Ona podkochuje się w nim od lat, choć on zawsze pozostawał poza jej zasięgiem… Aż do teraz.
Tucker Ashford wiedzie spokojne, poukładane życie. A przynajmniej tak mu się wydaje do momentu, w którym jego żona żąda rozwodu. Po raz pierwszy od piętnastu lat Tucker zostaje singlem i musi nauczyć się funkcjonowania w pojedynkę, a to zdecydowanie nie jest proste. Zwłaszcza, gdy w jego życie nieustannie wtrąca się rozczarowana jego losem matka i piekielna eks, która choć sama postawiła krzyżyk na ich małżeństwie, nie potrafi odpuścić.
Tam, gdzie Tucker widzi porażkę, Joy Bailey dostrzega swoją szansę. Po tym, jak przez lata wzdychała do mężczyzny zza kontuaru baru, przystojny prawnik w końcu staje się dla niej osiągalny. Joy zdaje się idealną kandydatką chętną poskładać jego złamane serce i oddać mu swoje.
Namawiając Tuckera na powrót do świata randek, Joy skrycie marzy, że mężczyzna nareszcie ją zauważy, jednak on wydaje się wyjątkowo odporny na urok pięknej barmanki. Przynajmniej do czasu, gdy ta, po kilku nieudanych spotkaniach, podważa jego romantyczne zdolności. Tuck, w odpowiedzi na wyzwanie, postanawia udowodnić jej, jak bardzo się myli i organizuje idealną „testową randkę”.
Co, jeśli ten test przyniesie jednak zaskakujące wyniki?
Temporary Fix to kolejna, po Take a Chance On Me i Accidentally In Love, część serii Love Songs. Choć stanowi odrębną historię, zawiera spoilery dotyczące poprzednich tomów, dlatego przed czytaniem polecamy sięgnąć po poprzednie książki.
Jest to moje trzecie podejście do twórczości autorki i byłam naprawdę ciekawa, jak ta historia wypadnie na tle pozostałych dwóch części z tej serii. Tym bardziej, że po opisie i promocji czułam, że ona spodoba mi się najbardziej.
I tak też było🤭
Muszę przyznać, że przy niej bawiłam się najlepiej. Fakt, dalej nie polubiłam się w 100% z piórem Marceli i były momenty, gdzie po prostu musiałam zrobić sobie przerwę, bo jakoś tak ciężej mi się to czytało. Jednak sama w sobie historia spodobała mi się bardzo i na ten moment, czyli dosłownie chwilę po skończeniu nie mam do niej chyba żadnych zastrzeżeń🥹
Bohaterowie na maksa mi się spodobali. Podejście Joy i Tuckera było naprawdę fajne. Podobało mi się, w jakim kierunku zostało to poprowadzone i jak zachowywali się w trudniejszych momentach, w których na próbę wystawione były ich uczucia czy zaufanie. Joy do naszego bohatera wzdychała od dłuższego czasu. Pochodzili też z dwóch odmiennych światów, co zostało naprawdę cudnie tu przedstawione, a dodanie do tego motywu fake dating wypadło wyśmienicie.
W porówniu z drugim tomem irytowały mnie tylko te postacie, które faktycznie miały to robić🫣, bo przysięgam matkę Tuckera i Savannah miałam ochotę wyrzucić za okno.
Emocji było sporo, było je czuć od bohaterów i cudownie było o tym czytać, bo było to przedstawione w naprawdę fajny sposób i przyjemnym natężeniu🥹. Było parę trudniejszych scen dla bohaterów, ale były też takie, gdzie śmiałam się czy rozczulałam razem z nimi. Patrząc na całokształt wyszła z tego bardzo przyjemna książka, przy której miło spędziłam czas.
Scena z pierwszego spotkania Tuckera i ojca Joy po prostu top😆🛐. Ubóstwiam to, w jaki sposób zostało to poprowadzone.
Do tej części zdecydowanie będę wracać myślami najczęściej. Bohaterowie to totalne green flagi, którzy naprawdę intrygują, a akcja toczyła się w przyjemnym tempie i tak naprawdę cały czas coś się działo. Pomimo, że poprzednie części w całokształcie nie podobały mi się nie wiadomo jak mocno, to fajnie było wrócić do tych bohaterów i poczytać o paczce przyjaciół w całości💚
Miałam nie czytać tej historii, ale ambasadorką jest moja bestie więc stwierdziłam, że dam szansę trzeciej części mimo, że dwie poprzednie nie bardzo mi się spodobały. I nie żałuję bo naprawdę pozytywnie się zaskoczyłam. Polubiłam głównych bohaterów mimo, że czasem główny bohater wkurzał mnie tym jak ślepy był. I naprawdę szybko się ją czytało.
[ reklama / ambasadorat medialny @wydawnictwopapieroweserca ]
𝐓𝐞𝐦𝐩𝐨𝐫𝐚𝐫𝐲 𝐅𝐢𝐱 od pierwszych stron stało się moim ulubieńcem. Znalazłam w tej książce niezwykły komfort i pokochałam ją całym sercem już od pierwszych rozdziałów.
Nie jest żadnym zaskoczeniem, że uwielbiam książki 𝐌𝐚𝐫𝐜𝐞𝐥𝐢, ale 𝐓𝐞𝐦𝐩𝐨𝐫𝐚𝐫𝐲 𝐅𝐢𝐱 to moja all time favorite. W poprzednich częściach dostawaliśmy jedynie skrawki informacji o głównym bohaterze – wiedzieliśmy, że jest skryty, że ma żonę, ale uwierzcie mi, kiedy mówię: to, jak on mówi, to, jak się zachowuje wobec swojej Iskierki… o mój Boże! Czasami naprawdę myślałam, że mój telefon zacznie latać z zachwytu.
Główna bohaterka, 𝐉𝐨𝐲, jest barmanką i od dawna wzdycha do Tuckera. Mimo wszystko nie okazuje swoich uczuć, bo przecież chłopak jest w małżeństwie. Myśli, że wszystko u niego w porządku – ale oj, jak bardzo się myli! Kiedy dowiaduje się, że 𝐓𝐮𝐜𝐤𝐞𝐫 się rozwodzi, dosłownie taca wypada jej z rąk i ląduje na podłodze z hukiem. Uwielbiam tę dziewczynę – jej bzika na punkcie zdrowego stylu życia, jej emocjonalność, jej wielkie serce. Jest bohaterką, z którą łatwo się utożsamić i którą wręcz nie da się nie kochać. (Tylko ciii, nie mówcie 𝐓𝐮𝐜𝐤𝐞𝐫𝐨𝐰𝐢, bo jeszcze mnie pobije, że chcę mu zabrać Iskierkę!)
