Próbuję powstrzymać się od krzyku. Leżę pod kołdrą i udaję, że rozmowa sprzed chwili nie miała miejsca. To moje ostatnie sekundy wolności. Czy ten koszmar kiedyś się skończy?
Ewa na co dzień jest szanowanym psychoterapeutą. Skrywa jednak mroczną tajemnicę, którą poza nią zna tylko jedna osoba.
Pewnego dnia kobieta dostaje na Instagramie wiadomość video od swojej byłej pacjentki, Martyny, która przebywa na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym. Gdy odtwarza filmik, widzi sceny, o których wolałaby zapomnieć.
Tylko Martyna wie, co Ewa zrobiła przed laty. Teraz grozi, że upubliczni nagranie, jeżeli lekarka nie pomoże jej w rozwiązaniu sprawy głośnego morderstwa sprzed kilku miesięcy. Ewa wie, że musi się zgodzić. W miarę zgłębiania się w kryminalną sprawę, odkrywa coraz więcej powiązań między śmiercią 40-letniego mężczyzny a swoją mroczną i bolesną przeszłością.
Marcel Moss to jeden z najpopularniejszych autorów powieści kryminalnych i młodzieżowych w Polsce. Wszystkie jego książki osiągnęły status bestsellerów i stały się impulsem do gorących dyskusji na temat ważnych kwestii społecznych.
W rankingu Biblioteki Narodowej na najpoczytniejszych pisarzy i pisarki w Polsce w 2024 roku zajął 16. miejsce, w tym 2. wśród polskich autorów powieści kryminalnych.
Jest autorem świetnie przyjętej przez czytelników serii thrillerów młodzieżowych „Liceum Freuda”, której fabuła porusza trudne problemy współczesnej młodzieży, takie jak samotność, depresja, przemoc domowa i rówieśnicza, a także brak porozumienia między rodzicami a dziećmi.
Na swoim koncie ma również popularną serię detektywistyczną „ECHO”, z detektywami Igim Sznyderem i Sandrą Milton w rolach głównych. Każdy tom przedstawia nowe, niezależne śledztwo, koncentrując się na temacie tajemniczych zaginięć.
W 2024 roku ukazała się jego powieść „Polana”, która rozpoczęła serię kryminalną z udziałem komisarza Sambora Malczewskiego.
Marcel Moss jest również autorem bestsellerowych thrillerów psychologicznych oraz poruszających powieści młodzieżowych, takich jak „Mój ostatni miesiąc” i jej kontynuacja „Nasz pierwszy rok”.
Niedociągnięte wątki. Przykład? Grupa nastolatków upiła i zgwałciła 40-letnią wykształconą kobietę (psychoterapeutkę) po czym pozwolili jej odejść, bo "policja i tak jej nie uwierzy". Po przebudzeniu ofiara rozgląda się, pierwszą rzeczą jaką zauważa są zużyte prezerwatywy na podłodze. Pierwsza myśl? "Przynajmniej się zabezpieczyli". Wraca do domu, bierze prysznic i do końca książki nic więcej na ten temat. Niesmak pozostał.
2.5 Lepsze od poprzedniej części ale nadal mnie nie porwało jak niektórych. Szybko się czyta ale to wszystko było jakieś nierealne i nie przekonało mnie.
REKORD! REKORD! REKORD! Po raz pierwszy trafiłam na książkę, która odrzuciła mnie już pierwszym akapitem: „Nie dość, że zboczeniec, to jeszcze lamus. Dałeś się sponiewierać babie! Jesteś z siebie dumny? – przypadkowy komentarz przypadkowego internauty.”
W celach poznawczych (bo lubię wiedzieć dlaczego) postanowiłam rozebrać ten akapit na czynniki pierwsze.
„Nie dość, że zboczeniec…” Czyli będzie o „odmiennościach” seksualnych, a ten temat kompletnie mnie nie interesuje.
