Jump to ratings and reviews
Rate this book

Legenda o popiołach i wrzasku #3

Ballada o szeptach i mgle

Rate this book
Przed Wami trzeci, finalny tom sagi fantasy Anny Bartłomiejczyk i Marty Gajewskiej!

Czas, aby smoczy płomień rozświetlił mrok… Poznaj zakończenie tej niesamowitej historii!

Na Południu nastroje są coraz poważniejsze. Raina jest królową bez korony, a żeby zdobyć pełnię władzy, musi w końcu znaleźć w sobie odwagę i zdecydować się na… małżeństwo. Tymczasem Zjednoczone Królestwo Elendoru jest coraz mocniej oplatane siecią wrogich intryg. Pod czyją twarzą ukrywa się ten, którego wszyscy szukają? Co zwiastuje obecność Matija, księcia Vijandy, i czy jego obietnice są tak niewinne, jak wydaje się Rainie?

Rose udało się odnaleźć Fiyonna zupełnym przypadkiem, ale to spotkanie okazało się dla niej zbawieniem. Królewski brat zdradza jej nie tylko tajemnice magicznego rzemiosła, ale także własne skrywane od lat sekrety. Połączy ich krucha nić zaufania i mordercze pragnienie zemsty… Czy Północ musi zostać owładnięta wojną? Kto zwycięży w tej nierównej rozgrywce? Mgła powoli zasłania wzrok Antoinette, Kruczej Wiedźmy, która jeszcze nie wie, że zaczęła igrać z mocą o wiele większą od niej samej…

W tej książce króluje ogień! Daj się porwać do świata smoków, emocji i odwagi!

656 pages, Hardcover

First published February 26, 2025

9 people are currently reading
131 people want to read

About the author

Anna Bartłomiejczyk

4 books198 followers

Ratings & Reviews

What do you think?
Rate this book

Friends & Following

Create a free account to discover what your friends think of this book!

Community Reviews

5 stars
22 (23%)
4 stars
36 (39%)
3 stars
16 (17%)
2 stars
17 (18%)
1 star
1 (1%)
Displaying 1 - 30 of 30 reviews
Profile Image for Nela (podtytułem).
138 reviews7 followers
March 18, 2025
[współpraca @weneedyabooks]

6⭐️
“Ballada o Szeptach i Mgle” to trzeci i ostatni tom serii Bestselerek czyli Anny Bartłomiejczyk i Marty Gajewskiej – i moim zdaniem zdecydowanie najlepszy. Ta książka poskładała moje serce, tylko po to, by je ponownie złamać, a mimo to pozostawiła we mnie dziwne uczucie komfortu i zrozumienia.

Z każdą częścią widać, jak styl autorek staje się coraz bardziej płynny, a ich narracja dojrzalsza. Mimo trudnych wydarzeń i wielu bolesnych momentów, książka jest napisana pięknie, co tylko wzmacnia jej emocjonalny wydźwięk. Jednak tym, co sprawia, że ta historia zapada w pamięć najmocniej, są bohaterowie.

Każda postać w tej serii jest inna – pełna sprzeczności, wad i wewnętrznych konfliktów, co czyni ich niezwykle prawdziwymi. Autorki nie boją się pokazywać ich ciemniejszych stron, ich lęków, błędów i moralnych dylematów, dzięki czemu nie są to papierowe postaci, ale “żywi” ludzie, których można pokochać, zrozumieć, a czasem nawet znienawidzić.

Dla mnie taką postacią była Rosę. Jej rozwój na przestrzeni całej trylogii jest zachwycający – od niepewnej i naiwnej dziewczyny do kogoś, kto musi podjąć trudne decyzje, z których żadna nie jest do końca dobra ani zła. To, jak bardzo dojrzała, jak stawała się coraz bardziej moralnie szara, było cudowne do obserwowania. Mogłam się z nią utożsamić i choć momentami doprowadzała mnie do szaleństwa, to właśnie w niej odnalazłam część siebie.

Relacje między bohaterami to kolejny element, który totalnie trafił do mojego serducha. Napięcie między Rose a Fiyonnem? Absolutna perfekcja – każda ich interakcja sprawiała, że przepadałam coraz bardziej. To samo mogę powiedzieć o Antonette i Kieranie – każdy ich wspólny moment topił moje serce. Autorki znakomicie oddają chemię między postaciami, ale zbliżenia między nimi nie są wyłuzdane. Każdy moment gdy łapią się za dłonie czy mowią wyznania wierności jest tak naturalny, że naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć na te wątki romantyczne ani jednego złego słowa. A moim zdaniem najlepsze jest to, że nie tylko romantyczne relacje czynią tę książkę wyjątkową. Przyjaźnie, więzi rodzinne, a nawet rywalizacje – każda relacja jest zbudowana na emocjach, które czuć w każdym dialogu i każdej scenie.

Każdy z bohaterów tej części musi zmierzyć się z własnymi demonami i traumami, a obserwowanie, jak wspierają się nawzajem i walczą o siebie, było niezwykle poruszające. Autorki pokazują, że siła nie polega na samotnym dźwiganiu ciężaru, ale na tym, by umieć pozwolić innym go podzielić. Bohaterowie przechodzą przez piekło, ale nie są w nim sami – i to właśnie sprawia, że ta książka tak mocno chwyta za serce.

Nie chciałam kończyć tej historii. Przywiązałam się do niej tak mocno, że czułam niemal fizyczny ból, gdy coś złego działo się bohaterom. Wraz z nimi cierpiałam, bałam się i miałam nadzieję na lepsze jutro. To jedna z tych opowieści, które zostają w człowieku na długo, a zakończenie – piękne, poruszające i refleksyjne – tylko to potwierdza. Bo w końcu, jak to w balladach bywa, najważniejsze jest nie tylko to, co zostało opowiedziane, ale też to, co pozostaje w ciszy po ostatnim wersie. A pamiętajmy, że każdy koniec to tak naprawdę dopiero początek.
Profile Image for Shadou.
230 reviews9 followers
March 31, 2025
Ocena: 3,5 (7 na 10)

Kto nie obserwuje Bestselerek może nie wie, ale ta część nie miała być ostatnią. Niestety Los (hehe) potoczył się tak, a nie inaczej i autorki, chcąc nie chcąc, postanowiły zamknąć serię w trzech tomach. Czy to widać? Tak, chociaż uważam, że i tak zgrabnie i logicznie dokończyły tę historię.

Widzę w tej serii wiele wątków, które prawdopodobnie miały być bardziej rozwinięte. Wątków i postaci, które zostały zepchnięte na bok, bo niestety nie było na nie miejsca. Zdaję sobie sprawę z tego, że my, czytelnicy, nigdy nie poznamy tej historii tak, jak widzą ją autorki. Wyobrażam sobie, jak wiele historii, które utkały między sobą w ramach tego świata, nie ujrzało światła dziennego.

Ale skupmy się już na książce.

Prawda jest taka, że najbardziej lubię, kiedy dziewczyny o tej serii... opowiadają. Są wtedy tak pełne energii i zaangażowania dla tej historii, że udziela się ona słuchającemu. Właśnie tego zaangażowania, ja osobiście, nie zdołałam z siebie wykrzesać w czasie czytania. Przez 2/3 książki niestety się nudziłam. Postacie zachowywały się bardzo zachowawczo, jakby wycofane i wyprasowane. Przytłaczały mnie niekiedy zbyt dokładne opisy. Postacie poboczne, nazwy klanów i miast, były mi znane z widzenia, ale nie niosły za sobą znaczenia. Zabrakło mi ikry. Scen pełnych napięcia, które nie byłyby sprawozdaniem z bieżącej polityki. Nieco patosu i głupiego fanservisu, który może banalny, ale trafia w czułe punkty.