A 𝐓𝐮𝐜𝐤𝐞𝐫? Ach, 𝐓𝐮𝐜𝐤𝐞𝐫. Postać, która absolutnie mnie pochłonęła. Był skryty, tajemniczy, ale kiedy już coś powiedział, to człowiek nie miał prawa po tym przeżyć. Uwielbiałam obserwować, jak po rozstaniu powoli odnajduje siebie i odkrywa swoje uczucia do 𝐉𝐨𝐲. Choć nie będę kłamać – czasami miałam ochotę wskoczyć do książki i go trzepnąć w głowę za to, jak ślepy był na jej uczucia! Ale kiedy w końcu to do niego dotarło… zrobiło się tak magicznie, że nie było innej opcji niż całkowicie dla niego przepaść.
Szczególnie uwielbiałam momenty, kiedy był słodko ślepy na swoją 𝐈𝐬𝐤𝐢𝐞𝐫𝐤𝐞̨. Kiedy ona myślała, że ją zaprosi na randkę, a on… założył aplikację randkową. I musiała go oglądać, jak chodzi na randki z innymi kobietami! Ale potem, żeby jej udowodnić, że nie jest tak tragiczny w randkowaniu, idą na testową randkę – najbardziej romantyczną na świecie. I wtedy ich relacja zaczyna się zmieniać… To, jak powoli się do siebie zbliżali, jak ich udawany związek stawał się coraz mniej udawany – bawiłam się przy tym jak nigdy. Nie wiedzieli, co o tym wszystkim myśleć, a ja nie wiedziałam, jak mam żyć bez tej książki. A ten moment, kiedy 𝐓𝐮𝐜𝐤𝐞𝐫 nie umiał wytrzymać nawet chwili bez 𝐉𝐨𝐲? Jej spełnienie marzeń, moje spełnienie marzeń – wszyscy wygrywamy.
Relacja głównych bohaterów była czarująca, urocza, zabawna – no nie było opcji, żeby nie oddać tej książce całego serca.
A postacie poboczne? Cudo. Ojciec 𝐉𝐨𝐲 to jedna z moich ulubionych postaci – śmiałam się przy nim tak, że myślałam, że wypluję płuca. (PS: Piszę petycję o jego książkę!😆) Przyjaciele 𝐓𝐮𝐜𝐤𝐞𝐫𝐚 i ich dziewczyny? Jeszcze lepsi niż w poprzednich książkach! Ta ich dynamika, ta rodzinna atmosfera, ta przyjaźń – to było coś jedynego w swoim rodzaju.
𝐓𝐞𝐦𝐩𝐨𝐫𝐚𝐫𝐲 𝐅𝐢𝐱 to książka, która od pierwszych stron kradnie serce. Ciepła, zabawna, urocza – idealna na wieczór, kiedy chce się uciec w historię, która otula jak ulubiony kocyk. Polecam Wam z całego serca!🥹💚
Na początku bardzo bym chciała podziękować Marceli, że mi zaufała i podarowała historię Joy i Tucker’a do zrecenzowania 💚
Z piórem Marceli miałam już styczność w poprzednich tomach tej trylogii jak i na wattpadzie i z pewnością muszę przyznać, że je uwielbiam. Styl pisania jest bardzo przyjemny do sprawia, że przez fabułę wręcz się płynie.
Poprzednie tomy zdecydowanie różnią się od ostatniego. W 𝑻𝒆𝒎𝒑𝒐𝒓𝒂𝒓𝒚 𝑭𝒊𝒙 mamy styczność z delikatną komedią romantyczną z idealną dawką humoru.
Tucker to przystojny i zarazem słodki prawnik. Jak na 31 letniego mężczyznę bywa ślepy szczególnie na zainteresowanie nim przez Joy. W poprzednich tomach Tucker wręcz chodzącą zagadką. Mało co można było z niego wyczytać a teraz mamy możliwość poznać do bliżej i nawet wejść do jego głowy.
Joy jest niesamowicie uroczą bohaterką i zdecydowanie od samego początku ma misja sympatię. Zbyt nieśmiała by okazać wprost swoje uczucia. Dziewczyna uwielbia prowadzić zdrowy tryb życia i kocha wciskać swoim bliskim swoje zielone smoothie szpinakowe.
Bardzo podobał mi się rozdział z randki testowej. Nie dość, że Tuck przygotował dla Joy randkę marzeń to atrakcja w formie lampionów niesamowicie mnie wzruszyła.
Relacja głównych bohaterów sprawia, że moje serce się rozpływa. Jak już Trucker choć trochę przestał być ślepy na uczucia był niesamowicie słodki w stosunku do swojej 𝑰𝒔𝒌𝒊𝒆𝒓𝒌𝒊. Ta dwójka w swojej relacji niesamowicie się wspierała i motywowała.
Savanah postać, która niesamowicie mnie irytowała (raczej nikogo to nie dziwi). Jeszcze nie do końca była żona głównego bohatera podejmuje naprawdę głupie i dziwne decyzje. Najpierw twierdzi, że Tucker sprawia, że jest nie szczęśliwa i odchodzi do kochana po czym wraca z podkulonym ogonem kiedy mężczyzna jest w trakcie rozwijania relacji, która go uszczęśliwia. Nie raz sprawiała, że było mi szkoda Tucker’a po tym jak go traktowała. Również do nerwów doprowadzała mnie Matka głównego bohatera. Zdecydowanie razem z Savanah powinny się zamknąć i już więcej nie odzywać.
Poświęćmy trochę czasu na bohaterów drugoplanowych takich jak ojciec Joy. Jego postać niesamowicie mi się podobała i tak jak by to Marcela powiedziała to prawdziwa sigiemka. Bardzo podobała mi się relacja jaką nawiązał z nim Tucker patrząc na to jak ważni są bliscy dla Joy aż mi się robiło ciepło na serduszku jak czytałam, że bliskie jej osoby się dogadują.
Bardzo podoba mi się też relacja całej trójki mężczyzn z tej trylogii. Są dla siebie jak bracia i w każdej kryzysowej sytuacji mogą się do siebie zwrócić.
W tym tytule zdecydowanie nie brakuje humoru, który został idealnie wpleciony w fabułę.