„… to jeszcze lamus.” Zgodnie z definicją „Miejskiego słownika slangu i mowy potocznej” lamus to „klasowy odrzutek, zazwyczaj nie lubiany przez nikogo. Samotnik lub też trzymający się z innymi jego pokroju. Nie umie sam nic zrobić, wszystkiego się boi i jest słaby ze sportu. Dawniej nazywano takiego osobnika kujonem, ofermą, gamoniem, nieudacznikiem, niedojdą, mymłokiem, lalusiem czy też sierotą. Teraz noszą oni miano frajerów, ciot i również lamusów.” No, jakoś średnio mam ochotę zagłębiać się w losy zboczeńca i lamusa.
„Dałeś się sponiewierać babie!” Autor zapewne uważa, że niedowartościowane czytelniczki powinny poczuć jakąś satysfakcję z powodu sponiewierania osobnika męskiego, ale w moim przypadku taka reakcja jednak nie zachodzi.
„Jesteś z siebie dumny?” Absolutnie nie rozumiem, dlaczego rzeczony lamus miałby być dumny z tego, że został sponiewierany. Bezsensowne pytanie retoryczne, aby zaciekawić czytelnika? Nie nabieram się na takie chwyty.
„… przypadkowy komentarz przypadkowego internauty”. Zupełnie też nie widzę powodu, aby przypadkowe uwagi przypadkowych osób miały dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
Ponieważ jednak zasadę ograniczonego zaufania stosuję do wszystkich, zwłaszcza do siebie, nie dowierzam intuicji i mimo wszystko czytam dalej: „Dziś jestem psem. Klęczę na czworaka w ciemnym chłodnym pomieszczeniu i nasłuchuję jej kroków. Każdy szelest drzew na zewnątrz sprawia, że się wzdrygam i jęczę jak wygłodniałe zwierzę wyczekujące z utęsknieniem powrotu pana, który napełni mu miskę. Podoba jej się to, że jestem bezbronny. Gnębienie mnie sprawia jej frajdę”.
I tak dalej, w ten deseń, aż do końca prologu, przez kilka tłustych stron. A nawet jeszcze gorzej, bo mamy bicie pejczem, maltretowanie psychiczne, miętoszenie penisa, stek wulgaryzmów i wszystko to, czego nawet nie chcielibyście sobie wyobrazić.
W trakcie lektury zamieniam się w „wygłodniałe zwierzę wyczekujące z utęsknieniem powrotu pana, który napełni mu miskę” i zaczynam toczyć pianę z pyska. Przerywam lekturę, kiedy zbiera mi się na wymioty. Autor może tam sobie być sadystą, ale ja nie czytam książek za karę. Moja pierwsza reakcja obronna była jednak prawidłowa. Chyba znów intuicja mnie nie zawiodła.
Zaglądam na portale czytelnicze i co widzę? Dziesiątki recenzentów uznało tę książkę za genialną! Tak, moi drodzy, ocena dziesięć gwiazdek to norma. Konta wielu zachwyconych recenzentów na LC są niedostępne bez specjalnych uprawnień, ale i tak widać, że ich biblioteczki składają się z jednej lub kilku książek. Jak się przeczytało tylko jedną książkę, i do tego własną, nic dziwnego, że uważa się ją za doskonałą.
Jeżeli tak dzisiaj mają wyglądać arcydzieła, to naprawdę pora umierać. Albo schować się gdzieś w najgłębszej piwnicy, czekać aż ktoś przyniesie michę z żarciem i przestać czytać książki.
Jeżeli się pomyliłam w ocenie, i ta powieść jest naprawdę godna uwagi, bardzo was proszę, dajcie mi o tym znać. Jeśli uda wam się doczytać tę książkę do końca, przekonajcie mnie, że było warto, i proszę, napiszcie dlaczego. Poważnie. Przecież recenzenci też mogą popełniać błędy, nie tylko autorzy. https://www.czytacz.pl/2020/02/marcel...
Postanowiłam nie zaczynać chwilowo żadnych nowych serii, co zmusza mnie do kończenia tego, co mam już zaczęte (+ znalazłam audio Mossa na storytel, więc cóż...). No i wychodzi czasami śmiesznie.
Zaczynam słuchać i mam takie: kurde, ja przecież kompletnie nie pamiętam pierwszej części! Ale nie przejmuję się, pewnie samo wróci (jako tako wróciło, nie było problemów), ale fakt, że tak 1/3 była dla mnie jak zupełnie nowa książka, bo próbowałam dopasować bohaterów do wątków.