Potem jest nieco lepiej. Akcja nabiera tępa. Bohaterowie w końcu docierają do punktów, w których mieli się od początku znaleźć i w końcu nabierają barw.

Ta historia ma wiele momentów, które są naprawdę fajnie napisane. Ogólny szkielet serii jest super. Tylko niestety wypełniające go sceny często są zbyt miałkie.

Wątki romantyczne są całkiem fajne, chociaż do bólu subtelne. Szkoda, że zadziewają się dopiero w ostatnim tomie. Szkoda też, że niektóre relacje budowane w tomach poprzednich idą w odstawkę. (W ogóle listy Basha do Rose XDDD dobrze, że ich nigdy nie przeczytała)

Jeśli chodzi o zakończenie... spodziewałam się czegoś bardziej dewastującego. To zakończenie nie jest złe, ale na pewno jest łagodniejsze, niż myślałam. Parę nici można było nadszarpnąć bardziej.
Profile Image for słomka.
258 reviews981 followers
May 9, 2025
Atrament tej historii na zawsze zostanie wytatuowany na moim sercu i w duszy.

Kocham, uwielbiam.

Dziewczyny nawet nie wiecie jaka jestem z Was dumna.
Profile Image for ʟɪᴠ ʼ ୨♡୧.
749 reviews
March 28, 2025
„więc wyjdź za mnie” mnie zabiło. nie mam słów.

pierwsza połowa strasznie mi się ciągnęła, ale druga to totalny 🔥
Profile Image for books_in_the_cloud.
203 reviews8 followers
Read
March 23, 2025
„Ballada o szeptach i mgle” – Anna Bartłomiejczyk, Anna Gajewska~~

Muszę przyznać, że ogromnie nie mogłam się doczekać tej części, z racji, że pierwsze dwie bardzo przypadły mi do gustu i ogromnie polubiłam się z bohaterami.

⚔️ Szczerze liczyłam, że wracając do tej historii poczuje się, jakbym wróciła do domu i do rodziny. Jednak, jak się okazało losy bohaterów były dla mnie obojętne, czułam, jakby większość bohaterów straciła swój pazur, za który ich pokochałam. Stali się dla mnie strasznie kartonowi i bez polotu.

⚔️ Jeden z niewielu plusów tej części, to to, że losy obu królestw w końcu się ze sobą łączą. Miło było zobaczyć to jak sobie radzą w tej sytuacji.

⚔️ Ta historia już wcześniej miała bardzo dużo perspektyw, ale ta część przebija już wszystko, bo mam wrażenie, że każdy bohater pierwszo, jak i drugoplanowy dostał swoją perspektywę. Przez natłok tego wszystkiego bardzo się pogubiłam.

⚔️ Jeśli chodzi o wątki, jak i fabułę, to odniosłam wrażenie, że autorki rozpoczęły za dużą ilość wątków i próbując to wszystko skończyć w tej części, zrobiły z tego jeden wielki miszmasz. Jak dla mnie fabuła tej części bardzo ucierpiała, większość rzeczy, która miała zaprzeć dech w piersiach, była dla mnie zupełnie obojętna.

⚔️ Każdy z wątków romantycznych, którym kibicowałam wcześniej nie miał żadnego przyciągania w sobie, tam gdzie wcześniej były jakieś iskierki, tak magicznie wyparowały. Wątki romantyczne, zostały kompletnie porzucone i zostawione na pastwę losu.

Muszę przyznać, że ogromnie się męczyłam i strasznie się irytowałam, czytając tę książkę, a jeszcze bardziej chciałam wyrzucić ją przez okno, dlatego też z wielkim bólem serca zrobiłam DNF'a. Bardzo chciałam dokończyć tę historię, ale z każdym kolejnym dniem czytania jej, miałam wrażenie, że wprowadza mnie w ogromny zastój czytelniczy.

Stan: 380/640

Ocena: DNF

[Współpraca reklamowa]
Profile Image for Judith.
343 reviews14 followers
November 23, 2025
Trochę widać, że autorki musiały zredukować zakończenie historii do trzeciego tomu (a plany były chyba na 5, z tego co pamiętam), ale myślę że poradziły sobie z tym zadaniem najlepiej jak można było to zrobić. Chociaż po cichutku liczę, że kiedyś może dostaniemy kontynuację, bo potencjał jest OGROMNY!

"Ballada o szeptach i mgle" zgrabnie łączy wątki z poprzednich części i to, co lubię najbardziej - łączy razem losy bohaterów, za którymi wcześniej podążaliśmy oddzielnie.

Główny paring mnie totalnie zaskoczył, ale biorąc pod uwagę, to co przeszły te postacie i jak dzięki temu mogły się zrozumieć oraz elegancko rozegrany slow burn - coś wspaniałego! Tym bardziej, że nie są to może najbardziej lubiani bohaterowie trylogii, ale kto powiedział, że jakiekolwiek postacie powinny być idealne, bez wad (jaka by to była nuda!). Lubię ich razem właśnie ze względu na gnębiące ich demony. A sposób sobie z nimi radzenia? Kurde to powinna być kolejna część! Bardzo mnie ciekawi, co ta para mogłaby zgotować dla otaczającego ich świata i czy może by nawet poszerzyła jego granice. Na pewno by była do tego zdolna ;)

74 reviews
March 14, 2025
Ta część jest DUŻO lepsza od poprzednich, autorki zrobiły świetną robotę i żałuję, że nie będzie tego więcej.
No właśnie, bo niestety powinno być tego więcej. Przez to, że miały tylko jedną część na ogarnięcie wszystkich wątków czuć, że skupiły się na najważniejszum, przez co pozostałe cierpią, są ucięte albo nie wykorzystano ich pełnego potencjału (co zapewne miało się wydarzyć w kolejnych tomach, których niestety nie będzie).
Postacie z Północy zachwycają, tym z Południa niestety trochę nadal brakuje, choć są znacznie lepsze niż w poprzednich 2 tomach.
Slow burn jest idealny.
Nie podoba mi się jak została potraktowana śmierć jednego z bohaterów oraz brak jakiegokolwiek impactu na historię, który nastąpił później. inni przestali o tej postaci myśleć i szkoda, bo to jeden ze zmarnowanych potencjałów powieści.
Profile Image for Justyna.
4 reviews
April 13, 2025
Historia, którą dostajemy w trzeciej części sagi, miała potencjał być czymś lepszym niż jej poprzedniczki. Niestety mam wrażenie, że całość bardzo straciła na zredukowaniu do trylogii i współczuję autorkom, że musiały skrócić to, co było materiałem na przynajmniej cztery tomy. Wyobrażam sobie, jakie to musiało być trudne. Ciężko mi więc winić dziewczyny za to, że ta książka znów mi się nie podobała. Wierzę, że gdyby miały więcej pola do działania, lepiej rozwinęłyby niektóre wątki. W Bosim jest znowu średnio.