𝑻𝒆𝒎𝒑𝒐𝒓𝒂𝒓𝒚 𝑭𝒊𝒙 to niesamowicie komfortowa historia romantyczna, której bohaterowie nie dają o sobie zapomnieć i sprawiają, że chce się do nich wracać. 💚
Tucker Ashford w końcu doczekał się swojej historii, albo raczej, ja w końcu doczekałam się jego książki. Nie będę ukrywać, że „Take a chance on me” i „Accidentally in love” nie skradły mojego serca i trochę się bałam, że tutaj będzie podobnie, ale nic bardziej mylnego. Śmiało mogę powiedzieć, że „Temporary fix” jest najlepszą częścią tej trylogii. Od początku. Tucker zostaje znokautowany przez swoją żonę dwoma słowami — chcę rozwodu. I chociaż sam dobrze wie, że jego małżeństwo już od jakiegoś czasu się psuło, tak rozwód nie przeszedł mu nawet przez myśl. To dla niego wstrząs, bo od ponad piętnastu lat nie był sam i nawet nie wie, jak randkować. Wtedy z pomocą przyjdzie mu Joy Bailey, która skrycie podkochuje się w naszym bohaterze. W „Temporary fix” dostajemy przyjemną historię, z uroczą główną bohaterką, którą polubiłam od razu (czego np. nie mogę powiedzieć o Lauren czy Naomi). Tucker był zagubiony niczym dziecko we mgle — i chociaż trochę się mu nie dziwię, tak czasami miałam ochotę wykrzyczeć do książki: jesteś takim wykształconym i inteligentnym facetem, a jednocześnie jesteś tak ślepy i głupiutki, że nie mam pytań. W tle przewijają się nam bohaterowie z pozostałych książek, co jest bardzo dobrym dopełnieniem tej trylogii. Bardzo podobał mi się rozwój relacji naszych bohaterów, bo wyszło to dość naturalnie i płynnie, jeśli mogę tak powiedzieć. O ile Joy podkochiwała się w Tuckerze już kilka lat, tak Ashford doszedł do tego w swoim własnym tempie. Można pomyśleć, że ta historia to wręcz sielanka, ale za każdym razem jak pojawiała się wzmianka o Savannah albo o matce Tuckera, to automatycznie podnosiło mi się ciśnienie. Książkę czyta się bardzo szybko i powiedziałabym, że to trochę przypomina oglądanie komedii romantycznej.
Po raz ostatni witam się z wami w podróży po Nowym Yorku. Nie sądziłam, że ta trylogia zostanie przeze mnie tak szybko przeczytana i że tak bardzo mi się ona spodoba. Twórczość Marceli to jest moje największe odkrycie tego roku i ogromnie wyczerpuje jej następnych historii.
A teraz zapraszam was do poznania jednej z najsłodszych par jakie dane mi było kiedykolwiek poznać. Joy Bailey to istna iskierka czystego szczęścia. Ta dziewczyna to anioł w ciele pięknej kobiety. Jest kochana, życzliwa, zawsze przyjdzie z pomocą ale ma jedną wielką wadę. Joy ma zbyt dobre serce, co skutkuje tym, że to najczęściej ona cierpi, bo nie chce aby ktoś inny musiał to robić. A uwierzcie mi ta dziewczyna naprawdę woli skazać swoje biedne serce na cierpienie niż pozwolić aby ktoś kogo kocha był nieszczęśliwy. Ale nie wie, że tej osoby do szczęścia brakuje tylko jej. Tucker Ashford nasz ślepy prawnik. Nie mogłam się doczekać aż poznam jego historię, bo wiedziałam, że nie będzie ona wcale kolorowa. Tucker walczy z byłą żoną i matką, które są najokropniejszymi osobami na świecie. Obie nie dają mu spokoju i nie chcą aby odnalazł szczęście u boku kogoś, kto im nie odpowiada. Co jest śmieszne, bo jego żona sama chciała rozwodu ale no cóż, uświadomiła sobie co straciła. Tuck jest pogubiony i nie wie co robić. Na dodatek w końcu zaczyna otwierać oczy i widzi, że na świecie jest jedna osoba, która chce tylko i wyłącznie jego szczęścia. Niestety nie wszystko może być tak piękne i życie jeszcze nie raz da mu popalić. Ale walka jaką podejmie będzie warta wszystkiego.
Ona od lat w nim zakochana, lecz on był dla niej niedostępny. On rozwodnik, który stara się na nowo zacząć żyć. Oboje postanawiają wejść w udawany związek. Co z tego wszystkiego wyniknie?
Historia tej dwójki bardzo różniła się od poprzednich co na początku troszeczkę mnie można powiedzieć wystraszyło, bo bałam się, że nie pokochałam tak bardzo tej historii jak poprzednich. Ale finalnie jestem bardzo usatysfakcjonowana. Ta dwójka to największe słodziaki naprawdę. Myślicie pewnie, że jak Tucker jest prawnikiem to będzie sztywny i nijaki ale zaufajcie mi to największy słodziak a to co on robił dla Joy, moje biedne serce tego nie wytrzymywało. Joy jak już pisałam na początku to iskierka, która wniosła światło do życia Tuckera i pomagała mu na nowo zacząć żyć. Na początku jednak oboje się troszeczkę pogubili, bo Joy, która jest zakochana w Tuckerze od lat zgadza się na udawany związek przez co skazuje swoje biedne serce na cierpienie. A Tuck, który nie ma bladego pojęcia jakimi uczuciami darzy go dziewczyna, po prostu przyjmuje od niej pomoc. Ale gdy coraz więcej czasu spędzają razem i zbliżają się do siebie to udawanie idzie w zapomnienie.
Nie mogłabym wam nie wspomnieć o moim ulubionym duecie. Tucker i ojciec Joy, ta dwójka facetów to coś na co nie byłam gotowa. Oboje uwielbiają naszą Joy, tak jak jej zielone mikstury, które zawsze piją z uśmiechem na twarzy.
Pora na pożegnanie się z pantoflarzami z Nowego Yorku. Nie mogę uwierzyć, że ta trójka kawalerów ma swoje życia i już nie będę spotykać się tak po prostu na piwie w barze. Ale cieszę się, że każdy z nich dostał takie zakończenie na jakie zasłużył 🥺. A wy jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać słynnej trójki to ogromnie was do tego zachęcam! Ja wam jeszcze powiem, że moim ulubionym tomem jest 1 ale miano ulubieńca zdobywa zdecydowanie Tucker. 𝐝𝐨 𝐧𝐚𝐬𝐭𝐞̨𝐩𝐧𝐞𝐠𝐨 𝐊𝐚𝐫𝐨𝐥𝐤𝐚 ♥
Moja ulubiona książka od Marceli. Przeurocza, z kochanymi bohaterami, super relacją i ciekawą fabułą. Wyciągnęła mnie z zastoju, więc będę ją dobrze wspominać.
Bardzo podobał mi się rozwój tej relacji, która zaczęła się od udawania, albo bardziej przyjaźni 🤭, i zmieniła się w coś szczerego i prawdziwego w cudowny sposób, gdy bohaterowie zbliżali się do siebie.