W połowie mam takie: czemu mam wrażenie, że ciągle czytam tą samą książkę w wykonaniu Mossa, tylko z innymi bohaterami? Póki co widzę ten sam schemat - multum bohaterów, kilka historii, które łączą się jedną całość. No spoko, ale nie koniecznie mam ochotę wpadać ciągle w ten sam rytm, bo gdzie tu progress?
Ogólnie: no spoko, ale ani się jakoś mega mocno nie wciągnęłam, w ogóle nie wywołała we mnie emocji i tylko jestem ciekawa, jak to się wszystko skończy. No i bardzo spoko zespół lektorów był.
Być może nie jest to thriller, który czytałam z zapartym tchem, być może nie do końca mi się pewne rzeczy podobały, ale jedno jest pewne, autor świetnie przedstawił krzywizny ludzkiego umysłu. Wykreował bohaterów, którzy ani odrobinę nie są idealni, pokazał prawdziwe oblicze ludzi i nastolatków XXI wieku. 👌
Każdy z nas ma jakieś brudy, o których nie chce mówić, albo nie chce żeby wyszły na światło dzienne. Marcel Moss pokazuje, realny scenariusz polskiego społeczeństwa. I choć wydawałoby się, że takie rzeczy tylko w filmach i książkach, to jednak myślę, że jest w tym duża doza prawdy.
Szczerze? Wku*wiłam się. Gdyby wyjąć wątki erotyczne i gwałtu z tej książki może zostałoby mniej niż połowa. Druga część serii przerodziła się z kryminału w jakiś erotyk, gdzie wszyscy wszystkich śledzą (wydaje mi się to mało realistyczne swoją drogą). Wcale nie jest dziwne, że dorosła kobieta próbuje się zakumulować z 17 latkiem a on i jego paczka bez większego problemu na to przystają. Już pomine fakt różnicy wieku kochanków, bo jestem jeszcze w stanie uwierzyć, że mogło mieć coś takiego miejsce ale zakończenie tego wątku też pozostawia wiele do życzenia (miałam z nim dużo nieścisłości - wyjechali na jakieś pola daleko za miasto a miała uciekać bocznymi uliczkami? Jak się tam znalazła Matylda i skąd wiedziała że tam będą?).
Co mnie najbardziej zdenerwowało? Bardzo duże ilości gwałtu i jedna, moim zdaniem ABSURDALNA scena, gdzie bohaterka budząc się orientuje się, że została zgwałcona praktycznie W ŻADEN SPOSÓB NIE REAGUJE tylko mówi, że dobrze że chociaż gumek użyli, ubiera się i spokojnie sobie wychodzi na dwór, aby zamówić taksówkę i pojechać do domu.
Spokojnie dałoby się tych scen gwałtu uniknąć - czy autor po prostu nie miał pomysłu o czym innym napisać? Nie mam zielonego pojęcia. Jeżeli to miał być zabieg, gdzie autor chciał zszokować czytelników to mu się to udało. Bardzo mi to obrzydziło czytanie. Nie jestem w stanie uwierzyć, że książka wydana w 2020 roku, gdzie jednak bardziej ludziom uświadamia się to, jak czują się osoby, które taki gwałt przeżyły i autor umieszcza w książkach taką scenę, jakby dla człowieka gwałt nie był czymkolwiek specjalnym czy poruszającym.
Nie zrozumcie mnie źle - nie rażą mnie brutalne sceny czy fragmenty erotyczne ALE trzeba wiedzieć jak je napisać. Moim zdaniem warto również pamiętać o umiarze i granicach, żeby za bardzo nie przesadzić. Miałam wrażenie, że autor gdzieś podpatrzył pomysł przy scenach erotycznych i bezdusznie to spisał, nie skupiając się na emocjach czy umiarze.
