Wszebora jest jak kukułcze jajo, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce. Tam, w zapomnianej przez świat awandyjskiej wsi, w niezmierzonej puszczy, wciąż mieszka Leszy, żyją rusałki, wąpierze i strzygi.
***
Wszebora Lapis nie jest zwyczajną dziewczyną. Jakżeby miała nią być? Ojciec – znany najemnik, zabijaka, nieżyjąca matka, po której zostało mgliste wspomnienie szaleństwa. I jeden prosty cel – skończyć akademię wojskową, słynną Włócznię, zostać najemniczką, zarobić na rodzinę. Tyle że w życiu Bory nic nie przebiega zgodnie z planem. Jest w niej coś, co sprawia, że ożywają stare moce i zapomniane demony. Gdy wojna puka do bram Awandii, przeznaczenie dziewczyny daje o sobie znać. Niepokorna, nieuporządkowana, kipiąca złością Bora, ze wszystkimi swoimi wadami, jest siłą tej opowieści. Zatraca się w walce, lepiej panuje nad bólem niż nad sobą, wściekła i jednocześnie bezradna wobec podszeptów Starego Ludu. W końcu dowiemy się, jak ważny jest ów gniew dziewczyny.
Mrozińska zbudowała opowieść, w której nuty słowiańszczyzny brzmią czysto, intrygująco i świeżo. Żałuję, że nie przeczytałam tej książki jako nastolatka. Dla wielu dziewczyn to może być źródło mocy” – Elżbieta Cherezińska, autorka „Sydonii”, „Hardej”,
Przepis, któremu nie można się oprzeć: fantasy + wiedźmy + mitologia słowiańska, a w tym wszystkim maczała też swoje pióro Elżbieta Cherezińska.
To jest historia wybranki losu (i starych bogów), to jest opowieść o tej jednej bohaterce, we krwi której buzują pradawne moce – klisze gatunku, to jest oczywiste. ALE! Klucz tkwi w samym charakterze Bory, w jej świadomości siły i konieczności podjęcia walki o przetrwanie. To nie jest dziewczynka znikąd – ta powieść zaczyna się od sceny, gdy ojciec najemnik zasuwa jej kopa w twarz, a ona chce więcej, na miłość Boską! Ona ćwiczy, ona trenuje, ma marzenie, by stać się najemniczką, pójść w ślady swojego ojca. Czasy są trudne, trwa wojna, niewinni ludzie giną, a ona może zostać jedną z tych, którzy zapiszą się w historii tej krainy. Marta Mrozińska buduje nam bohaterkę skomplikowaną emocjonalnie, która nie do końca rozumie ludzi wokół siebie, ale dba o tych, których kocha najmocniej na świecie. Zna również smak poświęcenia i… nie boi się śmierci. Może to kwestia nici, które łączą ją ze światem Starego Ludu, może to młodzieńcza brawura, ale jedno jest pewne – z przyjemnością podążamy ścieżką Wszebory (to pełne imię bohaterki) i tych, których napotka na swojej drodze do przeobrażenia się w bohaterkę. To przypomina mi ścieżkę bohaterki „Wojny Makowej” Rebeki F. Kuang, u której rozwój postaci następował w podobny sposób, a ona sama nie pozostawała jedynie kukiełką przeznaczenia, ale sama prowadziła swój los.
Tej powieści nie można się oprzeć! Takiego fantasy z motywami słowiańskimi szukałam – dopracowanego i pozbawionego zbędnych punktów zaczepienia. Ogromnym zaskoczeniem były słowa autorki w podziękowaniach, w których zwraca się między innymi do Elżbiety Cherezińskiej, która wsparła ją radą w kreowaniu głównej bohaterki. I powiem tak – to widać! Bora jest jak Harda, a jej historia nie bierze się znikąd. Całość jednak jest o kilka tonów lżejsza, fantastyczna (nie historyczna), ze sznytem młodzieżowym, chociaż przeznaczona dla każdego, kto pragnie sięgnąć do tego świata. A najlepsze jest to, że to pierwszy tom serii i ja już nie mogę się doczekać kontynuacji.
Świetne fantasy w słowiańskich klimatach. Chociaż pierwsza połowa książki podobała mi się ciut bardziej niż druga, to i tak od początku do końca świetnie się czytało. Zakończenie wbiło mnie w fotel.