Ogólnie pierwsze wrażenia z czytania miałam całkiem pozytywne, ale to jest u mnie standard przy tej serii. Każda z części miała naprawdę niezłe pierwsze sto stron. Ten prolog Jamesa moim zdaniem był niepotrzebny, w takim sensie, że właściwie nic ta scena nie wnosiła do całości. Dlaczego ludzie nagle zaczęli dokonywać samosądów na tych, których podejrzewali o magię? Dlaczego nie mieliśmy takiej sceny np. w Lopiw, kiedy siostry jechały do Manstaru? Wydaje mi się, że kiedy magia była zabroniona, prędzej mogłoby dochodzić do takich sytuacji. Ale tak czy inaczej początek był ok. Zaciekawiła mnie niepewność Antoinette względem Rose. Był zarysowany jakiś konflikt, który mógłby zaistnieć pomiędzy Antoinette a Fiyonnem. Całkiem interesujące było to, jak Fiyonn tłumaczył Rose jej magię, w końcu coś się wyklarowało na tym polu i lepiej zrozumiałam istotę obu systemów magicznych, a właściwie jednego. Podobał mi się wątek Rainy i jej potencjalnego ślubu z Prijestolicem. Podobało mi się stoczenie się Basha (chociaż no nie mogłam się pozbyć wrażenia, że autorki nie lubią tej postaci i specjalnie robią z niego tego najgorszego, dla mnie akurat postać walcząca z nałogiem mogłaby być ciekawa). Aczkolwiek trochę mnie zdziwiła jedna rzecz – dlaczego u Basha w pokoju i później też w jego biurze walają się butelki po alkoholu? Czy w tym zamku nikt nie sprząta? Nie byłoby bardziej naturalne w tamtych czasach, że służba donosiłaby mu dzbany z winem lub piwem, przelewane z beczek? Prędzej mogłyby stać u niego puste dzbany, ale nadal służba powinna je zabierać. Bo to trochę wygląda, jakby Bash mieszkał zupełnie sam i jak stereotypowy alkoholik nie miał siły po sobie sprzątać.

Później jednak te wątki, które mi się podobały, zupełnie się rozmyły. Wielokrotnie rozdziały pisane były bardzo streszczeniowo, opisywały wydarzenia z kilku ostatnich dni, często takie, które już miały miejsce w rozdziale innego bohatera. Czasem wtrącone były jakieś rozmowy z tego okresu, a potem nagle byliśmy wrzucani w akcję obecną. Parę razy miałam problem z rozeznaniem, czy to się dzieje tutaj i teraz, czy to nadal opisywanie minionych wydarzeń.

Niestety streszczeniowo były też charakteryzowane postaci, chociaż to był problem już w Lopiw i w Popim. Zamiast pokazać nam, jacy są ci bohaterowie, opowiada się o tym. Szczególnie tyczy się to nowych albo drugoplanowych postaci jak Ingvild, Livia, poruczniczka Marbah, te dwie kobiety z północy. Przykład z rozdziału 15: “Ingvild nigdy nie była kobietą zachłystującą się swoją władzą. Choć od dzieciństwa kręciła się po dworze, obserwując urzędników, a przede wszystkim własną matkę w roli monarchini, obca była jej arogancja wynikająca z przysługującego jej statusu.” Rozdział 55: “Kieran zazdrościł jej opanowania. Otillie Marbah była jedną z najodważniejszych osób, jakie poznał. Historie o stoczonych przez nią pojedynkach stawały się legendami. W tych opowieściach Otillie prezentowana była jako niezwykle energiczna i pomysłowa. W rzeczywistości jej siła brała się z zimnej krwi i przebiegłości, która wynikała z ogromnej strategicznej wiedzy.” To brzmi bardzo jak opis bohaterki z opracowania lektury szkolnej. Kilka razy podobne charakterystyki były też o Kieranie na temat tego, jak świetnie sprawuje się w dworskim środowisku.

Nie podoba mi się budowa rozdziałów. Wydaje mi się, że dobry rozdział powinien mieć również wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Żeby trochę stanowił nawet odrębną całość. Tutaj bardzo często w jednym rozdziale było mnóstwo krótkich scen na różne tematy, że tak właściwie trudno było powiedzieć, o czym ten rozdział jest. Przykład: Rozdział 36. Antoinette: najpierw Antoinette siedzi nad papierami z Kieranem - potem nagle mamy długi opis z ostatnich dni jak to Kieran na nią zerkał, albo wykonywał jakieś gesty - potem powrót do rozmowy kobiet przy herbacie, która miała już miejsce w poprzednim rozdziale Rose - potem nagle Yrsa mówi Antoinette, że Fiyonn ją wzywa, ale tak naprawdę nie wiemy, czy mówi jej to we flashbacku z herbatki z damami, czy w gabinecie, z którego wyszedł Kieran - Antoinette próbuje rozszyfrować, kto używał strzały, którą trafiono Fiyonna, wydawałoby się więc, że dowiedzenie się tego, to będzie wielki punkt zwrotny rozdziału - potem jest rozmowa z Fiyonnem i Kieranem, kiedy Antoinette już odkrywa, kto stoi za zamachem - niestety Kieran i Fiyonn idą potem rozmawiać na boku, a my nie dostajemy już rozmowy na temat zamachowca, tylko rozmowę Antoinette z Rose o tym, jak Antoinette zmieniła o niej zdanie i jak Rose odżyła wśród nich. Czyli znowu rozdział, który mógł być o czymś ciekawym i zbudowany na ciekawym plot twiście został sprowadzony w większości do gadania najpierw o Kieranie, a potem o Rose. Na domiar złego kolejny rozdział też należy do Rose.

Nie znoszę Rosemary, a tutaj jest jej chyba najwięcej. Naprawdę już w pewnym momencie miałam chęć omijać jej rozdziały. Ona wiecznie prycha, ironizuje, pyskuje i zachowuje się, jakby tylko ona miała prawo do przeżywania cierpienia. Jest najbardziej pokrzywdzona, wszyscy wokół są źli i jej nie rozumieją, w czym nie pomaga niestety to, że autorki piszą Rainę i Basha, jakby rzeczywiście jej nie rozumieli, a szkoda. Przez to Rose wydaje się tu być świętą krową, choć jej zachowanie bardziej przypomina mi nastolatki z tumblr z 2010 roku. Najtrudniejszy do przebrnięcia był rozdział 39. gdzie w końcu dochodzi do rozmowy sióstr.
W dodatku dlaczego Rose oskarża Rainę, Basha i Jamesa o wszystko, co ją spotkało? W rozdziale 37. powiedziała Fiyonnowi, że poświęciła wszystko, żeby Raina odzyskała tron, ale przecież to Rose sama chciała w tym pomóc. Nie pamiętam, żeby odwodziła Rainę od pomysłu wojny. To ona pierwsza rwała się do walki i do wykorzystania smoków do obalenia Gertranda. Raina kazała Rose zostać w namiocie, a Rose i tak z niego uciekła, przez co trafiła w ręce Tomasa. Co w tym jest winą Rainy? To, że Rose miała wizję, że Rainie grozi niebezpieczeństwo? Nie przemawia też do mnie to, że Rose twierdzi, że Raina i Bash wskrzesili ją, żeby ukoić swój ból. To Vas i Veer najbardziej próbowali przekonać Grattzo do przywrócenia życia Rose. A o dziwo z nimi dziewczyna nie ma problemu, nawet kiedy nie są już jej atma sathi. Szkoda mi w tym wszystkim Rainy i Basha. Jasne, to co Tomas zrobił Rose, było straszne i rozumiem jej ból na tym polu, ale obwinianie wszystkich wokół za jej cierpienie to trochę przegina.
Rose obwinia też Rainę o podawanie jej tramantu i tłumienie jej magii, ale czy nie wynikało to po prostu z tego, że nie wiedzieli, co mają zrobić, kiedy Rose cierpiała od wizji po swoim zmartwychwstaniu? Przecież Raina nie miała żadnych złych zamiarów wobec siostry, a przynajmniej tego nie odczułam. Z kolei jeśli chodzi o to podawanie tramantu wcześniej, kiedy Rose była dzieckiem, to tym bardziej nie wiem, jaka w tym wina Rainy. Bardzo mi się to wszystko gryzło, przez co nie polubiłam się z Rose. W dodatku ostatecznie dziewczyna wychodzi na niestabilną zbrodniarkę wojenną, co mam wrażenie niestety jest usprawiedliwiane. Jej chęć zemsty na Tomasie jest jak najbardziej zrozumiała, za to Fiyonn niesamowicie łatwo przekonał ją do dokonania masakry na Vijandczykach.
Ten romans Rose i Fiyonna z jednej strony jest dla mnie zrozumiały i w jakiś sposób naturalny, z drugiej - wywracałam oczami nad tym, jak idealnie maluje się ta relacja, nawet jeśli to miała być tylko manipulacja ze strony Fiyonna. Na koniec tej historii jest odrobina niepewności co do intencji obu zainteresowanych, ale jest to tak niewyczuwalne w czasie całej akcji, że nie zakładam, by tam było miejsce na jakąś dramę. Chyba gdybym sama pisała podobną historię, zostawiłabym Fiyonna samego.