Przeczytam jeszcze ostatni tom z serii bo czeka na półce ale boje się, że będzie to samo. Bardzo się zawiodłam - to nie jest to, co oczekiwałam. Pierwszy tom super pokazywał problem z hejtem w necie na osoby, których często nie znamy, a mogą mieć ciężko w życiu. Tam nawet podobał mi się wątek dręczonego przez żonę Michała, bo pomyślałam że w końcu ktoś się skupia na gnębionych mężczyznach a to bardzo rzadko poruszany temat w popkukturze. Tutaj mi zabrakło tego "ludzkiego" podejścia do bohaterów i bardziej "codziennych" problemów. Nie pasuje mi to nawet jako kontynuacja "Nie odpisuj" (nie licząc wyjaśnienia wątków z poprzedniej książki po łebkach), odniosłam wrażenie, że postacie z poprzedniej książki są tylko po to, aby przedłużyć serie i dać radę z niej może wycisnąć jeszcze jedną lub dwie części.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Przed czytelnikiem kontynuacja „Nie odpisuj” tajemniczego autora Marcela Mossa, thrillera, na który czekał cały Internet – „Nie patrz”.
W „Nie odpisuj” Marcel Moss zaskoczył czytelników wyborem bolesnego, jednak często przemilczanego tematu, jakim jest przemoc domowa wobec mężczyzn. W „Nie patrz” ten motyw powraca i tym razem staje się bazą, wokół której zbudowana jest cała opowieść. Marcel Moss nie boi się stawiać swoich bohaterów w sytuacjach skrajnych, nieludzkich niemal, oscylujących na granicy bestialstwa. Obnaża zwyrodniałe fantazje i chore pragnienia, które potrafią obudzić się nawet pośród bliskich sobie ludzi. Pokazuje, że sekret nigdy do końca nie jest sekretem, a człowiek nigdy nie jest bezpieczny, nawet pośród tych, którym ufa, których kocha.
„Nie patrz” trzyma poziom pierwszego tomu serii, chociaż tym razem Moss uciekł z wirtualnego świata i wkroczył na bardziej znajome, wydeptane ścieżki dreszczowców. Wciąż jednak dobrze wie, jak tworzyć opowieść doskonale dopasowaną do naszych schizofrenicznych, pogmatwanych czasów i jak wyprowadzić czytelnika z równowagi. Bo jedno pozostaje pewne – tego, co napotkamy w „Nie patrz” nie spodziewamy się nawet przez chwilę. I gdybyśmy mogli powstrzymać się, to z pewnością zamknęlibyśmy oczy.
Sięgnęłam tak szybko po kolejną książkę Marcela Mossa, bo strasznie zirytowało mnie to, jak zakończona została „Nie odpisuj” i chciałam sprawdzić, jak autorowi (nie?) udało się rozwiązać wszystkie te nierozplątane wątki z tamtej książki.
Główną bohaterką tej powieści jest Ewa, psychoterapeutka, którą mieliśmy już okazję poznać za sprawą Martyny, która korzystała z jej psychologicznego wsparcia oraz którą to bohaterka ta zaszantażowała, by Ewa pomogła jej w pozbyciu się pewnego ‘problemu’. Ewa stara się poukładać sobie życie po kilku wyniszczających ją latach. Nie jest to proste, kiedy Nowy Rok zaczyna się w towarzystwie byłego męża i jego ciężarnej nowej narzeczonej, która od Ewy jest o dobrych kilkanaście lat młodsza. Tak naprawdę na dokładkę brakuje tylko tego, by do Ewy odezwała się Martyna. A tak właśnie się dzieje w noworoczny poranek. Martyna ponownie wciąga Ewę w niebezpieczną grę, która dla pani psycholog może zakończyć się tragicznie.
Tyle zarysu fabuły. Fabuły, która ponownie jest dziurawa jak najprzedniejszy szwajcarski ser. Fakt – wątek Ewy się nam poniekąd rozwiązuje, wątek Martyny w zasadzie też, a samo zakończenie sugeruje, że jesteśmy w oczekiwaniu na kolejną książkę i dalsze losy bohaterów „Nie odpisuj”. Czy jestem jednak usatysfakcjonowana tym, co autor zaserwował mi w tej książce? Bynajmniej.
