Jeden z najlepszych radiowców wszech czasów w szczerej, chwilami bolesnej, ale zazwyczaj pogodnej i zabawnej książce, która wyjaśnia, skąd się biorą Niedźwiedzie.
Wszyscy znamy głos Marka Niedźwieckiego. Dla wielu to wzorzec radiowego brzmienia. Jest jednym z niewielu mistrzów tworzenia nastroju wyłącznie za pomocą dźwięku.
Ale nie wszyscy wiedza, jaka cenę ten chłopak z Szadku zapłacił za popularność. W swojej nowej książce Marek Niedźwiecki opowiada nie tylko o drodze, jaką rozpoczął w prowincjonalnym miasteczku, ale też o samotności z wyboru, w której żyje w Warszawie.
Mówi też dużo o muzyce, która nie odstępuje go na krok. W 'Radiocie' gra w piłkę na cmentarzu, mieszka w zapluskwionym akademiku, w lesie nadaje audycję dla samego siebie, skręca autem tylko w jedną stronę, odkrywa, że Australia to jego ląd wymarzony. Ucieka...
Szkoda, że tak mało o pracy w radiu, o liście, o muzyce… Niemniej jednak przyjemnie się czytało, można było bliżej poznać tak ważną dla historii polskiego radia postać:)
Wychowałam się na liście i z Niedźwieckim, więc była to przyjemna lektura. Zwłaszcza anekdoty dotyczące lat 80 i 90, jego podróży do Holandii. Książka pokazuje ciekawą postać, lecz autor się zupełnie nie odkrywa. Co też pasuje do jego charakteru.
Szału nie ma. Parę ciekawych anegdot, sporo wspominek, dużo muzycznych nawiązań. To jedna z tych książek, które szybko się pochłania i jeszcze szybciej zapomina.
Zwykły zakompleksiony chłopak z maleńkiej miejscowości, zakochany w radiu i marzący o tym, aby być spikerem. Okazuje się, że nawet tak z pozoru absurdalne marzenia mogą się spełnić. Co więcej, dzięki temu dostaliśmy szereg ciekawych audycji radiowych, w tym niezapomnianą LP3, na której się wychowałem. Jedno jest pewne: Niedźwiedź wywarł duży wpływ na życie moje i moich rówieśników. Słuchałem audiobooka, czytanego przez samego autora. Początkowo lekki niedosyt, bo głos czytającego nie brzmi tutaj radiowo, ale po paru minutach przyzwyczaiłem się i chłonąłem każde słowo. Wspomnienia niekiedy bardzo osobiste, tęsknoty. Niekiedy też usprawiedliwianie się. Całość bardzo umiliła mi długą podróż i żałowałem, że już się skończyła.
Cyt "Zawsze wiedziałem, że będę pracował w radiu i nic poza radiem mi się nie przydarzyło.” Bardzo ciepła i miła opowieść O człowieku którego zna z radia prawie każdy z nas ale tak naprawdę to nie zna prawie nikt. Teraz mamy okazje poznać pana Marka i przekonać się jakim wrażliwym człowiekiem jest. Muzyka którą przez tyle lat słuchamy ze słynnym Niedziedziem ukształtowała wielu z nas jeśli chodzi o gusta muzyczne. Wiele moich ukochany numerów usłyszałam pierwszy raz w trójce w słynnej liście przebojów. Teraz po przeczytaniu tej książki trochę wiem jaki jest autor i powiem że polubiłam go jeszcze bardziej. Książka sama w sobie jest króciutka ale jak to mówią „treściwa”
What I truly liked about the book was the non-pretencious way in which the author talks about himself. The writing may not be perfect or polished but - considering the genre - it makes it even more authentic. Marek Niedźwiecki inspires me with his acceptance of himself, satisfaction with what he has, his not being blown by the commerciality, the degree to which he knows himself and how he enjoys and appreciates that on everyday basis. And, of course, my Spotify library grew much bigger since I finished the book :-)
This entire review has been hidden because of spoilers.
Myślę, że większość osób sięgających po książki Pana Niedźwieckiego robi to z sentymentu do jego listy przebojów i nostalgii.
Ja również.
Nie jest to literatura faktu, która zatrzyma oddech z emocji lub pogłębi wiedzę czytelnika o kompletnie nieznane obszary. Czytanie Pana Marka , że tak się nieładnie spoufale, to jak ciepłe popołudnie na werandzie wiejskiego domu, spędzone na piciu kawy z dawno niewidzianym dobrym znajomym.
Bardzo przyjemnie spedzony czas z sympatyczną osobą, mającą dystans do siebie i otaczającego świata. Tylko tyle. I aż tyle.
Jest to książka głównie dla fanów Marka Niedźwieckiego. Nie jest on jednym z moich ulubieńców, ale jego Trojkowa lista była dla mnie ważnym wydarzeniem. Co tydzień zapisywałam pierwszą dziesiątkę i pamiętam towarzyszące temu emocje. Również część ze wspomnień Niedźwieckiego dotyczącego roli radia w jego życiu jest odzwierciedleniem moich przeżyć. Była to lektura bardzo lekka i szybka, a audiobook jest czytany przez samego autora.
6/10 - niezła. Głos z Radia co nieco o sobie samym. Całkiem przyswajalne, szczególnie jeżeli podejdzie się do książki w formie czytanego przez autora audiobooka - mamy wtedy taką nieco dłuższą audycję radiową przypominającą czasy przedreżimowej "Trójki".
Skąd się biorą Niedźwiedzie? Z Szadku się biorą Niedźwiedzie.
Autobiografia jednego z najpopularniejszych polskich prezenterów radiowych. "Niedźwiedź" wspomina lata dzieciństwa, szkolne i dalszą drogę do wymarzonej pracy w "Trójce". Opisuje swoje zagraniczne podróże, zabawne sytuacje w pracy, spotkania z gwiazdami. Odnosi się również do oskarżeń o współpracę z Służbą Bezpieczeństwa. Do opowieści dołączone są archiwalne zdjęcia.
Sam Marek Niedźwiecki jest człowiekiem skromnym, nie jest to autobiografia celebryty, brak tu opisów skandali i intryg. Całe, z wyboru samotne życie wypełnia mu muzyka, radio i podróże do ukochanej Australii.
Przy okazji: wersja audiobookowa różni się od książki - być może rekompensując brak fotografii, autor (bo sam jest lektorem) dopowiada czasem coś więcej. Książka dobra, choć zaciekawi głównie fanów autora oraz Listy Przebojów Trójki. 6/10.
Amazing book - nice, warm and personal. A definite must read for anyone who ever listened to Top 30 of Program 3 in Polish Radio. I liked the beginning, perhaps as I remember those times and could relate to many stories personally. The ending was a bit scary. I am not really into devoting all of your life to one single thing, and this is Marek's story, hence a bit sad. On the other hand you can say it's beautiful because it proves dedication and passion. Read, and judge for yourself.
Świetna książka - w zasadzie audiobook, którego wybrałem aby nie marnować czasu prowadząć auto do pracy. Mam nadzieję, że będzie tego o wiele więcej, bo nie mogłem się oderwać, i szczerze mówiąc nawet załapałem się kilka razy na tym, że siedziałem w samochodzie i słuchałem, zamiast wysiąść :-) Dziękuję za sporo rozrywki i szczerych słów - podpisuję się pod tym swoim nazwiskiem. Wszystkim polecam, bo warto.
No cóż, panie Marku, mam nadzieję, że zarobił pan tą książeczką na first class do Australii. A i na wino stykło. Wstydu nie ma, ale fajerwerków też nie.