Niestety, ale trzeba czekać ponad połowę książki, by pojawiły się jakieś intrygujące wątki. Cały początek, to samo wprowadzenie, które trwa zda się, że wieki. Zakończenie zakakująco interesujące. Ciekawe jak pisarka poradzi sobie w kolejnym tomie.
Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Stary Lud. Bora, bohaterka powieści „Jeleni sztylet”, jest jak kukułcze piskle, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce do zapomnianej przez świat małej wsi na skraju ogromnej puszczy. Puszczy zamieszkanej przez istoty z rodzimych legend: rusałki, Leszego, wąpierze i strzygi, lecz ich świat chyli się ku zapomnieniu. Bohaterka od dziecka zna tylko odrzucenie, głód i gniew, który każe jej wciąż walczyć o lepsze jutro. Dla brata zrobiłaby wszystko i stąd bierze się pomysł na dołączenie do Włóczni, starej szkoły wojskowej szkolącej najemników. Bora wierzy w swoją siłę i skuteczność szkolenia, które odbyła z okrutnym ojcem, zaprawionym w boju i nie stroniącym od butelki żołnierzem.
Jej świat jest na wskroś słowiański, od dziecka lepiej dogaduje się z opiekuńczymi duchami zagrody i domu, niż z mieszkańcami wioski. Dopiero w koszarach Włóczni Bora pozna, co to prawdziwy strach. Wraz z wybuchem zupełnie nieoczekiwanej wojny, znajdzie się w potrzasku między siłami, na które nie ma żadnego wpływu, a budzącym się w niej dziedzictwem całych pokoleń czarownic.
Solidnie i słowiańsko. Nie spodziewałam się takiego szaleństwa! :D
Wsiąkłam w historię już od pierwszej strony. Chłonęłam ją całą sobą i przeżywałam każdą decyzję podejmowaną przez nieco szorstką w obyciu Borę.
Ogólnie polubiłam tę dziewczynę za jej sposób bycia i wojowniczość. Od początku widać, czego chce, i jest gotowa na wiele, aby osiągnąć swój cel, którym jest Włócznia i utrzymanie się we wspomnianej szkole. Nie ma dla niej tematów tabu, a jej więź ze Starym Ludem dodaje smaczku tej powieści.
Poza Borą moje serce skradła też jej ciotka Olena. Podziwiałam ją za niezłomność oraz pogodę ducha. Przy każdym spotkaniu z nią, czułam, iż życie doświadczyło ją okrutnie, ale nie poddała się, a do tego wspaniale wychowała dzieci swojego brata — pijaka i agresora.
Oczywiście Jeleni sztylet nie tylko Oleną i Wszeborą Lapis stoi. Gdy przyjrzymy się czasom Bory we Włóczni, można sporo powiedzieć o fajnej kreacji postaci takich jak Żenia, Sława, Wanda czy Dago.
Więc mogę śmiało napisać, iż postacie to mocna strona powieści. Jednakże ustępują one całej słowiańskiej otoczce i religii, którą autorce udało się wykreować. Cała książka jest wręcz przesiąknięta słowiańską naturą, a pozostawione tu i tam podpłomyki dodają magii wydarzeniom i przybliżają czytelnika do spotkania ze znanymi z Bestiariusza postaciami.
Łyżka dziegciu w beczce miodu. Żeby nie było tak słodko i różowo, to jeszcze dwa słowa o nierównym i mocno skaczącym tempie. W kilku momentach odniosłam wrażenie, że autorka nie wie, co dalej z rozwojem sytuacji i tak po prostu postanowiła zmienić tło akcji. Dodatkowo wątek miłosny był słaby, przewidywalny i aż za mocno młodzieżowy.
Poza tymi drobnostkami Jeleni sztylet Marty Mrozińskiej podobał mi się bardzo, a zakończenie książki po prostu wbiło mnie w fotel. Już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Dlatego jeżeli lubicie słowiańskie klimaty, to nie powinniście przejść obojętnie obok tego tytułu.