A ślepota Tuckera, zamiast mnie wkurzać, to mnie bawiła XDDD Joy - you go girl! Bardzo lubię tę dwójkę i ich wzajemną troskę o siebie 💚
🥦„Tucker Ashford jest moją głęboko skrywaną fantazją, której nie postawię się oprzeć.”🥦
3.75/5 ⭐️
𝑱𝒐𝒚 𝑩𝒂𝒊𝒍𝒆𝒚 jest barmanką zafiksowaną na punkcie jogi, zdrowego odżywania i…żonatego Tuckera Ashforda. Od lat jedyne na co może sobie pozwolić, to wzdychanie do mężczyzny zza baru, kiedy ten akurat wychyla kolejne piwo z kolegami.
Życie 𝑻𝒖𝒄𝒌𝒆𝒓𝒂 𝑨𝒔𝒉𝒇𝒐𝒓𝒅𝒂 zmienia się w dniu, kiedy jego żona rzuca mu w twarz papierami rozwodowymi po 15 latach związku. Mężczyzna czuje się zagubiony, ale w swoim nietypowym położeniu wpada na pomysł, aby wrócić do randkowania. Pomóc ma mu w tym nie kto inny jak…urocza barmanka Joy.
𝑹𝒆𝒄𝒆𝒏𝒛𝒋𝒂: Fake dating z age gapem w wykonaniu Marceli to coś na co naprawdę czekałam. Spodziewałam się też fajnej komedii romantycznej z dużą dawką humoru i to właśnie dostałam. Tylko, że musiało być też jakieś „ale”…
Cała historia zaczyna się dość ciekawie. Tucker dostaje od żony „w twarz” rozwodem i zaczyna się czuć jak chłopiec we mgle, czego totalnie mu się nie dziwię. Za namową kumpli wyrusza na łowy i zaczyna randkować z przypadkowymi kobietami, ale to nie przynosi zamierzonego efektu. Wtedy to gry, podstępem wkracza Joy. Nieśmiała, pracowita i skromna barmanka.
Mam co do niej raczej mieszane uczucia. Ani się z nią nie zżyłam i nie okazała się moją ulubioną bohaterką, ale też nie działała mi na nerwy. Z Tuckerem mam takie same odczucia. Oboje w pewnym momencie stali się dla mnie po prostu obojętni i ich los także.
Cały zamysł z udawanym związkiem był naprawdę super, ale było tego dla mnie po prostu za mało. Raptem trzy wyjścia mnie nie usatysfakcjonowały. Brakowało mi tu trochę więcej zwodzenia, flirtu i po prostu więcej okazji, do wkręcania wszystkich dookoła.
Mimo wszystko, do połowy bawiłam się całkiem nieźle, akcja była nawet wartka i po prostu czytało się to z przyjemnością. Niestety potem zaczęły się schody. Wszystko zostało za bardzo rozwleczone. Bohaterowie są dorosłymi ludźmi, a naprawdę zaczęli poważnie działać mi na nerwy swoimi głupimi decyzjami. Raz Tucker, raz Joy i tak na zmianę przekazywali sobie pałeczkę. To przez to w pewnym momencie, było mi już po prostu obojętne czy się zejdą, czy nie.
Muszę jednak oddać Marceli, że stworzyła naprawdę fajną i wspierającą grupę przyjaciół. Podobał mi się też wątek oderwania się od toksycznej rodziny i pokazania, że nie zawsze ludzie, z którymi łączą nas więzy krwi, muszą już do końca uczestniczyć w naszym życiu. Nie trzymajmy się osób, które po prostu ciągną nas w dół.
Kolejnym plusem jest też humor Marceliny, który myślę, że jest jej znakiem rozpoznawczym. Uwielbiam jej żarty i tekściki, które w ogóle nie były żenujące, a wprowadzały super nastrój podczas czytania.
Jeśli lubicie luźne komedie romantyczne przeplatane całkiem fajnymi spicy scenami to ta książka nada się idealnie na wiosenne popołudnie!
totalnie najlepszy tom!! bez zbednych scen seksu, a pelen czulosci, milosci i oboze jak ja sie swietnie na nim bawilam!! tucker i joy skradli moje serducho 🥹
"Temporary Fix" to trzeci, a zarazem ostatni tom serii Love Songs. Gdy sięgałam po pierwszy tom, naprawdę nie spodziewałam się, jak mocno zakocham się w każdej z tych historii, ale muszę przyznać, że to właśnie ten trzeci podbił moje serce w każdym momencie. Tak jak jedna testowa randka bohaterów zmieniła cały bieg ich historii, tak ja przepadłam dla Tuckera i Joy. To opowieść, która udowadnia, że czasem miłość czeka tuż obok – wystarczy tylko odważyć się, by po nią sięgnąć. Historia Joy i Tuckera to wszystko, czego można oczekiwać od idealnego romansu. Jest słodko, zabawnie, momentami uroczo niezręcznie, ale też intensywnie i wzruszająco. Joy, nasze chodzące słoneczko, od lat skrycie podkochuje się w Tuckerze. On z kolei, zawsze ułożony i wierny swoim zasadom, zdaje się być dosłownie ślepy na jej uczucia. Dopiero gdy jego małżeństwo legnie w gruzach, zaczyna dostrzegać, że może od dawna miał obok siebie osobę, która była mu pisana. Cudownie poprowadzona dynamika relacji głównych bohaterów! Joy jest lojalna, troskliwa, ale nie pozwala sobą pomiatać. Jej rozwój w tej historii jest przepiękny – od dziewczyny, która kocha po cichu, po kobietę, która ma odwagę zawalczyć o siebie. Tucker natomiast, mimo początkowej "ślepoty", okazuje się postacią, która potrafi przyznać się do błędu, zawalczyć o swoje szczęście i być w każdym calu dżentelmenem. Jego przemiana – od skostniałego w swoich przekonaniach prawnika do faceta gotowego na wielką miłość rodem z Disneya – jest po prostu piękna. Nie można zapomnieć o postaciach drugoplanowych z poprzednich tomów. Cała paczka przyjaciół dodaje tej historii humoru i ciepła, a ojciec Joy to prawdziwy skarb tej powieści. W przeciwieństwie do niego mamy postacie, których nie da się nie nienawidzić – eksżona Savannah i matka Tuckera to mistrzynie podnoszenia ciśnienia, ale bez nich cała historia nie byłaby tak pełna emocji. Mimo to... dalej ich nie lubię! Styl Marceliny Bobeł jest lekki, dynamiczny i pełen humoru. Czytanie jej książek to czysta przyjemność, a Temporary Fix nie jest tu wyjątkiem. Sposób, w jaki Marcelina buduje napięcie, tworzy sceny, które potrafią rozśmieszyć do łez, ale i wzruszyć, sprawia, że natychmiast zakochujemy si�� w jej historiach. Jeśli lubicie romanse w stylu friends-to-lovers, z motywem udawanego związku, przekomarzaniami, ale też solidną dawką emocji i wyrazistymi bohaterami, to Temporary Fix jest idealnym wyborem. Książka skradnie wam serce i sprawi, że będziecie chcieli jeszcze więcej. Polecam z całego serca! ❤️
lubicie motyw fake dating? może lubicie sięgać po słodkie romanse, nad którymi po prostu będziecie się rozpływać? a może lubicie książki, w których to ona zakochuje się pierwsza? lubicie motyw friends to lovers? książki pisane z dwóch perspektyw? jesli chociaż raz odpowiedzieliście sobie TAK koniecznie musicie sięgnąć po Temporary Fix!
