie. Podejrzewa, że jego wspólnik - były piosenkarz i autor przeboju Dziewczyna z północy - chce go zabić. Załuska ma mu dostarczyć na to dowody. Profilerka niechętnie angażuje się w sprawę. Kiedy jednak dochodzi do strzelaniny, Załuska zmuszona jest podjąć wyzwanie. Szybko okazuje się, że zabójstwo w klubie łączy się ze zdarzeniami z 1993 roku, a zamordowany wiedział, kto jest winien śmierci rodzeństwa. Jednym z kluczy do rozwiązania zagadki może okazać się piosenka sprzed lat.
Girl at Midnight by Katarzyna Bonda is a huge crime bestseller in Poland, and I am not surprised, it is such a intense and compulsive read. However, it is complex, convulated storytelling that goes back and forth in time, with a large cast of characters, requiring patience and a need to pay attention to details from the reader. Set in Poland, Saszu Zaluska is a psychological profiler completing her PhD in England, she has spent the last 7 years in Northern England with her 6 year old daughter, Karolina. She had arrived in England after spectacular mistakes as an undercover cop, with a alcohol problem that she was struggling to throw off, receiving no family support whatsoever, and had hit rock bottom emotionally. She has now made the decision that the time is right for her to return to Poland, finish her research there, whilst seeking employment that will support her and Karolina, hoping for work at a bank.
Saszu has barely moved into her new home that she is delighted with, when she gets a late night call from a man claiming to be Blawicki, an ex-cop, now running a club called Needles with problems that he wants Saszu to investigate, offering to reward her handsomely if she takes on the private commission. For Saszu, this solves some of her immediate financial needs, only to find herself right in the middle of a criminal and police world that she had thought she had long left behind after barely beginning her interviews at the club. There is a high profile murder of the musician, Needles, famous in Poland for a hit song, Girl at Midnight, and the club manager, Iza, has been shot too, but survives. Evidence at the crime scene suggests that Lucja Lange, friend of Iza, recently a barmaid fired for theft at the club, is the killer, apparently motivated by revenge. Saszu is not convinced that Lange is the killer, she does not fit the profile, and the evidence against her feels too obvious suggesting an effort to frame her. Saszu starts to work as a profiler for the police, joining Detective Robert 'Ghost' Duchnowski to help find the murderer, convinced the song, Girl at Midnight, is critical to the case, with its references to a long ago past in which a brother and sister died on the same day.
I am not sure what I expected when I began to read this novel, but it was not what I got, this is an epic twisted crime saga of the criminal world, fraud, the Catholic church, police and judicial corruption, twin brothers, Marcin and Wojtek who no-one can tell apart, guilt, grief and loss. Saszu is a woman with her own demons, still struggling to stay away from the alcohol, only aided by her determination to do her best for her happy go lucky daughter, Karolina. Returning to Poland allows Karolina to get to know Saszu's family, something that is important to Saszu. I loved this entertaining read that immersed me into the dark Polish criminal underworld and a police force where an honest cop can be hard to find. I recommend this to readers interested in Poland and with a penchant for complex and intricate crime fiction. Many thanks to Hodder and Stoughton for an ARC.
Zacznę od metafory, by wyjaśnić, dlaczego moim zdaniem ta książka zasługiwałaby na dwie gwiazdki, ale ja daję jedną: otóż Pochłaniacz autorstwa Katarzyny Bondy jest jak oszukańcza czekoladka z bombonierki. Wygląda nawet ciekawie, ma jakieś wzorki, nieźle pachnie. Nie oczekujesz po niej jakości czekoladek Lindt, ale może chociaż mogłaby stanąć obok czekolady Magnetic z Biedronki. Potem gryziesz, przez chwilę czujesz wyrób czekoladopodobny, potem zaś REGULARNE GÓWNO. Czy też kałomocz, gdyż to słowo bardzo lubi pani Bonda. W każdym razie: ta książka jest gównem. Już mówię dlaczego. I nie, nie dlatego, bo akcja dzieje się w Sopocie. Sopot śmierdzi, aczkolwiek nie aż tak jak Pochłaniacz. Zacznijmy od stylu. Styl nie jest zły. Nie jest też dobry. Powiedziałabym, że stylu są tam szczątkowe ilości. Książkę czyta się