Fajnie było przeczytać polską fantasy osadzoną w słowiańskiej mitologii i która dodatkowo jest nieźle napisana. A wspomniana mitologia jest bardzo naturalnie podana, z zachowaniem proporcji - to jest, nie przytłacza akcji i bohaterów. Dodatkowo fabuła trzyma się ziemi - nie ma tu żadnej misji ratowania świata, proroctwa, wybrańca/zbawcy. Do czasu, ale nawet wówczas jest to zaserwowane w mniejszej skali. Bohaterowie, od głównej po pozostałych, są realistyczni i może także dzięki temu, że nie stają wobec konieczności dokonywania epickich wyczynów oraz wyborów. Te „zwykłe” są wystarczająco przerastające. Chętnie przeczytam ciąg dalszy.
Wejdź w fantastyczny świat Awandii. Krainy, w której ślad po Starym Ludzie zaciera się przez nową wiarę. Ale jest ona, nadzieja Starego Ludu, Bora.
„Jeleni sztylet” to niewątpliwie najlepszy słowiański debiut początku tego roku, na którego kontynuację będę wyczekiwać z rumieńcami na twarzy. To jest słowiańska fantastyka na wysokim poziomie, taka która uwielbiam czytać. Tym samym Autorka ustawiła sobie wysoko poprzeczkę, czy cały cykl będzie na tak wysokim poziomie jak pierwszy tom? Zobaczymy, a teraz skupmy się na „Jelenim sztylecie”.
Awandia to kraina, do której powoli wkracza nowa wiara. Tym samym wierzenia w Stary Lud wymiera. Ale czy na pewno? Wszebora to młoda kobieta, która mieszka wraz z bratem i ciotką. Z całych sił pragnie zostać najemniczka Włóczni jak jej ojciec. Jest to odważna dziewczyna, która nie boi się walczyć o swoje. Nie wie tylko, że jest naznaczona przez jednego z bogów, a w jej żyłach płynie krew czarownic. Mało tego, jako jedna z niewielu widzi stare demony, które do niej przemawiają, a ona z kolei potrafi nimi kierować. I są też pewne przepowiednie, które mówią o życiu Bory. Teraz tylko trzeba je poprawnie odczytać.
W powieści tej podobał mi się świat stworzony przez Autorkę. Dzięki opisom można sobie dobrze go wyobrazić. Do tego mamy jego mapę, za co należy się ogromny plus, bo w książkach fantastycznych zawsze powinna znaleźć się mapa krainy. Mamy genialną bohaterkę. Z jajami. Bora jest dzielna, odważna, nie boi się pyskować, czasem wulgarna. Może dlatego tak ją polubiłam? ;) co z akcją? Jest dynamiczna, trzymająca w napięciu, tutaj stale coś się dzieje i nie ma czasu na nudę.
„Jeleni sztylet” to powieść o pamięci, trudnym dzieciństwie, ciężkim dorastaniu, samotności, o wyborach, życiu w okresie wojny i wreszcie o rodzinnych tajemnicach. A wokół tego wszystkiego latają strzygi, Leszy, brzeginie i inne upiory. A samo zakończenie! Jedno z gorszych jakie może być w książce, która sama się czyta ;)
Ta książka jest bardzo nierówna - momentami świetna, momentami kompletnie od czapy. Pierwsze, co mi się nie spodobało i co bardzo razi, to bardzo współczesny język, przeplatany młodzieżowym slangiem. Gryzie się to z całą narracją i światem, w którym rozgrywa się ta opowieść. Tempo też jest nierówne. Niektóre fragmenty ciągną się jak flaki z olejem i nic się właściwie nie dzieje, a kiedy indziej mamy straszny przeskok czasowy. Najlepszym tego przykładem jest wojna, która wybucha ni z gruszki, ni z pietruszki, w ogóle nie wiadomo, jak do tej wojny w ogóle doszło i tak to wyglądało, jakby autorka nie bardzo wiedziała, jak poprowadzić akcję, kiedy zabrakło wątku romansowego. W jednej chwili nasza bohaterka uczęszcza do akademii, próbuje się tam odnaleźć, zawiera przyjaźnie i nagle ryp - wojna. W pierwszym momencie pomyślałam, że to wina e-booka, że brakuje kilku rozdziałów, ale nie. Po prostu nagle zmienia się cała narracja, bez żadnego uprzedniego wprowadzenia. Wybiło mnie to kompletnie z rytmu, bo miałam wrażenie, że czytam kompletnie inną książkę. Wątek miłosny też zgrzyta. Widać, że autorka bardzo chciała iść w enemies to lovers, ale problem polega na tym, że w zasadzie od pierwszej strony jest oczywiste, kto do kogo wzdycha. Denerwuje też, że główna bohaterka do bólu ogrywa "nie jestem jak inne dziewczyny" i na tym, w dużej mierze, opiera się jej wyjątkowość. Czyta się to szybko i całkiem przyjemnie. Duży plus za motyw starych wierzeń i zręczne wplecenie ich w opowieść. Mam nadzieję, że drugi tom będzie bardziej dopracowany.