uwielbiam styl pisania Marceli, przez fakt jak przyjemnie i lekko pisze, książkę pochłania się w max dwa wieczory, mimo, że to niezły grubasek, przez historie Tucka i Joy po prostu się płynie i nie ma opcji, że będziecie się nudzić podczas czytania! cała akcja jest swietnie poprowadzona, a książka to istny rollercoaster różnych emocji, bo będą momenty, na których nię będziecie mogli wytrzymać, ze śmiechu, a będą momenty podczas, których zakręci wam się w oku łezka. nie mogę nie wspomnieć, że pojawią się bohaterowie z poprzednich tomów, i nie jednokrotnie wypomną Tuckowi, że jest tak jakby ślepy xd.
Marcela kreuje cudowne postacie i mimo, że w każdym tomie z trylogii, główni bohaterowie są kompletnie inny, każdy z nich ma coś, przez co po prostu się ich uwielbia. nie jest inaczej z Joy i Tuckiem, największymi s��odziakami z całej serii, którzy tworzą ze sobą naprawdę świetną relację, o której ja osobiście mogłabym czytać bez końca, i po prostu rozpływać się nad ich słodyczą! Joy to chodzące słoneczko, nie raz podczas czytania chciałabym żeby wyszła z książki, żeby ją przytulić i poplotkować! Tucker za to hot prawnik, myśle, że nie trzeba dodawać nic więcej, jego też nie da się nie lubić!
mimo, że całą Trylogię poznałam dopiero jak został wydany pierwszy tom, to niesamowicie przywiązałam się do tych historii i są jednymi z moich ulubionych, więc aż trudno mi się pogodzić z faktem, że ich era dobiega końca:( a jeśli jeszcze wy nie znacie poprzednich dwóch tomów musicie to koniecznie nadrobić!
W końcu cała trójka przyjaciół pojawiła się na mojej półce. Lektura, której oczywiście wyczekiwałam, historię poznałam jeszcze na wattpadzie, ale to nie stanowiło najmniejszej przeszkody by przeczytać ją kolejny raz. Romans, oparty na różnicach klasowych, relacji friends to lovers i fake datingu z elementami spicy.
Tucker jako jedyny z trójki przyjaciół prowadził udane małżeńskie życie, które z czasem zaczęło się psuć, a w ostateczności zakończyło się w momencie otrzymania papierów rozwodowych od żony. Mężczyzna po latach małżeństwa zostaje singlem i uczy się funkcjonowania w pojedynkę. Nie jest to proste, bo sprawa rozwodowa się przeciąga, do jego spraw wtrąca się upierdliwa matka, a kolejne randki nie spełniają oczekiwań. Tucker przyznaje się do kolejnych życiowych porażek, za to Joy, która potajemnie od lat do niego wzdycha zaczyna widzieć swoją szansę, by wejść w życie pozostawionego samemu sobie mężczyzny.
Powiem szczerze, że pomimo sentymentu do dwóch poprzednich tomów, ten podobał mi się najbardziej. Historia oparta jest na fajnych motywach, które bardzo lubię, na nowym początku, relacji friends to lovers, fake datingu, do tego rozwód, piekielna matka i równie piekielna eks, toksyczne relacje rodzinne, czy różnice klasowe, a wymieniać można by dalej. Historia przypominająca scenariusz komedii romantycznej, bo doskonale widoczne są tutaj wszystkie jej elementy. Jest sporo komedii, zabawne sytuacje i dialogi to już chyba cecha rozpoznawcza autorki, która w cudowny sposób ukazuje relacje przyjacielskie, i pokazuje rozwój związku w bardzo przyjemny i lekki sposób. Oczywiście pojawia się tutaj romantyczna relacja, która jest skomplikowana, ale też rozwija się w fajnym tempie, a bohaterowie zaliczają wszystkie kolejne tzw bazy. Jak na komedię romantyczną przystało mamy też sporo dramaturgii, ale takiej wyważonej i zgrabnie wplątanej w fabułę powieści.
To jedna z tych książek, które przeczytałam za jednym zamachem i jestem pewna, że jeszcze nie raz do niej wrócę. Czytało mi się ją bardzo dobrze i przyjemnie, szybko wkręciłam się w fabułę, i choć już niegdyś ją poznałam to na nowo ją przeżywałam i towarzyszyły mi podobne emocje jak przy czytaniu jej po raz pierwszy. Fabuła lekka, swobodna, dająca uczucie płynięcia wraz z biegiem wydarzeń. panuje tutaj logika i porządek, które ja tak bardzo lubię. To moja ulubiona książka wychodząca spod pióra Marceliny, przynajmniej dotychczas, bo ona wciąż tworzy nowe, głównie na wattpadzie, ale am nadzieję, że już wkrótce i na papierze się pojawią.
To trzeci tom serii, opowiada odrębną historię innych bohaterów, jednak ci poprzedni się tutaj pojawiają i ich wątki są lekko kontynuowane, teoretycznie nie trzeba znać poprzednich tomów żeby cieszyć się tą historią, ale według mnie lepiej poznać te poprzednie tomy zanim sięgnie się po ten konkretny, na pewno pozwolą lepiej zrozumieć wiele rzeczy i lepiej poznać wszystkich bohaterów i łączące ich wszystkich relacje. Ja oczywiście serdecznie zachęcam, bo to naprawdę ciekawe i świetne lektury, przy których można się świetnie bawić.
[współpraca reklamowa wydawnictwo papierowe serca]
To mój ulubiony tom tej serii. Jestem zakochana i tego tomu byłam ciekawa, a tym razem autorka przeszła wszystkie moje najśmielsze oczekiwanie. Jeśli kochacie słodkie romanse to ta książka jest dla was!