szybko przez krótkie zdania, aczkolwiek zaraz musisz do nich wracać, bo same sobie przeczą. Albo autorka gubi podmiot. Albo gubi w ogóle sens akapitu, bo ktoś coś tam mówił, ale Bonda zaplątała się w swojej dygresji o świetle lampy i nagle bum! znowu mówi jakaś osoba. Niewymieniona z imienia. Kto to niby jest? Trzeba sprawdzić - no to wracam. I jadę dalej. Mogłabym tak godzinami wymieniać, co tam jest technicznie nie tak: powtórzenia, dziwaczne konstrukcje, naprawdę wątpliwe sformułowania. Odpuszczę sobie. To powinna wyłapać redakcja, nie zaś ja, kiedy po raz dziesiąty tego samego popołudnia łapię się za głowę. W pewnym momencie już ignorowałam błędy, żeby dojść do końca i móc to odhaczyć. Kiedy już przestałam robić przystanki, żeby ponarzekać na zagubione podmioty, narratorów czy powtórzenia tak oczywiste, że wyłapałoby je dziecko z podstawówki - zaczęłam pochylać się bardziej nad treścią. Oh boy... wolałam już kląć na beznadziejną korektę. Redaktor, który tę książkę czytał, najwyraźniej bał się powiedzieć pani Bondzie "wywal to". A powinien. Wtedy mielibyśmy MOŻE zgrabny kryminał na 300 stron. Ale nikt nic nie wywalał, toteż mamy: origin psa wąchającego szmatę przez dwie strony; origin ukraińskiej sprzątaczki, która musi coś podsłuchać; origin każdego męża, drugiej żony, menela i jeszcze pewnie gołębia, gdyby musiał nasrać na odpowiednią osobę. Każdy musi mieć jakąś historię, która mnie jako czytelnika nie obchodzi wcale - może obchodziłaby w obyczajówce, ale w historii kryminalnej? Mającej trzymać w napięciu? Takiej, która powinna cechować się dynamiką; dynamiką tutaj zagubioną w historiach wnoszących tyle, co nic. W pewnym momencie byłam tak zagubiona, że przestało mnie obchodzić kto i dlaczego zabił. Miałam ochotę napisać autorce wiadomość, w której zawarłabym tylko link do piosenki o tytule "Shut up". Klawisz "Delete" nie gryzie. Naprawdę. Sprawdzałam. Główna bohaterka, Sasza, również taki origin dostaje, oczywiście. Nie martwcie się, potencjalni czytelnicy, jest długi. Może nie zbędny, ale tak durny! TAK DURNY! że musiałam odłożyć książkę, żeby się wyśmiać, a potem opowiedziałam przyjaciółce, żeby pośmiała się ze mną. Ostatnio tak się śmiałam na czymś, co było zabawne specjalnie, nie niechcący. Pomijając origin, Sasza jest tak bezbarwna mimo starań Bondy, że mnie to aż przerażało. Podejrzewam, że miała też mniej czasu na kartach książki niż obu Waldemarów (a było ich chyba nawet trzech, nie wiem, zgubiłam się, sorcia), ale nie liczyłam. Tak czułam. Sasza widzi fakultety po twarzy, jest kretynką, ale i tak wszystko wie, bo musi, bo pani Bonda jej powiedziała. Nie umiem nawet powiedzieć, że Saszy nie lubię. Skłamałabym. ONA MNIE NIC NIE OBCHODZI. Jak ma mnie obchodzić karton z historią alkoholizmu, ciocią Adą i intuicją pięcioletniego dziecka. Nie, sześcioletniego. Bo to jej córka trochę wpadła na rozwiązanie sprawy, ale no spoilers. Kolejna scena, którą obśmiałam w przerwie od czytania. Anyways, nie da się Saszy lubić, gdyż nie da się nawet przejąć jej istnieniem. Oprócz głównej bohaterki mamy galerię postaci: policjanta o pseudonimie Duch, który w 1/3 książki zmienia nagle charakter i wypowiada się jak szesnastolatek spędzający wolny czas na piciu monsterka z byczkami; bliźniaków Wojtka i Marcina, których myliłam cały czas, bo autorka używała w ich wspólnych scenach synonimu MĘŻCZYZNA (bardzo pomocne, pani Kasiu); komendanta Waligórę bez charakteru, którego wyobrażałam sobie jako męża Agnieszki Smoczyńskiej, co odróżniało go od innych facetów; Bulego i jego żonę Tamarę - sorry, oni tam byli, on miał karczycho, ona była Serbką. A!!! Jeszcze Łucja. Pani Bonda chyba jej nie lubiła, więc jest to moja ulubiona postać, bo niechcący jej wyszła. Miała nawet ciekawą narrację i zalążek charakteru. Napiszę o niej fanfika, watch me. Treść jest tak chaotyczna, że nie wiem, czy pani Bonda miała plan na książkę, czy posklejała sobie randomowo napisane narracje. Niektóre rozdziały mają dwie strony. I mają origin psa. Książka wygląda jak patchwork i próbuje upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Doceniam research, upchnięto tutaj naprawdę sporą wiedzę z zakresu prawa, administracji czy kryminologii (pozdrawiam jako wykształcona w tym kierunku), więc daję plusika. Ale fabularnie, jako cała konstrukcja to leży i kwiczy. W pewnym momencie nie wiedziałam kto jest kim i czego chce, kto kogo zabił, czyją jest córką, mężem, babcią siódmej