• “Jeleni Sztylet” to intrygująca i momentami mocno wciągająca książka. Historia jest przedstawiona bardzo ciekawie, nawiązania do mitologii słowiańskiej i ogólnie przedstawienie “Starego Ludu” mają ogromny potencjał i mam nadzieję, że autorka go wykorzysta w kolejnych częściach. Do tego dosyć dobrze opisany świat, magia i końcowy plot twist, który zaostrza apetyt na więcej.
• Kreacja głównej bohaterki, Bory, również mi się podobała. Nie jest to zagubiona i rozmarzona “księżniczka”, tylko twarda kobieta, której charakter pokazuje, jak była wychowana. Momentami Bora przypomniała mi Achaje z prozy Ziemiańskiego. Fajne były również sceny walki, napisane w sposób, który nie był dla mnie męczący i przydługi.
• Jedyne, co mi się nie podobało i jakoś nie mogłem się do tego przekonać, to dialogi i opisy relacji między bohaterami. Wydawały mi się sztywne i nienaturalne, jednak jak na debiut, nie było to tak straszne, jak mogłoby być. Same wątki “romansowe” są raczej tłem i wydaje mi się, że tam ta “sztywność” dominowała.
• “Jeleni Sztylet” to dobre, a momentami bardzo dobre fantasy z ciekawą historią i wyrazistą główną bohaterką. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, pomimo wad, które wskazałem wyżej. Polecam ją każdemu, kto szuka fantasy mocno związanego z mitologią słowiańską, magią i silną główną bohaterką. Niedługo będzie drugi tom, po który na pewno chętnie sięgnę.
Mam lekko mieszane odczucia. Ciężko mi było się zabrać za tą książkę, ale gdy już zaczęłam to trudno było mi się oderwać, chociaż niektóre momenty były dość nijakie. Koniec jednak był dla mnie trochę dziwny i od czapy i nie spodziewałam się że to się tak potoczy.
Wciągające, audiobook mnie pochłonął. Dla fanów książek o słowiańskich wierzeniach oraz "Wojen Makowych".
Tylko trzy gwiazdki ode mnie, bo nie podobało mi się kilka rzeczy: - język - jakoś tak mi nie pasował do całości; - wątki romantyczne - zobaczymy, co z nimi będzie dalej, ale też mi tu coś zgrzyta; - nierówność akcji - długo długo jesteśmy w wiosce, akcja prawie się nie posuwa do przodu, przechodzimy do akademii, tam w sumie okazuje się, że nie dzieje się za wiele oprócz cimci rimci, a później nagle wojna, której też nie ma dużo, bo nagle jesteśmy jeszcze gdzieś indziej.
Mimo mojego narzekania jestem zaintrygowana i będę czytać dalej, bo pomysł jest bardzo ciekawy ;)
Książka fantasy jakich teraz wiele na rynku, zero oryginalności. Wojna i magiczne moce mogące przechylić szalę zwycięstwa. Skusił mnie wątek słowiańskości, chociaż przekazywane informacje były niespójne i często błędne. Głównej bohaterki nie da się znieść. Waleczna, wiecznie wkurwiona na cały świat, nie dbająca o siebie ale gotowa zginąć za rodzinę, bo wg niej bez niej sobie nie poradzą. Nie założy sukienki ani nie uczesze włosów, dobrze, że się chociaż myje. Pragnie być w wojsku, a nie potrafi się dostosować do żadnego rozkazu. No i oczywiście mimo tego, że jest niedouczoną dzikuską, leci na nią każdy facet! Lubi ból i pragnie go, po to tylko, żeby za chwilę jęczeć, że boli. Sięgnę po kolejny tom, bo to debiut, i mam nadzieję, że dalej będzie lepiej.