Podsumowując wszystkie trzy tomy, każdy miał coś w sobie. TACOM było zabawne i płakałam ze śmiechu. AIL było totalnie spicy i z pewnością zapamiętałam kilka tekstów na ripostę. TF jest słodkie i bawiłam się przy nim niesamowicie. Każda miała coś co bardzo mi się podobało, jednak to ostatni tom był dla mnie najlepszy.
Joy to z pozoru słodka, niewinna i stawiająca na zdrowie, od lat zauroczona w Tuckerze, dziewczyna, która bardzo dobrze maskuje swoją dyktatorską osobowość. Jak mało kto wypija dziennie, roczną dawkę witamin. Uwielbia wciskać swojemu ojcu zdrowe jedzenie w ręce i jak mało kto uwielbia mówić o ciekawostkach oraz zdrowym odżywianiu. Od lat jest po uszy zakochana w Tuckerze, ale kiedy w barze oznajmia swoim znajomym, że bierze rozwód widzi w tym swoją szansę na miłość u jego boku. Tucker spędził piętnaście lat swojego życia w małżeństwie, które jak się okazuje nie dawało mu szczęścia, a przez ostatnie kilka lat ciągłe awantury. Wszyscy dookoła widzieli jego męczarnie i wzrok Joy kiedy tylko wchodził do baru, a on jako prawnik był najbardziej ślepy.
W piątek dostałam tę książkę w swoje ręce, a w niedziele była ona już przeczytana. Tutaj nie miałam ochoty jej odstawiać. Wszystko było tak idealnie dopracowane, że nie mogłam w to uwierzyć. Książkę przeczytałam ciągiem praktycznie się od niej nie odrywając. Śmieszne i słodkie sceny były tak urocze, tak genialne, że nie mogłam sobie tego zrobić. Tutaj nie nudziłam się jak w poprzednich dwóch tomach, gdzie jak tylko było spowolnienie akcji musiałam odetchnąć od nich, ale nie z tą. Czy może być coś lepszego od naprawdę świetnej książki? Wydaje mi się, że nie. Ta historia dostaje moją rekomendację na przeczytanie jej ponownie za jakiś czas, a to z pewnością najlepsza opinia jaką można dać dla książki.
Autorka wykonała kawał dobrej roboty, a cała trylogia jest wspaniała. Bawiłam się świetnie, przeżywałam wszystko razem z bohaterami, a na końcu czułam smutek, bo już nigdy nie przeczytam jej po raz pierwszy. To były najwspanialsze godziny czytania i z pewnością nie żałuje żadnej poświęconej na to sekundy.
Jeśli słodkie romanse żyją w waszej duszy to nie możecie pominąć tego! To najlepsza książka w kategorii najsłodszy romans tego roku. Polecam wam ją z całego serca i wiem, że nie zawiedziecie się. Ja do niej wrócę i czekam na kolejne romanse od autorki.
Witam was w recenzji ostatniej części pantoflarzy z Nowego Jorku, czyli “Temporary Fix”. To finał świetnej serii “Love Songs” autorstwa Marceliny Bobeł.
Moja ocena: 3,75/5⭐️
Tucker Ashford jest dobrze sytuowanym prawnikiem i wiedzie spokojne, małżeńskie życie. Do czasu… Pewnego dnia jego żona, Savannah, oznajmia mu, że żąda rozwodu. W jednej chwili życie mężczyzny wywraca się do góry nogami. Z upierdliwą eks i jeszcze bardziej upierdliwą matką nie jest mu łatwo uporządkować powstały bałagan.
Joy Bailey jest kelnerką w ulubionym barze Tuckera. Znają się od lat i od lat Joy robi do niego maślane oczy, co jednak z szacunku do jego małżeństwa trzymała w tajemnicy. Gdy dowiaduje się, że ten znowu zostaje singlem, dziewczyna namawia go do powrotu do randkowania, licząc na to, że Tucker zrozumie aluzję i wybierze ją. I wybiera. Ale tylko w ramach testu…
Historia Tuckera i Joy jest doprawdy urocza. Ta część zdecydowanie różni się od dwóch pozostałych, ale do tej dwójki pasuje tylko ten typ książki. Marcelina zasługuje na uznanie, bo zbudowała świetną grupę przyjaciół, tworząc z nich rodzinę, mimo tego, iż nie łączą ich więzy krwi. Uwielbiam wątek found family a tutaj bardzo go widać. Bardzo lubię sposób w jaki Marcelina prowadzi tę historię. Relacja głównych bohaterów rozwija się w powolny sposób, co sprawia, że wygląda na bardziej naturalną i nie jest wymuszona. Autorka w wyśmienity sposób zbudowała też antagonistki tej historii - matkę oraz byłą żonę Tuckera. Jak tylko pojawiała się jakaś scena z nimi to miałam ochotę rzucić książką o ścianę.
Kolejnym plusem tej historii jest warsztat autorski Marceliny. Pisze ona w przystępny dla czytelnika sposób co sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie. Autorka świetnie przeplata elementy komediowe z tymi smutniejszymi czy z tymi romantycznymi, co sprawia, że czytelnik się angażuje. To moja czwarta książka tej autorki i cudownie jest obserwować jak z każdą stroną warsztat Marceliny się rozwija a ona sama staje się coraz odważniejsza i pewna siebie.
Co mi się nie podobało to sposób poprowadzenia “dramy”. Bardzo nie lubię wątku braku komunikacji a tutaj mi jej trochę brakowało. Na początku Tucker bez słowa odsunął od siebie Joy a w późniejszym etapie książki zrobiła to ona i to zaważyło na mojej ocenie. Uratowało to to, że Joy potem postawiła na siebie i podjęła taką a nie inną decyzję - można było od razu porozmawiać jak dorośli ludzie.
Podsumowując, “Temporary Fix” jest książką wartą polecenia. Czyta się ją szybko i przyjemnie a historia chwyta za serce. Ma swoje minusy ale plusów jest zdecydowanie więcej. Kupujcie i czytajcie!
Uporządkowane życie Tuckera Ashforda całkowicie się zmienia, kiedy jego żona nagle informuje go o rozstaniu. Choć małżeństwo prawnika od lat nie było idealne Tuck przyzwyczaił się do swojego dotychczasowego życia. Teraz mężczyzna musi wyjść ze strefy komfortu, pozbyć się dawnych przyzwyczajeń i zawalczyć o nową przyszłość. Z pomocą jak zawsze przychodzą mu przyjaciele, a także Joy Bailey.