wody po kisielu szwagrem cioci wujka Waldemara. A czy mnie to obchodziło? Nie. Stękałam "no dalej" i czekałam na koniec. Nie wiem czy zakończenie mnie satysfakcjonuje. Chyba nie. Bo mam je gdzieś. Jest podwaliną pod kolejne tomy - ale żeby je czytać to musiałabym nie walić głową o ścianę przy czytaniu pierwszej części. Ach, dałam wyżej plusika, co nie? Otóż zabieram go karnie za nielubienie osób troszkę grubszych. Skąd ten wniosek? Każda pani odstająca od jakiejś wizji autorki jest "dobrze odżywiona" "ledwo się toczy" "ma potężne łydki". Sorry, kiedy zestawiasz to z talią osy albo przydługą dygresją, że Saszka to ma super przemianę materii, a wpieprza makaron w nocy to... BARDZIEJ OSTENTACYJNIE NIE LUBIĆ OSÓB O ROZMIARZE 40+ SIĘ NIE DA. Oberwało się też Wietnamczykom i innym "żółtkom". W narracji Ducha, bo to byczku od monsterka i karmi zezowatego kota sześciodniowym tuńczykiem. MNIAM. Nie polecam. Chyba że ktoś lubi słowotok i miasto Sopot. JA NIE LUBIĘ. NIE CIERPIĘ. ŻEGNAM OZIĘBLE, PANI KATARZYNO.
Dlaczego 'dobra' książka w Polsce to musi być koniecznie taka, w której wszyscy są od czegoś uzależnieni, a życie każdej jednej postaci to kumulacja Multilotka cierpienia i beznadziei? Ja wiem, że życie nie jest różowe i wielu ludzi ma poważne problemy, ale czy to jest misja polskiej literatury żeby czytelnikom o tym przypominać na każdym kroku? Fani klasycznego kryminału - nie polecam.
Świetna intryga, brutalna proza i solidnie wykonana kryminalna robota. Na dokładkę pierwsza w polskiej prozie pełnokrwista profilerka, która przyciąga jak magnes. Świetnie oddane realia pracy policji oraz zmiany, jakie zaszły w Polsce w ostatnich dwudziestu latach. Wciąga i pochłania.
3,5/5 Początek niesamowicie mnie wciągnął, środek był dramatycznie rozwleczony, momentami chciałam ją odłożyć, było za długo i zbyt nudno, ale jakieś ostatnie 200 stron pochłonęłam dosłownie na raz i podobna mi się rozwiązanie, chociaż pozostały jakieś niedokończone wątki, i polubiłam bohaterów, a ja od kryminałów więcej nie wymgam. Ot, dobra rozrywka, chociaż długaśna.
La novela, que transcurre en Polonia, está ambientada en dos tiempos diferentes con 20 años de diferencia y que dividen al libro en dos partes bien diferenciadas. La primera parte, ocurre en 1993, y nos presentará a unos adolescentes metidos en temas de drogas y culminará con la muerte en extrañas circunstancias de dos hermanos. La segunda parte trascurre en 2013 y es donde conoceremos a nuestra verdadera protagonista, Sasza. Esta parte nos pondrá en el punto de mira en un club Nocturno el cual será regentado por alguno de los protagonistas de 1993. Entre la primera parte y la segunda, en principio parece haber una relación bastante débil que poco a poco, mientras la escritora nos irá desenmarañando todo el hilo, ambas partes irán cogiendo una relación más estrecha. En general el libro me ha gustado bastante y me ha parecido un libro completamente diferente a lo que estoy acostumbrada a leer. La escritora ha hecho un magnífico trabajo uniendo y no dejando absolutamente ningún hilo, de el millón de ellos que esta trama tan complicada nos ha aportado, sin hilar. Y a esto me refiero con que es un libro para leer tranquilamente y sin distracciones. Como pestañees una palabra te has perdido algún acontecimiento clave para entender la historia en su totalidad. Otro punto que me ha gustado de la autora es como ha sabido meter en esta historia tantísimos temas sin que parezca forzado. La historia incluye, droga, alcohol, corrupción, mafia y muchos, muchos secretos que se esconderán detrás de cada uno de nuestros personajes. Debo admitir que al principio de la segunda parte se me hizo alguna parte un poco tediosa. Creo que quizás, algunas explicaciones y situaciones en las que nos pone la escritora mas que aportar a la novela, le restan un poco. Pero conforme va avanzando, estas situaciones van disminuyendo haciendo imprescindible cada una de sus páginas y manteniendo nuestra más absoluta intriga en alerta. He echado de menos desarrollar un poco más algún personaje que a priori parecía ser de los más importantes y que podían dar mucho juego, pero que finalmente han resultado estar en un segundo plano. En general la historia me ha gustado, y la he disfrutado bastante. Para cualquier amante de los libros de suspense que estén en relación con temas de mafia, este es un muy buen libro que estoy segura que disfrutarán.