"Strach przed niepojętym i obcym bywa większy niż przed tym, co znane”. - Jakub Bobrowski, Mitologia słowiańska
Na książkę Marty Mrozińskiej natknęłam się przypadkiem, przeglądając nowości na legimi. Skusiła mnie najpierw okładką, a następnie ciekawym opisem. Wierzyć mi się nie chce, że jest to debiut autorki.
„Jeleni sztylet” to niesamowita książka fantastyczna, osadzona w świecie słowiańskich wierzeń. Ta świetnie napisana historia, porwała mnie już od pierwszych stron.
Cieszę się bardzo, że autorzy coraz częściej sięgają po naszą rodzimą mitologię, bo naprawdę jest z czego czerpać.
Autorka snuje opowieść o Borze, dziewczynie żyjącej na uboczu wsi wraz z bratem i wychowującą ich ciotką. Dowiadujemy się, że ojciec dziewczyny jest najemnikiem, który szkoli ją w boju i uczy przeróżnych przydatnych wojownikowi umiejętności.
Bora marzy o wstąpieniu do Włóczni – miejsca, w którym szkoli się takich jak jej ojciec. Uważa się za wyrzutka – kundla, a w przekonaniu utwierdzają ją mieszkańcy wsi, którzy traktują ją jak zło konieczne. Dzięki pracy najemnika ma nadzieję pomóc bratu dostać się na studia. Marzy o tym, aby chociaż on mógł wyrwać się z nędzy.
Po przystąpieniu do Włóczni zawiązuje pierwsze prawdziwe przyjaźnie i doskonali umiejętności potrzebne wojownikowi. Niestety, przed ukończeniem szkolenia wybucha straszna wojna, w której przychodzi jej walczyć. Właśnie wtedy dziewczyna dowiaduje się, czym jest prawdziwy strach.
Mamy tutaj do czynienia z motywem wybrańca. Rodzina Bory mieszka w pobliżu puszczy, w której żyją pradawne istoty, a ona jest jedną z nielicznych, które rozmawiają ze Starym Ludem. Mało tego, wydaje się, że ma on wobec niej pewne plany — choć zagadkowe przepowiednie początkowo niewiele dziewczynie mówią.
Autorka stworzyła naprawdę cudowną historię. Wartka akcja, charyzmatyczni bohaterowie, świetna przygoda, a do tego słowiańskie duchy i demony. Wszystko to składa się na naprawdę świetną powieść, ze świetną narracją. Ani na moment nie było nudno!
Jeżeli to za mało, żeby przekonać się do sięgnięcia po „Jeleni sztylet”, mam dla Was jeszcze jeden smaczek. W podziękowaniach dowiadujemy się, że przy kreacji głównej bohaterki autorce pomogła sama Elżbieta Cherezińska – co na pewno przemawia na jej korzyść. Silne bohaterki, dążące do swoich celów to coś, co ja sama bardzo cenię!
Ten świat porwał mnie bez reszty! Na pewno długo będę jeszcze o nim myśleć. Czytajcie koniecznie!
Chcę więcej! Nie mogę doczekać się kolejnego tomu!
Nie ma co tu dużo pisać, Marta Mrozińska spisała się na medal przeplatając słowiańskie wierzenia z całkowicie wykreowanym przez siebie światem.
Bora, główna bohaterka, doświadcza szyderstw i jest gnębiona przez rówieśników i wszystkich mieszkańców wioski, w której razem z bratem wychowuje się pod okiem ciotki. Nie ma co liczyć na ojca, jedyny z niego pożytek w tym, że uczy Borę jak przetrwać, trenuje ją i nie szczędzi przy tym ranienia swojej córki. Bora trafia do Włóczni, obozu najemników, aby wyszkolić się i tak jak ojciec zarabiać na życie i finansowo wesprzeć brata w nauce. We Włóczni poznaje wielu przyjaciół i po raz pierwszy jest w pewnym stopniu akceptowana. A cała 'sielankowa' otoczka jej nauki zostaje przerwana przez militarny atak wrogiego królestwa..
Niby nic oryginalnego, ale sposób pisania autorki i to, jak skupia się na relacjach międzyludzkich i rodzimych wierzeniach Słowian sprawia, że naprawdę trudno odłożyć książkę.
Co do samej bohaterki - czasami była irytująca, ale odwagi i zacięcia nie można jej odmówić, dąży do celu i poświęca siebie dla innych, często nawet ryzykuje życiem, jeżeli może to pomóc jej bliskim.