Joy pracuje jako barmanka w Corner's, a także jest trenerką jogi i maniaczką zdrowego stylu życia. Dwudziestopięcioletnia dziewczyna od lat wzdycha do jednego ze swoich klientów. Właśnie Tucker Ashford jest jej ulubieńcem, jednak dopóki mężczyzna był żonaty nie próbowała okazywać swojego zainteresowania. Teraz jednak mężczyzna jest wolny, zaczyna randkować, więc i Joy postanawia zawalczyć o względy Tuckera...
Jedna testowa randka zmienia wszystko, Joy i Tucker nagle zaczynają tworzyć udawany związek. Kobieta wreszcie ma okazję, aby przekonać się, czy prawnik który wydawał jej się takim ideałem jest nim naprawdę. A Tucker poznaję Joy poza Corner's, teraz zaczyna rozumieć, że nie ma słodszej i lepszej istoty na świecie od tej kobiety. Wszystkiego mogło by być idealnie gdyby nie wredne żona i matka mężczyzny, które ciągle dręczą naszą słodką parę...
"Temporary Fix" to jedna z najbardziej słodkich historii, jakie miałam okazję przeczytać. Pióro Marceliny po raz kolejny mnie nie zawiodło, tak jak polubiłam się z tą historią na #wattpad, tak na papierze jeszcze mocniej pokochałam głównych bohaterów. Jak zawsze nie zawiodłam się na humorze autorki, ale nie zabrakło tutaj także romantycznych akcentów, czy spicy scen.
Uwielbiam słodką Joy, która jest tak zafascynowana Tuckerem, że nie widzi poza nim świata. Tucker, mimo iż na początku ślepy, wraz z rozwojem akcji nie pozostawał dłużny wobec zalotów Joy. Oczywiście Savanah i Rosanna Ashford do wora (a wór do jeziora). Cudowne były te spotkania całej naszej szóstki, aż nie mogę się pogodzić z tym, że to już koniec tej serii.
Oczywiście książka skradła moje serduszko i zdecydowanie uważam, że warto ją przeczytać. Polecam 💚🔥 Jeśli jesteście fanami całej serii Love Songs to wpadajcie na wattpad autorki tam czeka opowiadanie z krótkimi historiami o losach bohaterów tych książek, a także inne ciekawe nowości od Marceli.
🥦Joy jest energiczna, urocza i pełna optymizmu. Zawsze troszczy się o innych - czasami aż za bardzo. Roztacza wokół siebie taką aurę, że każdy w jej towarzystwie czuje się dobrze (oprócz Savannah i matki Tuckera 😅). Jest bardzo troskliwa i opiekuńcza, ale czasami mogłaby bardziej się postawić i powiedzieć na głos to, co myśli (mama Tuckera coś o tym wie 😂).
🥦 Tucker stara się pozbierać po niezbyt przyjemnym zakończeniu związku z żoną. Z jednej strony chce odkrywać siebie na nowo, z drugiej pozostawia w swoim życiu ludzi, którzy mu w tym przeszkadzają. Tucker jest uroczy - ale czasami trochę faktycznie ślepy 😂. Przekonuje się również, że miłość to nie film i nie zawsze ten “duży gest”, na który wpadnie facet, faktycznie wszystko naprawi.
🥦Totalnie szczerze - uważam, że gdyby Joy nie próbowała uszczęśliwiać innych swoim kosztem na siłę i powiedziałaby prawdę Tuckerowi o swoich uczuciach szybciej, to wielu sytuacji można by było uniknąć. Gdyby za to Tucker nie był zawistny i pomyślał trochę o relacji z Joy, to szybciej zakończyłby temat z Savannah. Zawsze kij ma dwa końce 😅.
🥦 Strasznie nie lubię takich toksycznych osób jak Savannah lub matka Tuckera. Uważam, że gdyby Tucker szybciej odciął się od tych toksycznych relacji, to byłoby mu o wiele lżej w życiu.
🥦Kocham relacje łączące facetów i ich wybranki. Chociaż uwielbiają sobie docinać i żartować z siebie nawzajem, to zawsze się wspierają i stają za sobą murem ❤️. Chociaż cała trójka to takie pantoflarze 😂. A relacja, która utworzyła się między tatą Joy i Tuckerem? No złoto po prostu 😂.
🥦Domknięcie serii to zawsze taka słodko-gorzka sytuacja. Z jednej strony nie chcę się rozstawać z bohaterami - z drugiej cieszę się, kiedy widzę jak poukładały się ich historie. “Love Songs” to seria, która rozbawi i zauroczy. Jednak Brandon został na swoim top miejscu książkowego męża tej trylogii 😂❤️.
Jestem zakochana w tej historii!! Po raz kolejny Marcela nie zawodzi i przenosi nas w świat rodem ze starych dobrych komedii romantycznych.
——
Ile czasu potrzeba prawnikowi by wziąć rozwód? Tego dowiecie się czytając! Tucker bierze rozwód! To już oficjalne. W końcu dowiedział się tego, co już i tak zaczynał podejrzewać — jego sukowata żona go zdradza, a teraz chce zacząć nowe „lepsze” życie ze swoim marnym kochankiem. Gdy Joy się o tym dowiaduje, nie może uwierzyć własnym uszom. To jest szansa na którą czekała od lat. Tych lat, przez które Tucker był poza jej kompletnym zasięgiem. Co zrobić, gdy on pomimo wielu sugestywnych komentarzy nadal jej nie dostrzega? Zdecydowanie nie umówić się z nim na „randkę testową”! A nie… czekaj… to nie ten scenariusz… Najlepszym pomysłem by zwrócić na siebie jego uwagę zdecydowanie jest podburzenie jego męskiego ego i doprowadzenie go by zaprosił cię na randkę. Tylko nie na taką, o jakiej myślałaś. Teraz on musi ci coś udowodnić, a ty biedna i rozczarowana musisz iść do przodu by nie wyjść na wariatkę, która cały czas zmienia zdanie. Co może pójść nie tak?
——
Relacja Tuckera i Joy była wyśmienita! Kocham ich oboje! Nie raz dosłownie śmiałam się w głos, bo sytuacje pomiędzy tą dwójką nie dawały mi innego wyboru. Styl pisania Marceli jest cudowny — realistyczny i przezabawny. Nie da się przejść obok niego obojętnie. Temporary Fix to książka inna niż wszystkie, przysięgam! Jest jednocześnie urocza, śmieszna jak i nieco intymna. Łączy w sobie wszystko co kobiety lubią najbardziej! (A przynajmniej ja lubię, więc polecam ją i wam!) Podwójna perspektywa tylko pobudza naszą wyobraźnię i osiąga to, co było zamierzone — nie potrafisz się oderwać od tej historii nawet na moment!