Troppo lungo, inutilmente complicato e troppo "gemellare", e mi sono scocciata, francamente, di questi gialli in cui sono presenti delle coppie di gemelli. Sasza Załuska mi piace anche, come mi è piaciuta la parte iniziale, l'antefatto del romanzo, ma per ora non me la sento di dare una seconda possibilità a questa serie.
Zmęczył mnie strasznie ten "Pochłaniacz". Moja mama Bondą zachwycona, przeczytała każdy z tych opasłych tomiszczów w parę dni, ja z pierwszym tomem walczyłam chyba od września, w międzyczasie czytając wiele innych (ciekawszych) książek. Nie jest to jakoś źle napisane, jest po prostu... nudne. Styl nieporywający, fabuła też, a to, co mogłoby jeszcze te książkę uratować, czyli postacie - zawodzą na całej linii. Bez wyrazu, bez charakteru, wszystkie takie same.
A big book full of characters. The story is convoluted. The author uses nicknames, christian names and surnames, different time lines, and plenty of back stories. Also full of cliques and no real mystery or tension.
Der Einstieg in die Geschichte verspricht schon Spannung. Ein Anruf von einem Unbekannten auf Saszas Festnetzanruf. Wer ist er? Was will er von ihr? Die Stimme kommt ihr bekannt vor, doch zuordnen kann sie sie nicht. Sie kennt ihn aus ihrer Vergangenheit, mit der sie abgeschlossen hat. An die sie nicht mehr denken will. Doch der Anrufer belehrt sie eines Besseren. Das mir Nicole Engels als Sprecherin in diesem Hörbuch gefallen wird, beweist sie mir bereits in diesen wenigen Hörminuten.
Dann plötzlich ein Schnitt. Martin Bross übernimmt das Sprechen. Andere Personen, andere Szene. Man befindet sich in irgendeiner polnischen Stadt. Drei Jungs, ein Mädchen, korrupte Polizisten und eine Gruppe Gauner stehen im Fokus der Handlung. Was harmlos beginnt, entwickelt sich zu einer tödlichen Geschichte. Wie dies mit Sasza und dem Anruf in einer Zeitspanne von 20 Jahren später zusammenhängt, erfährt man nach und nach.
Die Beschreibungen der Vorkommnisse sind sehr ausführlich, durch die beiden unterschiedlichen Stimmen hört man diesen aber sehr gerne zu. Die Geschichte hat allerdings sehr viele Mitwirkende, was es durch die fremden Namen nicht wirklich leicht mach, alle immer richtig zuzuordnen. Mit der Zeit klappte das aber auch ganz gut. Die Handlung ist gut auf das Milieu abgestimmt. Vom guten bis zum korrupten Bullen, von den schweren Jungs bis zum geläuterten Pfarrer und anderen frommen Personen ist alles dabei. Die Auflösung ist spannend, überraschend und gut durchdacht. Ein rundum gelungener Krimi, mit etwas vielen Namen.
Beide Sprecher - Nicole Engels und Martin Bross - fand ich richtig klasse. Sie gaben den Handlungen das richtige Tempo und den Personen die richtige Tonlage. Ein Aufhören am Zuhören war fast nicht möglich.
Das Cover wirkt idyllisch, täusch eine friedliche Atmosphäre vor, deren Abgründe erst allmählich zu Tage bekommen.
Mein Fazit: Ein durch und durch gelungener Krimi, der als Hörbuch zwar überzeugt. Durch die vielen Charaktere ist es manchmal aber doch schwierig den Überblick zu behalten!