Nie rozumiem też takiego upodlenia Basha. Totalnie nie pamiętam, co chłop zrobił takiego, że Rose aż tak go nienawidzi. Była w Popim jedna scena, gdzie Bash za bardzo chciał Rose dotknąć, więc Raina zamknęła go w jego komnatach. Tylko jedna scena, w dodatku opisana bodajże z perspektywy Rainy, bardzo skrótowo. To jest więc to, o co jest tyle szumu, że to było skandaliczne zachowanie? W dodatku widać, że Bash to po prostu złamany człowiek, który nie radzi sobie z zaistniałą sytuacją i obowiązkami, dlatego wpadł w nałóg. Wydaje mi się, że wątki takich postaci również można podjąć z jakąś empatią i zrozumieniem. Tutaj tego nie czułam, bardziej odebrałam to jako “patrzcie, jaki żałosny pijaczyna, jeszcze ma czelność pisać jakieś żenujące listy”, co jest przykre, bo odbiera złożoności tego bohatera.
Wątek Jamesa zaczął się nawet ciekawie, fajny był motyw z tymi eksperymentami, ale ostatecznie James miał może ze 4 rozdziały i to wszystko. Liczyłam na więcej w tej kwestii, może na jakieś budowanie potęgi kraju z pomocą magów? Sybil, której James miał poszukiwać, ostatecznie pojawiła się w jednym rozdziale.
Najbardziej jednak mnie boli porzucony wątek zaręczyn Rainy i Prijestolica. Przecież ten pomysł był świetny, było to coś nieoczywistego i naprawdę miałam nadzieję, że opuszczona Raina może bardziej zaangażuje Vijandę w sprawę Elendoru. Byłoby to pole do jakiegoś konfliktu, ale też miałam nadzieję, że może Rose trochę będzie żałować siostry i próbować ją zawrócić ze ścieżki solaryckiej wiary. Niestety Raina jest tu pominięta, za to od Rose trudno byłoby oczekiwać trzeźwego osądu nawet w takiej sytuacji.
Porzucony został też wątek smoczycy Rainy. Oczywiście święta Rose musiała na siostrę nakrzyczeć za zaniedbanie relacji z Lherą i sama wybudziła smoczycę z letargu, bo nagle jest jakąś władczynią (?) wszystkich smoków. Potem jednak już nie ma więcej na ten temat. Rose nie wraca myślami do Lhery, Raina ledwo ma jakieś rozdziały, więc również się nad tym nie rozwodzi.

W ogóle mam wrażenie, że bardzo czarno-białe się to wszystko zrobiło. Tzn. widzę, że na sam koniec bohaterowie mają wyrzuty sumienia (Fiyonn, Rose, Kieran), ale przez większość książki Tesaryth jest tak idealny, że niedobrze się robi. Tam nikt nie ma z niczym problemu, każdy może być kim chce, z kim chce, królowa jest równorzędna z królem, wszyscy w zamku są dla siebie mili i wyrozumiali. Nikt nie ma problemu z obecnością Rose i jeźdźców, nikt nie ma problemu, że Fiyonn ożenił się z południową księżniczką.
Vijanda z kolei jest tą złą, co oczywiście jest zrozumiałe do pewnego stopnia. Scena z samosądem pokazywała jednak, że niezupełnie każdy Vijandczyk musi być okrutnym człowiekiem, ale ostatecznie była to tylko jedna scena, po której Kieran miał jakieś refleksje. Nie szły jednak za tymi myślami żadne czyny.
Przykre, że Elendor został sprowadzony do roli tego zepsutego, obrzydliwego kraju, z którego najlepiej to uciekać. Rozmowa Rainy z matką na ten temat wydawała mi się trochę absurdalna. Czego ta matka oczekiwała od córek? Że opuszczą Elendor i zamieszkają w idealnym Tesarycie? Też członkowie rady przedstawieni są jako śliscy i źli, jedynie dobry jest Lashan, który chce pomóc biednej Rose. Czyli ci, którzy ją “rozumieją” są dobrzy, reszta to dla niej i Fiyonna nie warci uwagi antagoniści.
To chyba w ogóle coś, co najbardziej mnie irytowało – to jak bardzo autorki skupiły się na ekipie z północy, kompletnie ignorując ekipę z południa. Niemal cały czas jesteśmy w Tesarycie, przez co nie mamy oddechu od niektórych postaci. Non stop obracamy się w bańce tych samych bohaterów, którzy zresztą w niemal wszystkim sobie przyklaskują, nie ma między nimi większych konfliktów i mają wspólną sprawę. Nieważne, czy POV należy do Antoinette, Fiyonna czy Rose, pozostali i tak niemal zawsze pojawiają się w tych rozdziałach. Jednak nawet polubiłam się z POV Vasa i Veera. W Popim było ono zupełnie zbędne, ale tutaj było przynajmniej powiewem świeżości w tym kółku wzajemnej adoracji, no i trochę sprowadzali Rose na ziemię.

Nawet ciekawy wydawał mi się z początku wątek Antoinette. Głosy jej szeptały o Fiyonnie, który zdradza ich sekrety, pomyślałam, że może Antoinette poczuje się opuszczona, zacznie szukać informacji na własną rękę i tak bardzo ją to pochłonie, że dziewczyna trochę się odklei. Pomysł z Tatianą, która posiadła ciało Antoinette i chciała dokonać własnej zemsty był fajny, ale gdyby trwał całą lub pół książki. Gdyby przez niemal cały tom Antoinette siedziała uwięziona w innym wymiarze, a Tatiana w jej skórze prowadziłaby rozmowy z Kieranem, Fiyonnem, Rose, to byłoby super intrygujące, mogłaby tam dużo namieszać. A tak mamy ten wątek w zasadzie na dwa rozdziały i tyle. Moim zdaniem jest tu zmarnowany potencjał. Tak samo jak zmarnowanym potencjałem był romans Antoinette z Kieranem. Mi w ogóle trudno było kupić tą relację, ale gdyby przez trochę dłuższy czas ciągnęła się kwestia małżeństwa Kierana z Tesaghą, mogłaby być przynajmniej drama na tym polu. A tak Kieran smuci się nad tym przez jeden rozdział, Antoinette zdaje się w ogóle nie mieć z tym problemu, a w kolejnym rozdziale i tak sprawa się rozwiązuje off screen. Również scena, w której Antoinette z Kieranem uciekają przez portal do Askvolen jest dziwnie ucięta. Lądują w lesie, po czym jest rozdział Fiyonna, gdzie Antoinette i Kieran są już na zamku i nie ma żadnej rozmowy o tym, jak tam dotarli.
Też rozbawiła mnie scena w rozdziale 43., kiedy Kieran żali się Antoinette, po czym pyta ją o jej dzień, ta mu opowiada, jak była w mieście, potem piją whisky. Antoinette mówi: “Lepsze niż się spodziewałam. Ale nie skończyłam ci opowiadać swojej historii”. Mamy długi opis, jak Kieran się na nią patrzy, po którym Antoinette dopowiada: “Właściwie to… niewiele potem robiłam. Udało mi się zaprosić mamę i Yrsę na herbatę.” XD Bardzo intrygujące.
Trochę w ogóle jestem zdziwiona, że Antoinette nagle leży na sercu dobro jej przybranej matki i Tatlera. W Popim praktycznie wcale nie miała ich na uwadze. Z kolei z Yrsą cały czas liczyłam na jakiś plot twist, że jednak nie okaże się tak wspaniałą przyjaciółką, no ale pomyliłam się.