Kiedy ona jest w nim zakochana od lat i zgadza się udawać jego dziewczynę, żeby utrzeć nosa jego byłej żonie, nie spodziewa się, że to tak się skończy. I nie o rozlane wino i wegańskie burgery mi tu chodzi!
Jakie to było cudowne! I słodkie! I - JA CHCE JESZCZE RAZ! Historia Tucker i Joy była przeurocza, ciepła i pełna czułości. Jedna z tych, które sprawiają, że chichotam jak nastolatka. Urzekła mnie ich platoniczna miłość, ich przyjaźń i stopniowe otwieranie się na siebie. Nie rzucanie się w momencie i bum, ale powolne docieranie się i zmienianie. Wszystko to co między nimi było, było takie prawdziwe, realne. A jednocześnie pełne szacunku i świetnie napisane, bo przez tę książkę dosłownie się płynęło.
Chce więcej historii z tak czułymi, wrażliwymi mężczyznami, którzy potrafią jeszcze być gentelmenami i zadbać o swoją kobietę. Chce więcej historii, gdzie bohaterowie się szanują, dają sobie przestrzeń i pozwalają sobie być sobą. Temporary Fix to była czysta przyjemność i szczerze polecam jeśli macie ochotę na odpoczynek od dark romance i historię miłosną z tematem #friendstolovers
Trzeci i finałowy tom trylogii „Love Songs” od Marceliny Bobeł okazał się dla mnie najlepszy.
W tym tomie śledzimy losy Tuckera, faceta, który jest w trakcie rozwodu, oraz jego znajomej - Joy - która od lat się w nim podkochuje. Dostajemy ciekawy motyw udawanego związku, oraz friends to lovers, który o dziwo wreszcie mi się podobał!
Ten tom jest na pewno najbardziej cukierkowy ze wszystkich. Dostajemy tutaj sporo romantycznych i przyspieszających bicie serca momentów, a połączone z delikatnością głównej bohaterki i opanowaniem Tuckera smakują jak najlepszy tort. Mimo wszystko nie jest to najbardziej oryginalna historia i czytając czułam się jak bym po raz kolejny poszła do kina na ten sam film. Czy to źle? Nie do końca, w końcu bawiłam się świetnie. Ostrzegam jednak, że jeżeli ktoś poszukuje romansu jakiego jeszcze nie było, to nie znajdzie tego tutaj.
Joy w porównaniu z resztą bohaterów całej trylogii wypada niestety dosyć nijako. W rozdziałach z jej perspektywy otrzymywaliśmy trochę więcej jej charakteru, ale poza tym nie wyróżniała się niczym specjalnym. Przypominała mi jednak trochę Fluttershy, a że mam sympatię do tej postaci, to przeniosła się ona także na Joy😅
Cieszę się, że wreszcie mogłam w pełni cieszyć się książką tej autorki i nie denerwować na dialogi bohaterów, czy przesadnie powielane informacje. Widać, że warsztat autorki polepszył się od jej debiutu i przyłapałam się nawet na myśli, że sięgnę po jej następne książki.
Dla wielbicieli klasycznych komedii romantycznych cała trylogia okaże się strzałem w dziesiątkę i choć sama lubię takowe czytać, tak ta seria raczej nie zostanie ze mną na dłużej.
Kolejna część tego uniwersum podobała mi się nieco mniej niż dwie wcześniejsze, ale i tak czytało się ją naprawdę dobrze. Fajnie było wrócić do tego samego świata, tylko tym razem towarzyszyć innemu bohaterowi i zobaczyć wszystko z zupełnie innej perspektywy. W porównaniu do poprzednich części tempo relacji jest zupełnie inne. Tam wszystko płynęło szybciej, było więcej zwrotów akcji i emocjonalnych momentów, a tutaj mamy bardziej klasyczny slow burn. Relacja rozwija się w swoim tempie i właściwie tak, jak powinna ale jest też zdecydowanie mniej interakcji, które budowałyby między nimi takie typowo uczuciowe napięcie. Bardziej wygląda to na sytuację, w której ona wyraźnie coś czuje, próbuje mu to pokazać, a on kompletnie tego nie dostrzega. Mimo tych różnic i spokojniejszego rytmu całość wciąż jest naprawdę przyjemna. Książka ma swój urok, dobrze rozwija wątki i trzyma klimat poprzednich części. Może trochę mniej angażująca niż wcześniejsze, ale nadal super i zdecydowanie warta przeczytania.
[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca @marcela_autorka ]
Twórczość Marceliny Bobeł znam i bardzo lubię. Każda z jej książek jest na swój sposób niezwykła, porusza inne tematy i w różny sposób przedstawia miłość.
Naprawdę uwielbiam takie historie. Pełne uczuć, słodkie, ale z nutką pikanterii. „Temporary Fix” to wszystko czego potrzebowałam po stresującym tygodniu. Przyniosło mi pewnego rodzaju ukojenie i myślę, że to właśnie ostatni tom najbardziej przemówił do mnie z całej trylogii💚
Książka ma idealne tempo, nic nie dzieje się ani za szybko, ani za wolno. Zarówno dynamika bohaterów, jak i ich charaktery to strzał w 10! Autorka wykreowała każdą z postaci na całkowicie inne, odrębne jednostki, które swoją obecnością naprawdę wiele wnoszą do fabuły.
Czytanie „Temporary Fix” było świetną zabawą. To jedna z tych historii, których po prostu się nie zapomina. Marcelina zaserwowała idealny balans między słodkością a pikanterią, której w cale nie brakowało.
Cała seria „Love Songs” skradła moje serce i naprawdę mi przykro, że to już koniec. Myślę jednak, że za jakiś czas wrócę do tej szalonej szóstki, by przypomnieć sobie ich losy i znowu płakać ze śmiechu, przez niezastąpiony humor autorki🫶🏻
Pierwsza połowa była całkiem w porządku, ale druga🥴 no jestem na nie. Uważam, że ta książka mogłaby być spokojnie o 100 stron krótsza. Pod koniec było dużo elementów, które mnie niestety irytowały🤷♀️, szczególnie ABSURDALNY wydaje mi się fakt, że Joy jest niby zafiksowana ma punkcie "zdrowego" jedzenia, kiedy tak naprawdę co chwilę ktoś tu pije alko z nią włącznie🙃.
[współpraca reklamowa] To jaki on jest dla niej, tak sie wybija w tej książkę. Ich udawany związek, przyjaźń ich wszystkich - cudo ❤️ cała trylogia super dla wszystkich fanów romansów. Czyta się to szybko i przyjemnie. 😊