Za dużo. Zagmatwanych treści, zawiłych wątków, postaci, słabych dialogów i długich opisów. Przekombinowane. Jak gra w trzy (a właściwe dwa) kubki (kubek w kubek). Nie poniosła mnie ta fabuła, bardzo trudno przekonać się do postaci Saszy Załuskiej i jej historii, zachowania, wyborów... Pierwsza książka Katarzyny Bondy za mną. Muszę jednak udać się na dłuuugą kwarantannę. Może (jednak) potem sięgnę po serię o Meyerze? Cóż... Chyba miałem zbyt wygórowane oczekiwania…
Hmm... Skusiły mnie mnogie rozanielone recenzje, w tym okładkowa opinia Miłoszewskiego. I nie rozumiem tego entuzjazmu, bo nic tu nie zachwyca! Psychologicznie marne i nierówne (opisy "wnętrza" podane wprost, mało jest okazji poznać bohaterów przez ich zachowanie czy dialogi, a i to pojawia się na zasadzie wysepek - skupiamy się na jednym aspekcie i wałkujemy temat, reszta znika. Albo matka, albo alkoholiczka, albo pracoholiczka) więc i postacie papierowe. Fabuła też jak Mazury Garbate - najpierw rozwija się w miarę równo, w pewnym momencie kilka wątków magicznie się wyjaśnia popychając akcję znacząco w przód, po czym znowu wracamy do tempa spacerowego. Ogółem nie jest źle - ale do miana królowej kryminału jezcze bardzo daleko.
After reading Nina Frank's case I was sceptical about the author and that was a nice surprise. The book was very interesting, didn't have any weird fetish or aggressive sex and I'm actually tempted to continue the series. Again, the book was very feminine and emotional but at acceptable level. The plot started with the description of 90s gangsta time which was a bit off-putting for me, however, it was just a preliminary setting and the book went to present times (I mean like ten years ago) later to move on to the actual action. Although the main character is a profiler and it mas mentioned several times she got her degree in UK and did a good job there, it didn't feel like she was using her skills. She rather behaved like a private detective who wanted to get to the bottom of things. Maybe more of her skills will be used in the other parts of the series.
I definite, definite improvement over the previous book by the author I've read (Nina Frank). Much fewer weird sex scenes. The plot slightly too convoluted for its own good, but quite interesting, especially with the roots of the crime being in the past (which is a trope I like). After Nina Frank, I was surprised to see that the author created a couple of really interesting characters (though sadly not all were like that). Unfortunately, not everyone (and their dog, literally) needs a ten-page backstory. Especially if they appear for one or two pages. The ending was a bit disappointing though and I hated the angst-filled cliffhanger. That was just an annoyingly cheap shot.
Oh, and I do respect the amount of research that went into the "CSI" section of the book.
Kiedy dowiedziałem się, iż listopadową lekturą w naszym DKK* będzie Pochłaniacz Katarzyny Bondy miałem nadzieję na dobrą, jeśli nie bardzo dobrą lekturę. Znów, jak głupi, uwierzyłem w pozytywne recenzje i nie ukrywam, że pomyślałem, iż miano „królowej polskiego kryminału”, nadane autorce przez Zygmunta Miłoszewskiego, nawet jeśli nieco na wyrost, pewnie zagwarantuje przynajmniej dobrą rozrywkę.
„Profilerka Sasza Załuska po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield postanawia wrócić do Polski. Wkrótce otrzymuje zlecenie od dawnych mocodawców z polskiej policji. Trop w sprawie prowadzi do początku lat dziewięćdziesiątych, a zagadka wydaje się związana z mafią, która w tamtych czasach trzęsła Trójmiastem. Kim teraz są mafioso i jego ludzie? Czy morderstwo dokonane przed laty będzie kluczem do wyjaśnienia współczesnej zbrodni?
Skorumpowani policjanci, młodzieńcze błędy, dramatyczne decyzje, które mają wpływ na całe dalsze życie. Czy naprawdę można odnaleźć zabójcę, gdy zapach jest jedynym dowodem?”.
Tyle mówi nam notka na okładce. I to by było na tyle, jeśli chodzi o fabułę, gdyby nie trzeba było dodać, że jest ona na siłę rozdęta, a poszczególne wątki nienaturalnie splecione, co sprawia wrażenie sztuczności i uatrakcyjniania intrygi za wszelką cenę.
Styl... O wartościach literackich lepiej nie wspominać. Ja nie widzę tu żadnych. Beznadziejny język Pochłaniacza Bondy dzieli prawdziwa przepaść choćby od kryminałów Marka Krajewskiego, który co prawda sam mówi o sobie, że jest tylko dobrym rzemieślnikiem, ale którego warsztatowi literackiemu absolutnie niczego nie można zarzucić. Do natchnionych dzieł wielkiej prozy tej produkcji pani Bondy nie ma nawet co porównywać. Oczywiście maniera literacka to rzecz gustu – może się podobać lub nie, ale styl i ewidentne błędy, to już całkiem inna sprawa. To samo dotyczy wszystkich innych aspektów powieści – warstwy merytorycznej, postaci, związków przyczynowo–skutkowych, itd.