Zwrot akcji na koniec książki i 'zapowiedź' drugiego tomu podnoszą na duchu, czekam z niecierpliwością na kontynuację!
Jeleni sztylet wciągnął mnie od pierwszych stron, uwielbiam silne bohaterki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać, a Bora idealnie wpisuje się w tą kategorię. Stawia czoła licznym wyzwaniom już od najmłodszych lat, jest odważna, lojalna, nie godzi się na przemoc i dyskryminację.
Jednym z największych atutów tej powieści jest bogactwo świata przedstawionego. Uwielbiam opisane elementy słowiańskiego folkloru. W powieści spotkamy mnóstwo słowiańskich istot, takich jak Leszy, rusałki czy wąpierze.
Książkę bardzo szybko się czyta, styl Marty Mrozińskiej jest bardzo przyjemny i łatwy do czytania. Jej narracja jest płynna i dynamiczna. Autorka potrafi zgrabnie prowadzić akcję, budować napięcie oraz interesującymi i barwnymi opisami przedstawić świat i postacie.
Fabuła, podzielona na dwie części, pełne przygód Bory. Pierwsza część była świetna, ciekawa i z humorem, przeczytałam ją na raz. Druga część ma już inny klimat bardziej poważny przez co stanowił duży kontrast do pierwszej części i troszkę przez to gorzej mi się czytało.
Jeśli chodzi o zakończenie to jestem w szoku, nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Zachowania Dago w końcówce w ogóle nie rozumiem i nie pasuje mi do jego postaci, ale może wyjaśnienie dostanę w kolejnym tomie, który mam nadzieję pojawi się jak najszybciej!!!
"Jeleni Sztylet" to nie tylko opowieść o bohaterstwie jednostki, ale także o odrodzeniu się dziedzictwa i mocy kobiet. Marta Mrozińska stworzyła powieść, która wciąga, porusza i zostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury.
Jak zaczęłam czytać tę książkę, to nie mogłam się od niej oderwać. W sumie, to gdybym nie wiedziała, że to jest debiut Autorki, to wcale bym nie powiedziała, że tak jest. Świetnie napisane 👏🏻. A zakończenie zostawia czytelnika w takim momencie, że to jest niedopuszczalne by tak robić 🤭. Z niecierpliwością czekam na drugi tom 💚. Świetnie napisana historia, ogromnie polecam. Znajdziecie w niej strzygi, wieszczy, Leszego i inne dobre i mniej dobre dusze zamieszkujące lasy i domostwa.
Zachwyciła mnie ta książka mimo że miała naprawdę prosty język i niektóre wydarzenia gnały na łeb na szyję. Polubiłam Borę, kibicuję jej, przejmuje się jej przyjaciółmi zastanawiając się czy udało im się przeżyć. Czy jeszcze staną na drodze Wszebory? Podziwiam jaką przemianę przeszła, jak te wszystkie zdarzenia z książki ją zahartowały i jak otworzyły jej oczy na świat, ludzi i Stary Lud. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
No wreszcie książka, która pochłonęła mnie całkowicie! Jest tu wszystko, co kocham. Postacie z krwi i kości, magia, tempo. Pani Marto, pragnę drugiej części już!
Kaer Morhen, Lao che - wojenka, bestiariusz słowiański i Wszebora Lapis we własnej osobie, bez porównań. Przepis idealny. Kac książkowy zagwarantowany, chce więcej ❤️
Znawczynią powieści fantasy nie jestem, ale od czasu do czasu nachodzi mnie ochota, żeby pobyć w odrobinę innym świecie, oderwanym całkowicie od współczesnych nam realiów. Wtedy właśnie sięgam po fantasy, tak po prostu zwyczajnie z czystej przyjemności. Tym razem przyszedł zatem czas na Martę Mrozińską i jej "Jeleni sztylet". Skusiła mnie okładka, która przyciąga uwagę a tytułowy sztylet, wręcz krzyczy z niej: „Poznaj moją historię”. Mi dwa razy nie trzeba powtarzać, więc w ślad za wrażeniami wzrokowymi, przyszła pora na poznanie treści ukrytej pod okładką opowieści. I już Wam powiem, że jestem tą historią oczarowana, a Autorka zapewniła mi wszystko to, czego po powieści fantasy oczekuję. Mamy tu zatem pełen tajemnic, niebezpieczeństw i magii świat, w którym pod główną warstwą fabuły ukryte są liczne polskie legendy i mity. który żyje własnym życiem, zasiedlony przez istoty znane z polskich legend i mitów.