To, co dzieje się z Ewą w tym tomie plus to, czego dowiadujemy się o jej przeszłości...Okej, jest kilka całkiem fajnych zwrotów akcji. Na przykład wątek Niny i Adama w pewnym momencie bardzo przypadł mi do gustu i w zasadzie stan ten utrzymywał się do końca. Tym, co nie znalazło mojego poklasku było natomiast to, jak w ich losy wplątana zostaje Ewa. Było dla mnie okrutnie wręcz naciągane. Też wspomnienie o tym, jak Martynie udało się zdobyć nagranie, które tak rozpalało nas do czerwoności w „Nie odpisuj”, gdy nie wiedzieliśmy jeszcze, co ono przedstawia...Cała ta intryga jest koszmarnie długimi nićmi szyta.
Nie twierdzę, że ta książka jest zła. Wręcz przeciwnie, w porównaniu do „Nie odpisuj” jest całkowicie przyzwoita. Ale mogę oceniać ją tylko i wyłącznie przez pryzmat bycia czytadłem dla zabicia czasu na okres kwarantanny, a nie jako pełnokrwisty, dobry thriller trzymający w napięciu.
Można przeczytać. Ale nie trzeba. I koniecznie najpierw sięgnijcie po „Nie odpisuj”!
Pierwsze strony książki tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że twórczość Marcela Mossa nie do końca jest dla mnie. Już na początku czułam niesmak – było w tym coś przesadzonego, wręcz odpychającego. Z drugiej jednak strony od razu chciałam dowiedzieć się, co stanie się z Ewą, jej przyszłość co tak naprawdę ma za uszami. Dlatego mimo wszystko planuję skończyć serię, choć wiem, że po inne książki autora raczej nie sięgnę. Dla mnie jest w nich zbyt dużo chaosu, nienaturalnych wydarzeń i dziwnych osobowości bohaterów. Mam poczucie, że co za dużo, to niezdrowo.
Bohaterowie są w moim odczuciu mało wyraziści – każdy z nich zmaga się z jakimś problemem, ale trudno znaleźć w nich kogoś, kto miałby prawdziwą siłę czy charakter.
Nina – nastolatka, która dorasta w toksycznym środowisku i zmaga się z brakiem akceptacji oraz poczuciem odrzucenia. Jej problemy wynikają z trudnej sytuacji rodzinnej i wewnętrznej walki o to, kim naprawdę jest. Martyna – osoba psychicznie niezrównoważona, która manipuluje i szantażuje innych. Jej problemem jest brak stabilności emocjonalnej oraz potrzeba kontroli, którą próbuje zyskać kosztem innych. Ewa – psychoterapeutka, z pozoru silna i niezależna, ale w rzeczywistości zniszczona przez własną przeszłość. Uzależniona od alkoholu, pogrążona w depresji i uwikłana w sprawy, które coraz bardziej ją pochłaniają.
Mimo że bohaterowie są tak słabi i pełni wad, jeden wątek szczególnie mnie zainteresował – motyw morderstwa i stopniowe odkrywanie powiązań z przeszłością. To właśnie ta część fabuły trzyma mnie przy lekturze, nawet jeśli momentami całość wydaje się przesadzona i mało realna.
Druga z rzędu książka, którą przeczytałem dosłownie w chwilę. I kolejny ten sam problem. Otóż historia tu opowiedziana nie jest jakoś specjalnie wyjątkowa. Nie ma w niej właściwie nic zaskakującego a mimo to czyta się ją w mgnieniu oka. Może to swego rodzaju sprawność pisarska? Albo coś czego ja nie dostrzegam?
Nie można oczywiście uniknąć porównań do "Nie odpisuj". Tutaj wyraźnie jest słabiej, co nie oznacza że źle. Z jednej strony jest to bezpośrednia kontynuacja, z drugiej zaś tylko kilkoro bohaterów jest wspólnych co sprawia, że spokojnie można ją czytać bez znajomości poprzedniczki. Nie pozostaje nic innego niż polecić tą książkę i czekać na kolejną. To, że cykl się jeszcze nie zakończył nie ulega najmniejszej wątpliwości.