Z notki na wewnętrznej stronie okładki dowiadujemy się, iż autorka jest pisarką, scenarzystką i dokumentalistką specjalizującą się w tematyce kryminalnej. Wykłada również w szkole kreatywnego pisania. I właśnie tak wygląda ta powieść, jakby ktoś wziął wszystkie przykazania z podręcznika „jak napisać bestseller w pięć minut” i na siłę upchnął je w jednej powieści, bez ładu i składu wciskając jednocześnie wszystkie zalecane elementy.
Protagonistka profilerka, gdyż to teraz modne. Tylko czym zajmuje się profilerka w sprawie pojedynczego zabójstwa? Temat osmologii w kryminalistyce bardzo ciekawy, ale też nie stał się motorem napędzającym powieść, jakim jest choćby antropologia sądowa u Becketta. Tytułowy wątek pełni rolę szczątkową i znów jakby na siłę wciśniętą na zasadzie „nigdy za wiele grzybów w barszczu”. Zasada niestety poroniona. Może mimo wszystko dałoby się Pochłaniacz przeczytać z jakim takim zadowoleniem i odłożyć po skończonej lekturze do kosza z napisem „sztampa i kicz”, gdyby nie karygodne wręcz błędy.
Jak to jest, że w Polsce „królowej polskiego kryminału” uchodzą rzeczy, za które wypracowanie ucznia szkoły podstawowej zostało by napiętnowane bezlitośnie?
„Mężczyzna stał już w progu, w ręku miał drąg wyższy od niego samego. Wyciągnął solidny topór i ociosał go z gałęzi”. Humor zeszytów! Może to wina tłumacza? Opss... nie ma go na liście płac. A takich kwiatków, które powinny wzbudzić salwy śmiechu nawet wśród nieletnich, jest więcej. Elokwencja na siłę prowadząca do durnoty. I gdyby chodziło tylko o warsztat literacki...
Główna bohaterka, bądź co bądź psycholog, by zachować poufność swego miejsca zamieszkania, każe się wieźć nie na sąsiednią przecznicę, a prosto pod dom i mówi kierowcy, że tego kursu nigdy nie było, po czym daje mu napiwek w wysokości potrójnej należności za usługę. Robi więc wszystko, by ją zapamiętał i umiał podać adres. Żenada.
„Policja jest w stanie ustalić pochodzenie dorobionej wkładki.” Jakież to dokumenty kryminalne i jakiej wiarygodności tworzy pani Bonda, która choć korzystała z pomocy autorytetów, dla których podziękowania zajmują ponad dwie strony na końcu książki, wali takie wpadki merytoryczne i nie potrafi odróżnić klucza od wkładki. A może to i sprawka owych autorytetów?
Gdybyż to były tylko wpadki kryminalistyczne. Tych z życia codziennego, matematyki na poziomie podstawówki, języka polskiego na poziomie gimnazjum, czy innych równie trywialnych dziedzin, nawet cerowania skarpet, jest tyle, że nie będę ich tu nawet przytaczał. W dawnych czasach literat po takim eksperymencie szedł w ciemny kąt i strzelał sobie w głowę albo wyjeżdżał do Afryki.
Gdyby chodziło tylko o wiedzę teoretyczną ściśle, to jeszcze byłby mały problem. Najgorsze, że ludzie, jak wskazują liczne recenzje, czytają i się zachwycają. Czytają, jak Sasza Załuska przy prędkości 140 km/h bierze zakręt na szklance (Kubica wysiada!), a wpadając w poślizg wychodzi z niego wrzucając luz (nie mylić z wrzuceniem sobie na luz)!. Skoro taka jest świadomość zasad jazdy samochodem u osoby bądź co bądź wykształconej i obytej oraz wspieranej przez ekspertów, to co mówić o ciemnych masach, które to czytają i przyswajają. Jak ma być dobrze na naszych drogach? Tego typu szkodliwej „wiedzy” o konkretnych życiowych konsekwencjach znajdziemy w powieści więcej.
Można się tak znęcać jeszcze długo. Po skończonej lekturze, będąc niejako w szoku, zastanawiałem się, czy to ja nie przystaję do tego kraju? Czy naprawdę nikt nie ma odwagi krzyknąć:
- Królowa jest naga!