W tym świecie pierwsze skrzypce będzie grała Bora. Bora jest trochę jak kukułcze pisklę, bo razem z bratem jeszcze za dzieciaka trafiają pod opiekę ciotki, która otacza ich troskliwą opieką, ale jednak nie jest w stanie uchronić ich przed wszelkimi niebezpieczeństwami, a tych w małej wiosce położonej na skraju puszczy nie brakuje. To sprawia, że Bora podejmuje ważną życiową decyzję – nie chce być już dla nikogo ciężarem, i choć kocha brata najbardziej na świecie, postanawia go porzucić i wstąpić do Włóczni. Jeśli jednak myślicie, że Włócznia jest szkołą dla grzecznych panienek, to bardzo się mylicie. Włócznia to jedna z najstarszych szkół wojskowych szkoląca najemników i takim najemnikiem chce właśnie zostać Bora. Chociaż wiąże się to z całkowitą zmianą swojego dotychczasowego życia i porzuceniem wielu marzeń i pragnień, Bora wie, że jest to jej jedyna szansa. Poza tym wierzy ona w swoje umiejętności, a jak się okazuje lata spędzone jeszcze za dzieciaka z okrutnym ojcem, który wprowadzał drakońską wręcz dyscyplinę wystarczająco ją zahartowały i dzięki temu Bora wie, że się we Włóczni odnajdzie. Czy faktycznie tak będzie? Jak potoczą się tam jej losy? Z pewnością nie będzie lekko. Tak się bowiem składa, że nieoczekiwanie wybucha wojna, a Bora zostaje wciągnięta w wir wydarzeń, których się nie spodziewała, a które wykraczą daleko poza jej kontrolę. Co więcej, szybko również się okaże, że Bora kryje w sobie moce, o których zupełnie nie miała pojęcia.
Oj jak dobrze się to czytało. Ta książka po prostu jest nieodkładalna. Mrozińska kreuje świat, w którym dzieje się tak dużo, że aż zapiera czasem dech. Nie tylko pojawia się tu pole do walki z wrogami zewnętrznymi, z którymi walczy Włócznia, ale także z wewnętrznymi, które drzemią w Borze, a które również dadzą o sobie znać. Wreszcie jak na rzeczywistość mitów i legend pojawią się tu liczne odniesienia do słowiańskich bogów i bożków. Puszcza, w której osadzona jest akcja, wypełniona jest po brzegi istotami rodem ze słowiańskich klechd. Pojawią się zatem i rusałki, i wąpierze, i strzygi i jak na puszczę przystało nie zabraknie jej władcy, czyli samego Leszego. To właśnie te postaci staną się sprzymierzeńcami Bory i to w ich towarzystwie dziewczyna czuła się będzie bezpieczniej niż wśród ludzi.
Chociaż nie jest to pierwsza książka fantasy osadzona w słowiańskich wierzeniach, to podoba mi się sposób w jaki Mrozińska ten świat buduje. Nie jest on cukierkowy i idylliczny, ale kryją się w nim liczne niebezpieczeństwa, co sprawia, że „Jeleniemu sztyletowi” daleko do bajki dla grzecznych dzieci. To raczej rasowa baśń wprost dla dorosłych.
Wreszcie „Jeleni sztylet” to nie tylko opowieść o przygodach, podbojach i walce o przetrwanie, ale również o sile więzi rodzinnych, odwadze i odkrywaniu własnej tożsamości w obliczu trudności. Z tymi wszystkimi przeciwnościami musi zmierzyć się Bora, co sprawia z kolei, że chociaż jest ona postacią wprawdzie silną i bezkompromisową, to jednocześnie pełna jest wrażliwości i troski o tych, których kocha.
Jeśli zatem nie mieliście jeszcze okazji poznać pióro Marty Mrozińskiej, a mogło tak być, gdyż „Jeleni sztylet” to jej debiut pisarski, to ja Was serdecznie zachęcam do lektury. Ja znawczynią gatunku nie jestem, ale w tej powieści po prostu przepadłam. Polecam ją Wam zatem z całego serca, a Autorce gratuluję serdecznie tak udanego debiutu.