"Nie patrz" to kontynuacja intrygująco- szokującego thrillera psychologicznego, " Nie odpisuj". I tym razem autor nie zwalnia tempa, nadal szokuje i zaskakuje. Pojawiają się nowi bohaterowie, równie pokrętni jak ci z pierwszej odsłony, a ci starzy też nie dają o sobie zapomnieć. Każdy rozdział rozpoczyna się nienawistnym, obelżywym komentarzem prosto z portali społecznościowych. Wg mnie jest jeszcze mocniej i mroczniej. Więcej zła, przemocy, patologii, chorych i brudnych fantazji, a wszystko to na miarę naszych czasów. Pozostaje czekać na c.d. Epilog zdradza, że autor nie zakończył jeszcze swojej historii, może być ciekawie🤔😉.
Pomimo tego, że ta seria ma słabe oceny to mi się naprawę podoba. Oczywiście, jest popieprzona, ale całkiem niezle napisana. Zwrot akcji i połączenie wątków na końcu wyszło naprawdę fajnie.
Kolejna książka którą czyta się bardzo szybko. Zakończenie jak zawsze zaskakujące. Tylko ten wątek Adama…. sama nie wiem co o tym myśleć. I czy naprawdę istnieją zbrodnie doskonałe?
3,5/5 Może dlatego, że nie czytałam po kolei to uważam, że dość przeciętna książka, mogłaby być lepsza, ale porusza dość poważne tematy w ciekawym wydaniu.
Tutaj już dział się osobny wątek przez co niezbyt dużo rozumiałam. Działy się inne akcje nowych bohaterów ale mimo to ciągle było czuć napięcie. Tematyka bardzo mi spasowała.
Przy recenzji poprzedniej książki Marcela Mossa „Nie Odpisuj” wyraziłam nadzieję, że autor rozwinie skrzydła i poprawi błędy ze swojego debiutu, jednocześnie zauważyłam, że częstotliwość wydawania jego powieści nie wróży nic dobrego. Chociaż nadziei nie traciłam.
Jednak po przeczytaniu drugiej powieści Mossa „Nie Patrz” mogę stwierdzić, że autor się nie popisał. Taśmowe wydawanie powieści… to widać. Powielone są te same błędy, jakie zarzucałam debiutowi Mossa. Niestety oprócz nich pojawiły się nowe.
W „Nie Patrz”, bowiem znajdziemy nie tylko bohaterów, których portrety nie trzymają się kupy, ale również fabułę, która jest tak absurdalna, że kilka razy parsknęłam śmiechem. Nie jestem pewna czy thriller jest gatunkiem, który powinien bawić czytelnika.
Historia przedstawiona w tej powieści to połączenie „Pięćdziesięciu twarzy Grey’a”, „Trudnych Spraw” i pierwszej z brzegu brazylijskiej telenoweli. Z wierzchu zaś posypana jest morderstwem. Skoro thriller to musi być jakieś morderstwo. Gdzieś się je wciśnie. Choć wątek z morderstwem, a raczej wypadkiem jeszcze, jako tako ujdzie. Za to samobójstwo wykroczyło poza wszelkie ramy logiki.
Z drugiej strony jak można spodziewać się jakiejkolwiek logiki skoro wszystkie znaczące postacie w książce są pijane, naćpane lub pod wpływem substancji psychotropowych. Ewentualnie wszystkie trzy opcje jednocześnie. Mam wrażenie, że po pierwszym tomie (okazuje się, bowiem, że „Nie Patrz”, to kontynuacja „Nie Odpisuj), gdzie wciśnięta była jak największa dawka patologii autor stwierdził, że żeby drugi tom nie był słabszy i musi poupychać jej jeszcze więcej.
Jeżeli już mówimy o bohaterach. Pojawia się dwójka nowych, bardzo znaczących postaci. Szkoda tylko, że przez większość książki myślałam, że autor pomylił sobie imiona i czytam nadal o Michale i Agacie. Nina i Adam, to ich ksero urozmaicone jedną różnicą – mają dziecko. Chociaż nie, jest jeszcze druga różnica – Adam nie siedzi w piwnicy.