Na zebraniu DKK okazało się jednak, że nie było na nim nikogo, kto by Pochłaniacza bronił. Najbardziej pozytywną oceną byłą taka, iż czytelniczka książkę „przeleciała” i nic z niej nie pamięta. Nasuwa się więc pytanie, co kieruje tymi wszystkim recenzentami internetowymi, którzy pieją peany na cześć pani Bond. Temat wiarygodności recenzji, zwłaszcza w polskich realiach, to jednak temat na osobny felieton, a pewną nadzieję daje fakt, iż jednak w tej masie zachwytów kilka przykładów rzetelnej krytyki znalazłem. Z drugiej strony rzecz biorąc, głosy te giną w masie nieuzasadnionych pochwał. Jakoś tak jest w tym kraju, że jak ktoś w nim został uznał za swego, to choćby plótł głupoty jak Sikorski o rozbiorze Ukrainy, i tak królem lub królową pozostanie, a jak nie włączy się w towarzystwo wzajemnej adoracji, to kariery nie zrobi, przynajmniej tej masowej i medialnej. Nie można się więc dziwić, że polska literatura, poza nielicznymi wyjątkami, jest nieeksportowalna, przynajmniej jako dzieła wyższych lotów.
Paso ir aquí para ahorraros 22 euros: «El aroma del delito» es un despropósito. Personajes planos, trama liosa, repetitiva y poco creíble, y desenlace a juego con el resto. Que recuerda a Ellroy. Si es que te tienes que reír. Pero qué sabré yo.
Diametralnie różna od Okularnika, ale jakże interesująca. Doskonały styl Bondy, wyraziści bohaterowie i przewrotna intryga. Jak dobrze, że trzeci tom już w sprzedaży!
This book is translated in English as “Girl at midnight.” Het eerste deel van het boek is het tragische ‘coming of age’ verhaal van een jonge man wiens oom aan het hoofd staat van een misdaadsyndicaat. Later in het boek zullen de personages van deze gebeurtenissen in verschillende rollen opnieuw opduiken in het moordonderzoek. Sasza is een perfectionistische jonge Poolse vrouw die vroeger een politieagente was. Maar ze was ook een alcoholiste en verknoeide daardoor een undercover operatie, waarna ze ontslag nam. Ze kickte af en vertrok om in Engeland psychologie te studeren. Ze werd een getalenteerde profiler en werkt nu aan haar doctoraatsthesis. Opeens besluit ze om terug te keren naar haar vaderland. Er zijn wel enkele onderliggend aanleidingen, maar toch is het hoofdzakelijk rusteloosheid die haar drijft. De eerste avond wordt ze gebeld en ingehuurd door een corrupte ex-flik die nu en club uitbaat. Hij wil dat ze uitzoekt wie hem bedreigt en mogelijk chanteert. Hij verdenkt z’n zakenpartner, een zanger op retour. Later wordt die partner vermoord in de club. De manager overleeft de aanval maar lijdt aan geheugenverlies. In eerste instantie lijkt het erop dat de bardame verantwoordelijk is voor de moord, maar Sasza gelooft daar niet in. Ze komt ook te weten dat degene die haar inhuurde niet degene was waarvoor hij zich uitgaf. Omdat ze toch al zijdelings bij de zaak betrokken is, huurt de leidinggevende inspecteur (die haar nog kent van vroeger) haar in.
Ik ben niet gewoon om Oost-Europese boeken te lezen en de Slavische namen maakten het soms wel ietwat moeilijker. Na een tijdje ben je er wel aan gewoon en voorin in het boek staat ook een handige namenlijst waardoor je kunt onthouden wie nu weer wie is of wat doet. Als dit een voorbeeld is van de Poolse misdaadliteratuur, dan staat die wel op en erg hoog peil. Het is erg mooi geschreven en de verschillende personages komen echt tot leven. Er zijn geen superhelden, enkel hardwerkende mensen die vechten tegen corruptie en onrecht. De Poolse politie krijgt wel een dikke veeg uit de pan: corruptie, onkunde, onwil, machtsmisbruik, verdwenen dossiers, … zijn schering en inslag. De enkelingen die daar niet aan meedoen zijn dan ook gefrustreerd en weten niet of ze hun eigen leidinggevenden wel kunnen vertrouwen. Een klein lichtpuntje zijn enkele nieuwe, idealistische en gemotiveerde jonge agenten. Aangezien de schrijfster zelf een Poolse is, denk ik dat deze wantoestanden er helaas inderdaad voorkomen. En niet alleen daar, moet ik er onmiddellijk aan toevoegen. Zijdelings komt ook de gruwelijke Joegoeslavische oorlog aan bod in dit verhaal. Het wordt allemaal erg sec verteld: martelingen, verkrachtingen, mensenhandel, … Maar net daardoor komt het wel erg hard en confronterend aan. De ontknoping had ik ergens wel zien aankomen, maar was toch nog net ietwat anders dan ik dacht. Het verhaal wordt wel ingewikkeld door allerlei vertakkingen naar vroegere en zijdelingse misdaden. Het eindigt ook met een opening naar vervolgverhalen. Helaas zijn die nog niet vertaald in het Nederlands of Engels.