Niestety poza starymi postaciami, które nic nie wnoszą, pojawia się też dużo nowych, które również mają niewielkie znaczenie. Marbah, Livia, Sybil. I jasne, one wszystkie coś tam robią w fabule. Ale czy ostatecznie jest to jakieś bardzo istotne? Moim zdaniem nie, na ich miejscu mógłby być ktokolwiek. Ani nie mają zapadających w pamięć charakterów, ani porywających historii. Livia i Marbah zlewały mi się w jedną postać. Jest również mowa o ojcu Ingvild z jakiegoś klanu na północy - niestety się nie pojawia.
Magowie, których poznaje James, pojawiają się w jednej scenie i już nie wracają, a ten wątek był naprawdę ciekawy i aż żałowałam, że nie zaczął się w drugim tomie. Przecież to duża sprawa z tymi "eksperymentami" na magach, a został sprowadzony do sprawy epizodycznej. No ale to prawdopodobnie kwestia zrobienia z serii trylogii.
Trochę mnie też zawiodło, że Fiyonn tak bez ogródek pozbył się Valianta, myślałam że nawet będzie jakieś POV tego drugiego 😳.

Zakończenie było dziwne, trochę widać w nim było ten pośpiech wynikający ze skrócenia serii. Śmierć Vasa jakoś specjalnie mnie nie zaskoczyła, ale nawet cieszę się, że Veer poprzysiągł zemstę Rose. Szkoda, że Grattzo i smoki ewakuowały się z leża poza akcją i Raina dowiedziała się o tym po czasie. Szkoda też, że relacja Rainy i Jamesa nie miała znaczenia ostatecznie, podobnie jak kwestia sojuszu z Vijandą. Zakończenie Antoinette i Kierana trochę przesłodzone, podobał mi się z kolei epilog Basha - to mógłby być całkiem fajny, duży wątek na trochę inną, bardziej żołnierską historię.

Podsumowując, sam pomysł na tą historię był ciekawy i pewnie gdyby autorki miały więcej czasu na rozbudowanie wątków, cała saga wyglądałaby inaczej. Wciąż jednak są w tej opowieści rzeczy, które po prostu moim zdaniem nie grają i są kiepsko napisane. Wydaje mi się też, że gdyby w Popim nieco przyspieszyć akcję i np. tam dać pole na wątek eksperymentów na magach i poszukiwania Tomasa, to Bosim mógłby mieć więcej miejsca na domknięcie historii bohaterów. W trzecim tomie jest dużo akcji, ale nadal mało w niej mięsa, mało podbudowy do zachowania postaci, mało jakichś naprawdę istotnych momentów, zwrotów akcji i mądrych przemyśleń bohaterów.
Wierzę jednak, że kiedyś autorki napiszą coś jeszcze, może już z innym wydawnictwem, które lepiej zaopiekuje się ich pomysłem.

This entire review has been hidden because of spoilers.
Profile Image for Theurlai.
18 reviews
March 20, 2025
Ta książka jest szalona, piękna i ponura jednocześnie, a do tego wypakowana akcją po brzegi. Mam wrażenie, że na zakończenie tej historii czekałam pół życia i teraz trochę nie wierzę, że mam je już za sobą.

Ta opowieść od początku miała w sobie coś takiego, czemu nie mogłam się oprzeć — jakiś czar, niepowtarzalny klimat, który zjednał mnie sobie, aż do samego końca. Teraz zatem, kiedy seria jest już w całości, dołącza do grona moich ulubieńców — książek, które do reszty skradły mi serce.
Profile Image for annastycznie .
305 reviews3 followers
November 6, 2025
4,25/5⭐

Finał, na który czekałam zbyt długo, a jednak nadszedł zbyt szybko...

Historia, której początek dała Legenda o popiołach i wrzasku, choć może nie należy do najwybitniejszych, dała w moim sercu początek książkowej miłości. Coś jest w tym świecie takiego, co sprawia, że czuję się jak w domu i z przyjemnością wracam do niego za każdym razem, nawet mimo potknięć po drodze.

Kiedy sięgałam po pierwszy tom tej historii obiecywano mi serię dłuższą niż trylogia, a jednak jesteśmy tu, w trzecim tomie, jakimś cudem na finiszu tej historii. Zapytacie, czy ma to jakiś wpływ na mój odbiór tej książki? Pewnie tak, choć żal mój dotyczy tu głównie wydawnictwa, nie autorek - one zrobiły wszystko, co mogły.
Mimo tego, iż historia ta ewidentnie została co najmniej mocno pośpieszona, muszę przyznać, iż jest to chyba mój ulubiony tom całej serii. Choć szybki, jest także równy, najrówniejszy z całej trójcy. Wszystkie wątki, które zostały wysnute w poprzednich tomach, tu splatają się w wyraźny obraz. Do moich ulubionych należeć już na zawsze będą wątki w szczególności Antoinette, jak i Kierana, choć także i Rose czy Fiyonn zostaną w mojej pamięci na dłużej. Kocham rozwiązanie powtarzającego się przez wszystkie trzy tomy snu o spadaniu i nie ukrywam, że wciąż czuję wielki niedosyt całej tej kruczej magii.
Przez to, że ta historia miała być dłuższa, co czuć niestety co najmniej mocno, widać wyraźnie, co zostało tu przycięte. Całą tą książkę czyta się trochę w taki sposób, w jaki obserwuje się ptaka z przyciętymi skrzydłami - niby wciąż piękny, a jednak ma się tą bolesną świadomość, że coś tu jest nie tak. Te wszystkie cięcia widać szczególnie mocno w scenach batalistycznych czy tam, gdzie wprowadzone zostają nowe postacie - czuję niemal fizyczny głód tego, by dowiedzieć się, jaki oryginalnie był plan na te części. No i jest mi niezmiernie przykro, że nie dane nam, czytelnikom było poznanie tak szeroko zaprezentowanego nam kiedyś dżentelmena imieniem Pufcio 9lub też Hrabia von Pufendorf, jeśli mnie pamięć nie myli). Cóż, pozostanie mu chyba żyć wiecznie w naszych sercach.
Nie mogę powiedzieć, by zakończenie tej historii zadowalało mnie w pełni, nawet jak na fakt takiego mocnego cięcia w fabule. Jest dla mnie nieco zbyt otwarte, a wiele wątków najzwyczajniej w świecie zostało pozostawionych bez żadnego domknięcia i rozmywa się gdzieś między początkiem i końcem. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że może to jakiś znak, że ta historia wcale się jeszcze nie kończy, bo przyznam szczerze, było mi naprawdę przykro, gdy skończyłam epilog i nic już więcej nie było.

Mam przeogromny sentyment do tej historii, nawet mimo wszystkich jej niedociągnięć, fakapów czy problemów po drodze. Jakaś część mnie wie, że niedługo nadejdzie jeszcze taki czas, w którym spotkamy się ponownie, lecz na razie pozwolę jej po prostu osiąść i zagnieździć się w mojej pamięci, oby na zawsze.