Schemat goni tu schemat, a autor nie ma litości serwując nam dziury w fabule, tak, że przypomina ona ser szwajcarski. Do tego wizje załamujących się po odejściu partnera kobiet i mężczyzn uwielbiających lanie po twarzy o ile w pierwszej części budziły ciekawość, tak w drugiej nudzą...
O dziwo, pomimo wielu niepochlebnych opinii mnie zaskoczyła pozytywnie. Nie jest to górnolotna literatura i wiele wątków jest niedopracowanych, ale jak one wciągają! Tą część przeczytałam praktycznie w jeden dzień. Autor naprawdę zaskakuje i nie da się przewidzieć w jaki sposób fabuła się potoczy.. jak dla mnie super. Z wielką chęcią sięgnę po trzeci tom.
Szkoda, że nie można tu przeklinać. Ta książka to jedno wielkie "XD". Absurdalna, nielogiczna i chora. Najlepiej zrobić sobie przysługę i posłuchać porady z tytułu, bo naprawdę - nie ma na co patrzeć.
Po książkę sięgnęłam w ramach maratonu #czytajmypopolsku i nie żałuję. Miałam już ją w planach od dłuższego czasu. Historia bardzo mnie wciągnęła, mimo, że nie aż tak bardzo, jak ta w pierwszym tomie serii.
Pióro Marcela Mossa jest bardzo specyficzne. Mogłabym napisać kilku stronny esej na ten temat. Thrillery psychologiczne jego autorstwa zawsze mają ten sam schemat - na początku pojawiają się wydarzenia rozrzucone na "linii czasu" w odstępie dwóch - trzech lat. Następnie z każdą stroną, każdym następnym rozdziałem dostajemy coraz więcej czynności bohaterów. Wygląda to mniej więcej tak: miałeś zaplanowane trzy spotkania w przeciągu kilku różnych dni. Opowiadasz o każdym po trochu - najpierw o pierwszym, potem coś o drugim, wspominasz trzecie i wracasz do pierwszego, aby wspomnieć o wypitej kawie na trzecim - mniej więcej tak wygląda schemat tej książki. Bardzo mi się to podoba i ten zabieg uwielbiam w książkach Marcela Mossa. Jest oryginalny i trzymający człowieka przy historii.
Fabuła tej książki jest bardzo powiązana z fabułą "Nie Odpisuj" - poprzedniego tomu serii. Tutaj Ewa odgrywa główną rolę. Poznajemy przeszłość psychoterapeutki, a nie jest ona taka miła i przyjemna, jakby się wydawało. Martyny jest tutaj niewiele, ale możemy patrzeć na serię jej dziwnych planów. W "Nie Patrz" znajduje się wątek kryminalny, co jest dobrze uzupełniającym dodatkiem.
Bohaterów jest wielu, tak jak intryg. Są oni zniszczeni - w większości - przez los i próbują sobie poradzić w tej trudnej rzeczywistości. Ich przeszłość nie jest łatwa, a w teraźniejszości powinni się leczyć psychiatrycznie, oczywiście nie wszyscy, ale to oznacza, że w książce znajdziemy dużo różnych osobowości, zachowań, które są skutkiem niewyobrażalnych tragedii. Narrację też mamy wieloosobową, co w pewnych momentach wprowadza niemałe zamieszanie.
Przy każdym rozdziale znajdziemy hejterskie komentarze dotyczące danego fragmentu tekstu. Jest to ciekawe, ale z drugiej strony bardzo prawdziwe. W końcu, gdzie, jak nie w sieci za sprawą komentarzy, zaczynają się wszystkie przykre sprawy?
Książka mi się podobała, chociaż nie jest to najlepszy thriller psychologiczny autora. Może to klątwa drugiego tomu, aczkolwiek myślę, że było warto. Mam nadzieje, że moje przypuszczenia się potwierdzą po przeczytaniu trzeciego tomu serii, ale na razie polecam wam przeczytać "Nie Odpisuj", aby móc sięgnąć po "Nie patrz", chociaż, kto wie, zapewne ktoś z was już czytał pierwszy jak i drugi tom serii Trylogii Hejterskiej. Czytajcie, a ja lecę po "Nie Krzycz" - zwieńczenie wszystkich opisanych tutaj tragedii.