Nadat profiler Sasza Zaluska een tijdje in Engeland heeft gewoond, besluit ze om terug te keren naar haar geboorteland Polen. Zo kan haar dochter meer tijd met familie doorbrengen en de Poolse taal beter onder de knie krijgen. Op een avond gaat de telefoon en dit zorgt ervoor dat Sasza een afspraak maakt met een man die wil dat zij collega's van hem natrekt omdat hij een vreemd gevoel heeft. Terwijl ze zich hiermee bezig houdt, blijkt dat er veel meer aan de hand is en dat dit te maken heeft met een zaak van 2o jaar geleden...
Wow.. Op de eerste bladzijde is meteen een overzicht te zien van alle belangrijke personages en dit was voor mij héél indrukwekkend en misschien zelfs een beetje afschrikwekkend. Deze opsomming ging namelijk anderhalve pagina door en na het lezen hiervan had ik veel verwarring. Ik besloot om het maar te laten voor wat het was en me op het verhaal te storten.
En het verhaal zit écht goed in elkaar. Misschien zelfs een beetje te goed, want af en toe was het echt ingewikkeld en moest ik even een paar pagina's terug om alle informatie in mijn hoofd weer op een rijtje te krijgen. Katarzyna Bonda gebruikt voornamen, achternamen en bijnamen door elkaar heen. Op zich niet zo'n probleem, omdat we dit natuurlijk vaker zien in boeken. Maar in dit boek wekte het verwarring op, omdat de namen al niet zo gemakkelijk waren. Gelukkig werd dit makkelijker naarmate het boek vorderde en je meer in het verhaal kwam, maar toch zou ik het fijner hebben gevonden om gewoon per personage één naam te hoeven lezen.
De schrijfstijl is op zich wel heen fijn. Ze neemt je echt mee naar Polen. Naar het Polen van vroeger met haar gruwelijke gebeurtenissen, maar ook in het "huidge" Polen. De sfeer spatte er echt wel vanaf, evenals de cultuur die in dit wereldje normaal is. Tegelijkertijd is de informatie soms een beetje teveel, waardoor het weer warrig wordt. De hoofdstukken wisselen van normaal tot kort en dit leest wel prettig weg. Ondanks de overvloed aan informatie blijft het verhaal wel interessant.
Over het profilen zelf werd helaas maar weinig geschreven. Het is meer speurneuzenwerk door heel veel mensen, dan dat er echt een profiler aan het werk is. En dat vind ik jammer, want juist daar had ik me op verheugd. Ook werd het voor mij nergens echt spannend en dit boek staat toch wel overduidelijk als psychologische thriller aangeschreven. Heb ik weinig van meegekregen.
Maar buiten dat was het echt wel een leuk boek om gelezen te hebben. De auteur laat je als lezer meedenken en dat vind ik een pluspunt. Tevens weer eens wat anders dan de standaard thrillers. Ik geef 'm 3*.
???????????? szczerze mówiąc nie wiem jak ocenić tą książkę, bo BYŁA DOBRA, była bardzo dobra, ale nie jestem pewna przez co daje jej te cztery gwiazdki
były dobre postacie (chociaż było ich za dużo, ale to normalne, gdy poznajemy cały komisariat, pięciu podejrzanych i szemranych typów z Trójmiasta), dobra akcja (tak dobra, że pod koniec sama nie ogarniałam co się dzieje, dzięki Kasia (przynajmniej ogarnęłam czemu 'pozostał tylko zapach'))
więc w sumie nie wiem co mam więcej powiedzieć, bo książka mi się podobała i na 100% sięgnę po kolejną część (nie mam wyboru, dostałam ją wcześniej¿), a potem może po inną serię od tej autorki
najbardziej jednak podobało mi się jak akcja była prowadzona, bo w połowie książki wiedziałam, że nie jestem w połowie śledztwa i to nie w negatywnym sensie. było dużo informacji, dużo wiedzy, dużo ludzi, a to wszystko szło tak jak w prawdziwym życiu – mozolnie i ciężko
więc tak, jestem zadowolona (nawet jeśli nie do końca ogarnęłam kto był kogo pionkiem, fikołek w ścianę, ale ogólnie POLECAM)