PS. O co chodzi z moim czepianiem się wydawnictwa WeNeedYa - z tego co kojarzę z wypowiedzi autorek, to wydawnictwo zwróciło się do nich z propozycją wydania tekstu, nie odwrotnie. W takim przypadku to, jak po macoszemu została potraktowana końcówka tej historii, jak wydawnictwo samo zasztyletowało w jakiś sposób swój własny projekt, wydaje się szczególnie okrutne. Odkąd pamiętam, autorki mówiły o co najmniej czterech tomach i mogę się tylko domyślać, jak wiele bólu przyniosło okrojenie tak rozległej historii. Ja rozumiem - wydawca też chce zarobić, nie chce nic stracić, ale w takim wypadku wydaje mi się to okropne zarówno względem czytelników, a już na pewno względem autorek.
131 reviews
June 3, 2025
Bardzo czekałam na ten finałowy tom serii fantasy, bo byłam ciekawa jak autorki poprowadzą historie do jej zakończenia. Jednak szczerze zajęłam się innymi książkami i o niej całkowicie zapomniałam. Na szczęście robiłam porządki w swojej biblioteczce i trafiłam na to cudeńko, oczywiście nie obyło się bez przeczytania poprzednich części i tak oto jestem z recenzją. Na co najpierw zwróciłam uwagę to to że autorki nie szczędziły klimatycznej narracji przez którą świetnie mi się tą historię czytało, klimat jej dryfował od atmosfery tajemnic do budujących napięcie scen, więc to oczywiście że moja ciekawość była na najwyższych obrotach. Jednak to nie wystarczyło bym nie zwróciła uwagi na kilka niedociągnięć i minusów które mnie aż wręcz momentami raziły. W tego typu fantastykach które wręcz słyną z wolniejszego wstępu, opisy i wprowadzenie w tym wypadku mogą ciut męczyć i zanim narracja zmieni styl na dynamiczny, może to spowodować że książka zostanie przez czytelnika odłożona. Do tego ciągnące się niektóre sceny, które trwają i trwają jakby nie miały końca, moim zdaniem ten ruch autorek spowodował że same sobie spowolniają akcję, a po co, myślę że nie było to potrzebne. Najbardziej jednak ubolewam na wątkach które nie zostały w pełni rozwinięte, brakowało mi większego zaangażowania w wątki magiczne, na przykład te dotyczące mgły które były tylko zarysowane czy też duchów przeszłości które były zbyt mało muśnięte, zdecydowanie brakowało mi rozwinięcia myśli na te tematy. Możecie także momentami czuć że świat przedstawiony jest tak jakby nie zobrazowany do końca, miałam wrażenie czytając tą historię jakby mu coś brakowało. Delikatną dezorientację miałam w momentach gdzie przeskakiwałam z jednego na drugiego bohatera i w pewnym momencie nie wiedziałam kogo ja właściwie czytam, więc takie częste zmiany w narracji mogą powodować że nie wszyscy będą tak wytrwali jak ja, zaznaczę też że w tym wypadku znajomość poprzednich tomów będzie konieczna. A wisienką na torcie było zakończenie które nie było spektakularne, przez co bez fajerwerków skończyłam serię, szczerze nie satysfakcjonuje mnie takie zakończenie które skupia się bardziej na politycznych intrygach czy też głębokich refleksji bohaterów, niż na samej głębi i przesłaniu której to książka miała być przewodnią, gdzie ta magia ja się pytam. Podsumowując całościowo to dobra seria fantasy z delikatnymi niedociągnięciami, dla czytelników którzy chcą przeczytać coś emocjonującego z domieszką subtelnego humoru.
Profile Image for ☆ Iga ☆.
1,039 reviews18 followers
March 13, 2025
Po dobrym pierwszym tomie i drugim, który znacznie podniósł poziom, bałxm się tej części okrutnie. Szczególnie, że jest to zakończenie tej historii. Długo zajęło mi dotarcie do ostatniej strony. Nie ze względu na objętość książki i łamania, tylko dlatego, że nie chciałxm rozstawać się z tymi bohaterami i światem. I właśnie to jest największy plus tej serii – jestem zachwyconx tym, jak misternie jest skonstruowany i przemyślany ten świat. Systemy wierzeń, magii, intrygi polityczne, zależności, tradycje etc. To wszystko buduje klimat oparty na dualizmie (Północ i Południe), z czego rodzą się sytuacje do opanowania. Bohaterowie, a szczególnie bohaterki, od początku zyskały moje serce – szczególnie Antoinette i Rose (ale Fyionnowi też oddaję, co mu się należy). Relacje romantyczne (subtelne!) nie powiem, były dobre i nie przyćmiewają tego, co najważniejsze w tym tomie – działań wojennych. Bez spojlerów – opisanych w sposób angażujący, z dobrym tempem i wieloma (!) pytaniami i wątpliwościami, które męczą zarówno nas, jak i bohaterów. Widać rozwój wszystkich postaci, da się wejść w ich sytuację i samemu zastanawiać się "co teraz?".
Zakończenie tego tomu jest zupełnie różne od wizji, którą miałxm, zaczynając, ale po przemyśleniu uznaję, że takie jest lepsze. Koniec końców jestem usatysfakcjonowanx, choć najchętniej czytałxbym o tym świecie bez końca. Epilog daje odpowiedzi, ale nie wprost i nie wszystkie, a także ewentualnie pozostawia uchylone drzwi na "coś". Koniec może być początkiem, a ja, jako wierny fan tej serii, będę nasłuchiwać krakania kruków i wron oraz odgłosu smoczych skrzydeł.
Profile Image for Amelia.
48 reviews1 follower
March 21, 2025
𝓡𝓮𝓬𝓮𝓷𝔃𝓳𝓪
𝓣𝔂𝓽𝓾ł: “𝓑𝓪𝓵𝓵𝓪𝓭𝓪 𝓸 𝓼𝔃𝓮𝓹𝓽𝓪𝓬𝓱 𝓲 𝓶𝓰𝓵𝓮”
𝓐𝓾𝓽𝓸𝓻: 𝓐𝓷𝓷𝓪 𝓑𝓪𝓻𝓽ł𝓸𝓶𝓲𝓮𝓳𝓬𝔃𝔂𝓴, 𝓜𝓪𝓻𝓽𝓪 𝓖𝓪𝓳𝓮𝔀𝓼𝓴𝓪
𝓞𝓬𝓮𝓷𝓪: ⭐️ 𝟒,𝟐𝟓/𝟓

[Q] Gdybyście mogli kontrolować jeden żywioł, który byście wybrali?

Hej, Misiaki!

Przyznam, że po przeczytaniu tej części mam w sobie całą masę emocji – i to głównie tych pozytywnych! Już wcześniejsze tomy miały w sobie coś wyjątkowego, ale „Ballada o szeptach i mgle” wyniosła tę historię na zupełnie nowy poziom.

Autorki po raz kolejny udowodniły, że potrafią tworzyć świat, który zachwyca swoją szczegółowością. Już od pierwszych stron czułam, że wracam do znajomego, ale jednocześnie wciąż pełnego tajemnic uniwersum. I wiecie co? Było jeszcze lepiej niż wcześniej! Fabuła w tej części jest jeszcze bardziej intensywna niż w poprzednich tomach. Intrygi, emocjonalne wybory, polityczne zawiłości i oczywiście SMOKI – to wszystko splata się w jedną, niezwykle wciągającą historię.

Bohaterowie? W końcu doczekałam się momentu, w którym KAŻDA z głównych postaci dostała swoje „pięć minut” i miała okazję się wykazać. Muszę tutaj wyróżnić Rose – przyznaję, że w poprzednich tomach nie zawsze mnie do siebie przekonywała, ale tutaj… wow! Jej historia była pełna emocji, a relacje z innymi bohaterami dodawały jej jeszcze więcej głębi.

Muszę pochwalić to, jak świetnie budowany jest klimat w tej książce. Opisy są tak plastyczne, że momentami czułam się, jakbym naprawdę była tam, gdzie bohaterowie. Groza, napięcie, magia – wszystko to sprawiało, że nie mogłam się oderwać od czytania.

Dziękuję pięknie za egzemplarz do recenzji!
[ współpraca barterowa @weneedyabooks @wydajenamsie ]
Do usłyszenia!
Profile Image for Julia Aleksandrowicz.
88 reviews1 follower
August 7, 2025
To naprawdę była ostatnia część???
Mam wrażenie, że wciąż wiele wątków pozostaje otwartych, a historie bohaterów nie są w pełni dokończone.
Mam kilka zastrzeżeń, którymi chciałabym się podzielić.
Książka ma 650 stron, gdzie jej 3/4 nie dały rady jakoś bardzo mnie zainteresować. Dopiero ostatnie 150 stron dało mi wczucie się w historię. Czytając, nie mogłam przestać myśleć o tym, że bohaterowie nie zachowują się w sposób w jaki zostali pierwotnie wykreowani. Podejmowali decyzje, myśleli i mówili w sposób, który gryzł mi się z poprzednimi tomami. Wątek romantyczny powstał zupełnie znikąd i choć się starałam, nie mogłam zrozumieć tej relacji. Nie czułam też żadnej chemii między bohaterami (choć może był to specjalny zabieg). Potencjał bohaterów takich jak Raina, James czy Sebastian został po prostu zakopany i zasypany grubą warstwą piachu. Ci bohaterowie mogli dokonać rzeczy zdecydowanie większych, dlatego nie w smak mi to, że ich udział w toczonych wydarzeniach był taki nijaki. Zdecydowanie brakuje tutaj dużo i nie rozumiem zamknięcia tak szerokiej historii w jedynie trzech tomach, gdzie plany dziewczyn obejmowały 4-5 części. To widać. No ale teraz o pozytywach: uwielbiam Rose oraz historię północy. Od poczatku Tesaryth był bliżej mojemu sercu niż Elendor. Znajdowało się tu kilka fajnych plot twistów, książka napisana jest fajnym językiem, a historia Kontynentu bardzo ciekawa. Na ocenę wpływa także sentyment.
Nie pogodzę się z tym że to ostatnia część, a wciąż tak mało wiem!!!
Profile Image for Iwona.
73 reviews
May 1, 2025
Moja szczera reakcja na zakończenie tej trylogii, która miała być dłuższą serią: Aha… jest tu napoczętych trochę wątków, niektóre z nich mają swoje zakończenie, a niektóre pozostają w zawieszeniu i nie wiadomo co się stało.
Mam wrażenie, że ten finał jest trochę na siłę i można by pociągnąć to jeszcze dalej. Żeby na przykład lepiej rozwinąć niektóre wątki. Chociaż i tak mam wrażenie, że rozciągnięty ten tom był niemiłosiernie.
Raina w tym tomie w zupełności znika i z jednej z głównych bohaterek stała się postacią epizodyczną, która nie ma żadnej siły sprawczej i jest wiecznie zmęczona swoją bezsilnością. O postaci Jamesa to już w ogóle się nie rozwodzę, bo to woła o pomstę do nieba.
Cała trylogia była mocno średnia, na całej jej przestrzeni ma swoje momenty, ale po latach nie będę jej pamiętała. Jest to generyczne fantasy ze smokami, których nie jest aż tak dużo, jak zapowiadały autorki. Dziewczynom lepiej wychodzi recenzowanie książek niż ich pisanie.
Dziwna była to przygoda, na jakiś czas o niej nie zapomnę. Będę śledzić, co tam Bestselerki dalej tworzą, ale raczej już po ich twórczość nie sięgnę.
2 reviews
March 29, 2025
Zdecydowanie najlepszy tom z całej serii. W końcu wbrzmiewa kultura i obyczaje społeczne, a przede wszystkim różnice między północą a południem. Brakowało mi tego w poprzednich częściach, choć oczywiście były zarysowane, ale ja chciałam więcej. Ten świat jest niezwykły, skomplikowany i wciągający. Tak oryginalny na tle innych, które czytałam, że chętnie spędziłabym tam więcej czasu. To właśnie worldbuilding wciągnął mnie od pierwszego tomu w tę historię, nawet jeśli nie zawsze postacie wzbudzały moją sympatię. (Uważam za plus, że historia była w stanie utrzymać moje zainteresowanie, kiedy nie bardzo lubiłam bohaterów).
Bohaterowie otrzymali satysfakcjonujący rozwój, wierzę w ich postępowanie. Rose w tej części wymiata i stała się moją ulubioną postacią.
Relacje romantyczne były dla mnie zaskoczeniem, jednak bardzo dobrze działają i finalnie bardzo im kibicowałam z nieskrytym uśmiechem.
Dostałam świetną rozrywkę, zaangażowanie emocjonalne i to, co lubię najbardziej – odcienie moralnej szarości.
Profile Image for Kama.
508 reviews
April 1, 2025
Nie odzywał się do ludzi na szlaku, choć zwyczajowo w drodze każdy był sobie równy. Wielokrotnie przemierzał już kontynent i zawsze napotykał kogoś, kto potrzebował pomocy.

Kurczę nawet nie wiem jak mam zacząć tę recenzję i napisać ją w taki sposób by zaintrygowała, lecz nie powiedziała zbyt wiele.
Może zacznę od tego ,że tym razem każda z osób, które mają realny wpływ na rozwój sytuacji została zdecydowanie bardziej dopracowana i stała się prawdziwsza w odbiorze.
Rose i Fiyon? Och doprawdy w tym duecie leciały iskry i to bardzo konkretne. Największa niespodzianka i coś czego kompletnie nie przewidywałam nawet układając sobie scenariusze w głowie? Kieran i Antionette.. To było po prostu mistrzostwo świata. Tym razem nie brakowało bitew , zwrotów akcji , magii , smoków ani intryg i jedyne czego mogę żałować to ,że ta moja literacka przygoda dobiegła końca, a była naprawdę niesamowitym i pięknym doświadczeniem ❤️‍🔥🔥❤️

Profile Image for Kami.
52 reviews1 follower
August 28, 2025
To było straszne. Jak zwykle w przypadku dziewczyn pierwsze rozdziały były ciekawe, chciało się wiedzieć więcej, a potem zmasakrowany potencjał. Zamiast dać akcji, większość była opowiadana. Czułam się, jakbyśmy krążyli i pozapominali, że to historia północy oraz południa, a nie tylko cukierkowej, słodko-pierdzącej północy.
Każdy z bohaterów zaczął wnierwiać i miałam gigantyczną ochotę rzucić tę powieść w kąt. Ale to ostatni tom, więc męczyłam się, bo cała ta historia wlekła się jak krew z nosa.
Ostatecznie widzę tutaj zmarnowany potencjał ultra ciekawej historii. I mój zmarnowany czas, bo ten tom jest gorszy od dwóch pozostałych. Ostatecznie nie warte czytania.
Profile Image for Natka.
342 reviews2 followers
July 18, 2025
DNF po ponad połowie, nie jestem w stanie czytać tego dalej, cholernie nudne i mam wrażenie, że chaotyczne? jakby okej to jest trzeci tom serii i nie do końca pamiętam dwóch poprzednich, ale to nigdy nie był problem, żebym ponownie się wciągnęła, a tutaj naprawdę zmuszałam się, żeby przeczytać chociaż te 300 stron przez miesiąc xdd nie wiem, może kiedyś do niej wrócę jak będę odświeżę sobie pierwszy i drugi tom, ale raczej nie nastąpi to w najbliższej przyszłości, no niestety, ale potężny zawód
Profile Image for wciaz_czytam.
203 reviews5 followers
March 1, 2025
Bawiłam się świetnie, a za każdym razem, gdy otwierałam książkę, czułam się jakbym wracała do domu. Łezka w oku się kręci, że to już koniec, ale szczerze wierzę, że każdy koniec to tak naprawdę nowy początek i tak też dziewczyny napisały na ostatniej stronie w podziękowaniach, więc będę wyczekiwać na "coś" 🤭.
Profile Image for ms.capricorn.
120 reviews5 followers
April 17, 2025
Zakończenie „Ballady o szeptach i mgle” stało się moim Roman Empire tak jak ostatnia scena „Płonącego Boga” R.F. Kuang. To ten rodzaj zakończenia po którym czytelnik jest smutny, ale zadowolony.
Profile Image for Echo.
13 reviews
October 23, 2025
SPOILERY! SPOILERY! SPOILERY!
Ojej... i to tyle?
Co tu dużo mówić, rozczarowujący jest to finał. Czułam się zaangażowana do momentu przejęcia władzy przez Fiyonna (około 45% książki), potem okropnie zaczęło mi się dłużyć, fabuła straciła wyrazistość. Czuć, że jest to tylko moment oddechu, ale poprowadzony w taki sposób, aby jak najszybciej dotrzeć do rozstrzygającego punktu. Cała środkowa część jest jakaś taka strasznie... nijaka.

Momenty, które miały wybrzmieć, nie wybrzmiały. Ponowne nawiązanie kontaktów pomiędzy Północą a Południem przeszło zupełnie bez echa, jakby to nie były setki lat, podczas których oba królestwa praktycznie zapomniały o swoim istnieniu, tylko 10 lat zerwania stosunków dyplomatycznych. W ogóle nie miałam wrażenia, że dzieje się coś bardzo ważnego dla tego świata. Rozmowy polityczne wypadają raczej średnio.

Żałuję, że nie pojawiła się perspektywa Valianta, na co bardzo liczyłam po tym, jak dostał epilog w tomie poprzednim. Cały konflikt, który ostatecznie przerodził się w bratobójczą wojnę, bardziej angażowałby mnie emocjonalnie, jeśli mogłabym się wczuć w położenie drugiej strony i zdecydować komu tu powinnam kibicować. I czy komuś w ogóle.

Szkoda mi relacji Fiyonna i Antoinette, która w tym tomie praktycznie nie istnieje. Mają dobry moment, w którym prawie konfrontują się na temat pewnych wizji, które oboje mają, ale też zostaje to jakoś tak porzucone w trakcie, bo rozmowa zostaje im przerwana i już nigdy do niej nie wracają. Fiyonn ostatecznie nawet nie dowiaduje się, że w Kruczą Wiedźmę w pewnym momencie wstępuje duch jej przodkini. Sam Fiyonn niestety w tym tomie trochę traci. Mimo że mamy jego perspektywę, mam wrażenie, że paradoksalnie mało było fragmentów, w których można było lepiej tę postać poznać, spędzić więcej czasu w jego głowie. Wiele wydarzeń dzieje się jakby obok niego, mimo że to on jest ich sprawcą. Jego relacja z Rose była okej, ale nie potrafiłam się w nią zaangażować chyba przez to, że naprawdę nie znoszę Rose.

Raina jest chyba najbardziej zmarnowaną postacią całej trylogii. Jakby się nad tym zastanowić, to ona zaczyna i kończy dokładnie w tym samym miejscu. Przez cały tom nie ma żadnego rozwoju tej bohaterki jako królowej, a przypomnę, że to był jej główny arc już od pierwszego tomu. Raina miota się bez konkretnego kierunku i narzeka na to, że nikt jej nie pomaga. Wszystkie jej decyzje dzieją się jakby w tle (wątek powiązany z solarytami, który swoją drogą też prowadzi donikąd. Sekta jest i w pewnym momencie, którego nawet nie widzimy, po prostu się wynosi i już). Już pominę to, że przez trzy tomy obserwujemy drogę prawowitej następczyni tronu, która ostatecznie nie zostaje nawet koronowana.

Wątek Vasa i Veera jest moim zdaniem jednym z najmniej ciekawych. Przez zdecydowaną większość tekstu (włącznie z tomem 1 i 2) bracia zlewali mi się w jedną osobę. Uważam, że ich charaktery nie były nakreślone wystarczająco ciekawie, aby kojarzyć te postaci z czymkolwiek innym niż z tymi dwoma typami, których jedyną funkcją jest bycie przy Rose i latanie na smokach. Brakowało mi nadania im własnej, niezależnej osobowości, a kiedy w końcu coś w tym kierunku rusza, to wątek kończy się zanim ma okazję na dobre się rozwinąć (jeden brat umiera, a drugi znika aż do epilogu), więc już prawdopodobnie nie dowiemy się, a na pewno nie w najbliższym czasie, do czego powstały konflikt doprowadzi.

Końcówka znów robi się interesująca (jakieś ostatnie 19% książki), ale wtedy wydarzenia tak przyspieszają, niektóre wątki są tak pourywane i wracamy do nich dopiero w epilogu (i to też tak na pół gwizdka), że szczerze mówiąc chciałam już po prostu dobrnąć do końca, bo wiedziałam, że zakończenie w takiej formie i tak mnie w pełni nie usatysfakcjonuje. Nie wiem, czy to po prostu moje oczekiwania rozminęły się z wizją autorek, czy jest to bardziej kwestia tego, że dłuższa historia musiała zostać upchnięta w tylko trzy tomy. Być może wszystko po trochu.

Niestety trylogia Legendy o popiołach i wrzasku pozostanie dla mnie trylogią niewykorzystanych szans. Tu naprawdę były wątki, które się fajnie zapowiadały, ale nie miały szansy się rozwinąć (zwłaszcza na Południu, bo Północ tworzy jakoś tak lepiej domkniętą całość). Północ od samego początku podobała mi się bardziej i tak zostaje do samego końca. Uważam, że Annie Bartłomiejczyk udało się stworzyć niezły klimat Tesarythu. Krucza Magia, Córy Moiry, to są wszystko tematy o których chętnie czytałabym dalej. Antoinette i Kieran to moje ulubione postaci, żałuję tylko, że Kierana poznajemy lepiej dopiero w tym tomie i na tym tomie historia się kończy. Chętnie przygarnę o nim jakiś spin off!

Już tak na marginesie: kto wpadł na to, aby nazwiska autorek napisać czerwonym kolorem w miejscu, w którym zlewają się z czerwonymi elementami okładki? Strasznie słabo to wygląda, z resztą cała okładka jest średnia. Rose jest tak niepodobna do siebie, że w życiu bym się nie domyśliła, że to ta sama postać co na okładce pierwszego tomu. Szkoda, że spójny styl nie został zachowany.

Daję 3/5, ale to jest bardziej taka 5-teczka niż 6-tka w skali 0/10.
Profile Image for Karol thebrightestpage .
35 reviews
March 18, 2025
Dobrze przemyślana fantastyka, pełna rozbudowanej fabuły. Chociaż momentami gubiłem się w zawiłościach, historia była ciekawa. Bohaterowie wiarygodni i pasujący do świata, a styl pisania przyjemny, mimo drobnych trudności ze zrozumieniem niektórych fragmentów. Raczej warta uwagi. 3,5/5 gwiazdek.
Displaying 1 - 30 of 30 reviews

Can't find what you're looking for?

Get help and learn more about the design.